Skocz do zawartości

AndrzejC

Modelarz
  • Postów

    2 286
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    19

Treść opublikowana przez AndrzejC

  1. Sam się przyznaję do sklerozy. OPS 90 nie miał panewek na korbowodzie ( miał tylko na górze). Na dole w aluminiowym korbowodzie była stalowa bieżnia i nie było łożyska HK. Były tylko igły. I w sumie dziwię się, że nikt mi błędu nie wytknął. Igły, to jest najlepsze rozwiązanie dla naszych silników. I myślę, że dla benzynowych także.
  2. No, właśnie znalazłem w jednej z moich szaf silniczek WEBRA RACING Marine. Sztuka nówka. Całkiem o nim zapomniałem, ale przy okazji znaleziska w pudełku znalazł się obok oryginalnego, także stalowy korbowód wykonany wg norm nawet pod względem obróbki cieplnej, w tamtym czasie u nas we Wrocławiu w fabryce zbrojeniowej do której nie było dostępu🤪, ale nie dla zapaleńców modelarskich. Cuda wtedy chcieliśmy tworzyć, bo tam też modelarze pracowali. Historia... A.C.
  3. NO to najwyższy czas, żeby koledzy przeszli na łódki, a zwłaszcza te szybkie. Zapewniam przy wyścigu w dobrym towarzystwie adrenalina jest nieporównywalna z nudnym lataniem samolocikami, od którego szyja boli (Czasem latamy z synem, bo mamy parę samolocików i stąd wiem🙃). Chyba, że w powietrzu też jest jakaś rywalizacja np Pylon Racing, czy Kombaty... A tak na poważnie. Zastanawia mnie dlaczego czepiają się bardzo niszowej grupy modelarzy czyli szumnie:"operatorów BSP", a nie zrobią obowiązkowego ubezpieczenia dla rowerów zwłaszcza elektrycznych? Sam zacząłem jeździć elektrykiem i widzę, że w tym temacie jest totalny BURDEL!!! Myślę,że odpowiedni organ powinien odczepić się od "operatorów BSP", czyli modelarzy, a zająć się tymi "gigantami", którzy kierują tym rowerami. Parę razy byłem świadkiem ja gościu w z plecakiem na wjechał w auto, albo w ludzi na chodniku... Puki co szkody niewielkie... Ale różnie może być i na pewno są poważniejsze wypadki o których nie wiemy A.C.
  4. Jak dla mnie wywód prawidłowy Tylko, że jak mawiał mój ŚP kumpel ze szkolnej ławy i najlepszy przyjaciel: "Masz rację, ale nie masz racji🙂." Ten wywód i owszem jest ok. Tam gdzie nie występują zbyt duże naprężenia, gdzie praca układu jest stabilna, moce przewidywalne, reżimy pracy... I OK. Ale nasze silniki to zupełnie inna bajka. Tu nie ma nic co da się przewidzieć i włożyć w ramy norm i tabel odnośnych. Jak wszyscy wiemy modelarskie silniki rządzą się swoimi prawami. I tu zaczyna się problem. Bo nasze motory zupełnie inaczej pracują i są o wiele mocniejsze od wszystkich innych silników. Nawet te benzynowe Krótko, kiedyś dawno temu zostałem szczęśliwym posiadaczem pięknego mocnego silnika PICCO MARINE 91. Na owe czasy cud techniki naszych silników. Fakt. Wymiatał, tylko krótko. To dane PICCO na korbowodzie na wale miało igły w koszyczku. I ten koszyczek razem z igłami wystarczał, tak na godzinę pracy. I trzeba było wyjąć pozostałości tego łożyska i założyć nowe. I znów godzina i ... W sumie wielkiej szkody z czopem wału nie robił, bo od razu było widać o co chodzi. Po prostu te łożyska były za słabe do długotrwałej pracy. A ten szrocik z łożyska zostawał na swoim miejscu