



-
Postów
4 992 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
60
Treść opublikowana przez jarek996
-
Pospalem calkiem niezle, choc pospalbym ze dwie godzinki dluzej, ale zycie jest niestety brutalne. Moj prom na druga strone Galati odplywa o 7.30, a musze zdazyc do Tulcea (90 km) na statek, ktory plynie o 13.30. Wole miec troszke luzu, kosztem snu . Zrywam sie wiec o 6.30, zjadam zakupione wczoraj wafelki popijajac kompotem, toaleta i nie ubierajac sie w zadne dodatkowe rzeczy (jest juz 18 stopni) jade w kierunku promu. Piekny wschod slonca nad Galati i tylko niecale dwa kilometry do przeprawy. Prom robi juz drugi kurs dnia, wiec podplywa z drugiej strony wjezdzam, stawiam rower i ide kupic bilet (5 Lei). Przeprawa zajmuje okolo 25 minut. Na srodku Dunaju stoja dziesiatki zakotwiczonych barek, czekajacych na rozladunek w miejscowym porcie Doplywamy do brzegu i od razu po 200m wskakuje na waly. Po drugiej stronie majaczy skapane we wschodzacym sloncu Galati Ja w kazdym ostro “waluje” wiele kilometrow. Nic ciekawego sie nie dzieje, kolcow w oponach na razie brak Czesto widac opuszczone chalupy. Widac, ze Rumuni TEZ albo uciekaja z kraju, albo wyprowadzaja sie do miast, zostawiajac swoje “posiadlosci” . Po lewej stronie piekne widoki na Dunaj ", ktora po wymarciu pozostawia domy ku upadkowi. Wskakuje na asfalty I przejezdzam obok JEDYNEGO w Unii szpitala dla tredowatych Tichilești – Wikipedia, wolna encyklopedia Naturalnie przyspieszam i przestaje na chwile oddychac Po lewej stronie piekne widoki na Dunaj i na lezaca za nim Ukraine. Droga jedzie wiele ukrainskich tirow, ktore przekraczaja granice w Tulcea (prom). Ja dojezdzam do miejscowosci Isaccea i widzac, ze mam spory zapas czasu staje na sniedanko i piwko. Tym razem lane! Zamawiam sandwicha, ale dostaje dwa. Jest to kajzerka (na cieplo) z grilowana piersia kurczaka, serem, jakas zielenina i sosem. Zjadam spokojnie obserwujac klotnie dwoch zuli nieopodal knajpy. Mijam meczet, co swiadczy o tym , jak bardzo mieszaly sie tutaj rozne kutury Jadac dalej, trafiam na winobranie. Staje i zostaje zaproszony na probe zbiorow Mijam szyld, ktory przypomina mi GDZIE jestem Winnice ciagna sie kilometrami! Z innych owocow, najczesciej widuje sliwki (ale to juz koncowka). Mijam posterunek policji i po kilkunastu kilometrach wjezdzam do Tulcea. Na poczatek postanawiam znalezc port, zakupic bilet na moj statek i spedzic gdzies reszte czasu (jest dopiero 12.15) IMG_99701920×1440 170 KB Moj statek stoi juz przy nabrzezu, kupuje bilet (60 Lei), a za rower (10) doplace pozniej na statku. Na wszystko dostaje bilety! Jade najpierw na loda (robi pani Rumunka). Lod drogi i wodnisty, do tego dwa razy mniejszy jak w domu. Pozniej znajduje knajpe z lanym piwem. Zamawiam jedno zamawiam drugie i biore jeszcze slynne rumunskie paczki serowe PAPANASI Ciorba de burta (flakow) nie mieli Po spozyciu jade powolutku w strone statku i laduje sie nan z rowerem. Przebieram sie w “cywilki” i zasiadam na pokladzie. Rusza punktualnie o 13.30. Rejs zajmie 3 godziny 45 minut. Plyniemy