-
Postów
4 652 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Treść opublikowana przez jarek996
-
5 - 123 km - 1600 m Dzien piaty ( jazdy ) . Wten dzien mialem zaplanowana traske dookola Babiej Gory ( 30% w Slowacji i 60% w Polsce ) . Zaczalem lekka wspinaczka na granice i pozniej w sol przez Korbielow do Jelesni . Tam skrecilem na prawo i popedalowalem przez Koszarawe w strone Suchej Beskidzkiej . Przed Sucha w prawo na Zawoje i zaczely sie podjazdy. Tankowanie napojow , jakas drozdzowka i po zjezdzie , przed Zubrzyca Gorna skrecam w Strone Baboej. Sa tam fajne asfalty i zadnego ruchu. Pozniej w dol przez Lipnice Wielka i tuz przed Jablonka z powrotem na Slowacje. Cudowna pogoda , super widoki i piekne wspinaczki.
-
W niedziele pojechalem gravelem do Skanör ( 75 km w dwie strony ) . Rodzina dojechala samochodem i spedzilismy tam wspanialy dzien ( woda ma 22 stopnie , a w powietrzu bylo 30 ) . Dla mnie to najlepsze miejsce do kapieli w okolicy i jak mamy wiecej jak pol dnia , to wlasnie tam zawsze jezdzimy. Woda czysta jak na Karaibach ! Mam nadzieje , ze Odra tutaj nie dotrze ? P.S. Za zaglowkami ( na pierwszym zdjeciu ) widac zarys mostu z Malmö do Danii .
-
Tam to czasem na szosowce ( ze wzgledu na dobre drogi i fajne gory ). Na gravelu szukam czego innego : ma byc EGZOTYCZNIE ? Dla mnie wazny jest kontakt z miejscowymi. W Austrii czy Szwajcarii , jak poprosisz o wode , to MOZE ja dostaniesz , ale jest duze prawdopodobienstwo , ze akurat beda mieli awarie instalacji w domu . W Albanii czy innej Gruzji jak poprosisz o szklanke wody , to upija cie jakims miejscowym ( najczesciej domowym ) trunkiem , nakarmia do syta i jeszcze corke beda chcieli Ci oddac.
-
Dla mnie to niestety sa kraje ZBYT cywilizowane rowerowo. Wole moje kraje upadle ( Moldawia , Albania , Armenia ITP ) . Gdzie w Szwajcarii zobaczysz TAKIE rzeczy i dostaniesz TAKIE porcje :
-
Na rowerze WSZYSTKO odkrywa sie na nowo ! Slyszysz otaczajaca Cie "rzeczywistosc" , czujesz roznoszace sie dookola zapachy ( i te mile i niemile ) , wszystkiego doswiadczasz BEZPOSREDNIO . Tego nie da samochod , a nawet motocykl. Do tego ta cisza ( jak jestes poza miastem ) . Slychac ptakow spiew , szumiace drzewa i lany zboza , przelewajace sie po kamieniach potoki i strumyki . Nic nie daje mi takiej frajdy i "oczyszczenia" , jak wyjazd rowerem Do tego nic nie kosztuje i daje tylko zdrowie , nie zanieczyszczajac swiata ? Ja dzisiaj pyknalem 100 km ( na szosowce ) , ale to tak bardziej treningowo jak krajoznawczo. TZW szybki strzal , bez zadnych przerw ? Czekam z utesknieniem , jak nasze szwedzkie dzieci pojda juz do szkol. Wtedy bilety lotnicze leca potwornie w dol , a i w "moich" krajach , zrobi sie troszke luzniej . Po 15 zaczne planowac moje Albanie , Bulgarie i Macedonie ( moze tez Rumunie) . Tam mozna jezdzic az do polowy ( a jak sie pogoda utrzymuje , to nawet do konca ) pazdziernika . Ludzi mniej , ruch mniejszy i duzo ciszej i przyjemniej , a i ceny noclegow zupelnie inne .
-
4 - 133 km - 1465 m Tatrzanska Lomnica - Namestovo Spedzilsmy w Tatranskiej bardzo mily wieczor , ale niepokoily mnie troszke prognozy na dzien nastepny. Przewidywane byly opady i zaczalem planowac jakas alternatywe trase pociagiem ( do Namestova ) . Jako ze do samego Namestova pociagi nie jezdza , wiec bylaby to podroz mieszana : pociag , rower , autobus ( w roznych kolejnosciach ) . Po sniadaniu bylo juz pochmurnie , ale dalej cieplo. Nie zastanawiajac sie wiele wskoczylem na rower ( zabralem tylko w kieszonke kurtke przeciwdeszczowa ) i ruszylem w strone Namestova. Najpierw lekko pod gore do Strbskego Plesa ( do skrzyzowania ) , a potem juz w dol w strone Liptovskego Mikulasa. Mimo ze bylo z gorki , nie moglem sie rozpedzic , bo wial bardzo mocny , zachodni wiatr .Tam wlasnie tez , zaczelo padac , najpierw lekko , pozniej mocniej . Zanim dojechalem do wspinaczki na Huty , lalo juz bardzo porzadnie. Bytelm mokry , jednak bylo wciaz cieplo. Po drodze minela mnie rodzinka i umowilismy sie w kolibie w Zubercu. Oni tam jedli , a ja tylko wpadlem szybko sie napic i pojechalem dalej . Po godzince z minutami bylem juz w Namestovie i udalem sie natychmiast do osiedlowej speluny na piwo. Wiele zdjec niestety nie ma , bo prawie nie stawalem
-
Ogrzac , czy ODGRZAC ?
