




RyżyKoń
Modelarz-
Postów
242 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
4
Treść opublikowana przez RyżyKoń
-
Skończony najbardziej kontrowersyjny model w moich kombatach. Nie wiem, jak będzie latał i czy w ogóle będzie. Macie racje z trudnością wyważenia modelu. Bardzo minimalne ruchy ogniwa chociaż o 5-8 mm i już nie jest ok. Niestety musiałem dołożyć 17 gram ołowiu na czubek kadłuba, aby zmieścić się w wyliczonym SC. Model ma rozpiętości 84cm, długości 45 cm waga całkowita z dodatkowym balastem 393 gramy. Bardzo mało miejsca w kabinie, wszystko na przodzie, strefa zgniotu przy krecie nie istnieje. Chciałbym jeszcze bardziej przesunąć baterię do przodu, ale nie da się. Musiałem zrobić duży otwór na przodzie do chłodzenia wnętrza modelu. Bardzo jestem ciekaw oblotu, niestety nie należę do ludzi którzy za wszelką cenę muszą dokonać tego zaraz od ręki. Poczekam na ładną / ciepłą / pogodę. Mając trzy modele do oblatania trzeba poświęcić na to trochę czasu, ale oblot w 100% będzie na filmie. Jest tyle kontrowersji przy tym modelu, że nie wiem czy należy polecać go komukolwiek, ale gdyby ktoś miał chęć mieć kombata bardzo dziwnego, dlaczego nie. Ostatecznie mój XP-56 wygląda tak. Pozdrawiam wszystkich. Marek
-
Dalej wszystko poszło sprawnie, wkleiłem węgle i serwa w skrzydło. Zastanawiałem się czy w tym modelu nie zastosować czterech serw. Dwa blisko kadłuba i te robiłyby za ster wysokości, a umieszczone przy końcu skrzydeł uruchamiał lotki. Ciekawostką jest to, że w XP-56 lotki były uruchamiane sprężonym powietrzem . Ciekawe, jak to by zadziałało , ster wysokości i lotki w jednej płaszczyźnie, poziomie i jakie by powstawały zawirowania w strugach ? Do czego to by doprowadziło? Nie dowiem się bo przyjąłem rozwiązanie dwa serwa, jak w skrzydełkach. Budując ten model należy zwrócić uwagę na fakt, iż wklejenie wręgi silnikowej musi nastąpić po wklejeniu skrzydła w kadłub i koniecznością staje się zostawienie kanaliku w kadłubie celem przeprowadzenia przewodów silnikowych do przednie części samolotu. Po sklejeniu całości, konieczne jest wytopienie miejsca na elektronikę, niestety będzie go naprawdę bardzo mało, wszak skrzydło jest umieszczone centralnie w kadłubie. Istotnym problemem w wersji kombat jest spodnia płetwa ogonowa. W przypadku prawdziwego samolotu podczas lądowania zabezpiecza ją wysokość podwozia. W kombacie każde przyziemienie może ją uszkodzić. Skleiłem balsę 1 mm i 2mm w poprzek słojami, wyciąłem "łyżwę" w kształcie obrysu dolnej płetwy, wytopiłem w płetwie rowek, a całość zalałem klejem cyjanoakrylowym. Powstała bardzo twarda, odporna na uszkodzenie powierzchnia. Skleiłem całość, przymocowałem silnik do wręgi , zrobiłem owiewkę kabiny więc pozostaje tylko malowanie, ale ono nie przedstawia dużej trudności wszak to "Black Bullet". Dzisiaj pomaluje do jutra powinno wyschnąć. M
-
Tak się dzieje, jak ktoś chce wyważać otwarte drzwi. Miał być "Black Horse" wśród kombatów, a będzie kombatowy gniot. Niestety PRAGMATYK Mirek ma we wszystkim rację i punkt po punkcie pozbawił mnie złudzeń co do tego, że XP-56 to super pomysł na kombata- prawie zniechęcając do budowy. Wszystko o czym pisze Mirek sprawdza się w realu, a zwiększenie prędkości i zwrotności ni jak się ma do skuteczności, nie mówiąc o bezpieczeństwie przy starcie. No, może Mirek w jednym przypadku nie do końca ma rację pisząc, że wstążka z pewnością wkręci się w śmigło. Regulamin ESA nigdzie nie mówi o tym, że wstążkę model nie może pchać przed sobą !!! i to jest rozwiązanie dla mojego XP-56. Żart, ale tylko tyle wymyśliłem na obronę tego modelu. Jeżeli nie spisze się jako kombat /dlatego w tytule "chyba kombat"/ będzie skrzydełkiem z kawałkiem kadłuba. Oczywiście filmik z oblotu będzie w 100%, to już trzeci mój kombat bez oblotu. Niestety do oblotu potrzeba trzech składowych. Kamerzysta, pogoda+ czas, no i