



-
Postów
2 851 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
27
Treść opublikowana przez Viper
-
Taa domyślam się, że te 1700 to nic, ale tym bardziej zabezpiecz się przed zimnem
-
Tylko weź pod uwagę, że wysokość w górach równa się potencjalne zimno. Przypominam sobie jak w czasach studenckich latem autostopowałem po Szwajcarii, bardzo gorący lipiec, żar lał się z nieba i któregoś dnia zanocowałem na dziko na jakiejś przełęczy, obok drogi, więc nie była to przełęcz gdzieś mega wysoko, co prawda tam i drogi są wysoko Z tego co pamiętam było to plus minus 1700m npm. Wszystko było fajnie do czasu gdy słońce nie skryło się za wierzchołkami i ten dzienny żar bardzo szybko zaczął się przekształcać w potworne zimno. Rozłożyłem chińską dwójkę (ktoś jeszcze pamięta co to szczytowe osiągnięcie mysli turystycznej) i schowałem się w niej i zacząłem szczękać zębami. Ledwo wytrzymałem do świtu, śpiwór (letni) włożyłem wraz z sobą do plecaka, a do śpiwora poupychałem wszystkie ubrania by się ogrzać i gdy tylko zaświtały pierwsze promyczki słońca szybko się spakowałem i w te pędy popędziłem do drogi, a potem wzdłuż drogi aż znalazłem stopa. Już nigdy więcej nie nocowałem na wysokości, a podkreślam lato było niezwykle upalne
-
Dziś wiało, więc co zamiast rowerku? Tak, jest wingfoil, super loty zaliczone
-
Ambitne plany, trzymam kciuki za realizację i relację
-
Dlatego też mimo zera stopni z rana dziś też wyskoczyłem na rowerek i zrobiłem koło 27 km. Dziś W-wa zupełnie wyludniona, pojedynczy rowerzyści, jeden hulajnogista i generalnie bardzo spokojnie i przyjemnie. Wreszcie ścieżki rowerowe moje
-
Fajne te psiaki, szkoda ich, że nie mają swojego ludzia. Te Twoje relacje Jarku, co zawsze podkreślałem, działają mobilizująco. Ja ostatnio żyłem wypatrując wiatru, ostatni raz pływałem na wingfoilu 1 i 2.11 i zamierzam pływać ile się da, ale że prognozy wiatrowe na razie słabe, to dziś po pewnej przerwie dosiadłem velocipedu i zrobiłem styandardowe 26 km po W-wie. Gdyby nie to że szaro i chłodno to cudownie, wreszcie mało rowerów i pieszych i można sobie spokojnie jechać
-
Szczególnie te nowoczesne kaski i niby podłączone do jakiejś instalacji tlenowej (przewody widać) - po prostu bajka 😄 Aż musiałem sobie przypomnieć jak to straszydło wygląda https://www.google.com/search?q=caproni+ca+3&sca_esv=5b4135254b5cefab&rlz=1C1GCEB_enPL1089PL1090&udm=2&source=iu&ictx=1&vet=1&fir=zuTteu0qM4T8MM%2CfI7gFq5vaNBbJM%2C%2Fm%2F03jy7k%3BYOhJUgnS-QHYaM%2CszoIM3KsgnNK1M%2C_%3BCrzyzWNqbT33JM%2CFNSAOY9QNGwu0M%2C_%3BZwLp8XxbCrv5EM%2CJ1E0c4NAo-8yjM%2C_%3BRUBPu-xv1cEyVM%2Cl8vj0_JuT6jI3M%2C_&usg=AI4_-kT2I5EZXHg3jNrxV8neBSWeGV8iEQ&sa=X&ved=2ahUKEwj7hb78vMOJAxXGGxAIHVglC9kQ_B16BAg5EAE
-
Taak, kawka, czy też i inne płyny podczas rowerowych tras to podstawa
-
Ładne widoki i niezła traska, gratulacje Ja ostatnio głownie wypatrywałem wiatru by polatać na wingfoilu i rower nieco znalazł się w odstawce. A nic nie działa tak dopingująco jak przeglądanie relacji z wypraw rowerowych i ładna pogoda za oknem. Dziś z rana wyskoczyłem więc i ja pojeździć i prawie 37 km zrobione, piękne jesienne okoliczności, aż przyjemnie się pedałowało. W trakcie wpadłem obok Łazienek na moją ulubioną kawkę z nomen omen rowerowej kawiarki i przy okazji przejechałem obok Pałacu na wodzie. Potem pojechałem wzdłuż wału pomiędzy mostami siekierkowskim i południowym. Wisła widziana z wału I wróciłem obok obwodnicy/trasy mostu południowego. I bardzo przyjemnie mi się jechało
-
Fajna pogoda i relacja, dziś w W-wie zimnawo, wiaterek i padało, nawet drobny gradzik (na Zegrzu). A`propos tej rybki, pomimo niesprzyjących warunków, ale wiatr był, więc musiałem wykorzystać i polatać na foilu i podczas któregoś chlupnięcia, podpłynęła mi do deski całkiem spora rybka, sprawdziła co to za dziw się unosi na wodzie
-
Az sprawdzę te moje koła Piękna relacja, jak zwykle. Trochę zazdroszczę, ale tylko trochę, bo ja dziś polatałem na wingu na Zegrzu i też było mega fajnie
-
Pewnie masz rację w temacie tych pathfinderów, jeździsz zdecydowanie więcej ode mnie, ale dlatego też zaznaczyłem, że do "takich jazd jak moje", (z taką intensywnością jak jeżdżę) czyli i po asfalcie i po ścieżkach rowerowych, ale i po szutrze, ziemi, nierównej kostce, kamieniach czy piasku są uniwersalne i sprawują się mega fajnie. A`propos obręczy, nie obrażam się, bo i o co, więc nie przepraszaj. To tylko wspaniałe hobby Mam DT Swiss, więc może nie najlepsze, ale najgorsze tez nie Kiedyś miałem pomysł by wymienić je na jakieś ekstremalnie lekkie carbony, ale po namyśle stwierdziłem, że jeździ mi się mega fajnie, nadal słabym ogniwem wyników jestem ja, a nie rower, to znaczy przy systematycznej jeździe poprawiam się dość regularnie, ale ten potencjał poprawy wciąż jest, to szkoda wydawać takiej kasy. Co innego gdy już nie będę w stanie nic poprawić, wtedy kto wie?
