




MareX
Modelarz-
Postów
2 256 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
9
Treść opublikowana przez MareX
-
A więc prawie skończyłem tą wersję atrapy i przyłożyłem ją sobie do kadłuba. Już wcześniej coś mi nie pasowało w wymiarze średnicy cylindrów, co przekładało się na długość całego silnika. Po przyłożeniu tak to się miało: i okazało się całkowitą porażką Obok na kadłubie stoi już "surowiec" do wykonania innych cylindrów we właściwym wymiarze. Jeden zły odczyt z suwmiarki i po robocie... A tak się ma moja "tokarka" z nowymi "prefabrykatami": Okazało się w praktyce, że toczenie tych elementów daje o wiele lepszy efekt na drugim /szybszym/ biegu tej "Celmy". Na biegu pierwszym walce ulegały deformacji stając się "jajowe" i do niczego nie podobne. Po wielu wieczorach spędzonych nad tym nowym silnikiem, wreszcie uzyskałem taki efekt: który to w porównaniu do mojej poprzedniej "atrapy" z SE 5A całkowicie mnie zadowala, chociaż zdaję sobie w pełni sprawę z wszystkich niedociągnięć, niedoróbek i braku finezji w tej atrapie. Przyłożyłem więc teraz to "dzieło" na miejsce i tak wyszło: A dla porównania przyłożyłem też poprzednią wersję: którą mogę odstąpić komuś, kto decydował by się na budowę takiego modelu, ale w skali 1:6 No i tyle na razie.
-
Powoli , bardzo powoli, ale jeden kroczek bliżej końca... Biedzę się nad zbudowaniem jakiejś atrapy górnej części silnika napędzającego w oryginale tego ptaszka i tyle do tej pory udało mi się zrobić: Praca wymagająca wiele samozaparcia, cierpliwości i kombinowania, czyli wysilania zawartości czachy. Fotki oryginału są doskonałą inspiracją, tylko gorzej z odtworzeniem w skali i oddaniem szczegółów. Cylindry zrobiłem ze sklejki stolarskiej, pierwotnie użytej do oparć fotela z Ikea. Czyli takich lekko "bujanych" , jakoż i ja się bujałem, tocząc te elementy na wiertarce. Lepsza zabawa była z piłowaniem popychaczy zaworowych, bo też i małe to, a paluchy grube i pilnik-iglak też spory, jak do tych wymiarów. Tutaj to widać , ale jeszcze boczki nie są opiłowane. Są też sprężyny zaworowe z dekielkami, które udało mi się zakupić u Wojtka. Wczoraj piłowałem pompę olejową, sklejoną żywicą do metalu z dwóch kawałków blachy aluminiowej o gr. 4 mm. Z takiej też blachy , trzykrotnie klejonej, mam zamiar zrobić front rozrządu widoczny na jednej z fotek. A tak wyglądają napędy zaworów na razie luźno położone na wale głównym rozrządu: niektóre z nich jeszcze opiłowuję, inne czekają. Całość zagruntowana szarym podkładem akrylowym, gdzieniegdzie podszpachlowane szpachlą nitro, jednoskładnikową i tak dalej...
-
Folię kupisz w agencji reklamowej, np. ja kupowałem w takiej przy ul.Krowoderskiej tuż przy Alejach, ale Ty może mieszkasz w jakiejś mniejszej miejscowości i możesz mieć problem. Nie podałeś takiej danej w swoim profilu i stąd też moja rada taka mało konkretna. Nadruk jest trwały, a dla pewności zawsze można go potraktować lakierem bezbarwnym. Dzisiaj pisałem o tym w wątku o D-VIII w "półmakietach".
-
Mirku! Toż to by była praca prawie na miarę malowidła godnego Picassa czy innego Rafaela... Kolega Deem /Daniel/, który zrobił ślicznego Fokkera D VII deseń lozengi uzyskał poprzez nadruk wzoru na folii, w którejś z agencji reklamowych. Ja także do swojego SE 5A zleciłem takiej agencji wydrukowanie naszych szachownic wg zadanego wymiaru i też nie było z tym żadnego problemu. Inna sprawa , to trwałość takiego nadruku i odporność na UV czy paliwo, ale zawsze to można jeszcze przykryć lakierem bezbarwnym i spoko. Szachownice w SE pokryłem wodnym bezbarwnym ale w macie , bo mi się za bardzo błyszczały i jest OK.