bo nie miał jak wyjść. Zakupiłem w Szwecji dość duży woreczek tych łożysk, przez znajomego Szweda. W sumie majątek wydałem jak na tamte czasy(85-ty rok) I zostałem z tymi łożyskami jak Himilsbach z angielskim... Mam w pojemniku z łożyskami chyba najdroższe łożyska. Później przeszedłem na OPS 90 Marine i przez parę lat problem z łożyskami się skończył bo OPS miał na korbowodzie panewki.' Reasumując, w modelarskich silnikach łożyska na korbowodach moim zdaniem to jest zły pomysł. Choć może w benzynowych jest inaczej, bo oleju mniej, ale i tak jak myślę można by w naszych motorkach smarowanie korby, problemy ze śubką też jakoś rozwiązać. Patrzę na to z punktu zawodnika, więc szukam takiego rozwiązania, żeby to miało wygrać. Te plamy czarne w karterze nadal mnie zastanawiają. Czy to nie jest brak konserwacji? A.C.
  5. Przepraszam to, że Japończyk to do razu geniusz? Wg mnie dupy dali i tyle... Mógł konstruktor dobrać takie wymiary, żeby tej śrubki nie było, mógł. W sumie nawet nie chce mi się o tym pisać... Generalnie: Otwór i gwint w czopie korbowym to jest totalna masakra. Myślę, że ten facet, co to wymyślił już w OS nie pracuje. Wystarczyło odpowiednio dobrać wymiary... P.S. Kolego Romanie, No przepraszam : Wielki dla Ciebie SZACUN!!! Ale z całym szacunkiem Nie każ kolegom stosować klejów do silników!!! Matko Kochana! ZERO KLEJÓW W NASZYCH SILNIKACH!!!!!!!! A.C.
  6. Akurat BeNOL to jest czysta rycyna bez dodatków tyle, że wyczyszczona, i pewnie z dodatkiem środków myjących🙂. Z resztą wszystkie, albo prawie wszystkie paliwa fabryczne mają w sobie takie środki, które sprawiają, że silnik po pracy jest w miarę czysty. Choć to nie zwalnia nas z obowiązku mycia i konserwacji silników po pracy. Sam jestem ciekawy, co znaczy termin rycyna wyścigowa. Nie wiem czy już kiedyś o tym pisałem, ale wczasach głębokiej komuny, żeby zdobyć składniki do paliwa brało się pismo o zakupie (w tym przypadku oleju rycynowego) z naszej jednostki nadrzędnej, SM PIAST czyli ze spółdzielni mieszkaniowej. Później szło się do LOK-u do szefa modelarstwa we Wrocławiu ŚP Pana Radeckiego po pieczątkę z orzełkiem lokowskim co prawda, ale orzełkiem. To też pomagało. Nawet od wojska można się było wtedy wymigać, bo wtedy LOK mógł dużo... Jechało się do fabryki farb i lakierów POLIFARB ( U nas we Wrocławiu na ul. Kwidzyńskiej), pokazywało się pismo i jak miało się siłę przebicia i dobry bajer to wpuszczali na bocznicę, gdzie stały cysterny z olejem rycynowym ( bo to był składnik, chyba główny farb olejnych). Właziło się samemu na cysternę, odszuntowało wieko cysterny i się nabierało jak ze studni. Nawet nie wiecie jak taka cysterna może być wielka jak się do niej zagląda od góry. Uczynny magazynier dawał puszkę taką na 20 litrów i na długim drucie się wyciągało olej na górę. Napełniałem nasze dyżurne bańki olejem przez lejek i olej był... W sumie więcej oleju poszło w tory, niż nalało się do baniek. Później do kasy, rachunek, i jakieś grosze SM płaciło. Ale dobry bajer był najważniejszy. Z tamtych czasów wiem, że słowo MODELARZ otwiera wiele drzwi. Nawet teraz. Ale dzięki temu pół FSR-owej Polski miało olej do paliwa. W sumie marnej jakości, ale jak się długo pogotowało w garnku to nabierał trochę jakości. Kiedyś nawet nalałem do paliwa nieco detergentu w postaci LUDWIKA do naczyń, ale nie pomogło😃 Na wspominki mi się zebrało... Stan wojenny wtedy był, i człowiek miał zapał. A.C.
