Skocz do zawartości

MOJE LATAJĄCE MASZYNY


Lucjan
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

7 godzin temu, Lucjan napisał:

Minęło kilka lat  i udało mi się w C.S.H. kupić  radziecką  aparaturę  Rum-2 . Szczęśliwy  zabrałem się do budowy  pierwszego modelu  R.C.   szybowca Foka.  Próby  nauki latania  przy pomocy tej  aparatury    były mizerne  , więc  powędrowała   ona  do lamusa  a ja  na jakiś czas dałem sobie spokój   z R.C.

Bo RUM to sie pije Lucjan 😁

Ewentualnie mozna polatac po RUMie , ale nie na RUMie 😉

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lucjan czytając wstęp to tak jak u mie histora podobna .

"Jaskółki ", " Kosy " , budowa aparatury , nowości w składnicy Harcerskiej jak przyszedł transport silników  Cox i Webra .

Perwsza  aparatura "Pilot" potem " Rum "  i wreszcie super żółta " Webra " jedna z nielicznych upolowana w Sosnowcu  , którą startowałem już na zawodach .

Tylko kierunek miałem inny modele pływajace .

 

Krótko mówiąc dinozaury modelarstwa niedługo wyginą tak jak giną lotniska modelarskie  Gliwice , Muchowiec .

  • Lubię to 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lucjanie, czy ta Twoja Foka była zrobiona z zestawu z Krosna? Jeżeli tak to ja miałem taką samą. Pamiętam, że były tam bardzo dobrze wykonane rdzenie styropianowe płatów. Ja nie wiedziałem wówczas, że je się okleja balsą wiec wkleiłem dźwigary sosnowe w rowki i całość pomalowałem olejną farbą do malowania płotów a tę Fokę przerobiłem a model na uwięzi (sic!) jak to proponował inż. Schier - lot na uwięzi szybowca z użyciem wędki (opis jest w Miniaturowym Lotnictwie). Ożywiłeś wspomnienia, DZIĘKI. Moją pierwszą aparaturą był sowiecki Pilot-2, którą kupił mi Ojciec za pożyczone w banku pieniądze a ja zrobiłem wtedy swój pierwszy szybowiec RC-Sterus wg planów J. Wojciechowskiego. Potem był RUM z tymi klockami w odbiorniku no i wreszcie austriacka WEBRAPROP z przerobionym zasilaczem na 220V bo wówczas w Austrii mieli 110V. WEBRAPTROP dostałem z przydziału Ligi Obrony Kraju za starty w ślizgach klasy F1V a konspiracyjnie (pod rygorem zabrania aparatury) używałem jej do modeli samolotów (LOK wówczas zabraniał stosowania ich aparatur do modeli latających). Mam jeszcze plany zestawów z Krosna , np. Jaskółki, którą wygrałem wojewódzkie zawody "Mlodzi Szybownicy na Start" i szybowca klasy A-1, którego zestaw był dawcą balsy bo zawierał mnóstwo deseczek balsowych dobrej jakości. Fajnie  Lucjanie, że odpaliłeś wspomnienia modelarskie.

Jaskółka Sowa.JPG

  • Lubię to 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, stan_m napisał:

Lucjanie, czy ta Twoja Foka była zrobiona z zestawu z Krosna? Jeżeli tak to ja miałem taką samą. Pamiętam, że były tam bardzo dobrze wykonane rdzenie styropianowe płatów. Ja nie wiedziałem wówczas, że je się okleja balsą wiec wkleiłem dźwigary sosnowe w rowki i całość pomalowałem olejną farbą do malowania płotów a tę Fokę przerobiłem a model na uwięzi (sic!) jak to proponował inż. Schier - lot na uwięzi szybowca z użyciem wędki (opis jest w Miniaturowym Lotnictwie). Ożywiłeś wspomnienia, DZIĘKI. Moją pierwszą aparaturą był sowiecki Pilot-2, którą kupił mi Ojciec za pożyczone w banku pieniądze a ja zrobiłem wtedy swój pierwszy szybowiec RC-Sterus wg planów J. Wojciechowskiego. Potem był RUM z tymi klockami w odbiorniku no i wreszcie austriacka WEBRAPROP z przerobionym zasilaczem na 220V bo wówczas w Austrii mieli 110V. WEBRAPTROP dostałem z przydziału Ligi Obrony Kraju za starty w ślizgach klasy F1V a konspiracyjnie (pod rygorem zabrania aparatury) używałem jej do modeli samolotów (LOK wówczas zabraniał stosowania ich aparatur do modeli latających). Mam jeszcze plany zestawów z Krosna , np. Jaskółki, którą wygrałem wojewódzkie zawody "Mlodzi Szybownicy na Start" i szybowca klasy A-1, którego zestaw był dawcą balsy bo zawierał mnóstwo deseczek balsowych dobrej jakości. Fajnie  Lucjanie, że odpaliłeś wspomnienia modelarskie.

