Skocz do zawartości

NOSTALGIA


jarek996
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Niesamowita rzecz ! Przedwczoraj snily mi sie ( a jak sie juz obudzilem , to dalej sobie o tym myslalem ) moje pierwsze "loty" . 

Ciagnelo mnie juz do "latania " , zanim zaczalem przygode ze szkolna modelarnia . Mialem babcie w Paczkowie i zawsze tam bedac , jechalismy do pobliskiej  Czechoslowacji ( tak sie ten twor wtedy zwal ) . Jak bylem juz w podstawowce ( moze 1 klasa ) , wybralem sie raz z ojcem do jakiegos pierwszego wiekszego miasteczka  i kupil mi TAKIE cos

 

 

 

 

 

0cc8845c43138c49416e02676abf.jpg

 

Nigdy nie zapomne pierwszego nakrecania gumy ( pierwszego zakladania TEZ nie zapomne ? ) i lotow na lace. Bawilem sie cale dnie , nad lakami przy rzece Nysie ! 

Dzisiaj przegladajac rozne fora , znalazlem KOMARA na sprzedaz ( w Austrii ).

Facet chce 12 EUR i jak przesylka nie bedzie przewyzszala ceny modelu to go wezme! 

Jest nowy , nietkniety ?

 

 

No i dogadalem sie z Panem Austriakiem . Wysle mi do Berlina za 7,50 EUR .

Jak dostane , to pochawale sie budowa ?

 

 

Wszystko bylo dogadane , ale NIE ma oryginalnego podwozia.    Chce TYLKO kompletny. Inaczej to nie bedzie to samo ?

Pan Austriak odesle kase ( na szczescie PayPal ) 

  • Lubię to 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oooo! Super! Gratulacje! Jestem pod wrazeniem.

Moim pierwszym latającym modelem był "Żuczek", czy Żuk... Jakoś tak. Rzutka drewniano-kartonowa kupiona jako zestaw w CSH.

Wcześniej robiłem tylko plastikowe i kartoniaki. Słabo latały.  ;).  :D

A ten latał, i to całkiem fajnie, jak dla mnie w tamtych czasach... Na moje możliwości...

Dzieciakiem byłem, ale też kupa frajdy była, ganianie z nim po łąkach... Ehhh...

Nostalgia - tytuł bardzo trafny.   :)

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach! I ja też miałem takiego komara i jeszcze w wersji szybowcowej -ważkę:) Były świetnie zaprojektowane i wykonane. Na naszym boisku szkolnym latało ich kilka na raz. Każdy palcem nakręcał gumę, bo nikt z nas nie pomyślał, by użyć wiertarki na korbkę.

Moje modele z tamtych czasów.

Największą frajdę sprawił mi górnopłacik na CO² - Tourist.

 

 

 

 

 

 

07.jpg

06.jpg

01.jpeg

01_2.jpeg

02.jpeg

03.jpg

04.jpg

05.jpg

  • Lubię to 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Buduj, Jarek, buduj tego Komara.

 

Co do nostalgii - ja w wieku wczesnoszkolnym zaczynalem od kupionej za ciezko uzbierane oszczednosci Jaskolki. Troche krzywasnie wyszla i wbrew zapewnieniom sprzedawcy jakos latac nie chciala, a ja nie mialem pojecia, dlaczego. ? Kumpel z ktorym na rozne sposoby usilowalismy ja ulotnic tez nie wiedzial. Mama jedynie rozkladala rece, a tatus "poszedl" i nie bylo komu mnie oswiecic. Potem umeczylem mame, by pozwolila zapisac sie do modelarni, nota bene szkutniczej, gdzie instruktorem byl Tadeusz Wolbek. Tam tez zaprzyjaznilem sie z niezyjacym juz Andrzejem Bryska i dowiedzialem od bardziej doswiadczonych kolegow, dlaczego Jaskolka nie chciala latac. Druga Jaskolka juz jako tako latala. Potem przyszla kolej na Bociana, a pierwszym modelem silnikowym byl calkiem fajnie latajacy, czeski dwuplat z motorkiem na CO2, ale nie pamietam jego nazwy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, mr.jaro napisał:

czeski dwuplat z motorkiem na CO2, ale nie pamietam jego nazwy.

 

Zapewne taki

obraz.png.05e3d0ce3a8cd3027f33abe57c0ddee7.png

(foto z alledrogo)

 

Miałem, nawet zacząłem robić ale po latach kurzenia się na szafie oddałem komuś do dokończenia. Dalszy los nieznany. Silnik na CO2 może bym i znalazł, miałem sowiecki.

 

Jaskółkę miałem i dobrze latała a to chyba dzięki wcześniejszej  lekturze "Elementarza młodego lotnika" pana Elszteina. Jam samouk.

