




AndrzejC
Modelarz-
Postów
2 303 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
19
Treść opublikowana przez AndrzejC
-
A Ja myślę, że używasz nieodpowiedniego słowa. "Katowanie" silników, to moim zdaniem jest niewłaściwa obsługa i i dbanie o motor. Czyli obsługa tzw "kowalska" ( wiele takich silników widziałem), a także brak dbałości o silniki. Ja swoich silników nie katuję, a wręcz przeciwnie. Silniki są zadbane do granic możliwości. Wszystkie są aktualnie zakonserwowane na zimę i zabezpieczone przed wilgocią. Na zdjęciu jest ten silnik, który naprawiałem w maju 2018 r. Czy to jest silnik zakatowany? Po sześciu latach wygląda jak wygląda, ale na pewno nie wygląda na silnik zakatowany. W międzyczasie dostał nowe flaki i co najważniejsze cały tył został zmieniony. W zasadzie oprócz karteru i złotej głowicy nie w nim nic, co fabryka dała na początku. W zeszłym sezonie zacząłem użytkować najnowszą generację tulei AAC. I to nie są fabryczne wyroby. I efekt jest. Pomimo ograniczeń co do nitrometanu, łódki (przynajmniej moje) zaczęły szybciej płynąć i to dość znacznie. Śmiem twierdzić, że ten motorek ma wypracowane więcej godzin niż wszystkie silniki minimum 50% użytkowników tego forum razem wziętych. Bo taka jest specyfika FSRów. Nie wspomnę o spalaniu paliwa, bo to osobny temat. Powiem tylko,że na jedne zawody zabieramy minimum 15l. i jak dobrze idzie to mało co paliwa do domu wraca. Czyli u mnie paliwo idzie jak woda🙂 Przez te wszystkie lata wg mnie ten motorek ma wypracowane co najmniej 20 godzin... A mam takie, które jeszcze dłużej pracowały. Niech się znajdzie ktoś, kto ma silnik dłużej pracujący... Paweł, do tego, że życie motorka może się skończyć, trzeba się przyzwyczaić. To jest wliczone w wynik. A także w nabieranie doświadczeń. Dość kosztowne ale jest. Bez tego nie ma zwycięstwa To trzeba wliczyć w koszta wyczynowego startowania na zawodach obojętnie jakich. I w sumie, A czy Tobie nigdy w silniku nie zrobiła się "grzechotka"? Przecież Ty nie latasz sobie na trawniku samolocikami na sznurku, żeby sobie polatać, tylko jeździsz na zawody po świecie, inwestujesz, szukasz najlepszych rozwiązań. Ja też szukam i wyniki mamy z synem moim Franciszkiem. Nie najgorsze I Mazurka, i mi i synowi mojemu parę razy zagrali. WSPANIAŁE UCZUCIE!!! I myślę, że z przekory napisałeś, co napisałeś.🙂 I zapomniałem najważniejszego: Duszę mają silniki spalinowe. Elektryczne duszy nie mają, moim zdaniem to fakt i bezdyskusyjny. A.C.
-
Choć raz🙂... Mam nadzieję, że to nie ostatni raz😉 A.C.
-
Przez mocne korbowody też się przechodziło w tamtych czasach. Ale stalowe korbowody nie zdały egzaminu ponieważ w sumie silniki i tak się rozlatywały, tylko bardziej. Trochę tych poczciwych Weberek zajechałem onego czasu. Pamiętam, że np urwał mi się ze dwa razy czop na wale, albo się korbowód zatarł, co było równoznaczne z wymianą całego wału itd itp... Nawet miałem korbowód z tytanu, ale już nie pamiętam jak to się skończyło. A swoją drogą, jakbym teraz chciał rasować tamte WEBRY, to zupełnie inaczej bym do tego podszedł. A.C.
