



-
Postów
2 028 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
14
Treść opublikowana przez AMC
-
Jeszcze dodam, że o takiej samej charakterystyce, czyli praktycznie z tej samej serii produkcyjnej. Oraz ważniejsze - z zachowaniem tej samej temperatury pracy, o czym wspomniał Witek. Ogniwa równoległe w pakietach (xSxP) zwykle spełniają te wymagania.
-
Nie ma za co, cała frajda moja . Dla upewnienia się, czy jest tak, jak się próbuję domyślać, możesz wziąć jakiś pakiet możliwy do ładowania prądem 3...5A i podłączyć go na ładowanie imaxowi przez rezystor 50...100 miliomów. Tyle ma w przybliżeniu 2,75...5,5 metra drutu miedzianego 1 mm kw., gdybyś nie miał pod ręką takiego opornika. Imax powinien to zauważyć i raczej na pewno zauważy, prawdopodobnie odmówi ładowania lub zetnie prąd do małej wartości, bo to dobra ładowarka .
-
Tylko widzisz, typowe baterie 9V utrzymują napięcie w tych okolicach przez prawie cały swój żywot, a Li-ionka szybko zejdzie na 7,8...7,6V - popatrz na krzywą rozładowania typowego aku Li-ion. Nie wiadomo mi, czy mikrofon będzie nadal poprawnie działał przy takim napięciu. 500 mAh to pojemność całkowita cyklu nowego aku, rozładowanego małym prądem (pewnie 0,3C, ale mikrofon bierze i tak dużo mniej, więc to nie ma tu znaczenia) od napięcia 4,20 (lub 4,25) V do 2,7 (lub 3,0) na ogniwo, co odpowiada dolnemu napięciu bateryjki 5,4 lub 6V. Wszystko zależy od tego, przy jakim najniższym napięciu te mikrofony jeszcze mogą pracować bez obaw dania plamy na imprezie nimi obsługiwanej. Sugerowałbym sprawdzić, jak długo pociągnie taki ze świeżego takiego aku . Dobrze będzie pamiętać też o tym, że raz rozładowana do pustego Li-ion to już właściwie złom. Przy więcej niż 1S (tu jest 2S, czyli dwa ogniwka szeregowo) jedno - to słabsze choćby o ułamek procenta - na pewno ulegnie przebiegunowaniu, czyli zniszczeniu całkowitemu. Imax być może wywala error wskutek zauważonej nienormatywnie dużej rezystancji wewnętrznej tej bateryjki. Moja ładowarka też głupieje przy próbie ładowania takich np. zleżałych baterii. Jak już ją trochę oszwabię i zmuszę do podjęcia ładowania, to i tak uparcie twierdzi, że to jakiś podejrzany aku i więcej niż 0,5A za nic w świecie nie chce dawać. I ma rację .
-
cytaty z opisu : "Technologia litowo-jonowa przekonuje większą gęstością energii, mniejszą wagą, minimalnym samorozładowaniem i większą wydajnością. Akumulatora litowo-jonowego można używać tak samo jak innych akumulatorów, prawie w każdym urządzeniu i to bez normalnego samorozładowania.". Wiekszą wydajnością, powiadają... A potem taki klient upiera się, że na pewno tak jest, przecież czytał na poważnej stronie w Internecie Życzę powodzenia i dużo zdrowia - przyda się, bo sporo jego można stracić . Ale ściema handlowa jest jaskrawa : "...Ponieważ w przypadku tego akumulatora zastosowano technologię litowo-jonową, do ładowania jest potrzebna specjalna ładowarka litowo-jonowa. Do ładowania zalecamy wyłącznie ładowarkę VOLTCRAFT® 9V LiIon-Block Profilader VC209-Li, produkt nr 200009. Tę ładowarkę idealnie spełniającą wymagania można otrzymać wyłącznie w naszym sklepie". (Podkreślenia i poprawki literówek moje). Otóż większość popularnych multimetrów choćby nie będzie działała z napięcia poniżej 7,8V, podobnie duża część urządzeń projektowanych na zasilanie baterią 9V. Nowa dobra ma ponad 9V (spotkałem 9,25V w alkalicznych) i płaska ch-kę rozładowania gdzieś tak do 8,2V, dalej już stromo leci w dół. Nie spotkałem wcześniej aku typu LiLon. Ale widziałem urządzenia Pansomnic .
