Skocz do zawartości

Opowieść o lotnictwie i sekcji modelarskiej z dawnych lat


mjs
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Krzysiek, w modelarni co roku buduje się takie same modele np. Jaskółki czy silnikówki.

A te z poprzedniego roku można sprzedać (gotowe do latania).

Seniorzy mogą narysować nowe projekty i je sprzedawać lub wytwarzać w formie zestawów.

To może być jeden projekt na rok. Dobry projekt, bo nowy i zespołowy, przemyślany.

Modele można wypożyczać, prowadzić szkolenie z pilotażu.

Zajęcia modelarskie dotowane lub odpłatne (uznaniowo).

Sklepik i kuchnia też coś by generowały.

To nic nowego, ale teraz mamy internet, komórki, samochody, firmy, etaty, samorządy.

Jest o wiele lepiej, niż 50 lat temu. Można osiągnąć więcej. Tylko trzeba chcieć.

 

Pomysł już jest - za darmo.   :)

Można go rozwijać, aż do formy wizji, którą dostrzegą decydenci i inwestorzy.

Modelarnia im. Wiesława Schiera

 

Muzyka do kontemplacji:

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Kakabe napisał:

Ciekawe że w tej materii wypowiadają się ludzie którzy ten okres bardzo słabo znają i pamiętają ..........

Ich młodość ( mieli po 10 lat ) przypada na późny okres Gierkowski gdzie panowała już "odwilż" a czasy w których faktycznie było źle znają tylko z opowiadań rodziców ........

Każdy ma prawo oczywiście do własnego zdania na ten temat !

Ale nie pisz Kolego że w TAMTYCH CZASACH niczego nie można było zdobyć .......

 

Czyli stan wojenny i po to był niby okres prosperity i wolności ?!?!?

Gratuluję optyki.

Wspomnienie z tamtych lat, mój dobry Kolega mieszkał blok obok, razem chodziliśmy do szkoły do jednej klasy, pamiętam jak mi się kiedyś przyznał, że od tygodnia masła nie jadł, bo były problemy żeby dostac głupie masło, o kartkach, sklepach z pustymi półkami nie wspomnę. Już nie mówiąc jak dostałem od zomowca pałką, bo mieliśmy czelność z kolegami po wyjściu z kina sie uśmiechać. Więc tak BĘDĘ PISAŁ TO CO NAPISAŁEM, ŻE BYŁ TO DZIADOWSKI USTRÓJ  POZBAWIAJĄCY LUDZI NADZIEI  RADOŚCI I WOLNOŚCI I TAK W SKLEPACH W ZASADZIE NIC NIE BYŁO, no chyba że było sie uprzywilejowanym !!! 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasy minione, jak i współczesne najlepiej oddaje inflacja: https://pl.wikipedia.org/wiki/Inflacja_w_Polsce.

 

A rozwijając myśl o nowych modelarniach, to na taki oto projekt natrafiłem:

http://ekocentrycy.pl/ottokar/,

który mógłby być adaptowany do potrzeb miniaturowego lotnictwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Viper napisał:

Czyli stan wojenny i po to był niby okres prosperity i wolności ?!?!?

Gratuluję optyki.

 

Ma Kolega rację "optyka" była inna - ja miałem 25 lat, żonę i dziecko i musiałem myśleć o utrzymaniu rodziny ......

Kolega chodził do 5 klasy szkoły podstawowej i miał zupełnie inne zmartwienia ...........

 

9 godzin temu, mjs napisał:

A rozwijając myśl o nowych modelarniach, to na taki oto projekt natrafiłem:

http://ekocentrycy.pl/ottokar/,

który mógłby być adaptowany do potrzeb miniaturowego lotnictwa.

Mirek - projekt domu całkiem ciekawy i myślę że mógłby nadawać się na modelarnię, ale ...........

Wszystko rozbija się o kasę - zakup terenu z dobrym dojazdem i możliwością parkowania, zakup domu, postawienie domu , wyposażenie modelarni w maszyny, materiały, zatrudnienie instruktora ......

To spore pieniądze i obawiam się że w naszych realiach praktycznie nieosiągalne.

Dajesz za przykład ośrodek w Stanach.... nie znalazłem drugiego podobnego ....