srodkowa odnoga Dunaju, ktora nazywa sie Bratul Sulina. Jest jeszcze gorna (na granicy z Ukraina ) i dolna. Dolna NIE jest zeglowna dla duzych statkow! Piekna pogoda i piekne widoki. Po drodze zawijamy doi kilku portow, w ktorych ludzie i wsiadaja i wysiadaja, taszczac ze soba olbrzymie toboly. Mijamy statek pelen owiec Mijamy “szybki” statek Plyniemy dalej, a mi zaczynaja sie walic powieki. Wypijam browca i zapadam w gleboki sen Budza mnie podniesione glosy i okazuje sie, ze doplynelismy do celu podrozy, czyli Suliny! Przespalem prawie 1,5 godziny! Zakladam buty (nie przebierajac sie) i jade w strone ujscia Dunaju do Morza Czarnego. Wyjezdzam z Suliny i mam okolo 6 km szutrami. Droga robi sie coraz wezsza konczac sie nagle i przechodzac w podmokle pastwiska. Prowadze wiec rower idac w strone morza Mijam krowy wesolo do nich “muczac”. Gdy sie do nich zblizam, okazuja sie BYKAMI Brne dalej, czujac pod nogami wode. Dochodze do momentu gdzie dalej isc sie nie da (podmokly treren), ale widze przed soba budynek, ktory wg mapy lezy przy ujsciu Niestety dalej sie nie da! Do budynku tylko woda. Tutak KONCZY sie moj Dunaj. Nie mam cisnienia isc dalej, bo mialem go przejechac rowerem, a dalej nie ma drogi. W oddali widze statki, czekajace na wejscie “w rzeke” Zawracam i tym razem ostroznie przechodze kolo bykow. Pasa sie tutaj dziesiatki koni, ktore hasaja sobie zupelnie wolno! Klimat niesamowity. Wracam w strone Suliny, ale zanim wjade do miasta, jade sie wykapac w Morzu Czarnym. witaja mnie oczywiscie miejscowe psy Plaza prawie zupelnie pusta. Woda ma 22 stopnie. Zamawiam browca i wznosze toast za zakonczenie DUNAJSKIEJ WYPRAWY Po wypiciu i wyschnieciu wracam do Suliny szukac noclegu. Znajduje szybko (prawie w centrum) , biore pryche i zmykam podsumowac koniec podrozy rybka z Dunaju. Sulina jest klasycznym UPADLYM miastem. Dziesiatki bezpanskich psow i klasyczny klimat KONCA SWIATA Jedynie knajpy jakos wygladaja. Zamawiam suma + piwko i racze sie niespiesznie posilkiem w towarzystwie restauracyjnego kota, a po posilku udaje sie lulu. 100 km rowerem i z 80 statkiem CDN
-
Prawie nowy silnik jak w tytule. W cenie adapter wydechu 90 stopni. Cena : 600 zl + przesylka MAX-120AX RING (19210)
-
Silnik jak w tytule. Type: JBA 120AR Displacement: 19.79cc Bore (mm): 30.4 Stroke (mm): 28 Output (hp/r.p.m): 3.1/17000 Crankshaft: 3/8 x 24 Weight (oz) : 33.09 Recommended prop size: 15 x 8 Practical range: 2500/8700 Cena: 340 zl + przesylka w Polsce.
-
Sprzedam silniczek jak w tytule. Stan BDB. Cena: 260 zl + przesylka w Polsce.
-
Niestety zgodze sie w 100% Bardzo kiepsko z tym na forum. Wiekszosc nastawiona na atak, zamiast sie posmiac razem z nami. Od razu "slysze": pokaz co ty potrafisz cwaniaku, a ja przeciez wielokrotnie pisalem, ze w modelarstwie prawie nic nie potrafie😂 Na szczescie na 100% autor ma, bo gdyby nie mial, to bym sobie tutaj nie zartowal 😉
-
A w sumie powini. Tyle dziewczym ma dzisiaj POTEZNE usta 😂 Pi...ol leki! One nic dobrego Ci nie przyniosa. Przylece, przytule, wyplaczesz sie i bedzie OK.