-
Też podobnie zrobiłem niektórym piankolotom, ale przy śmigłach niezbyt dużych lub o małym skoku. Dobrane tak, aby silnik pracował jeszcze jako-tako ekonomicznie i się nie przegrzewał. Pierwsze umierają łożyska, choć tego nie widać i często też nie słychać, ale amperomierz łatwo to ujawni. Stale stopowe łożyskowe odpuszczają już w 115*C, proces jest praktycznie nieodwracalny. Miękkie kulki i bieżnie to dużo większe opory toczenia (i inne też). To jest pierwszy próg ograniczenia mocy ciągłej silnika, nie to, co napisali marketingowcy o danym silniku. Dla konkretnego silnika dobieramy to dwoma czynnikami - napięciem zasilania i rozmiarem śmigła. Na długi czas lotu - większe śmigło, mniejsze napięcie. Na popylacza - odwrotnie., ale zawsze tak, aby go nie zniszczyć temperaturą. W Radianie mam 3S, silnik 1100kV i śmigło składane 12x6. Silnik po locie ciągłym jest gorący, więcej już by mógł nie zdzierżyć. Ale to nie jest silnik z górnej półki, ot, taki przeciętny raczej. To stockowy wypas, ten silnik jest ciut za mały rozmiarowo i się męczy z takim śmigłem.
-
Z tym, że nie na pewno ... Nie wiadomo, co w środku siedzi. Napięcie to podali jakieś ? Bo Lilon to nie to samo, co Li-ion . Ile to waży ? Mierzyłeś napięcie w spoczynku ?
-
GDZIE ?! A raczej za ile 0,1% to aż nadto dokładnie, wystarczy w zupełności.
-
Może podać w mikroamperosekundach, będzie duuużo zer. A ile tematów się obudzi . Ostatecznie - myśląc pozytywnie - to fajnie, że jest ktoś, kto załącza system podtrzymywania życia pfmrc.eu
-
A przewody do tego amperomierza to jaki przekrój mają ? Jeśli mniej niż 2,5mm kw., to wprowadzają znaczącą rezystancję szeregową w obwód - symulują gorszą jakość pakietu właśnie, bo ta dodaje się do jego własnej oporności wewnętrznej. Tak samo, jak bocznik wewn. amperomierza i wszystkie złącza w obwodzie. Takie prądy powyżej 5A to lepiej metodą techniczną mierzyć - poprzez pomiar spadku napięcia na znanej rezystancji. Wystarczy jako taka rezystancja odcinek drutu / przewodu miedzianego o sporym przekroju, np. 10mm kw., obliczony dla temperatury pokojowej (miedż ma 3200 ppm/K, a realna rezystancja właściwa handlowych przewodów to 18,5 milioma na metr / mm kw.). Sam takiego czegoś używałem, proste i skuteczne. Można dokładnie zmierzyć prądy do 200A, tylko przekrój wtedy większy trzeba wziąć i mierzyć krótko, żeby błąd termiczny był mały.
-
Ano lipa, panocku, lipa ... Mam wrażenie, że do helików Chińczyk wpycha wszystek syf, którego nie ma gdzie indziej upchnąć. Mam skromne trochę do czynienia z łożyskami tocznymi w prototypach różnych małych i dużych maszyn, różnice pomiędzy dobrym a kiepskim łożyskiem są wręcz zadziwiające... Patryk, zaopatrz się w firmowe łożyska tego typu i wymiarów : NSK, NTN, Nachi, EZO, RMB. Czy całkowicie rozdrobnione takie łożysko ma tam możliwość uwolnienia łopaty w locie ? Podkładka może być niewystarczająca, skoro tak go zmieliło .
-
Nawet na pewno. Z notatek naukowca : "...po amputacji ostatniej, szóstej nóżki mrówka straciła słuch i nie reagowała na dalsze rozkazy biegania...".
