cZyNo Opublikowano 23 Kwietnia 2020 Opublikowano 23 Kwietnia 2020 W dniu 19.04.2020 o 13:29, art_c napisał: Super zdjęcia. Z McDonaldem, po jego prawej, stoi prawdopodobnie Wynn Paul, który był na tych mistrzostwach 10 w F2B. \ pamiętam tego Modelarza...niestety wtedy mogłem tylko czytać 1
Paweł Prauss Opublikowano 23 Kwietnia 2020 Opublikowano 23 Kwietnia 2020 Na szkicu tory F2A i F2C są zamienione miejscami z tym co było na prawdę. F2C ma podział na 6 sektorów...
symon5 Opublikowano 24 Kwietnia 2020 Opublikowano 24 Kwietnia 2020 Ja także pamiętam zdarzenie z kombatem w trybunach ,facet fiknął orła do tyłu , ale było jeszcze jedno zdarzenie gdy kombat wyrwał się z linkami i uchwytem i poooooleciał wysoko a spadł jeśli pamięć niemuli na lub obok toru dla prędkościowych .
Uszek Opublikowano 24 Kwietnia 2020 Autor Opublikowano 24 Kwietnia 2020 A ten combat co wylądował wśród widzów to się Grandersonowi urwał i walkę wygrał Holender Gysbertsen.
Paweł Prauss Opublikowano 24 Kwietnia 2020 Opublikowano 24 Kwietnia 2020 teraz tak tam wygląda: https://www.google.com/maps/place/Żużlowa,+42-200+Częstochowa/@50.8023917,19.1546514,202m/data=!3m1!1e3!4m5!3m4!1s0x4710b5a6041ac83f:0x901ccab59d6c05bb!8m2!3d50.8037908!4d19.1546054 Niech nikogo nie zmylą wyrysowane okręgi... spadek na tym parkingu jest taki że nie da się tam latać!!!
symon5 Opublikowano 24 Kwietnia 2020 Opublikowano 24 Kwietnia 2020 A jeszcze przypomniałem sobie jak latał w F2B japończyk , raz nie miał uchwytu tylko na palcach ręki miał 2 pierścienie ,obrączki do których były przymocowane linki .Oraz to że w specyficzny sposób się zachowywał podczas kręcenia figur , oj tam wzieło człeka na wspominki? A jeszcze jak wspomnę finałową walkę F2D to mi jeszcze szczęka opada że można tak perfekcyjnie opanować latanie kombatem .
Papcio Chmiel Opublikowano 25 Kwietnia 2020 Opublikowano 25 Kwietnia 2020 Pamiętam pojechaliśmy z Bydgoszczy do Częstochowy z moim kolegą Andrzejem całą noc nie przespana tłok w pociagu pijoki ,gracze w karty na teczkach ja miałem wtedy 19 lat a Andrzej miał 21 pierwsze zetknięcie z techniką.modelarska na najwyższym poziomie aparat Start 6x6 i smiena 8M pamiętajcie że wtedy był kryzys modelarski
bynek Opublikowano 27 Grudnia 2020 Opublikowano 27 Grudnia 2020 W dniu 23.04.2020 o 07:32, witold_pi napisał: Stiletto bardzo elegancki ciekawe czy da się przerobić na RC, były plany w modelarzu.... Tu masz foto razem z pilotem. 1 1
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. modelpiotrek Opublikowano 27 Grudnia 2020 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 27 Grudnia 2020 1986 r to zawody u nas w Pałacu Młodzieży w Katowicach ehhh to były czasy siedziało się trzy dni w Pałacu a spało na modelarni i śniło by latać jak Les McDonald's modelem Stiletto 6 1
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. art_c Opublikowano 2 Stycznia 2021 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 2 Stycznia 2021 Oto osobista relacja samego Les McDonalda z udziału w MŚ w Częstochowie - jest to fragment jego znakomitego tekstu pt. Kroniki Stiletto („The Stiletto Chronicles”) opublikowanego w 2009 - 2010 w 6 częściach w Stunt News - biuletynach PAMPA. Tłumaczenie jest automatyczne z moimi niewielkimi korektami, dlatego za jego jakość z góry przepraszam. Polecam oryginalny tekst, który jest dostępny np. tu : http://www.builtrightflyright.com/2020/stiletto660/StilettoChronicles/StilettoChronicles.htm O Częstochowie jest w części 5. (…) Mistrzostwa Świata 1980 Podróż na miejsce zawodów w Polsce