FockeWulf Opublikowano 27 Września Opublikowano 27 Września Ty to masz zdrowie i przygody! Miło się czyta Twoje relacje? 1
TooM Opublikowano 27 Września Opublikowano 27 Września Kiedyś na Biegu Piastów pomykał w środku stawki facet bez kijków no bo nie miał w czym je trzymać. Dzisiaj wybraliśmy się na wycieczkę po milickich trasach i tak trafiliśmy na Galerię Drucha Bolka Ten człowiek przejechał w wieku 65 lat maraton niepełnosprawnych dookoła świata na rowerze widocznym na filmie. 106 pucharów z zawodów w tym matatonów biegowych ,rowerowych i narciarskich robi niesamowite wrażenie . Natomiast za największe życiowe osiągnięcie uznał cyt. żyłem normalnie . A niech Go , ale normalnie. https://naszesprawy.eu/edukacja/wzor-godny-naladowania/ 4
jarek996 Opublikowano 8 godzin temu Opublikowano 8 godzin temu Pospalem calkiem niezle, choc pospalbym ze dwie godzinki dluzej, ale zycie jest niestety brutalne. Moj prom na druga strone Galati odplywa o 7.30, a musze zdazyc do Tulcea (90 km) na statek, ktory plynie o 13.30. Wole miec troszke luzu, kosztem snu . Zrywam sie wiec o 6.30, zjadam zakupione wczoraj wafelki popijajac kompotem, toaleta i nie ubierajac sie w zadne dodatkowe rzeczy (jest juz 18 stopni) jade w kierunku promu. Piekny wschod slonca nad Galati i tylko niecale dwa kilometry do przeprawy. Prom robi juz drugi kurs dnia, wiec podplywa z drugiej strony wjezdzam, stawiam rower i ide kupic bilet (5 Lei). Przeprawa zajmuje okolo 25 minut. Na srodku Dunaju stoja dziesiatki zakotwiczonych barek, czekajacych na rozladunek w miejscowym porcie Doplywamy do brzegu i od razu po 200m wskakuje na waly. Po drugiej stronie majaczy skapane we wschodzacym sloncu Galati Ja w kazdym ostro “waluje” wiele kilometrow. Nic ciekawego sie nie dzieje, kolcow w oponach na razie brak Czesto widac opuszczone chalupy. Widac, ze Rumuni TEZ albo uciekaja z kraju, albo wyprowadzaja sie do miast, zostawiajac swoje “posiadlosci” . Po lewej stronie piekne widoki na Dunaj ", ktora po wymarciu pozostawia domy ku upadkowi. Wskakuje na asfalty I przejezdzam obok JEDYNEGO w Unii szpitala dla tredowatych Tichilești – Wikipedia, wolna encyklopedia Naturalnie przyspieszam i przestaje na chwile oddychac Po lewej stronie piekne widoki na Dunaj i na lezaca za nim Ukraine. Droga jedzie wiele ukrainskich tirow, ktore przekraczaja granice w Tulcea (prom). Ja dojezdzam do miejscowosci Isaccea i widzac, ze mam spory zapas czasu staje na sniedanko i piwko. Tym razem lane! Zamawiam sandwicha, ale dostaje dwa. Jest to kajzerka (na cieplo) z grilowana piersia kurczaka, serem, jakas zielenina i sosem. Zjadam spokojnie obserwujac klotnie dwoch zuli nieopodal knajpy. Mijam meczet, co swiadczy o tym , jak bardzo mieszaly sie tutaj rozne kutury Jadac dalej, trafiam na winobranie. Staje i zostaje zaproszony na probe zbiorow Mijam szyld, ktory przypomina mi GDZIE jestem Winnice ciagna sie kilometrami! Z innych owocow, najczesciej widuje sliwki (ale to juz koncowka). Mijam posterunek policji i po kilkunastu kilometrach wjezdzam do Tulcea. Na poczatek postanawiam znalezc port, zakupic bilet na moj statek i spedzic gdzies reszte czasu (jest dopiero 12.15) IMG_99701920×1440 170 KB Moj statek stoi juz przy nabrzezu, kupuje bilet (60 Lei), a za rower (10) doplace pozniej na statku. Na wszystko dostaje bilety! Jade najpierw na loda (robi pani Rumunka). Lod drogi i wodnisty, do tego dwa razy mniejszy jak w domu. Pozniej znajduje knajpe z lanym piwem. Zamawiam jedno zamawiam drugie i biore jeszcze slynne rumunskie paczki serowe PAPANASI Ciorba de burta (flakow) nie mieli Po spozyciu jade powolutku w strone statku i laduje sie nan z rowerem. Przebieram sie w “cywilki” i zasiadam na pokladzie. Rusza punktualnie o 13.30. Rejs zajmie 3 godziny 45 minut. Plyniemy srodkowa odnoga Dunaju, ktora nazywa sie Bratul Sulina. Jest jeszcze gorna (na granicy z Ukraina ) i dolna. Dolna NIE jest zeglowna dla duzych statkow! Piekna pogoda i piekne widoki. Po drodze zawijamy doi kilku portow, w ktorych ludzie i wsiadaja i wysiadaja, taszczac ze soba olbrzymie toboly. Mijamy statek pelen owiec Mijamy “szybki” statek Plyniemy dalej, a mi zaczynaja sie walic powieki. Wypijam browca i zapadam w gleboki sen Budza mnie podniesione glosy i okazuje sie, ze doplynelismy do celu podrozy, czyli Suliny! Przespalem prawie 1,5 godziny! Zakladam buty (nie przebierajac sie) i jade w strone ujscia Dunaju do Morza Czarnego. Wyjezdzam z Suliny i mam okolo 6 km szutrami. Droga robi sie coraz wezsza konczac sie nagle i przechodzac w podmokle pastwiska. Prowadze wiec rower idac w strone morza Mijam krowy wesolo do nich “muczac”. Gdy sie do nich zblizam, okazuja sie BYKAMI Brne dalej, czujac pod nogami wode. Dochodze do momentu gdzie dalej isc sie nie da (podmokly treren), ale widze przed soba budynek, ktory wg mapy lezy przy ujsciu Niestety dalej sie nie da! Do budynku tylko woda. Tutak KONCZY sie moj Dunaj. Nie mam cisnienia isc dalej, bo mialem go przejechac rowerem, a dalej nie ma drogi. W oddali widze statki, czekajace na wejscie “w rzeke” Zawracam i tym razem ostroznie przechodze kolo bykow. Pasa sie tutaj dziesiatki koni, ktore hasaja sobie zupelnie wolno! Klimat niesamowity. Wracam w strone Suliny, ale zanim wjade do miasta, jade sie wykapac w Morzu Czarnym. witaja mnie oczywiscie miejscowe psy Plaza prawie zupelnie pusta. Woda ma 22 stopnie. Zamawiam browca i wznosze toast za zakonczenie DUNAJSKIEJ WYPRAWY Po wypiciu i wyschnieciu wracam do Suliny szukac noclegu. Znajduje szybko (prawie w centrum) , biore pryche i zmykam podsumowac koniec podrozy rybka z Dunaju. Sulina jest klasycznym UPADLYM miastem. Dziesiatki bezpanskich psow i klasyczny klimat KONCA SWIATA Jedynie knajpy jakos wygladaja. Zamawiam suma + piwko i racze sie niespiesznie posilkiem w towarzystwie restauracyjnego kota, a po posilku udaje sie lulu. 100 km rowerem i z 80 statkiem CDN
Rekomendowane odpowiedzi