Niemcy - mieszkałem 9 lat na pograniczu Niemiec i Holandii. Na przełomie sierpnia i września w okolicy co roku odbywał się piknik modelarski trwał dwa dni , sobotę i niedzielę. Co roku byłem na nim bo prezentowano dużo ciekawych modeli. Były to modele klasy "Gigant".

Organizacja była dobra - na polu u rolnika darmowe miejsca parkingowe. Był bar w którym można było kupić kiełbaski na gorąco, napoje (piwo też)

Były stoiska pobliskich sklepów modelarskich. Od rana do późnych godzin popołudniowych odbywały się loty modeli. Zawsze kilka godzin oglądałem te pokazy.

Zastanawiałem się dlaczego u nas nie ma takich imprez ? Przecież to miasteczko to "zadupie" liczące 12 000 mieszkańców.... ???

Kilka razy byłem na targach modelarskich w Dortmundzie ...... ogrom i rozmach przyprawiał o zawrót głowy ..... kilka hal wystawienniczych nie dało się jednego dnia zobaczyć wszystkiego .......

0012.jpg

0011.jpg

0010.jpg

0009.jpg

0008.jpg

0007.jpg

0006.jpg

0005.jpg

0003.jpg

0002.jpg

0013.jpg

00014.jpg

0014.jpg

Zdjęcie-0015.jpg

Zdjęcie-0019.jpg

Zdjęcie-0020.jpg

Zdjęcie-0022.jpg

Zdjęcie-0023.jpg

Zdjęcie-0024.jpg

Zdjęcie-0025.jpg

Zdjęcie-0026.jpg

Zdjęcie-0027.jpg

Zdjęcie-0028.jpg

Zdjęcie-0030.jpg

Zdjęcie-0031.jpg

Zdjęcie-0032.jpg

Zdjęcie-0033.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, merlin71 napisał:

Zgadzam sie w całej rozciągłości z wypowiedziami Marcina. Dziadowski ustrój i dziadowskie czasy. Nic nie było i na nic nie było stać. Warszawiaki może mieli lepiej, w końcu to stolica. Ja jako mieszkaniec małego miasteczka, w tamtych czasach jeszcze dzieciak, nie miałem żadnych możliwości, w porównaniu do tego co jest teraz. Chociaż był u nas sklep CSH, naprawdę niewiele w nim było. Troche listewek, modele plastikowe głównie te najtańsze i zarazem najbardziej marne... Czapla "Plastyk".  😕

Jaskółke sobie kupiłem.

Balsy nigdy na oczy nie widziałem. Znałem tylko z nazwy, czytając opisy w Modelarzu właśnie, czy też książkach głównie W.Schiera i próbowałem sobie wyobrazić jakie to jest, jak wygląda... Myślę że jak bym miał jakąś deskę to szkoda by mi było ją pociąć na części modelu...  :D

Sklejke 1mm pierwszy raz zobaczyłem jak byłem u ciotki na wakacjach, właśnie w Warszawie. Nie mogłem sie oprzeć zeby nie kupić, w zasadzie sam nie wiem do czego, ale kupiłem, bo coś takiego pierwszy raz na oczy widziałem. Może kiedyś się tam przyda...

Modelarza jeszcze można było dostać w kioskach. Z Małym Modelarzem to już różnie było. Jak był wydany pancernik "Potiomkin" to leżał w kioskach, a jak był w numerze P-38 Lightning to obleciałem całe miasto rowerem, wszystkie kioski jakie były, i zapomnij...

Tak samo Plany Modelarskie. Ił-2 leżał, Spitfire nie uświadczyłeś...

O kupnie apki można było zapomnieć. Raz że te wszystkie rejestracje państwowe, dla dzieciaka nie do przejścia, dwa to kosztowała kosmos, w życiu rodzice by mi nie dali tyle kasy ani bym nie naciułał sam, a trzy to też nikt tego nigdy nie widział w żadnym, a właściwie jedynym sklepie, CSH.

Teraz apke można kupić za powiedzmy 200zl, taką podstawową, dosyć już fajną. Dzieciak jakiś jak by chciał to z kieszonkowego w krótkim czasie uzbiera bez problemu. No i kupić można bez żadnego kłopotu. Dostępność jest powszechna i bezproblemowa.

A modelarnie...? Szkoda gadać. Nic własnego, wszystko pod dyktando.  😕

To nie dla mnie. Piłować bez końca nie to co by się chciało, tylko jakieś marne bzdety które wymyślił instruktor zeby wogóle było co robić, bo też zaopatrzenie marne...