-
Spoko, odświeżałem już dwuletnie kotlety i okazywały się strawne po ponownym podgrzaniu na głębokim oleju . Może jak jakaś V2 pier@@@nie koło tego Bostonu, to się Kolega ocknie... Chyba, że coś tam się zmieliło tą maszynką... albo ją samą właśnie Nie, nie, żartowałem... Nikomu żle nie życzę. A tak BTW - faktycznie mieli, tnie i dziurawi. Bardzo niebezpieczna zabawka, pamiętamy o tym, prawda ?
-
Noo, Panie Marku ... Gratuluję inicjatywy, chęci i efektu. Malutki jest, fajny. To nic, że z pierwszego strzału niedoskonały, jakby tego oczekiwali niektórzy obserwatorzy... Ale o czym by wtedy napisali ? A tak, podpowiedzą, naprowadzą, ułatwią i może da się jeszcze ulepszyć. Normalny proces, ważne, że się chciało zacząć i skończyć z jakimś użytecznym efektem . Zawsze popierałem i będę popierał takie inicjatywy . Szacun !
-
Wcale nie "może"... Temat ma aktualnie 1008 wyświetleń, pewnie ze 100 osób przeczytało, 10 zrozumiało, 5 zapamiętało, jedna zrobi użytek. Więc i tak warto było .
-
To ja jako trzeci zwolennik makiet i makietowego latania . Patryk, 15 minut to już na NiCd Polacy osiągali... Też mi się błąka pod sufitem Helik FPV, ale się wzdragam - bezpieczeństwo... Chyba nie muszę rozwijać tej przykrej myśli Miałem dawno temu kontakt z Vario i kupowałem od Uliego różne graty za cenę willi z basenem w tamtych czasach (no nieeee , przejaskrawiam dla dramatyzmu ponoszonych wyrzeczeń ). Sądzę, że przy obecnym poziomie technicznym dostępnych elementów, których nie opłaca się wykonywać samemu i dołożeniu własnej inwencji+wiedzy+pracy to ponad godzinkę lotu obciążonym elektrykiem da się wydusić z (nie)ożywionej materii. Przecież potrafimy to obliczyć i na bank z grubsza się zgodzi . Recepta to duży wirnik główny, najlepiej dwułopatowy, wysokosprawny ogonowy i możliwie mała ich prędkość - to wiemy wszyscy zainteresowani. Dodam zmodyfikowany silnik o podwyższonej znacząco sprawności, sprawną przekładnię zębatą i dobrze dobrane, gęste akku. Oraz eliminację ukrytych strat, np. przez brak odpowiednich łożysk wzdłużnych na wale głównym. Pytanie, co zrobić z V-barem, który żre moc ? Chyba wywalić... Ale serwa pod FBL-em też trochę łakome będą... Ale w bilansie to chyba jednak zjedzą mniej. Mam pewien problem ze spalinkami w helikach - zupełnie niemakietowy gdak. Czy raczej pierdzenie (sorry Winnetou) . We wspomnianych dawniejszych czasach widziałem i słyszałem w akcji wielką makietę Bella222 z gwiazdowym czterosuwem Sirius... Łomaaatkoooo !!! Nie wiem, czy nie pobijało to gangiem turbiny, szybko się kręcił, trochę ryczał, trochę gwizdał... Coś jak mobilny kompresor Stalowa Wola z kompletem młotów pneumatycznych do niego. Wyrwało mnie z gaci, dech uszedł, mowę odebrało... Nie zapomnę, nawet teraz wspomnienie mnie podkręciło na TAKIE CUŚ . Mam jeszcze filmy instruktażowe na VHS, chyba też z Vario, z jednocylindrowym niewielkim czterosuwem. Też nieżle gada i niekulawo się zbiera, choć to 30 lat już minęło. O takim obecnym lataniu, jak chłopaki z HT latają na przykład to wtedy nikt nie marzył... A mam wrażenie, że frajdy i radochy było wtedy więcej, niż dziś. Na pewno nie mniej. Jednak tendencje do łamania praw fizyki już wtedy były widoczne Paweł, COO TOO ?! Postawa pilota obiecująca.... Ile TO waży ? Napisz coś bliżej plisss... Nie masz obaw przy Młodym ?