-
Pasowaly? 😂 Oczywiscie zartuje 😉
-
Bedzie Pawelku, bedzie! Moze jednak najpierw skoncze te pierwsza? W sumie to moge poprzeplatac 😊 Wylot byl w czwartek o 22.00 i wszystko odbylo sie zgodnie z planem. Zasnalem zaraz po starcie, obudzilem sie podczas ladowania. Mozna powiedziec, ze ten “sen” uratowal mi noc. W Rumunii czas przesuniety, wiec trace godzine. Autobus podjezdza do samolotu po 30 min. wiec trace pol godziny. Czekam na rower pol godz., trace kolejne pol godziny 😉 Znajduje wozek i po cichutku oddalem sie z tym wozkiem (a na nim z rowerem) w kierunku pensjonatu. Najpierw 300 m pod prad polautostrada, a pozniej terenem dla gravela w kompletnych ciemnosciach! Docieram do pokoju, skrecam rower , wszystko pakuje, tak zeby z rana zyskac KAZDA minute snu. Zasypiam chyba o 3.00, a pobudka o 5.45. Robie szybka kawe, zjadam dwa croissanty (w cenie pokoju), zakladam rekawki, kamizelke , odpalam WSZYSTKIE lampki (na mrugajaco) i wbijam sie w poranny ruch na polautostradzie prowadzacej do miasta. Torbe na rower zostawiam w pralni pod stolem i informuje o tym (SMSem) wlasciciela (mial niby ktos juz byc z rana, ale bylo pusto). Zasuwam z dusza na ramieniu, ale udaje mi sie calo dojechac do stacji Baneasa . Chwile wczesniej oprozniam bankomat Draculi (Banca Transilvania) i zmykam na pociag, ktory podjezdza punktualnie o 7.09 . Na stacji zegnaja mnie oczywiscie miejscowe psy Rower do przedzialu rowerowego , kupuje bilet u pana konduktora i moge sie znowu chwile kimnac. Z rana bylo tylko 8 stopni! Pociag dojezdza do Cernavoda o 8.48. Wysiadam, witaja mnie miejscowe psy, , kupuje kawalek pizzy i zjadam razem z nimi na poczatku mostu. Nie jest to most przez Dunaj, tylko przez Kanal Smierci (Canalul Morții). Jest tak nieoficjalnie nazawany, bo przy jego budowie zginelo (tak sie szacuje) okolo 200 000 wiezniow (z tego wielu politycznych). Prowadzi z Cernavoda do Navodari (polnoc Constanty). Zjezdzam mostem do Cernavoda (bylem tutaj w zeszlym roku, ale jechalem dalej POD prad Dunaju), przejezdzam przez “centrum” (pierwsza wspinaczka dnia) i chce jak najszybciej wyjechac w “dzicz”. Niestety najpierw kilkanascie km asfaltem. Przekraczam drugi kanal, ale tym razem jest to odprowadzenie wody chlodzacej z miejscowej elektrowni jadrowej Dozymetr zazgrzytal, wiec przyspieszylem, zeby sie nie naswietlic. Po kilku km w koncu szutry! Dlugo to nie trwalo, bo przeplataly sie ciagle z asfaltem (zero ruchu). Co chwile 10% podjazdy Mijam ruiny naddunajskiej fortecy z czasow rzymskich I ruszam dalej Psy sa wszedzie! W miastach, na wsiach i na polach! Jadac lasem przy brzegu dojezdzam nagle do rumunskiego Baden Baden! Nad samym brzegiem na skarpie, w basenie, siedza sobie emeryci i grzeja organizmy w cieplej smierdzacej wodzie! Tak polozonych “term” to jeszcze w zyciu nie widzialem 😂 Gdyby mnie czas nie gonil, tez bym sie chetnie wygrzal! Po termach troszke fajnych sciezek! i po kilkunastu km przekraczam Dunaj. Woda