-
To tylko radlerek. Jak jezdze szosowka , to piwa w trakcie nie pije. Wafelek jest OK . Ciezko mi jesc duze posilki ( obiad ) PODCZAS wysilku. Wole kilka razy przegryzc wafelka , lub walnac zelka. Dzien trzeci ( rowerowy ) : 3 - 67 km - 1015 m Po obfitym sniadanku w hotelu , przeszlismy sie ostatni raz Levockim rynkiem i czas bylo dosiasc rumaka. Mialem niespelna 70 km , a po drodze kilka niezbyt wysokich gorek. Z Levocy ruszylem przez Vrbov w strone Kezmaroka , gdzie stanalem na napoj ktory uwielbiam , czyli VINEA . Wypilem na ryneczku , pyknalem kilka zdjec i ruszylem w strone Tatr przez cyganskie wsie (m.in. Vyborna ). Po kilku kilometrach skrecam w Tatranskej Kotlinie w lewo i siadam na male piwko ( wyjatek ? ) . Stad mam juz tylko kilkanascie kilometrow do Tatranskej Lomnicy , gdzie moim zadaniem jest znalezienie noclegu z czego sie wspaniale wywiazuje .
-
Dzien drugi - 95 km - 1920 m Tak naprawde dzien drugi , byl dniem trzecim , bo w drugim odpoczalem sobie i pojechalismy z rodzinka nad jezoro ( bylo 36 stopni ) . Po sniadaniu , nie spieszac sie wsiadlem na rower i mialem do zrobienia tylko 95 km. Poniewaz do Levocy bylo duzo mniej , wiec poprowadzilem droge gorami , zeby przynajmniej zblizyc sie do setki km. Byla to niedziela , wiec ruch dosyc spokojny , a do tego wybralem drogi TZW trzeciej kategorii odsniezania. Ruszylem z Presova przez senne wioski , ale teren caly czas gora - dol. Zrobilem sobie jeden postoj na Radlerka i tam tez zjadlem slowckie Prince Polo , czyli Horalky . Przejezdzalem kolo Spisskiego Hradu ( bylem na nim ze 4 lata temu ) , przejazd pod autostrada i zaczely sie wpinaczki. Dolalem wody w jakims przydroznym zrodelku i pozostalo 20 km do Levocy. Levoca okazala sie bardzo ladnym miasteczkiem , przypominajacym troszke wloskie klimaty ( tym bardziej , ze bylo dobrze ponad 30 stopni ) . Wspaniale stare miasto otoczone murami i najwiekszy drewniany oltarz na swiecie w miejscowym kosciele. Spalismy w hotelu w centrum miasta , gdzie dobrze sie i napoilem , jak i nakarmilem. Mimo ze etap krotki , to trzeba bylo troszke popracowac , gdyz prawie dwa tysiace m metrow przewyzszenia , to nie zabawa ?
-
Spokojnie ; jeszcze bedziesz nogi golil ? Na wszystko potrzeba czasu . "A tak trochę żartując i oglądając fotki, to Ty chyba szlakiem piwa pedałujesz" Poczekaj na kolejne odcinki !!!
