




RyżyKoń
Modelarz-
Postów
251 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
4
Treść opublikowana przez RyżyKoń
-
Brawo Kuba! Mamy Cię!! Nie zrażaj się początkami, fajnie, że lubisz szybkość, bo w kambatach o to chodzi. Ciężki na ogon, może da się uregulować cofnięciem baterii i będzie ok. Acha, a sprawdziłeś skłon silnika ? Gdy Halifax miał - właściwie nie miał skłonu latał bardzo podobnie .Fajnie, że dołączyłeś do nas , a modelik zacnie wykonany. Brawo TY. Pozdrawiam. Marek
-
Mirek, zawsze Twoje uwagi biorę w ciemno i zawsze się do nich stosuje /nigdy na tym źle nie wyszedłem/, gdzie mi tam do do Twoich umiejętności pilotażowych i doświadczenia w budowie "wojowników". Niemniej jednak, chciałbym trochę polemizować ze stwierdzeniem Fakt umieszczenia baterii za silnikiem wydawał mi się trafny / zwłaszcza w przypadku tego modelu/ . Silnik przymocowany do grubej czterocentymetrowej ścianki, do której dokładnie przylega z drugiej strony bateria /wkładana na wcisk /opierająca się na natarciu skrzydła, całość wzmocniona węglami dochodzącymi do wręgi silnikowej, daje solidne wzmocnienie/ jeżeli oczywiście nie będzie kreta centralnie pionowego/ i zabezpiecza należycie całość. Nie upieram się, ale zobaczymy w praniu. Przyznam, że chciałem zastosować Twój pomysł z "C3603" z ciągnącym sterem wysokości, ale wygrała chęć ukrycia serwa /dałem silne z metalowymi zębatkami/ i estetyka. Ciekawa bardzo jest propozycja umieszczenia serwa w SK , może to jest, będzie fajne rozwiązanie. Mirek jeszcze raz sorki, zobaczymy może obaj mamy rację . F4F niesamowity samolot. Wydawało mi się, że Duflug D-3802 jest najbardziej kolorowym kombatem w mojej kolekcji. Myliłem się "WILDCAT" jest najbardziej rzucającym się w oczy samolotem. Ma rozpiętość 85 cm, długość 60cm, waga 421 gram. Okazuje się, że nie potrafię zbudować kombata do 400 gram. Chociaż to jest EPA wiec może jest Ok. F4F Wildcat wygląda tak: No to teraz trochę ładnej pogody i oblot M
-
Doczytałem, że F4F doskonale spisywał się w początkach wojny o Pacyfik. Bardzo zwrotny, dobrze uzbrojony i opancerzony dzielnie stawiał czoło Japońskim "ZERO". Potem był bardzo przydatny w spieraniu ataków piechoty na japońskie pozycje. Niesamowicie wyglądało jego podwozie, jakże inne od pozostałych samolotów. Samolot bardzo zwrotny więc będzie fajny z niego wojownik. Pomijam w budowie skrzydła i stateczniki, Marek wyciął je perfekcyjnie. Chciałbym zwrócić uwagę na to, co jest w tym modelu najistotniejsze. W średniopłacie skrzydło znajduje się dokładnie w środku kadłuba. Kadłub w tym modelu jest rdzeniowy, świetnie dopasowany skleja się bez poprawek. Mocne 18-sto milimetrowe ścianki dają mu dużą sztywność i odporność na uszkodzenia. Stały problem gdzie umieścić baterie? Nad skrzydłem jest mało miejsca zwłaszcza w tym modelu, a wytopienie kawałka w skrzydle osłabiło by całość. Pod skrzydłem jest podobnie. Zostaje przednia część kadłuba miedzy silnikiem, a natarciem skrzydła i tam prawie pionowo trzeba umieścić baterię. Tak uczyniłem. Między wręgą silnika a bateria pozostaje 4 cm epp-e, musi wystarczyć przy ewentualnym krecie. Całość pięknie się zamyka. Nadal jest mało miejsca, ale regulator się wcisnął. Niestety serwo steru wysokości musiało iść na koniec kadłuba - należy tego unikać bo każdy gram na ogonie to dziesiątki na przodzie. W tym modelu kadłub jest krótki, więc może nie będzie tak źle. No to na tyle , pozostaje tylko posklejać i malowanie. Mirek. Wszystkimi modelami latam, biorąc po 2 -3 na jeden wypad na lotnisko. Jeżeli chodzi o rozbijanie /myślę o kolizjach w powietrzu/, niezbyt często się to przytrafia. Sto tysięczne miasto i trzy osoby latające kombatami. 3 na 100 000 !!!!! Przy takim obciążeniu nieba kolizje zdarzają się raz na 20-30 startów. Jak kolega przyjedzie z Torunia lub Gdańska, to jest tłok, 4 kombaty!!!!!!! w powietrzu. Wow ! A sam wiesz, że trudno "zabić kombata na śmierć" zwłaszcza EPA. Pozdrawiam. Marek