ma tutaj wspanialy kolor, zupelnie inny jak w czesci niemiecko-austriackiej! Za mostem wypijam pierwszego browca po nim 5 km betonowa droga , a pozniej wjezdzam na waly i tak sobie waluje kilkadziesiat km, mijajac upadle cuda rumunskiej techniki No i nagle czuje ze z przodu lapie gume. Goraco jak w piekle, ale trza wymienic detke! Wymieniam, chce wsiadac , a z tylu tez flak 😳 Wyjmuje kilka malych kolcow z opony, wrzucam druga detke (mam jeszcze jedna), a dziury postanawiam pozaklejac pozniej. Jade moze z 5 km, kolejny kapec. Poniewaz lapie go akurat pod gospodarstwem przy walach, “pukam” do ludzi, zeby uzyczyli wiadra z woda. Na migi tlumacze o co chodzi i razem z gosdpodarzami zaczynam latanie i proby w beczce z woda. W kazdej po 2- 3 dziury i latki znikaja w strasznym tempie! Gospodyni cos mowi do pana gospodarza, on podnosi dupsko i przynosi zestaw chyba z 20 latek 🤩 Odrywa mi 5 i pomaga zalatac ostatnia z detek. Kury pieja, kozy becza; sielanka! Na migi mowi mi, zebym nie jechal walami, bo sie “zakolcze” na smierc. Obieram kurs alternatywny, ale juz po 3 km lapie kapcia! Wiem, wiem. Za chwile odezwa sie “mleczarze”, ze to by sie z mlekiem NIE zdarzylo 😄 Nie wyjalem chyba wczesniej wszystkich kolcow, wiec sie dzieje! Biore scyzoryk i wydlubuje jeszcze chyba 10 kolczykow! Zakladam detke i jade w kierunku miejscowosci Braila, gdzie ma byc sklep rowerowy (chce kupic latki, klej i detki!). Zap…am 30, mimo ze wiatr mam (dosc silny) w twarz, bo MUSZE zdazyc do 18.00. Kilometry ciagna sie niesamowicie, tym bardziej, ze napisali mi patykiem na piasku, ze jest 28 km, a dopiero po siedmiu jak skrecilem na “glowniejsza” to byl szyld 40 km!!! 😳 Dojezdzam do Braila o 17.48 i wtedy okazuje sie ze sklepem rowerowym byl DECATHLON otwarty do 20.00 😁 Ledwo stojac na nogach kupuje co potrzebuje wypijam ze 3 fanty winogronowe i niespiesznie zawijam sie dalej. Do Galati mam okolo 25 km. W duzym namiocie swoje wdzieki prezentuje Monica Belucci , wiec wchodze popatrzec, ale musze zmykac, bo slonce bardzo szybko schodzi w dol! Wyglada ZJAWISKOWO jak zwykle Monica, nie slonce) 😍 Bokami do Galati i w oddali ukazuje sie miasto polozone na naddunajskim wzgorzu. Staje na rogatkach przy jakims kanale i znajduje nocleg. Przejezdam przez miasto i okazuje sie, ze spie (samotnie) w chyba 80 metrowym apartamencie! Przybytku pilnuje “grozny” stroz Szybka prycha i zmykam JESC (caly dzien na dwoch ciasteczkach i kawaleczku porannej pizzy, ktorej wiekszosc dostaly psy). Zamawiam troszke grilowanych rzeczy i podwojne fryty. Dostaje dobrze ponad kilogram zarcia (ta zolta kostka, to mamalyga). Piwa nie maja, wiec kupuje w sklepiku obok i dostaje pozwolenie na wypicie w knajpie. Pozniej ide jeszcze do sklepu, biore troszke slodyczy i kompot czeresniowy + 2 l wody na noc. Zasypiam momentalnie po umyciu zebow. 176 km, 900 m w pionie i CALY dzien pod mocny wiatr! Temperatura 26 stopni (tylko z rana w Bukareszcie “przypizgalo”).
