-
Postów
5 478 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
14
Treść opublikowana przez madrian
-
Pioneer 1400 - rozważania nowicjusza
madrian odpowiedział(a) na Piotrek_11 temat w Od czego zacząć??
3S - oznaczenie ilości cel ogniwa. Każda cela to podstawowy fragment pakietu. W LIPO cela to 3,7 V napięcia nominalnego. Naładowana - ma 4,2 V, Rozładowana: poniżej 3 V. Rozładowanie poniżej 3 V na celę, jest dla pakietów litowych szkodliwe. Źle znoszą nadmierne rozładowanie. 3S to po prostu 3 cele w szeregu, czyli 3 x 3,7 V = 11,1 V. Pojemność pakietu jest równa pojemności pojedynczej celi. Spotyka się jeszcze zapis np. 3P, co oznacza cele łączone równolegle. Pakiet ma wtedy napięcie równe napięciu celi czyli 3,7 V, ale pojemność cel się sumuje. Inny zapis jaki spotkasz na pakietach to np. 20C. C to współczynnik prądowy. Opisuje jak duży prąd można pobrać z pakietu na raz.. 20C = 20 x pojemność pakietu. Pakiet 20C 1000 mAh, pozwala pobrać na raz, 20 A. Oczywiście rozładuje się wtedy odpowiednio szybko. Natarcie oraz spód modelu możesz określić taśmą. Najlepsze są taśmy wzmacniane, np. Srebrna Duck type, czy taśmy z włókniną. Zwykła taśma pakowa też może być, ale szybciej się zniszczy. Lądowanie jest najlepsze na wysokiej i miękkiej trawie, jeśli model nie ma podwozia, a podejście do lądowania jest dalekie od ideału.. bo jak ma, to najlepiej lądować na odpowiednim pasie startowym. Na niskiej trawie, model bez podwozia też wyląduje, najlepiej łagodnym ślizgiem. Lądowanie na badylkach, może uratować model od większych zniszczeń, ale mogą się pojawić perforacje. W skrajnych przypadkach może zostać uszkodzone wyposażenie modelu. Dlatego lepiej unikać twardych gałązek. Model tego typu lata najlepiej prze bezwietrzej pogodzie. Powyżej 3 m/s latanie staje się trudniejsze, a powyżej 5m/s lepiej odpuścić, szczególnie jak doświadczenia brak. Jeśli widzisz, że gałęzie drzew się przyginają, wyraźnie czuć podmuchy na twarzy, a liście na drzewach głośno szeleszczą - to wieje już zdecydowanie za mocno. Pamiętaj, że w czasie wiatru latamy zawsze POD wiatr, a zawracamy lot z wiatrem, nim nas model minie. Wtedy jak coś się stanie, to model do nas wróci i mamy szansę go uratować. A jak odlecisz z wiatrem, model może nie mieć możliwości powrotu i go stracisz. A tego typu model potrafi przelecieć z wiatrem bardzo daleko. Lądujemy też pod wiatr. -
Mi niedawno uciekł dron. Wpadł w silny wiatr i poleciał. Walka nic nie dała. Zaczął się chować za las i znikać z widoku. Dron miał zasięg 300 m. Znaleźliśmy go, zupełnym przypadkiem, dobrze ponad pół kilometra od miejsca startu. A szukaliśmy, mają 100% pewności, że gdzieś tutaj, dobre ćwierć kilometra bliżej. Nawet to przeżył. Niestety taka jest życiowa prawda. Model spada dwa razy dalej niż się wydaje. Trzeba szukać. Swoją drogą, nie miałeś GPS-a i OSD? W taki wypadku idzie się z włączonym linkiem FPV w stronę, gdzie zgubiliśmy model. Jest szansa, że link video załapie z bliższej odległości i uda się odczytać pozycję. Nie mniej, życzę powodzenia w odnalezieniu zguby.