-
Myślałem, że jestem sprytny i mam super plan. Ale indyk też myślał o niedzieli...... Straciłem głowę dla kombatów, małych, zwinnych i szybkich samolocików. Niestety my miłośnicy kombatów stanowimy chyba niszową grupę wśród modelarzy, może nawet -obym się mylił- zanikającą. Dysponując nagłym przypływem gotówki - rzuciłem palenie / nawet nie zdawałem sobie sprawy ile kasy puszczałem z dymem/ - pomyślałem, że zrobię kilka modeli podobnych do prawdziwych samolotów -najlepiej EPA, to może ktoś skusi się /oby młodzi ludzie/ i sprawi sobie taki samolocik. Tym bardziej, że człowiek podobno kupuje oczami, a jak polata sobie trochę, to zechce dla odmiany przyczepić tasiemkę i......mamy go!!!! Skutek taki, że samolociki wzbudzają duże zainteresowanie, zwłaszcza podczas walk, ludzie pytają jak i gdzie można taki nabyć, ja opowiadam gdzie i w jaki sposób i...... Nic!!! Kupił 1 /słownie jeden/, a po zobaczeniu co jest w pudełku stwierdził '' komu by się chciało to składać". Może pomysłem byłoby zrobienie zestawów ARTF . Może to by zachęciło kogoś do kupna, wszak to najtańsze samoloty jakie się wzbijają w powietrze. Niestety mój pomysł się nie sprawdził. Nie udało się, a ponieważ nadal nie palę, chciałbym przedstawić Wam następny kombat z serii "KOCHAJMY KOMBATY", a może ktoś...... Wybrałem model który przyciągnął mój wzrok. Samolot stacjonujący na USS RANGER , bajecznie kolorowy myśliwiec . F4F w takim malowaniu. Marek jak zwykle wypalił wspaniałe pianki. Waga również, jak na EPA jest ok. Będzie fajny model. M
-
W przerwie między deszczami, po poprawkach skłonów silników, udało się dokonać oblotu. Przestroga i uwaga moja jest taka, że silniki należy mocować na przyklejonych gondolach do skrzydeł, a uniknie się mnóstwa problemów. Regulacja skłonu wyeliminowała pokonywanie zakrętów bokiem i ustabilizowała model. Lataliśmy bez dodatkowego obciążenia, z ustawieniami sterów o małych wychyleniach. Wiesław, wydaje mi się, że w przypadku silników przeciwbieżnych na każdym ze skrzydeł wykłony nie są konieczne bo momenty się znoszą. Niemniej dziękuję za pomoc i wpis. Podsumowując, Halifax jest dość szybki (lataliśmy na 1/2 gazu), jest bardzo stabilny, łatwy w pilotażu. Uważam, że nadaje się do walki, ale niekoniecznie będzie w tym „mistrzem”. Cztery silniki to obiektywna trudność, tak w budowie jak i podczas lotu – w zawodach szczególnie. Zobaczcie jak powoli wykonuje beczkę i pętlę. Można je poprawić większymi wychyleniami sterów, czego jeszcze muszę popróbować. Trzeba pamiętać, że to bombowiec. Gdy zwiększę jego zwinność straci swój majestat. Marek wypalił piękny model, cieszę się, że go mam, ale walczył będę innymi z mojej kolekcji. Czy polecam? Jako samolot rekreacyjny, do pokazów tak, na 100%. Niesamowicie lata się czterosilnikowym kombatem. Kuba, przepraszam, że nie od razu odpisuję na Twoje pytanie. Wszystkie moje modele maluję wodnymi pigmentami lakierów samochodowych, bardzo miękkim pędzelkiem. Nie używam szablonów, a ostre przejścia kolorystyczne powstają na skutek różnicy kolorów. Pozdrawiam. Marek
-