-
To nie jest TRAWIENIE lub NIETRAWIENIE. W moim przypadku , gdzie robie czasem ponad 250 km dziennie ( na gravelu , czyli teren srenio "gladki" ) , kazdy szew , luzny , latajacy kawalek nogawki to jest moja ZGUBA !!! Ma byc przede wszystkim NAJWYGODNIEJ , jak tylko mozna , a zeby tak bylo , musii byc CIASNO ( czy moze raczej SCISLE ? ) . W TZW "bokserkach" , to mozna jechac wlasnie 40 km , albo jakies ENDURO , gdzie zjazdy trwaja po kilka ( kilkanascie ) minut , ale jechac w tym caly dzien ? Ja podziekuje. Wracajac do mojego wyjazdu , to poszczegolne dni przedstawiaja sie tak : 1 - 186 km - 2170 m 2 - 95 km - 1920 m 3 - 67 km - 1015 m 4 - 133 km - 1465 m 5 - 123 km - 1600 m 6 - 90 km - 770 m 7 - 50 km - 270 m Dzien pierwszy - Wieliczka -Presov ( przez Tymbark , Szczawnice ,Velka Lubovna , Sabinov ) . 34 stopnie w Wieliczce i wiszaca burza nad gorami. Deszcz spadl na szczescie TYLKO w okolicy Pienin . Z lotniska w Katowicach do Wieliczki zabral mnie kolega , ktory jechal z Berlina w Bieszczady , wiec gotowy , "napompowany" , wyjechalem z Wieliczki okolo 13.15 . Do Presova ( z wieloma postojami na "tankowanie") dojechalem okolo 20.00. Srednia predkosc wyszla ok. 28 km/h ( z ponad 2000 metrow przewyzszen ). Jechalem na lekko ( czyli mialem tylko SIEBIE ) , gdyz reszta moich rzeczy czekala juz w Presovie . Karton od roweru zostawilem przy lotniskowym hotelu ( tam spalem tuz przed powrotem ). Jak dojechalem , cala rodzina ( ze szwagrostwem ) byla na piwku , wiec chetnie do nich dolaczylem i wypilem sobie 3 kufelki , zeby wyrownac bilans plynow. W nocy wypilem dodatkowo 1,5 l wody ( po drodze pilem oczywiscie tez wiele litrow przeroznych plynow ). Poszlo w sumie latwiej jak planowalem . Moglem jedynie znalezc mniej ruchliwe ( czesciowo ) drogi w Polsce. Nie bylo w sumie tak zle. Najwiekszy ruch mialem przed Szczawnica.
-
Ja juz w domu . Wyszlo 747 km i 9190 m przewyzszenia. W najblizszych dniach postaram sie troszke to opisac.
-
To nie chodzi o przyzwyczajenie"dupy" . Chodzi o to , ze w "pieluszce" nie ma zadnych szwow , masz wszystko ladnie i miekko wyscielone w najbardziej obciazonej czesci ciala . Nie jestes pierwszy ktory rzuca stanowcze NIE . Pogadamy za pol roku ? Buty ktore sa do pedalow wpinanych ( niezaleznie jaki system ) , NIE nadaja sie do zwyklych pedalow !!! Zniszczysz tylko podeszwe , a i stabilne toto nie bedzie. Jak kupisz wpinane ( zrob to jak najszybciej ) to zaczynaj jazde na miekkim gruncie , bo jak zapomniesz sie wypiac , to ew. lezysz na trawie , czuy jakims piasku. Zdarzy Ci sie to raz , dwa , a pozniej jest to zwykly instynkt. Nie ma sie co bac , a jazda z wpinanymi , to zupelnie inna historia. Tu masz wpinane , ale tez dobre do chodzenia. https://www.bikester.se/fizik-terra-el-x2-skor-M908989.html?vgid=G1301032&_cid=21_1_-1_9_131_1301032__pla&campaign_detail=smart_shopping&gclid=Cj0KCQjw8uOWBhDXARIsAOxKJ2Ex16FSs0lNVNwJ01x71FIQ86Aj6xiH_rTLdIGxOXjrBqRlGZAQtHEaAjeMEALw_wcB Wiadomo ze sa bardziej miekkie i przez to gorsze ( w przekazywaniu MOCY ) od takich : https://www.tcmcykel.se/mtb-skor/fizik-terra-x5-bla-rod-storlek-40-42?utm_source=Bidbrain&gclid=Cj0KCQjw8uOWBhDXARIsAOxKJ2F_cEfJKrSzyAk_ebxFybMwsTbYxzcZM3qTJCRQFSSVYjWwCUKnfIYaAoJoEALw_wcB No i ustawienie wys. sodelka bardzo wazne. Noga ( ta ktora jest na dole ) NIE MOZE byc wyprostowana !!! Musisz miec kat ( w kolanie ) okolo 15 - 20 stopni . Moze dziwnie bedzie na poczatku , ale sie przyzwyczaisz i jest duzo zdrowiej dla kolan !!!
-
?? Pedaly wpinane ? Spodenki z "pielucha" ? Chlopaki z Wa-wy na miim rowerowym forum wrzucaja relacje ze swoich jazd. Wiadomo Wa-wa to nie Beskidy , ale ze zdjec nuda nie wieje w kazdym razie. Moze jakas fotka roweru ???
