Moim zdaniem różnią się i to znacznie. Tym, że jeszcze do niedawna ludzie mający inną niż normalna (nie bójmy się tego słowa używać) orientację seksualną nie byli tak powszechnie promowani w środkach masowego przekazu (polecam ostatnią audycję Pana Wojewódzkiego w TVN w ostatni wtorek - jeżeli ktoś chciał wywołać u siebie odruch wymiotny to po wynurzeniach zaproszonego gościa miał to zapewnione) jak i nie promowali samych siebie w publiczny wynaturzony sposób - vide marsze ulicami dużych miast. Nie chcę opisywać jak to faktycznie wygląda. Czy na takich wzorcach chcemy wychować przyszłe pokolenia. Skazywać ich na oglądanie takich "występów"? Moim zdaniem jest naszym obowiązkiem definiować wartości. Co jest złem, a co dobrem. Jeżeli to zatracimy, a już się to powoli zaczyna od odchodzenia od definiowania płci naturalnej/fizycznej, to współczesne społeczeństwa brną w ślepą uliczkę bez żadnego światełka w tunelu. Do tego dochodzi też to, że coraz większa część młodego, ale i dojrzałego pokolenia zaczyna funkcjonować w wirtualnej rzeczywistości...
W paradach, o których rozmawiamy właśnie chodzi o to by swój wybór (tutaj orientacja seksualna) w sposób wulgarny, głośny i wynaturzony narzucać innym. Dlaczego na szczęście jeszcze mniejszość ma to robić pozostałej części. Ja sobie nie życzę być narażonym na takie widoki, a myślę że wszyscy inni którzy kształtują jeszcze swoją osobowość też nie powinni być na to narażeni. I najmniejszym problemem jest tutaj to, że jakaś ulica jest zamknięta i nie można nią przejechać. Czy życie ma być tylko lepsze, łatwe i przyjemne? Mamy być tylko obserwatorami i przyjmować za dobrą monetę wszystko co zrobią inni? Pytania retoryczne.