Wieje i pada. W przerwie, między tymi zjawiskami, udało się dokonać „OBLOTU”. Mnóstwo wrażeń i uwag. Samolot jest w całości dzięki pilotowi oblatywaczowi. Były chwile kiedy i on prawie zwątpił. Okazało się, że samolot „zadziera do góry”, trudno mu się leci i trudno skręca. Pierwsza diagnoza- za ciężki na ogonie. Dokładamy 50 gram ołowiu pod stanowisko przedniego strzelca, startujemy i nadal to samo. Dodajemy następne 50 gram do kabiny pilotów (razem już 100 gram ołowiu), silniki dają radę i mają jeszcze duży zapas mocy. O dziwo - nic się nie zmienia. Teraz obniżamy ster wysokości. Stateczniki pionowe zasłaniają z profilu statecznik poziomy. Podejrzewamy, że ster wysokości jest zbyt wysoko. Teraz w locie model leci na nos i ciężko go utrzymać w powietrzu. Zdejmujemy ołów, samolot leci, ale nadal jest mało niestabilny. W dodatku słabo skręca, raczej się pochyla a ogon zarzuca w stronę skrętu utrudniając go. Wyraźnie brakuje steru kierunku. Zastanawiamy, się czy duża powierzchnia dwóch stateczników pionowych nie wpływa na takie zachowanie modelu. Lądujemy, robimy oględziny samolotu, zastanawiamy się nad wszystkimi elementami wpływającymi na stabilność modelu we wszystkich osiach. Kolejno eliminujemy możliwe przyczyny złego zachowania. Darek (mój pilot oblatywacz) twierdzi, że na silniku model wyrywa do góry a bez silnika spada na dziób. Idąc dalej tym śladem zauważył, że dwa silniki mają ujemny skłon (osie obrotu skierowane do góry) !!! Mój błąd wynikający z kolejności montażu modelu. Najpierw montowałem silniki w gondolach, a potem gondole przykleiłem do skrzydeł. Półokrągłe krawędzie styku gondol ze skrzydłem zmusiły mnie do „dociągania” ich ku sobie, a to odkształciło kierunek osi silników (niektórych bardziej, niektórych mniej) na tyle, że trzeba celowo spojrzeć na model z boku pod kątem oceny skłonów żeby to zauważyć. A o tym zapomnieliśmy. Teraz widzimy to wyraźnie i jak sądzimy to jest powód zadzierania i niestabilności. Nadal jednak nie wiem dlaczego samolot ma trudności w skręcaniu. Zobaczymy jak na zdolność skręcania wpłynie poprawa skłonów. A może to tylko wiatr przeszkadzał bo pogoda była parszywa? Jeśli nie będzie poprawy to spróbujemy zmiksować silniki z lotkami tak aby te pomagały w skręcie i pokombinujemy z różnicowym wychylaniem lotek góra-dół. Halifax pierwsze próby - jaśniej.mp4 A może ktoś z Was spotkał się z takim zachowaniem samolotu i co było tego powodem? Pozdrawiam. Marek
-
Elektronika odpalona, wychylenia sterów gotowe do startu. Obawy co do środka ciężkości okazały się na wyrost. CG jest jakieś 25-30% długości cięciwy cięciwy od krawędzi natarcia. Akumulator ma jeszcze przestrzeń na przesunięcie - szczególnie do tyłu. Ostateczna waga modelu (z dołożonym zewnętrznym BEC 3A) jest modelowa, a mogę jeszcze poskracać przewody i urwać parę gramów. Bardzo mnie to cieszy, bo miałem wiele obaw. Wcześniej nie podobała mi się duża odległość śmigieł od krawędzi gondol. Założyłem więc prop-savery najgłębiej na osie jak się dało i jest lepiej. Śmigła przy lądowaniu i tak się nie połamią bo są bardzo wiotkie (to tanie, chińskie śmigła do dronów) i się uginają. Tak więc śmigła i osie silników są bezpieczne. Próba silników w warunkach domowych wypadła też dobrze. Silniki pracują w miarę równomiernie (start/stop). Niestety na lotnisku u nas wieje 8 m/s i o lataniu na razie nie ma mowy, dlatego kręcę silnikami na biurku. Napęd ma taki ciąg, że wyrywa model z ręki już przy połowie gazu. Na filmie dodaję gazu tylko tak minimalnie aby silniki jedynie ruszyły. Podejrzewam, że będę musiał ograniczyć THR - szczególnie przy starcie. Może to i dobrze, model powinien dzięki temu zużywać mniej energii w locie, co jest - jak się wydaje - przedostatnią niewiadomą. Ostatnią jest samo zachowanie samolotu w locie. Halifax ready - 07.mp4 Już nie mogę się doczekać prób na lotnisku, bo jeszcze z żadnego modelu nie byłem tak zadowolony. Mam nadzieję, że nie zawiodę się na ostatnim etapie. Uff .....