-
Tak Arku! Objawił się nam kolejny pasjonat i entuzjasta prawdziwie prawdziwych samolotów i oby więcej takich! Też myślę o takim modelu, bo to jeden z tych uroczych "brzydaków", zresztą widać tuż obok, że całkiem podobnego, z tej samej "stajni" próbuję zlepiać z różnych listewek i skrawków sklejki. Powodzenia Jacku i czekam na dalsze foty.
-
Proszę, co też za różnicę czyni te dwa latka zaledwie w wieku... Piotrze! Też mam takie cusik, jak ten Excel, ale w życiu bym nie przypuszczał, że może on też służyć do skalowania rysuneczków. Myślałem do tej pory, że to podręczne narządko do robienia tabelek i może czegoś jeszcze innego. Samemu, jak do tej pory przynajmniej, udało mi się jako tako opanować pisanie na klawiaturze kompa i wstawiać fotki na forum. Reszta to "czarna magia" i pozostają jedynie do roboty kończyny górne, jak to już ci nasi przodkowie z Afryki rodem, czynić potrafili. Tak też i ja uznałem, że skalowanie za pomocą "cyrkla marynarskiego" będzie dla mnie "do pojęcia i opanowania", co też i faktem się stało. Zresztą troje zacnych Kolegów, zdecydowanie sprawniejszych modelarsko ode mnie, też doszło do wniosku, że warto coś takiego zakupić, jak ten cyrkiel, więc może też i nie jestem odosobniony w takim sposobie pojmowania skalowania. Ale mniejsza z tym, ot taka dygresyjka Powoluteńku coś tam nadal dłubię przy Fokkerku i koncentruję się głównie na tym wierzchu kadłuba. Tak to teraz się ma: Zrobiłem przykrycie jednego segmentu, pracuję nad "przedziałem silnikowym" i przymierzyłem sobie "strzelby" z już pomalowanymi na gotowo taśmami amunicyjnymi. Tutaj lepiej widać te taśmy, a w tej pokrywie nie ma jeszcze otworów na wlewy paliwa do zbiornika, które zamierzam wykorzystać na śrubki do przykręcenia tego elementu. Zacząłem też pokrywać wierzch tylnej części kadłuba. Czyli , jak wspomniałem, powolutku do przodu.
-
Witojcie! Wiele wody upłynęło w moim potoczku, nawet bobry tamę zdołały wybudować, a przy Fokkerku nic prawie się nie działo. Czas najwyższy coś podziałać, więc też do dzieła przystąpiłem. Najpierw zamówiłem w Czechach "strzelby" do mojego myśliwca. Przyszły całkiem szybko i za w sumie małe pieniądze, chociaż wyrób to rodem zza "wielkiej wody". Klej do ich posklejania kupiłem u "powyższego" Wojtka i tak mi to wychodziło: Polepiłem też i drugą "strzelbę" do kompletu i przyłożyłem, tam, gdzie kiedyś będą przyczepione na stałe: Zacząłem też malować już łuski pocisków w taśmie nabojowej, ale trzeba jeszcze pomalować pięknie na złoto czubki i samą taśmę, bo ten kolorek jest mało oryginalny. Nast. problemem, przed jakim się postawiłem, było przeskalowanie takiego oto rysunku: gdzie wyrysowane są otwory w górnej części kadłuba, do właściwej skali, czyli 1 : 5. Rysunek z "PM" jest w skali 1 : 15, czyli przeliczenie wymiarów jest banalnie proste. Wystarczy każdy z nich pomnożyć przez 3 i gotowe. Łatwo jednak powiedzieć, trudniej wykonać. Zacząłem więc poszukiwania przyrządu mającego mi to ułatwić. Po przewertowaniu "gugli", natrafiłem na interesujący mnie przyrząd, wystawiony na "Aledrogo", ale z braku doświadczenia w licytacjach, padłem w ostatniej sekundzie. Walka szła o coś takiego: Jest to tak zwany "cyrkiel proporcjonalny" lub jak ten mój - "marynarski". Stosował