-
Tak, obniżyło. O ile takie zdjęcie w internecie godzi w twój komfort psychiczny, o tyle taka sama sytuacja widziana na żywo, może mieć poważne konsekwencje. Możesz np. zemdleć pilotując model, od znacznie bardziej drastycznego widoku niż fotka. Wystarczy, że kolega obok zaklnie i pokaże ci jak właśnie się "urządził". Można wpaść w panikę, czy dostać mdłości. Sytuacje bywają różne i nie zawsze takie zdarzenia zastaną cię, gdy obok będzie wyspecjalizowany ratownik i przejmie sprawę. Albo pomyśl, co się stanie jak zobaczysz taki uraz (lub nawet gorszy) u własnego dziecka? I będziesz sam. Odczucie dyskomfortu będzie wtedy najmniej pożądanym stanem. Wtedy właśnie trzeba być zimnym draniem, spokojnie oceniać sytuacje i działać. Gdybyś obejrzał takie zdjęcia na szkoleniu (oraz dokładnie się dowiedział jak był to rozległy uraz), łatwiej byś działał w takiej sytuacji i bardziej skuteczniej. Oczywiście, gdyby zdjęciom towarzyszył stosowny opis i informacja. Bo pokazywanie tylko samych zdjęć na zasadzie - patrzcie jak masakra - faktycznie nie jest wartościowe w tematyce szkolenia. Nie mniej, każdy modelarz powinien znać podstawy pierwszej pomocy i nie tracić głowy. Często latamy sami lub z towarzyszem. Wypadki się w naszym hobby, zdarzają. Jak zostaniemy sami z problemem, a mdlejemy na widok krwi, czy zaczynamy działać irracjonalnie, bo trochę czerwonego koloru widzimy - zrobimy tylko szkodę. Niedawno kumpel z pracy rozwalił sobie rękę krajzegą, w trakcie pracy na działce. Kciuk i palec wskazujący, dosłownie w strzępy. Na działce był sam, do szpitala kawał drogi. Ale zachował spokój, opakował to sobie, wsiadł w samochód i pojechał do szpitala. Dziś ma palce poskładane, podrutowane i sporą szansę na ich sprawność. Niestety, ale zgadzam się z kolegą wyżej. Człowiek na takie sytuacje musi być odporny, bo się one po prostu zdarzają. Tu jak widać skończy się na bólu, sińcu, może na nowym paznokciu i kilku tygodniach utrudnień w życiu. Ale bywało gorzej. Kiedyś na forum był link do strony z efektami niebezpiecznych zabaw modelarzy. Jak człowiek sobie pomyśli, ze coś takiego mogłoby się przydarzyć jemu, lub musiałby coś takiego opatrywać koledze - to robi się ostrożniejszy.
-
Pioneer 1400 - rozważania nowicjusza
madrian odpowiedział(a) na Piotrek_11 temat w Od czego zacząć??
Pioneer ma ogromny zapas obciążenia powierzchni nośnej. Konstrukcja płatowca radzi sobie nawet z masą w okolicach 1,5 kg. Np. bardziej rozbudowane platformy FPV, osyclują w okolicach takiej masy. Także te 50 czy 100 gram na masie pakietu, samemu modelowi większej krzywdy nie robi. Samoloty to jednak nie drony i można w nich konstrukcyjnie uzyskać spore możliwości zwiększania masy startowej. Pioneer i podobne mu modele, latają po prostu jak normalne samoloty, z całkiem pokaźnym ładunkiem. Jak utrzymamy się w dolnych limitach wagowych, to model lata jak gazeta. Nawet podejście do lądowania bywa problematyczne, bo modele przelatują strefy lądowania, w mniej doświadczonych rękach. Pioneer często szybuje. Nieco większa masa jest dla niego nawet pożyteczna, bo uzyskuje większe prędkości w locie bez silnika. Ograniczeniem w tym modelu nie jest masa pakietu, ale jego rozmiar. Komora dziobowa, tradycyjnie przewidziana na pakiet, jest stosunkowo mała i za dużego pakietu uniwersalnego tam po prostu nie wsadzimy. Ale były tu "Betki", "Biksy", "Pionki" czy "Serfki", z pakietami powyżej 3 Ah. I latały nadal całkiem dobrze. Najważniejsze jest by model był z nowym pakietem wyważony poprawnie, a wówczas, szybując, np. w termice lub na żaglu (może nie jest w tym asem, ale betopodobne to potrafią