-
"Halifax" ESA? No nie wiem. W pewnym sensie tak, można spokojnie używać go do walki, wszak spełnia wszystkie wymogi regulaminu. SIMPLE? No, dla mnie niekoniecznie. Ale pewnie ktoś, kto jest sprawniejszy manualnie i obeznany z elektroniką, uzna to za simple . Czyli czepiam się. Tak więc, mój KOMBAT "Halifax" ma wymiary: Rozpiętość 100 cm , długość 75 cm. Waga w gramach: 353+ 148 /Tattu 1800/ lub /Dulasky 220 / 161 + prop-sawer razem ze śmigłami x4 -16, odbiornik 7, wieżyczki + dwukrotne malowanie 49!!!!!!!!!! razem 573 lub 586 gram , oczywiście bez podwozia. Nie jest źle! Bardzo minie ciekawi czy i jak poleci? Silniczki dają dość mocny ciąg więc chyba będzie ok. Niezależnie czy i jak filmik będzie. A mój ESA "Halifax" wygląda tak: Wiesiu , przepraszam, że nie wyszło. Próbowałem , te plany z pierwszego wypisu były niewystarczające / brak fosy/ i nie dało rady. Następnym razem się postaram. . Pozdrawiam wszystkich. Marek
-
Mirek, może masz racje z tym regulatorem, ale ja bardziej skłaniałbym się do spostrzeżeń Mariana. Kiedyś zdarzyło mi się zostawić kombata na noc na balkonie. Zmógł strasznie / regulator zamontowany z boku na zewnątrz kadłuba/ i nic się nie stało. Halifax ma takie regulatory. Wydają się szczelne, ale potraktuje je lakierem pvb 60 / dobrze wiedzieć, że taki istnieje/ i zapewne to wystarczy . Przemek dziękuję za wiadomość o lakierze. Przewody są polutowane i w koszulkach termokurczliwych, powinno zadziałać. Ale dziękuję za zwrócenie uwagi, ostrożności nigdy nie za wiele. Silniki zamontowane w skrzydle, ale problemem wydaje się duża wiązka przewodów do zmieszczenia w kadłubie . Kolejny kombat z centropłatem i silnikami wystającymi znacznie poza skrzydło / nieznany środek ciężkości/ zmusza mnie do znalezienia dostatecznie dużo wolnej przestrzeni aby umieścić baterię 1800 mAh -148 gram, jako przeciwwagę dla silników. Skrzydła po przyklejeniu silników nabrały sztywności, czego nie mogę powiedzieć o kadłubie . Zdejmowana góra ułatwiająca wkładanie baterii i dostęp do odbiornika spowodowała "zwiotczenie" kadłuba. Zmuszony byłem wkleić po dwa węgle z każdej strony kadłuba i co najważniejsze, węgiel wklejony nad skrzydłem jednoznacznie wzmocnił całość. Na tą chwile model waży 353 gramy + bateria 148 + śmigła, wieżyczki strzelnicze, prop-sawer x4, malowanie i odbiornik , zmieszczę się w limicie. Pozdrawiam. Marek
-
Przemek , przymierzyłem, chyba nie . Zobacz sam, one od spodu miały duże gondole , zobaczymy w całości. M
-
Przewody, przewody i jeszcze raz przewody. Nie myślałem, że tak dużo tego przy 4 silnikach. Skrzydło jest delikatne i jeżeli musiałbym je wszystkie w nim umieścić znacznie osłabiło by to całą konstrukcję. Poprosiłem mojego przyjaciela Tomka, skądinąd mojego wroga " na kombatowym niebie" o pomoc, a on zaproponował idealne według mnie rozwiązanie. Chciałbym Wam /tz. Kolegom tak jak ja zielonym z elektryki/ przedstawić Tomka propozycje. Może ktoś będzie kiedyś budował czterosilnikowca, to może to wykorzysta, bo ilość kabli, a co za tym idzie waga zmniejszy się o 50%. Otóż jeżeli mamy do dyspozycji 4 silniki i 4 regulatory, oraz odbiornik sześciokanałowy /taki posiadam do kombatów/ wówczas należy: 1. Podłączyć/ zlutować/a potem przedłużyć aż do akumulatora/ przewody zasilające regulator tak aby w każdej połówce skrzydła układać 1 czerwony i jeden czarny przewód - a nie po dwa. To jest redukcja 4 przewodów zasilających regulatory do dwóch, którą można nazwać Y na zasilaniu regulatorów dla każdej pary regulatorów /polówki skrzydła/. 2. Zredukować ilość żył przewodów sterujących /BEC/ regulatory. Każdy regulator ma przewód czarny / masa do odbiornika/, czerwony /zasilenia odbiornika/ i biały /sterowanie regulatorem/. Trzeba połączyć/zlutować przewody czarne /wspólna masa/,podłączyć/zlutować przewody białe/wspólne sterowanie regulatorem/. Ta właśnie czynność to Y na przewodzie sterującym regulatory. Przewody czerwone trzeba wypiąć, ponieważ odbiornik i serwa nie będą zasilane z regulatorów /zastosowane regulatory maja BEC tylko 1A, co na odbiornik i 3 serwa może być mało/, tylko z zewnętrznego BEC 3A, który znajdzie się wewnątrz kadłuba. Każda para silników /lewa i prawa/, będzie sterowana oddzielnym kanałem odbiornika. Śmigła w parze będą obracały się współbieżnie i przeciwbieżnie do pary na drugim końcu skrzydła. Wysterowanie z dwóch kanałów pozwoli na wytrymowanie w miarę równego startu silników po obu stronach. Sterowania każdego silnika z oddzielnego kanału nie można zastosować, bo mam odbiornik tylko 6 kanałowy. 3. Przewody serw i silników i regulatorów zmieszczą się w jednym małym kanale wyciętym w skrzydle. Tak zrobiłem i w rezultacie mam :silniki ,regulatory, przewody w super wadze . Mała ilość przewodów, którą można spokojnie umieścić w małym rowku w skrzydle . Tak jak mówiłem regulatory umieściłem w gondolach silników. Teraz tylko wkleić silniki w skrzydło. Wbrew moim oczekiwaniom jeszcze jest bardzo dużo pracy, aby Halifax poleciał. Pozdrawiam . M