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Granacik napisał:

Jam samouk.

Moj pierwszy instruktor byb pasjonatem gumowek , a ja niestety nie za bardzo ( mimo , ze moim pierwszym modelem byla wlasnie gumowka KOMAR ? )  Wolalem  szybowce . Wiadomo ; byly Jaskolki , pozniej Dzieciol , a pozniej jakies  budowane z planow .

  Pozniej zmienilem modelarnie ( szkolna zamkneli ) i poszedlem w uwieziowki , ale dalej "szybowalismy" . Takie byly WSPANIALE poczatki . No i ogladanie MINIATUROWEGO LOTNICTWA ( szczegolnie rozdzial o RC , z wypiekami na twarzy  )

i marzenia o budowie wlasnej aparatury ( chyba nawet jakas plytke wytrawilem z kolega + mielismy pare komponentow ) ?

 

Pozniej przerwalem swoje hobby na wiele lat , ale jak wyjechalem do Szwecji ( mialem 21  lat ) , to szybko poszedlem do modelarskiego i rozpoczalem przygode na nowo.

Szok przezylem kilka lat wczesniej , jak pojechalem do Berlina ( wtedy ZACHODNIEGO ) i odwiedzilem sklep modelarski .

Bylo w nim WSZYSTKO o czym marzylem  ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mojego pierwszego instruktora zapamietalem jako pasjonata wlasnych potrzeb i nie wiaze z nim dobrych wspomnien. Raczej nie interesowal sie podopiecznymi. Podczas zajec z nami budowal wlasne modele, albo siedzial i cos tam sobie kombinowal dla wlasnych potrzeb. Z perspektywy czasu odnosze wrazenie, ze prowadzil modelarnie tylko po to, by miec dostep do materialow, wyposazenia i narzedzi. Pamietam takze, ze ode mnie "wyprosil" kilka niedostepnych juz w handlu Malych Modelarzy o ciekawej tematyce, a ja jako dzieciak nie potrawilem odmowic i z wielkim zalem oddalem. Prawdopodobnie zdarzenie to okazalo sie dla mnie dosyc deprymujace, gdyz utkwilo w mojej pamieci do dzisiaj.

 

Natomiast z zachodnimi sklepami modelarskimi mialem podobne przezycie jat Ty, Jarek. W polowie lat siedemdziesiatych, w wyniku ustalen wyzszej rady rodzinnej, celem "rozszerzenia moich horyzontow" wyslano mnie do mieszkajacego w Szwajcarii stryja, bylego powstanca AK. Stryj byl bardzo serdecznym czlowiekiem, a mieszkal w Vevey nad jeziorem Genewskim, gdzie znajdowal sie ogromny sklep modelarski, a w nim wszystko, czego moja skromna, modelarska dusza byla w stanie zapragnac, a nawet jeszcze duzo wiecej. Doznalem wowczas szoku polaczonego z zachwytem. Zdaje sie, ze ow zachwyt byl wyraznie wypisany na mojej twarzy i Stryj sprezentowl mi nowiutki aerograf.

 

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Modelarnię szkolną, do której udało mi się zapisać niestety po roku zlikwidowano a paru chłopaków włączając mnie pomagaliśmy starszemu już, na emeryturze instruktorowi przewieźć dobytek za pomocą wózka mleczarskiego załadowanego po niebo do bloku w którym mieszkał. Smutna to była przeprowadzka zarówno dla niego jak i dla nas, nie obyło się bez łez na pożegnanie.

 

I tak przypadek niestety rządzi tym, czy poszliśmy w tą, czy inną stronę jeżeli chodzi o modelarstwo i pracę zawodową. Wszystko zależy od tego, czy trafimy na fachowca z osobowością, która potrafi pociągnąć za sobą. Dotyczy to tak szkoły jak i zajęć poza lekcyjnych włączając hobby.

 

Gdybyście mieli plany Żuczka to chętnie zbuduję model bo to był pierwszy model, który latał po serii kartonowych modeli które wykonałem. Dlatego mam do niego sentyment. Pamiętam, że miał haczyk do wystrzeliwania z gumy.

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, mr.jaro napisał:

a mieszkal w Vevey nad jeziorem Genewskim

 

Smigalem tam rowerem  ?     Uwielbiam Genewe i okolice ( tam moglbym chyba mieszkac !!! ) 

Maja wspaniale warunki do moich dwoch ulubionych sportow: nart i kolarstwa ?

 

 

 

3 godziny temu, Ares napisał:

Bardzo sympatycznie się czyta Wasze wspomnienia koledzy.