-
Zlodziej pewnie plakal kradnac 😉 Masz racje, ceny rowerow zrobily sie jakies k.....a NIEREALNE. Za 7 kg trzeba placic dzisiaj 70-100 tys! Dlatego ja skladam wiekszosc sam. Rower to 20-30 czesci , dosc prostych do samodzielnego montazu. Srednio rozgarniety modelarz da rade. Kupuje rame, komponenty ETC na przeroznych okazjach i mam rower marzenie za (zazwyczaj) pol ceny tego, co musialbym dac za gotowy (i to czesto na gorszych komponentach). P.S. Z Rumunii juz wrocilem 😉
-
TS-11 Iskra - RC Builder - 1650mm rozpiętości, edf 100
jarek996 odpowiedział(a) na Viper temat w Skrzydełka, kaczki i "odrzutowce"
No to zaISKRZY na polskim niebie 😉 -
Porezerwowalem bilety co dwa miesiace, przez najblizsze 5 lat😉. Zdaje sobie sprawe, ze ta ”makieta” w muzeum jest tylko 85%, ale jak juz mialem chwilke to warto bylo sprobowac. Niestety tym razem sie nie udalo. Gdybys tylko wiedzial jak ryzykowalem jadac miedzy szalonymi Rumunami! Oni wyraznie nie lubia, gdy rower jest szybszy od ich pojazdow, a bylem szybszy, bo miasto z rana ZAKORKOWANE! Bukareszt nie jest zdecydowanie miastem przyjaznym rowerzystom. P.S. Wizyte odwolaj, ale lekow nie odstawiaj z dnia na dzien! Na razie zmniejszaj dawki. Lagodniej (bez szoku) wrocisz do modelarstwa przez duze M😉
-
Wiem, wiem. Lepsza replika, niz nic😉
-
Krzysiu, poniewaz ostatnio bylem dla Ciebie bardzo ”ostry”, postanowilem w jakis sposob odkupic moje winy i zrobic w tym watku cos pozytywnego, poza ciaglym wyszukiwaniem bledow w sztuce modelarskiej (ktore sie czasem zdarzaja😜). Polecialem wiec do Bukaresztu, aby opracowac Ci dokumentacje fotograficzna egzemplarza muzealnego. Niestety ku mojej (i pewnie Twojej) rozpaczy, muzeum jest w remoncie😭 Nie wiem teraz czy poczekasz, az polece PO remoncie (z tego co zrozumialem pana ciecia, to dwa miesiace, ale to Rumunia, wiec moze tez byc dwa lata😂), czy budujesz BEZ dokumentacji? Daj znac, bo nie wiem jak mam planowac swoje zycie. Twoj oddany ”fan” : Jarek
-
Jeszcze nie zakonczylem relacji z odcinka zrodlo-Wieden, a wczoraj kupilem bilety do Rumunii, na odcinek Cernavoda-Delta! Wylot do Bukaresztu w czwartek poznym wieczorem🤘
-
Z tego co kojarze, to termodrewno NIE nadaje sie w grunt ETC. Bardziej elewacje i ew. tarasy.
-
Jestem posiadaczem pacyfistycznej wiatrowki 😄
-
Inaczej bym NIE sprzatal!