-
Kiedyś dawno temu jak jeszcze używaliśmy do naszych FSRów silników WEBRA bo dzięki Gierkowi, tylko te silniki były dostępne w CSH i w ewentualnych przydziałach dla modelarni, tak w LOK, jak i Aeroklubie. I te silniki miały bardzo słabe korbowody. A jak słabe, to pękały. A jak pękały to często uszkadzały kartery w miejscach wiadomych. Jeżeli pokazała się taka dziura w karterze jak w tym Racingu, to oczywiście szrot Ale jak pęknięcie było minimalne jak w tej Webrze 6,5, to się to doraźnie naprawiało na zawodach i silniki nadal hulały, aż miło. Bo nie było wyboru. Akurat w tym miejscu nie ma zbyt dużych naprężeń, temperatura też nie za duża, bo silnik mocno chłodzony. Jak napisałem silnik się nie rozszczelni, bo po pierwsze tam nie ma zbyt dużego ciśnienia, a po drugie to ja wykonałem własnymi ręcyma🙂 i daję na to dożywotnią gwarancję, bo to nie pierwszy silnik przeze mnie naprawiony w ten sposób. Taki problem w silniku, to jak kiedyś pisałem mały pikuś jest.. Problem jest wtedy, kiedy stanie się to co na zdjęciu😡 A czy amatorka? Myślę, że nie, ale to moje zdanie. A.C.
-
Parcia na szybką naprawę nie mam, ale jak sobie popatrzyłem na tą dziurkę, to doszedłem do wniosku, że obejdzie się bez spawania laserowego jak w poprzednim karterze. Po prostu zaklepałem ten otworek z pomocą młotka🙂. Choć jestem totalnym przeciwnikiem używania siłowych działań w motorkach, to tym razem jednak młotek był potrzebny i kawałek twardego pręta fi 5. Sprawa tego defektu, jak myślę, została załatwiona, ponieważ ten zaklepany otwór na 1000% nigdy się nie rozszczelni Pozostały jeszcze zadziory wewnątrz, ale to załatwi frezik na giętkim wałku przypiętym do Dremela ( choć u mnie wałek giętki jest od Proxxona). A.C.
-
Ani nie zgniją, ani nie zaparzą się. Żelazko wszystko załatwi. Balsa to nie jest papier toaletowy... Przy cienkich deseczkach można łączyć. Chyba,że chodzi o grube deski 0,5 cm, to wtedy każdą osobno. A.C.
-
Po prostu zmoczyć deskę nawet pod kranem. Może być z obu stron. Myślę, że można prostować kila desek na raz, ale to dłużej potrwa. A.C.
-
Wiem jak wygiąć drewno w tym balsę. Napsikać na powierzchnię trochę wody nałożyć na szablon, zamocować, podgrzać i poczekać. I tak zostanie. A odwrotnie? Trochę namoczyć, ułożyć na prostym podłożu i wyprasować żelazkiem. Temperaturę dobrać doświadczalnie. Przycisnąć czymś prostym i poczekać jak ostygnie. Tak kiedyś prostowałem sklejkę po poprzedniej powodzi w 97 r., i działało. Z balsą jak myślę, też zda egzamin. A.C.
-
Paweł, jak ja mogę katować moje motorki, jak jestem jako chyba jeden z pierwszych użytkowników silników CMB ze złotą głowicą ,o którym napisałem na początku tego tematu. Otrzymałem je zanim weszły do sprzedaży. To było jakieś 10 albo i więcej lat temu. Wszystkie następne wersje są pochodną tego silnika. Są nowsze wersje, ale wg mnie te następne wersje są tylko drobnym rozwinięciem tego silnika. W nie będę się wgłębiał dlaczego, bo to jest zbyt wąski temat nie dla kibiców. W sumie mam dwa silniki CMB 45 ze złotą głowicą. Intensywnie od dawna użytkujemy jeden. Od czasu tej relacji ten pospawany jest silnikiem zapasowym i nie było potrzeby wkładania go go łódki, choć jest przygotowany... Od tamtego czasu praktycznie walczymy na jednym motorku. Na każdych zawodach nasze łódki robią dystans ok 40 km. A zawodów w sezonie kilka. Jakby tak policzyć, to przez ten czas na tym moim silniczku nasza łódka dopłynęłaby chyba w prostej linii do Portugalii, albo dalej. 🙂 I Ty mi gadasz, że ja katuję moje motory?!! Chłopie Ja ich nie katuję! Ja o nie dbam, jak tylko mogę, szukam dla nich najlepszych części , żeby wygrywały. I jak dotąd zdarza się, że wygrywają często. c.d.n. A.C.
