Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. jarek996 Opublikowano 10 Października 2021 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Udostępnij Opublikowano 10 Października 2021 Po co Ty zalaczasz filmy jakichs frustratow ? Cytuje pierwszego " Gravelem przejechalem w tym roku jakies 300 km " . Ja przejechalem w tym roku ( JUZ ) jakies 5 000 km i sie nie wymadrzam , czy ludziom jest gravel potrzebny , czy nie. Niech sobie kazdy sam w zaciszu domowym zdecyduje JAKI rower jest mu potrzebny i JAKI go uszczesliwi . Powiedz Erwin O CZYM mam z tym gosciem "dyskutowac" , albo jakich jego rad sluchac ? Gdzie on byl tym swoim gravelem , ze sie tak madruje ? Ja moglbym tutaj pisac relacje na 100 stron ze swoich wojazy i mialbys przez tydzien rumience czytajac CO ja przezylem , a Ty sie podniecasz jakims gamoniami ( ten drugi z kolei , Bog wie kto , bedzie mnie uczyl w JAKICH skarpetkach wypada jezdzic i opowiada o bledach szosowcow ). Kim on jest , ze bedzie mi mowil o bledach szosowcow ? Przejechal moze ( ale tylko MOZE ) 15 amatorskich maratonow i wielki znawca mi sie znalazl. Smiac mi sie z takich gosci chce. Przezyli razem 1/10 tego co ja , widzieli moze 1/100 tego co ja ( o rowerze pisze ) , ale ja sie nie wymadrzam i nie daje ludziom idiotycznych porad , bo KIM ja w sumie jestem ? Na 100% zadnym autorytetem kolarskim. Jedyne co moge , to opisac swoje przygody , bo sa NAPRAWDE moje i sie NAPRAWDE wydarzyly. Temat byl o NASZYM pedalowaniu , a Ty z uporem maniaka zasmiecasz go swoimi filmikami . Wstydz sie Erwin ! ? P.S. Wolalbym poczytac ( serio ! ) o TWOJEJ jezdzie , TWOICH przygodach , jak sluchac "kolegow" z powyzszych filmow. Ja w kazdym razie opisze swoja wyprawe Tuzla-Budapeszt ( 30.06 - 05-07 ). 5 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jarek996 Opublikowano 10 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 10 Października 2021 Wylot do Bosni planowo , a ladowanie nawet przed czasem . Lotnisko w Tuzli nic sie nie zmienilo i dalej przypomina opuszczony 15 lat temu magazyn obuwia . Szybka i sprawna kontrola ( sprawdzali certyfikat ! ) , jeszcze szybsze zlozenie rowerka i trzeba bylo znalezc miejsce na zmiane ciuchow. Zrobilem to na pobliskim parkingu (sucha laka przy jakiejs smrodce ) . Przebieralem sie tylem do minaretu , zeby nie urazic bosniackiego boga . To co pozostalo do zalatwienia to wymiana kasy i zatankowanie czegos do bidonow. Kase wymieniali w punkcie pocztowym , a sklep byl obok. Woda wlana , Radler ugasil pierwsze pragnienie ( bylo 35 stopni ! ) i czas w droge. Pierwsze 20 km jechalem przez male wioseczki , droga wewnetrzna ( kiepski beton i zwirki ) . Co chwile "jadowite" podjazdy ( moze niewysokie , ale mialy czesto ponad 15 - 25% ). Upal potworny , pot zalewa okulary , a trzeba grzac , bo mam 125 km do granicy z Chorwacja , (a godzina juz 12.30 ) . Plyny znikaja w takim tempie , ze staje na "tankowania " w co trzeciej wsi. Czasami jest Radlerek ( zeby sie do wody za bardzo nie przyzwyczaic ) ? . Widoki klasyczne , czyli wypalone sloncem lasy i drogi ktore nie widzialy deszczu od dobrych miesiecy. Muezini wzywaja do modlitwy ( wszak to piatek , czyli muzulmanska niedziela ) , a pod wsiowymi meczetami parkingi pelne samochodow. Po okolo 35-40 km wskakuje na asfali i podjazdy robia sie przynajmniej bardziej “ludzkie” , niz te wioskowo-wewnetrzne. Musialem ten dzien “zaprojektowac” w ten sposob (czyli wiekszosc asfalty ) , bo bym do granicy chorwackiej inaczej NIE dojechal. Kawalek drogi ze sporym ruchem , ale niebawem odbijam w lewo i sie bardzo ( ruch ) uspakaja . Mijam dosyc zaniedbane bosniackie wsie , tankuje kolejne litry plynow i odliczam kilometry do konca. Jade tez przez dwia "ciut" wieksze miasteczka ( Srebrenik i Gradacac ) i za tym drugim , wjezdzam do Rebubliki Serbskiej ( ktora jest czescia skladowa Bosni ) . “Jakosc” zycia sie natychmiast poprawila , domy duzo ladniejsze , ploty pomalowane i ogolnie to DUZO czysciej . Nasi bracia muzulmanie nie sa jednak “porzadkowym” narodem i roznice ( nawet gdyby nie bylo tablicy ) , ze wjezdzemy do Serbow , zauwazylby nawet slepy ( bylo ja tez CZUC ?) . Pozostaje mi moze ze 25 km plaskimi drogami . Dookola pola uprawne i laki , teren sie mocno “wyplaszczyl” i predkosc natychmiast wzrosla (do tego lekki wiaterek w plecy ) . Wjezdzam w koncu do celu etapu , czyli do miasteczka Samac ( czyta sie Szamac) . Spokojne , troche senne miasteczko , znajduje szybko centrum i “wywalam” duszkiem w knajpce dwa piwa . Maly objazd i udaje sie do motelu , ktory lezy 3 km za miastem ( przy samym przejscu z Chorwacja ). Szybka prycha , zmiana ciuchow i w "cywilkach " pedaluje z powrotem do miasta na kolacje . Zjadam co zamowilem , wypijam jeszcze 2 piwa i wracam (juz na lampkach ) do lozka . P.S. Caly dzien przejechalem TYLKO na szwedzkim jeszcze sniadaniu i jednym rogaliku ze zdjecia. Nie moglem NIC w siebie wcisnac ( poza plynami oczywiscie ). P.S. W Bosni , najlatwiej jest po PIWIE rozpoznac , w JAKIEJ czesci kraju sie wlasnie znajdujemy. Jesli sa to piwa bosniackie lub chorwackie ( Sarajewsko , Tuzlanski Pilsner , PAN ) , to bedzie to na 100% czesc muzulmanska , jak serbskie ( Lav , Jelen , Nektar ) , to na 100% czesc serbska ? Ponizej kilka fotek : Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
dariuszj Opublikowano 10 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 10 Października 2021 Rozumiem, że w tym pudle na pierwszym zdjęciu przewiozłeś rower tam i z powrotem. Zastanawiam się tylko jak to pudło wiozłeś cały czas ze sobą na rowerze Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
young Opublikowano 10 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 10 Października 2021 Jak dla mnie wątek z piwami bardzo wartościowy. Dzięki za fajne zdjęcia nektarów. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. jarek996 Opublikowano 11 Października 2021 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Udostępnij Opublikowano 11 Października 2021 W dniu 10.10.2021 o 20:06, young napisał: Jak dla mnie wątek z piwami bardzo wartościowy. Dzięki za fajne zdjęcia nektarów. Jesli jestes piwoszem i Cie to NAPRAWDE interesuje , to chetnie zamieszcze fotki WSZYSTKICH gatunkow jakie wypilem podczas moich wypraw ? W dniu 10.10.2021 o 19:22, dariuszj napisał: Rozumiem, że w tym pudle na pierwszym zdjęciu przewiozłeś rower tam i z powrotem. Zastanawiam się tylko jak to pudło wiozłeś cały czas ze sobą na rowerze Pudlo wywalilem w Tuzli na lotnisku ( oczywiscie w smietniku , bo na lotnisku MAJA smietnik ) , a w Budapeszcie znalazlem sobie sklep rowerowy . Kolarz kolarzowi bratem jak to mowia ? . Opisze to dokladnie w kolejnych "odcinkach". P.S. Lecac w jedno miejsce ( wylot i powrot ) zostawiam torbe ( MTB ) lub karton ( gravel ) , jak najblizej lotniska (najczesciej w jakims w hotelu , w ktorym czasem ( ale niekoniecznie ) sie zatrzymuje ( tak bylo w Rumunii w ktorej bylem 5 tyg. temu ) . Raczej NIE ma problemow , tylko trzeba milo z paniami z recepcji pogadac ? Lecac w jedno , a wracajac z innego wymaga juz troche planowania. Dzien DRUGI : Tak jak pisalem wczesniej , spalem prawie na samym przejsciu miedzy Bosnia a Chorwacja . Nowy motel przy stacji benzynowej , warunki jak w domu ? . Sniadan niestety nie mieli , wiec wzialem kawe do pokoju , bo na dole w kafejce stacyjnej , TIRowcy tak zadymili , ze sie nie dalo siedziec. Tam dalej mozna palic na stacjach benzynowych ( nie mowiac o tym , ze tez we wszystkich knajpach )? Czlowiek sie troche od tego odzwyczail. Panowie byli rano troche zli , bo placilem karta , a cash em chcieli sie pewnie podzielic pod stolem ? Trzy razy pytal , czy nie mam gotowki ( mialem w sumie EURO , ale wolalem karta ). Robie fotke na moscie na Savie i wjezdzam do Unii ( ale nie do Schengen ). Kontrola dokumentow , zadnych covidowych certfikatow widziec NIE chcieli. Zatrzymuje sie w pierwszym miasteczku i wymieniam ( w spozywczym ) EURO na KUNY. Jade dalej i zatrzymuje sie w piekarni , gdzie kupuje jakies drozdzowki i mleko czekoladowe , znajduje park i zjadam sniadanie .Potem dosyc nudnymi drogami ( ciezko bylo w tej czesci Chorwacji znalezc jakies sensowne terenowe alternatywy ) ruszam na polnoc. Dzien zaplanowalem tak , ze odbijam w lewo , aby zdobyc chociaz jakis jeden “szczyt” . Gdybym jechal prosto w gore , byloby caly czas plasko. Pedaluje dalej i obserwuje dosyc nieciekawa czesc Chorwacji. Raczej rowniny z malymi pagorkami , w kazdej wsi okolo 25% opuszczonych gospodarstw.Pod sklepami znajome twarze wiejskich zulikow ( te twarze sa jednakowe na caly swiecie ) . Widac , ze Slawonia do najbogtszych czesci kraju NIE