go już w swoich pracach Galileusz, a więcej np. można sobie o nim poczytać tu: http://libernaturaer...iel_galileo.pdf Kupiony okaz jest "nówką sztuką", w oryginalnym opakowaniu, z oryginalną metką sklepową, co widać tak: Widać też cenę, wtedy ponad 300 zł, a teraz kupiłem go bez żadnej łaski i "czajenia" się na licytacji, za CAŁE 25 zł plus koszt wysyłki - 6,50. Z drugiej strony metki data produkcji: 5 lipca 1970 roku!!! 43 lata temu!!! I nadal działa! I to jak dobrze! Pod spodem pierwszej fotki z tym cyrklem widać zeskanowany w dokładnym odwzorowaniu 1 : 1 rysunem tych otworów, na którym nanosiłem sobie miejsca, które nast. odkładałem przy pomocy cyrkla na czystych, sklejonych dwóch kartkach A4. Tak to wychodziło: Jeszcze nie wszystko przeniosłem, ale dokładnie trafiłem w wymiary mojego , już skleconego kadłuba. Teraz trzeba będzie to przenieść na sklejkę i zabudować górę kadłuba. Reasumując: cyrkiel to super urządzenie i chyba jeszcze jest ich ok 20 szt w firmie: "BASTION" ul.Koszalińska Dz.2/11 78-100 Kołobrzeg. Wystarczy "poguglować" i zamówić. Cdn mam nadzieję wkrótce...
-
Czołem Konradzie! Chciałem jedynie dopowiedzieć to, czego zapomniał zrobić Kacper. Na naszym forum obowiązuje regulamin , którego należy przestrzegać, chcąc być pełnoprawnym uczestnikiem w naszej grupie. Twój avatar - chociaż niewątpliwie śliczny - nie przedstawia Twojej podobizny i tym samym jest sprzeczny z regulaminem. Proszę, przeczytaj ten punkt regulaminu i i zgodnie z zawartymi tam uwagami go popraw.
-
Ja także miałem ogromną przyjemność oglądać dzieła Czesława własnym okiem. Coś wspaniałego! A było to z tego powodu, że dostałem od Czesława, podczas naszego spotkania na Żarze, zaproszenie do złożenia Mu wizyty w trakcie mojej drogi na urlop nad morze. Jak się powiedziało, tak też zrobiłem i wpadłem do Czesława dosłownie na chwilę. W trakcie tej wizyty nie omieszkałem pstryknąć kilka fotek i też je tu zamieszczam, bo taka benedyktyńska praca musi być uwieczniona na wieczną rzeczy pamiątkę. Pierwsze, co wzbudziło mój zachwyt, to były te zamki drzwiowe. Takie ci one na mojej fotce: Precyzja wykonania i prawdziwa funkcjonalność, zademonstrowana mi przez Czesława "prawdziwym kluczem "Yale". Zacząłem się dokładniej przyglądać znajdującym się w pomieszczeniu modelarni modelom i tak: Wielce urokliwa "RWD-ka", wg Czesława doskonale latająca, ale też równie urodziwie się prezentująca. Z drugiej strony "konkurent" Heniowej "5-tki" A pod nim coś , co równie dobrze startuje z kółek i trawy, jak i z pływaków z jeziora. A tak wtedy prezentował się "Jaczek", gdy tylko wszedłem do modelarni. Przyglądnąłem się także warsztatowi Czesława, gdzie panował jakże miły dla oka "bałaganek" z wszystkimi niezbędnymi pomocami: No i sam Czesław w trakcie osadzania drzwi: Wielkie dzięki Czesławie za zaproszenie i umożliwienie mi pooglądania Twoich dzieł. Jednocześnie jeszcze raz przepraszam za to, że tak krótko u Ciebie zabawiłem, ale faktycznie osoba mi towarzysząca miała już dosyć tej długiej jazdy w upale i chciała po prostu "do hotelu"... Jeśli za rok ponowisz zaproszenie do odwiedzin, obiecuję, że dłużej u Ciebie zabawię. Życzę dalszej owocnej "dłubaniny" przy "Jaczku" i udanych lotów już zbudowanymi modelami.