wydawała się dość prosta. Podczas obu moich lotów między Miami a Frankfurtem zawarłem wcześniejsze ustalenia z dobrze znanymi niemieckimi liniami lotniczymi, które zajmą się moim samolotem - a przynajmniej tak mi się wydawało. Nie miałem „wewnętrznych powiązań” z tą linią lotniczą, a to, moi przyjaciele, robi ogromną różnicę. Wreszcie, po dwudziestu czy trzydziestu minutach marudzenia, narzekania i płacenia stanowczo za dużo za „nadbagaż” byłem już w drodze. Po przybyciu do Frankfurtu spotkałem się z Donem Jehlikiem, menadżerem zespołu, jego asystentem Billem Lee i resztą zespołu. Zebraliśmy paliwo, odebraliśmy wynajęte samochody i ruszyliśmy na wschód. Zachodnioniemieckie krajobrazy są piękne, a naszych pięć Volkswagenów Vanagans, wszystkie w jasnych odcieniach różnych kolorów, musiało wyglądać jak jakaś karawana cyrkowa pędząca autostradą. (Jakie to prorocze… - wyd.) Kiedy zbliżaliśmy się do „strefy buforowej” prowadzącej do Niemiec Wschodnich, zwolniliśmy i patrzyliśmy, jak krajobraz stopniowo zmienia się w ponury. Gdy zbliżyliśmy się do faktycznej granicy i punktu kontroli celnej, zrobiło się wręcz przygnębiająco. Drut kolczasty, wieże strzelnicze i strażnicy uzbrojeni w karabiny maszynowe przez dwie godziny ponuro, spokojnie czekali by wydać pozwolenie na przejście do jasnoszarej, ciemnoszarej i czarnej krainy. Nasze „wizy tranzytowe” wyznaczały bezpośrednią trasę do Erfurtu, naszego pierwszego nocnego przystanku, a następnie do polskiej granicy. Żadne odchylenie nie byłoby tolerowane i mieliśmy na to dwadzieścia cztery godziny. Podróż była wręcz niesamowita. Przejeżdżając przez miasta o piątej po południu zobaczyliśmy bardzo mało ludzi i jeszcze mniej samochodów na ulicach. Kiedy widzieliśmy kogoś, patrzyli na nasze kolorowe pojazdy, a potem znów w ziemię. Żadnych uśmiechów, żadnych fal, po prostu chcieli pozostać niezauważeni. W przeciwieństwie do czarnych samochodów i szarych budynków, ogromne szyldy pomalowane na czerwono i biało z postaciami dłoni w rękawiczce trzymającej błyskawicę z napisami wychwalającymi cnoty komunizmu w czerni. Jechałem jasnozielonym „Stunt Van” i zatrzymałem się przed hotelem w Erfurcie, żeby wyładować nasze modele. W jednej chwili pojawił się bardzo duży żołnierz z równie dużym karabinem maszynowym i skinął na mnie, abym ruszył furgonetką. Zasugerowałem, że powinien dać mi tylko chwilę na rozładowanie naszych cennych modeli; zły osąd z mojej strony. Zaczął wymachiwać dużym pistoletem i wezwał posiłki. Pojawił się jeszcze większy żołnierz z jeszcze większym pistoletem i zażądał paszportów. W ciągu zaledwie kilku minut wiedziałem, że to wykracza poza „mandat za parking”. Byliśmy teraz zatrzymani; zwiastun rzeczy, które nadejdą. W końcu znaleźliśmy się w naszych pokojach, z modelami i paszportami w kieszeni. Jakaś pani „z obsługi”, która wszystko załatwiła, wyjaśniła, że „tu jest trochę inaczej niż w Ameryce”. Ba! Później tego samego wieczoru widzieliśmy z okien hotelu tych samych wielkich żołnierzy, którzy stawili nam czoła wcześniej. Wciąż byli w mundurach, ale teraz najwyraźniej byli pijani i bardzo awanturniczy na ulicy poniżej. Nie trzeba dodawać, że Werwage i ja nie wyszliśmy na zewnątrz, aby znaleźć drinka. Wczesnym rankiem następnego dnia załadowaliśmy się i wyruszyliśmy do Polski z Billem Lee na czele. Po krótkiej jeździe po Erfurcie bez celu jeden z pomocników, Dave Elias, wyjaśnił Billowi, że Polska jest na wschodzie, więc nie powinniśmy jechać w stronę Słońca. Stunterzy to prości ludzie i byliśmy pod takim wrażeniem zdolności