Skocz do zawartości

Nasze Pedałowanie ...


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

14 godzin temu, Andrzej Klos napisał:

Po dlugim zastanawianiu (1.5 roku) kupilem jeszcze bardziej miekkie zawieszenie siedzenia:

 

CANE CREEK ?

DZIEN OSTATNI

 

No i nadchodzi niestety ostatni dzien. Panowie Turcy w hotelu przygotowali nam sniadanko na 7.00 (choc normalnie zaczyna sie od 8.00), gdyz wolimy miec troszke rezerwy czasowej, gdyby cos po drodze nie zadzialalo. Na sniadanie zeszlismy ubrani  "na rowerowo" i spakowani, wiec o 7.30 siedzielismy juz na rowerach. Zaczelo sie od razu pedalowanie pod gore, czyli to czego czego nie lubie najbardziej. Najedzony, niedobudzony musze cisnac WATTy od samego poczatku. Zeby wydostac sie Girne do Nikozji, trzeba pokonac gory ktore znajduja sie zaraz za miastem. Czeka nas wiec wspinaczka na 500m . Dzisiaj niestety zdjec nie bedzie wiele, gdyz (dmuchajac na zimne)  chcemy jak najszybciej ( i najchetniej bez zadnych ekscesow) dotrzec do hotelu. Samolot mamy co prawda dopiero o 15.50, ale jednak przed nami prawie 90 km + pokonywanie granicy w centrum Nikozji. Po prawie godzinnej wspinaczce jestesmy na przeleczy i w oddali widac juz wiezowce Nikozji. Wpadamy na asfalt i mknac 40 km/h pedalujemy mocno w strone miasta. Wjezdzamy na rogatki i udajemy sie w strone jednego z dwoch przejsc lezacych w centrum (Ledra Street). Groznie wygladajaca (o bardzo ostrych rysach twarzy) Pani Turczynka konfrontuje nas z  naszymi dokumentami (musimy sie prawie rozebrac , TZN zdjac kaski i okulary ?),  pozniej idziemy strefa NICZYJA i docieramy do Pana Greka, ktory oglada nasze papiery, bo musi. Wjezdzamy z powrotem do Grecji (co od razu widac). Standard wszystkiego dookola poprawia sie o 50%. Rowniez ceny rosna natychmiast ?. Przebijamy sie przez dosyc spore miasto (czesciowo wspanialymi sciezkami rowerowymi) i wyjezdzamy w koncu na przedmiescia. Tam stajemy na pierwszy napoj INNY jak woda w naszych bidonach. Place niechcacy tureckimi Lirami i pani patrzy na mnie ( a moze na te tureckie pieniadze?) z lekkim obrzydzeniem. Tak na szybko, to sa dosyc podobne do EUR, ale jej wyciagam "prawdziwe" pieniadze i place za wypita lemoniade. Droga dosyc nudna ( raczej asfalty), mijamy wioski i male miasteczka. W sumie to juz jestesmy pewni ze zdazymy. Ostatni dzien to zawsze jest jakis dreszczyk emocji. Mozna przeciez utknac w gorach z np. rozpruta opona i czas do odlotu moze sie BARDZO zagescic. Na szczescie nic nieprzewidzianego nas nie spotyka i po bardzo szybkiej jezdzie (pierwszy raz podczas wyjazdu mamy wiatr w plecy !), dojezdzamy do glebokich przedmiesc Larnaki. Niestey lapie gume, ale taka ktora pozwala jednak jechac dosyc dlugo. Do hotelu mamy z 5-7 km , wiec stajemy w jakiejs przydroznej wulkanizacji, znajduje adapter i wale opone na maxa. Robie na tym powietrzu ze 3 km i konczy mi sie dokladnie pod ...... WYPOZYCZALNIA ROWEROW ? Pozyczam wiec pompke , wale znowu na maxa i jadac 2 km pod prad (zupelnie na czuja, gdyz dzisiejszy dzien jechalem BEZ wyznaczonej na Garminie trasy) dojezdzam pod sam hotel !!! Tam konczy mi sie powietrze, ale juz mnie to nie martwi. Wchodzimy do sklepiku naprzeciw hotelu, kupujemy picie, jakies batoniki i siadamy na laweczce. Po 10 minutach kolega idzie po torby i zaczynamy "rozbieranie" rowerow. Wchodzimy pod wiate (wiata dla taksowek) i w tym momencie przychodzi, krotka , ale bardzo intetnsywna ulewa. Mielismy niesamowy timing, ze nas nie dorwala podczas pedalowania!!! Pakujemy rowery, pozniej na zmiane idziemy sie obmyc i przebrac w hotelowej toalecie. Udajemy sie powoli na autobus, ktory podjezdza po 10 min. Wsiadamy z rowerami i powoli zegnamy sie z Cyprem. Odprawiamy rowery i przechodzimy do strefy odlotow. Mamy dobre 1,5 godziny do odlotu, wiec kupuje piwko (OKROPNE!), a kolega posila sie sanwiczem i kawa. Pozniej odprawa i nagle siedzimy w samolocie, Odlot punktualnie i za 4 godziny z malym hakiem, uderzamy kolami o pas w Kopenhadze. Odbieramy rowery i pociagiem (13 min) jedziemy do Malmo. Zawozi nas do mnie mnie kolega, a Henrik nie chcac wypic kawy, wsiada w samochod i rusza do domu. Mieszka w Skara (400 km ode mnie) i chce JAK najszybciej dojechac tam dojechac, bo zapowiadaja duze opady sniegu i porywiste wiatry. W tym momencie konczy sie moja pierwsza tegoroczna wyprawa.

