




RyżyKoń
Modelarz-
Postów
257 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
5
Treść opublikowana przez RyżyKoń
-
Nie Jarek, to ja nie zrozumiałem. Faktycznie, nie do końca przemyślałem ten wariant. Zostawiłem nie doklejoną kabinę przyszpilkowaną i w dwóch miejscach przyklejoną kroplą kleju /celem regulacji/. Nie bardzo potrafię dokonać tych obliczeń. Sugerowałem się tym zdaniem 'DIT: Oś podłużna powinna być w połowie rozpiętości skrzydła i SC na tej osi - tak dobieramy odległości osi kadłuba silnika i osi kabiny od osi podłużnej samolotu, aby nie mieć problemów opisanych poniżej. Upraszczając wszystko, ponieważ połowa skrzydła wychodzi 1,5 cm /patrząc z przodu samolotu/ od lewej strony krawędzi kadłuba w lewo , a nie mogąc ruszyć kadłub /przyklejony na stałe/ postanowiłem przesuwać kabinę bliżej lub dalej kadłuba. Brak umiejętności liczenia tego przypadku spowodował taki "numer". Faktycznie, Jarku to nie ma nic wspólnego z Twoimi propozycjami. Sorki. Nawaliłem, ale nadal jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy. Zobaczymy jak poleci B&V 141 i czy w ogóle poleci. Pozdrawiam marek
-
Jarek. Po przeczytaniu Twoich wpisów, powiem szczerze zatkało mnie jak mało wiem na temat samolotu i w ogóle na temat konstrukcji i problemów z niesymetrycznymi wynalazkami. Człowiek uczy się do końca życia i jestem bardzo zadowolony z tego, że mogę choć w małym stopniu poznać problemy związane z ulotnieniem tak dziwnych samolotów. Nie będę zawracał Ci głowy i podawał wymiary mojego Kombata, tylko zastosuje to o czym piszesz. Moja wizja na ten samolot była taka jak Mirka. Oś silnika stanowi wyznacznik, a dodane kilka gram ołowiu rozwiązuje wszystkie problemy. Dziękuję Jarek za pomoc i obiecuje zastosować Twój sposób rozwiązania jako pierwszy, ale też nie mogę nie sprawdzić mojej i Mirka propozycji odnośnie rozwiązania problemu osi podłużnej. Z obu prób będą oczywiście filmiki. Wracając do B&V 141, wszystko już posklejane, samolocik gotowy do malowania. Powiem Wam szczerze jest to rzeczywiście dziwadło. Pozdrawiam M
-
Mirek, sztywność SW to jest najmniejszy problem. Wykonałem go naprawdę solidnie, a jeszcze podpora zrobi swoje. Martwi mnie, a właściwie zastanawiam się czy ten jednostronny ster wysokości po zaciągnięciu nie zadziała jak lotka i nie spowoduje skręcenie zamiast poderwanie w górę. No, ale przecież Niemieccy konstruktorzy musieli to przewidzieć i ten model latał. Zobaczymy może nie będzie z tym problemu. Jarek, dziękuje za fajny materiał wart przeczytania , polecam wszystkim którzy chcą budować niesymetryczne samolociki. Wracając do B&V 141. Kabina pilotów nastręczyła mi wiele trudności i opóźniła znacznie budowę modelu. Nie udało mi się wypalić całej z jednej butelki, musiałem podzielić ją na trzy elementy. Ostatecznie zamiast ująć trochę wagi przybyło jej 11 gram czyli całość po pomalowaniu waży 28 co nie jest dobrym prognostykiem na dalszą budowę, a i sam wygląd też ma wiele do życzenia pod względem estetycznym. Należało raczej zostawić ja w poprzednim stanie tylko pomalowaną, no ale stało się. B&V 141 jest centropłatem. Kadłub to walec o średnicy 6 cm, skrzydło w środku, tam naprawdę trudno umieścić elektronikę. Ten model to EPA i jeżeli można gdzieś umieścić baterię, to jedynie tuż za silnikiem. Wydrążyłem w kadłubie dwa miejsca na baterię + regulator, oraz odbiornik. Niestety, aby zmieścić baterię muszę wyciąć część przednią skrzydła, aż do prętów węglowych. Czy osłabi to konstrukcje ? raczej nie, zobaczymy. Teraz tylko poskładać i koniec, a swoją drogą co Ci Niemcy wstawili jako przeciwwagę dla tej kabiny na drugim końcu skrzydła? Ja muszę dołożyć tam 16 gram ołowiu, aby to wszystko wyważyć w osi. Pozdrawiam M