-
I nie doczekałem się odpowiedzi od Kol. Pawła... 🙂. Ale, że teraz jest czas lizania ran, więc trafił do mnie silnik CMB 45 trochę straszy typ, ale nadal w powszechnym użytkowaniu, w którym także korbowód pokazał łokieć. Tym razem po przeciwnej stronie karteru. Wniosek jest taki, że takie "otwory" w karterze to jest sprawa losowa i reguły nie ma. O ile wyjęcie resztek tego co zostało z wału i korbowodu wielkim problemem nie było, o tyle wyjęcie tulei z karteru już tak. Nie pomogło grzanie ani użycie jakichś doraźnych patencików. I tak, jak staram się unikać barbarzyńskich metod siłowych, tak w tym przypadku bez młotka się nie obeszło. Użyłem mosiężnego pręta i młotka do wstępnego wybicia tulei z karteru i się udało. Wystukałem jakoś wstępnie na tyle ile się dało, następnie za pomocą dźwigni z dwóch wkrętaków delikatnie wyjąłem tuleję.. W sumie wyszła bez większych problemów, choć na dole tulei zrobiło się jajo Karter zostanie potraktowany laserem i będzie nadal hulał w jakiej łódce gdyż mam zamiar złożyć ten silnik bo jeszcze trochę części mi zostało, choć ten typ CMB nie jest produkowany od lat. Jak dokończę remont to pokażę efekty
-
A u mnie jest akurat odwrotnie. Jak kupuję tylko za pobraniem. Jak kurier przyjeżdża to otwieram paczkę przy nim i sprawdzam. W sumie tylko raz chcieli mi kit wcisnąć, ale kazałem kurierowi zabrać z powrotem i nie zapłaciłem. Wartościowe fanty kupuję tylko za pobraniem, chyba, że mam zaufanie do sprzedawcy. A ta wiertareczka dość fajnie wygląda i choć w sumie jej nie potrzebuję ale kupiłbym ją jako dodatkową maszynkę do precyzyjnego wiercenia. W sumie to i na zawody można by ją zabierać, bo czasem w terenie też trzeba coś precyzyjnie wywiercić. Jeden kolega z Czech nawet małą tokarkę w swoim "woziku", czyli w modelarskiej przyczepie wozi. I też parę razy się przydała... A.C.
-
https://www.googbuy.live/d.php?product_id=chpjhY5&fbclid=IwY2xjawG1DtxleHRuA2FlbQIxMAABHRUWRfg-sBWbLOsZ5E-pZjH0hiesvAFNcw8D8VqCyY5umO2QgKHXLiXhhg_aem_uF-sSSNE0pMA-BLG9a5RvQ Czy ktoś ma i używa ? A.C.
-
Aż tak bardzo się nie błyszczy. Złudzenie optyczne🙂 Pewnie, że można było ten karter wypiaskować, albo choćby sodą potraktować. Tylko po co? To nie jest jakiś rarytas, żeby go odnawiać pieczołowicie. Jakby to był jakiś rzadki silnik, to bym do niego podszedł zupełnie inaczej. Teraz stoi na półce obok innych moich MDSów. Może ktoś kiedyś go uruchomi, lecz nie ja. Nie widzę potrzeby. A.C.
-
Fakt, ale jeżeli mój Bob dopuścił ten motorek na półkę, to może tam stać. A poza tym niedługo zmatowieje, bo sowieckie tak mają, choć ten pochodzi z Ukrainy... Swoją drogą ciekawy temat, te MDSy... A.C.