  7. W sumie pytanie: A po co ta śrubka z tym kołnierzem tam jest potrzebna? Nie znam tego silnika, ale przecież korbowód nigdzie sobie ze swojego miejsca nie pójdzie. Ten gwint w czopie to jest moim zdaniem totalne osłabienie tego czopa. Ta śrubka to jest element, który może spowodować awarię, i jak myślę spowodował...Wg mnie jakiś nawiedzony konstruktor od silniczków maczał w tym palce. Ale mnie zastawia na tym zdjęciu co innego. Skąd te wżery w tym karterze? A.C.
  8. To, że właściciele silników silników mają duszę to wiadomo. Ale nie mogę się zgodzić, że nasze silniki nie mają duszy. Może inną ale mają. Marek znajdź mi dwa takie same silniki spalinowe, które będą działały identycznie. W całej mojej mojej historii pracy z silnikami spalinowymi od ponad 50-ciu lat ja nie spotkałem się z podobnym przypadkiem. Nawet jak mamy motorki takie same z jednej firmy, razem zakupione, to i tak każdy działa inaczej. Jedne mają duszę anioła, inne jeszcze inną, a niektóre mają duszę diabła. Bo jedne pięknie pracują od kopa i się słuchają, a inne pracować nie chcą i trzeba je postraszyć piaskiem😉 (skutkuje). Wiele takich przypadków miałem.... A co z elektrykami? Każdy działa tak samo. I jak dla mnie to nie jest wyzwanie. Czyli SILNIK SPALINOWY DUSZĘ MA BEZ DWÓCH ZDAŃ. Elektryczne silniki, to zwykła część zamienna i nic więcej. Choć moc w sobie mają. A.C.
  9. A Ja myślę, że używasz nieodpowiedniego słowa. "Katowanie" silników, to moim zdaniem jest niewłaściwa obsługa i i dbanie o motor. Czyli obsługa tzw "kowalska" ( wiele takich silników widziałem), a także brak dbałości o silniki. Ja swoich silników nie katuję, a wręcz przeciwnie. Silniki są zadbane do granic możliwości. Wszystkie są aktualnie zakonserwowane na zimę i zabezpieczone przed wilgocią. Na zdjęciu jest ten silnik, który naprawiałem w maju 2018 r. Czy to jest silnik zakatowany? Po sześciu latach wygląda jak wygląda, ale na pewno nie wygląda na silnik zakatowany. W międzyczasie dostał nowe flaki i co najważniejsze cały tył został zmieniony. W zasadzie oprócz karteru i złotej głowicy nie w nim nic, co fabryka dała na początku. W zeszłym sezonie zacząłem użytkować najnowszą generację tulei AAC. I to nie są fabryczne wyroby. I efekt jest. Pomimo ograniczeń co do nitrometanu, łódki (przynajmniej moje) zaczęły szybciej płynąć i to dość znacznie. Śmiem twierdzić, że ten motorek ma wypracowane więcej godzin niż wszystkie silniki minimum 50% użytkowników tego forum razem wziętych. Bo taka jest specyfika FSRów. Nie wspomnę o spalaniu paliwa, bo to osobny temat. Powiem tylko,że na jedne zawody zabieramy minimum 15l. i jak dobrze idzie to mało co paliwa do domu wraca. Czyli u mnie paliwo idzie jak woda🙂 Przez te wszystkie lata wg mnie ten motorek ma wypracowane co najmniej 20 godzin... A mam takie, które jeszcze dłużej pracowały. Niech się znajdzie ktoś, kto ma silnik dłużej pracujący... Paweł, do tego, że