przywódczych Dave'a, że awansowaliśmy go z „pomocnika” na półoficjalne stanowisko „Kierownika zespołu stunterów”. Teraz na drodze, którą mieliśmy jechać, kierując się na wschód, dotarliśmy w końcu do przejścia granicznego do Polski. Nasze pięć małych wozów cyrkowych i wypożyczony ford fiesta ustawiły się w kolejce przy bramie i czekały. Wszyscy wyskoczyliśmy i zaczęliśmy kręcić się wokół naszej mini furgonetki, czekając, aż jakiś urzędnik podbije nam paszporty i otworzy bramę. Nikogo tam nie było, tylko my. Żadnych urzędników, żołnierzy, nikogo, kto by nas przeprowadził. Znajdowaliśmy się na trasie wyznaczonej przez Niemców z NRD i nadal znajdowaliśmy się na naszej osi czasu, ale to przejście graniczne było zamknięte i, jak szybko się dowiedzieliśmy, trwało od miesięcy. Nowy plan: pieprzyć Komunistów i ich rozkazy. Wyruszamy na północ bocznymi drogami, starając się dotrzeć do miasta Gorlitz, i mamy nadzieję przedostać się stamtąd do Polski. Nasza kolorowa mała karawana mijała bazę lotniczą, czołg i magazyny wojskowe i wiele innych rzeczy zabronionych amerykańskim oczom. Mogliśmy rozwalić te miejsca na strzępy potężnym USA-1, śmiercionośnym Stiletto, dobrze uzbrojonym Genesis lub zawsze zabójczym Pampawagonem. Błagaliśmy Boba Hunta, aby nie robił zdjęć i potajemnie spiskowaliśmy, aby zgubić aparat. Billy i ja chcieliśmy po prostu wyjechać ze Niemiec Wschodnich, a Wynn Paul zaczął zdawać sobie sprawę, że smażonego kurczaka nie ma w jego najbliższej przyszłości. Pada, jest zimno, a ja jestem trochę zirytowany i nieco zdenerwowany, że nigdy nie będziemy mogli opuścić Niemiec Wschodnich. Po prostu jedziemy i jedziemy, szukając wyjścia. Czy kiedykolwiek miałeś podobny sen? Późnym popołudniem dotarliśmy na przejście graniczne w Zgorzelcu i stwierdziliśmy, że działa ono jak dobrze naoliwiona socjalistyczna machina, jaką ma być. Byliśmy blisko punktualnie, ale naszym głównym zmartwieniem był fakt, że byliśmy 150 mil od miejsca, w które byliśmy kierowani przez te same dobrze naoliwione osoby kierujące. W końcu, udało nam się przejść przez bramę z niewielkimi fanfarami i udać się do Wrocławia, naszego drugiego nocnego przystanku. Niektórzy faceci z Team Race wynajęli Forda Fiestę i w ciągu godziny byli o wiele mil przed resztą karawany. Wysadziłem naszą małą jasnozieloną Vanagana w dół drogi w zimną, deszczową noc. Prowadziłem naszą grupę pięciu jaskrawo kolorowych VW przez granicę Polski, kiedy natknęliśmy się na mały samochód przewrócony w rowie przy drodze. W deszczu i ciemności widzieliśmy zawodników zespołowych Walta Perkinsa, Toma Knoppe'a i J.E. Albrittona, grzebiących wokół wraku samochodu i wkrótce stało się jasne, że kierowcy zespołu FAI nie są kierowcami Formuły 1. Ja i kilku innych członków zespołu mieliśmy pewne doświadczenie w tego typu rzeczach, więc kierowców zespołowych i ich Forda Fiestę udało nam się uruchomić w mniej niż 45 minut. Nadwozie samochodu było wygięte na boku, większość okien była wybita, a blacha została całkowicie zmieniona. Czy zdarzyło Ci się zwrócić wypożyczony samochód z zadrapaniami? Ale przyznaję im, że do południa następnego dnia mieli nowy samochód. O 4:00 wjeżdżamy na parking hotelu we Wrocławiu. Wszyscy byliśmy wyczerpani i pamiętam tylko najstraszniejszą i najbardziej zepsutą windę, w której kiedykolwiek byłem. Następnego ranka ponownie wystartowaliśmy w kierunku Słońca i udaliśmy się do naszego ostatecznego celu podróży, miasta Częstochowy w południowo-środkowej Polsce. Polska była całkiem fajna; surowa, ale miła. Ludzie byli przyjaźni; nie