Skocz do zawartości

zbjanik

Modelarz
  • Postów

    1 448
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    40

Treść opublikowana przez zbjanik

  1. Panowie, ale żeby już tak do bólu było ściśle, to należy uściślić też te wspomniane beczki: beczka szybka jest właśnie figurą autorotacyjną (flick roll, kopany vykrut itd.). Natomiast beczki inne można wykonywać owszem szybko (albo wolno), ale i wolno- jak kto tam chce i umie...
  2. Zrobiłem kiedyś model Breakfast z podkładów (skrzydła) i styroduru (kadłub i stateczniki), który w przeważającej części okleiłem taśmą aluminiową do kominków. Wyszło fajnie, model się dobrze prezentował i pięknie błyszczał w słońcu- może Robercie pamiętasz frazę: " kroi błękit". W czasie eksploatacji zaczęła jednak ujawniać się postępująca wada: pianka jest elastyczna, sprężysta, czyli się naciąga, ale wraca do poprzedniego rozmiaru. Folia jest mniej podatna na wydłużenie, więc przesuwa się na kleju, który przecież jest cały czas aktywny- nie wysycha. Po ustaniu naprężenia pianka ma znów początkowy, mniejszy wymiar z naklejoną teraz już z nadmiarem długości folią. Zaczynają się więc tworzyć takie siatki, pajęczynki na powierzchni tej przedtem nieskazitelnie metalowej powierzchni, takiej jak na wyścigowym Mustangu w Rhino. Na początku myślałem, że to mikro pęknięcia całej struktury, ale po próbie wyszło, że pianka jest cała i nienaruszona, defekt jest tylko na folii. Może ja tym modelem dużo latałem i stąd to szybko narastało, tak, że w końcu z kadłuba zerwałem to aluminium. Ale odklejanie było bardzo wkurzające, bo klej był z tego wszystkiego najlepszy i folia schodziła w mikro kawałkach. Skrzydła zaś zrobiłem całkiem nowe, z coroplastu. Jeśli to stosować, to na jakimś mniej sprężystym podłożu, ewentualnie leciutkim modelu, który się w locie nie ugina.
  3. Obiecane wcześniej fotki radełka do dziurkowania coroplastu. "Made by" nasz forumowy kolega Marcin.
  4. Kilka klejów: głównie Soudal 66A, ten wściekleręcebrudzący i spieniający się. Klei dobrze, ale wymaga dla maksymalnej wytrzymałości gęstego dziurkowania powłoki coroplastu. Stosuję do tego malutkie radełko- kółko z szpiczastymi, promieniście umieszczonymi ostrymi drucikami. Wieczorem zrobię zdjęcie tego dyskretnego narzędzia do lekkich tortur. Soudalem kleiłem kadłub, czyli jego naroża, wklejałem sklejkowe wręgi, podłużnice wzmacniające w newralgicznych miejscach itd., zawsze pamiętając o tym perforowaniu, żeby klej ekspandował przez dziurki do wnętrza struktury tworzywa. Ale już do klejenia żeber ze styroduru i dźwigara w skrzydłach używałem zwykłego, taniego polimeru (Rapid). tu też trzeba dziurkować, wtedy raz że klej wcieka w te otworki, lepiej trzyma, ale i ma szansę wyschnąć, sklejenie dwu dużych płaskich części z coroplastu polimerem wysychałoby tygodniami. Model ten powstaje długo, 3 lata. W tym czasie przekonałem się do kleju na gorąco. Był to proces stopniowy, po drodze powstał nawet inny dwupłatowiec- Blues, którego skleiłem wyłącznie tym hot glue. Gdybym CSSa budował dopiero teraz, pewnie ten właśnie klej by dominował. Mocną jego zaletą jest czynnik czasu, podobnie jak w cjanopanach (aha- cjanopan i coroplast daja umiarkowany sukces- trzyma się, ale raczej słabo). Żeby zamknąć listę: wspomniany cjanopan wszędzie tam gdzie używałem nici do wiązania (wsporniki, stójki, popychacze do serw wewnątrz kadłuba), oraz żywica dwuskładnikowa (Rapid i jakaś z Lidla) na połączenia węzłów- typu wręga- stójka skrzydła, wręga goleń podwozia itp. Klejąc kadłub, robię to tak: smaruję tym Soudalem, dociskam mocuję szpilkami itd. ale zaraz na zewnątrz spoiny naklejam taśmę izolacyjną w kolorze tworzywa. Klej pęcznieje do wewnątrz, także do wnętrza coroplastu, ale nie na zewnątrz. Taki więc np. róg kadłuba tworzy taśma. To samo krawędzie skrzydeł- natarcia, spływu i końcówki.