Każdy swoje dzieciństwo wspomina dobrze, ja też, ale jeśli chodzi o system i te aspekty o których napisałem, to dla mnie DUPA TOTALNA i nikt mnie nie przekona że "kiedyś to było..."

Wydaje mi się że co niektórzy tak naprawdę to już większą część tego jak było naprawdę to już poprostu zapomnieli, albo sami wypierają usilnie z pamięci.

 

9 godzin temu, merlin71 napisał:

Marcin nie ma za co, naprawdę. Opisałem poprostu swoje doświadczenia z tamtego okresu, jeśli chodzi o kontekst modelarstwa. 

Zazwyczaj unikam wypowiadania się w takich, nazwijmy to, kontrowersyjnych tematach. Nie lubię przekonywać kogoś, kogo nie ma szansy przekonać, bo i tak myśli "moja prawda jest mojsza...!"

Dla mnie, tak jak już napisałem, tamte czasy to SZAJS i tyle.

 

Teraz myślę tak jeszcze, że tak naprawdę swoje plany i marzenia, jeśli chodzi o modelarstwo, mogłem zacząć realizować dopiero właśnie po zmianach ustrojowych. Zaczęły powstawać prywatne sklepy modelarskie. Zaczęły być dostępne wszelkie potrzebne materiały i akcesoria...

Dopiero po '90-tym roku...

Zresztą to widać nawet po niestety nie istniejącym już niestety Modelarzu. Zaczęły sie pojawiać reklamy sklepów, firm... Zmieniła się jakość, szata graficzna. Graupner, Robbe... Gotowe modele, firmowe. Kto tam wcześniej słyszał żeby iść do sklepu i gotowy model kupić...?! Rzeźbili wszyscy z byle czego. Z czego mogli... 

Na zachodzie, dla niemców na przykład, to było normalne przecież, a u nas...?

Wydaje mi się że w tym nieszczęsnym naszym lokalnym CSH też mogły być wcześniej dostarczane jakieś ówczesne aparaturki (pilot-4?), czy silniki...ale pewnie był to przydział, jedna w roku, i pewnie została sprzedana "z pod lady", może jeszcze sprzedający dostał jakiś "dowód wdzięczności"...? Tak, to było na porządku dziennym przecież.

A ja jako dzieciak nie miałem na co popatrzeć nawet, żeby stało na półce i żebym mógł się pooblizywać...

Takie to były cudowne czasy...

 

Nic dodac nic ujac!

  • Lubię to 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Kakabe napisał:

 

Ma Kolega rację "optyka" była inna - ja miałem 25 lat, żonę i dziecko i musiałem myśleć o utrzymaniu rodziny ......

Kolega chodził do 5 klasy szkoły podstawowej i miał zupełnie inne zmartwienia ...........

 

Wolność jest pojęciem niezależnym od wieku (nie mieliśmy okazji sie poznać, więc skąd takie rozeznanie w moim wieku, gdybym był kobietą to może ucieszyłbym sie z tego ciągłego odmładzania), ale parafrazując Kolegę Federowicza ze słynnych wtedy dialogów z kolegą kierownikiem, widocznie pochodzimy od zupełnie różnych małp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W każdym okresie są wzloty i upadki, na czas miniony należy patrzeć obiektywnie, z szacunkiem i respektem.

Bo doświadczenia naszych poprzedników utorowały drogę do miejsca, w którym teraz jesteśmy. 

Oto krótki bilans historii Polskiego Modelarstwa Lotniczego:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Modelarstwo_lotnicze.

 

Jak powiadają znawcy tematu, do przeszłości nie należy wracać, bo jej już nie ma.

Jest teraźniejszość i tylko ona kreuje nasze szanse na lepsze jutro.

 

Nie jest źle, modelarstwo samo się przeorganizowało i rozwinęło w nowe formy.

Są nowi liderzy organizacji życia modelarskiego: 

https://dlapilota.pl/wiadomosci/aeroklub-w-pinczowie/nowi-animatorzy-modelarstwa-lotniczego.

Ale czy jest płynność pokoleniowa i satysfakcja z działalności?

Czy jest kontynuacja i rozwój?

Czy jest wystarczająca struktura modelarska, która gwarantowałaby ciągłość sukcesów?

Czy jest baza i praca u podstaw w całym kraju?