nalezy. Staje w knajpie na pierwszego Radlerka , a w TV leci wlasnie waterpolo SERBIA-CHORWACJA. Wysoki stan podniecenia wsrod ogladajacych ? .Wypijam , wskakuje na rower i w droge . Ma byc ( i byl ) to najdluzszy dzien w siodle , okolo 155 km , wiec przerwy robie dosyc krotkie . Kolejny Radlerek i zbliza sie czas lunchu. Staje w jakiejs pizzeri , zamawiam Cole i pizze , potem jeszcze jedna Cole , chwilke odpoczywam i w droge. Jestem na 200 mnpm , a mam przed soba “wspinaczke” na 620 m. Droga pnie sie leniwie w gore , ale nie ma wiecej jak 6-8 %. W lesie panuje cien , wiec jakos idzie , tylko pizza siedzi mi dosyc “ciezko” na zoladku. W koncu wjezdzam na przelecz , popijam i w dol ! Na dole zaczyna sie plasko i nudno , wiec wypijam kilka Radlerkow i dojezdzam do celu , czyli miasteczka Donij Mihaljowac . Zjadam loda i zastanawiam sie czy spac tutaj , czy jechac dalej . To miasteczko bylo tak depresyjne , ze na sama mysl , ze mam tu zostac robilo mi sie slabo. Za granica na Wegrzech ( 12 km ) byla miejscowosc Harkany , z goracymi zrodlami i kompleksem basenow , wiec nie zastanawiajac sie wiele , opuszczam nudna ( w tej czesci ) Chorwacje. Przejezdzam Drave , kontrola paszportow i wjezdzam do Magyarorszag !Po drodze mijam bananowe “gaje” ( sa przy co trzecim domu i ladnie im tu rosna !!! ) i szybko dojezdzam do Harkany.Lekko spompowany udaje sie do milej knajpki z pensjonatem ( nie mieli wolnych miejsc ) i zamawiam kolarskie jedzonko Dostaje gigantyczna porcje carbonary i dwa miejscowe ( Harkanskie ) piwa. Obsluguje mnie mloda , ale za to z gigantycznym oddechem Wegerka ? Po jedzeniu popatrzylem jeszcze na jej “gorzysta” okolice (choc Harkany leza raczej na rowninie ? ) i czas bylo zaczac szukac hotelu. Okazalo sie , ze 100 m dalej byl duzy ( pensjonaty byly WSZYSTKJIE zajete ) hotel z wlasnymi basenami i cieplym zrodlem. Zainstalowalem sie w hotelu , szybki prysznic i ruszylem na “miasto”. Tlumy "wakacjowiczow" i knajpy tetniace zyciem . Nie zalowalem juz wcale , ze zrobilem te dodatkowe kilometry , aby tutaj dojechac. Poszedlem do knajpki , gdzie pan Wegier lal szprycery i zamowilem klasycznego Hosszu Lepes Kultura picia szprycerow na Wegrzech , to osobny temat i naprawde warto pogrzebac i sobie o tym poczytac. Dodam tylko , ze syfon wynalazl Wegier , wiec nie jest dziwne , ze oni zaczeli mieszac ja z winem. Moj szprycer ( Hosszu Lepes ) ktory od zawsze lezy mi najbardziej , znaczy po madziarsku DLUGI KROK i jest mieszany w proporcjach 1 dl wina i 2 dl wody gazowanej ( sposobow mieszan i jednoczesnie nazw jest kilkanascie ). Wszystko zimne i doskonale gazi pragnienie , nie sponiewierajac za bardzo. Wypilem chyba ze trzy + jedno piwo i czas bylo isc do lozka . 5 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
d9Jacek Opublikowano 11 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 11 Października 2021 1 godzinę temu, jarek996 napisał: czas bylo isc do...... pisz dalej, dobrze się czyta i ogląda? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jarek996 Opublikowano 11 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 11 Października 2021 W dniu 11.10.2021 o 20:35, d9Jacek napisał: pisz dalej, dobrze się czyta i ogląda? Prosze bardzo ! ? Milo ze Ci sie podoba Budze sie o 8.00 , ide na przepyszne sniadanko i po nim , czas “potaplac sie” w basenie z goracym zrodlem. Potem klasyczny basen , prysznic i czas sie przebierac w stroj "roboczy". Ruszam z Harkany o 9.00, zegnajac sie z sympatycznym miasteczkiem a przede mna , planowane 115 km do miejscowosci Kaposvar. Tankuje wode w miejscowym sklepiku i zaczyna sie asfaltami ( takimi najgorszymi ) .Po chwili wbijam sie w drogi gruntowe prowadzace glownie miedzy polami slonecznika Sucho jak na Saharze , kurzy sie potwornie , a wszystko to przylepia sie do spoconego ciala. Tankuje wode w kolejnych wioskach i tak na zmiane ; troche kiepskich asfaltow i gruntowki. Jestem moze 5 -7 km od miasta Pecs , gdy wjezdzam w podmiejskie winnice Czesc winorosli wyglada juz na jadalne ( pewnie jakies wczesne odmiany ) , wiec nie zastanawiajac sie dlugo , gasze nimi pragnienie. Zjadam dwie kiscie nie bojac sie ze przytyje , bo kradzione przeciez nie tuczy ? . Sa takie "za piec dwunsta" , ale juz slodkie i jadalne ! Pozniej zjazd w dol do Pecs i postanawiam zatrzymac sie troche w centrum , bo ponoc to ladne miasto . Faktycznie piekna starowka ( taka klasyczna austro - wegierska , wiec zatrzymuje sie na piwko Poniewaz jest dosyc goraco , wiec biore jeszcze szprycerka i powoli szykuje sie do dalszego pedalowania Wyjazd z Pecs to niesamowite gorki (niestety PODJAZDY ) , a pozniej dluzsza wspinaczka ( sciezka rowerowa ) na polnoc. Gdy dojezdzam na “przelecz” , zaczyna sie potworna ulewa z piorunami . W 30 sek jestem zupelnie mokry i zaczynam zjazd. Woda plynie strumieniami , zjazd trwa dlatego troszke dluzej niz powinien. Gdy zaczelo sie juz wyplaszczac , przestaje padac i przy okazji staje przy malej wloskiej knajpce zamawiajac lekki lunch Tym razem do picia TYLKO Cola , chwila oddechu , kawa i w droge. Jade dookola jakiegos jeziorka. Masa ludzi w domkach i pod namiotami , widac ze wakacje w pelni . Odjezdzam od jeziora i w zagrodzie na wsi spotykam moje ulubione zwierzeta ! Pogadalismy chwile , ale zrozumialy , ze musze jechac dalej. Za wsia skrecam w las i zaczynaja sie krotkie , ale jadowite podjazdy ( takie po 20-25 % ) . Przeciskam ostatkiem sil , wjezdzam na maly “plaskowyz” i pedaluje dalej niby drogami , niby lakami Jade tak z 10 km i nagle dojezdzam do nowego , pieknego ogrodzenia , ktore ciagnie sie jak okiem siegnac. Okazalo sie , ze moj szlak zostal ZAMKNIETY tym ogrodzeniem ( byla to jakas olbrzymia farma z krowami ). Ogrodzenia nie jestem w stanie sforsofac , wiec postanawiam je objechac. Okazuje sie jednak , ze odjezdzam z 6 km od mojego szlaku i dalej nie moge na niego wjechac. Szukam wiec drogi alternatywnej , ale musze walic z buta przez las , aby dojsc do niebieskiego szlaku , ktory doprowadzi mnie w koncu do jakiejs drogi. Tym szlakiem dojezdzam w koncu do jakiejs wiochy ( a bylo to kilkanascie , dodatkowych lesnych km ) i niestety musze skorygowac pozostala czesc dojazdu do Kaposvar . Na szczescie jade nowo wybudowana sciezka rowerowa , obok dosc ruchliwej drogi. Czesc sciezki wyasfaltowana , czesc z gotowym juz , ubitym pod asfalt zwirowym podkladem. Po kilkunastu kilometrach skret na Kaposvar i zjazd do miasta . Znajduje wzglednie tani ( ale fajny ) hotel i instaluje sie w miasteczku. Prysznic , zmiana ciuchow i czas na kolacje , ktora zjadam w knajpce polozonej na glownym rynku miasta Zamawiam klasyczna gulaszowa i oczywiscie szprycera ( kilka szprycerow ? ) Potem jakies ciacho na deser i jeszcze jeden szprycer i w tym momencie wchodzi do restauracji Georg Bush !!! Gadamy chwile o polityce swiatowej , problemach z dostawami pradu w Teksasie , ale rozumiem ze jest tutaj incognito , wiec zostawiam go w spokoju ze swoja mloda partnerka ( nie byla to na 100% Barbara Bush ) ? Udaje sie do hotelu na zasluzony odpoczynek. 1 1 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość Opublikowano 12 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 12 Października 2021 ... Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jarek996 Opublikowano 12 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 12 Października 2021 14 minut temu, mr.jaro napisał: Jesli o mnie chodzi, chetnie poczytam wiecej. Ale przy okazji powiedz, Jarek, gdzie Ty zostawiasz rower na noc? Jesli spie w malych rodzinnych pensjonatach to zawszemaja jakis zamykany garaz lub komorke. W hotelach nie wiedza za bardzo CO ze mna zrobic , a ja "goraco" tlumacze , ze mam "walizke" na stale przypieta do siodelka i MUSZE wziac rower do pokoju ? Powiem szczerze , ze chyba tylko raz zaproponowali swoje zamykane pomieszczenia , ale zazwyczaj mowia cos w stylu : no do pokoju to nie mozna , ale OK , ja w razie czego NIC nie widzialam ( widzialem ) ? Z racji tego , ze rzadkie sa w hotelach pokoje - jedynki , wiec zazwyczaj jest w dwojeczce miejsce i dla mnie i dla mojego rumaka. Dzien TRZECI : Budze sie o 8.00 w Kaposvar , wysmienite , typowo wegierskie , srednio kolarskie sniadanko , ktore na koniec poprawiam wielokrotnie arbuzem i melonem , bo zapowiada sie goracy dzien Przebieram sie w wyprane recznie ciuchy i schodze na dol swiezutki i pachnacy. Szybki wyjazd z Kaposvar ! Na poczatek asfalt i co kilka ( kilkanascie ) km zjezdzam na coraz gorsza droge. W koncu dojezdzam do jakiegos gospodarstwa i droga sie niestety konczy. Komputer pokazuje prosto , ale prosto sa tylko pastwiska . Trudno , jade tym pastwiskiem aby znalezc szlak