-
Silniczki i regulatory dotarły. No i zaczęły się trudności wynikające z ilości silników, ich rozmieszczenia oraz wagi. Komplet - silnik, piasta, regulator, śmigiełko waży 39 gram x 4 szt. w przybliżeniu 160 , a gdzie kable? Zaczynam się zastanawiać jak to wszystko uszczuplić , aby zmieścić się w limicie wagowym. Aby umocować silniki na skrzydle trzeba umieścić je w gondolach. Zmniejszyłem dostarczone przez Marka wręgi silnikowe. Koniecznie muszę wymyślić chłodzenie dla zabudowanych silniczków. Powoli nabierają właściwego wyglądu. Budując B25J Mitchell nie wykorzystałem wolnych przestrzeni w bardzo dużych gondolach silnikowych w wyniku czego, miałem ogromny ścisk w kabinie pilotów gdzie również musiały się zmieścić regulatory. W bombowcu regulatory będą w gondolach za silniczkami. Powycinałem w nich duże otwory na regulator+ naddatek kabli, aby w razie ich uszkodzenia był łatwy dostęp do ich wymiany. Aby regulatory nie powypadały i miały super chłodzenie obuduje je siateczką do szlifowania ścian. Teraz najważniejszy problem, niesamowita ilość przewodów, które trzeba umieścić w jednym bardzo cienkim skrzydle. Marek
-
Pat. To właściwe określenie sytuacji z Halifaxem. Czekając na silniki, praktycznie nie mogę wykonać ruchu, skleiłem skrzydło i stateczniki. Skrzydło jest bardzo delikatne, zwłaszcza jego końcówki. Wklejenie węgli przyda mu sztywności, ale lotki to "żyletki". Ster wysokości, Marek wykonał go z bardzo sztywnego epp-e, niestety na końcach ma mniej niż milimetr, a i tak jest grubszy od lotek. Myślę o ich wzmocnieniu za pomocą cienkiej tkaniny, lub chociaż fizeliną na cyjanoakryl. Kadłub, fajny, długi, obrobiony, ale nic nie mogę dalej ponieważ i tak muszę go przeciąć przy wklejaniu skrzydła z zamontowanymi silnikami. Wagowo silniki wystające poza skrzydło, znacznie zmieniając środek ciężkości i właściwie to one ustalą rozmieszczenie pozostałej elektroniki. Praktycznie mogłem tylko poodcinać od kadłuba fragmenty które będą "oszklone" i wykonać z nich formy . Z chwilą otrzymania przesyłki powinno wszystko przyspieszyć. Marek
-
W internecie można obejrzeć film " Halifax - Historia Bombowca", poruszający, refleksyjny, prawdziwy, zupełnie inny, wart obejrzenia . Chociaż nie była to super maszyna, to warto ją przypomnieć, zwłaszcza, że i nasi piloci z 301 Dywizjonu Bombowego też na nich latali. Dziwne jest budowanie czterosilnikowca w dziale kombatów, wszak jego zastosowanie podczas zawodów wydaje się niezbyt racjonalne, ale podobno kiedyś w Eskadrze Kraków taka maszyna latała. Ponieważ zawsze chciałem mieć czterosilnikowy samolot, więc dlaczego nie kombat, upiekę dwie pieczenie przy jednym ogniu. Zamówiłem pianki u Marka Rokowskiego, trochę protestował, że trudno zachować proporcje zamieniając 30 metrowego czterosilnikowego bombowca w model o rozpiętości 1 metra, zwłaszcza jeżeli chodzi o silniki. Jak zwykle stanął na wysokości zadania i wypalił przepiękne pianki . Swoja drogą nie ułatwiam mu pracy zamawiając modele które mi się podobają, ale ON daje radę . Brawo Marek. Waga pianek to 153 gramy, powinno to gwarantować zmieszczenie się w wymaganym limicie wagi. Czekając na silniki i regulatory zacznę budowę od skrzydła i statecznika. Znalazłem w internecie plany w oparciu o które będę budował model. Będzie taki, lub bardzo podobny. Pozdrawiam Marek
-
Mirek, co do lotu /oblotu/ w rzeczywistości "Buffalo" jest bardziej dynamiczny. Efekt relaksującego lotu spowodowany był estetycznymi doznaniami kamerzysty, który chciał powolnego lotu na tle pięknego nieba. Zastosowanie śmigła apc zrobiło swoje, ale potwierdzam wszystko o czym pisałeś 18 sierpnia . Samolocik zachowuje się dokładnie tak jak przewidziałeś. Pozdrawiam M
-
Pierwszy lot za nami - no może jeszcze nie ma charakteru bojowego, ale rokowania są. Zastosowane śmigło trójłopatowe okazało się nienajlepsze. Podobnie zresztą dwułopatowe GWS. Chyba ze względu na dużą średnicę maski pracują same końcówki. Trzeba nad tym jeszcze popracować. Na filmie widać lot na małych wychyleniach sterów. Stąd dynamika manewrów jest niewielka. Póki co, cieszyliśmy oko samym modelem a serce tym, że lata. https://youtu.be/DN-2f4pNu6g I jak?