-
Ja też, tu masz wszystko na tacy i bez poszukiwań i odcedzania wody : http://www.heli-team.pl/forum/viewtopic.php?p=140462#p140462 Chyba najlepsza seria, jaką spotkałem w necie. Autor sam jest znakomitym pilotem, nie tylko RC . Możesz z Nim porozmawiać także bezpośrednio w razie potrzeby (także towarzyskiej ). Ludzie z tego Forum (HT) także chętnie i życzliwie pomogą Ci w każdym śmigłowcowym problemie, poziom nie tylko techniczny jest imponujący.
-
Masz na myśli Sky Cruise'ra ? A po co miałbym go certyfikować ? Zrobię to, gdy będę miał zamiar nim zarabiać pieniążki, świadectwo zdatności i rejestracja własnego BSP, bez powoływania się na deklaracje producenta to są prostsze procedury, niż być może myślisz. Wystarczy, że sprzęt jest OK. (nie ma wad dyskwalifikujących, jest poprawny konstrukcyjnie), dobrze go opanowałeś - jesteś w niego wlatany i to wykażesz przed Wysoką Komisją, przedstawisz podpisaną dokumentację swoich dokonań jako konstruktora (o ile istnieją takowe, jak brzęczysz np. fabrycznym Phantomem to nic takiego nie potrzeba). Jeżeli z tej dokumentacji wynika, że zrobiłeś coś sensownego dla niezawodności czyli bezpieczeństwa lotów, to już jesteś zauważony... Chyba wiesz, co to oznacza . Jak posiadasz Świadectwo Kwalifikacji, to możesz sobie zarejestrować sprzęt - będzie miał swój numer , kosztuje to cztery dyszki raptem. A sporo zmienia... Ale jeżeli masz na myśli fabryczne piankoloty, to weż do ręki instrukcję - mają certyfikat ! Przynajmniej te szanujących się firm (np.MPX), które - dziwna sprawa - doskonale także latają w praktyce, nie tylko na papierze, co jest powszechnie znanym faktem. Porozmawiaj z Riku Modelsport, Ci ludzie mają światowe osiągnięcia w konstruowaniu szybowców, więc mają coś do powiedzenia w temacie procesu powstawania nowej konstrukcji. No, chyba że masz pecha albo nie wierzysz we własne możliwości... Te są prawie zawsze większe, niż się z początku może Nam wydawać (pomijam dętych bufonów, mówię o ludziach z pokorą patrzących na skalę komplikacji w temacie). Przyznaję, że lotnicze RC to jedno z najtrudniejszych hobby, jakie znam. Mało kto praktycznie o tym pamięta (ja też), stąd krety to normalka. Bezpiecznik topikowy nie uratuje serwa, najwyżej go rozłączy, ale jest zbyt wolny jak na to, żeby ocalić tranzystory w serwie przed zniszczeniem. Chyba nie dość zrozumiale wyjaśniłem proces tego ocalania szybkim ogranicznikiem, który oczywiście ma także szybki autorestart - po krytycznej chwili napięcie wraca do normy i serwo działa normalnie dalej, aż do następnego błędu sterownika. A ten może się znowu pojawić 20ms póżniej (następne zbocze PPM), albo następnego dnia, albo wcale... Pamiętasz relację na forum z prośbą o diagnozę, dotyczącą Cessny (?), której silnik BLDC emitował przy pracy głośne trzaski ? To właśnie procek w ESC sypał błędami powodującymi krótkie połączenia sprzeczne, czyli zwarcia zasilania. Silnika, będącego jednocześnie generatorem w czasie pracy - też. Elektrodynamiczne oddziaływanie udarów prądu jest słyszalne jako takie trzaski właśnie. Tylko tam przełączanie nie ustaje, a tak krótki udar mosfety w ESC wytrzymywały. W serwie jest najczęściej szczotkowiec, załączany na dłuższy czas, ponad ten niszczący w razie błędu. Ogranicznik prądu nie dopuszcza do destrukcji i daje szanse sterownikowi na poprawę pomyłek po kolejnych impulsach PPM, czyli tych dochodzących do serwa z odbiornika. Teraz już lepiej rozumiesz, jak to działa ?