paranoiczni jak Niemcy z NRD, i wydawało się, że mieszkańcy Częstochowy cieszyli się, że goszczą u siebie Mistrzostwa. W tamtym czasie sytuacja w ich życiu się zmieniała, ale nie zdawaliśmy sobie sprawy z niedoboru żywności, strajków pracowników i poważnych zmian w systemie politycznym, które miały nastąpić w ich kraju i poza nim. „Solidarność” właśnie zapuszczała korzenie i nadchodziły duże zmiany. Gdybyśmy byli świadomi, że stara gwardia się rozpada, wiwatowalibyśmy ludziom, ponieważ stary system naprawdę był do niczego. Po prawie pięciu dniach podróży program zakładał dwie rzeczy: wyspać się i znaleźć miejsce do treningów. Sen był łatwą sprawą, ale miejsce do treningów okazało się niemożliwe do znalezienia. Miejsce zawodów było niedostępne, a parkingi nie istniały. Harold Pokorny, członek austriackiego zespołu F2B, wyjaśnił nam, że to pierwsze pokolenie Polaków, które posiada samochody osobowe, więc nie tylko brakowało im miejsc parkingowych, ale wydawało się, że nie mają zbyt wielu „przepisów ruchu drogowego”. Do tego doszedł całkowity brak umiejętności i doświadczenia w obsłudze tych małych pochodnych Fiata. W ciągu godziny od przybycia do Częstochowy stwierdziliśmy, że wyrażenie „przejście przez ulicę” było szalonym, śmiałym wyzwaniem. Harold nazwał te jaskrawo zabarwione, niedostatecznie mocne samochody (na szczęście) jako „Kneecappers”. Przynajmniej nie wszystkie były czarne jak samochody ich wschodnioniemieckich sąsiadów. Znaleźliśmy kilka miejsc do „latania”. Prawdziwe treningi nie były możliwe. Latanie to rozwijanie zestawu linek, uruchamianie modelu, wykonywanie kilku sztuczek na niebie i bezpieczne lądowania. Trening polega na rozwijaniu zestawu linek, uruchamianiu modelu i wykonywaniu stopniowego, płynnego, jednego okrążenia na wysokości 1,5 metra. Leć na wysokości pięciu stóp przez około pięć okrążeń, a następnie, pod wiatr, wykonaj ostre pionowe wznoszenie, prostopadle do ziemi, przelatując bezpośrednio, dokładnie w górnym martwym punkcie pókuli, w której… no cóż, wszyscy znacie pozostałe części programu. Lataliśmy w miejscach tak ograniczonych i niespokojnych, że próba wykonania pełnego programu byłaby w najlepszym przypadku ryzykowna. Do tego jedno miejsce było tak błotniste, że jak dotarłeś do trójkątów to nie mogłeś już ruszać stopami. Innym miejscem, w którym próbowaliśmy ćwiczyć, była nawierzchnia asfaltowa znajdująca się w pobliżu bloku mieszkalnego. Tam rządziły dzieci, psy, rowery i pijani. Mogliśmy zrobić tylko około dwóch trzecich okręgu nad częścią asfaltową. Na drugą trzecią musieliśmy przelecieć ponad dwumetrową krzaczastą trawą. To była bardzo stresująca propozycja, żeby tam latać… Milicja przegoniła nas z boiska piłkarskiego, za korzystanie z którego zapłaciliśmy pieniądze. Właściwie nadaliśmy tym miejscom opisowe nazwy. Błotniste pole nazwano „Dół ze smolistą breją”. Placyk z dziećmi, psami i rowerami stał się znany jako „Izba tortur”. A nasze „wynajęte” boisko zostało pięknie nazwane „Pole Karne”. Całkowity brak miejsca do treningów w Polsce był poważnym problemem i przez lata przekształcił się w legendarną, może nawet największą niesławną historię w świecie FAI Stunt. To, co było irytujące dla Billa, Wynna, Dave'a Eliasa i mnie, stało się bardzo realnym i poważnym problemem dla Boba Hunta i tylko on może opowiedzieć tę historię. (Przemyślę to poważnie, Les. Departament Stanu zabronił mi wtedy o tym pisać. Myślę, że prawdopodobnie już zapomnieli o tym odcinku. —Ed.) Oficjalne kręgi modelarskie na wszystkich mistrzostwach są tylko używane