-
Wspominałem już, że Marek dodał "rdzenie"do modelu, tam gdzie mogłem zrezygnowałem z nich -oczywiście jeżeli nie miało to związku z osłabieniem całości - i zmniejszyłem ciężar modelu o całe 13 gram. Buffalo ma dużą maskę silnika, ale to ona właśnie nadaje mu charakter. Jestem ciekaw jaki opór będzie stawiała podczas lotu? Zapewne znaczny, osłabiając strumień powietrza pchanego przez śmigło. Maska jest zdejmowana celem łatwiejszego dostępu do silnika. Wewnątrz samolotu mimo, że jest to centropłat, dzięki usunięciu części "rdzeni" powstało dostatecznie dużo miejsca na elektronikę. Gotowy model przed malowaniem / bez baterii / ważył 314 gram. Proszę mi wierzyć nazwa doskonale odzwierciedla bryłę samolotu i rzeczywiście trafnie ktoś go nazwał "Bawół". Na pomalowanie tego dużego gabarytowo kombata zużyłem 24 gramy farby. Podczas budowy ważny był dla mnie każdy gram, bo to jest największy kombat jaki budowałem. Rozpiętość 86 cm, wysokość do wierzchołka kabiny 17 cm !!!!, szerokość kadłuba w najszerszym miejscu 12 cm, długość 58 cm . Gotowy do lotu w zależności od baterii waży z "Turnigy 1300" /104 gram / - 442, a z "Tattu 1300" - 450 !!!!!!! a nawet 454 / różną wagę mają tej samej marki baterie/. Nie martwi mnie to bardzo, bo aby zmniejszyć ostateczną wagę mogę dać inny regulator /w "Buffalo" jest 30A, taki tylko miałem wolny/. Co tam, "Bawół " jest osiłkiem i da sobie radę. Bardzo podoba mi się ten model, jest podobny do mojego Mitsubishi J2M3, ale bardziej zwalisty. Raiden przy nim ma bardziej wysmukłą sylwetkę. Pomalowany wygląda tak: No i tak wygląda mój "Buffalo" , jak będzie latał ? Zobaczycie. Fajny, zupełnie inny model polecam. Pozdrawiam Marek
-
Karol. Świetny model ,wojowniczy wygląd i właśnie w takich zimowych barwach chcę pomalować mojego kombata. Pomyśleć, że dziesięć lat temu były takie fajne samolociki. Rzeczywiście mój będzie trochę inny, ale tylko troszkę . Posklejałem kadłub i co tu mówić maska jest OLBRZYMIA . Silniczek w niej wygląda trochę śmiesznie, ale to tylko pozory. Zgodnie z tym co powiedział mi Mirek /mirolek/ " ...nie ma wolno latających kombatów, są tylko niewłaściwie dobrane silniczki.." . Otóż silniczek ten, to Emax XA2212 1400kV / ma niesamowitego "kopa"/, jedynie co, to nałogowo pije prąd. Budując "śródpłata" zawsze jest problem z umieszczeniem w nim elektroniki, no chyba, że uczyni się tak, jak to zrobił Karol /patrz wyżej/ .Skrzydło w kadłubie skutecznie zmniejsza wolną przestrzeń. Marek ułatwił mi pracę dając wydrążony kadłub wraz z "rdzeniami", wystarczyło popodcinać, podoklejać i wychodzi bardzo mocny monolit z miejscem na elektronikę. Mamy dużo wolnej przestrzeni od silnika do końca kabiny. Sklejając wszystkich części kadłuba otrzymujemy prawdziwy monolit. Ponieważ Buffalo ma dużą kabinę, która będę zdejmował wkładając ogniwo, zmuszony byłem wkleić w kadłub węgle w celu usztywnienia całości podczas zdejmowania kabiny . Zdało to egzamin wyśmienicie. Odnośnie kabinki. Marek dodał do zestawu super produkt, bardzo sztywny, który doskonale wzmacnia całość . Jeszcze trochę pracy i chyba wcześniej skończę model niż odbędą się Mistrzostwa ESA. Pozdrawiam Marek
-