i całkiem przyzwoicie), możemy latać bardzo, bardzo długo na jednym pakiecie. Martwić się wtedy trzeba o zasilanie nadajnika. Podstawą jest wyważenie tej konstrukcji. Musi, niezależnie od masy startowej, prawidłowo szybować. Dlatego też te modele są takie popularne. Są niesamowicie uniwersalne, jak na modele gotowe. Możemy mieć z nich powolny szybowczyk, całkiem sprawnego trenerka, a nawet niezłego akrobata, jak na górnopłat z dużą rozpiętością, wingletami i napędem pchającym. Spory zapas obciążenia powierzchni nośnej, dość wytrzymała konstrukcja, wysoka stabilność. Po prostu dobry model do nauki, rekreacji i jako baza pod modyfikacje bardziej specjalistyczne. -
Jak złożyć PIONEER 1400 mm - Trenerek - RTF
madrian odpowiedział(a) na bogdbi temat w Od czego zacząć??
Co do śmigła. Fabryczna piasta jest po fabryczne śmigło. Jakościami też te piasty nie grzeszą. Jak wspomniano, kup piastę uniwersalną, dopasowaną do wału silnika. Bajki. Na skrzydła działa opór powietrza. Oba skrzydła są naginane końcówkami do tyłu. Występuje zjawisko dźwigni. W efekcie na łączeniu mogą wystąpić dość spore siły, które rozrywają je. Jeśli ono puści, model traci skrzydła. Wystarczy, że skrzydło opuści gniazdo i obróci się na bagnecie. Sytuacja ta występuje co prawda rzadko, głównie przy wyższych prędkościach (np. nurkowanie), ale złącze poddawane obciążeniom, stopniowo się luzuje i wyrabia. Koniec końców, po iluś tam lotach, skrzydła się potrafią rozsunąć nawet przy pozornie spokojnym lataniu i w sytuacjach, jakie wcześniej wytrzymywały. Trzeba to mieć na uwadze. Im bardziej agresywne latanie, tym szybciej męczy się pianka na styku skrzydeł. Jeśli porównamy tu model nowy i taki po kilkudziesięciu lotach, wyraźnie zauważymy, że w "zmęczonym" modelu siła, potrzebna do demontażu złącza, jest wyczuwalnie mniejsza. Niektórzy wzmacniają połączenia skrzydeł - szczególnie dobre są tu rzepy lub odpowiednio silne magnesy neodymowe. Ale wtedy jest ryzyko, że przy silniejszym uderzeniu o ziemię oderwie się grzbiet modelu, nad skrzydłami. Betopodobne są w tym miejscu dość delikatne. Jednak taka sytuacja wystąpi raczej w ekstremalnym przypadku, gdy model i tak by odniósł uszkodzenia. przy silnym uderzeniu zazwyczaj. Natomiast utrata skrzydła w locie, to zaskakująca sytuacja i praktycznie pewne zbieranie wiórek z trawy. Osobiście jestem za tym, by jednak wzmocnić te połączenie rzepem, a fabryczne dźwigary dodatkowo wypełnić dopasowanym i litym prętem węglowym. Fabryczna rurka jest niezłą kieszenią na sztywniejszy i mocniejszy prę lity. Nawet namawiam na wymianę samej rurki, na uniwersalną 8x1 mm w połączeniu z prętem 6 mm. Taki zestaw jest całkiem nieźle spasowany. Fabryczna rurka niestety ma cieńsze ścianki i pręt, standardowa "szóstka", lata jak przysłowiowy ... [wpisz wybrany idiom].- 85 odpowiedzi
-
- 1
-
- Jak złożyć PIONEER 1400
- instrukcja montażu PIONEER
- (i 2 więcej)
-
Przede wszystkim to radził by, abyś poszukał w swojej okolicy innych modelarzy i miejsca gdzie się spotykają. Wpadnij do nich, jak będą latać i po prostu poproś o pomoc i sprawdzenie modelu. Koledzy na pewno nie gryzą i bejsbolem nie pogonią. Wiem, że w samym Wrocławiu i jego okolicach jest "kilku" modelarzy. Na pustyni nie mieszkasz. A nawet jeśli, to nasze pustynie są malutkie. A przy okazji spotkania nawiążesz nowe znajomości, poznasz miejscówkę do latania, uzyskasz pomoc, obejrzysz sobie inne modele w akcji i spoczynku. Symulatory modeli, to bardzo fajne narzędzie. pozwolą ćwiczyć ci latanie, gdy np. nie ma warunków na normalny lot. A i sytuacje trudne w symulatorze bolą o wiele mniej.