życie motorka może się skończyć, trzeba się przyzwyczaić. To jest wliczone w wynik. A także w nabieranie doświadczeń. Dość kosztowne ale jest. Bez tego nie ma zwycięstwa To trzeba wliczyć w koszta wyczynowego startowania na zawodach obojętnie jakich. I w sumie, A czy Tobie nigdy w silniku nie zrobiła się "grzechotka"? Przecież Ty nie latasz sobie na trawniku samolocikami na sznurku, żeby sobie polatać, tylko jeździsz na zawody po świecie, inwestujesz, szukasz najlepszych rozwiązań. Ja też szukam i wyniki mamy z synem moim Franciszkiem. Nie najgorsze I Mazurka, i mi i synowi mojemu parę razy zagrali. WSPANIAŁE UCZUCIE!!! I myślę, że z przekory napisałeś, co napisałeś.🙂 I zapomniałem najważniejszego: Duszę mają silniki spalinowe. Elektryczne duszy nie mają, moim zdaniem to fakt i bezdyskusyjny. A.C.
  10. Choć raz🙂... Mam nadzieję, że to nie ostatni raz😉 A.C.
  11. Przez mocne korbowody też się przechodziło w tamtych czasach. Ale stalowe korbowody nie zdały egzaminu ponieważ w sumie silniki i tak się rozlatywały, tylko bardziej. Trochę tych poczciwych Weberek zajechałem onego czasu. Pamiętam, że np urwał mi się ze dwa razy czop na wale, albo się korbowód zatarł, co było równoznaczne z wymianą całego wału itd itp... Nawet miałem korbowód z tytanu, ale już nie pamiętam jak to się skończyło. A swoją drogą, jakbym teraz chciał rasować tamte WEBRY, to zupełnie inaczej bym do tego podszedł. A.C.
  12. Kiedyś dawno temu jak jeszcze używaliśmy do naszych FSRów silników WEBRA bo dzięki Gierkowi, tylko te silniki były dostępne w CSH i w ewentualnych przydziałach dla modelarni, tak w LOK, jak i Aeroklubie. I te silniki miały bardzo słabe korbowody. A jak słabe, to pękały. A jak pękały to często uszkadzały kartery w miejscach wiadomych. Jeżeli pokazała się taka dziura w karterze jak w tym Racingu, to oczywiście szrot Ale jak pęknięcie było minimalne jak w tej Webrze 6,5, to się to doraźnie naprawiało na zawodach i silniki nadal hulały, aż miło. Bo nie było wyboru. Akurat w tym miejscu nie ma zbyt dużych naprężeń, temperatura też nie za duża, bo silnik mocno chłodzony. Jak napisałem silnik się nie rozszczelni, bo po pierwsze tam nie ma zbyt dużego ciśnienia, a po drugie to ja wykonałem własnymi ręcyma🙂 i daję na to dożywotnią gwarancję, bo to nie pierwszy silnik przeze mnie naprawiony w ten sposób. Taki problem w silniku, to jak kiedyś pisałem mały pikuś jest.. Problem jest wtedy, kiedy stanie się to co na zdjęciu😡 A czy amatorka? Myślę, że nie, ale to moje zdanie. A.C.
  13. Parcia na szybką naprawę nie mam, ale jak sobie popatrzyłem na tą dziurkę, to doszedłem do wniosku, że obejdzie się bez spawania laserowego jak w poprzednim karterze. Po prostu zaklepałem ten otworek z pomocą młotka🙂. Choć jestem totalnym przeciwnikiem używania siłowych działań w motorkach, to tym razem jednak młotek był potrzebny i kawałek twardego pręta fi 5. Sprawa tego defektu, jak myślę, została załatwiona, ponieważ ten zaklepany otwór na 1000% nigdy się nie rozszczelni Pozostały jeszcze zadziory wewnątrz, ale to załatwi frezik na giętkim wałku przypiętym do Dremela ( choć u mnie wałek giętki jest od Proxxona). A.C.
  14. AndrzejC