Pech z tymi Mistrzostwami ESA. Szkoda bo zacna to impreza, a i ludzie godni. Byłem na przedostatniej "X Bitwie o Płock" /bo, ta ostatnia zapewne wbrew zapowiedzią organizatorów będzie w 2021, 2022 itd...../, zawody fantastycznie zorganizowane, a uczestnicy to wspaniali ludzie. Właśnie na tych zawodach widziałem jak Mirek /mirolek/ latał swoim "obałkiem ze skrzydłami," niesamowicie zwrotnym i nie do zabicia I-16 "Rata". Chapeau bas Mirek. Pozazdrościłem takiego modelu, ale żeby nie powielać zadzwoniłem do Marka Rokowskiego i poprosiłem go o wycięcie dla mnie podobnego. Wyciął dwa i takim sposobem stałem się właścicielem tego pięknego samolotu. Jaki "Buffalo" jest każdy widzi, a jeżeli ktoś chce wiedzieć jaki był dzielny w walce, to proszę poczytajcie o poruczniku Ilmari Juutilainen, lub Hansie Wind /obaj fińscy lotnicy/ i o tym czego oni dokonywali na swoich B-239 i w takich właśnie barwach wykonam mój model. Marek jak zwykle wyciął piękne pianki -pełen profesjonalizm. Model EPA o wadze 171 gramach i rozpiętości 86 cm jest na prawdę mocny i chociaż będę starał się trochę go odchudzić, to będzie zapewne ponad 400 gram. Bardzo ciekawy jest kadłub, wycięty z kilkunastu kawałków, ale w całości robi dobre wrażenie. Postaram się do Mistrzostw Polski ESA go ukończyć. Pozdrawiam Marek
-
Tak zwykle jest. Jak oblot to wiatr i brak słońca, a miało być tak pięknie. Samolot fajnie się prezentuje i wcale nie jest wolny z powodu stałego podwozia. W locie po małych poprawkach lata prawidłowo, mimo znacznego wiatru. Niestety ma też wady. Po pierwsze : z takiej murawy nie wystartuje, ale z ręki radzi sobie nadzwyczaj dobrze. Po drugie: do startu, a już szczególnie lądowania potrzebne jest taki pas startowy i jeżeli nie mam uwag co do lotu modelu, to samo lądowanie wymaga dużego skupienia i równego terenu. Na 6 lądowań 3 kończyły się zawadzeniem przodem osłony kół i zatrzymaniem samolotu na śmigle. Co ciekawe drukowane podwozie wytrzymało te próby i ma się dobrze . Jednak koła z osłon powinny wystawać co najmniej 20 mm, a nie jak w tym przypadku 12 mm. Unikniemy wówczas widoku stawania samolotu na"głowie". Czy polecam? Samolot nadaje się do walki i spełnia wszystkie wymogi ESA, ale.....nie próbowałem lądowania na trawie, a przecież to podczas walk jest normą. Wybór należy do Was. Pozdrawiam . Marek
-
Samolot gotowy. Rozmiar: rozpiętość 88 cm, długość 58 cm , waga 443 gramy !!!!!. Spokojnie Mirek , można lżej. Inny silnik - 20 gram, mniejszy regulator / ja miałem 35A/ - 5-8 gram, tylne koło plastikowe - 5 gram, inna bateria - 10 gram. Ja wykorzystałem co miałem pod ręką, a budując racjonalnie można przyjąć ,że model nie przekroczy 400 gram. Samolot prezentuje się kolorowo, będzie dobrze widoczny na niebie. Jedno co mnie martwi , to koła. Wystają one z owiewek tylko 12 mm. To jest bardzo mało. Powinny być wysunięte co najmniej 20 mm . Będzie trzeba bardzo uważać przy lądowaniu by owiewka nie zawadzała o podłoże . Samolot o tych proporcjach zapewne będzie bardzo zwrotny ,a z prędkością też będzie ok. Proszę zobaczcie ile jest wolnej przestrzeni w środku , można spokojnie regulować środek ciężkości . No, to byłoby na tyle , a teraz tylko oblot. Pozdrawiam. Marek
-
Kadłub Fokkera D XXI jest dwuczęściowy , pięknie wycięty , pusty w środki o fajnych grubych 18 mm ścianach. W części ogonowej przed sklejeniem umieściłem serwo steru kierunku. Wystarczy skleić , lekko poprawić i kadłub gotowy . Mimo grubych ścianek całość wzmocniłem węglami . Dalej wkleiłem usterzenie, skrzydła, dorobiłem maskę silnika , wykonałem kopyto i wypaliłem kabinkę samolotu, oraz pomalowałem sympatycznego pilota/ dołączonego do zestawu/. Całość przed malowaniem wygląda tak: Myślę ,że dzień dwa i można wykonać oblot. Oby tylko pogoda dopisała. Marek
-