-
Ja bym skorzystał z okazji i zrobił model od nowa, taki sam, a poprawiony. Z modelarzami jak z kierowcami. Większość kraks wynika z rutyny i odpuszczania sobie podstawowych zasad. Chyba nikt nie zrobił takiego zestawienia, ale jak poczytać dział "Kraksa" to co najmniej połowa przypadków, jak nie więcej - to właśnie zaniedbanie w czasie kontroli przedstartowej. Też mi się zdarzało i pewnie jeszcze .PUK PUK... zdarzy.
-
Pioneer 1400 - rozważania nowicjusza
madrian odpowiedział(a) na Piotrek_11 temat w Od czego zacząć??
Aparatura z zestawu RTF w zupełności ci starczy na pierwsze loty i naukę. A jak się ci spodoba, nie zniechęcisz się np. koniecznością zbierania wiórków po kraksie itd, to wtedy pomyślisz za jakiś czas o lepszej "smyczy". Zamiast aparatury, na tym etapie, polecałbym raczej kupić przyzwoitą ładowarkę procesorową, choćby IMAX B6 - o wiele lepiej zadba o pakiety. Można też dokupić ze dwa zapasowe pakiety, by dłużej latać na jednym wypadzie. Z modelami jest tak, że latasz nie wtedy gdy masz ochotę, ale gdy są ku temu warunki. Szkoda zatem marnować takie chwile, przez rozładowany pakiet. Pamiętaj, żeby na początku nauki latać spokojnie, nie bać się wysokości ( im bliżej ziemi tym ryzyko kraksy większe), najlepiej w pogodę bezwietrzną. Ćwiczyć naloty "na siebie", kiedy sterowanie modelu wydaje się być odwrócone, oraz podejścia do lądowania. -
Wbrew pozorom rozdzielczość ci się przyda. Z odległości 1000 m, baaardzo łatwo jest nie rozpoznać miejsca startu. Obraz w lepszej rozdzielczości pozwala lepiej rozpoznawać szczegóły topograficzne i wypatrywać przeszkody, czy na podejściu do lądowania, oceniać odległość.