-
O kilku lat z zaciekawieniem śledzę to co proponuje nam "Grzechu 113 ". Zawsze mnie zaskakuje swoimi pomysłami i realizacją niebanalnie interesujących projektów, które w przeciwieństwie do niektórych ich wzorców świetnie latają. Biorąc przykład z Grzegorza chciałbym Wam przedstawić kilka również ciekawych / według mnie / samolotów. Może wybrane przeze mnie samoloty nie są tak niesamowite jak proponowane przez Grzegorza niemniej chyba warte przypomnienia. Zbieram KOMBATY mam ich 21 modeli, ale brakuje mi wśród nich kilku takich "dziwnych " perełek. Pierwszy to B&V 141. " Beiwagenflugzeug" - samolot z przyczepką boczną, tak nazwali go sami Niemcy, gdy w 1937 r. odbył się jego pierwszy lot. Niesamowicie niesymetryczny samolot. W internecie odszukałem jeszcze kilka fotografii tego samolotu w różnych wariantach, ale nie mogę potwierdzić ich autentyczności. Zaciekawił mnie ten samolot poprzez swoja inność, ale również z zupełnie banalnego powodu, mianowicie chciałbym zobaczyć jak on będzie kręcił "beczki". Ponieważ Marek /wiadomo który/ jest otwarty na takie dziwne projekty, pianki przyszły dość szybko pięknie wycięte . Mam wiele niejasności, wątpliwości, ale również dużo zadowolenia, przecież takiego modelu nie mam w moim hangarze, a trudności przy budowie jeszcze bardziej zachęcają do tego, aby go ulotnić. Już teraz wiem, że wojownik to z niego nie będzie, ale jeżeli zmieszczę się w wyznaczonym regulaminie ESA i poleci to będzie coś. Budowę rozpocznę od najbardziej charakterystycznego elementu samolotu - kabiny pilotów. Po wstępnym "oskrobaniu" kabiny, całość waży 17 gram, może wykonując oszklenie zyskam kilka gram na wadze. M.
-
Nie stało się nic, tylko zadziałał hamulec uprzednio nastawiony. Tak dokładnie, to był mój pierwszy zakupiony regulator z ustawionym hamulcem przez producenta. Wszystkie moje kombaty latają mając śmigła założone na prop saver co nie powoduje uszkodzeń silników. Jasne, że co innego model o rozpiętości 1.2m , chociaż chyba i tam można takowe zainstalować. Pozdrawiam. m
-
-
Popieram zdecydowanie to co napisał Jarek. To nie jest makieta lub rekonstrukcja, dlaczego takie coś jest na stateczniku pionowym?!!!! Zwłaszcza w naszej Polsce. Marek
-
XP-56 Black Bullet wreszcie poleciał. Muszę przyznać, że nie było łatwo. Pierwsze dwa starty o mało nie skończyły. się katastrofą. Bezpieczne usytuowanie CG bliżej przodu, mała prędkość startowa i niedobrane właściwie wychylenia sterów spowodowały trudności z poderwaniem samolotu ku górze. Pierwszy upadek zgodnie z oczekiwaniami zakończył się urwaniem "płetwy" pod kadłubem. Drugi start pokazał, konieczność silnego podniesienia lotek do góry. Po tej korekcie model się ustabilizował i przyjął cechy latającego skrzydła. Właściwie to trzeba by poeksperymentować z cofaniem CG i opuszczaniem lotek w celu znalezienia optimum. Spowoduje to jednak zwiększenie wymaganej prędkości startowej i do lądowania jak również prędkości w locie. Kłopoty ze startem mogą powrócić. Są też obiektywne trudności w pilotażu modelu. To małe i ciemne skrzydełko trzeba uważnie obserwować w locie. Już w niewielkiej odległości w oczach masz tylko dłuższą lub krótszą kreskę i tracisz orientację w którą stronę, na jakim przechyle i jak szybko model się porusza. Zaliczyliśmy upadek przy nawrocie właśnie z tego powodu. Ogólnie, model jest ciekawy ale wymagający. Pewnie byłoby łatwiej gdyby był większy, startował i lądował na kołach i miał efektywniejszy napęd (więcej "poweru" przy starcie). Ale jest cały, lata, a ja uczę się "latającego skrzydła". ... i jeszcze filmik ...