Jaskółka Sowa.JPG

 

 

 

Staszku  !          Moja   Foka     to był  chyba     balsowy   zestaw produkcji N.R.D.            Też miałem  aparaturę  Pilot-2 M , ale  ponieważ obsługiwała  jeden mechanizm wykonawcy używałem jej  do sterowania   jachtu żaglowego  z planów  J. Wojciechowskiego  . Sterowało się sterem  a żagle ustawiało się przed startem. Zabawa była przednia.

 

Opowiedzmy  młodemu pokoleniu   modelarzy  jak  to kiedyś było  z  modelarstwem.

  • Lubię to 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, stan_m napisał:

Fajnie  Lucjanie, że odpaliłeś wspomnienia modelarskie.

Tak ,bardzo fajnie mnie też naszło na wspomnienia choć jestem od was nieco ( sporo nieco ) młodszy.

Pierwszy kontakt z lotnictwem to wycieczka na lotnisko zorganizowana przez mojego tatę . Tam zobaczyłem samoloty i szybowce oraz po raz pierwszy w życiu model motoszybowca z silnikiem na wieżyczce 2,5cm. 

Od tego momentu postanowiłem ,że zostanę modelarzem i również pasja do lotnictwa nabrała rozpędu . Wcześniej , właściwie od dziecka gdy tylko leciał nad moim domem samolot wybiegałem aby go obejrzeć i mu pomachać.

Mieszkałem w okolicach dużego radzieckiego lotniska (okolice Szprotawy woj.lubuskie) i pamiętam jeszcze z dzieciństwa m.in. śmigłowce MI 24 przelatujące nisko nad moją miejscowością . Samoloty słabiej pamiętam bo byłem wtedy jeszcze bardzo mały ale we wczesnych latach 90 tych widywało się Hindy. 

A w modelarstwie zaczynałem wg. starej dobrej szkoły: modele F1A 1/2 , potem pierwszy Wicherek szybowiec RC. Potem Sterus , Elektron z książki Pana Wojciechowskiego i tak stopniowo kolejne modele : i tak buduję i idę  do przodu realizując się w tej moim zdaniem najpiękniejszej na świecie pasji:) Oby tylko nigdy funduszy nie zabrakło........ech wspomnienia są piękne!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Modelu "na wędkę" nie miałem ale zrobiłem kartonowy model P-11 który miał przywiązany sznurek do końcówki lewego skrzydła i kręciło się tym modelem wkoło głowy stopniowo popuszczając sznurek . Powyżej 3m model stawiał już spory opór i pewnie wtedy przydałaby się wędka. Oczywiście model musiał być wyważony i mój miał nawet śmigło które w locie się kręciło. W połowie (lub wcześniej) lat 70 ub.w. model taki zaprezentował p. Jerzy Kaczorek w programie "Skrzydła". Na każdy odcinek tego programu czekałem z wielką niecierpliwością.

Ja mieszkam niedaleko Piły i Bornego Sulinowa i jak Arek ścigałem wtedy spojrzeniami każdy lot samolotu lub śmigłowca. A Rosjanie jak i nasi z Piły latali naprawdę bardzo dużo, nawet całymi kluczami. Grzmot naddźwiękowy był wtedy prawie codziennością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Ares napisał:

Tak ,bardzo fajnie mnie też naszło na wspomnienia choć jestem od was nieco ( sporo nieco ) młodszy.

Pierwszy kontakt z lotnictwem to wycieczka na lotnisko zorganizowana przez mojego tatę . Tam zobaczyłem samoloty i szybowce oraz po raz pierwszy w życiu model motoszybowca z silnikiem na wieżyczce 2,5cm. 

Od tego momentu postanowiłem ,że zostanę modelarzem i również pasja do lotnictwa nabrała rozpędu . Wcześniej , właściwie od dziecka gdy tylko leciał nad moim domem samolot wybiegałem aby go obejrzeć i mu pomachać.

Mieszkałem w okolicach dużego radzieckiego lotniska (okolice Szprotawy woj.lubuskie) i pamiętam jeszcze z dzieciństwa m.in. śmigłowce MI 24 przelatujące nisko nad moją miejscowością . Samoloty słabiej pamiętam bo byłem wtedy jeszcze bardzo mały ale we wczesnych latach 90 tych widywało się Hindy. 