do lotów konkursowych i jeden oficjalny lot próbny na zawodnika jest dozwolony. Wydaje się, że wszyscy są z tym w porządku. W Polsce napotkaliśmy inne problemy związane z ich „programem treningów”. Na typowych mistrzostwach świata każda drużyna ma trzydzieści minut na kole z trzema członkami drużyny. Jeśli zdarzy ci się zabrać ze sobą broniącego się mistrza świata, nie ma czasu na zrekompensowanie dodatkowego lotu, więc wymagane jest wcześniejsze planowanie i koordynacja. Jesteśmy stunterami, przebiegłymi i zaradnymi, więc sobie z tym poradzimy, ale organizatorzy w Polsce postanowili być sprytni, dzieląc akrobatów na trzy grupy treningowe. Jednej grupie przydzielono właściwy krąg do akrobacji, inną grupę umieszczono w klatce do lotów prędkich, a trzecią grupę - która obejmowała nas - umieszczono w kręgu wyścigów drużynowych. Nie pozwolono nam znajdować się w pobliżu oficjalnego kręgu do czasu naszych pierwszych lotów konkursowych. Dzień przed rozpoczęciem zawodów spędziłem dużo czasu kręcąc się w pobliżu „nieaktywnego” oficjalnego kręgu, próbując zbadać otaczający teren, tło i różne scenariusze wiatru. Nie dotyczyło to tylko Amerykanów; dotyczyło to dwóch trzecich uczestników w akrobacji. Samo miejsce zawodów było przez cały czas pierwszej klasy z budynkiem klubowym, warsztatem, padokiem i boksami. Trybuny dla kręgów Speed i Team Race, wyglądało jak „mini Daytona”. Podobnie jak wszystkie dedykowane miejsca Control Line, krąg akrobatów był otoczony przez budynki, namioty, a po jednej stronie wysoki na sześć stóp mur otoczony rzędem dużych drzew. Dla dwóch trzecich zawodników runda pierwsza była naszym pierwszym lotem na „oficjalnym” kręgu akrobacyjnym, a na jego końcu prowadził Bob Hunt. Billy był drugi, Compostella z Włoch trzeci, Hara czwarty, a ja piąty. Kilka razy uderzyły mnie turbulencje i mój wynik to pokazał. Wynn Paul nie mógł wyjść z 2500 przez cały konkurs, z wyjątkiem wysoko punktowanego lotu w rundzie drugiej i nigdy nie był w czołowej grupie. Leciał dobrze, ale walczył z turbulentnym powietrzem i nie mógł oddzielić się od dużej grupy pilotów między dziewiątym a trzynastym miejscem. W okresie pomiędzy rundą pierwszą a rundą drugą Billy przypadkowo skomentował wiatr wiejący między dwoma drzewami obok sześciostopowej ściany w jednym szczególnym miejscu. Do dziś wierzę, że ta prosta wypowiedź dostarczyła mi informacji potrzebnych do wygrania tego konkursu. Miałem lecieć w połowie drugiej rundy i zacząłem zwracać baczną uwagę na miejsce, które wskazał mi Billy, obserwując inne loty. Podczas mojego lotu w rundzie drugiej zdałem sobie sprawę z tego kłopotliwego miejsca, ominąłem je i uzyskałem najwyższy wynik w całym konkursie. Byłem jedynym pilotem, który zapuścił się do 2900. Poszedłem z piątego na pierwsze i czułbym się całkiem nieźle, gdyby pogoda była nieco bardziej przewidywalna. Przechodząc do dwóch ostatnich rund, na drugim miejscu miałem 44 punkty przewagi nad Bobem Huntem. Billy był tylko 4 punkty za Huntem na trzecim miejscu, a dalej Compostella i Hara. Runda trzecia, pierwsza runda finałowa, trochę mnie denerwowała. Wietrznie, razem z zimną mżawką, mogłem poradzić sobie tylko z 2792. Pamiętaj, że jestem szczęściarzem. Ani Bob, ani Billy nie mogli osiągnąć żadnych korzyści i tylko Compostella zbliżył się, ale nadal byłem na pierwszym miejscu. Na szczęście dla mnie wszystkie wyniki rundy trzeciej osłabły w połowie 2700. W czwartej rundzie finałowe miejsca były całkiem nieźle ustawione i chociaż Bobby miał ostatnio upragniony lot, wiedziałem, że będzie