-
Reggiane Re.2000 Falco- rozpiętość 85 cm, kadłub 56 cm, gotowy do lotu waży 395-414 gram zależy od baterii/. Jest podobny do CA-12"Bumeranga" ze względu na wielkość. Jest lżejszy, a zasadnicza różnica to ukształtowanie skrzydła. Będzie się działo przy oblocie, na szczęście jest dużo miejsca na regulację środka ciężkości za pomocą baterii. Model wygląda ciekawie i prawdopodobnie jest to oryginalne malowanie, tyle tylko, że nie koniecznie będzie dobrze widoczny na tle nieba. Zobaczymy jak ten model poradzi sobie w powietrzu. Pozdrawiam. Marek
-
Heinkel He-70 został oblatany tego samego dnia co Corsair, a więc przy silnym wietrze 5-6m/s dlatego nie do końca mogę ocenić jego możliwości. Wydaje się być szybki ale trzeba uważać przy skrętach przy małych prędkościach. Może to wiatr go dusił a może coś trzeba poprawić. Myślę, że będzie dobrym wojownikiem.
-
Zupełnie niepotrzebnie, ale z rozpędu wkleiłem pręty węglowe w kadłub. Usunąłem nadmiar pianki, będzie dużo miejsca na elektronikę i regulację środka ciężkości za pomocą baterii, dołożyłem silnik. Skrzydła bardzo szerokie, całość prezentuje się obiecująco. Dołożyłem łączenie skrzydło-kadłub i jeszcze tylko kabinka i malowanie. Model będzie trochę "damski", ale nie mogę dyskutować z moim doradcą kolorystycznym, /wnuczka lat 8/ która jednoznacznie określiła w jakim kolorze musi być ten samolocik. Mirek, Tadeusz prawdopodobnie latał Macchi Falgore MC.202. zewnętrzne bardzo podobny do Re.2001, ale różniące się silnikami, choć zasadnicza różnica w profilu i obrysie skrzydeł. Kadłubami były podobne. Patrząc na model obawiam się oblotu, samolocik jest jeszcze krótszy niż "Bumerang". Zapowiada się jeszcze jeden nerwowy kombat na niebie. Zobaczymy. Krzysztof. Nie pomyślałem o tym, ......... "No i zepsułeś najlepszy myśliwiec na świecie i zrobiłeś mniejszego brata Thunderbolta "...... sorki, ale może uda mi się zrobić najlepszego kombata na świecie/ oczywiście to żart /. Pozdrawiam. Marek
-
Corsair poleciał. W powietrzu wygląda nieźle. Na trawie też. Całość nieco szpeci pomarańczowe śmigło. Ponownie przekonałem się, że malowanie jest trafione. Trudno jest mówić o udanym oblocie przy wietrze 5-6 m/s. Przy takim wietrze oblot stał się lataniem w trudnych warunkach. Korsarz ładnie prezentuje się w powietrzu, poprawnie lata wręcz dostojnie. Potrafi szybować i jest szybki. Przy tak dużym wietrze w zakrętach-nawrotach był dociskany mocno przez wiatr /szerokie skrzydło/ przez co pogłębiał skręt. Trzeba było uważać szczególnie na małych wysokościach. Moja ocena : jako combat do walki nadaje się średnio, to jest moja subiektywna ocena po locie w złych warunkach pogodowych. Popracuję nad ustawieniami i polatam gdy się uspokoi. Z filmu musiałem wyciąć dźwięk, bo lataliśmy w towarzystwie motocyklistów ćwiczących w poniedziałki akrobacje na naszym pasie startowym. Ryk silników zagłuszył nie tylko nasze elektryki ale i nasze komentarze.