-
Dopiero, Arku, na Twoim tle widać jaki ten "szczeniaczek" jest "szczeniaczkowaty"... Nic, tylko pozostaje namawiać Cię na eskapadę w lipcu na Żar /via ewentualnie moja mieścinka/ wraz z modelem i ew. "szmatą". Może w tym roku nie będzie takich upałów i wtedy ja także będę chciał się tam wybrać. Aby sobie popatrzyć , jak tym "szczeniaczkiem" sobie poczynasz. Wcześniej będzie u nas "Piknik Lotniczy" i mam nawet propozycję, aby zorganizować "wystawkę", jak to już kiedyś robiliśmy, ale nie wiem, czy znajdę innych chętnych zapaleńców, którzy zadeklarują rzeczywistą pomoc, a przede wszystkim zechcą coś swojego, a ślicznego, pokazać. Zobaczymy...
-
Brawo , Arku! Podobało mi się i nie kryję, że zazdroszczę, tak modelu, jak i umiejętności pilotażowych. Tylko ten komentarz przy filmiku.... Taki jakiś z okolicy żenady...
-
Pawle! Dla mnie to "ekstraklasa". Ja nawet w "lidze okręgowej" nie ćwiczę. Mój pełen podziw!!!
-
Ten materiał sklejkopodobny, Wojtku, ma 4,5 mm grubości i może gdyby go dodatkowo okleić taką lotniczą sklejką rzędu 0,5 mm może by to coś dało? I obeszło by się bez produkowania kolejnego steru?...
-
Co fakt, Krzyśku, to fakt. Ale mówię o materiale użytym do wykonania usterzenia pionowego. Łatwo się to zrobiło, ale materiał faktycznie g....ny i nie jest to ani sztywne, ani konstrukcyjnie wytrzymałe na odkształcenia. Z całą pewnościa trzeba będzie to zbudować raz jeszcze. Co do zawiasków, to przerabiałem już ten problemik przy SE 5A i te metalowe ośki dają sie z zawiasków dosyć swobodnie wypchnąć. Inna sprawa, to to, że w oryginale zawiasy usterzenia były wykonane zupełnie inaczej i zrobienie takich zawiasów wymagało by tokarki, a tej nie posiadam. No i z założenia ma to być zaledwie "półmakieta"...Dziękuję za życzliwe uwagi.
-
Święta, święta i już po... Tylko jakie to były święta? Czy za kilka dni będzie Sylwester i Nowy Rok? Coś tu się chyba komuś pomyliło... Moje przebiśniegi przysypane bardzo dokładnie, tak mniej więcej, jak na tej fotce: co było w świąteczną niedzielę. Zdążyłem już nawet trochę "odkurzyć" ścieżkę i było po prostu zimno i całkiem zimowo. Nie tylko zresztą mi: Stary kocur grzał się na kaloryferze, a inni pracowali: Było robione to, do czego - jak wcześniej wspomniałem - za grosz nie mam cierpliwości. No i w efekcie tego układania wyszło coś bardziej ciepłego i milszego dla oka, na przekór tej zimowej aurze. A ja sobie też pomocowałem zawiaski w moim Fokkerku /już go chyba zaczynam lubieć... / i przyłożyłem do kadłuba to , co trzyma się już razem w całości: i z drugiej strony: A dla lubiących szczegóły, z bliższej perspektywy: Zawiaski osadzone na żywicy, a kołeczki zapuszczone CA, ale jeszcze nie zapiłowane. Jak ta zima nadal będzie , to i pewnie znowu coś przy modelu porobię...