za nim , mijam "mieszkancow" pastwiska , pozniej pol kilometra z buta swiezo zaoranym polem , a na koniec pol godziny starym lasem w metrowych pokrzywach. Po pokonaniu w/w trudnosci , wskakuje w koncu na fajne szutry i nimi ( na zmiane z kiepskimi asfaltami ) dojezdzam do Balatonu ! Teraz postanawiam troche zwolnic i zajac sie soba . Zaczynam od piwa , a za chwile znajduje “stacje” z winami i szprycerami ,wiec zamawiam dwa ostatnie wymienione , mieszane z roznymi winami. Stacja nazywa sie BOR TOUR , a BOR to o wegiersku WINO ? ( piwo to SÖR ) Teraz sciezka ciagnie sie miedzy domkami , wzdluz brzegu i tak bedzie prawie do konca. Staje w koncu na jakies jedzonko . Zamawiam gulaszowa i langosa . Langosa lubie zjesc raz na 5 lat , ale nie czesciej Do tego oczywiscie szprycerek !Po dosyc ciezkim obiadku ciezko sie tez jedzie , ale nigdzie mi sie dzisiaj nie spieszy , wiec gdy w koncu dojezdzam do Keszthely , staje w pieknym miejscu nad woda i schladzam sie szprycerkiem Siedzacy obok mnie Polacy zamawiaja NIESTETY po Carlsbergu ? Wsiadam na rower i nastepny moj stop , to lody ! Tak , tak ; lody BEZ szprycerka ? Kilometry mijaja i postanawiam znalezc bankomat , bo zaczynaja mi sie powoli koncza forinty. Zamiast bankomatu znajduje TAKIE cos !!! Pan dziadek z Pania babcia , zorganizowali przy domu mala rozlewnie win ( przychodzili ludzie z wlasnymi pustymi butelkami ) , ale lali tez te wina na miejscu , rowniez w formie moich ukochanych szprycerkow ! Zamowilem dwa ( dwa rozne rodzaje wina ) i pojechalem dalej . Powoli zaczalem rozgladac sie noclegiem , ale na bookingu w okolicy byla totalna pustka ! W takim ukladzie zaczalem klasyczne pukanie do drzwi , az doszedlem do wspanialej knajpy na pagorku. Byla to piwnica winna z karczma i rozlewnia win . Na poczatek zamowilem tylko szprycerka ( zmeczylem sie troche tym szukaniem ?) , ale wiedzialem ze do niej wroce !!! Po wypiciu , doslownie 100 m dalej znalazlem wolny pokoj ! Prysznic , zmiana ciuchow i migiem do knajpy ! Zjadlem kolacje popita winem ( tym razem BEZ wody ) , posiedzialem , popatrzylem na ludzi i udalem sie spac . Zrobilem 125 km , a miejscowosc do ktorej dojechalem nazywala sie Badacsony. 2 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
d9Jacek Opublikowano 12 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 12 Października 2021 47 minut temu, jarek996 napisał: Badacsony hmmmm....a znane jest ze wspaniałego Pinot gris czyli?? Badacsony Szurkebarat..... Czytam tę Twoją relację z olbrzymią przyjemnością bo.... uruchomiła moje bardzo przyjemne wspomnienia związane z Węgrami a równiez i z Balatonem 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jarek996 Opublikowano 12 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 12 Października 2021 7 godzin temu, d9Jacek napisał: Badacsony Szurkebarat Ci ktorzy nie lizneli wegierskiego , niech zapamietaja , ze nazwe powyzej czyta sie prawidlowo ; Badaczszony Surkebarat . Ichnie c , i s czyta sie jak cz i sz , a sz i cz , jak s i c . Dlatego nie mowimy BUDAPEST ( a tak sie pisze ) tylko BUDAPESZT . Dzien CZWARTY Wstalem o 8.00 , ale poniewaz wlascicielka gdzies pojechala , musialem na nia poczekac aby jej zaplacic za nocleg, bo wieczorem niestety nie zdazylem. Przyjechala po 30 min , rozliczylismy sie i ruszylem w strone Szekesfehervar . W pierwszym napotkanym spozywczaku zakupilem dwa jogurty i 4 "rohliki" ( maja takie same jak Czesi i Slowacy ) , ktore spozylem na lawce przed sklepem . Zatankowalem wode do bidonow i w droge ! Odjezdzam troszke od Balatonu , dokola mnie ciagna sie winnice na okolicznych wzgorzach , droga ciagle gora dol , ale to zadne Alpy , wiec predkosc osculuje okolo 27-33 km/h Po 30 km zaczynam zjazd w strone Balatonu i trafiam na mala kawiarenke , gdzie spozywam spozniona poranna kawe , jakies ciacho i lody . Sloneczko pieknie przygrzewa i zapowiada sie kolejny wspanialy dzien w siodle ! Jade moze 15 km i musze dopompowac przednie kolo. Wiem ze mam cos z detka , bo powietrze schodzi mi bardzo powoli ( od kilku dni ) , ale nie mam ochoty na grzebanie i wole dwa razy dziennie dopompowac. Tym razem robie to na “stacji” rowerowej , ktora jest tez kawiarenka , wypozyczalnia i serwisem . Poniewaz slonce juz w gorze , wiec zamawiam pierwsze piwo Koles dopompowal mi chyba do 5 atm , bo jadac asfaltem