Skrzydło w wykonaniu Marka skleja się bez problemu .Tak i ja uczyniłem, a następnie przeciąłem je w miejscu gdzie powinno znajdować się podwozie. Mocowanie podwozia wykonuje oczywiście według pomysłu Mirka z jego Ju-87 , tylko trochę je wzmocnie. Po wyżłobieniu w sklejce rowka na drut i nawierceniu otworów przez które "przyszyłem" wygięty drut i zalaniu tego klejem, wytopiłem w rozciętym skrzydle miejsca w które wkleję przygotowane uprzedni elementy. Musiałem tak uczynić, gdyż mocowane "żeberko" podwozia w niektórych swoich fragmentach ma grubość ponad 4 mm. Tam gdzie miałem gładką powierzchnię "żeberka" , potraktowałem ją klejem cyjanoakrylowym - średnim, natomiast do wklejenia tej wypukło-wklęsłej użyłem Soudal-u 66A. Klej ten powiększa swoją objętość i doskonale wypełnia wolne przestrzenie tworząc mocne połączenie. Tylko uwaga, ten klej dużo waży, a w modelu to bardzo się liczy. Aby zamocować oba koła do siebie równolegle i prostopadle do powierzchni skrzydła , przykleiłem do środkowej części wzmocniony prostokąt do którego przymocowałem wklejone podwozie , wszak Soudal schnie -twardnieje kilka godzin. Ponieważ przed wklejeniem podwozia nie mogłem wzmocnić skrzydło węglami, uczyniłem to po stwardnieniu SOUDAL-u. Piotr radził mi abym zagiął drut podwozia poprzecznie pod kątem prostym , co wzmocni całość , a Mirek kazał pamiętać o wadze. Mając to na uwadze podczas wklejenia węgli wykonałem nacięcie na "żeberku" przyklejając do niego węgiel. Powstało poprzeczne wzmocnienie całości. Przynajmniej tak mi się wydaje . Całość zakleiłem kawałkiem epp-e Całość jest sztywna i wydaje się bardzo mocna . Zobaczymy. No to jeszcze kadłub , ale to będzie już łatwe . Marek.
-
Piotrze, chodzi mi po głowie zastosowanie rozwiązania Mirka /mirolek/, które wymyślił przy budowaniu podwozia w Ju- 87 . Ja powieliłem to również w swoim Ju-87 , niestety przy dużej ilości lądowań na trawie nie wytrzymało takie rozwiązanie. Zamierzam to zmodyfikować /wzmocnić/. Mój Ju-87 miał zbyt ścięte /wąskie zakończenie /skrzydeł i przy zmniejszonej prędkości podczas lądowania przepadał . Dlatego musiałem lądować z dużą prędkością, a na trawie zawsze stanowiło to ryzyko wyrwania podwozia i uszkodzenia skrzydła . Teraz postanowiłem to poprawić - wzmocnić i będzie ok. Pozdrawiam. Marek
-
Idąc śladem myśliwców państw neutralnych przedstawiam Wam samolot Fokker D.XXI. Ogólnie znany model, dzielnie spisujący się w walkach powietrznych na początku II Wojny Światowej. Samolot który o mało co byłby naszym myśliwcem . Zawsze mi się podobał, zwłaszcza w barwach holenderskich. Dlaczego "nowe otwarcie "? Jedna czwarta moich kombatów to samoloty ze stałym podwoziem. Pięknie prezentujące się w powietrzu , może trochę wolniejsze , bo do tej pory sam robiłem im podwozie / bardzo toporne / z epp-e i to ono zapewne powodowało znaczne spowolnienie ich prędkości - nie mylić ze zwrotnością. Teraz zmieniło się to diametralnie . Marek z napolskimniebie.pl przysłał mi pięknie wycięte pianki o super wadze 90 gram, uzupełnione wspaniałym wydrukowanym podwoziem, oraz sympatycznym pilotem. Tak więc chciałbym przekonać Was, że samolot taki jak Fokker D. XXI nie musi być wcale wolniejszy, a i podwoziem tasiemkę też można zerwać. Podwozie jest bardzo aerodynamiczne i od niego rozpoczynam budowę. Trudno jest zamocować koła w tak cienkim profilu goleni / 6 mm-9 mm/. Zrobiłem to za pomocą plastikowych tulejek celem usztywnienia całości i ustabilizowania drutu stalowego 2 milimetrowego. Problemem było również zachowania właściwej odległości koła od osłony. To również wymagało cierpliwości . Potem, już tylko sklejenie i w rezultacie podwozie wygląda tak: Proszę zobaczcie podwozie ma bardzo opływowy kształt. No to na razie tyle . Teraz trzeba zamocować je do skrzydeł. Marek.