Skocz do zawartości

Viper

Modelarz
  • Postów

    2 697
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    27

Treść opublikowana przez Viper

  1. Zmarł Gary Rossington, ostatni członek z oryginalnego składu Lynyrd Skynyrd. RIP
  2. Bardzo się cieszę Do niemieckiej strony, bo drugiego odpowiednika takiego oprogramowania nie znam, ja akurat wolę angielski, na szczęście w tym też ecalc działa. Z początku podchodziłem do tego oprogramowania trochę jak do jeża , ale od kilku lat do każdego nowego modelu symuluję zespół napędowy w ecalcu i jeszcze się nie zawiodłem.
  3. Polecam e-calc. https://www.ecalc.ch/?loggedout=1 Rewelacyjne oprogramowanie modelarskie, dla użytkowników napędów elektrycznych złoty gral. Jest też wersja free, nie wiem, czy akurat powyższe konfiguracje w wersji darmowej uwzglednione.
  4. Viper

    MIRAGE 2000 B

    Po kamuflażu to pewnie Izrael, zgadłem?
  5. I kilka innych modeli też mają. Akurat Fokker, to nie mój faworyt, aczkolwiek jak to mówią "de gustibus..." Jak sie zastanawiasz to kupuj Tak jak napisałem jeśli wszystkie zestawy są takiej jakości jak Albatros (a czemu miałyby nie być) to zdecydowanie warto. Linie cięcia perfekcyjne, punkty łączenia na tyle małe, że bezproblemowo się części odcina, ale jednocześnie na tyle duże, by części nie fruwały, żadnego nadpalenia lasera, a dodatkowo jak widać na fotce, wszystkie elementy węglowe, plastikowe, rurki węglowe, podwozie, koła, atrapy karabinów, śruby, nakrętki, magnesy, instrukcja składania i dwa plany 1:1 są w zestawie. Jedyny minus jeśli to można nazwać minusem, to wszystkie części wycinane na standardowych deskach szerokości 10cm, więc wszelkie większe elementy, czy wręgi składają się z dwóch połówek. Dodatkowo wypusty po jednej i drugiej stronie wszelkich łączników są różnej długości, więc możliwość pomylenia w zasadzie zminimalizowana. Wszystko do siebie pasuje z lekkim oporem (lekkim podkreślam).
  6. Przed około 3 tygodniami stałem sie posiadaczem zestawu firmy Pichler do budowy tytułowego Albatrosa dIII. Dlaczego chcę zbudować Albatrosa? Bo lubię dwupłaty, bo Albatros według mnie był najładniejszym mysliwcem IWŚ, a przede wszystkim bo na Albatrosach latali też Polacy. Kilka Albatrosów przejęto na lotnisku w Poznaniu w 1918 roku i na między innymi Albatrosach dIII co prawda w wersji Oeffag latała słynna Eskadra Kościuszkowska, czyli polsko amerykańska grupa walcząca z bolszewikami podczas wojny 1920 roku. To właśnie jeden z amerykańskich pilotów zaprojektował słynną odznakę eskadry, którą rozsławił podczas IIWŚ Dywizjon 303, a inny czyli M.C.Cooper zasłynął potem jako twórca pierwszego kinowego King Konga. Ponieważ nie ma działu ćwierćmakiety, więc rozpocznę tę relację w poniższym dziale. Jak zwykle u mnie, będzie elektryk i postaram się zrobić maksymalnie lekko, więc jeśli będę musiał rezygnować z nadmiernego umakietowienia by osiągnąc najmniejsza możliwą wagę to tak zrobię (jeżeli kogoś taka "profanacja" obrusza, to trudno, ale proszę nie ubolewać ). Co do malowania, to oczywiście będzie polski Albatros, albo taki przejęty w Poznaniu, albo (co mnie bardziej kusi) w barwach Eskadry Kościuszkowskiej. Jest tylko jedno ale... O ile oryginalny Albatros ma bardzo ładną krzywiznę kadłuba, która mi się podoba, o tyle już ta wersja Oeffag, która była w eskadrze, ma przód kadłuba nieco brzydki, więc albo przerobię jednak (z bólem serca) na tę wersję i będzie zgodnie, albo też pozostawię oryginał, który pomaluję niezgodnie (wiem znowu profanuję, ale to mój model i ja mam mieć fun, więc wszelkich purystów z góry przepraszam, ale nie dam się przekonać). Co do samego zestawu firmy Pichler. Jednym słowem, rewelacja. Nie wiem czy