Ja niestety nie miałem nigdy możliwości szkolenia w modelarni ale równiez mam wspaniałe wspomnienia gdy zaczynałem modelarstwo z pomoca taty ( nie modelarza)

Jednak jako majsterkowicz-krótkofalowiec wiele mi na początku pomógł na tyle na ile potrafił rzecz jasna.

Ale pomimo wielu błędów i potknięć nauczyłem się latać , mam piekne modele i mogę się cieszyć modelarstwem. Często z ojcem wspominamy sobie te dawne fajne lata.

Ile to czasem było nerwów jak coś budowałem a to nie wychodziło , szukania po książkach jak to robia inni i rozgryzania...

Z nostalgią wspominam pierwsze książki modelarskie : Poradnik modelarza lotniczego przeczytany chyba ze 100 razy czy Miniaturowe lotnictwo.......

Z jednej strony wszyscy zaczynający dawniej mieli raczej ograniczony budżet marzyli , robili ,  uczyli się .....teraz jest łatwiej/lepiej, bo narzędzi i akcesorów jest na rynku bez liku ale za to chętnych brak.

 Trochę nas wszystkich ten "dobrobyt " psuje a szczególnie młodych ludzi ucząc ich typowo konsumcyjnego stylu życia. ( oczywiście nie wszystkich absolutnie nie generalizuję). Wątpię aby współczesne dzieci miały takie ładne wspomnienia  modelarskie ja my.:)

Choć czasem myślę ,że każde pokolenie ma swoich bohaterów i co innego się w danym czasie podoba. Nie ukrywam ,że sie martwię o modelarstwo bo jest nas coraz mniej a dla mnie nie ma niczego piękniejszego na świecie jak modelarstwo lotnicze i zainteresowanie lotnictwem.

Gdybym mógł cofnąć czas z pewnością kształcił bym sie w kierunku pracy w lotnictwie: pilotem bym raczej nie został bo intelektualnie jest to dla mnie nie do przejścia ale może chociaż mógłbym być mechanikiem lotniczym?

Fajnie jest robić zawodowo to co się lubi a nie to co się musi ? Ale życie czasem pisze swój scenariusz i nie do końca mamy na to wpływ.

 

 

Pieknie napisane !!!

 

 

Moj pierwszy instruktor byl milicjantem ( siedzial na samej gorze i obslugiwal jakies radiostacje ?) .

Wspanialy , nieslychanie spokojny i cierpliwy czlowiek . Niestety , nie udalo mu sie mnie poskromic i dlatego do dzisiaj jestem taki kiepski w "te klocki" .  Drugi ( juz w innej modelarni ) byl duzo mlodszy ( choc starszy okolo 12-15 lat ode mnie ) . Wszyscy ( niezaleznie od wieku ) bylismy na "TY" ( z nim rowniez ) i on tez sie naprawde staral . Niestety najwieksza grupe stanowili u nas "zeglarze". Lotnikami bylismy tylko  ja i kolega , ktory przeszedl ze mna z tej pierwszej modelarni . 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Ares napisał:

 Trochę nas wszystkich ten "dobrobyt " psuje a szczególnie młodych ludzi ucząc ich typowo konsumcyjnego stylu życia. ( oczywiście nie wszystkich absolutnie nie generalizuję). Wątpię aby współczesne dzieci miały takie ładne wspomnienia  modelarskie ja my.

 

Nie jest tak zle. Moj syn jakos nie dal sie zaszczepic modelarstwem lotniczym, troche zajmowal sie autami RC, ale od malucha wychowywal sie na klockach Lego. Zawsze budowal z nich przerozne roboty, a my nigdy z zona nie zalowalismy pieniedzy na coraz to nowe zestawy. Potem syn skonczyl kierunek informatyki budowy maszyn, teraz konczy master wlasnie na kierunku robotyki...

Po prostu od pewnego czasu wiecej mozliwosci istnieje, a nie tylko modelarstwo.

 

 

13 godzin temu, jarek996 napisał:

Smigalem tam rowerem  ?     Uwielbiam Genewe i okolice ( tam moglbym chyba mieszkac !!! ) 

Maja wspaniale warunki do moich dwoch ulubionych sportow: nart i kolarstwa ?