-
Pierwszy model - Bixler 1.1- początki :)
madrian odpowiedział(a) na majkelth temat w Szybowce / motoszybowce piankowe
UHU Por jest do depronu. W Bixlerze (paka EPO) sprawdzi się średni Cyjanoakryl, a nawet hot glue. Chcesz dorabiać w tym modelu klapy? Po co? Bardzo ładnie szybują i mają znaczną nadwyżkę siły nośnej. W zupełności wystarczą same lotki. Smigło zmień od razu. Te fabryczne są do .. wiesz czego. To samo tyczy się fabrycznych piast do śmigła, które są często fatalnie wykonane. Lepiej od razu zakupić piastę osobno, dopasowaną do wału silnika, a cały zespół wyważyć na wyważarce. Do serw lotek przydadzą się też przedłużacze serwa, jakieś 40 cm.Trzeba je umieścić w odpowiednim wycięciu skrzydła. Co prawda nie miałem Bixlera osobiście, ale miałem dwie i pół Bety, a obecnie mam Sky Surfera. We wszystkich tych modelach, fabryczne popychacze do sterów wysokości i kierunku były tandetne i zbyt wiotkie. Nie wiem jak u ciebie, ale jeśli jest tam przeźroczysta rurka, a w niej luźny, cienki drucik, to warto wymienić popychacze na uniwersalne, w pancerzyku i bowdenie. Z gwintem M2 na końcu, a do tego snapy kulowe najlepiej. Również dźwignie sterów warto zmienić na uniwersalne. świetnie się tu sprawdzają dźwignie deponowe z bolcami przetykanymi przez piankę i zawleczką ściskającą. To samo lotki. We wszystkich tych modelach zawiasy piankowe mają ograniczoną żywotność. Wielokrotne zginanie pianki nie robi jej najlepiej. Dlatego warto zawiasy sterów podkleić taśmą przeźroczystą. Jeśli pękną w locie, to taśma przejmie rolę zawiasu. A kiedy już popęka konkretnie, warto wymienić je na sztywne zawiasy płytkowe. Ale spokojnie. Polatasz na oryginalnych zawiasach nawet i pół sezonu. Do silnika przyda ci się przedłużacz. Warto kupić przewody silikonowe, giętkie, złącza gold 3,5 - kompletów 6. 3 na złącze silnik przedłużacz, 3 na złącze przedłużacz regulator ESC. Do pakietów i na wejście regulatora, warto założyć wtyczkę asymetryczną. Np. XT60. -
Kosmetyki samochodowe. Smigła APC to ABS. Czyli to samo co plastiki w naszych rydwanach. Preparaty do czyszczenia kokpitu powinny dać radę bez problemu. Nadadzą się też pewnie preparaty do usuwania owadów z szyb. Ale każdy detergent powinien dać radę. Nawet klasyczny "Ludwik" z ciepłą wodą.
-
Jest jeszcze jedna metoda. Wiercisz otwór w grubszym materiale, a potem obrabiasz materiał, traktując wywiercony otwór jako bazę geometrii. Spasowany wałek, imadełko i dorabianie elementu po wierceniu.
-
Silnik zaczyna "grzechotać" w trakcie pracy. Zamiast przyjemnego "wycia", słyszymy nieprzyjemne zgrzyty. W trakcie obracania wału ręką, wyczuwa się momenty oporu, odmienne od typowego "łapania" przez magnesy. Kiedy silnik zaczyna się kolebać, i ma wyraźne odchyłki na boki, od osi obrotu, to już jest w agonii. Zważywszy na ogromne prędkości naszych silników, sięgające nawet kilkudziesięciu tysięcy obrotów na minutę, silnik w takim stanie może się zatrzeć, a nawet rozsypać w kilka minut. Uszkodzenie łożyska jest szybkie, nadchodzi bez ostrzeżenia i zanim zareagujemy, silnik już ulega uszkodzeniu elektrycznemu, a z nim zwykle regulator. Gdy silnik zaczyna zgrzytać, nie czekaj. Sprawdź tylko czy nie jest zapiaszczony, a następne albo wymiana łożysk, albo wymiana silnika (gdy wymiana łożysk nie jest zbyt opłacalna). Czasem zniszczone łożysko mogą spowodować uszkodzenia wału. Wówczas trzeba go wymienić razem z łożyskami. Z wymianą łożysk uważaj. Często typowe łożyska komercyjne, do silników elektrycznych, mają zbyt duże luzy własne i nie są dostosowane do wysokich prędkości silników modelarskich. Trzeba zwrócić uwagę na klasę luzów oraz dopuszczalną prędkość maksymalną. Niestety w tanich łożyskach, za kilka złotych takich informacji praktycznie nie znajdziemy. Często nawet nie podaje się numeracji łożyska, a wyłącznie informację "część zamienna do x". I nie masz nawet jak zweryfikować parametrów takiego elementu. Jeżeli masz niedrogi silniczek, do kilkudziesięciu złotych, to bardziej pewne jest zastąpienie go nowym. Będzie miał na pewno dobre łożyska. Niedawno rozważałem wymianę łożysk w Emaxie 2812, niestety spotkałem się z opinią, że "elementy zamienne" spotykane w sklepach modelarskich, są znacznie gorszej jakości niż oryginały. Jeśli zatem wziąć blisko 20% wartości silnika za łożyska, dodać do tego roboczogodziny na wymianę, oraz konieczność wykonania miniaturowych ściągaczy, a dostać za to znacznie mniejszy resurs silnika i niepwność jego pracy - zdecydowałem się po prostu zakupić drugi egzemplarz. Kosztowo wychodzi podobnie, a jakościowo i "fatygowo" lepiej, bo jedyne co mam zrobić to poluzować dwa imbusy i wymienić silnik.