-
Zobaczyłem takie zdjęcia, zaciekawił mnie samolot startujący, jak ze skoczni narciarskiej. Okazało się, że to Reggiane Re 2000 Falco /na polski "Jastrząb"/ włoski myśliwiec rozpoczynający całą serię samolotów Re. 2000, 2001,2,3,4,5,6. dość okazała seria tego samego typu myśliwca. Ciekawostką jest to, że produkcje tych samolotów zaprzestano jeszcze przed kapitulacją Włoch /03.09.1943r/, a jeden egzemplarz Re 2005 - "Sagittario" / Strzelec/ jakimś cudem trafił po wojnie do USA, gdzie po wnikliwych badaniach stwierdzono, że był to najlepszy myśliwiec II Wojny Światowej ????!! Moim faworytem - zdecydowanie lepszym pod każdym względem- jest FW - TA 152 H, no, ale ja nie jestem fachowcem. Może kiedyś Marek da się namówić na wypalenie pianek tego myśliwca. Odnośnie Re. 2005 wyczytałem również, że jeden dywizjon tych samolotów od końca 1944r stacjonował pod Berlinem, jako ochrona powietrzna stolicy i doskonale sobie radził z samolotami sojuszników, zwłaszcza na małych wysokościach. Niestety, a może na szczęście było ich za mało i nie miało to wpływu w ostatecznym rozrachunku. Czyli seria tych myśliwców zasługuje na ich popularyzacje-przypomnienie. Wszystko to spowodowało, że poprosiłem Marka o wypalenie dla mnie pianek Falco. Chyba trafiłem w upodobanie Marka, bo pianki przyszły bardzo szybko jak na prototyp. Tylko, że.........jak będziecie umawiali się z Markiem, to dokładnie określcie o co Wam chodzi. Poprosiłem o "Falco" nie mówiąc którego "Falco" chciałbym mieć. Marek wypalił piękne pianki, ale "Falco II" słusznie rozumując, że chodzi mi o ostatni model tego "Jastrzebia" a mnie chodziło o Rr. 2000 Falco, tak sobie wymarzyłem. Praktycznie te dwie wersje różnią się tylko silnikiem, choć parametrami technicznymi silniki te specjalnie od siebie nie odstają. Wymiary kadłuba i skrzydeł również są podobne więc -SORKI MAREK - realizując swoje marzenie odciąłem przód kadłuba, ze ścinek epp-e dokleiłem brakujący kawałek, obrobiłem trochę i tak mogę spokojnie budować mojego Re.2000 Waga pianek jest obiecująca, więc będzie fajny samolocik. To dolnopłat, szybko będzie skończony. Pozdrawiam Marek
-
Zapomniałem jeszcze o wózku, który powstał w 3 godziny i jak się okazuje jest wystarczającą platformą startową dla kombata - no przynajmniej dla tego i co najmniej jeden raz.