oczywiście dziwne zarządzenia pandemiczne. Dzięki Przemek za podpowiedź z wyliczenie SC . Korzystam z tego również i wyszło do tego modelu tak jak na rysunku Patrząc na model mam trochę wątpliwości co do wyliczenia rzeczywistego punktu środka ciężkości, zobaczymy. Tak prawdę mówiąc pianki dostarczone przez Marka można skleić i po wstawieniu elektroniki spokojnie latać bez poprawek. Zobaczcie. Trochę popracowałem nad kadłubem, bo przypominał mi motorówkę lub ślizgacza. Poprawiłem, dodałem inny kształt owiewki kabiny, oraz zaokrągliłem całość. Skrzydło znajduje się w środku kadłuba, będzie problem z rozmieszczeniem elektroniki. Proste i dobrze wypalone skrzydło łatwo się sklejało. Ma fajny kształt. Niestety to wszystko. Myślę, że teraz będzie znacznie szybciej. M ====
-
Northrop XP-56 "Black Bullet", chyba kombat. Mirek /mirolek / twierdzi, że każdy samolot może być kombatem, jeżeli tylko spełnia wszystkie wymagania regulaminu ESA. To niezaprzeczalny fakt. Bardzo podoba mi się to, że w WWII 1:12 zaczęło dziać się coś nowego, nowatorskiego. Mirek buduje tanie kombaty z "byle czego" -czytaj poliwęglanu i to w jakim tempie, a jego "C3603" świetnie lata i walczy. Przemek i jego drukarka produkują niesamowite samoloty i za jakiś czas to jego "drukowanki" zapewne będą stanowiły większość wśród latających modeli . Wielki szacun Przemek. Obaj oni wytyczają nowe kierunki dla WWII 1:12. A ESA? Może i w ESA trzeba szukać innych rozwiązań. Innych samolotów szybszych, zwrotniejszych, a przez to bardziej skutecznych. Dlatego chciałbym przedstawić Wam kilka takich alternatywnych modeli. Moim pierwszym faworytem był-była "M.39B Libellula" piękna inaczej, dwusilnikowa maszyna. Niestety nie dogadaliśmy się z Markiem. Szkoda, bo fantastycznie prezentowała by się na niebie. Szukając innych ciekawych rozwiązań natrafiłem na niezwykły samolot XP-56 o bardzo kontrowersyjnym wyglądzie, a przez to inny niż wszystkie dotąd latające kombaty. Poprosiłem Marka o taki model- zgodził się. Fajnie, bo to naprawdę bardzo obiecujący samolot. XP-56 to kolejna modernizacja maszyn XP-54 i XP-55. Ciekawostką jest to, że XP-55 prezentowany był na naszym forum w 2012r , a wykonał go i oblatał Sebastian z Krakowa. Wydawało się, że to bardzo obiecujący model kombata i nie wiem dlaczego tak się stało, że ten samolot oraz model poszedł w zapomnienie. Podobny typ samolotu powstał również w Japonii, też równie oryginalny i fantastycznie wglądający " KYUSHU J7W". Może kiedyś Marek da się namówić i wypali taki model. Wracając do XP-56. Powstał on na przełomie zmierzchu konstrukcji śmigłowych i pojawiających się napędów odrzutowych. Prawdopodobnie dlatego nie był modernizowany. Czy był super samolotem? Raczej prototypem myśliwca przechwytującego w ilości 3 szt. Wszyscy konstruktorzy początku lat 40 -tych szukali nowych rozwiązań poprzez zastosowanie alternatywnych koncepcji aerodynamicznych. Kroplowy kadłub, dwa przeciwbieżne współosiowe śmigła i inne dodatki miały nadać XP-56 niesamowitą zwrotność i szybkość, a że uzbrojenie było naprawdę potężne, samolot ten miał stać się przebojowym myśliwcem. Pierwszy prototyp został oblatany w kwietniu 1943 roku. Może ten model choć nazywa się "Black Bullet" na zawodach będzie jako "Black Horse" roku 2021. Bardzo bym tego chciał. Pianki wypalone przez Marka wyglądają tak: Zapowiada się ciekawy model. Pozdrawiam Marek
-