-
No, z twierdzeniem, że to zwyczajny zestaw, raczej bym się nie zgodził... Jak dla mnie, był bardzo niezwyczajny. Jako pierwszy, przeze mnie składany, /z pomocą, oczywiście / był wrecz nadzwyczajny. A oblotu raczej nie będzie , bo wnusio kategorycznie zabronił mi rzucania tym modelem /sic!/, co też solennie mu obiecałem... Wiesz, Heniu, że staram się , jak mogę - a raczej - jak mogę, tak się staram...
-
Swojego czasu,już ładny szmat czasu temu, z okazji Dnia Ojca, kochające i ukochane dziecko sprawiło swemu tatusiowi prezent. Leżał on sobie i leżał, aż tatuś postanowił ten prezent wydobyć z opakowania. Taki był przed wyjęciem z pudełka: Tatuś ma już skończone 14 lat i mógłby samemu próbować to poskładać, ale od czego są eksperci i pomocnicy? Mam takiego eksperta, który poskładał już takich zestawów chyba więcej , niż ja polepiłem wszystkich swoich modeli. Zaprosiłem więc go do siebie i przystąpiliśmy do pracy: Po wyjęciu zawartości pudełka, normalnie zwątpiłem! Gdyby nie szczegółowa instrukcja obrazkowa, nie wiedziałbym nawet, jak zacząć tę układankę. Mój ekspert wiedział, a to co dla mnie było nieustannym problemem, dla niego było "banalne" i "łatwizna". Dolne skrzydło już poskładane i początki budowy przodu kadłuba. Po dwóch godzinach tej pracy i instruowaniu dziadka, mój ekspert się znudził i zajął się inną zabawą, a ja mozolnie samemu starałem się dalej budować ten model. Było to dosłownie jak układanie puzli, które to zajęcie uwielbiają "moje dziewczyny", a na co ja nie mam za grosz cierpliwości. Tutaj te "puzle" nawet mi podchodziły, ale co się "ogłówkowałem", to moje... Po trzech, czy czterech wieczorach siedzenia nad tym tematem, dzisiaj osiągnąłem stan końcowy i teraz mój model tak się prezentuje: Jest to typowo "lego-wa" bryła, czyli z umownie płaskimi i gładkimi powierzchniami, ale całośc kształt prawdziwego samolotu w jakimś stopniu oddaje i w sumie , cieszy oko. /Przynajmniej moje i o to chyba darczyni chodziło/. W modelu tym lotki i ster wysokości od drążka w kabinie się ruszają, a śmigło wraz z całym silnikiem też się pięknie obraca. Okazało się, że albo w zestawie producent zapomniał dołożyć kalkomanii ze znakami, albo też senior i junior gdzieś te kalkomanie "zaprzepaścili". Został już jednak nawiązany kontakt z centralą w Danii i obiecali dosłać gratisowo ten komplet. Została też garstka drobniutkich elementów, ale też trzech klocuszków brakowało, co jednak nie wpłynęło na cały wygląd tej zabawki. A było w sumie tych elementów prawie cały tysiąc sztuk! No i jeszcze jedna fotka: W towarzystwie z innym Camelem, kiedyś wvcześniej otrzymanym od tej samej darczyni. Piękny ten Camel, tak generalnie ujmując i chyba trzeba będzie kiedyś sobie ulepić takiego latającego w słusznej skali...
-
Prace przy modelu systematycznie zwalniają, a to dlatego, że jednak wiosna coraz bliżej. Tuż za rogiem... Ponoć jutro ma być jeszcze -3oC, ale to już ostatnie podrygi tej zimy i należy ją /tę zimę / traktować już , jak ten zeszłoroczny śnieg. Poza dłubanmiem przy modelu, złapała mnie jeszcze chęć na czytanie i kiążkę o dzielnym wojaku żandarmerii US Army już przeczytałem. Zabrałem się więc za kolejną. Ta traktuje o bohaterskim Żydzie ocalałym z holocaustu, którego to, wewnętrzna ochrona ONZ, z zimną krwią zastrzeliła tuż przed wejściem do gmach tej instytucji. Co było dalej - nie powiem. Poczytajcie sobie sami... Wczoraj powklejałem deski wypełniające kratownicę statecznika poziomego, gdyż sama ta kratownica okazała się jednak zbyt wiotka. Tak to wyszło: a dzisiaj całość podziurkowałem, aby jednak troche ująć ciężaru: Taki się z tego zrobił "ser szwajcarski", ale sztywność trzyma , jak należy, i teraz tylko trzeba to długo i mozolnie oszlifować. A na to już nie mam siły i ochoty. Wracam do książki.