-
W Szwecji mamy drewno impregnowane cisnieniowo do konstrukcji z ciaglym kontaktem z podlozem (czyli m.in. takie wlasnie slupy w ziemi). Mozna kupic w profesjonalnych hurtowniach. Zadna smolowana akacje, tylko sosna!!! Sa tez do wody (na pomosty), a nawet do slonej wody! Drewno impregnowane ciśnieniowo NTR - (plus odpowiedź na 7 pytań) - Scanwood Drewno Skandynawskie Tyle, ze ja nie o tym mialem pisac! Dzisiaj, po chyba 8 miesiacach zaczalem sprzatac modelarnie! Na razie wyglada to tak, jak na zdjeciu i jest juz dosyc blisko "prawdy" 😉
-
TS-11 Iskra - RC Builder - 1650mm rozpiętości, edf 100
jarek996 odpowiedział(a) na Viper temat w Skrzydełka, kaczki i "odrzutowce"
Chcialem kiedys kupic u nich Siebla 202C, ale po przemyslemniu odpuscilem. Bylbym zbyt nerwowy z takim wolnym modelem 😄 -
DZIEN 4: Spalo mi sie, jak zwykle DOSKONALE, a obudzilem sie bez budzika (na co dzien tak dlugo nie sypiam). Przyjemne sniadanko, spokojne pakowanko i zrzucam sie z “wysokosci” z powrotem do brzegow Dunaju. Najpierw klimaty prawie “gorskie”, a po 4-5 km jestem z powrotem na szlaku. Zaczyna sie asfaltami, a chwilke nawet “normalna” droga. Pozniej skrecam za zwirki. Znaczna wiekszosc miejscowosci polozonych przy brzegu, ma ruchome zapory, ktore “odcinaja” miejscowosc od wody, przy bardzo wysokich stanach. Mimo, ze Dunaj jest mocno uregulowany, TAKA rzeka moze jednak co jakis czas splatac figla. W niektorych miejscowosciach takie zapory maja po 2 m wysokosci (wszystko pewnie zalezy od polozenia w stosunku do lustra wody) ! Rozne kampingi i male porty, sa po prostu zalewane przy podtopieniach i powodziach (leza po stronie wody) Na ponizszym zdjeciu, stany wody z ostatnich najwiekszych powodzi (stoje ze 4-5 m ponad Dunajem) Jak na razie wiekszosc to zwirki i spory ruch na wodzie Woda jest dosyc czysta, ale wiadomo jak to w rzekach. W ciaglym ruchu, wiec troszke “przemieszana”. Dzisiaj ostatni dzien w Niemczech (z wiekszych miasto zostaje Passau), wiec mam plan wypic przynajmniej ze dwa browce na pozegnanie. Dojezdzam do Vilshofen an der Donau (przejezdzam do miasta przez most) i wlasnie tam zamierzam sie schlodzic. Tuz przed mostem postawiono mi klasyczna brame zbudowana ze skrzynek po piwie i starego roweru. JAK oni wiedzieli, ze bede jechal akurat ta strona? W miescie niestety wiele lokali jeszcze zamknietych i po zalaniu bidonow w sklepie, zawracam na druga strone. Tam przy samym Dunaju znajduje sie lotnisko sportowe i restauracje mieli juz otwarta . Zamawiam piwko i obserwuje starty samolotow Dzisiaj nie musze sie spieszyc, bo mam TYLKO 140 km do celu. Dzien prawie wypoczynkowy. Po obejrzeniu chyba 5 startow samolotow, wsiadam na rower i po minieciu kilku wiosek znajduje kawiarenko-piekarenke. Zmawiam kawalek makowca popijajac wlasnymi plynami. Po makowcu, jak to po makowcu. Czlowiek na lekkim haju, wiec BARDZO spokojnie pedaluje dalej. Po kilkunastu kilometrach staje w barze dla rowerzystow i zamawiam weizena Dojezdzam do przedmiesc Passau i trafiam na “sluzowanie” statku z Basel (bylem tam kilka dni temu!) Wiekszosc mijanych “rowerzystow” wyglada jak para ze zdjecia Przejazd na druga strona jakas gigantyczna konstrukcja (wiekszosc zapor jest przejezdna dla rowerzystow) zbudowana pewnie jeszcze za Adolfa Przy nabrzezu w Passau, stoi chyba ze 20 zacumowanych dunajskich wycieczkowcow. Obok straszny ruch, a dziesiatki autubusow dostarczaja