-
I renowacja danego szrocika MDS-a zakończona. Wszystkie detale umyłem w myjce, Jak trzeba było doczyścić to doczyściłem. W w środku nie było dużo bo silnik był czysty i rdzy praktycznie nie było. Trochę popracowałem nad precyzyjnym dopasowaniem tulei z tłokiem Umyłem środkiem do mycia hamulców, olejku BRUNOX nalałem obficie i zmontowałem. Oczywiście te stare-nowe łożyska zostały doprowadzone do stanu używalności i osadzone na swoim miejscu. Przez chwilę miałem ochotę doprowadzić ten motor do takiego stanu,żeby można go było włożyć do łódki, i żeby działał bez problemu, lecz w sumie po co?. Kiedyś jeszcze we wczesnych latach 80-tych ubiegłego wieku robiłem różne przeróbki tych MDS-ów, żeby móc je użyć w moich łódkach. Potencjał w tych silnikach był, ale trzeba było dużo pracy, żeby miały zostać silnikami wyczynowymi. Dużo by opowiadać, bo to w sumie historia, teraz już nikomu niepotrzebna. Silnik zakonserwowany i przygotowany do postawienia na półkę tam gdzie jego miejsce A.C.
-
Dawno temu jak jeszcze młody byłem i pełen zapału, to WEBRA 91 była "naber łan" w FSR V 15. Różne cuda się robiło z tymi silnikami. Min powiększanie otworu gardzieli gaźnika. Standard to 10 mm. Ale z tego co pamiętam jak się rozwierciło na 11, to silnik też dobrze pracował. Kiedyś rozwierciłem na 12mm, też działało ale w pewnym momencie gaźnik mi odleciał, bo pękł u nasady. Gniazdo w karterze ma 15mm i mięska było za mało, gaźnik swoje waży. I było po biegu. Jeżeli nie szukasz za pomocą tej WEBRy mocy, to zostaw 10mm. Webrowskie gaźniki, to dobre gaźniki. Sam używam do tej pory gażnika od 6,5, ale w MVVSie 3,5 i pięknie działa i reguluje. A w sumie kol. Pawlik dlaczego pytasz? A.C.
-
Znalazłem w moich szrocikach silnik, który tu akurat pasuje. Dwie urwane śrubki. Jedna teoretycznie do wykręcenia bez problemu, bo dużo jej wystaje. Najpierw narzędzia potrzebne ( przynajmniej mi) do wykręcania urwanych śrub. Pokazałem na zdjęciu. Najważniejsze są wiertła. Widiowe i bardzo twarde, oraz gwintowniki także najwyższej jakości i ostre. Najpierw umyłem tą część motorka przy śrubkach. Jak zauważyłem, że Kol; Paweł trzyma karter w rękach podczas wykręcania... Ja uważam,( i tak czynię), że karter powinien być solidnie zamocowany w imadle bez żadnych luzów. Wtedy nie potrzeba używania punktaków i innych znaczników. Jeżeli idealnie ustawię wiertło, to ono sobie poradzi. Bezwzględnie należy zachować osiowość. Ja mam to szczęście,że dorobiłem się ostatnio małej frezarki BERNARDO i teraz wykręcanie śrubek to jest miodzio. Wcześniej wykręcałem na OUS 1, przestawionym na frezakę. Też działało, ale Bernardo jest o niebo lepsze. Można tą operację wykonać na wiertarce kolumnowej, ale to wymaga większej cierpliwości i długiego ustawiania (kiedyś sam używałem wiertarki). C W tym danym motorku okazało się , że kolega z Czech, który mi ten silnik podarował, użył do zakręcania kleju LOCTITE. I to jest największy błąd!! ŻADNYCH KLEJÓW W SILNIKACH MODELARSKICH!!! Jak widać na zdjęciach nie mógł biedak poradzić sobie z urwanymi śrubkami, więc wolał wywiercić nowe otwory w karterze. Sposobów na wykręcenie śrubek jest kilka. 1 Jeżeli śrubka ukręciła się tuż po łbem i wystaje z karteru, to trzeba użyć małej precyzyjnej żabki , MOCNO podgrzać palnikiem karter w miejscu i przy użyciu żabki wykręcać. Przeważnie się udaje. Tu się akurat nie udało... 