"CA-12 Boomerang", rozpiętość 85 cm, długość 57 cm waga do lotu 436 gram. Na oblot niestety muszę poczekać- to już drugi model bez oblotu, ale da się to naprawić po 17 stycznia. Zdjęcia nie oddają właściwego koloru modelu. Brak światła dziennego. I w innym oświetleniu. Od kwietnia do chwili obecnej udało mi się zrobić 10 modeli ESA, a właściwie EPA -niby to samo, a jednak nie to samo. Wszystkie wyszły z pracowni Marka Rokowskiego i jeżeli w ramach " Kochajmy Kombaty" udało mi się zainteresować, zachęcić kogoś do wykonania takiego modelu i latania razem z nami goniąc za tasiemką, to jest to o co mi chodziło. Patrząc na to co dzieje się dookoła mniemam, iż przyszłość kombatów należy do Przemka i jego drukarki i jeżeli materiał do druku będzie bardziej elastyczny, odporny na krety i kraksy, to z drukarki będą schodziły super samolociki może już pomalowane. No, ale do tego, to jeszcze trochę czasu upłynie, a na razie nadal będziemy latali modelami z epp-e . Polemizując z Przemkiem "..... Biorąc pod uwagę że na sezon i tak musisz zrobić 6-8 modeli to przy druku jest to prosta i czysta robota." Jasne, 6-8 modeli, ja robię 2 i to zupełnie wystarczy, bo je naprawiam i latam dalej może i jeszcze następny sezon. Twoje "szklane" modele - te rozbite- niestety są następnym trudno rozkładalnym produktem zaśmiecającym Ziemię. Nie chce wyglądać na altruistę, ale czy rzeczywiście trzeba co roku 6-8 modeli ............ Mam nadzieje, że w nowym roku zobaczymy się wreszcie na zawodach!!!! Pozdrawiam Wszystkich. marek
-
Rozpocząłem od trzyczęściowego kadłuba. Zrobiłem "chrapy" w masce silnika, dołożyłem silnik , przykleiłem rdzeń do kadłuba. Kabina bardzo oryginalna, zachodziła konieczność zrobienia jej przed połączeniem w całość. W międzyczasie zrobiłem podwozie. Skrzydło i statecznik poziomy bez problemów złożone /zawsze tak jest/. Skleiłem skrzydło z kadłubem i dokleiłem atrapy podwozia /osłony kół/. CA-12 Bumerang miał piękne przejście kadłub-skrzydło. Zrobiłem to również. Przykleiłem statecznik poziomy, pionowy, rurę wydechową, podłączyłem serwa z popychaczami. Pokrywę umożliwiającą dojście do elektroniki zamocowałem na stare magnesy od silników i tylko malowanie pozostało. Mam 17 sztuk samolocików, które spełniają wszystkie warunki regulaminu ESA, oraz 2 które są za ciężkie. Wszystkie latają mając różne charakterki. Fakt, że wśród nich mam swoje ulubione i najczęściej nimi walczę, ale wszystkie sprawiają mi ogromną frajdę, wszak każdy jest inny i co tu mówić nigdzie indziej nie spotykany. Czy to koniec? czy będą następne ? Nie wiem . Jest tyle niespotykanych, pięknych samolotów........ Tak, to jest niesamowite, że ten człowiek, mowa o Marku Rokowskim jest tak oddany modelarstwu, a rozmawia się z nim jak z kolegą modelarzem, który jest otwarty na Twoje pomysły i propozycje. Rzadko spotyka się ludzi tak utożsamiających się ze swoim hobby. Macie jakiś pomysł skontaktujcie się z Markiem. Warto. Pozdrawiam Marek.
-
Ostatniego samolotu z serii "Kochajmy Kombaty" poszukałem w bardzo egzotycznym miejscu, zarówno pod względem etnicznym jak i tradycji lotniczych. Byłem zaskoczony gdy dowiedziałem się, że ten myśliwiec został całkowicie zaprojektowany i zbudowany w Australii. Zbudowano go modernizując lekki bombowiec "WIrraway", co w języku Aborygenów znaczy "Wyzwanie". Powstał bardzo piękny samolot- w kategorii piękna lotniczego- o niespotykanym obrysie skrzydeł. Dolnopłat, bardzo dobrze uzbrojony i opancerzony "CA-12 Boomerang", no bo jak mógł się nazywać australijski samolot wyprodukowany na tym kontynencie. Nie był to super myśliwiec, był za to bardzo zwrotnym, doskonałym w pilotażu , dobrze opancerzonym myśliwcem i tylko słaby silnik /mała prędkość/ nie dawał mu szans w porównaniu do P-40 WARHAWY czy Spitfire V. Dlatego Australia zdecydowała się, aby jej siły powietrzne w przeważającej części reprezentowały w/w samoloty. Jednak "Bumerang" miał też swój triumfalny powrót do walk jakie toczyły się podczas wojny na Pacyfiku, gdzie z racji swojego uzbrojenia i opancerzenia doskonale nadawał się do wspierania szturmów piechoty na pozycje japońskich wojsk. Nie widziałem, aby ktoś latał "Bumerangiem" jako kombatem, a ponieważ rzadko acz czasami widuje się "CA-12 Bumerang" na pokazach lotniczych weteranów, więc poprosiłem Marka o taki model. Marek przysłał pianki o słusznej wadze i wyglądzie. Ponieważ jest to dolnopłat więc będzie łatwy w budowie w związku z czym, raczej będzie to fotograficzny skrót działań niż relacja z budowy. Chciałbym zwrócić Wam uwagę na podwozie tego samolotu, które po schowaniu wystawało poza obrys skrzydeł. Które też jest jedyne w swoim rodzaju. "CA-12 Bumerang" był - jest chyba samolotem o najkrótszym kadłubie 7,8m , a Marek uchwycił wspaniale proporcje, więc mam nadzieję, że również będzie zwrotny jako model. Pozdrawiam . Marek