-
Muszę przyznać, że nie zawsze pierwszy lot bywa udany, jednak dla mnie musi być prawdziwy, nawet jeśli wiąże się konsekwencjami towarzyszącymi pierwszemu wypuszczeniu modelu z ręki. SAAB jest lekkim modelem (372gramy). Wydawało mi się, że należy baterię umieścić jak najbliżej silnika w celu ustabilizowania lotu (łatwiej zaczyna się pierwsze loty z CG przesuniętym do przodu). Niestety tutaj było to błędem i samolocik bardzo poszedł w dół. Musiałem baterię mocno przesunąć do tyłu. Przyniosło to oczekiwany skutek. Model oczywiście polecam. Lata poprawnie, przewidywalnie, chociaż próby wykonałem ze starą baterią o małej wydajności prądowej. Słabym elementem mojego układu okazało się też giętkie śmigło EP8060. No cóż modele, nawet te dobre, nie wybaczają napędom ich słabych punktów. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Ucieszyłem się ze startu z eksperymentalnym wózkiem startowym. Było trochę ryzyka ale jak zobaczycie była też niezła frajda. I jeszcze parę zdjęć...
-
Bardzo obawiałem się tego modelu, a on zrobił mi niespodziankę i zobaczcie sami wspaniale lata, jest przewidywalny, pięknie prezentuje się w powietrzu. Niestety jako combat mało przydatny - nie za bardzo jest czym ciąć wstążki. Załączam też fotki modelu na trawie .... No i jeszcze filmik.
-
Zapomniałem jeszcze załączyć fotki na trawce, a jak przyjdzie na lotnisko kolega z lepszym sprzętem fotograficznym to popracujemy nad fotkami w locie.
-
Całkowicie zgadzam się z Przemkiem, ale próbować zawsze można. M
-
Mirek, miałeś rację. Pierwszy lot wreszcie się odbył i pokazuje cechy, których się spodziewałeś. Samolot jest zwinny, nieco narowisty, wymagał precyzyjnego trymowania i ustawienia CG. Dobrze reaguje na stery. Muszę się w niego "wlatać", a wtedy będzie, jak sądzę, skuteczny w walce.
-
NAVY-WRIGHT NW-1 samolot wyścigowy amerykańskiej marynarki
RyżyKoń odpowiedział(a) na Grifon temat w Mini i mikromodele
Patryk Parafrazując wypowiedź Pana Millera "Prawdziwego mężczyznę poznaje....." mogę śmiało napisać - prawdziwego MODELARZA poznaje się po tym jak kończy. To co zrobiłeś i jak to zrobiłeś to prawdziwe mistrzostwo świata. Podziwiam piękno tego modelu, Twój kunszt warsztatowy i wytrwałość. Szkoda, że w dobie pośpiechu i pogoni za godnym życiem, takie MODELARSTWO staje się niszowym hobby, a modelarze tacy jak Ty, Jędrek, Jerzy czy Michał to "dinozaury" właściwego modelarstwa. Z dużą przyjemnością śledziłem Twój projekt, niecierpliwie czekam na następny. Niesamowicie piękny model stworzyłeś, a z oblotem poczekaj gdy zboże będzie miało chociaż 50 cm. Bardzo zazdroszczę Ci umiejętności. Jeszcze raz gratuluję. Marek -
Mirek masz rację, bez oblotu się nie liczy. Przez zimę naprodukowałem 6 nowych kombatów. Przez oboszczenia, pogodę, brak czasu i brak czasu kamerzysty jakoś miałem pod górkę. Teraz już znacznie lepiej i na początku przyszłego tygodnia "combaciarnia" będzie miała nowe filmy. Nareszcie może będzie normalnie i spotkamy się na lotniskach. M
-