musiał zdobyć coś ponad 2932, aby wygrać. Billy został okopany na trzecim miejscu po moim locie 2871, a Bobby musiał wykonać jakiś cudowny lot, aby usunąć mnie z pierwszego. Hunt wykonał świetny program, ale na szczęście dla mnie, bez żadnych cudów. Końcowe wyniki to 5802 dla pierwszego, 5767 dla drugiego i 5657 dla trzeciego. Właściwie to był duży rozrzut w punktacji, nie żebym narzekał, i to był drugi raz, kiedy amerykański zespół stunterski zajął trzy pierwsze miejsca. Z moim pierwszym miejscem, trzecim Billy'ego i Wynn Paulem na dziesiątym, mogliśmy również utrzymać Team Trophy w Ameryce przez kolejne dwa lata. Jest to ważne, zwłaszcza dla AMA, ponieważ w pewnym stopniu uzasadnia finansowanie całej sprawy. Dziękuję AMA, a także członkom PAMPA za wsparcie finansowe. Po raz kolejny, na najwyższym stopniu podium, z Bobem Huntem po mojej prawej stronie i Billem Werwage po lewej, pomachaliśmy sobie, pogratulowaliśmy sobie i wysłuchaliśmy naszego hymnu narodowego przed ponad tysiącem wiwatujących ludzi. To niesamowite uczucie i żałuję, że nie jesteśmy w jakimś innym kraju. Nie miałem planu „niech się dzieje co chce” na bankiecie. „To, że jesteś paranoikiem, nie oznacza, że nie chcą cię dopaść!” Wciąż mieliśmy poważny problem i bylibyśmy szczęśliwi tylko wtedy, gdybyśmy byli już po zachodniej stronie tej rdzewiejącej żelaznej kurtyny. Podczas bankietu poproszono mnie, abym uczestniczył w jakiejś małej ceremonii na klatce schodowej, abym był świadkiem, jak tajna policja zwraca Bobowi Huntowi aparat, kilka obiektywów i kilka rolek zniszczonego filmu. Korzystając z mojego „tymczasowego statusu celebryty” powiedziałem jakimuś obskurnemu, małemu polskiemu szpiegowi, co myślę o ich „Systemie”. Po wyrazie jego twarzy byłem pewny, że tłumacz nie powtarzał mojej tyrady słowo w słowo po polsku i prawdopodobnie mówił temu małemu, przerażającemu facetowi, jak to był wspaniały posiłek. Specjalne podziękowania dla Don Jelhika i Billa Lee za pokierowanie całym zespołem w wielu trudnych sytuacjach. Żadnego zwiedzania, żadnych atrakcji turystycznych. Pakujemy się wcześnie następnego ranka i ruszamy na zachód, z powrotem przez czarującą krainę jasnoszarą, ciemnoszarą i czarną. Plan był taki, aby karawana w samochodach cyrkowych VW z Częstochowy dotarła do Drezna w NRD, spędziła noc w Dreźnie, a następnie udała się z powrotem do Frankfurtu w zachodnich Niemczech. Po dwu- lub trzygodzinnym oczekiwaniu na granicy z Polską w końcu wjechaliśmy do NRD i wyruszyliśmy do Drezna. Billy i ja zrobiliśmy to, co zawsze robiliśmy po zawodach: piliśmy. Kupiliśmy skrzynkę piwa i omawialiśmy dopiero zakończone zawody. Picie piwa z tyłu furgonetki byłoby bardzo złym pomysłem, ale w 1980 roku we wschodnich Niemczech zauważyliśmy, że jest to normalne. Przez lata wiele się nauczyłem od Billy'ego podczas tych tradycyjnych dyskusji, a teraz Bob Hunt i Wynn Paul mogli uczestniczyć w tej głębokiej, filozoficznej rozmowie. Różnica polegała na tym, że ani Wynn, ani Bob nie pili, więc po dwóch lub trzech godzinach na imprezie rozmawiało tylko dwóch facetów: Billy i ja. Wydawało się, że byliśmy jedynymi, którzy mieli sens. Skrzynka wrocławskiego piwa i trzy bochenki chleba później dotarliśmy do Drezna. Drezno zostało zrównane z ziemią podczas II wojny światowej, więc główną misją partii rządzącej było odbudowanie go we wspaniałe, nowoczesne miasto. Prezentacja światu tego, co Wielkie Społeczeństwo Komunistyczne było w stanie osiągnąć. Tego wieczoru mieliśmy zostać w eleganckim Interhotel Plaza. Okrągły podjazd do naszego