-
J/w Corel drukowanie, tylko pamiętać o ustawieniu grubości linii na "włosową". Nie będzie się zniekształcać przy skalowaniu lub wydrukach, jak linie grube. Możesz też ustawić sobie pole robocze na wielkość kartki papieru jaki stosujesz.
-
Wklej pręcik wzdłuż lotki, nie w poprzek. Takie wklejenie nic nie daje. Lotka się dalej będzie skręcać i odkształcać na środku, między tymi pręcikami. Takie wzmocnienie powinieneś dać równolegle do dźwigara. Myślę, że czas pomyśleć o nowej wersji, z usuniętymi błędami poprzedniej. Ta już jest dość zmęczona. Dalsze rzeźbienie będzie już tylko zwiększać masę i utrudniać latanie. Wzmocnienia skośne kadłuba, dać nieco szersze i bardziej odsunięte od osi. Można je też lekko ażurować, tylko pamiętaj by otwory były okrągłe, Wzmocnienia skrzydeł i lotek daj prawilne. W takiej konstrukcji listewka sosnowa nie jest za dobrym wyborem. Ma zdolność kumulacji energii sprężystej. W czasie intensywnych akrobacji wpada w coraz większe odchylenia, aż do złamania. Lepiej się szarpnąć na grubszy pręcik węglowy, lub dwa cieńsze, wklejone od spodu i od góry płata. Pomyśl też o podwoziu, wbudowanym w konstrukcję, zamiast przypadkowej rzeźby. Jakiś solidniejszy kawałek sklejki jako punkt mocowania, drucik i kółka. W lotki wkleić płaskownik węglowy na sztorc - jakiś malutki np. 3 x 0,6 mm. Zlikwiduje to odkształcenia lotki w gwałtowniejszych manewrach. Mocowanie silnika zaprojektować pod konkretny silnik oraz dopasowane do pianki. Wykonać je np. z laminatu elektronicznego ( z u usuniętą warstwą miedzi - idealne są tu płytki uniwersalne. Mają tylko punkty lutownicze i bardzo łatwo usunąć je z laminatu). Laminat jest mocniejszy od balsy czy sklejki, a wyraźnie lżejszy. Pomyśl o tym, przy drugim modelu.
-
Albo sklepy krajowe i normalne przelewy... Ej... moment... Po co wam te pochodnie i widły? Dlaczego się tak na mnie parzycie dziwnie ?...