2. Przy małych śrubkach nie zapieczonych i czystych jak np mocowanie denka, należy tak jak kol. Paweł pokazał użyć skrobaka i to wystarcza. 3. Jeżeli śrubka jest zapieczona totalnie, a do tego potraktowana klejem, to pozostaje wiercenie na wskroś, co pokazałem na zdjęciach. Ważne jest,żeby całą operację wykonywać z jednego mocowania, bo zamiast wykręcenia uszkodzimy otwór i wtedy kłopoty będą. W sumie, kto będzie zainteresowany to zobaczy na zdjęciach co, i jak. Jedno jest pewne przy wierceniu karter musi być solidnie zamocowany i na 100% nie można tego robić w rękach. W skrajnych przypadkach, co się już zdarzało, jeżeli"mięsa" wystacza to trzeba przegwintować otwór n anr większy, ale to jest ostateczność. A.C. Nie mam pojęcia dlaczego zdjęcia pokazują w zupełnie innej kolejności niż zostały wklejone. To wg mnie nie jest korzystne, bo robi się chaos .Czy Admin może coś z tym zrobić?
-
W sumie, jak dla mnie to wykręcanie urwanych śrubek nie jest trudne, ale na specjalne życzenie PT publiczności przygotuję się do wypowiedzi. Już niedługo... A na razie pracuję powoli z powodu braku czasu nad tym sowieckim silniczkiem. Na razie na gotowo mam wyczyszczony cały karter. W środku było całkiem czysto i nie było co robić, np panewka brązowa tylnego wału wygląda jak nowa, więc za bardzo nie było co czyścić. Przedni nosek miał pozostałości po starym smarze, ale jak przednie łożysko wyjmę, to go mechanicznie w środku wyczyszczę. Na zdjęciach widać resztę detali, które są w stanie "masakrycznym", ale sobie poradzę. Na pierwszym planie widać tą szmatkę, którą ktoś kiedyś włożył w wydech i ta szmatka uratowała wnętrze silnika bo nie przepuściła wody w której ten motorek leżał długo. Przepustnica gaźnika także była zamknięta i też wody nie przepuściła. Szmatka z flanelki w zasadzie "skamieniała" i nie da się rozsupłać. Chcę ten remoncik skończyć jednym ciągiem, bo jak zrobię przerwę, to silnik jak kilka innych pójdzie do poczekalni na półkę i nie wiem, kiedy bym się nim znów zajął. Kilka czeka, min np w zasadzie skończony angielski OLIVER TIGER 2,5. Czeka bo muszę mu dorobić uszczelki. Pytanie a z czego Koledzy dorabiają uszczelki do motorków i jak to robią? A.C.
-
Walczyłem wczoraj i dzisiaj z karterem. Mył się długo w myjce. Z myjki wyszedł z plamami po korozji. Zrezygnowałem z gotowania w oleju i sodowaniu bo po prostu mi się nie chciało rozkładać węży od kompresora na zewnątrz Do wyczyszczenia powierzchni użyłem PROXXONa z malutką szczotką mosiężną na trzpieniu. Trochę się świeci, ale wygląda o niebo lepiej jak przed czyszczeniem. Nawet szybko to czyszczenie trwało. Musiałem wykręcić resztki urwanej śrubki z karteru. Dla mnie to akurat mały problem, bo od lat mam z tym defektem do czynienia i załatwiam to z marszu. Drugi detal mam odnowiony🙂 Efekty widać na zdjęciach W następnej kolejności noski. Przedni, tylny i wyjście wydechu... A.C.
-
Na razie pierwszy detal mam odnowiony. Koło oczyszczone podgrzane palnikiem i poczernione w oleju. Użyłem oleju rzepakowego. Efekt jest zadowalający. Lepszy byłby, gdybym użył oleju mineralnego, ale wtedy cała kamienica by wąchała chemię. Teraz zapachniało frytkami🙂 Aktualnie pracuję nad karterem. zacząłem od myjki ultradźwiękowej. Jaki efekt będzie, to się zobaczy.... A.C.