 

IMG_4448.JPG

IMG_4450.JPG

 

Na powyzszym zdjeciu widac przyblokowa "kociarnie" . Kilka domkow, wystawione miski z woda i jedzeniem. Jest to nawet MONITOROWANE !  Kot to zwierzak narodowy Cypru. Jest ich zatrzesienie! W kazdej knajpie towarzysza  klientom, czekajac na swoj kasek. Sa bardzo spokojne (tak jak i psy zreszta), bo inaczej ciezko byloby wspolzyc pokojowo z ludzmi. Konkurencja o posilek wielka, wiec czasem pod nogami (po rzuconam kasku) odbywaja sie male walki, ale na szczescie hierarchia jest chyba ustalona, i trwaja bardzo krotko. 

 

 

IMG_4453.JPG

IMG_4456.JPG

 

 

 

 

 

 

IMG_4457.JPG

  • Lubię to 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cypr, Cyprem, ale pedalowac trzeba tez w domu. Wczoraj spokojne (samotne) 50 km, a dzisiaj niespokojne 110 km z klubem, Pogoda, to klasyczny zimowy wyz. Slonecznie, ale jakies polarne podmuchy z polnocnego zachodu. Chwilami cieplo. a chwilami czlowiek przemarza do kosci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurczę, zazdroszcze kondycji i organizacji czasu oraz odwagi na takie wyprawy. Fajna sprawa, miło się czyta i ogląda Twoje relacje. Planuję jakaś wyprawę lokalną, co by się sprawdzić, ale za mało jeżdżę na takie voyaze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, FockeWulf napisał:

Planuję jakaś wyprawę lokalną, co by się sprawdzić, ale za mało jeżdżę na takie voyaze.

 

Olesnica powiadasz?

Masz w zasiegu "nogi" jedne z najpiekniejszych terenow w Polsce.

Albo pociag do Strzelina ( lub Swidnicy) , a pozniej jestes w rowerowym raju.

 

Jesli dasz rade 100km+, to np. takie cos ( pierwszy dzien) 

 

https://en.mapy.cz/s/nagolosaja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za trasę, może się zbiorę wreszcie, bo Twoje przygody fascynują...

 

Najwięcej jak przejechałem to 80 km jednego dnia i 80 km następnego aby wrócić do domu, więc ani nie jest źle, ani dobrze. Problem miałem jednak z siodełkiem, ewidentnie źle dobrane (odziedziczone w spadku?). Muszę coś kupić, może polecisz? Jeżdżę na starym Huraganie odrestaurowanym pod koniec lat 90.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, FockeWulf napisał:

Muszę coś kupić, może polecisz?