-
Dobranie odpowiedniego regulatora do silnika
madrian odpowiedział(a) na neuropathic temat w Silniki elektryczne
Niekoniecznie. Silnik jest dość wytrzymałym elementem. Póki się nie stopi izolacja na uzwojeniu, a to wymaga ponad 130*C przez dłuższy czas, silnik będzie działał i brał nawet wyjątkowo spore prądy. Typowy prąd zwarciowy silnika może być nawet kilkunastokrotnością prądu znamionowego. A jeżeli dochodzi do przebić i spada rezystancja uzwojenia, to pobierany prąd wzrośnie nawet kilkadziesiąt razy, krotność prądu znamionowego. W takich warunkach, nawet silniczek z poborem 15 A, potrafi spalić regulator powyżej 150 A. Pewnym rozwiązaniem chroniącym sprzęt, jest montaż między silnikiem, a regulatorem, bezpieczników. Niestety w razie zadziałania, stracimy napęd i po łódkę trzeba by się przepłynąć. Ale zwykle uratuje nam to wyposażenie, które jak się spali i tak wyłączy napęd. Sugerowałbym autorowi, aby przed montażem kolejnego sprzętu, zrobił sobie mini hamownię w domu, czyli pomiar prądu silnika i napięcia. A zestaw przetestował w wannie, na unieruchomionym modelu. Wówczas będzie wiadome jakie prądy pobiera silnik i tak dobrać śrubę, by prądy pobierane były o jakieś 10-20% niższe niż prąd znamionowy silnika. -
Motoszybowiec do 1.6m do nauki - prośba o poradę w zakupie
madrian odpowiedział(a) na aethersis temat w Motoszybowce
W spokojnym lataniu, dobrze przygotowany model typu Beta, Bixler, Surfer, Pioeener itp. co tam jeszcze kopiści wymyślą, jest w zasadzie nie do rozbicia. To spokojny i bardzo wytrzymały model. Nie robi samodzielnych ewolucji, sam się stabilizuje. Trudno go rozbić, chyba, że ktoś z uporem maniaka, będzie próbował robić nim pętle czy beczki, 5 metrów nad ziemią, lub inne dzikie ewolucje. Zatem na pierwszy model jest to świetny wybór. Czy model się rozbije? Owszem. Każdy model się w końcu rozbija i jest to równie naturalne jak dzień po nocy. Ideą modelarstwa jest naprawa takiego modelu, lub budowa nowego. Jeśli jednak boisz się kosztów, to zawsze są modele z depronu lub podkładów po panele. Model kosztuje ułamek ceny pianki, wyposażenie dobierasz jakie potrzebujesz, a nie jakie ci da chiński producent, wg wytycznych swojego księgowego, a jak się nawet rozbije, to zrobienie nowego, to już pryszcz. Można zresztą budować je seryjnie i mieć w zapasie nawet kilka modeli do wymiany. Paczka podkładów to 30 zł, w środku 10 arkuszy. Spokojnie z tego wyjdzie 3-5 modeli. Na co dzień, ćwiczyć na symulatorze, zamiast grać w LOL-a czy innego WoW-a, choć godzinkę dziennie i zupełnie inaczej się później lata w realu. -
Widzisz, to co opisujesz to ... jak by to delikatnie określić... wyniki braku cierpliwości z twojej strony. Za szybko robisz pewne rzeczy i przez to pomijasz wiele, ważnych kwestii. Np. środek ciężkości - KAŻDY model po KAŻDEJ zmianie, wymaga sprawdzenia i kontroli najważniejszych parametrów, tak jak model nowy. Sprawdzamy wyważenie, kąty, działanie mechanizmów itd. Gdybyś to sprawdził, od razu by wyszło, że model jest inaczej wyważony. I można by poprawić całą sytuację. Klej - Może nie wiesz, ale klejenie do prostych rzeczy nie należy. Każdy klej ma instrukcję użycia, gdzie podane są warunki jego stosowania. Jeżeli klej nie związał po 15 minutach, a miał związać po minucie, to niestety ale to twoje wina, gdyż nie kleiłeś zgodnie z wymogami producenta. Nie każdy klej to klej biurowy - posmarować, ścisnąć, zapomnieć. Wiele klei wymaga spełnienia dodatkowych warunków. Klej cyjanoakrylowy na przykład, wymaga dostępu do wilgoci. Kleje polimerowe jak np. UHU POR, wymagają wyschnięcia kleju na powierzchni łączenia PRZED złączeniem elementów. Czyli np. smarujemy, łączymy, rozłączamy, czekamy minutę, dwie i dopiero dociskamy. I wtedy łapie już od razu. Ale jeśli tego nie zrobisz - rozpuszczalnik będzie się ulatniał bardzo długo i klej nie zwiąże prawidłowo. Wyrwanie prowadnicy ze skrzydła - takie zdarzenie nie powinno mieć miejsca. Chyba, że od początku było to zrobione niestarannie. I znów - brak cierpliwości. Musiałeś się nieźle śpieszyć i zrobić to na tzw. "odwal się". A jak to jest z regulatorami? Trudno powiedzieć. Bo tu jest wiele przyczyn, ale pośpiech i błędy w podłączeniach zajmują też czołową pozycję. A ty od razu chcesz lecieć w dość szybkie i nerwowe modele. To też pośpiech i z góry możemy ci powiedzieć jak się to skończy. Dołączam się do kolegów powyżej. Napraw szybowiec (pomału i spokojnie), poćwicz latanie, potem zbuduj sobie jakiś model z depronu - prosty i tani, do podstawowej akrobacji. By nie było ci żal rozbijania go. I
-
A jeśli "Amper" jest rodzaju żeńskiego? To jak będzie w liczbie mnogiej?
