Skocz do zawartości

PZL P-11C model wycinany laserem - wersja elektryczna od strony 10


Lech Mirkiewicz
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

PZL-kę składa się bardzo przyjemnie, ale nie jestem przekonany czy polecałbym ją jako model nr 1. Tak jak już wielu przedmówców pisało, zacznij od pianek (najlepiej jakiegoś taniego decholota), polataj, porozbijaj, ponaprawiaj i wtedy jako model nr 2, a raczej 3.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

albo nawet 4 czy 5... 

 

Pierwszy model to coś bixlerowatego. Każdy zaczyna albo przynajmniej powinien zaczynać od czegoś\ takiego, co niemal samo lata. Z tym, że to nie prawda, samo nie lata, ale wystarczy bardzo nie przeszkadzać...

Drugi model to coś bardziej przypominające samolot, jakiś funcub czy piperowate - lata wolno, spokojnie, ale już się można parę razy w powietrzu nieprzyjemnie zdziwić i doświadczyć kilku porażek podczas lądowania na kołach. 

Trzeci to jakiś piankowy warbird, raczej coś małego, tak z kilogram, do dwóch kilo max. Już będzie szybko, już będzie agresywniej latać, ale jeszcze da się opanować bez ryzyka zameldowania się komuś w zaparkowanym przy lotnisku samochodzie

Czwarty to jakiś większy warbird, może z pianki, może z drewna, coś w okolicach tej P11, jakieś 1400-1600mm. 

I jako piąty model rzeczona P11, która ani w budowie nie jest tak prosta jak wiele innych, ani w locie nie musi być tak prosta do opanowania. Krótko dziób, środek ciężkości blisko silnika to potencjalne kłopoty na lotnisku. Trzeba już coś umieć żeby wylądować tym bez kapotażu. 

 

Jeśli chcesz zacząć od P11 to najpewniej się zniechęcisz. Tylko na filmach to latanie wygląda tak łatwo, w praktyce bardzo łatwo stracić głowę jak samolot poleci szybko i daleko xzanim się obejrzysz, zaczynają się nerwowe ruchy drążkami, a ziemia zbliży się bardzo szybko... Co do składania - fakt, chłopaki (głównie pewnie MASK jako konstruktor) wykonali kawał dobrej roboty i model składa się łatwo. Inaczej - trudno coś spieprzyć w kwestii konstrukcji szkieletu. Ale już podczas oklejania balsą w paru miejscach zaczyna się zabawa, zwłaszcza na górnej pokrywie, gdzie deski wyginają się w różne strony. Trochę się napocisz, zanim ogarniesz wszystkie pułapki jakie spotkasz po drodze. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

powiedzcie mi; czym konkretnie oklejaliscie wasze jedenastki?

 

 

trochę mało precyzyjne pytanie :)

 

ja swoją w całości balsa 1,5 mm, wyjątek to stateczniki tu dałem balsę 1 mm i na to wszystko szło 24g na żywicę LH285, a na to wiadomo jakiś podkład jakiś lakier i w górę  :D

 

chyba że pytanie dotyczy kleju do przyklejania balsy, ja używam patexu (wikolopodobnego), szybkiego i zwykłego no i oczywiście cjaka średni i rzadki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma problemu. Patent Andrzeja (Kicior) - wielkie dzięki Andrzeju :)

Bagnet owijamy kartką papieru(zwykła do drukarki A4), ściśle, 1,2 obrotu i nieznacznie dłuższa (3 mm z każdej strony) i w moim przypadku kleimy używając wikolu. Następnie na tak spreparowaną rurkę z tkwiącym w niej bagnetem nanosimy dość grubo wosk do butów lub pastę do butów przezroczystą (ale nie te z aplikatorami, gdyż są za wodniste, tylko starego typu w postaci pasty), nanosimy i zostawiamy na troszkę do podeschnięcia, potem nad świeczką (z pewnej wysokości, by nie nadpalić naszej pracy :) ) nadtapiamy wosk/pastę by stworzyć jednolitą gładką warstwę. Powtarzamy wszystko 3 razy. Następnie na tak spreparowany bagnet, z nawiniętą kartką pokrytą woskiem naciągamy mankiet szklany nieco o większej średnicy niż średnica bagnetu (naciągamy, ale bez przesady, by nie rozciągać splotu i go nie osłabiać).

Przykładowy rękaw szklany:

http://www.modelemax.pl/product_info.php?cPath=1_121_798&products_id=9684

Oba końce rękawa zawiązujemy nitką, sznurkiem lub czymkolwiek, zaraz za bagnetem z papierem, pozostawiając niewielki nadmiar rękawa zewnętrznie od węzła, by było za co trzymać i za co powiesić.

Rozrabiamy żywicę. Ja jeden koniec złapałem w plastikowe spinacze, by móc ten koniec oprzeć o blat biurka, drugi trzymałem w lewej ręce, a prawą nakładałem żywicę (tylko nad bagnetem pokrytym papierem).

Najpierw powiesiłem to na płask, najpierw z jednej strony przez godzinę, potem obróciłem na drugą stronę, a po kolejnej godzinie powiesiłem pionowo mocując jeden z końców taśmą przylepną do brzegu biurka.

Najlepiej zrobić to wieczorem, by z samego rana, nadciąć oba końce dystalnie od zasychającej żywicy (rurka jest już twardawa) i delikatnie rozszerzając polaminowane brzegi usunąć z wnętrza bagnet węglowy, a pozostawiając rurkę papierową i taką konstrukcję pozostawić jeszcze do pełnego stwardnienia i delikatnego obkurczenia (nadal wisi).

Pod koniec dnia gdy już całkowicie stwardnieje i jeszcze odrobinkę się obkurczy, pracując bagnetem, na spółkę z jakimś narzędziem typu śrubokręt, twardy drut itd. pozbywamy się z wnętrza zawoskowanego papieru, uzyskując laminatowy rękaw, odcinamy milimetrowe naddatki na końcach i gotowe :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja do opisu Marcina dodam, że sposób robienia kieszeni bagnetu wyczytałem od Sławka (Slawekmod), także ukłony w Jego stronę.

 

Sam zamiast pasty do butów stosuję wosk rozdzielczy.

Najpierw jedną warstwę na bagnet (żeby łatwo się wysuwał), a potem dwie / trzy warstwy na cienki, nawinięty papier (jeden obrót + 3-4mm na zakładkę) aż przesiąknie.

 

Pozostałe czynności idą migiem.

 

Kieszenie robię od razu 50cm, więc całkiem długie.

Poza tym wyglądają jak fabryczne.

 

Na zdjęciu kieszeń na bagnet 10mm oraz 12mm

 

post-4061-0-39225000-1452811745_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.