-
Przekombinowane z Naszego, amatorskiego punktu widzenia to fakt - jest. Miałem możność kiedyś śledzić drogę powstawania jednego z serw Graupnera. Wykonywała to prywatna firma... Cały plik dokumentów z badań i pomiarów, do najdrobniejszych szczegółów. To, co tu kombinuję to zabawa klockami w porównaniu do normalnego procesu projektowo-produkcyjnego. Wszystko jest względne... Zależność pomiędzy prądem pobieranym a siłą generowaną oczywiście jest i to w pewnym zakresie niemalże liniowa. Nie ma problemu z dokładnym pomiarem jednego i drugiego na stanowisku, ale w locie...? Prawdopodobnie miniaturowy amperomierz rejestrujący zainstalowany w modelu rozwiąże ten problem. Jego zeznania w konfrontacji z pomiarami stanowiskowymi dadzą odpowiedż, jakie tam występują rzeczywiste siły... Bo może się okazać, że kitowe rożki to na żyletkę pracują, ich związania ze sterami - też. Każdy uczciwy kontrahent-dystrybutor poczuwa się do odpowiedzialności za jakość oferowanego towaru. Więc wymaga uwiarygodnienia tej jakości od dostawcy-producenta. Co ma odpowiedzieć producent, że na czym się opierał przy projekcie ? Z Księżyca sobie zdjął te ustawienia ? Czy rzetelnie podszedł do zadania i pomierzył, co trzeba było pomierzyć ?
-
Dzięki - chyba tylko na tej teorii się oprę, wynika z tego, że właściwie do każdego modelu lub grup podobnych modeli trzeba będzie indywidualnie ustawiać te zabezpieczenia, aby można było im zaufać. Dotychczas planowałem dostosowywać je do konkretnego typu serwa, ale stopień rzeczywistego obciążenia takich samych serw w różnych modelach jest bardzo różny. A to ma działać, nie tylko czynić pozory.
-
Jedne i drugie bardzo dobre, też używam, nie spotkałem problemów z nimi. Tylko zwykle max.1,5A (te w obudowie TO220). Wieszałeś je na kabelkach, czy na jakiejś dodatkowej płytce ? Tu nie ma cudów a niewidów to już całkiem brak - jest uporządkowanie rzeczy znanych i lubianych. A o tych siłach na sterach to coś powiesz, bo głównie po to się napinałem...
-
Własnie takie tam wetknąłem . Wiec raczej będzie porządek w instalacji, nie komplikacja. Powiedz jeszcze, których producentów i z jakiego okresu produkcji są sprawdzone. A dlaczego zakładasz, że ten będzie nie-porządny ? Wyzbyjmy się polskich kompleksów "gorszości", bo już nie raz fakty pokazały, że są bezpodstawne. Będzie porządniejszy od jakiegokolwiek innego na rynku, choćby przez świadomość odpowiedzialności, która co do urządzeń rynkowych zwykle nie istnieje. Zdarzało mi się tworzyć urządzenia z wymogiem najwyższego poziomu niezawodności, z dożywotnią gwarancją. Jak sam zrobię, to wiem z grubsza co powstało. Jak kupię - to zazwyczaj kota w worku. Mogę tylko wierzyć pobożnie, że kupiłem dobry egzemplarz. A jak daleko posunęły się handlowe ściemy, to już niektórzy sami sprawdzili: chiński BEC 8A daje ledwo 3A, taki renomowanej firmy 20A - na pomiarze 10,5A i ledwo zipie sypiąc zakłóceniami, że w telefonie słychać. A kosztuje 160 zetów.