-
Jestem pod wrażeniem. Szczerze podziwiam i gratuluje. Może rzeczywiście modelarstwo zmierza w kierunku "drukowanek", a sklejka i balsa to przeżytek. Piękny model, pięknie lata i super się prezentuje. Chapeau bas. Marek
-
Dziękuję Mirek za miły wpis. Jest jeszcze tyle pięknych i zapomnianych samolotów, które warto przywrócić do "drugiego życia" choćby jako kombaty, a ponieważ kiedyś napisałeś, że "każdy samolot można zrobić jako kombat", to jest jeszcze dużo do roboty. Chociaż w jednym przypadku Marek nie chciał się zgodzić na wycięcie modelu jako kombat, mówił iż taki model, to On może wyciąć co najwyżej w wielkości 180-200 cm . Poprosiłem Marka o wycięcie takiego cudaka i jeżeli to zrobi to będzie niezła frajda.... Wracając do SAAB 17.Charakteryzuje go piękna długa kabina i co tu dużo mówić, jeżeli zagraciłoby sią ją widoczną elektroniką, trochę straciłby na uroku. Udało mi się tego uniknąć. Mało miejsca zmusiło mnie do zrobienia nad serwem steru wysokości półki, na której umieściłem odbiornik zaś regulator płasko na skrzydle, a bateria skosem do silnika. Cały uzbrojony z zamkniętą kabinką /nie widać elektroniki/ prezentuje się tak. Wymiary mojego kombata to: rozpiętość 85 cm, długość 56 cm, waga 372 GRAMY !!!!!! bez bomb i podwozia .Nareszcie zszedłem z 400 gram ! Muszę Wam szczerze powiedzieć, że w rzeczywistości SAAB 17 jest ładniejszy jak na zdjęciach. Niestety na oblot musimy poczekać, ale samolocik jest doskonale wyważony i zapewne nie będzie kłopotu z jego ulotnieniem. Pozdrawiam . Polecam. Marek
-
Wspominałem, kabina w SAAB 17 jest bardzo długa, dlatego postanowiłem zrobić ją w dwóch częściach. Mniejsza na stałe przymocowana do kadłuba, a większa będzie zdejmowana celem dotarcia do baterii i elektroniki. Gdybym zrobił ją w jednym kawałku, przy zdejmowaniu z powodu swojej długości i wiotkości mogłaby się uszkodzić. Zrobiłem odlew gipsowy, a potem już z górki i w efekcie. Jak gips sechł miałem trochę czasu i zrobiłem podwozie, oraz karabin tylnego strzelca-obserwatora. Wykorzystałem magnesy ze starego silnika i zrobiłem mocowanie kabiny oraz zamontowałem karabin w miejscu stałej części owiewki kabiny. Wykończyłem kabinę/okleiłem/, dokleiłem statecznik pionowy i ponieważ wszystko zrobione pozostaje tylko malowanie bombowca nurkującego SAAB 17 Pozdrawiam M
-
SAAB 17 w wersji kombat to model rdzeniowy EPA. Marek wycina perfekcyjnie elementy kadłuba nie mówiąc o skrzydłach. Zaczynam od silnika i jego obudowy, bo prawdopodobnie zmuszony będę umieścić baterię tuż za nim. Średniopłat oprócz tego, że ładnie wygląda niestety ma mało miejsca na rozmieszczenie elektroniki, albo od spodu skrzydła, albo nad. Wybrałem wersję z elektroniką na skrzydle i przykleiłem spodni rdzeń do kadłuba, eliminując górny cylinder Po przyklejeniu silnika i zamocowaniu bowdena do serwa steru wysokości, oraz wykonaniu wszystkich czynności przy skrzydle i stateczniku poziomym, zmuszony byłem odciąć część kadłuba celem wklejenia skrzydła. Model ma krótki kadłub serwo steru wysokości umieściłem w otworze /dziurze/ na skrzydle. Teraz przyszła kolej na wypalenie miejsca na baterie , którą umieściłem tak jak planowałem na natarciu skrzydła, skosem w dół do wręgi silnika. Przykleiłem boki kadłuba, niestety nadal mało miejsca na elektronikę, którą będzie widać przez kabinę pilotów. Bardzo długa kabina zmusiła mnie do wklejenia węgli od spodu kadłuba i nad skrzydłem. Nadało to niesamowitą sztywność całości. Niestety, aby ruszyć dalej z pracą muszę wykonać niesamowicie długa kabinę pilotów, aby wszystko z sobą połączyć. Wykonanie formy i schnięcie gipsu trochę potrwa. Pozdrawiam. Marek