hotelu był pięknie zagospodarowany z tarasowymi, oświetlonymi wodospadami, a także wiele starannie zaaranżowanych ogrodów. Na tym podjeździe do wejścia szło kilku elegancko ubranych ludzi. W tę bardzo wyrafinowaną scenę wtoczył się US Stunt Team z jedną lub dwoma skrzynkami wrocławskich kufli. Po przybyciu do głównego wejścia do naszego hotelu Billy wytoczył się przez boczne drzwi furgonetki cyrkowej. Miał na sobie T-shirt z Myszką Miki, na którym było napisane „Czy kopnąłeś dziś swój model”. Jego oczy były dwiema czerwonymi szparkami i wyglądał trochę zielono. (Billy zawsze miał dobre wyczucie kolorystyki - wyd.) Wydał kilka dziwnych dźwięków, po czym wdrapał się na wspaniałe schody prowadzące na górę do tego szklano-marmurowego przykładu architektury socjalistycznej. Nie było to rzadkie zjawisko w tej części świata, ponieważ alkohol wydawał się być dobrym miejscem do ukrycia się dla uciskanych obywateli. Miejscowi klienci, ubrani w suknie i wieczorowe stroje, zdawali się tego nie zauważać, a nawet się tym przejmować. Wiedzieli, że jakiś „mniej równy pracownik” posprzątałby bałagan Billy'ego. Po prostu zapytałem: „Skończyłeś tam Bill?” kiedy przygotowywaliśmy się do rozładunku furgonetki. Rano posprzątaliśmy Billy'ego i udaliśmy się do Frankfurtu. Wciąż mieliśmy jeszcze jedno przejście graniczne do wynegocjowania i nie było żadnych wydarzeń, dopóki jeden ze „strażników”, przeszukując moje rzeczy, wbił w palec szpilkę odznaki klubowej. Spojrzał na mnie, jakbym właśnie dźgnął go nożem. Z pewnością zostałbym „zatrzymany”. Przez wodniste oczy niechętnie przepuścił mnie przez bramę i za godzinę lub dwie byliśmy wolni. W promieniu pięciu mil drzewa były zielone, niebo błękitne, a powietrze po raz pierwszy od ponad tygodnia pachniało świeżością. Bob Hunt wysiadł z furgonetki i dosłownie pocałował ziemię. Znowu w Niemczech Zachodnich, a potem w „starych dobrych Stanach Zjednoczonych”. W końcu w domu zacząłem przygotowywać się do Mistrzostw Krajowych. Stan dostarczył mi nowe silniki i, czy uwierzysz, Nancy zorganizowała kolejne „Przyjęcie Zwycięstwa”. W obecności wszystkich naszych przyjaciół i kolejnego „ciasta Stiletto” całodniowa impreza okazała się niesamowitym sukcesem. (…) 8 1
Janeczek Opublikowano 2 Stycznia 2021 Opublikowano 2 Stycznia 2021 ....niezla relacja ! -Kneecapers .... mialem takie dwa ...
Robert Tomzik Opublikowano 3 Stycznia 2021 Opublikowano 3 Stycznia 2021 No no, to chłopaki z USA mieli niezłą wyprawę a tak przy okazji - nie miałbym ktoś planów wszystkich modeli Stiletto? Najbardziej popularny jest ten z książki śp. Piotra Zawady, ale powstały jeszcze inne - będę wdzięczny
kszczech Opublikowano 3 Stycznia 2021 Opublikowano 3 Stycznia 2021 33 minuty temu, Robert Tomzik napisał: No no, to chłopaki z USA mieli niezłą wyprawę a tak przy okazji - nie miałbym ktoś planów wszystkich modeli Stiletto? Najbardziej popularny jest ten z książki śp. Piotra Zawady, ale powstały jeszcze inne - będę wdzięczny Już się wycina drugi zestaw. Za niedługo będzie relacja ze składania. Prototyp już lata (nawet dzisiaj) i ma się dobrze. Było trochę błędów bo już byłby dostępny. ? Tak wygląda prototyp: 1 2
art_c Opublikowano 3 Stycznia 2021 Opublikowano 3 Stycznia 2021 Godzinę temu, Robert Tomzik napisał: No no, to chłopaki z USA mieli niezłą wyprawę a tak przy okazji - nie miałbym ktoś planów wszystkich modeli Stiletto? Najbardziej popularny jest ten z książki śp. Piotra Zawady, ale powstały jeszcze inne - będę wdzięczny Wszystkich, czyli od #1 do #12 nie ma, ale to co jest dostępne i co mam, proszę: https://outerzone.co.uk/search/results.asp?keyword=Les McDonald https://www.apuca.com.ar/Pesce/Articulos_2018/stiletto.html Stiletto 585.pdf 2 1