Przemek, piękne samoloty drukujesz pod każdym względem. Szczerze podziwiam ich wygląd, dopracowanie szczegółów oraz to, że pięknie prezentują się w powietrzu. Jedno mnie martwi - no właściwie przesadziłem z tym martwieniem, raczej niezdrowo interesuje. Jak to będzie wyglądało po kolizji dwóch modeli w powietrzu. Czy w przypadku drukowanek zachodzi możliwość uzupełnienia braków, skoro wszystkie części są klejone? Czy po uszkodzeniu części skrzydła, potrzeba będzie wydrukować całe skrzydło czy tylko część uszkodzoną? Widziałem z ilu elementów ono się składa i każda część jest sklejana jedna w drugą. W przypadku EPP-e nie ma takiego problemu. Niemniej jestem zachwycony tymi samolotami, sam niedługo będę właścicielem Twojego Ki61, który będę używał do rekreacji /szkoda mi do walki/ wszak to niesamowity samolocik. Pozdrawiam. M
-
Efekt ośmiu godzi, bo tyle budowałem ten kombat, oczywiście nie licząc malowania i poprawienia estetyki czyli wykonania podwozia w celu lepszego "pozowania" do zdjęć. Właściciel pozwolił mi na pomalowanie modelu według mojego uznania. Dziękuję i tak oto F4U-1A ma rozpiętość 86 cm, długość 64 cm, waga 471 gram!!! Niestety tutaj poległem. Dla Zbyszka, który będzie się uczył nim walczyć nie ma to specjalnego znaczenia, ale dla mnie ma. Czy można zbudować F4U-1A jako EPA? Tak. Ten model wykonałem jako pancerny. Skrzydło ma wklejone trzy węgle, kadłub półtora i jeżeli zrezygnować z tych półtora /skrzydło + kadłub/ zyskujemy mniej 4 gramy. Lżejszy regulator to mniej 10 gram, a wtyczkę regulatora i baterii która waży 6 gram można zamienić na wtyczkę XT30 mini która na wagę 2 gram. Polecam wszystkim latającymi kombatami taką wtyczkę , waży nic, a prądów ma więcej niż potrzebujemy. Skrzydło do kadłuba przykleiłem na Saudal 66a, można na UHU POR lub CA i też zyskujemy kilka gram mniej. Tak więc, można zejść do 450 gram. Tutaj nasuwa mi się taka uwaga-obserwacja, że model sklejony na UHU POR jest bardziej elastyczny i przy znacznej kolizji w powietrzu, lub kreta, ulega znacznie mniejszym uszkodzeniom niż model klejony CA. Modele klejone CA są bardziej "kruche" na więcej części pękają, ale to tylko moje subiektywne odczucie. Model posiada dużo miejsca na elektronikę. No to na tyle, zobaczymy jak będzie latał, choć o to najmniej się obawiam, bo ten model jest niesamowicie lotnym samolotem. Pozdrawiam M
-
Sławek masz racje. To jest dolnopłat, najmniej skomplikowany rodzaj kombata. Gdy wszystkie elementy są jak puzle, to naprawdę idzie szybko. Sklejenie skrzydeł i kadłuba to moment, podobnie wklejenie węgli i serw. Więcej czasu poświęcam wklejeniu silnika, bo musi być zdejmowany, więc trzeba nakrętki przykleić od spodu do wręgi silnikowej. Podobnie doprowadzenie bowdena do steru wysokości. Kiedyś przepychałem otwór pod bowden drutem , nie zawsze wychodziło to jak trzeba. Teraz odcinam tylna część kadłuba, robię rowek i ponownie sklejam całość na CA- znacznie prościej, a połączenie klejem nadaje dodatkowej sztywności kadłubowi. Znacznie wolniej buduje się centropłat, więcej nastręcza to problemów. Ale wracając do "Korsarza". Dalej poszło z górki , zamontowane serwo wysokości sklejenie kadłuba ze skrzydłami, przyklejenie statecznika poziomego, pionowego, nie muszę robić kabinki, bo była w zestawie, więc pozostaje malowanie. Zgadzam się Mirek z Tobą całkowicie i postaram się abyś był zaskoczony. Całość jeszcze schnie, potem tylko trzeba zaznaczyć podział blach i ok. Pozdrawiam M
-
Konrad, może tak niekonwencjonalnie, choć prototyp był tak malowany. Lub troszkę zmodyfikowany Przynajmniej będzie widoczny. M