miedzy domkami letniskowymi , smiga mi sie jak na mojej szosowce !!! Kilometry mijaja dosc szybko , godzina jest w okolicach 12.00 , wiec czas na maly lunch. Zatrzymuje sie u starszych panstwa ktorzy prowadza knajpke dla rowerzystow , zamawiam pasztecika z jakims sosem ( nie wiem jeszcze z czym ten pasztecik ) i pierwszego dzisiaj szprycerka ?Pasztecik okazuje sie REWELACYJNY !!! W srodku ma farsz skladajacy sie z wegierskiej kielbasy , papryki , cukinii i cebuli ktory zostal przygotowany na patelni PRZED zawinieciem w ciasto . Zamawiam jeszcze jednego ( + jakies ciacho ) , zjadam , odpoczywam 15 minut zeby sie to wszystko w zoladku ulozylo i wsiadam na rower . Droga w 90% to asfalt (dokladnie jest to sciezka rowerowa wokkl jeziora ) raz ciagnaca sie przy jeziorze , a czasem od niego troszke “odjezdzajaca” . Ruch dosyc spory i trzeba przyznac , ze Wegrzy sa niezle “zroweryzowani” . Widac , ze jezdzenie rowerem dookola Balatonu musi byc popularne ! Stad tez pewnie tyle rowerowych “stacji” ( serwis z wypozyczalnia i knajpa ) i samych malych knajpek. Sa one nastawione w 95% na rowerzystow , bo wiele lezy w takim miejscu , ze odwiedzi je dziennie moze jeden pieszy ( samochodem czesto nie ma nawet jak ) . Oto dwa takie miejsca : Dojezdzam do cypelka na ktorym lezy miejscowos Tihany i postanawiam zjechac tam , aby “dorobic” troche kilometrow , bo idzie troszke za szybko. Z Tichany jest mniej jak 2 km do drugiego brzegu i jest to najwezsze miejsce na calym Balatonie. Odchodza stad statki turystyczne na druga strone , ale gdybym mial czas to walnalbym to raczej wplaw ? Postanawiam zjesc gotowana kukurydze ( i popic oczywiscie szprycerkiem ) , a pozniej znalezc jakies miejsce do kapieli. Udaje mi sie juz po 3 km ! Zrzucam ciuchy kolarskie , zarzucam slipy i wskakuje do Balatonu ! Woda klasyczna Balatonska , czyli ciepla , dosyc czysta , ale gliniasta ( takie jest tam dno ) . Po kapieli 15 minut wakacji ! Leze i nic nie robie ? Wysycham juz po 10 minutach , przebieram sie i jak nowonarodzony wsiadam na rowerek ! Mijam Balatonfured i kieruje sie na Balatonmadi ( ostatnie wieksze miasto przy Balatonie na mojej trasie ) . Staje tam tez na ostatniego balatonskiego Radlerka Zaczynaja sie moje ostatnie kilometry wzdluz Balatonu i widze go coraz rzadziej , wiec postanawiam to uwiecznic na zdjeciu Odbijam w Balatonfuzo na wschod , wspinam sie z 50 m w pionie i wjezdzam w koncu w jakis "teren" Takimi drogami jade okolo 20-25 km . Mijam jakies stare gospodarstwa i dziwne zaniedbane wsie , czesto z hinduska - rzymska wiekszoscia ? W lesie za wsia lapie pierwszego kapcia , a wsiowe psy biegna na mnie calym stadem ujadajac niemilosiernie. Nie dobiegajac do mnie zawracaja nagle i rowniez ujadajac wracaja do wsi !!! Faktycznie bylo to JEDYNE spotkanie z psami “na wolnosci” ! Co najdziwniejsze , to nigdy faktycznie nie zostalem nawet obszczekany , pomimo , ze ludnosc hindusko - rzymska zazwyczaj NIE ma pozamykanych bram na swoich posesjach , a ich psy nie sa uwiazane. Dojezdzam w koncu do wiekszej wsi i kupuje Radlerka Mam stad okolo 10-15 km do Szekesfehervar i do tego kupe czasu , gdyz poszlo dzisiaj jakos nadspodziewanie szybko ( mimo tak wielu przerw ). Wjezdam powoli na przedmiescia , a ciagna sie one chyba z 10 km. Dojezdzam w koncu do starowki i staje w malej winiarni , aby uraczyc sie zasluzonym szprycerkiem Racze sie dwoma i przy okazji okazuje sie , ze moj hotel lezy 50 m od winiarni ! Prysznic , przebieram ciuchy i ide polazic po calkiem przyjemnym miescie , jakim okazuje sie Szekesfehervar . Znajduje pozniej knajpke na wysepce miejskiego jeziorka , zjadam kolacje , wypijam jeszcze piwko i udaje sie do hotelu na zasluzony odpoczynek. 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
d9Jacek Opublikowano 12 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 12 Października 2021 Godzinę temu, jarek996 napisał: dokola mnie ciagna sie winnice na okolicznych wzgorzach czy wiesz , że są to wzgórza pochodzenia wulkanicznego i to dzieki tej glebie i mikroklimatowi Węgrzy maja najwspanialsze wina ? Odmiana "harslevelu" dała węgrzyna czyli vinum regum , rex vinorum .... No i jeszcze coś....Węgrzy w ramach poprawności nie dali sobie wcisnąc ( do butelek) sztucznego korka...i chwała im za to? i za bográcsgulyásleves też? pisz dalej Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jarek996 Opublikowano 12 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 12 Października 2021 36 minut temu, d9Jacek napisał: pisz dalej Czy raczej PIJ dalej ? ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