-
Dostałem dwa pytania: "No i co z tą twoją wiosną?" oraz "Jak tam prace przy modelu?" Nie zwlekając ani chwili, już na nie odpowiadam. Wiosna ukryła się głęboko pod śniegiem i spokojnie sobie czeka. Bo też i kalendarzowo jeszcze jej nie ma, a i "ocieplenie klimatu" takie figle płata, że jak w końcu wiosna rzeczywiście przyjdzie, to zaraz będzie musiała miejsca ustępować latu. Tak to się porobiło, a jeszcze lepiej się porobi... Co do prac przy modelu, to wczoraj pozlepiałem trochę listewek w jakąś całość i tak w tej chwili sobie też czekają: Trzeba wkleić jeszcze kilka listewek, ale tych balsowych wypełnień nie będę raczej robił, bo i po co? "Akrobat" z tego modelu żaden nie będzie, a chciałbym aby wyszedł w miarę lekki. A w sumie to prace przy modelu zostały przyhamowane też i dlatego, że wziąłem się za czytanie ostatniej powieści Lee Childa o dzielnym wojaku /jeszcze/ Jacku Reicherze. Wszystkie pozostałe powieści tego autora /16 szt wydane po polsku/ już przeczytałem, więc i ta nie mogła zbyt długo leżeć. Korzystając z okazji, chciałbym przeprosić Wieśka za mój sarkazm i może zbyt natarczywe domaganie się uzupełnienia profilu, ale teraz przynajmniej mam jasność i wiem ,że mam do czynienia z doświadczonym modelarzem, który " z niejednego chleba , piec jadł... " Pozdrawiam tu zaglądających.
-
Nie wiem jeszcze , Irku, jak bym czynił to odchudzanie, bo to faktycznie poważna sprawa. Conajmniej tak poważna, jak moje próby odchudzenia "oponki brzusznej", która nie wiedzieć z jakiej przyczyny pojawiła się tam, gdzie absolutnie nie powinna. Codziennie rano ćwiczę "brzuszki" w dwóch seriach po 20 i 15 szt, takoż nogi za siebie próbuję przerzucać i nic. "Oponka" jak wisiała, tak wisi... Ale znowu zbaczam od tematu... No więc napisałem, że zrobiłem sobie nowy ster pionowy. Taki ci on teraz: A tak wystaje zza przyłożonego poprzedniego: Widać różnicę i teraz wreszcie jest prawie, że dobrze, bo zawsze mogło by być lepiej. Pomysł z założeniem od spodu płozy sprężynki rozprężnej niestety się nie sprawdził, bo taka sprężynka musiała by być prowadzona w rurkach, czyli trzeba by było zrobić mały amortyzator. Do jego budowy trzeba by dwóch rurek, a całość w tym miejscu założona, zwiększała by znacząco wagę, którą trzeba by kompensować np. poprzez dokładanie ołowiu gdzieś koło silnika. Wymyśliłem więc sobie dodatkową sprężynkę, też rozciągliwą, która tak się teraz ma: Obie więc działają na rozciąganie, a do pełnego ugięcia płozy potrzeba teraz 4,8KG. Myślę, Irku, że teraz powinno wystarczyć. No to tyle na razie.
-
A myślę, Irku, myślę, tylko mi jakoś trudno to idzie, bo też i głowa jakaś dzisiaj "lekko ciężkawa" i te trzy szare komórki, które mi po czaszce się pałętają, jakoś nie mogą się spotkać. Powoduje to chyba nie złożoności problemu, jakim jest przyszłe uzbrojenie Fokkerka, a wczorajszego wieczornego posiedzenia z "osobą towarzyszącą" i świętowania jej święta z winkiem i świecami. A problem ze skalą tych "strzelb" chyba najprościej będzie rozwiązać poprzez "odchudzenie" skali 1:4 do 1:5. Zawsze z większego łatwiej zrobić mniejsze, niż odwrotnie... Co do mego poprzedniego wpisu, to oczywiście miało być "ramol", a nie ramot, co zresztą na jedno wychodzi, bo "wapno" zawsze jest "wapnem".