klientow. Wjezdzam do miasta i krece sie ze 20 min. robiac fotki. Miasto piekne jak pozostale, ktore mijalem! Spotykam gravelowca Palestynczyka! Jedzie na prawdziwym gravelu wyprawowym, czyli Salsie Cutthroat, ale raczej NIE jest obladowany!!! Gadamy chwile i okazuje sie, ze mieszka w Oregon, ale jest wlasnie w Europie, bo chce sie zona przeprowadzic do Turcji (Stany mu sie NIGDY nie podobaly, ale tak w zyciu wyszlo. Do tego wszystkiego Trump). Chce (on) dojachac rowerem do Budapesztu, a dalej pociagiem do Istambulu. Mily, wesoly gosc. Zjedlismy jeszcze razem po lodzie (robil starszy Niemiec) i sie pozegnalismy jak starzy znajomi! Oto jego rower: Obejrzalem, co mialem obejrzec i ruszylem mostem przez rzeke Inn (te od Innsbrucku ) Gdy rzeka Inn wpada do Dunaju, zmienia on zupelnie kolor. Inn jeszt typowa rzeka gorska, wiec niesie inny typ mineralow. Dzieki niej Dunaj NIE jest juz taki “brazowy”, a robi sie (kolor wody) duzo lagodniejszy Jeszcze tylko kilometr i wjezdzam do Austrii Czuje lekki niedosyt, bo nie sprobowalem piwa z Passau, na ktore sie mocno nastawialem. Kawalek przy rzece Inn i pozniej juz dalej wzdluz Dunaju. Sciezka niestety asfaltowa Po kilkunastu km staje na pierwsze austriackie i zupe gulaszowa Po zjedzeniu, krotka siesta i czas jechac dalej. Garmin kaze skrecic w lewo, wiec przejezdzam przez zapore i okazuje sie, ze znowu jestem w Niemczech (a dokladnie w Bawarii)! Po chyba 200m za zapora, trafiam na piwo z Passau, ktore myslalem, ze mnie niestety ominie! Racze sie nim bardzo dlugo, majac chec na kolejne, ale zmuszam sie do odjechania z tego wspanialego miejsca Kilkanascie km asfaltem, az trafiam w las , gdzie jest zakaz jazdy rowerem. Lamie zakaz, jade dalej, ale jednak jest to szlak pieszy Chwile po tym zdjeciu idzie on w dol chyba ze 25% i to kamieniami!!! Moze gdyby nie to piwo (albo moze przez to, ze nie bylo kolejnego), to bym ten szlak zaatakowal. Zawracam jednak z podkulonym ogonem i Austriak przeprawia mnie na druga strone. Kupuje bilet (2,50) i jego nalewke (tez 2,50) Nalewke spozywam w srodku nurtu Dunaju, gaworzac sobie z Austriakiem Po przeprawieniu sie jade zacieniona strona, co jest bardzo mile, gdyz jest chyba ponad 30 stopni! Knajpa niestety zamknieta Po kilkunastu kilometrach znowu prom, ale tym razem “promowy” ma piwo. Dunaj tutaj sie strasznie “wije”, wiec kilometry leca, a na mapie sie prawie nie przesuwam. Po kolejnych kilkunastu km,kolejny prom. Tym razem promowy nie mial NIC . Na prom czekam z pania Austriaczka (na szosowce) i poniewaz jedzie w tym samym kierunku, umawiamy sie, ze pojedziamy razem. To byl blad, bo przy 33 km/h pani zaczyna “popuszczac” Musze zwolnic i jechac 28 km/h z “popuszczajaca” za mna pania Austriaczka. Dojezdzamy razem do Aschach, zegnamy sie, a ja znajduje nadbrzezna kawiarenke. Kupuje lody i piwko Siedze dobre 30 min. i wsiadam na ostatnie dzisiaj 10-12 km. Przejezdzam na druga strone Dunaju i po minieciu 3-4 wiosek, odbijam troszke od rzeki w strone noclegu. Zmawiam pokoj (dobrze “potargowalem”), biore pryche i schodze na kolacje. Na poczatek kroma ze smalcem i browar, pozniej knedle z morelami, na koniec hamburger i jeszcze jedno piwo Walnalem jeszcze lody (nalozyl wlasciciel, Martin) i poszedlem sie przejsc po okolicy. Po godzinnym spacerku wskoczylem do lozka i nie moglem dlugo zasnac (knajpa na dole i straszny upal bez klimy). Dzisiaj marne 131 km .