to nie najlepszy zestaw wycinanki jaki kupiłem. Jak zwykle u mnie budowa może trochę potrwać (niestety czas nie guma, a dla mnie modelarstwo to tylko, albo aż hobby i relaks), a postanowiłem wreszcie pokończyć i inne pozaczynane projekty. Ale biorąc przykład z innych Kolegów postanowiłem codziennie, nawet jeśli tylko coś drobnego, ale jednak dłubnąć. Bardzo dziękuję Panu Lucjanowi, którego relacje podglądam i którego tempo pracy jest dla mnie niedościgłym wzorem. Budowę rozpocząłem około 2 tygodni temu, poniżej kilka fotek, poczynając od wyglądu zestawu po wyjęciu z pudełka, aż po stan na dziś.
  7. Czym jeździłem lub jeżdżę to moja sprawa. Że nie chcę się babrać w smarach, to też moja sprawa i mój wybór i nic Ci do tego. Ja za nikogo się nie uważam, robię to co lubię dla funu, ale w przeciwieństwie do Ciebie pokazałem kilka modeli, czego o Tobie jakoś powiedzieć nie można, więc zamiast pisać w kolejnym wątku "mądrości", może byś się wziął za modelarstwo i coś pokazał, bo rozumiem, że Ty jesteś modelarzem pełną gębą.
  8. i znowu sie nie zgodzę, w warunkach gdy ABS się uruchamia i pozwala zahamować, samochód bez się ślizga, więc trudno mówić o hamowaniu. Przejeżdżam średnio od 120 000 do 190 000 i nigdy nie remontowałem silnika, w samochodach, którymi jeździłem nie wzrastało jakoś zużycie oleju (no chyba że było to pierwsze dziadostwo jakim jeździłem wieki temu, czyli maluch, ten pił olej od nowości). Powiem więcej od wielu już lat nie uzupełniam samodzielnie oleju, bo nie ma takiej potrzeby (oczywiście mam monitoring, ale pokazuje, że pomiędzy przeglądami nie ma takiej potrzeby), uzupełnia mój mechanik przy przeglądach w miarę potrzeby. Jedyny płyn jaki zdarzyło mi się uzupełniać poza paliwem przez ostatnie kilkanascie lat to płyn do chłodnicy przy wyprawie do Grecji, było ekstremalnie gorąco, samochód załadowany i raczej nie oszczędzany. Nie jeżdżę japończykami lub koreańczykami, więc gwarancję miałem najwyżej 3 letnią i jakoś przez pozostały okres użytkowania te samochody nadal były w dobrej formie, jakoś się nie rozpadały. Proponuję więc pozostać przy swoich racjach, ja będe kupował nowe, a pozostali rozmówcy niech kupują używane, ale skoro one takie słabe i sie rozpadają to jaki jest sens je kupować (jakiś błąd logiczny) ?
  9. Jak zwykle każdy kij ma dwa końce;) Ale za to klejenie do drogi zwłaszcza w zakrętach nie ma porównania z wyżej zawieszonymi. Pierwsza generacja Volvo S60 była ekstremalnie nisko zawieszona, miało się wrażenie jakby siedziało się na jezdni, za to tak jak ten samochód brał ostre zakręty, to żaden inny nie był w stanie. Kolejną generację już podnieśli i coś tam porąbali z rozkładem środka ciężkości bo już tego efektu klejenia do drogi nie było. Tak czytam (wybiórczo co prawda) ten wątek i jakbym jakieś bajki czytał. Stare używane samochody takie doskonałe, a nowe sam szmelc, tylko elektronika i nic więcej. Ponieważ nie jestem jakimś zajadłym fanem motoryzacji, zaczynam się interesować w momencie wymiany, nie dłubię w samochodach, bo po pierwsze się na tym nie znam, a przede wszystkim oszczędzam ręce, bo to moje źródło zarobkowania, więc kupuję samochody nowe, albo tzwn. demówki. Jeżdżę nimi średnio po około 5 lat i nie zauważyłem aby kiedyś były jakieś specjalnie niezawodne, a teraz wyjątkowo zawodne. Im samochód starszy, a przede wszystkim im ma większy przebieg tym szansa na awarie większa, oczywiście są marki gdzie to prawdopodobieństwo jest większe lub mniejsze i tyle. Nie mówiąc o komforcie prowadzenia i bezpieczeństwie jazdy. Pamiętam jak będąc dzieckiem wyprawa w góry zimą to był de facto dzień jazdy i nie chodziło tylko o brak autostrad, ale właśnie o te własności jezdne, uczucie