 

Ile dup, tyle polecen ? 

Ja akurat dosyc dobrze "wsiadam" sie w wiekszosc siodelek. Jesli masz Huragana, to celuj w jakies semi-szosowe. Moze we Wrocku mozna sie przejechac i przetestowac? Ja mam w swoim gravelu ( i MTB ) siodelka SDG, ale Tobie moga nie lezec pod "dupa".

Ta traska to tylko przyklad, ale jak masz szose, to ona raczej nie podpasi (myslalem, ze masz cos terenowego). To oczywiscie tylko przyklad.

Wrzuc fotke roweru !  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, jarek996 napisał:

 

Ile dup, tyle polecen ? 

Ja akurat dosyc dobrze "wsiadam" sie w wiekszosc siodelek. Jesli masz Huragana, to celuj w jakies semi-szosowe. Moze we Wrocku mozna sie przejechac i przetestowac? Ja mam w swoim gravelu ( i MTB ) siodelka SDG, ale Tobie moga nie lezec pod "dupa".

Ta traska to tylko przyklad, ale jak masz szose, to ona raczej nie podpasi (myslalem, ze masz cos terenowego). To oczywiscie tylko przyklad.

Wrzuc fotke roweru !  

 

Heh, zgadza się, ale nawet nie wiem od czego zacząć. Tj. bardziej jak marka chodziło mi o system, tzn. kupować z wycięciem "męskim" czy nie, amortyzowane, wąskie / szerokie, z takiego czy innego materiału etc. Reszta to kwestia gustu, ale jakiś kanon pewnie jest?

 

Co do trasy to wiadomo. Wolałbym jednak jakimiś drogami bocznymi, bo szosą w Polsce to mam obawy o życie i zdrowie. A rower - będę w domu to wrzucę, niemniej muszę go raczej wymienić. Na zjazdach i nierównościach zawsze zastanawiam się, czy widelec wytrzyma. Rower już jest zabytkiem (tzw. w sumie rama, widelec i kierownica, gdyż kaseta i koła były wymieniane - nie uśmiechało mi się jeździć na zszytkach; części oryginalne łącznie z siodełkiem skórzanym oczywiście mam odłożone). Mam jeszcze górala GIANT, ale coś ciężkawy jest. Chyba przyjdzie czas na zakup czegoś nowego. Wolałbym bardziej pionowo niż poziomo siedzieć (tj. po skosie ;-)), bo mam problem z plecami...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, FockeWulf napisał:

 

Heh, zgadza się, ale nawet nie wiem od czego zacząć. Tj. bardziej jak marka chodziło mi o system, tzn. kupować z wycięciem "męskim" czy nie, amortyzowane, wąskie / szerokie, z takiego czy innego materiału etc. Reszta to kwestia gustu, ale jakiś kanon pewnie jest?

 

Co do trasy to wiadomo. Wolałbym jednak jakimiś drogami bocznymi, bo szosą w Polsce to mam obawy o życie i zdrowie. A rower - będę w domu to wrzucę, niemniej muszę go raczej wymienić. Na zjazdach i nierównościach zawsze zastanawiam się, czy widelec wytrzyma. Rower już jest zabytkiem (tzw. w sumie rama, widelec i kierownica, gdyż kaseta i koła były wymieniane - nie uśmiechało mi się jeździć na zszytkach; części oryginalne łącznie z siodełkiem skórzanym oczywiście mam odłożone). Mam jeszcze górala GIANT, ale coś ciężkawy jest. Chyba przyjdzie czas na zakup czegoś nowego. Wolałbym bardziej pionowo niż poziomo siedzieć (tj. po skosie ;-)), bo mam problem z plecami...

 

Dobrze, ze sam to napisales. Super jest miec HURAGANA, ale tylko na zloty ? Dzisiejsze rowetry to inna bajka. Polecalbym cos "gravelowego" z bardziej komfortowa pozycja. Jest o tyle fajny, ze i do lasu i na polna droge mozna spokojnie wjechac, Sa rozne geometrie rowerow, wiec taka, zeby Twoje plecy nie cierpialy tez sie pewnie znajdzie. Siodelka oczywiscie ZADNE amortyzowane, a czy waskie czy szerokie ? Hmmmmm, musialbys mi sie wypiac bez majtek, zebym ocenil ? 