-
Konwersja drona w B-17
RyżyKoń odpowiedział(a) na robertus temat w Modele wielosilnikowe i łodzie latające
Jeżeli nie zrobisz skłonu, a moc silników jest znaczna, czeka Cię dużo problemów ze stabilnością modelu. Będzie zadzierał, dziwnie skręcał, a korekcja sterem wysokości niewiele przyniesie. Doświadczyłem tego. Super model się zapowiada, a powiedz proszę, podwozie będzie chowane? Pozdrawiam. Marek -
Przedostatni samolot z serii "Kochajmy Kombaty", to SAAB 17. Podczas II Wojny Światowej Szwecja miała bardzo ciekawe myśliwce, rzadko o nich się słyszy. FFVS-J22, był bardzo zwrotny, szybki, dobrze uzbrojony, oraz SAAB - 21dzięki któremu mamy katapultowany fotel pilota. Jednak mnie zauroczył bombowiec nurkujący SAAB 17, który nie posiadał wspaniałych walorów technicznych, za to był pięknym samolotem o niespotykanym podwoziu. To właśnie zwróciło moją uwagę, a ponieważ w obcinaniu tasiemek nic nie stoi na przeszkodzie , aby myśliwiec walczył z bombowcem, więc dlaczego nie. Saab 17 ma bardzo charakterystyczną kabinę, prawie 3/4 długości kadłuba. W latach 1930-40 był to chyba powszechny trend, bo i Mitsubisihi Ki 30 Vultee YA 19 jak nasz PZL 23 Karaś oraz kilka innych takie "szklarnie " posiadały. Marek zaskoczony był moim wyborem, ale jak zwykle stanął na wysokości i wypalił bardzo ładne pianki, o przyzwoitej wadze. Saab 17 jest średniopłatem, będzie kłopot z umieszczeniem baterii i elektroniki. Szczęściem jest duża /wysoka/ kabinka więc część tam można zapakować. Samolot zapowiada się ciekawie. Pozdrawiam Marek
-
Super wygląda, a pomalowany będzie jak makieta. Brawo, ale zadaje sobie pytanie, czy to jest właściwy kierunek w kombarach. Wygląda bardzo delikatnie - krucho, szkoda go do walki. Niemniej, wyszedł naprawdę super model. M
-
Poleciał bez problemów i lata dobrze. Poniżej zdjęcia z lotniska i filmik. I jeszcze filmik, dostępny na YT na kanale "combaciarnia":
-
Maciek, dołączam się do pytania Łukasza i napisz proszę coś na temat tego modelu. Niesamowity, widziałem podobne modele o rozpiętości 3m .Super latały. M
-
Brawo Kuba! Mamy Cię!! Nie zrażaj się początkami, fajnie, że lubisz szybkość, bo w kambatach o to chodzi. Ciężki na ogon, może da się uregulować cofnięciem baterii i będzie ok. Acha, a sprawdziłeś skłon silnika ? Gdy Halifax miał - właściwie nie miał skłonu latał bardzo podobnie .Fajnie, że dołączyłeś do nas , a modelik zacnie wykonany. Brawo TY. Pozdrawiam. Marek
-
Mirek, zawsze Twoje uwagi biorę w ciemno i zawsze się do nich stosuje /nigdy na tym źle nie wyszedłem/, gdzie mi tam do do Twoich umiejętności pilotażowych i doświadczenia w budowie "wojowników". Niemniej jednak, chciałbym trochę polemizować ze stwierdzeniem Fakt umieszczenia baterii za silnikiem wydawał mi się trafny / zwłaszcza w przypadku tego modelu/ . Silnik przymocowany do grubej czterocentymetrowej ścianki, do której dokładnie przylega z drugiej strony bateria /wkładana na wcisk /opierająca się na natarciu skrzydła, całość wzmocniona węglami dochodzącymi do wręgi silnikowej, daje solidne wzmocnienie/ jeżeli oczywiście nie będzie kreta centralnie pionowego/ i zabezpiecza należycie całość. Nie upieram się, ale zobaczymy w praniu. Przyznam, że chciałem zastosować Twój pomysł z "C3603" z ciągnącym sterem wysokości, ale wygrała chęć ukrycia serwa /dałem silne z metalowymi zębatkami/ i estetyka. Ciekawa bardzo jest propozycja umieszczenia serwa w SK , może to jest, będzie fajne rozwiązanie. Mirek jeszcze raz sorki, zobaczymy może obaj mamy rację . F4F niesamowity samolot. Wydawało mi się, że Duflug D-3802 jest najbardziej kolorowym kombatem w mojej kolekcji. Myliłem się "WILDCAT" jest najbardziej rzucającym się w oczy samolotem. Ma rozpiętość 85 cm, długość 60cm, waga 421 gram. Okazuje się, że nie potrafię zbudować kombata do 400 gram. Chociaż to jest EPA wiec może jest Ok. F4F Wildcat wygląda tak: No to teraz trochę ładnej pogody i oblot M