zmęczenia jakie się pojawiało w trakcie jazdy ówczesnymi tworami motoryzacji. Teraz w ciągu jednego dnia (co prawda latem) trasa 1600 km nie stanowi problemu, bo te wszystkie systemy (ta cała elektronika) powodują, że jadę efektywniej, szybciej, bezpieczniej i mniej się męczę. Ta dyskusja przypomina mi trochę czasy gdy zaczął się pojawiać ABS w pierwszych samochodach, za który trzeba było słono dopłacić, bo w standardzie nikt go nie oferował i co niektórzy użytkownicy, którzy go nie kupili głosili tezy, że na lodzie, to ABS wręcz wydłuża drogę hamowania, a bez hamuje się krócej!?!?!?!? Sam byłem świadkiem takich "merytorycznych" dyskusji. Nikt chyba dzisiaj nie powtarzałby takich bredni.
  10. Nie chce mi się czytać całego wątku od początku, bo jak zwykle zimą jest pyskówka. Ale podam swieży przykład, bo akurat ktoś kogo dobrze znam dosłownie tydzień temu chciał kupic samochód i zastanawiał się pomiędzy plug inem, a pełnym elektrykiem. Najpierw było podejście do plug-inu, a jako że osoba ta nie jest fanem motoryzacji więc uległa reklamom, że firma na T, która mieni się liderem hybryd wypuściła nowy model suva właśnie, już nie tylko hybrydowego, ale hybrydowego plug-in. Jazda próbna się odbyła i jakoś model nie powalił, a zwłaszcza jego wnętrze, które wyraźnie jest z segmentu niższego, mam na myśli materiały użyte (a zauważyła to osoba, dla której liczy sie wielkośc samochodu i jego bezawaryjność, a nie gadżety, więc chyba coś jest na rzeczy), za to cena jest z segmentu premium. Ale oczywiście jeśli mowa o pieniądzach, to wszystko jest względne i zależy od zasobnosci portfela, więc nie komentuję. No to skoro plug in okazał się koszmarnie drogi, staneło, że może poszukać elektyka, zwłaszcza iż osoba ta posiada na dachu panele i na działce (niestety jazda przez pół Polski) równiez panele posiada. A do tego głównie służyłby ten samochód, czyli jazda po miejscu zamieszkania (więc w sumie za free), kilka razy w roku dojazd na działkę i z powrotem i kręcenie się w okolicy działki (też za free). No i znalazł się mały vanik, o mniej wiecęj 1/4 tańszy od plug in, ale jak na wyposażenie i wielkość to chyba nadal za drogi. Według danych jego zasię to 280 km, czyli nie dałoby sie dojechac na działkę, czyli trzeba by raz ładować (tak się przynajmniej wydawało). Szybkie poszukiwanie w sieci i okazało się, ze po drodze kilka stacji ładowania by sie znalazło, ale znów nie aż tak wiele, gdyby się miało pecha, to trzeba by czekać, zwłaszcza, że znalezione stacje to pojedyńcze stanowiska, a nie tak jak ze stacjami benzynowymi punkty z kilkoma dystrybutorami. Dalsze poszukiwania w sieci - opinie różnych portali samochodowych i różne fora, gdzie użytkownicy elektryków opisują swoje doświadczenia zaowocowały znaleziskiem, że jadąc równym tempem z prędkością zbliżoną do poruszania sie po drogach szybkiego ruchu, bez specjalnego hamowania/przyspieszania, mając włączone radio (a trudno w XXI w jeździć bez muzyki) z włączoną klimatyzacją (podobnie jak z muzyką, jak się od parunastu lat jeździ z klimą, to trudno nagle się przestawić i jeździć latem bez, zwłaszcza samochodem za niemałe pieniądze) realny zasięg spada do około 150km, czyli prawie o połowę, a wtedy to już trzeba by ładować przynajmniej dwa razy, a może i trzy, co na trasie, która nadmiarem ładowarek po drodze nie grzeszy może być problemem. I przechodząc do konkluzji. Osoba o której piszę, na razie odłożyła myśl o nowym samochodzie (zwłaszcza że stary wciąż na chodzie), a już na pewno wchodzenie w nowe technologie. Niby tańsza marka, a za swojego wcale nie jakoś rewelacyjnego plug ina żądają kokosów, a elektryk z realnym zasięgiem na trasie wręcz żałosnym. Dla kogo