-
W piatek rano lece do Katowic , zostawiam torbe rowerowa przy lotnisku ( w hotelu ) , przebieram sie i sprobuje sie jakos szybko dostac do Krakowa. Tam wsiadam na rower i zasuwam do Presova ( 190 km ) do szwagra. W sobote popije sobie piwka , a w niedziele rano odpalam rower i udaje sie z Presova do Namestova ( 226 km ) , jadac wzdluz Tatr i wspinajac sie wielokrotnie ( bedzie prawie 3000 m w pionie ). W Namestove posiedze prawie tydzien , wiec bedzie wiele porannych jazd ( 70-110 km ) okolicznymi drogami. Pozniej w niedziele ( 31 lipca ) jade z Namestova do Bielska Bialej ( przez Wisle , Szczyrk ) . Mysle , ze przez te 10 dni "nabije" okolo 1000 gorskich kilometrow , a tym samym przekrocze 8000 km zrobionych w tym roku . Tym razem biore moj rower szosowy , a nie gravela. Jade BEZ zadnych bagazy , bo moja rodzina juz tam jest i maja moje ciuchy ETC. Zdjecia zalacze po powrocie .
-
To chyba to Wojtek ? Zrobiony pewnie przez VQ z inna folia .
-
Zupelnie nie to czego slucham na co dzien , ale dziewczyna jest GENIALNA !!!!
-
Alez oczywiscie ! Tyle ze model w tej wersji , to rzadkosc. To jest ARKAI , ale mozliwe , ze im ktos to zrobil https://arkai.de/
-
Jak to zobaczylem , to nie wytrzymalem i kupilem ( choc mialem NIC juz nie kupowac ) ? Ujela mnie jego "innosc" i fajna cena ( 90 EUR nowka sztuka ). No i przede wszystkim mam mase "wolnych" silnikow ENYA 80-4C , lub OS FS 62V , ktory zalega gdzies w kartoniku . Jest to projekt na "zas" , ale pokaze juz dzisiaj , bo jest dziwny , a i producent niezbyt znany. Pan Austriak dodal nawet chowane podwozie ktore kupil osobno !
-
Dzisiaj kolejna dostawa. Ksiazki na drugim i trzecim zdjeciu to rzadkosc i ceny osiagaja dosyc kosmiczne ( okolo 180-220 EUR za 4 tomy ) . Musze tylko gdzies "wylowic", brakujacy tom III . Za te trzy , dalem w kazdym razie TYLKO 35 EUR !!! Brakujacy tom jest do zdobycia za 50 EUR.
-
Mam kolege , ktory byl ZMUSZANY ( jako dzieciak ) do gry na akordeonie . Gdy o tym opowiada ( a jest bardzo wesoly i potrafi to robic w niesamowity sposob ) , to placzemy regularnie ze smiechu. Jak on NIE chcial grac na tym akordeonie !!! Ogolnie wspanialy instrument ! Francuski film i muzyka nie istnialyby bez akordeonu !!! U nas czesto pod sklepami graja Cyganie i musze przyznac , ze ta nacja ma w sobie "zapisany" talent do muzyki !
-
Wiesz , ze tez zauwazylem , ze w tym roku jakas ta trawa taka CUDOWNA . Nie wiem w sumie dlaczego , bo malo wiosna padalo , ale tutaj zawsze wilgotno ( od morza ) i to moze dlatego. No i cieta raz w tygodniu.
-
Dzisiaj sroda , czyli spotkanie przy grilu i oczywiscie latanie. Pogoda wspaniala , a i wiatr prawie nie wial :
-
Dzisiaj powyciagalem czesc moich wyscigowek ( POGO w samochodzie , a INVICTUS w modelarni ) , poczyscilem , naoliwilem kolka , pozrywalem jakies stare odlazace nalepki i przygotowalem je do latania. Kazda ma inne smiglo , wiec trudno porownac KTORA najszybsza. Jedynie "Sznurowka" lata na 8x8 , czyli na tym , na czym latac powinna . PROUD lata na 9x7 , a POGO na 9x6. PROUD ma tez nowy silnik , bo dedykowany z HK sie rozsypal ? Latania dzis jednak nie bedzie , bo wieje i sa mocne porywy . Zreszta dzisiaj wtorek , wiec beda interwaly na treningu kolarskim . Jutro sroda , wiec klubowy gril i latanko ( ma byc max 4 m/s ) !
-
Racja ! Sam zauwazylem , ze 95% moich latan ,to prad . EAGLE lata pewnie fajnie . Na razie mialem go dwa razy ; pokolowac , podowazac ( krotki jest i trzeba to zrobic bardzo blisko"prawdy" ) , ale w powietrzu jeszcze NIE BYL ? Teraz juz jest z nim wszystko OK ( mam nadzieje ) i poleci nastepnym razem ( jutro ? ) . Dzisiaj niestety trening rowerowy. Nawet jechalem rowerem w sobote przez Przylep ( relacja w HP w dziale NASZE PEDALOWANIE ) ! Chlopaki lataja raczej w Chicago . W Przylepie to chyba tylko jakes eventy.