-
Ciekawe, dzięki za tłumaczenie. Aż się zainteresuję jaką felgę ja mam, z haczykami czy bez. Bo że bezdętkowo gotowa to wiem. To co mam fajne i jestem mega zadowolony, przynajmniej do takich jazd jak moje to opony, pathfindery, ta środkowo część opony mająca kontakt z podłożem jest płaska, bez bieżnika, podobnie do szosówek, więc jak napompuję mocniej to zachowuje się podobnie i jest dość szybka, za to przyśrodkowo boczne powierzchnie po obu stronach mają bieżnik i zwłaszcza jak się napomuje mniej to świetnie radzą sobie z terenem.
-
Noo Panie, te piaski z fotki z poprzedniego wpisu, szacuneczek Trochę mi to przypominało Puszczę Kampimoską.
-
Dziś tylko poranne 26km po W-wie. Pogoda cudna na rower, a jakoś wyjątkowo mało rowerzystów było, dziwne
-
Ja dziś tylko szybkie poranne kółeczko po W-wie - 36km. Sprawdziłem czy grozi nam zalanie. Jeszcze półtora tygodnia temu rekordy niskiego stanu wód, teraz widać, że poziom się podniósł, ale do niebezpiecznego, to jeszcze sporo brakuje.
-
Podziwiam, ja bez pożywnego sniadanka nie wychodzę
-
No tej bułki ze śledzikiem to Ci zazdroszczę. Śledzik pyszna rybka, kiedyś świeży śledzik był pospolitym jedzeniem nad Bałtykiem, teraz przynajmniej w polskiej cześci stał się rarytasem. Ale z tą krytyką polskiego wybrzeża się nie zgodzę. Co prawda ostatnimi laty głównie z powodu wingfoila kręciłem się w okolicach Półwyspu Helskiego i Zatoki, ale uważam że jest to uroczy unikatowy zakątek. Acz zdaję sobie sprawę, że mogę nie do końca być obiektywny, bo zwłaszcza po mojej wiosennej podróży przez całe Niemcy i z powrotem mam o tym kraju jeszcze bardziej negatywne zdanie niż miałem. Ale jakby nie to jest ideą tego wątku. Jak zwykle piękna relacja.
-
Pięknie, pogratulować, ja tylko standardowe traski po W-wie, za to latam na foilu w każdej wietrznej chwili, a ostatnio trochę ich było
-
Mówiłem, że według prognoz miało wiać, dlatego wybrałem się na wingfolia Daj znać, kiedy oblot to może tym razem się uda, to może zabrałbym tele i pofocę/pofilmuję. A model ładny, więc jeszcze raz trzymam kciuki
-
Wiatru nie ma, a przynajmniej nie odpowiedni, to wyskoczyłem na szybką przejażdżkę po W-wie w popołudniowym upale i nieco ponad 40 km zaliczone
-
To trzymam kciuki, model ładny
-
A jak poleciał i czemu krótko?
-
Wczoraj nie wiało, więc koło 55km na rowerku po Warszawie, dziś wiało, więc latałem na foilu. Mimo zmiennych i trudnych warunków wiatrowych, same szkwały, całkiem fajnie polatałem. Okazało się ,że mam program windsurfingowy w zegarku, więc pierwszy raz użyłem. Maksymalna prędkość mi wyszła około 32 km/h. Co jak na trudne warunki wiatrowe, moje wciąż początkujące umiejętności i lotki słabowiatrowe jakie zainstalowałem na foilu, dedykowane łatwemu startowi i lotowi, nie prędkości, jestem zadowolony. Ciekawe ile wyjdzie przy lepszym wietrze, albo jak zainstaluję lotki high aspect (szybsze)