d9Jacek Opublikowano 12 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 12 Października 2021 15 minut temu, jarek996 napisał: raczej PIJ dalej to też....nawet napiszę ...zazdraszczam tego pobytu .....i tych szprycerków Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
tytan12 Opublikowano 12 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 12 Października 2021 5 godzin temu, jarek996 napisał: Czy raczej PIJ dalej ? ? Tak z ciekawości,ile płynu wychodzi Ci na 100km.? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jarek996 Opublikowano 13 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 13 Października 2021 7 godzin temu, tytan12 napisał: Tak z ciekawości,ile płynu wychodzi Ci na 100km.? Jesli pytasz powaznie to odpowiem na przykladzie ; jechalem w tym roku ze Swinoujscia do Lagowa Lubuskiego ( wyszlo 298 km ) . Bylo to piatek 18 czerwca , temperatura dochodzila do 36 stopni. Wypilem po drodze 15 szt. poltoralitrowych butelek wody plus pewnie z 5-6 butelek z jakimis innymi napojami !!! Na moich normalnych treningach ( NIE w upalne lato ) wystarczaja mi dwa bidony ( 0,66 l ) na okolo 110 -120 km , a jak jade szybkie 50 km to nieraz nawet lyka nie popije . Moje turystyczne wyjazdy traktuje bardziej "wakacyjnie" , wiec jak jest jakis fajny dzien , to walne z 7-10 piw w czasie dnia ( ale to sie NIE zdarza codziennie ) ? Tyle ze wtedy nie ma zadnej napinki ( chodzi mi o wyczyn , czy jakies szalone tempo ma wspinaczkach ) , tylko bardziej tempo turystyczne . Pije tez oczywiscie duza ilosc INNYCH plynow po drodze , wiec to sie troszke "rozciencza" ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
d9Jacek Opublikowano 13 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 13 Października 2021 2 godziny temu, jarek996 napisał: Wypilem po drodze 15 szt. poltoralitrowych butelek wody plus pewnie z 5-6 butelek no to wychodzi Ci '" spalanie " jakies 10 l/ 100km...niezle? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
dariuszj Opublikowano 13 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 13 Października 2021 3 godziny temu, jarek996 napisał: Moje turystyczne wyjazdy traktuje bardziej "wakacyjnie" , wiec jak jest jakis fajny dzien , to walne z 7-10 piw w czasie dnia ( ale to sie NIE zdarza codziennie ) ? Mierzyłeś kiedyś zawartość alkoholu we krwi? Nie przekraczasz dopuszczalnych norm i nie obawiasz się, że w razie jakiegoś wypadku możesz mieć problemy? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jarek996 Opublikowano 13 Października 2021 Udostępnij Opublikowano 13 Października 2021 Czasami o tym sobie myslalem , ale w sumie mam to w d.....e ( a normy pewnie czasem przekraczam ) ? Jezdzac samochodem nie pije nawet LYKA piwa ( nie mowiac o innych alkoholach ) . P.S. 6 z tych dziesieciu , to pije jak juz SKONCZE jezdzic . Po ciezkim dniu ( juz po jezdzie ) potrafie wchlonac niesamowite ilosci plynow. Na noc stawiam sobie ZAWSZE 1,5 litrowa butelke wody i bidon ( 0,6 l ) i czasem to wszystko wypije ! Rano jak siusiam , to widze po kolorze czy jestem odpowiednio nawodniony . Jak siusiu jest jasniutkie , to jest OK. Lepiej wypic wiecej wody i sie tego pozbyc w toalecie , jak sie odwodnic. Na glodnego mozna jeszcze pojechac , ale jak sie odwodnisz to jest straszna "bomba" . Z tymi piwami , to nie mysl , ze jest tak zawsze ?. Mam wyjazdy ( wiekszosc ) , gdzie walne jedno do lunchu , a reszta wieczorkiem ( czasem juz NIC ). To wszystko zalezy od okolicznosci. 3 godziny temu, d9Jacek napisał: no to wychodzi Ci '" spalanie " jakies 10 l/ 100km...niezle? To byly jednak wyjatkowe temperatury i szedl niezly "ogien" + 75 % teren odkryty . Kiedys bylem w Bosni ( 5 lat temu ) i wtedy bylo ponad 40 stopni , a jakos pilem mniej ( wody oczywiscie ). Moze wtedy jezdzilem troszke wolniej ( MTB ) ? 