A w modelarstwie zaczynałem wg. starej dobrej szkoły: modele F1A 1/2 , potem pierwszy Wicherek szybowiec RC. Potem Sterus , Elektron z książki Pana Wojciechowskiego i tak stopniowo kolejne modele : i tak buduję i idę  do przodu realizując się w tej moim zdaniem najpiękniejszej na świecie pasji:) Oby tylko nigdy funduszy nie zabrakło........ech wspomnienia są piękne!

 

 

I tak  trzymaj   Arku  do końca  życia .

52 minuty temu, ahaweto napisał:

Modelu "na wędkę" nie miałem ale zrobiłem kartonowy model P-11 który miał przywiązany sznurek do końcówki lewego skrzydła i kręciło się tym modelem wkoło głowy stopniowo popuszczając sznurek . Powyżej 3m model stawiał już spory opór i pewnie wtedy przydałaby się wędka. Oczywiście model musiał być wyważony i mój miał nawet śmigło które w locie się kręciło. W połowie (lub wcześniej) lat 70 ub.w. model taki zaprezentował p. Jerzy Kaczorek w programie "Skrzydła". Na każdy odcinek tego programu czekałem z wielką niecierpliwością.

Ja mieszkam niedaleko Piły i Bornego Sulinowa i jak Arek ścigałem wtedy spojrzeniami każdy lot samolotu lub śmigłowca. A Rosjanie jak i nasi z Piły latali naprawdę bardzo dużo, nawet całymi kluczami. Grzmot naddźwiękowy był wtedy prawie codziennością.

 

 

Też kombinowałem  z modelami na  sznurku,   obciążałem je wtedy   łatwiej  i szybciej  latały.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, pepcio 11 napisał:

Lucjan. Jestem pod wrażeniem Twojej aktywności. Fajnie ,że tak mocno siedzisz jeszcze dzisiaj w tych modelach.

 

 Jako, że jesteśmy rówieśnikami, ze swojej strony przypomnę Tobie odznaki modelarskie z naszego okresu (lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte PRL-u). To moja mała kolekcja. Dla młodych modelarzy te odznaki są zupełnie nieznane. Wtedy, noszenie tych odznak napawało dumą. Dzisiaj już nie pamiętam kolejności kategorii wtajemniczenia zależnych od koloru. Wiem, że niebieski to by ten najwyższy dla młodego modelarza. Może ktoś będzie pamiętał. Była jeszcze odznaka seniora (dwie sylwetki szybowca na niebieskim tle) z wieńcem brązowym, srebrnym i złotym. Jednak da mnie to już była za wysoka półka. Dzisiaj te odznaki wśród kolekcjonerów są często mylone z szybowcowymi.

P9274127.JPG

modelarskie2.jpg

 

 

Dzięki  Mirku  !     Buduję modele  bo to sens  życia  i  pomaga  mi  przetrwać   te  nieciekawe   czasy.      Zapał do pracy  przy modelach już nie ten   co kiedyś , ale działam , chociaż trochę  wolniej.

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, pepcio 11 napisał:

przypomnę Tobie odznaki modelarskie z naszego okresu

Szkoda tych klubów , zawodów .....komu to przeszkadzało? Czasami patrzę w internecie i TV jak setki tysięcy zł są wydawane na pierdoły i bezsensowne rzeczy a dla młodzieży nie ma pieniędzy na zasponsorowanie jednego pomieszczenia na klub modelarski......dziwne czasy.

Fajnie panowie ,że wrzucacie takie zdjęcia i piszecie wspomnienia. 

  • Lubię to 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też pamiętam "Skrzydła" nadawane z ośrodka wrocławskiego telewizji, a szczególnie ich część poświęconą modelarstwu. W czasach mojego dzieciństwa leciał też czechosłowacki serial z wątkiem modelarskim. Pamiętam model "odrzutowca" z pchającym napędem spalinowym. Jak model Lucjana.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, mjs napisał:

Kuzyn ze Żnina pokazał mi świat Małego Modelarza i zawiózł rowerem nad jezioro (pokazał żaglówkę).

Co miesiąc wypatrywałem w kiosku RUCH-u nowego numeru MM i kleiłem z bratem lub sam kolejny model z kartonu.

Pewnego dnia okazało się, że Mały Modelarz został już sprzedany i wskazano mi drugi kiosk za rynkiem. Tam też już nie było, ale leżał miesięcznik MODELARZ..., który stał się moim miesięcznikiem.

