Pospalem calkiem niezle, choc pospalbym ze dwie godzinki dluzej, ale zycie jest niestety brutalne. Moj prom na druga strone Galati odplywa o 7.30, a musze zdazyc do Tulcea (90 km) na statek, ktory plynie o 13.30. Wole miec troszke luzu, kosztem snu . Zrywam sie wiec o 6.30, zjadam zakupione wczoraj wafelki popijajac kompotem, toaleta i nie ubierajac sie w zadne dodatkowe rzeczy (jest juz 18 stopni) jade w kierunku promu.
Piekny wschod slonca nad Galati i tylko niecale dwa kilometry do przeprawy.
Prom robi juz drugi kurs dnia, wiec podplywa z drugiej strony
wjezdzam, stawiam rower i ide kupic bilet (5 Lei).
Przeprawa zajmuje okolo 25 minut.
Na srodku Dunaju stoja dziesiatki zakotwiczonych barek, czekajacych na rozladunek w miejscowym porcie
Doplywamy do brzegu i od razu po 200m wskakuje na waly.
Po drugiej stronie majaczy skapane we wschodzacym sloncu Galati
Ja w kazdym ostro “waluje” wiele kilometrow. Nic ciekawego sie nie dzieje, kolcow w oponach na razie brak
Czesto widac opuszczone chalupy. Widac, ze Rumuni TEZ albo uciekaja z kraju, albo wyprowadzaja sie do miast, zostawiajac swoje “posiadlosci”.
Wskakuje na asfalty
I przejezdzam obok JEDYNEGO w Unii szpitala dla tredowatych
Tichilești – Wikipedia, wolna encyklopedia
Naturalnie przyspieszam i przestaje na chwile oddychac
Po lewej stronie piekne widoki na Dunaj i na lezaca za nim Ukraine.
Droga jedzie wiele ukrainskich tirow, ktore przekraczaja granice w Tulcea (prom).
Ja dojezdzam do miejscowosci Isaccea i widzac, ze mam spory zapas czasu staje na sniedanko i piwko. Tym razem lane!
Zamawiam sandwicha, ale dostaje dwa. Jest to kajzerka (na cieplo) z grilowana piersia kurczaka, serem, jakas zielenina i sosem. Zjadam spokojnie obserwujac klotnie dwoch zuli nieopodal knajpy.
Mijam meczet, co swiadczy o tym , jak bardzo mieszaly sie tutaj rozne kutury
Jadac dalej, trafiam na winobranie. Staje i zostaje zaproszony na probe zbiorow
Mijam szyld, ktory przypomina mi GDZIE jestem
Winnice ciagna sie kilometrami!
Z innych owocow, najczesciej widuje sliwki (ale to juz koncowka).
Mijam posterunek policji
i po kilkunastu kilometrach wjezdzam do Tulcea.
Na poczatek postanawiam znalezc port, zakupic bilet na moj statek i spedzic gdzies reszte czasu (jest dopiero 12.15)
Moj statek stoi juz przy nabrzezu, kupuje bilet (60 Lei), a za rower (10) doplace pozniej na statku. Na wszystko dostaje bilety!
Jade najpierw na loda (robi pani Rumunka). Lod drogi i wodnisty, do tego dwa razy mniejszy jak w domu.
Pozniej znajduje knajpe z lanym piwem. Zamawiam jedno
zamawiam drugie
i biore jeszcze slynne rumunskie paczki serowe PAPANASI
Ciorba de burta (flakow) nie mieli
Po spozyciu jade powolutku w strone statku i laduje sie nan z rowerem.
Przebieram sie w “cywilki” i zasiadam na pokladzie.
Ruszamy punktualnie o 13.30. Rejs zajmie 3 godziny 45 minut.
Plyniemy srodkowa odnoga Dunaju, ktora nazywa sie Bratul Sulina.
Jest jeszcze gorna (na granicy z Ukraina ) i dolna. Dolna NIE jest zeglowna dla duzych statkow!
Piekna pogoda i piekne widoki. Po drodze zawijamy do kilku portow, w ktorych ludzie i wsiadaja i wysiadaja, taszczac ze soba olbrzymie toboly.
Mijamy statek pelen owiec
Mijamy “szybki” statek
Plyniemy dalej, a mi zaczynaja sie walic powieki. Wypijam browca i zapadam w gleboki sen
Budza mnie podniesione glosy i okazuje sie, ze doplynelismy do celu podrozy, czyli Suliny! Przespalem prawie 1,5 godziny!
Zakladam buty (nie przebierajac sie) i jade w strone ujscia Dunaju do Morza Czarnego. Wyjezdzam z Suliny i mam okolo 6 km szutrami.
Droga robi sie coraz wezsza
konczac sie nagle i przechodzac w podmokle pastwiska.
Prowadze wiec rower idac w strone morza
Mijam krowy wesolo do nich “muczac”. Gdy sie do nich zblizam, okazuja sie BYKAMI 😄
Brne dalej, czujac pod nogami wode.
Dochodze do momentu gdzie dalej isc sie nie da (podmokly treren), ale widze przed soba budynek, ktory wg mapy lezy przy ujsciu
Niestety dalej sie nie da! Do budynku tylko woda. Tutaj KONCZY sie moj Dunaj. Nie mam cisnienia isc dalej, bo mialem go przejechac rowerem, a dalej zwyczajnie nie ma drogi.
W oddali widze statki, czekajace na wejscie “w rzeke”
Zawracam i tym razem ostroznie przechodze kolo bykow. Pasa sie tutaj dziesiatki koni, ktore hasaja sobie zupelnie wolno! Klimat niesamowity. Wracam w strone Suliny, ale zanim wjade do miasta, jade sie wykapac w Morzu Czarnym.
Witaja mnie oczywiscie miejscowe psy
Plaza prawie zupelnie pusta. Woda ma 22 stopnie.
Zamawiam browca i wznosze toast za zakonczenie DUNAJSKIEJ WYPRAWY
Po wypiciu i wyschnieciu wracam do Suliny szukac noclegu. Znajduje szybko (prawie w centrum) , biore pryche i zmykam podsumowac koniec podrozy rybka z Dunaju. Sulina jest klasycznym UPADLYM miastem.
Dziesiatki bezpanskich psow
i klasyczny klimat KONCA SWIATA
Jedynie knajpy jakos wygladaja. Zamawiam suma + piwko i racze sie niespiesznie posilkiem w towarzystwie restauracyjnego kota, a po posilku udaje sie lulu.
100 km rowerem i z 80 statkiem
CDN