    Prostowanie balsy

    Ani nie zgniją, ani nie zaparzą się. Żelazko wszystko załatwi. Balsa to nie jest papier toaletowy... Przy cienkich deseczkach można łączyć. Chyba,że chodzi o grube deski 0,5 cm, to wtedy każdą osobno. A.C.
  15. AndrzejC

    Prostowanie balsy

    Po prostu zmoczyć deskę nawet pod kranem. Może być z obu stron. Myślę, że można prostować kila desek na raz, ale to dłużej potrwa. A.C.
  16. AndrzejC

    Prostowanie balsy

    Wiem jak wygiąć drewno w tym balsę. Napsikać na powierzchnię trochę wody nałożyć na szablon, zamocować, podgrzać i poczekać. I tak zostanie. A odwrotnie? Trochę namoczyć, ułożyć na prostym podłożu i wyprasować żelazkiem. Temperaturę dobrać doświadczalnie. Przycisnąć czymś prostym i poczekać jak ostygnie. Tak kiedyś prostowałem sklejkę po poprzedniej powodzi w 97 r., i działało. Z balsą jak myślę, też zda egzamin. A.C.
  17. Paweł, jak ja mogę katować moje motorki, jak jestem jako chyba jeden z pierwszych użytkowników silników CMB ze złotą głowicą ,o którym napisałem na początku tego tematu. Otrzymałem je zanim weszły do sprzedaży. To było jakieś 10 albo i więcej lat temu. Wszystkie następne wersje są pochodną tego silnika. Są nowsze wersje, ale wg mnie te następne wersje są tylko drobnym rozwinięciem tego silnika. W nie będę się wgłębiał dlaczego, bo to jest zbyt wąski temat nie dla kibiców. W sumie mam dwa silniki CMB 45 ze złotą głowicą. Intensywnie od dawna użytkujemy jeden. Od czasu tej relacji ten pospawany jest silnikiem zapasowym i nie było potrzeby wkładania go go łódki, choć jest przygotowany... Od tamtego czasu praktycznie walczymy na jednym motorku. Na każdych zawodach nasze łódki robią dystans ok 40 km. A zawodów w sezonie kilka. Jakby tak policzyć, to przez ten czas na tym moim silniczku nasza łódka dopłynęłaby chyba w prostej linii do Portugalii, albo dalej. 🙂 I Ty mi gadasz, że ja katuję moje motory?!! Chłopie Ja ich nie katuję! Ja o nie dbam, jak tylko mogę, szukam dla nich najlepszych części , żeby wygrywały. I jak dotąd zdarza się, że wygrywają często. c.d.n. A.C.
  18. I nie doczekałem się odpowiedzi od Kol. Pawła... 🙂. Ale, że teraz jest czas lizania ran, więc trafił do mnie silnik CMB 45 trochę straszy typ, ale nadal w powszechnym użytkowaniu, w którym także korbowód pokazał łokieć. Tym razem po przeciwnej stronie karteru. Wniosek jest taki, że takie "otwory" w karterze to jest sprawa losowa i reguły nie ma. O ile wyjęcie resztek tego co zostało z wału i korbowodu wielkim problemem nie było, o tyle wyjęcie tulei z karteru już tak. Nie pomogło grzanie ani użycie jakichś doraźnych patencików. I tak, jak staram się unikać barbarzyńskich metod siłowych, tak w tym przypadku bez młotka się nie obeszło. Użyłem mosiężnego pręta i młotka do wstępnego wybicia tulei z karteru i się udało. Wystukałem jakoś wstępnie na tyle ile się dało, następnie za pomocą dźwigni z dwóch wkrętaków delikatnie wyjąłem tuleję.. W sumie wyszła bez większych problemów, choć na dole tulei zrobiło się jajo Karter zostanie potraktowany laserem i będzie nadal hulał w jakiej łódce gdyż mam zamiar złożyć ten silnik bo jeszcze trochę części mi zostało, choć ten typ CMB nie jest produkowany od lat. Jak dokończę remont to pokażę efekty