Kuzyn z Zielonej Góry zawiózł rowerem na lotnisko Aeroklubu, pokazał Sklep Modelarski wypchany po sufit asortymentem oraz kupił model klasy F1A "Dzięcioł". Zbudowaliśmy go razem przez tydzień. On, w tym czasie kleił "Jaka 9P" na uwięzi z silnikiem spalinowym 2,5 cm3. Pokazał pracę silnika! Obdarował mnie książkami Wiesława Schiera, trzema silniczkami spalinowymi: 0,8 cm3, 1,5 cm3 i 2 cm3.

Dwa tomy "Miniaturowego Lotnictwa" oprawiłem w tekturową okładkę (zgodnie z instrukcją z lekcji Wychowania Technicznego w szkole).

 

IMG_20230117_141318.thumb.jpg.a1fa561d89072f3f403423382f0471f7.jpg

 

IMG_20230117_141241.thumb.jpg.067420ab1861024e95c8ea29429c93a3.jpg

 

I ambitnie przystąpiłem do budowy Wicherka U 25. To była już prawdziwa przygoda, bo model był o konstrukcji skrzynkowej. Od 5 klasy SP chodziłem na Kółko Modelarskie, gdzie zaczynaliśmy od balonów na ogrzane powietrze (latały w zimie) i szybowców. Na kółko chodziło pół mojej klasy! Budowaliśmy "Czyżyki", "Jaskółki" i małe modele ze skrzydłami ze styropianu.

"Wicherka" pokazałem w szkole i wzbudził ogromne zainteresowanie. Na koniec szkoły podstawowej otrzymałem Dyplom za duże osiągnięcia w modelarstwie lotniczym. Wisiał na ścianie długie lata.

 

W Technikum Mechanicznym zapisałem się do Koła Modelarskiego Aeroklubu Poznańskiego, gdzie instruktorem był lotnik z czasów wojny latający na Avro Lancasterach. Budowaliśmy szybowce z balsy i jeździliśmy na zawody do Środy Wlkp. i Bydgoszczy. Otrzymałem Licencję Juniora. Ciągnęły mnie jednak silnikówki. W prenumerowanym w klasie "Modeliście Konstruktorze" znalazłem plany modelu na uwięzi, w Centralnej Składnicy Harcerskiej kupiłem mój pierwszy silnik MK-16 i lataliśmy z kolegą na boisku szkolnym na śniegu (płozy). Później był "Kos" z broszurki ZTS. Modele przejęli koledzy, a ja zbudowałem model CSS-11 na uwięzi (ZTS), z silnikiem 2,5 cm3 Rytm. Ależ on pięknie latał.

 

Kupowałem książki modelarskie, trochę się ich nazbierało:

 

image.thumb.jpeg.03479a33b0dccd9c0201fc4d8fbccc8f.jpeg

 

Ale więcej przybyło książek żeglarskich, bo kolega namówił na kurs i tak popłynęło...

 

A w głowie cały czas kołatał się model sterowany radiem. Zacząłem nawet lutować aparaturę Radiopilot 1N, ale ugrzęzłem na nadajniku.

 

Po latach odwiedziłem sklep modelarski, zobaczyłem skorupy Spitfire'a z laminatu, stałem przed nimi jak wryty. Marzenia odżyły. Zakupiłem aparaturę 4-kanałową, zbudowałem model pływający. Sklep spajtował... A dobry sklep to był. Później pojawił się nowy sklep - jeszcze lepszy, nowszy. I też nie wytrzymał praw rynku... Pozostał internet i kupowanie zdalne oraz niniejsze forum i budowanie zdalne. Razem, ale osobno. 

Nie ma lekko, trzeba znów meandrować. Budowanie domowe ma sporo zalet, wydaje się być optymalne, jednak nic nie zastąpi modelarni, gdzie buduje się w grupie i na bieżąco wymienia doświadczeniami. A później razem jedzie na lotnisko.

 

Lotnisko okazuje się być kluczowym elementem zabawy, bo bez niego cały wysiłek jest jakby na darmo. Musi być zwieńczenie sukcesu budowy lataniem. I zdobyciem praktycznego doświadczenia. Modelarnia i lotnisko. A wcześniej literatura, plany, materiały. Zaczyna się jednak od marzenia. Startujące samoloty przyciągają do okna. Latające awionetki - spoglądanie w górę. Tak jak w stronę lecących Dzikich Gęsi...

 

 

 

 

Piękna  historia  modelarstwa lotniczego .🙂  👍

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.