Czy są możliwości jej udoskonalenia?

Czy uczniowie mają równe szanse na spróbowanie modelarstwa?

Oto są pytania, na którymi warto pomyśleć, żeby ogarnąć rzeczywistość.

 

W dniu 27.01.2023 o 09:15, Kakabe napisał:

projekt domu całkiem ciekawy i myślę że mógłby nadawać się na modelarnię, ale ...........

Wszystko rozbija się o kasę - zakup terenu z dobrym dojazdem i możliwością parkowania, zakup domu, postawienie domu , wyposażenie modelarni w maszyny, materiały, zatrudnienie instruktora ......

To spore pieniądze i obawiam się że w naszych realiach praktycznie nieosiągalne.

 

Aeroklub tego nie udźwignie, ale samorządy od tego właśnie są. 

Szkoły, domy kultury czy MDK-i mają ograniczone możliwości. Modelarstwo jest tam podłączone jako dział kultury.

A modelarstwo jest sportem!

I powinno się rozwijać w formie klubowej, samodzielnej, ale pod skrzydłami samorządów i aeroklubów.

W takich samych warunkach dla wszystkich uczestników.

I do tego potrzebne są obiekty sportowe - modelarskie.

Projekt modelarni mógłby zorganizować Aeroklub Polski i go rozprowadzać po gminach, powiatach i województwach,

jako wzorzec do realizacji. A podejmowałyby wyzwanie te samorządy, które widziałyby w tym interes społeczny.

 

Targi modelarskie w Polsce też są, jakieś 10 lat temu zainaugurowano je na MTP w Poznaniu, a teraz są również w Warszawie.

https://www.mtp.pl/pl/aktualnosci/targi-hobby-w-warszawie-i-poznaniu/

Czyli jest rozwój propagacji modelarstwa i można spodziewać się dalszego ciągu, w postaci zwiększonego zainteresowania społecznego tą formą zabawy, edukacji i sportu. Czy jesteśmy gotowi na optymalne zagospodarowanie tej fali? 

I odpowiedzią na to mogą być właśnie modelarnie obiektowe, pod merytorycznym patronatem AP i administracyjnym Samorządów.

Ot, taki pomysł wychodzący naprzeciw potrzebom teraźniejszości.

 

Może to szansa na wyprzedzenie czasu...

 

  • Lubię to 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat tego wątku "Opowieść o lotnictwie i sekcji modelarskiej z dawnych lat"  i w zasadzie żaden Kolega nie napisał swoich wspomnień 

To może ja opiszę początki mojej przygody z modelarstwem......

Do modelarni trafiłem na jesieni 1966 r.(chodziłem do III klasy szkoły podstawowej). Jak do tego doszło dziś już nie pamiętam .....

Modelarnia znajdowała się w Warszawie przy ul. Wrzeciono w 10 piętrowym bloku w piwnicy. Była to modelarnia Spółdzielni Mieszkaniowej.

Instruktorem był tak jak wspomniałem Pan Edward Kurowski. Zajęcia odbywały się dwa razy w tygodniu.

Pomieszczenia modelarni były dość skromne - tak jak w piwnicy. Gdy wchodziło się do pomieszczenia wyczuwało się zapach eteru i rycyny. 

We wnętrzu stały cztery stoły przy których budowaliśmy modele. Byliśmy podzieleni na dwie grupy bo nie zmieścilibyśmy się w tak mały pomieszczeniu.

Moim pierwszym modelem by "Świerszczyk" budowany z zestawu. Przyznam że największym problemem dla mnie było oklejanie. Tacy "młodzi" adepci modelarstwa mieli możliwość oklejania swoich modeli tylko papierem pakowym - japonka była dla nas niedostępna....... 

Strasznie się złościłem bo wichrowały mi się stateczniki ..... Dopiero gdy instruktor dał mi trochę "japonki" udało mi się poprawnie okleić.

Ile było radości gdy pierwszy raz poszliśmy na strzelnicę koło Lasku Bielańskiego (były wysokie wały, które później rozjeździli zawodnicy motocross) aby popuszczać swoje konstrukcję.

Kolejnym moim modelem był "Dzięcioł". Instruktor stwierdził że "Świerszczyk" wyszedł mi dobrze więc "Jaskółkę" przeskoczymy.