jest więc elektryk w obecnych czasach? Dla kogoś kto jeździ po mieście zamieszkania lub okolicy lub niewiele dojeżdża do pracy, zwłaszcza gdy ma panele. Wtedy jest to super rozwiązanie, pod warunkiem, że posiada się zasobny portfel (wersje paliwowe tych samych samochodów są znacznie tańsze, nawet o 1/3 plus koszt instalacji paneli). Ale jakiekolwiek regularne dłuższe podróże z prędkościami zbliżonymi do prędkości uzyskiwanych po drogach szybkiego ruchu lub autostradach, z włączonymi dodatkami (radio, klima, nawigacja) powoduje że elektyki nie mają sensu, ich zasięg jest po prostu makabrycznie mały. No chyba żeby kupić elektryka do jazdy po mieście zamieszkania i okolicy (posiadając panele), a mieć spalinówkę do jazdy w trasie, ale znowu koszty. Jeśli ktoś nie ma paneli, to też mam wątpliwości, czy korzystając z płatnego prądu zniweluje się róznicę ceny pomiedzy wersją elektryczną, a spalinową. A opisałem to ja, czyli fan elektryfikacji Na szczęście w najbliższym roku nie muszę wymieniać samochodu, a co będzie w przyszłości zobaczymy, ale w chwili obecnej skłaniałbym się ku hybrydzie plug in, a nie elektrykowi, tylko znowu koszty.
  11. to jest pomalutku? Podziwiam tempo i jak zwykle śledzę i podziwiam. Ale postanowiłem brać przykład i nawet jeśli budowanie idzie mi dużo wolniej, to jednak codziennie nawet coś małego dłubię
  12. Nie pamietam jaką masz aparaturę, ale np. Spektrum robi wersje odbiorników do modeli węglowych. Nie wiem, czy czymś się róznią w sensie elektroniki od zwykłych, ale mają zdecydowanie dłuższe antenki, które należy wystawić poza model.Pomysł z paroma odbiornikami/satelitami z antenkami wystającymi z różnych stron pewnie też dobry.
  13. Ostatnio "rzucił mię sie na uszy" Richard Ashcroft sam jak i w nieistniejącym już, świetnym zespole The Verve. Z ich chyba najlepszej płyty "Urban Hymns" - "Lucky Man"
  14. Ogarnę, zobaczysz, jeszcze będziesz miał mnie w nadmiarze na lotnisku
  15. Rozumiem, że to pytanie o postęp? Niewielki jest, może w końcu skończę w tym sezonie i w końcu zacznę latać tyle co kiedyś, bo ostatnie dwa sezony pod względem i latania i dłubania były fatalne.
  16. Gratuluję modelu, fajny zestaw, będzie Pan zadowolony jako i ja jestem ze swojego Nie odpowiem na wszystkie pytania, ale przynajmniej na część. Nigdy nie lubiłem oklejania modelu folią i w sumie nadal nie lubię, ale po odkryciu opalarki, zdecydowanie czynność ta przestała mnie aż tak irytować, a efekty od razu okazały się lepsze. Ale do rzeczy, szlifuję balsę, często nawet nie szpachluję, tylko starannie oklejam i szlifuję, przyklejam folię żelazkiem, a potem opalarka w ruch. Co do wyginania balsy (bo widzę na fotkach obciążniki), polecam płyn do szyb lub spryskiwacz, namoczyć nim balsę (ja robię to pędzelkiem i już w trakcie zaczyna się wyginać, następnie zaczynam rozkładać na wręgach i nadal moczę, utrzymując kształt gumkami, pinezkami, po wyschnięciu jest prawie idealnie wpasowana w krzywizny, wystarczy posmarowac klejem i praktycznie bez żadnego wysiłku przykleić (na wszelki wypadek używam gumek i pinezek). Nawet tak skomplikowane elementy wyginane w kilku płaszczyznach jak przedstawiony na zdjęciu dopasowywałem w ten sposób. Co do rodzaju folii, ja inwestuję w folie maksymalnie lekkie, bo na każdym elemencie staram się zbijać wagę, więc zdecydowanie nie no name. Co do alternatyw to oklejanie cienką materią szklną na żywicę lub Eze Kote (to drugie świetne, ale tylko do najcieńszych materii szklanych, przy cięższych wynik średni, słabo penetruje i słabo laminuje), tylko to raczej do większych modeli, przy małych dodaje ciężaru, więc ja preferuję folię.
  17. Z jednego szkoda, z całości da różnicę.
  18. Viper