-
Doczytałem, że F4F doskonale spisywał się w początkach wojny o Pacyfik. Bardzo zwrotny, dobrze uzbrojony i opancerzony dzielnie stawiał czoło Japońskim "ZERO". Potem był bardzo przydatny w spieraniu ataków piechoty na japońskie pozycje. Niesamowicie wyglądało jego podwozie, jakże inne od pozostałych samolotów. Samolot bardzo zwrotny więc będzie fajny z niego wojownik. Pomijam w budowie skrzydła i stateczniki, Marek wyciął je perfekcyjnie. Chciałbym zwrócić uwagę na to, co jest w tym modelu najistotniejsze. W średniopłacie skrzydło znajduje się dokładnie w środku kadłuba. Kadłub w tym modelu jest rdzeniowy, świetnie dopasowany skleja się bez poprawek. Mocne 18-sto milimetrowe ścianki dają mu dużą sztywność i odporność na uszkodzenia. Stały problem gdzie umieścić baterie? Nad skrzydłem jest mało miejsca zwłaszcza w tym modelu, a wytopienie kawałka w skrzydle osłabiło by całość. Pod skrzydłem jest podobnie. Zostaje przednia część kadłuba miedzy silnikiem, a natarciem skrzydła i tam prawie pionowo trzeba umieścić baterię. Tak uczyniłem. Między wręgą silnika a bateria pozostaje 4 cm epp-e, musi wystarczyć przy ewentualnym krecie. Całość pięknie się zamyka. Nadal jest mało miejsca, ale regulator się wcisnął. Niestety serwo steru wysokości musiało iść na koniec kadłuba - należy tego unikać bo każdy gram na ogonie to dziesiątki na przodzie. W tym modelu kadłub jest krótki, więc może nie będzie tak źle. No to na tyle , pozostaje tylko posklejać i malowanie. Mirek. Wszystkimi modelami latam, biorąc po 2 -3 na jeden wypad na lotnisko. Jeżeli chodzi o rozbijanie /myślę o kolizjach w powietrzu/, niezbyt często się to przytrafia. Sto tysięczne miasto i trzy osoby latające kombatami. 3 na 100 000 !!!!! Przy takim obciążeniu nieba kolizje zdarzają się raz na 20-30 startów. Jak kolega przyjedzie z Torunia lub Gdańska, to jest tłok, 4 kombaty!!!!!!! w powietrzu. Wow ! A sam wiesz, że trudno "zabić kombata na śmierć" zwłaszcza EPA. Pozdrawiam. Marek
-
Myślałem, że jestem sprytny i mam super plan. Ale indyk też myślał o niedzieli...... Straciłem głowę dla kombatów, małych, zwinnych i szybkich samolocików. Niestety my miłośnicy kombatów stanowimy chyba niszową grupę wśród modelarzy, może nawet -obym się mylił- zanikającą. Dysponując nagłym przypływem gotówki - rzuciłem palenie / nawet nie zdawałem sobie sprawy ile kasy puszczałem z dymem/ - pomyślałem, że zrobię kilka modeli podobnych do prawdziwych samolotów -najlepiej EPA, to może ktoś skusi się /oby młodzi ludzie/ i sprawi sobie taki samolocik. Tym bardziej, że człowiek podobno kupuje oczami, a jak polata sobie trochę, to zechce dla odmiany przyczepić tasiemkę i......mamy go!!!! Skutek taki, że samolociki wzbudzają duże zainteresowanie, zwłaszcza podczas walk, ludzie pytają jak i gdzie można taki nabyć, ja opowiadam gdzie i w jaki sposób i...... Nic!!! Kupił 1 /słownie jeden/, a po zobaczeniu co jest w pudełku stwierdził '' komu by się chciało to składać". Może pomysłem byłoby zrobienie zestawów ARTF . Może to by zachęciło kogoś do kupna, wszak to najtańsze samoloty jakie się wzbijają w powietrze. Niestety mój pomysł się nie sprawdził. Nie udało się, a ponieważ nadal nie palę, chciałbym przedstawić Wam następny kombat z serii "KOCHAJMY KOMBATY", a może ktoś...... Wybrałem model który przyciągnął mój wzrok. Samolot stacjonujący na USS RANGER , bajecznie kolorowy myśliwiec . F4F w takim malowaniu. Marek jak zwykle wypalił wspaniałe pianki. Waga również, jak na EPA jest ok. Będzie fajny model. M
-