-
DZIEN 4: Przed sniadaniem poszedlem obejrzec zaplecze browaru i przeszedl mnie dreszczyk, ale piwa na sniadanie NIE zamowilem Mapka regionu. W promieniu 20 km jest 14 browarow!!! Kolo zrobilem jeszcze przed snem, wiesz szybkie pakowanko i w droge. Troszke do tylu (do mostu), przeprawa na druga strone o jazda! Od razu zwirki Na Dunaju spotykam Rumunow. Mozliwe, ze spotkamy sie niebawem na ich wodach Piekna pogoda i spory ruch na wodzie ’ Tuchera juz kiedys pilem, wiec nie staje Dojezdzam do Regensburga i trafiam na bawarski slub Przesliczne miasto, ale nie mozna tracic zbyt wiele czasu. Zapytalem napotkanego kolarza o sklep rowerowy, bo skonczyl mi sie wosk do lancucha (zapomnialem napelnic moja buteleczke po Rumunii). Jazda na sucho to zadna przyjemnosc. Znajduje polecony przez niego sklepik i jak widza, ze jade na BASSO, dostaje wosk za friko i robia mi jeszcze podwoje espresso. Na scianie wisi moja ulubiona rama (BASSO SV) i stoi wiele innych pieknych Bassiakow. Zegnam sie (najpierw woskujac lancuch ) i ruszam dalej. W miescie pod katedra, polacy plasaja do religijnych piesni Po tej dawce rozrywki postanowilem sie upic. Musze powiedziec, ze trafilem na jedno z NAJLEPSZYCH piw, jakie w moim nienajkrotszym dotyczczas zyciu pilem. Po wypiciu, musialem posiedziec kilka minut, bo nie moglem dalej uwierzyc w doskonalosc spozytego trunku! Na 100% sprowadze sobie skrzynke!!! Niestety, przyszedl czas na dalsze krecenie. Zostawiam Regensburg i smigam dalej. Miaso jest zwyczajnie NADZWYCZAJNE! Czekam jeszcze na “zesluzowanie” rzecznego giganta i zostawiam to piekne miejsce za soba. Za miastem budowla, jako moze wzniesc WYLACZNIE nasz zachodni sasiad! Coraz wiecej wycieczkowcow, a ja sobie jade 15 m od nich Mijam ciagle piekne miejsca Ale czas tez stanac i zatankowac Gdy ja jade sobie gora walu (nie jest to zakazane) widzac po prawej Dunaj, to Niemcy poslusznie tam, gdzie jest strzalka dunajskiego szlaku (czyli dolem) Spotykam harmoniste, grajacego sobie skoczne melodie. Chwile slucham, nagrywam, pozdrawiam i jade dalej. Po harmoniscie kolejny stopien wodny i przeprawa na druga strone. i wjezdzam do przepieknego Straubing. Czas cos zjesc (i wypic). Jestem w Bawarii, wiec czas na weizena. Arcobrau i karkowka z knedlami (oraz oczywiscie z kiszona kapusta na cieplo) Wyjazd z miasta i sciezka niestety sie konczy. Trzezba jechac troche droga. Droga skreca jednak w okoliczne wsie, w ktorych leja piwo. 10 km po piwie pierwsza przeprawa promem Pozniej zwirkami przez wioseczki. i dojezdzam do celu podrozy. Szukam noclegu i zanim “wespne” sie 150 m w pionie, chlodze organizm przy miejskiej plazy. Miasto nazywa sie Deggendorf. Zakupilem bilety na kilka imprez Po piwku (i kupnie biletow) wspinam sie do pensjonatu, gdzie po prysznicu przychodzi czas na kolacje. Piekny widok na miasto i Dunaj z restauracyjengo tarasu Stawiam na schaboszczaka z kartofelsalat i weizena. A ze nie samym jedzeniem czlowiek zyje, to poprawiam hellesem i na deser mloda (choc niestety niezbyt piekna) Niemka robi mi loda Biore sie pozniej za pranie, bo moje ciuchy nie sa zbyt swieze po trzech dosc cieplych dniach. Rozwieszam pranko na balkonie (jest UPALNIE mimo poznego wieczoru) i ukladam sie spac. Dzisiaj TYLKO 145 km. Musze zwolnic, bo zbyt szybko dojade do Wiednia!
-
Niestety NIC z tym nie zrobie, ze piwa wytyczaja mi szlak 😉