    MOJE LATAJĄCE MASZYNY

    Ja to nawet nie śmiem się odzywać. Chłonę i podziwiam. Piękna historia i piękne modele.
  19. Nie tylko może, ale się udaje. To był mój pierwszy edf i byłem nim zachwycony
  20. Nie wiem jak inne, ale ten którego link zamieściłem w wersji na 3s nie jest ani ciężkawy, ani nadmiernie szybki. Bezproblemowo startuje z ręki, ma duży zakres prędkosci, pięknie szybuje i bezproblemowo, przewidywalnie ląduje (z wyłączonym silnikiem jest w stanie przeszybować całkiem sporą łąkę). Warunek model lata na zalecanym setupie 3s 1600, jakakolwiek cięższa bateria skraca czas lotu, utrudnia start z ręki, ogranicza własności lotne, praktycznie uniemozliwia, albo ogranicza szybowanie i utrudnia lądowanie.
  21. Ten wyżej wygląda na jakąś inną wersję tego: https://www.motionrc.eu/products/freewing-stinger-red-64mm-edf-jet-pnp-fj10411p A ten jest w dwóch wersjach na 3s i na 4s. Latałem jako pierwszym edf-em tą wersją na 3s (tylko baterie 1600mAh nie większe/cięższe) i to bardzo fajny, bardzo przyjemnie latający, łatwo startujący z ręki i przyjemnie lądujący model, polecam.
  22. Nie taki zły?!?! Podniósł?!?!? Czy Szanowni miłośnicy komuny historii się nie uczyli. A skoro jesteśmy przy tematach lotniczych, niejaki Skalski, powinien być znany, spędził 8 lat w więzieniu z wyrokiem śmierci, bo raczył walczyć w polskim lotnictwie na zachodzie, a potem nieopatrznie wrócił do tego wspaniałego systemu, w końcu go łaskawie wypuszczono z nadszarpnietym zdrowiem. Wielu innych nie miało takiego szczęścia. Pewnie zaraz usłyszę, ale to były lata 50-te, potem była odwilż. No to proszę zabójstwa polityczne strajkujących w Poznaniu, potem stoczniowców, górników, praktycznie równo co dekadę, inne zabójstwa polityczne, aby tylko bardziej znane nazwiska przedstawić - Przemyk, Pyjas, Popiełuszko. Kto chce poszuka (wystarczy wpisać w przegladarce zamordowani przez komunistów) i znajdzie całe listy pobitych, internowanych, zamordowanych, pozbawionych pracy i srodków do życia. O zniewoleniu całego narodu nie wspomnę, niemożnosci wyjechania do zwykłych demoludów, niemożności posiadania paszportu w domu, o wyjazdach na zachód nie wspominając. O brakach w sklepach, w niektórych okresach wręcz podstawowych produktów typu papier toaletowy, środki higieny, podstawowe środki żywnościowe, o przewożeniu (jak ktoś miał rodzinę na wsi) tuszy świniaków w bagażnikach by mieć mięso (które można było stracić podczas kontroli drogowej przez odpowiednie służby typu milicja obywatelska, zomo) nawet nie wspomnę. Więc gdzie ten rozwój i co podniósł? Chyba tylko umiejętności przeżycia w tak niesprzyjających warunkach i umiejętność kombinowania. Więc zanim znowu ktoś napisze podobne brednie, to proponuję najpierw nieco poszerzyć swoją wiedzę, bo to po prostu wstyd głosić takie tezy. A z tym modelarstwem to też nie jest prawda, bo za modelarstwo RC ja, ale jak wynika z poprzednich wpisów nie tylko ja, zabrałem się jako dorosły człowiek (bo w komunie było to niemożliwe, z powodu braku dostępu do materiałów, środków, sprzętu, czy modelarni), żyjący w nowej rzeczywistości i żadna modelarnia ani mi nie pomogła, ani nie przeszkodziła by rozwijać pasje z dzieciństwa. A tak przez wielu krytykowana szeroko pojęta informatyzacja jest obecnie takim narzędziem umozliwiającym dostep do w zasadzie większości informacji, zastępującym czy materiały publikowane kiedyś, czy właśnie kontakt z instruktorem. Wystarczy być z tą technologią za pan brat i znać języki, w czym często młodzi ludzie są lepsi od naszego pokolenia, by wygodnie, szybko znaleźć interesującą wiadomość, trik, sposób postępowania i robić to samemu, czy zadać pytanie na forum jednym, czy drugim i otrzymac odpowiedź od bardziej doświadczonych. Więc bez sensu jest to narzekanie na brak modelarni, gdy takiego dostepu do wiedzy jak obecnie nie było nigdy, wystarczy jedynie zmienić przyzwyczajenia i przestać narzekac. A że nie wszyscy będą modelarzami? I co z tego, kto powiedział że modelarstwo jest najlepszą aktywnością?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.