  19. A u mnie jest akurat odwrotnie. Jak kupuję tylko za pobraniem. Jak kurier przyjeżdża to otwieram paczkę przy nim i sprawdzam. W sumie tylko raz chcieli mi kit wcisnąć, ale kazałem kurierowi zabrać z powrotem i nie zapłaciłem. Wartościowe fanty kupuję tylko za pobraniem, chyba, że mam zaufanie do sprzedawcy. A ta wiertareczka dość fajnie wygląda i choć w sumie jej nie potrzebuję ale kupiłbym ją jako dodatkową maszynkę do precyzyjnego wiercenia. W sumie to i na zawody można by ją zabierać, bo czasem w terenie też trzeba coś precyzyjnie wywiercić. Jeden kolega z Czech nawet małą tokarkę w swoim "woziku", czyli w modelarskiej przyczepie wozi. I też parę razy się przydała... A.C.
  20. https://www.googbuy.live/d.php?product_id=chpjhY5&fbclid=IwY2xjawG1DtxleHRuA2FlbQIxMAABHRUWRfg-sBWbLOsZ5E-pZjH0hiesvAFNcw8D8VqCyY5umO2QgKHXLiXhhg_aem_uF-sSSNE0pMA-BLG9a5RvQ Czy ktoś ma i używa ? A.C.
  21. Aż tak bardzo się nie błyszczy. Złudzenie optyczne🙂 Pewnie, że można było ten karter wypiaskować, albo choćby sodą potraktować. Tylko po co? To nie jest jakiś rarytas, żeby go odnawiać pieczołowicie. Jakby to był jakiś rzadki silnik, to bym do niego podszedł zupełnie inaczej. Teraz stoi na półce obok innych moich MDSów. Może ktoś kiedyś go uruchomi, lecz nie ja. Nie widzę potrzeby. A.C.
  22. Fakt, ale jeżeli mój Bob dopuścił ten motorek na półkę, to może tam stać. A poza tym niedługo zmatowieje, bo sowieckie tak mają, choć ten pochodzi z Ukrainy... Swoją drogą ciekawy temat, te MDSy... A.C.
  23. I renowacja danego szrocika MDS-a zakończona. Wszystkie detale umyłem w myjce, Jak trzeba było doczyścić to doczyściłem. W w środku nie było dużo bo silnik był czysty i rdzy praktycznie nie było. Trochę popracowałem nad precyzyjnym dopasowaniem tulei z tłokiem Umyłem środkiem do mycia hamulców, olejku BRUNOX nalałem obficie i zmontowałem. Oczywiście te stare-nowe łożyska zostały doprowadzone do stanu używalności i osadzone na swoim miejscu. Przez chwilę miałem ochotę doprowadzić ten motor do takiego stanu,żeby można go było włożyć do łódki, i żeby działał bez problemu, lecz w sumie po co?. Kiedyś jeszcze we wczesnych latach 80-tych ubiegłego wieku robiłem różne przeróbki tych MDS-ów, żeby móc je użyć w moich łódkach. Potencjał w tych silnikach był, ale trzeba było dużo pracy, żeby miały zostać silnikami wyczynowymi. Dużo by opowiadać, bo to w sumie historia, teraz już nikomu niepotrzebna. Silnik zakonserwowany i przygotowany do postawienia na półkę tam gdzie jego miejsce A.C.
  24. AndrzejC

    Webra 91, gaźnik

    Dawno temu jak jeszcze młody byłem i pełen zapału, to WEBRA 91 była "naber łan" w FSR V 15. Różne cuda się robiło z tymi silnikami. Min powiększanie otworu gardzieli gaźnika. Standard to 10 mm. Ale z tego co pamiętam jak się rozwierciło na 11, to silnik też dobrze pracował. Kiedyś rozwierciłem na 12mm, też działało ale w pewnym momencie gaźnik mi odleciał, bo pękł u nasady. Gniazdo w karterze ma 15mm i mięska było za mało, gaźnik swoje waży. I było po biegu. Jeżeli nie szukasz za pomocą tej WEBRy mocy, to zostaw 10mm. Webrowskie gaźniki, to dobre gaźniki. Sam używam do tej pory gażnika od 6,5, ale w MVVSie 3,5 i pięknie działa i reguluje. A w sumie kol. Pawlik dlaczego pytasz? A.C.
  25. Znalazłem w moich szrocikach silnik, który tu akurat pasuje. Dwie urwane śrubki. Jedna teoretycznie do wykręcenia bez problemu, bo dużo jej wystaje. Najpierw narzędzia potrzebne ( przynajmniej mi) do wykręcania urwanych śrub. Pokazałem na zdjęciu. Najważniejsze są wiertła. Widiowe i bardzo twarde, oraz gwintowniki także najwyższej jakości i ostre. Najpierw umyłem tą część motorka przy śrubkach. Jak zauważyłem, że Kol; Paweł trzyma karter w rękach podczas wykręcania... Ja uważam,( i tak czynię), że karter powinien być solidnie zamocowany w imadle bez żadnych luzów. Wtedy nie potrzeba używania punktaków i innych znaczników. Jeżeli idealnie ustawię wiertło, to ono sobie poradzi. Bezwzględnie należy zachować osiowość. Ja mam to szczęście,że dorobiłem się ostatnio małej frezarki BERNARDO i teraz wykręcanie śrubek to jest miodzio. Wcześniej wykręcałem na OUS 1, przestawionym na frezakę. Też działało, ale Bernardo jest o niebo lepsze. Można tą operację wykonać na wiertarce kolumnowej, ale to wymaga większej cierpliwości i długiego ustawiania (kiedyś sam używałem wiertarki). C W tym danym motorku okazało się , że kolega z Czech, który mi ten silnik podarował, użył do zakręcania kleju LOCTITE. I to jest największy błąd!! ŻADNYCH KLEJÓW W SILNIKACH MODELARSKICH!!! Jak widać na zdjęciach nie mógł biedak poradzić sobie z urwanymi śrubkami, więc wolał wywiercić nowe otwory w karterze. Sposobów na wykręcenie śrubek jest kilka. 1 Jeżeli śrubka ukręciła się tuż po łbem i wystaje z karteru, to trzeba użyć małej precyzyjnej żabki , MOCNO podgrzać palnikiem karter w miejscu i przy użyciu żabki wykręcać. Przeważnie się udaje. Tu się akurat nie udało... 2. Przy małych śrubkach nie zapieczonych i czystych jak np mocowanie denka, należy tak jak kol. Paweł pokazał użyć skrobaka i to wystarcza. 3. Jeżeli śrubka jest zapieczona totalnie, a do tego potraktowana klejem, to pozostaje wiercenie na wskroś, co pokazałem na zdjęciach. Ważne jest,żeby całą operację wykonywać z jednego mocowania, bo zamiast wykręcenia uszkodzimy otwór i wtedy kłopoty będą. W sumie, kto będzie zainteresowany to zobaczy na zdjęciach co, i jak. Jedno jest pewne przy wierceniu karter musi być solidnie zamocowany i na 100% nie można tego robić w rękach. W skrajnych przypadkach, co się już zdarzało, jeżeli"mięsa" wystacza to trzeba przegwintować otwór n anr większy, ale to jest ostateczność. A.C. Nie mam pojęcia dlaczego zdjęcia pokazują w zupełnie innej kolejności niż zostały wklejone. To wg mnie nie jest korzystne, bo robi się chaos .Czy Admin może coś z tym zrobić?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.