 

Fakt, pieknie tam jest. Charlie Chaplin mieszkal w Vevey i na promenadzie nad jeziorem znajduje sie jego pomnik w naturalnej wielkosci - z wygladu taki malutki czlowieczek, ale przeciez jedynie z wygladu. Moj stryj mieszkal wczesniej w Genewie (kuzynka-rowiesniczka nadal mieszka), ale po rozwodzie przeniosl sie do Vevey i projektowal turbiny wodne dla firmy Quenod, o ile sobie dobrze nazwe przypominam. Potem przeniosl sie do Lugano - tam dopiero jest pieknie. Raj na ziemi. Jak nasz syn byl jeszcze maly i dawal sie wozic z nami na urlopy, czesto jezdzilismy do Lugano. Objezdzilismy autem wszystkie okolice przyleglych jezior i nie tylko. Lugano jest wspaniale polozone - z trzech stron otoczone gorami, od poludnia brzeg Lago di Lugano, co stwarza szczegolny mikroklimat i dogodne warunki dla wspanialej wegetacji - palmy i cypresy gdzie by nie spojrzec. A wokol tyle ciekawych i romatnycznych miejsc, ze glowa puchnie od nadmiaru wrazen. Stryj mieszkal na zboczu gory Monte Bolia i z okien bylo widac cale Lugano, zatoke, przeciwlegly brzeg, a wieczorem migoczace swiatelka niczym koraliki na tle ciemnych zarysow gor. W poblizu Lugano znajduje sie taka malutka wioseczka o bardzo szczegolnej, typowo gorskiej architekturze regionu srodziemnomorskiego. Nazywa sie Vico Morcote, a gmina nazywa sie Paradiso - jakze trafnie. Malo ktory turysta zna to urokliwe miejsce. Z Lugano jest niedaleko do Lago Maggiore, niedaleko do Ascony, no i do Mediolanu nie jest daleko, a tam znow czeka pelno wrazen - La Scala, katedra, przepiekny pasaz handlowy, palac Dozow, zeby choc tylko o samej architekturze wspomniec...

 

Ale chyba o modelarstwie mialo byc, a ja sie zapedzilem w zupelnie innym kierunku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lago di Como , Lago di Lugano i Lago di Maggiore , to moje ULUBIONE kierunki ( poza Liguria ) we Wloszech ( no i czesciowo oczywiscie  w Szwajcarii ). Jezdzilem tam wielokrotnie i MTB i szosowka , no i oczywiscie moczylem gnaty w kazdym z nich ( i wielu innych mniejszych

jeziorach ; cudowne jest Lago`d Orta z miejscowoscia Orta San Giulio )

Aee masz racje ; konczymy OT

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, mr.jaro napisał:

jest tak zle. Moj syn jakos nie dal sie zaszczepic modelarstwem lotniczym, troche zajmowal sie autami RC, ale od malucha wychowywal sie na klockach Lego. Zawsze budowal z nich przerozne roboty, a my nigdy z zona nie zalowalismy pieniedzy na coraz to nowe zestawy. Potem syn skonczyl kierunek informatyki budowy maszyn, teraz konczy master wlasnie na kierunku robotyki...

Po prostu od pewnego czasu wiecej mozliwosci istnieje, a nie tylko modelarstwo.

Tak, oczywiście opcji różnych hobby jest wiele i inne rzeczy też są z pewnością ciekawe, mnie jednak szkoda tego, że praktycznie nie ma już modelarni poza wyjątkami może w bardzo dużych miastach jeszcze jakieś się uchowały. 

Natomiast budowanie modeli od podstaw to już wręcz ewenement. Dlaczego? Brak czasu? To z pewnością ale też zmiana stylu życia. Żyjemy w czasach szalonego pędu za pieniądzem i Bóg wie za czym jeszcze. A modelarstwo pięknie człowieka wycisza i jest wręcz terapią dla naszej psychiki. 

Ja bynajmniej nawet jeśli zostanę ostatnim człowiekiem na świecie zajmującym się modelarstwem będę nadal budował modele i "robił swoje" choć coraz bardziej czuję się osamotniony w tym co robię. Dobrze, że jest nasze forum?

Modelarstwo moim zdaniem jest bardzo niedoceniane i traktowane bardziej w kategoriach zabawy niż poważnego mądrego hobby jakim jest w istocie. 

Najlepiej to widać po poziomie pilotów w liniach.... Czytam czasem Przegląd Lotniczy (polecam) starsi piloci piszą, że to porażka. Młodzi ludzie nie znają podstaw które kiedyś uczono 15 latków w modelarniach. I tacy ludzie latają... 

Być może w innych branżach nie jest tak źle. 

A syna masz zdolnego i pilnego. Gratuluję, możesz być z niego dumny?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.02.2022 o 13:03, samolocik napisał:

Masz rację, Żuk był modelem na uwięzi. Poszukam w internecie żaczka/żaka, może znajdę.

 

Podobny był do Zucha https://modelarski.com/produkt/model-szybowiec-zuch-2/

 

 

Bardzo podobny do Zucha był modelik, który pamiętam z lat 60. Wedle mojej pamięci model nazywał się Iskra, choć z Iskrą TS miał niewiele wspólnego. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.