W przerwie między deszczami, po poprawkach skłonów silników, udało się dokonać oblotu. Przestroga i uwaga moja jest taka, że silniki należy mocować na przyklejonych gondolach do skrzydeł, a uniknie się mnóstwa problemów. Regulacja skłonu wyeliminowała pokonywanie zakrętów bokiem i ustabilizowała model. Lataliśmy bez dodatkowego obciążenia, z ustawieniami sterów o małych wychyleniach. Wiesław, wydaje mi się, że w przypadku silników przeciwbieżnych na każdym ze skrzydeł wykłony nie są konieczne bo momenty się znoszą. Niemniej dziękuję za pomoc i wpis. Podsumowując, Halifax jest dość szybki (lataliśmy na 1/2 gazu), jest bardzo stabilny, łatwy w pilotażu. Uważam, że nadaje się do walki, ale niekoniecznie będzie w tym „mistrzem”. Cztery silniki to obiektywna trudność, tak w budowie jak i podczas lotu – w zawodach szczególnie. Zobaczcie jak powoli wykonuje beczkę i pętlę. Można je poprawić większymi wychyleniami sterów, czego jeszcze muszę popróbować. Trzeba pamiętać, że to bombowiec. Gdy zwiększę jego zwinność straci swój majestat. Marek wypalił piękny model, cieszę się, że go mam, ale walczył będę innymi z mojej kolekcji. Czy polecam? Jako samolot rekreacyjny, do pokazów tak, na 100%. Niesamowicie lata się czterosilnikowym kombatem. Kuba, przepraszam, że nie od razu odpisuję na Twoje pytanie. Wszystkie moje modele maluję wodnymi pigmentami lakierów samochodowych, bardzo miękkim pędzelkiem. Nie używam szablonów, a ostre przejścia kolorystyczne powstają na skutek różnicy kolorów. Pozdrawiam. Marek
-
Wieje i pada. W przerwie, między tymi zjawiskami, udało się dokonać „OBLOTU”. Mnóstwo wrażeń i uwag. Samolot jest w całości dzięki pilotowi oblatywaczowi. Były chwile kiedy i on prawie zwątpił. Okazało się, że samolot „zadziera do góry”, trudno mu się leci i trudno skręca. Pierwsza diagnoza- za ciężki na ogonie. Dokładamy 50 gram ołowiu pod stanowisko przedniego strzelca, startujemy i nadal to samo. Dodajemy następne 50 gram do kabiny pilotów (razem już 100 gram ołowiu), silniki dają radę i mają jeszcze duży zapas mocy. O dziwo - nic się nie zmienia. Teraz obniżamy ster wysokości. Stateczniki pionowe zasłaniają z profilu statecznik poziomy. Podejrzewamy, że ster wysokości jest zbyt wysoko. Teraz w locie model leci na nos i ciężko go utrzymać w powietrzu. Zdejmujemy ołów, samolot leci, ale nadal jest mało niestabilny. W dodatku słabo skręca, raczej się pochyla a ogon zarzuca w stronę skrętu utrudniając go. Wyraźnie brakuje steru kierunku. Zastanawiamy, się czy duża powierzchnia dwóch stateczników pionowych nie wpływa na takie zachowanie modelu. Lądujemy, robimy oględziny samolotu, zastanawiamy się nad wszystkimi elementami wpływającymi na stabilność modelu we wszystkich osiach. Kolejno eliminujemy możliwe przyczyny złego zachowania. Darek (mój pilot oblatywacz) twierdzi, że na silniku model wyrywa do góry a bez silnika spada na dziób. Idąc dalej tym śladem zauważył, że dwa silniki mają ujemny skłon (osie obrotu skierowane do góry) !!! Mój błąd wynikający z kolejności montażu modelu. Najpierw montowałem silniki w gondolach, a potem gondole przykleiłem do skrzydeł. Półokrągłe krawędzie styku gondol ze skrzydłem zmusiły mnie do „dociągania” ich ku sobie, a to odkształciło kierunek osi silników (niektórych bardziej, niektórych mniej) na tyle, że trzeba celowo spojrzeć na model z boku pod kątem oceny skłonów żeby to zauważyć. A o tym zapomnieliśmy. Teraz widzimy to wyraźnie i jak sądzimy to jest powód zadzierania i niestabilności. Nadal jednak nie wiem dlaczego samolot ma trudności w skręcaniu. Zobaczymy jak na zdolność skręcania wpłynie poprawa skłonów. A może to tylko wiatr przeszkadzał bo pogoda była parszywa? Jeśli nie będzie poprawy to spróbujemy zmiksować silniki z lotkami tak aby te pomagały w skręcie i pokombinujemy z różnicowym wychylaniem lotek góra-dół. Halifax pierwsze próby - jaśniej.mp4 A może ktoś z Was spotkał się z takim zachowaniem samolotu i co było tego powodem? Pozdrawiam. Marek
-
Elektronika odpalona, wychylenia sterów gotowe do startu. Obawy co do środka ciężkości okazały się na wyrost. CG jest jakieś 25-30% długości cięciwy cięciwy od krawędzi natarcia. Akumulator ma jeszcze przestrzeń na przesunięcie - szczególnie do tyłu. Ostateczna waga modelu (z dołożonym zewnętrznym BEC 3A) jest modelowa, a mogę jeszcze poskracać przewody i urwać parę gramów. Bardzo mnie to cieszy, bo miałem wiele obaw. Wcześniej nie podobała mi się duża odległość śmigieł od krawędzi gondol. Założyłem więc prop-savery najgłębiej na osie jak się dało i jest lepiej. Śmigła przy lądowaniu i tak się nie połamią bo są bardzo wiotkie (to tanie, chińskie śmigła do dronów) i się uginają. Tak więc śmigła i osie silników są bezpieczne. Próba silników w warunkach domowych wypadła też dobrze. Silniki pracują w miarę równomiernie (start/stop). Niestety na lotnisku u nas wieje 8 m/s i o lataniu na razie nie ma mowy, dlatego kręcę silnikami na biurku. Napęd ma taki ciąg, że wyrywa model z ręki już przy połowie gazu. Na filmie dodaję gazu tylko tak minimalnie aby silniki jedynie ruszyły. Podejrzewam, że będę musiał ograniczyć THR - szczególnie przy starcie. Może to i dobrze, model powinien dzięki temu zużywać mniej energii w locie, co jest - jak się wydaje - przedostatnią niewiadomą. Ostatnią jest samo zachowanie samolotu w locie. Halifax ready - 07.mp4 Już nie mogę się doczekać prób na lotnisku, bo jeszcze z żadnego modelu nie byłem tak zadowolony. Mam nadzieję, że nie zawiodę się na ostatnim etapie. Uff .....
-
"Halifax" ESA? No nie wiem. W pewnym sensie tak, można spokojnie używać go do walki, wszak spełnia wszystkie wymogi regulaminu. SIMPLE? No, dla mnie niekoniecznie. Ale pewnie ktoś, kto jest sprawniejszy manualnie i obeznany z elektroniką, uzna to za simple . Czyli czepiam się. Tak więc, mój KOMBAT "Halifax" ma wymiary: Rozpiętość 100 cm , długość 75 cm. Waga w gramach: 353+ 148 /Tattu 1800/ lub /Dulasky 220 / 161 + prop-sawer razem ze śmigłami x4 -16, odbiornik 7, wieżyczki + dwukrotne malowanie 49!!!!!!!!!! razem 573 lub 586 gram , oczywiście bez podwozia. Nie jest źle! Bardzo minie ciekawi czy i jak poleci? Silniczki dają dość mocny ciąg więc chyba będzie ok. Niezależnie czy i jak filmik będzie. A mój ESA "Halifax" wygląda tak: Wiesiu , przepraszam, że nie wyszło. Próbowałem , te plany z pierwszego wypisu były niewystarczające / brak fosy/ i nie dało rady. Następnym razem się postaram. . Pozdrawiam wszystkich. Marek
-
Mirek, może masz racje z tym regulatorem, ale ja bardziej skłaniałbym się do spostrzeżeń Mariana. Kiedyś zdarzyło mi się zostawić kombata na noc na balkonie. Zmógł strasznie / regulator zamontowany z boku na zewnątrz kadłuba/ i nic się nie stało. Halifax ma takie regulatory. Wydają się szczelne, ale potraktuje je lakierem pvb 60 / dobrze wiedzieć, że taki istnieje/ i zapewne to wystarczy . Przemek dziękuję za wiadomość o lakierze. Przewody są polutowane i w koszulkach termokurczliwych, powinno zadziałać. Ale dziękuję za zwrócenie uwagi, ostrożności nigdy nie za wiele. Silniki zamontowane w skrzydle, ale problemem wydaje się duża wiązka przewodów do zmieszczenia w kadłubie . Kolejny kombat z centropłatem i silnikami wystającymi znacznie poza skrzydło / nieznany środek ciężkości/ zmusza mnie do znalezienia dostatecznie dużo wolnej przestrzeni aby umieścić baterię 1800 mAh -148 gram, jako przeciwwagę dla silników. Skrzydła po przyklejeniu silników nabrały sztywności, czego nie mogę powiedzieć o kadłubie . Zdejmowana góra ułatwiająca wkładanie baterii i dostęp do odbiornika spowodowała "zwiotczenie" kadłuba. Zmuszony byłem wkleić po dwa węgle z każdej strony kadłuba i co najważniejsze, węgiel wklejony nad skrzydłem jednoznacznie wzmocnił całość. Na tą chwile model waży 353 gramy + bateria 148 + śmigła, wieżyczki strzelnicze, prop-sawer x4, malowanie i odbiornik , zmieszczę się w limicie. Pozdrawiam. Marek