-
Dość drogie te preparaty. Przy jednym kole nie będę inwestował. Małe elementy stalowe czerniłem w zmielonym krowim rogu. Stara metoda, ale bardzo skuteczna, choć śmierdząca, bo przy czernieniu proszek się spala i niemiłosiernie śmierdzi. Kiedyś jeszcze w szkole tak czerniliśmy detale. Do czernienia tego koła użyję oleju. Metoda może nie tak skuteczna, ale prosta. Wystarczy podgrzać detal, zanurzyć w oleju i gotowe. I tanie. A.C.
-
Kol. Jarek jak zwykle trafnie wskazał link...👍, Ale tym razem jak myślę, chyba nie o to chodziło. Zabrałem się za konserwację tego mojego ruskiego szrocika. Zacząłem od koła zamachowego. Zardzewiałe jest bardzo. Dacie wiarę, że fabryka te koła ulepszała cieplnie? Powierzchnia jest utwardzona, Nie wiem po co, ale jest. Dość długo czyściłem powierzchnię koła na tokarce, bo jak napisałem, żadnych odrdzewiaczy nie chcę używać. Na półmetku wygląda to na razie tak, jak na zdjęciu. Oczywiście fabryczne czernienie diabli wzięli, ale się z powrotem czarne przywróci. Mam nawet krowi róg, ale nie użyję, bo mnie od smrodu z kamienicy lokatorzy wywalą...😀 W oleju poczernię jak przyjdzie czas. A.C.
-
W sumie to temperatury nie sprawdzałem, ale wiem po poprzednim motorku, grzanym w oleju, to nawet najwyższa temperatura we frytkownicy silnikowi nie szkodzi. Nie wolno wrzucać do oleju części plastikowych, bo się roztopią. Ale np to zapieczone łożysko na wale zejdzie bez problemu, bo mam to sprawdzone. Gotuję po to,żeby pozbyć się skamieniałego oleju, który prawie pół wieku fabryka dała w celu konserwacji. Gotowanie pomaga, choć nie do końca. Ale łatwiej pozbyć się starych zanieczyszczeń. Później myjka, ale w tym przypadku bez czyszczenie sodą chyba też będzie potrzebne. Nie chcę używać odrdzewiaczy. Zobaczymy co z tego wyniknie. A.C.
-
No i co znaczy dobra szmatka! Znaczy wszystko.😏 Rozebrałem ten mój szrocik na części pierwsze. I zostałem mile zaskoczony bo motor w środku całkiem, całkiem. W sumie wewnątrz wygląda prawie normalnie i na pewno będzie działał. Na pewno to jest zasługa tej szmatki wsadzonej w wydech... Na dzień dobry zajmę się karterem i noskami. Jedna śrubka w karterze się ukręciła podczas wykręcania, ale to żaden problem. Myślę,że na początku wygotuję je we frytkownicy w oleju rzepakowym. Później zobaczymy... cdn A.C.
-
Silnik, jeżeli nowy z pudełka, to na pewno luzy ma prawidłowe. Moim, zdaniem należy odkręcić tylne denko, porządnie umyć płynem do mycia hamulców, przedmuchać powietrzem, zalać porządnym olejem do konserwacji np olejem BRUNOX, który zacząłem używać od jakiegoś czasu za poradą Kol. Jarka 996. Olej się sprawdził i w sumie jest tańszy od tego, który dotychczas używałem. Docierać jak nakazuje producent, choć silniki popularne nie wymagają wielkiego docierania, bo już w fabryce są tak pasowane, żeby przyszły użytkownik nawet modelarski "kowal" dał sobie z tym radę i nie zatarł silnika na dzień dobry. Trafił mi się ostatnio silniczek "NOWY", a co!😁 Nigdy nie odpalany. Przyznam, że silnika w takim stanie nigdy nie widziałem. Będę próbował przywrócić ten szrocik do życia. Mam nadzieje, że się uda. A.C.