Robert Tomzik Opublikowano 3 Stycznia 2021 Opublikowano 3 Stycznia 2021 35 minut temu, kszczech napisał: Już się wycina drugi zestaw. Za niedługo będzie relacja ze składania. Prototyp już lata (nawet dzisiaj) i ma się dobrze. Było trochę błędów bo już byłby dostępny. ? Tak wygląda prototyp: Krzysztof, elegancko mówisz, że się wycina, zakładam, że masz model w CAD-zie i zleciłeś cięcie na laser? Myślę, że parę osób by się znalazło chętnych na tartak No to w tym roku zapraszam na udział w zawodach fajnie się spotkać w większym gronie ludzi zakręconych na punkcie latania w kółko 18 minut temu, art_c napisał: Wszystkich, czyli #1 do #12 nie ma, ale to co jest dostępne i co mam, proszę: https://outerzone.co.uk/search/results.asp?keyword=Les McDonald https://www.apuca.com.ar/Pesce/Articulos_2018/stiletto.html Stiletto 585.pdf 5 MB · 1 pobranie Ok, dzięki
kszczech Opublikowano 3 Stycznia 2021 Opublikowano 3 Stycznia 2021 Będę w tym roku na 100%. Wycinamy CNC a nie laserem. Będzie dostępne oczywiście dla chętnych. Już jest kolejka na te zestawy, ale przedtem muszę złożyć jeszcze drugi i zobaczę czy uwzględniłem wszystkie błędy z prototypu. Mam nadzieję, że w końcu rozkręci się latanie na uwięzi w Polce. Latanie na dźojstikach nigdy nie da takich wrażeń jak uwięź. ? Hej 1
RobertK Opublikowano 3 Stycznia 2021 Opublikowano 3 Stycznia 2021 36 minut temu, kszczech napisał: Będę w tym roku na 100%. Już jest kolejka na te zestawy, ale przedtem muszę złożyć jeszcze drugi i zobaczę czy uwzględniłem wszystkie błędy z prototypu. Krzychu, ja składałem zamówienie zaraz po oblocie prototypu, liczę więc że jestem w pierwszej trójce oczekujących..? ?
Robert Tomzik Opublikowano 3 Stycznia 2021 Opublikowano 3 Stycznia 2021 39 minut temu, kszczech napisał: Będę w tym roku na 100%. Wycinamy CNC a nie laserem. Będzie dostępne oczywiście dla chętnych. Już jest kolejka na te zestawy, ale przedtem muszę złożyć jeszcze drugi i zobaczę czy uwzględniłem wszystkie błędy z prototypu. Mam nadzieję, że w końcu rozkręci się latanie na uwięzi w Polce. Latanie na dźojstikach nigdy nie da takich wrażeń jak uwięź. ? Hej No to elegancko w Gliwicach tor powstaje oraz w Zamościu też ponoć coś się dzieje w tym kierunku. To i ja się dopisuje do kolejki po zestaw Też mam taką nadzieje, że uwięź się rozkręci, niestety brak młodych chętnych poza pojedynczymi osobami. U naszych południowych sąsiadów świetnie to działa i jest spore zainteresowanie uwięzią. Heh, na dżojstikach - masz racje - dlatego też bawię się głównie F2B No i do zobaczenia na zawodach 3 minuty temu, RobertK napisał: Krzychu, ja składałem zamówienie zaraz po oblocie prototypu, liczę więc że jestem w pierwszej trójce oczekujących..? ? O widzę, że ekipa na zawodach będzie znacznie liczniejsza niż zwykle
RobertK Opublikowano 3 Stycznia 2021 Opublikowano 3 Stycznia 2021 54 minuty temu, Robert Tomzik napisał: O widzę, że ekipa na zawodach będzie znacznie liczniejsza niż zwykle Oczywiście o ile zdrowie dopisze postaram się dołączyć do ekipy.
art_c Opublikowano 4 Stycznia 2021 Opublikowano 4 Stycznia 2021 To jeszcze taka ciekawostka: Stiletto 660, którym Les McDonald startował m.in. w Częstochowie obecnie znajduje się w Krajowym Muzeum Modelarstwa Lotniczego AMA w Muncie (Indiana). https://modelaircraft.pastperfectonline.com/webobject/5B5773D1-FB3A-417B-AA60-180279590048 2
Rekomendowane odpowiedzi