-
Zależy, jakiego typu będzie to awaria tego kluczowego serwa. Jeżeli ta najczęstsza, czyli chwilowy błąd wewnętrznego układu sterującego serwa skutkujący załączeniem "górnych" i "dolnych" mosfetów klucza jednocześnie, czyli zwarciem plusa zasilania z masą przez mosfety, to własnie tak jak napisałem - zabezpiecza. W takim przypadku dochodzi prawie zawsze do natychmiastowego stopienia struktur mosfetów przez duży prąd zwarciowy i w efekcie zwarcie trwałe, już nie chwilowe. Jednak to "natychmiastowe" też ileś trwa, nic nie jest pozaczasowe także (czy raczej zwłaszcza) w elektronice. Ogranicznik prądu odpowiada 1000-krotnie szybciej niż rozpoczęcie nieodwracalnej destrukcji struktur krzemowych, a ograniczonego prądu do tej destrukcji już nie wystarcza. Po jednej lub kilku nieszkodliwych szpilkach prądu zwykle wszystko wraca do normy, o ile układ sterujący w serwie nie ma zabójczego feleru, co wyszłoby na jaw już przy pierwszym jego załączeniu w modelu albo poza nim. Powyższe wyjaśnienie odpowiada także na drugie Twoje pytanie - napięcie z zespołu SBEC nawet się nie kiwnie, bo w/w szpilka prądowa jest brana głównie z elektrolitów stabilizatora. W wersji SBEC 14A pracują cztery przetwornice, wybuch którejś z nich nie ma wpływu na pozostałe, latasz sobie dalej. Chyba nie muszę opisywać zabezpieczeń od strony pakietów ? Też oczywiście są takowe. A te przetwornice starałem się zamęczyć w testach - żadna nie wybuchła ani się nie zepsuła. Bo podzespoły nie jakieś z pod krzaka, tylko gwarantowane (to jest w sufixach, vide karty katalogowe). Urządzenie będzie w wersji docelowej dostosowane do wymagań RC. Niezawodność jest podstawą, względna odporność na wibracje też musi być nie gorsza, niż w dobrych powszechnie używanych podzespołach RC (odbiorniki, ESC itp.). Jeżeli użyję potencjometrów PR, to tylko hermetycznych, ale wolę ich unikać w takich układach. Wielkość i ciężar to pojęcia względne... 50 gramów to już może być postrzegane jako ciężkie, wiadomo, że przy projektowaniu cały czas zwraca się na to uwagę i wybiera coś kompromisowo pomiędzy gabarytem, ciężarem, ceną, dostępnością, kosztami dodatkowymi (montaż), parametrami, jakością, cechami szczególnymi... To nie jest bułka z masłem .
-
Witam Panów , zaczęło się od tego, że jesienią kolega skretował sporego piankolota na środku dość ruchliwej drogi. Na szczęście bez złych następstw, nawet go nie rozjechali - kierowcy, którzy się zatrzymali na ten niecodzienny widok życzliwie i pewną ciekawością odnieśli się do tego drobnego incydentu lotniczego. Przyczyna: serwo. I to dość dobrej firmy... Padł klucz mocy (mosfety w serwie) i zwarł cały obwód BEC-a, napięcie zniknęło. Model bez kontroli, radio z niego zasilane też umarło w powietrzu. W sumie nic nowego, na Forum są fotki takich popalonych serw ze stopioną obudową. Na szczęście to nieczęste zdarzenia. Jednak lepiej byłoby, żeby i takich nie było wcale. Kolega zwrócił się do mnie o poradę, jak na przyszłość zabezpieczyć się od takich niespodzianek. No i zabił mi klina... Da się zrobić takie urządzenie, które rozwiąże ten problem. Przy okazji także kilka innych dość dobrze znanych z tym powiązanych. Tak więc wziąłem się za robotę. Prototyp, w którym możliwe są zmiany jest już gotowy i działa, wykazując zadowalające cechy i parametry. Czekam z oblotem na odpowiednią pogodę, bo jest -12*C za oknem. Teraz potrzebna jest Wasza opinia i uwagi. Urządzenie na tę chwilę posiada / zawiera: - możliwość dołączenia jako żródło zasilania instalacji modelu dwóch odseparowanych, ale współpracujących pakietów 2S, 3S lub 4S (nawet do 12S) w dowolnej kombinacji, nie muszą być jednakowe. Może to być np. pakiet napędowy i dowolny pomocniczy. Mogą pracować oba na raz lub wybrany z nich jako zasadniczy, po jego wyczerpaniu bądż awarii