Tak na powaznie, to najlepiej byloby pogadac w DOBRYM sklepie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też się napaliłem. Rzadko jeżdżę, ale nawet wtedy mam obawy, czy zabytek wytrzyma. Są jakieś wyróżniające się marki, gdzie stosunek jakości do ceny jest optymalny? Coś że średniej półki? Na co zwrócić uwagę przy wyborze?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, jarek996 napisał:

Ciezko cos doradzic, bo jest takie zatrzesienie, ze glowa boli. Jaki masz budzet ?

 

Trudno powiedzieć... Nie chciałbym wydawać nie wiadomo ile, ale nie chciałbym też kupować czegoś, czego bym później żałował. Ostatni rower kupiłem lata temu, więc i ten pewnie długo posłuży, tym bardziej, że rzadko używam. Przyglądając się ofertom w necie myślę, że coś koło 5000 zł powinno starczyć? Kask i pampersa już mam, został tylko rower oraz buty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NIestety rowery padły też ofiarą pandemii, przez ostatnie trzy lata ceny skoczyły wręcz horendalnie (o dziwo od roku mniej więcej stoją, więc inflacja na razie przynajmniej się nie dołożyła).

Podpowiem, jeśli prowadzisz działalnośc, możesz skorzystać z leasingu na rower jako pojazd do dojazdów do pracy ( o ile rzeczywiście jeździsz) i w ten sposób, raz że kwotę można rozłożyć, a dwa częśc odliczać.

Ja odkąd zacząłem jeździć (zimą niestety trochę ograniczyłem), ale latem, jesienią w znacznym stopniu ograniczyłem dojazdy samochodem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oo fajny pomysł, dzięki. Do pracy mam wprawdzie na tyle blisko, że chodzę z reguły pieszo, ale rowerem też można.

Co do cen, to wydaje mi się, że kiedyś tak nie było. Rower był rowerem i miał normalna cenę. Czy rzeczywiście technika poszła tak daleko, że uzasadnia to wzrost ceny? Czy to tylko prawa rynku? Z tego co widzę dużo rowerów nie ma wogóle przełożeń na korbie tylko rozbudowane kasety. Poza tym do wyboru i koloru...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem rowerowym specem (niech Jarek sie wypowie), poprzedni rower górala kupiłem ponad 20 lat temu i nadal jest na chodzie, co prawda teraz wylądował na działce, ale (wiem te 20 lat to szmat czasu) rzeczywiście technika poszła do przodu. Raz materiały, dwa precyzja i wygoda. W poprzednim (wtedy całkiem niezły Wheeler z osprzętem Shimano) niby wszystko chodziło OK, ale co jakiś czas szczególnie jedno przełożenie w przerzutce się zacinało, w obecnym przez ten niecały rok użytkowania nie zdarzyła się sytuacja by jakieś przełożenie mi nie wskoczyło, a dodatkowo jest możliwośc płynnej zmiany o kilka i co jest największą różnicą zmiany przy pełnym obciążeniu. W tym starym miałem przełożenia z przodu i tyłu, w nowym tylko z tyłu (ale tak dobrane, że w zasadzie zastępuje z nawiązką kombinację dwóch) i jest to rozwiązanie o niebo lepsze (dla mnie). Podobnie jakość i skuteczność hamulców (w tej chwili tarczowe to już chyba norma) no i cała technologia bezdętkowa (co prawda ja jeżdżę na dętkach, ale opona jest tubeless ready). Nie mówiąc już o wadze, zwłaszcz gdy się zdecydujesz na węgiel.

Niestety to trochę tak jak z samochodami, takim antysamochodowym dziadostwem jak maluch nadal można jeździć, ale co to za jazda, przyjemność i bezpieczeństwo w porównaniu ze współczesnym samochodem średniej, czy wyższej półki.

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.