Budowa tego modelu zajęła mi sporo czasu i praktycznie ukończyłem go dopiero pod koniec maja 1967r. Tuż przed zawodami w Inowrocławiu.

Były to moje pierwsze zawody w których startowałem z moim "Dzięciołem". Nie udało mi się zająć jakiegoś eksponowanego miejsca ale sama radość z uczestnictwa była już sporą satysfakcją i mobilizacją do dalszych wysiłków.

Udało mi się namówić ojca aby kupił mi w CSH zestaw "Dzięcioła" i w domu zbudowałem kolejny model z którym wielokrotnie startowałem na lotnisku Gocław.

Na każdych zawodach z zazdrością obserwowałem kolegów którzy startowali w konkurencji silnikówek. Przeważnie był to model "KOS".

W naszej modelarni starsi koledzy budowali i startowali tymi modelami. Mnie też udało się zbudować ten model przy asyście instruktora.

Ale nigdy ten model nie poleciał z silnikiem.....

Pan Edward był wielkim pasjonatem modeli rakietowych i Rakietoplanów które sam konstruował. Często chodziliśmy na strzelnice koło Lasku Bielańskiego puszczać rakiety i te Rakietoplany. Do końca życia zapamiętam te chwile.

Jesienią 1968 r. przestałem uczęszczać na modelarnię, powodem była choroba.

Nigdy więcej na zajęcia w modelarni nie uczęszczałem. Modele budowałem w domu ...... i tak zostało po dzień dzisiejszy......

Przyznam że miałem sporo przerw w działalności modelarskiej spowodowanych nauką poza miejscem zamieszkania i służbą wojskową.

Tak na dobre powróciłem do modelarstwa w 2000 r. wraz z synem.

 

 

 


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzięcioł 1.pdfdzięcioł 2.pdf

Dzięcioł, to było prawdziwe cudo w porównaniu z Jaskółką. Wklęsłe płaty od spodu nadawały mu powagi zawodniczej w klasie F1A.

Z dumą wiozłem go pociągiem z Zielonej Góry do Murowanej Gośliny, gdzie wzbudził duże uznanie podczas późniejszych  lotów z nasypu kolejowego:

image.png.4476a7cbf176ee0476dae5a7a03777f1.png

Modelarnia w szkole podstawowej mieściła się w podpiwniczeniu. Duża sala, tuż obok harcówki, szerokie schody (Szkoła Tysiąclatka), kilkanaście stołów, duża nowa szafa narzędziowa i modele do montażu, pod okiem Zbigniewa Gumnego. Zaczynaliśmy od bibułowych balonów na ogrzane powietrze, które po starcie poleciały nad tartak! No a zaraz potem kleiliśmy pierwsze szybowce. Od V do VIII klasy (1968-1972). Z dumą prezentując je podczas pochodu ulicznego. Był też Wicherek U-25 (zbudowany w domu), ale nie wzbił się z powodu kapryśnego silnika oraz braku toru.

Przeglądając archiwalne numery Modelarza z lat 50-tych, widać jak to było zorganizowane. LPŻ (późniejszy LOK) prowadził szkolenia dla instruktorów, głównie nauczycieli i uruchamiał modelarnie w szkołach lub domach kultury. Najłatwiej było w szkołach, bo nauczyciele na zajęciach pozalekcyjnych coś sobie dorabiali, a nierzadko mieszkali w budynku szkolnym lub w pobliżu. Struktura była oparta na pionie od rządu, przez województwa i miasta, do placówek na dole. Rzecz jasna było to odpowiednio dotowane, kontrolowane i udoskonalane. Rozwijało się tak długo, jak długo się opłacało. No i od początku wydawano miesięcznik Modelarz.

Druga modelarnia w Technikum Mechanicznym Nr 1 w Poznaniu była bardzo mała, też w podpiwniczeniu i też wykorzystywała salkę warsztatową. Stare stoły z dużymi imadłami. Schodziło się do niej wąskimi schodami z boku budynku. Kanciapa instruktora pana Górskiego, wypełniona po sufit materiałami i modelami. Tam zobaczyłem pierwsze deseczki balsowe i wyczynowe szybowce starszych kolegów m.in. wspaniałego kolegi Gibasa. On był prekursorem pierwszego kadłuba szybowca z laminatu. Pokazywał też silniczek Cox, który pojawił się wtedy w CSH i był szalenie drogi. Parę razy pojechaliśmy na zawody szybowcowe, przygody były niemałe, ale i poznawcze, bowiem poznaliśmy osobiście kierownika wyjazdów pana Jana Burego z Aeroklubu Poznańskiego. A jechaliśmy starym autobusem, w którym  zawsze było wesoło.