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. jarek996 Opublikowano 13 Października 2021 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Udostępnij Opublikowano 13 Października 2021 Wstaje rano okolo godziny 8.00 , poranna toaleta , super hotelowe sniadanko i okolo 9.oo , stoje na dole gotowy do dalszej jazdy. Najpierw przejazd ( chyba z 8 km ) przez calutkie miasto i juz na rogatkach zaczyna sie sciezka rowerowa w strone jeziora Velencei . Bardzo maly ruch , piekna okolica , wiec kilometry uciekaja dosyc szybko. Dojezdzam do jeziora ( pamietam , ze jako dzieciak bylem nad tym jeziorem “rozbity” z namiotem w drodze do Bulgarii ) . Kupa kampingow i pensjonatow , masa wedkarzy i dosc senna letnia atmosfera . Nie chcac oprozniac bidonu staje na Radlerka w miejscowosci Kapolnasnyek i po krotkiej przerwie ruszam dalej Po drodze masa “brzydkich” szyldow wiec z lekkim rumiencem na policzku udaje sie do przodu . Najpierw kilkanascie km droga wzdloz torow , pozniej mijam male nieciekawe wsie i dalej jade caly czas , wsrod kukurydzianych pol Kilometry uciekaja i nagle i “laduje” na przepieknej uliczce , gdzie po obu stronach , w skale , wydrazone sa piwnice winne ! Miejscowosc nazywa sie Ofalu , lezy nad Dunajem i od tego momentu ( az do konca ) nie bede oddalal sie od rzeki wiecej , jak kilkaset metrow Wypijam Radlerka i udaje sie dunajskim walem w strone stolicy Wegier. Zaraz za wsia robie zdjecie meczetu , ktorego minaret goruje nad okolica Zjezdzam pierwsza mozliwa w strone wody sciezka , aby ujrzec wody MODREGO DUNAJU , ktory ( jak sie okazuje ) wcale modry nie jest ? Jade ( glownie ) zwirowo - asfaltowymi sciezkami , w oddali widac juz zabudowe miasta , do ktorego wlasnie oficjalnie wjechalem , ale do centrum wciaz okolo 15 km. Poniewaz zbliza sie pora lunchu , zatrzymuje sie w niechcacy odkrytej restauracyjce nad sama woda. Zamawiam danie dnia ( ktore okazuje sie dwoma daniami ) . Zjadam zupke ( smak nieokreslony ) i “lasagnie” z ryba i dosyc ostrym sosem . Do tego oczywiscie dwa szprycerki. Spedzam tutaj prawie godzinke ( jest dobrze ponad 30 stopni ) , obserwujac barki ktore leniwie suna srodkiem rzeki Jak juz jedzonko troszke sie ulozylo , wsiadam na rower i pedaluje dalej. Slychac ( choc wciaz nie widac ) , ze ruch coraz wiekszy , wiec jest to oznaka , ze do centrum coraz blizej. Zatrzymuje sie jeszcze na piwku ( tym razem wzialem czeskie ) i ruszam dalej walami Dunaju. Mijam fajne knajpki i dobrze wyposazone "stacje " rowerowe Stoja one sobie przy sciezce i maja wszystko co potrzeba do szybkiej naprawy roweru ( wlacznie z pompka ) Zjezdzam z przydunajskiej sciezki i wjezdzam do miasta . Po 3-4 km pytam jakiegos jegomoscia o pobliskie sklepy rowerowe ( potrzebuje karton na spakowanie roweru ) i jedziemy razem ze 2 km do jego “ulubionego” sklepiku. Dziekuje mu za pomoc i wchodze do sklepu aby dowiedzic sie , czy mi pomoga. Po krotkim opisie mojej podrozy , znajduje sie natychmiast pudlo i tasma Na zapleczu moge sie przebrac , troche umyc , rozkladam i pakuje rower , zostawiajac go w sklepiku na 3 godzinki ( do zamkniecia ) . Poniewaz mam troche wolnego czasu , wiec ide polazic po okolicy. Budapeszt wydal mi sie lekko brudno - lepiacy . Generalnie dosyc zaniedbany , ulice dziurawe i spadajace tynki ( z przepieknych zreszta kamienic ) . Pamietam , ze jak bylem dzieckiem , Wegry to byl to prawie “zachod” ( w porownaniu z szara wtedy Polska ) . Dzisiejsze Wegry stanely mocno w rozwoju infrastruktury i mysle ze Polska wyprzedzila je o ladnych kilkanascie lat . Co jest fajne w Budapeszcie , to masa malych i tanich jadlodajni , gdzie ( widac po zmeczonych twarzach i niechlujnym ubiorze ) stoluje sie biedniejsza czesc mieszkancow i wszelkiej masci studenci . To chyba taka ich wersja naszych barow mlecznych ? Zabieram rower tuz przed godz 18.00 i udaje sie na autobus w strone lotniska . Mialo byc polaczenie metra i autobusu , ale chyba metro remontuja , bo sa podstawione autobusy zastepcze. Udaje sie w strone lotniska ( jedna przesiadka ) , Pudlo mam ze soba w dosyc zatloczonych autobusach , ale nikt nie narzeka . Mam umowiony nocleg w domku przy lotnisku ( 2 przystanki od terminalu ) . Po dojezdzie do domku , ide do pobliskiego centrum na kolacje , wypijam ostatniego szprycera i udaje sie spac , gdyz moj samolot odlatuje juz o 6,00 . Rano podjezdzam autobusem do terminalu , oddaje rower , wsiadam do samolotu i po chwili snu , laduje w Malmö . Kolega odbiera mnie z lotniska i w tym momencie moj wyjazd dobiega konca . 4 1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi