




Adam P.
Modelarz-
Postów
1 586 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Adam P.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 14
-
Stalowe rusztowania jako balast to chyba raczej generowanie kosztów niż oszczędzanie, w końcu betonowy klocek byłby tańszy. Zamiast kontrolera z konsoli mogliby zbudować swój na przemysłowych joystickach, ale nie zdziwiłbym się gdyby wyszło na to więcej czasu, pieniędzy i efekt byłby gorszy niż gotowiec. Nowsze też nie znaczy zawsze lepsze, tam gdzie liczy się niezawodność używa się zwykle starych ale sprawdzonych rozwiązań. Dla mnie argument trochę w stylu że poszli na łatwiznę używając śrub z gwintem który używany jest np w taczkach albo kontenerach na śmieci.
-
Dlatego użyli drogiego węgla i tytanu zamiast taniej stali?
-
Ja na elektrody używam zwykłe pręty miedziane 4mm zaostrzone na końcach.
-
Od milionów lat agresja to podstawa ich przetrwania-atakowanie wszystkiego, co ma w sobie mięso, ustalanie hierarchii w stadzie, udomowione osobniki były wybierane własnie ze względu na agresję-używane jako broń do polowań i obrony. Milionów lat ewolucji chyba nie da się zmazać paroma latami albo dekadami. To nie u mnie, zdarza mi się widywać te same śmieci w tych samych miejscach kiedy przejeżdżam przez to samo miejsce po paru dniach. Raczej nie zapuszczam się w takie miejsca, a na placach zabaw jak ostatni raz byłem(dawno, może się zmieniło) to łatwiej było psiego klocka spotkać. Kiedyś jechałem kilka razy autobusem i jedyny śmierdzący człowiek to był menel obrzygany i walący w gacie, nikt inny nie śmierdział, a przynajmniej nie na tyle żeby było to czuć bez obwąchiwania go. Spotykam też ludzi np w sklepie albo w pracy i tylko dwa razy w życiu zdarzyło mi się, że ktoś po prostu śmierdział. Może po prostu obracam się tylko w jakimś elitarnym gronie 1% najlepszych ludzi Dokładnie, ja byłem zaatakowany przez psa minimum 5 razy, w tym 2 razy jako dziecko, parę lat temu w mojej okolicy był poważny przypadek, kundel okaleczył dwójkę dzieci ok 8lat bo bawiły się na placu zabaw. Są nawet seryjne ataki i poza jakimś mandatem 50 czy 100zł żadnej kary: https://glogow.naszemiasto.pl/dramat-w-centrum-glogowa-pies-juz-drugi-raz-rzucil-sie-na/ar/c1-9049191 A tu się tylko bawił, albo dziecko zaatakowało go swoją agresywną ucieczką i bronił się goniąc je i gryząc: https://www.videoman.gr/pl/173654 Pewnie jak twierdzą niektóre chore psychicznie z*eby "psy rozpoznają złych ludzi" i dlatego tak atakują paroletnie dzieci. Tylko że ludzie używają tego dopiero w obronie, a nie dla zabawy(pomijając margines 0,01% który mentalnie jest na poziomie psów)
-
Twierdzisz że tresura i próba pozbawienia psa naturalnej agresji do całego otoczenia to krzywdzenie zwierząt? Może żyję w jakimś dziwnym otoczeniu, ale jednak nie widziałem jeszcze człowieka walącego kloca na chodniku albo na trawniku obok. Nie widziałem też człowieka liżącego odbyt innemu człowiekowi albo sobie zaraz po wypróżnieniu. Dla psów to całkiem normalne, a potem z radością daj mu się lizać po twarzy. Może dlatego, że a.)ludzi jest jakoś 1000x więcej niż psów; b.) szkło czy plastik nie znika po paru dniach, klocek albo jest spłukany deszczem, albo wysycha, rozpada się i jest niesiony wiatrem razem ze wszystkimi syfami które w nim są. Stąd bierze się "klątwa faraona" i dlatego usa prowadząc "misje pokojowe" w pustynnych rejonach wydaje mnóstwo kasy na przywiezienie własnej wody zamiast korzystać z miejscowych źródeł. No chyba nie. Człowieczeństwo to mordowanie, torturowanie i sadyzm, przynajmniej tak twierdzą pieskofani, wg których "człowiek to najgorsze zwierze na ziemii", "zwierzęta są lepsze od ludzi" itd. Możesz podać źródło? Skoro wiedza na temat tych gatunków zmieniła się ostatnio o 180 stopni to pewnie jest sporo świeżych badań na ten temat. Jedna leży na wierzchu, łażą po niej robaki, spadają na nią okruszki jedzenia, jest dotykana brudnymi palcami prawie cały czas, wytarta szmatką raz do roku. Druga jest myta min. raz dziennie i odgrodzona od świata zewnętrznego świeżo wypranymi gaciami. Na logikę, co będzie czystsze?
-
-
To też nie jest prawda. Jest sporo gatunków które zabijają dla zabawy. Prawdą jest natomiast to, ze homo sapiens jest jedynym gatunkiem który się przejmuje innymi gatunkami. Żaden lew nigdy nie pomyślał sobie "a może ta zebra cierpi? A może to jest zagrożony gatunek?". Tylko Homo sapiens ingeruje w przyrodę utrudniając wyginięcie słabym gatunkom, abo przejęcie zbyt dużych zasobów tym lepszym. I tylko on znajdując ranne zwierze leczy je zamiast dobić i zjeść, albo i zjeść bez dobijania, bo które zwierze przejmuje się cierpieniem drugiego zwierzęcia które właśnie zjada? Możesz wyjaśnić? Twierdzisz że szkolenia i tresura nie wpływają w żaden sposób na zachowanie psa? A jak inaczej twoim zdaniem wygląda stado wg. psa? Nie ma tam alf, bet, omeg itd., nie ma rywalizacji i wszyscy są równi?
-
To miałem na myśli, przedmiot, narzędzie którym można robić krzywdę i zabijać. Tak samo jak broń można go używać do dobrych i złych rzeczy ale to nadal tylko narzędzie. Kot domowy ani chomik nie są agresywne z natury, nie atakują dla zabawy, a już na pewno nie ludzi, najwyżej w obronie zapędzone w kozi róg, a nawet wtedy nie potrafią wyrządzić dużej krzywdy, a średni pies bez problemu zabije, albo mocno okaleczy człowieka jak tylko będzie miał taki kaprys. To jak porównanie broni palnej do pistoletu na kulki. Odnoszę wrażenie, że pisząc to sugerujesz, że byłeś stronniczy albo zaczniesz teraz być. No właśnie, kolejne potencjalne niebezpieczeństwo, pies np. uzna, że dziecko jest oczko wyżej od niego, więc może atakować je w ramach "testowania". Chodziło mi głównie o instynkt torturowania i zabijania, które dostarczają psu takiej radości, że nawet najlepiej wytresowany może nie być w 100% posłuszny np. kiedy słyszy pisk królika którego właśnie zagryza, albo kiedy wytropi małe kotki, które są jeszcze zbyt małe żeby mogły się bronić albo uciekać, więc zabicie ich będzie łatwe i przyjemne. No i to o czym wspomniałeś-instynkt stadny, nie ma dla psa równych, albo go zdominujesz i jesteś wyżej, albo to on zdominuje Ciebie, tak samo ze wszystkimi domownikami, a jak sytuacja będzie niezbyt klarowna to zadecyduje agresja i przemoc. Ja tam gardzę każdymi zwierzętami niezależnie od gatunku(również homo sapiens) i wieku jeśli są agresywne i mają gdzieś cudzą wolność do spokoju i bezpieczeństwa. Wręcz przeciwnie, dopiero mocno skrzywiony przez człowieka pies(dużo tresury, szkoleń) nie będzie agresywny. Agresję, przemoc i miłość do zabijania psy mają w genach, to pozwoliło temu gatunkowi przetrwać do dzisiaj. Czy topienie psów jest jakimś podstawowym ludzkim odruchem? Jeśli nie, to jaki sens porównywać odchylenie 0,1% populacji do instynktu który występuje w ok 99,9% populacji? Z tym przykucnięciem przypomniała mi się historia Kiedyś uznałem, że mogę się mylić i zrobiłem to co radzili mi "eksperci" kochający pieski jak równych sobie, "bo ten pies na pewno się mnie boi, dlatego tak ujada, powinieneś przykucnąć, pogłaskać go, przytulić i na pewno mnie wtedy polubi i się uspokoi". Wystarczyło ze przykucnąłem i opuściłem gardę, teraz mam blizny na twarzy
-
Nie martw się, badam się regularnie, wszystko z moją psychiką w porządku, w przeciwieństwie do sporej części właścicieli psów. Przymusową "dogoterapię" mam prawie całe życie, mieszkając wśród ludzi trzymających psy i słuchając ich ujadania o każdej porze dnia i nocy. Z pierwszym bym polemizował, bo instynktu nie da się wymazać w 100%, można go najwyżej stłumić, ale co do reszty zgadzam się w 100%, pies zdecydowanie nie powinien być dla każdego kto po prostu chce mieć psa. Znam wiele przypadków gdzie ktoś mysli, że pies jest jego własnością, a w rzeczywistości jest odwrotnie-pies ustawia wszystkich w domu i robi co chce. Do tego ukryci psychopaci lubiący znęcanie się nad zwierzętami, do czego pies jest świetnym narzędziem, zawsze potem mogą powiedzieć "sam nie wiem czemu gonił tego kota, burek zawsze jest grzeczny i spokojny". A chwilę wcześniej oburzyłeś się, że nazwałem psa przedmiotem, narzędziem... Dokładnie, tak jest w większości wypadków, "bo po co jakieś tresury, behawiorysta, to tylko pioniodze kosztuje, wystarczy dawać mu miłość i on jet już grzeczny, rozumie co do niego mówisz i się słucha! A nawet jak nie słucha to potem robi taką smutną minkę więc pewnie mu jest przykro i przeprasza i już będzie grzeczny"
-
Posiadanie psa powinno być na pozwolenie, po badaniach psychiatrycznych i odpowiednich szkoleniach, jest 21 wiek, posiadanie psa to kaprys, a nie potrzeba. Pies to niebezpieczny przedmiot, tak samo jak broń można nim łatwo okaleczyć albo zabić, z tą różnicą że broń sama nie strzela, a psu zawsze może odwalić-agresja i zabijanie to jego podstawowe instynkty.
-
Kwestia sprzętu i wprawy i nawet puszki można spawać. Denko jest grubsze od ścianek, ale nadal sporo poniżej milimetra.
-
Da się nawet skleić na silikon przecięty na pół samochód, tylko co z tego? Zainteresuj się czym jest stal, jakie może mieć struktury, czym jest i jakie ma właściwości np Stal Hadfielda, to zrozumiesz, że nawet idealne wyprostowanie zgniecionej blachy nie jest jej naprawą. Dokładnie, nie mam pojęcia na temat kaszla, zwłaszcza że nadal takiego mam, rozkręconego i złożonego od zera samodzielnie. Skoro napisałem bzdury to popraw mnie-mylę się pisząc, że nawet w najbogatszej i najmocniejszej wersji kaszla układ hamulcowy składał się z 4 bębnów bez wspomagania i abs, a opony miały szerokość 125mm?
-
W obu przepadkach takie same zniżki(max), różnica w wieku ok 7 lat(ten z cięższym i mocniejszym młodszy). Z resztą żeby wyeliminować wszystkie możliwe zmienne jak chodzi o zniżki itd., mogę podać przykład dwóch samochodów z tym samym właścicielem(ja), OC kupione w podobnym przedziale czasowym(2 miesiące różnicy): 54KM 800kg 491zł 103KM 1100kg 390zł Czy tam nie ma czasem ubezpieczenia na kierowcę a nie na pojazd? 30 to dużo poniżej możliwości kaszla, no chyba że ma zepsuty wybierak i wchodzi tylko jedynka i dwójka. Z resztą fizyka mówi, że masz trochę większa szanse na uniknięcie kolizji/wypadku(czyli zredukowac wielkość szkody do zera) kiedy masz samochód wyposażony trochę lepiej niż 4 bębny bez wspomagania, bez abs i opony jak od taczki, nawet jeśli waży 2x więcej. Druga sprawa powyżej pewniej granicy dalsze uszkodzenia nie mają żadnego znaczenia. Jak komuś poderżniesz gardło i dasz się wykrwawić to będzie tak samo zabity jak gdybyś odciął mu głowę. Z samochodami jest podobnie, konstrukcja jest jednorazowa, raz wygięta blacha elementów konstrukcyjnych nie ma już takich parametrów jakie powinna, wyklepywanie jej to drutowanie trumny na kołach. A jak chodzi o delikatne uszkodzenia elementów niekonstrukcyjnych jak poszycie drzwi, błotnika, zderzak, to nie ma różnicy czy pod marketem otrze cię ważący 600kg kaszel czy 2t suv-koszty napraw są praktycznie identyczne.
-
Polemizowałbym, ale nie wypada rozmawiać tu o polityce, poza tym niektórych turbopolaków na forum obrażają pewne fakty o tym kraju. Na pewno nie na podstawie pojemności silnika, masy samochodu, albo mocy. A nawet jeśli, to waga tych składników w równaniu jest bliska zeru. W obu przypadkach uszkodzenia dyskwalifikują go z naprawy, nawet maluch jadący 130(domyślam się że zjadłeś jedynkę, bo nawet dla kaszla 30 to daleko od granicy możliwości) nie zatrzyma się na porysowaniu zderzaka tylko uszkodzi konstrukcje nośną. Nawet przy lekkiej stłuczce większość samochodów nie nadaje się do naprawy zgodnej ze sztuką(pomijam klepanie i szpachlowanie trumien na kołach), elementy laminatowe tym bardziej. Nawet pancerne limuzyny da się wyzłomować obcierką przy użyciu sejczento, chyba każdy w tym kraju zna ten wypadek Może dlatego CO na seicento kosztuje więcej niż OC na 2x mocniejszy i 3x cięższy samochód?
-
A nie prościej by było po prostu wziąć ten za długi i go skrócić?
-
Prawa fizyki nie są jedynymi obowiązującymi na drogach prawami. Nieważne jaki masz samochód, ograniczenia prędkości są takie same. Poza tym jak już pisałem i fakty to potwierdzają, że moc i masa nie ma wpływu na wysokość OC, już bliżej prawdy jest stwierdzenie: Czyli jak skasujesz ferrari za 4mln przy użyciu 500 ważącym 700kg i mającym 39KM to te 4mln będą mniej warte niż 4mln za skasowanie go jakimś 1200kg audi z silniczkiem 110KM? Ubezpieczyciele ustalają stawki na podstawie statystyk, biorąc pod uwagę model i wersję samochodu, stan cywilny, miejsce zamieszkania i wiek kierowcy. Dlatego kupując stary bfs czy audi albo mając mniej niż 25 lat płacisz więcej niż ktoś inny cięższym i mocniejszym samochodem.
-
A jaką większą niż śmierć szkodę możesz komuś zrobić? Może kalectwo i renta do końca życia, ale to raczej trzeba mniejszej, a nie większej energii niż do zabicia. Cena kolizji zależy raczej od tego w co uderzysz, a nie jak mocno. Możesz przejechać człowieka z prędkością 10km/h zabijając go(albo nawet robiąc z niego kalekę), możesz skasować ferrari wjeżdżając w nie 50km/h i będzie do kasacji tak samo mocno jakbyś uderzył w nie 100km/h albo i 1000km/h Każdy samochód jest w stanie osiągać taką samą prędkość, to nie jest kwestia mocy i masy tylko ustawy. Ograniczenia prędkości są takie same dla wszystkich osobówek. Może być nawet odwrotnie-mocniejsze często maja lepsze zawieszenie, opony i hamulce, więc są bezpieczniejsze. Spytałem znajomego, który jeździ caddy(2 tony z kierowcą i bagażami)-płaci mniej niż ja za samochód o masie 800kg(w poprzednim poście się pomyliłem), więc masa nie ma żadnego znaczenia w kalkulacji stawki OC.
-
Prędkość tico i ferrari jest taka sama, moc nie ma znaczenia. Co zmienia masa? Cięższym samochodem zabijesz kogoś bardziej? Będzie zabity w 200%? Z resztą też nie liczy się w kalkulacji, za 600kg samochód płace połowę więcej niż za 2x cięższy. Bez OC nie może nawet stać w stodole. Modyfikacje z epoki są dozwolone, a lpg jest popularny od wielu dekad.
-
Wystarczy użyć mózgu i nie pożyczać samochodu takim ludziom. Nie ma znaczenia, tak samo ferrari i tico możesz kogoś przejechać, albo wjechać w warty xx mln samochód.
-
Nie wiem jak z kurierem, ale na paczkomatach mam już kilkaset przesyłek i tylko z jedną był problem-zniszczyli przesyłkę i zgubili część zawartości, ale zaraz poinformowali wysyłającego i chyba to szybko ogarnęli. Z pocztą za to gorzej niż z kurierami, potrafili kopnąć mi przesyłkę przez ogrodzenie na trawnik, albo dwa razy dla tej samej przesyłki dawać awizo-widmo, uszkodzone przesyłki tez się zdarzały nie raz.
-
Miałem kiedyś taką przygodę, w czasie lotu nad lasem pękł węglowy dźwigar(najlepsze, że pękł w czasie zwykłego poziomego lotu po linii prostej, a nie w czasie brutalnych manewrów parę minut wcześniej) i jedno skrzydło rozmiękło powodując utratę sterowności, model skończył ma czubku drzewa. Znalazłem go idąc po prostu w kierunku gdzie +- wylądował, co jakiś czas się zatrzymując, machając lotkami i nasłuchując dźwięku serw. Jak już go znalazłem po prostu dodałem gazu i sam się wyciągnął mieląc liście i drobne gałązki po drodze
-
jak to czytam to mam w głowie głos przygłupiego hindusa z tym ich śmiesznym akcentem i innych przygłupich hindusów w tle to wygląda tak słabo że nie wiem kto mógłby się na to nabrać
-
Ostatnio tez miałem trochę telefonów z dziwnych miejsc typu nigeria albo niemcy, po prostu nie odbieram. Maile zdarzają się, wystarczy widzieć np. z jakich adresów przychodzą i jak wyglądają żeby rozpoznać że to ewidentne rybowanie.
-
Chyba podobne gabarytowo do "osuszaczy powietrza" takich o wydajności ok 20 litrów na dobę-mam takich kilka, jest tam kompresorek praktycznie identyczny wymiarowo jak w lodówce, pobór mocy ok 300W, ciśnienia wg tabelki na obudowie lp 12bar i hp 24bar.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 14