Tam docierałem swoje pierwsze nowe silniki: MK-16 i Rytm. Pierwsze loty na uwięzi na szkolnym boisku piłkarskim, na śniegu. Płozy zrobione z blaszki od słoika po gołąbkach. Kos świetnie latał. Kolega Michalski asystował i pilotował. Coś się działo. Ale model CSS-11 do lotów na uwięzi wg ZTS, zbudowałem w domu. Pierwsze loty odbył na lotnisku... Ławica, na lądowisku dla śmigłowców.

Przyglądając się obu modelarniom dostrzegam, że one nie powinny był usytuowane w piwnicach. Owszem zwykle jest tam ciepło od rur i kaloryferów c.o. jednak schodzi się tam w dół, a nie wspina do góry. To jest istotna różnica. Po latach, gdy poznałem zasady kształtowania środowiska wg chińskiego Feng Shui, to zrozumiałem o co chodzi. Poziom zero, to ulica. Jeśli lokal jest na parterze, to jest równowaga. Na piętrze jest jakby podwójna energia. A w piwnicy jest jej mniej... Budynek nie powinien mieć kształtu prostokąta, gdyż w narożnikach gromadzi się zła energia. W szkołach wykorzystywano to zjawisko do stawiania w kącie niegrzecznego ucznia!

Dlatego tak ważne jest, by budynek dla Modelarni był wszechstronnie przemyślany i zaprojektowany jak najbardziej korzystnie dla jego użytkowników. No i nieco powyżej drogi, przy której stoi, czyli wejście po schodach i na środku budynku (strefa kariery).

 

 

  • Lubię to 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.01.2023 o 18:39, mjs napisał:

Budynek nie powinien mieć kształtu prostokąta, gdyż w narożnikach gromadzi się zła energia. W szkołach wykorzystywano to zjawisko do stawiania w kącie niegrzecznego ucznia!

Na lekcjach j.rosyjskiego miałem stałą miejscówkę w jednym z narożników 🤣 Nauczycielka praktycznie zaraz po wejściu odsyłała mnie do "rogu".....

jakoś nie trawiłem i nie trawię tego języka rosyjskiego.....

 

Pierwszą długą przerwę w modelarstwie miałem gdy wyjechałem w 1972 r. do Kołobrzegu do Technikum Rybołówstwa Morskiego. Chodziłem do klasy o specjalności "Siłowanie i pomocnicze mechanizmy okrętowe".

 

Kolejną przerwę miałem gdy wyjechałem do Dęblina w 1977 r. do Szkoły Chorążych Wojsk Lotniczych grupa 401 kierunek pilotaż śmigłowców

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, tytan12 napisał:

Krzysiu,ta przygoda już zakończona,czy latasz dalej?

Nie - nie udało mi się z powodów rodzinnych doczekać promocji (tuż przed promocją odszedłem do cywila)...... 😟

Ale cały czas mamy z kolegami z plutonu kontakt i co kilka lat spotykamy się na naszych "prywatnych zlotach".

Jeden z naszych kolegów Śp. Roman Pakuła zginął w wypadku lotniczym w 1991 r. w Cisnej. Wypadek wydarzył się w trakcie kręcenia programu 997, wraz z Romkiem zginęła cała załoga oraz pasażerowie śmigłowca Mi 8 .............

 

Jeśli chodzi o modelarstwo to sprawa jest trochę skomplikowana bo od jakiegoś czasu mam "fazę" modeli pływających.

Głownie są to moje własne konstrukcje, które powstają w trakcie picia porannej kawy ........

Co do modeli lotniczych to mam 7 modeli samolotów, ale nie zrobiłem uprawnień i od jakiegoś czasu model "grzeją" miejsce w hangarze, bo nie latałem od dobrych dwóch - trzech lat. Musiał bym zrobić uprawnienia i wznowić nawyki .......🤣

Na razie zastanawiałem się nad bezpłatnym przekazaniem jakiejś modelarni dwóch modeli - jeden to Piper J3 Cub 1800 mm rozpiętości a drugi to piankowa TUNDRA oba modele dziewicze - jeszcze nie latały .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.