-
Wielkie dzięki Wieśku, że nadałeś mi to prawo! Czuję się autentycznnie zaszczycony. Żebym tak jeszcze wiedział skąd to piszesz i ile /około.../ wiosen sobie liczysz, moja radość wprost nie miała by żadnych granic. A to takie proste ... wystarczy wpisać w profil to i owo.... Dobra, dosyć sarkazmu, nie każdy lubi się przyznawać do tego, że np. mieszka w "krakówku" , o "warszawce" nie wspominając. A o wieku to już zupełnie gadać nie wypada... Taki ramot , wapno zlasowane dokładnie, 63 lata, /a spieprzaj , ty dziadu na cmentarz/ i jeszcze coś tu bredzi... Zrobiłem sobie nowe usterzenie pionowe. A co?
-
I właśnie dlatego, Kolego WZ /wielka szkoda, że nie mam prawa Ci mówić po imieniu... / ją wymienię, bo to kolejny mój błędzik. Irku! Wszystko i tak wyjdzie "w praniu", czyli w lotach, a do nich jeszcze bardzo, bardzo daleko.
-
Irku! Sprawdziłem empirycznie siłę, z jaką się te sprężynki poddają i wyszło mi w tej chwili 2,4 KG /kilograma siły, ale nie pamiętam już czy tak się to mianuje/ i nadal nie wiem, czy to dużo, czy mało. Przy lądowaniu "na trzy punkty", z mocnym przepadnięciem, może to i zdecydowanie za mało, ale sam model ma mieć w założeniu ok. 5 kg, więc może to i wystarczy. Zobaczymy, a na razie zmienię tę dolną sprężynkę na mocniejszą. Mam za to inny problemik: Kilka dni temu odwiedził mnie nasz forumowy Kolega Paweł "Milko". Popatrzył na mój statecznik pionowy i spytał: "czemu on taki mały?" Odpowiedziałem, że taki wg planów ma być. Nie dawało mi jednak spokoju to pytanie i dokładnie przemierzyłem wczoraj wysokość całego usterzenia pionowego i porównałem z oryginałem, tj. z "Planami Modelarskimi". Wyszło mi, że ten ster powinien mieć ponad 3 cm więcej wysokości! I wierz tu człowieku planom... Wystarczyło raz nie zweryfikować jednego wymiaru i kicha! No więc namalowałem sobie jeszcze raz to usterzenie i przy pomocy innej techniki, podpowiedzianej przez Henia, zacząłem je robić raz jeszcze. Gdyby któryś z Kolegów chciał robić ten model w oparciu o plany p.V.Knighta, to gotowe usterzenie pionowe już czeka do dyspozycji.
-
Wracając do zasadniczego tematu w tym dziale, chciałbym pokazać , jak udało mi się pozaczepiać sprężynki mające amortyzować płozę ogonową. Tak to jest w tej chwili, chociaż fotki zrobiłem rano: Dorobiłem z blachy aluminiowej strzemionko, przez które przetknąłem 3 mm pręt aluminiowy, a końcówki rozklepałem. Dokleiłem też listwę sklejkową wieńczącą zakończenie ogona, do której zostanie przyklejony w trakcie końcowego montażu statecznik pionowy. Oczywiście po wklejeniu na stałe zawiasek i obcięciu tej wystającej części w dolnym. Teraz obie płaszczyzny kadłuba są złapane i całość jest sztywna. Bez tej listwy, uginająca się płoza odkształcała górną powierzchnię końcówki kadłuba. Po sklejeniu , będzie się też miał czego trzymać statecznik. Sama płoza elegancko się ugina, niezbyt miękko, ani też zbyt twardo. I tyle na razie.