-
Szkoda, że brakuje zdjęcia wnętrza kabiny, z zewnątrz gotowego modelu. No takie makro przez okno... Naprawdę niezła robota. Zdradzisz ile czasu trwała budowa i jakich dodatków waloryzacyjnych użyto? To co bym uznał za niedopracowane, to trochę mało śladów eksploatacyjnych. Szczególnie przy wejściach do kabiny. Ale to już czepialstwo.
-
Dwupłat, coś z niczego czyli CRD
madrian odpowiedział(a) na papuga temat w Modele średniej wielkości
W takim razie kibicujemy i czekamy na stan RTF. -
W klonach Bety, rurka skrzydłowa jest niestety słaba. Jest cienkościenna i łatwo pęka, szczególnie wzdłużnie. Ja w swoich Betkach (najpierw 2 Bety, teraz Sky Surfer z gratami od Bety), zawsze, po pierwszych złych doświadczeniach z gubieniem skrzydeł, wymieniam tę rurkę na typową rurkę modelarską Fi 8/6. Rozcinam ją w miejscu łączenia skrzydeł, połówki wklejam w skrzydła jako gniazda wzmacniające piankę. W rurkę wkładam dopasowany pręt węglowy FI6 szlifowany, jako bagnet. (ciasno jest i nie szlifowany czasem się blokuje). Pręt jest tak długi, że przechodzi przez obie połówki rurki. Wklejam go w jedne skrzydło. W Drugie wchodzi bez problemu. Mocowanie jest dużo wytrzymalsze i praktycznie nie do złamania. W miejsce styku połówek skrzydeł, wklejam pary magnesów neodymowych. Obecnie mam ich 3 pary - na krawędziach skrzydeł i pośrodku, przy bagnecie. Mocne magnesy znacznie utrudniają rozsunięcie się skrzydeł, a spasowany pręt daje dodatkowy opór. Dodatkowo na skrzydła i kadłub naklejam kawałki taśmy "rzep" i spinam drugą stroną taśmy, kadłub ze skrzydłami. Nie ma już szans na zgubienie skrzydeł. Minusem tej technologi jest fakt, że podczas naprawdę solidnego rąbnięcia, jest spora szansa, że oderwie się górne mocowanie skrzydeł (jako słabsze od samych skrzydeł i ich łączenia). Ale wtedy... No cóż. Nie tylko to nam się pewnie połamie. Za to, póki w górze, to bezpiecznie.
-
Fly Cam One Eco HD - Problem
madrian odpowiedział(a) na wojtek-a temat w Kamerka na pokładzie - video
Spróbuj zasilić kamerkę samą, z U-Bec'a i jakiegoś małego pakieciku 300 mAh 2S 10C. Oddziel ją po prostu elektrycznie od układu zasilania napędu. Ewentualnie wymiana kamerki. Jakiś Mobius, albo coś z rodzinki SJ4000 lub podobne klony, z własnym zasilaniem i kartą. O GoPro Hero 4, nie mówiąc. Na niektórych klonach SJ4000 (i na oryginale też) można nawet zrobić wyjście AV do transmitera i mieć podgląd FPV.