przełączenie na ten drugi nastąpi samoczynnie. Tu jest dość dużo możliwości / wariantów i nie da się zrealizować wszystkich na raz jedną wersją wykonawczą urządzenia, jedynie te kilkanaście najbardziej prawdopodobnych co do przydatności praktycznej. - wielodrożny SBEC 7A lub 14A (realne te ampery, nie chińskie...Chińskich to mniej więcej w przeliczeniu 15...25). Wielodrożność zapewnia niezawodność, awaria któregoś z torów (lub nawet dwóch) nie przerywa lotu i może być niezauważona od razu, chyba że system kontroli napięć i powiadomienia o odchyłce od normy jest aktywny. - 8 przyłączy JR do serw HV, zabezpieczone grupami po dwa w grupie. Ustawiłem wstępnie zabezpieczenia nadprądowe na 3A. - 8 przyłączy JR do serw 5V. Tu każde serwo ma osobny stabilizowany zasilacz ze wszystkimi niezbędnymi zabezpieczeniami - nadprądowym, przeciwzwarciowym i termicznym (bilans mocy wydatkowanej). Zabezpieczenia nadprądowe są wystarczająco szybkie jak na to, aby celowe "chamskie" zwarcie klucza mocy w serwie (na bramkach mosfetów!!! - nie na kabelkach, tu chodzi o testową prowokację najgorszej ewentualności) nie powodowało złych następstw i zwykle... przechodziło niezauważone w praktyce. Czyli ratuje serwo po błędzie jego sterowania, który to błąd zwykle doprowadza do zniszczenia serwa i modelu czasem też - przypadek mojego Kolegi. Zabezpieczenia nadprądowe można ustawić na 1...4A max dla pojedynczego serwa, dla każdego indywidualnie. Można podłączać serwa obydwu typów równocześnie w dowolnej kombinacji. - monitoring obydwu napięć zasilających z kilkustopniową sygnalizacją opadania napięcia. Na razie zrobiłem optyczną, wykorzystując do tego światła pozycyjne modelu - migają w określony, nie wymagający skupiania na nich uwagi sposób, intuicyjnie czytelny. Okazać się to może bardzo przydatne dla świadomości stanu pakietu napędowego, nie trzeba będzie może latać na stoper albo wkurzać na hałas otoczenia, gdy nie słychać pisków ostrzeżenia z telemetrii. Pomiar jest wykonywany na bieżąco, chwilowy spadek napięcia pakietu trakcyjnego od obciążenia silnikiem też może być sygnalizowany, jeżeli napięcie zejdzie poniżej górnego progu powiadomienia. Początek powiadamiania ustawiłem wstępnie na 3,75V / ogniwo. - niezbędne filtry p-zakłóceniowe. Ponieważ muszę przewidzieć i układowo zaprojektować niezbędne minima zapotrzebowania prądowego serw i pogrupować je jakoś logicznie, potrzeba mi wiedzy o siłach praktycznie najczęściej występujących na powierzchniach sterowych przeciętnego modelu RC. Gdzie są największe w danym rodzaju modelu (trenerek, akrobat, platforma FPV, holownik, śmigłowiec) : na lotkach, na SW czy na SK ? No bo klap na prędkości to się nie otwiera... Chociaż, różnie to bywa ... A w heliku cyklika czy ogonek ? A może ogólny ? No bo przepustnica w spaliniaku to raczej dużo nie potrzebuje... Model przygotowany do oblotu urządzenia to Sky Cruise 2400. On nie jest miarodajny dla wszystkich możliwości, ma dość mały SK i długaśny kadłub. Chyba nie jest już tajemnicą, że rozważam wykonanie więcej niż tylko prototypu i w wersji profi , żeby wstydu nie było . Wasze uwagi i spostrzeżenia widzę jako (bez)cenne .
-
Myślę, że już by Nas uprzedziły co lepsze znane nam sklepy. Ale zrzutka to dobry pomysł ...
-
Przed chwilą usłyszałem w Radiu Zet, że powstaje program rozwoju dronów o nazwie "Żwirko i Wigura" (SIC!!!). Mają być wydzielone strefy, w których "będzie się sprawdzać, czy drony latają, czy się mijają, czy filmują, czy nie spadają ludziom na głowy..." (cyt.dosł.) . Prócz tego dowiedziałem się od zwyczajowo radiowo podekscytowanego głosu, że rynek dronów w Polsce jest warty ćwierć miliona złotych (tak - 250 tysi...) . I smieszno i straszno Żenua i obciach... Wiecie coś bliżej o tym programie ? To zwykłe kopanie kanału do przepływu kasy ?