  5. Jacku- jak piszesz- część niebieskiej powierzchni jest z niebieskiego coroplastu, natomiast malowane potraktowałem zwykłym sprayem, chyba "Color spray", czy jakoś tak (sprawdzę). Nie stosowałem żadnego podkładu, a jedynie leciutko przetarłem papierem ściernym 800 i zdaje się 1200. Dotyczy to dolnych partii boków kadłuba, który jest z białego tworzywa. To zmatowienie jednak jest raczej częściowe, bo coroplast nie jest płaski, więc siłą rzeczy przeciera się to co bardziej wystaje, wgłębienia mniej. Ale tak praktycznie, to lakier się w sumie trzyma, myślałem, że będzie z tym gorzej. Siłę przylegania porównałbym do aluminium, do prawdziwych samolotów- najpierw jest "nówka", potem gdzieniegdzie następuje jakiś odprysk, czy zadrapanie, taki prawdziwy "weathering", więc może to nie przeszkadzać w życiu, czytaj- lataniu codziennym. W Marabucie, z żółtego tworzywa zastosowałem lakier czarny i trochę czerwonego- po intensywnej, kilkuletniej eksploatacji wygląda trochę jak prawdziwy Gawron przed remontem... ma lekki sznyt weterana, a nie eksponatu z ekspozycji?
  6. Dwie fotki z "takielunkiem". Będą jeszcze napędy górnych lotek i kilka drobiazgów. Ostatnie te wszystkie prace, to dodawanie oporników- elementów dających opór aerodynamiczny, no ale nie może być tylko samej siły nośnej- opór musi być. Zwłaszcza w dwupłatowcu!
  7. Postępują prace wykończeniowe. Pojawił się reflektor, silnik ma kompletny karter, nieco bardziej wydatny niż prawdziwy MD-11, ale jak pisałem na początku- nie jest to dokładna makieta tego silnika, za to całkiem schował się silnik elektryczny. Zmieniłem wydech dwu dolnych cylindrów na bliższy oryginałowi. Piloci zyskali też możliwość bezpiecznej komunikacji przy wsiadaniu i wysiadaniu z samolotu- charakterystyczne dla Pociaka vel. Papaja (tak też był czasem nazywany) bieżniki z równoległych listewek, z małymi stopniami zabezpieczającymi przed poślizgiem. Są też dysze Venturiego (drukowane przez kolegę Marcina), tablice przyrządów, będą jeszcze skrzydłowe światła pozycyjne, zatrzaski mocowania elementów kadłuba itp., czyli coraz bardziej drobiazgi. Na zdjęciach robionych w dzień nie ma jeszcze cięgien, pojawiły się dopiero wieczorem, jest już cała druciarnia, na podwoziu, skrzydłach i w komorze centropłata. Trochę bliżej przy tym do lutnictwa- naciąg na wydawany dźwięk. W czasie sesji zdjęciowej odwiedził nas zupełnie dobrowolnie latający brat mniejszy, przed nadchodzącym snem zimowym- kolorystycznie pasowało wszystko do siebie.
  8. Michał- rewelacja! Jak na takie maleństwo, lata bardzo wolno, świetny widok.
  9. Nie, no dobra, rozbroiłeś mnie. Fajna ta fotka, nawet wzruszająca, robot by tego nie zrobił.?Pozdrawiam Cię!
  10. Arku- na pewno zetknąłeś się przy okazji logowania do różnych witryn, czy usług internetowych z takim miejscem, gdzie pada pytanie, prośba: "udowodnij, że nie jesteś robotem". Możesz wykonać jakiś gest, ruch, coś co by wyszło na przeciw takiej prośbie? Przebieg twoich wątków, zawsze zmierza w miarę przybywania ilości postów w tym samym kierunku, jakby tym rządził jakiś, no OK, to trzeba przyznać, dobrze zaprogramowany algorytm. Ja sobie tak właśnie, nieudolnie i po swojemu wyobrażam testy jakiejś sztucznej inteligencji: na temat, jakaś określona pula fachowych pojęć ale potem już tylko w kółko to samo i to samo (ale to faza testowa, jeszce nie wszystko jest zadowalająco, na pewno się z tym kiedyś uporają). To co, zrobisz coś, jakąś dowcipną fotkę, coś głupiego, ale ludzkiego... postaraj się! Filmy typu poradnik mnie nie przekonują- mowię od razu, możesz być tam wygenerowany!, no i od nich się właśnie wszystko zaczyna. Dobra, przepraszam Cie, chyba poszedłem za daleko, ale wiem, że jako człowiek masz poczucie humoru, bo gdybyś był robotem, to...kurcze, znowu po napisałem! Sorry?
  11. Arek- litości! Czyli Cessną łatwiej się lata niż twoim, czy każdym innym modelem, ale Jumbojetem jeszcze łatwiej, no bo ta nerwowość na sterach maleje....
  12. Piotrze- z dużym zainteresowaniem śledzę powstawanie 11-ki. Powodów jest kilka, wszystkie z natury sentymentalne. Po pierwsze, kleiłem kiedyś, w zamierzchłych czasach tą akurat wycinankę (wychowałem się na MM) i był to piękny, dobrze zaprojektowany, choć prosty model. Drugi powód jest taki: moje zaszłości z MM poszły dalej niż tylko klejenie- projektowałem okładki, oraz całe numery, czyli wycinanki też. Był to Zlin 42 i PZL 106 Kruk. Jakiś czas temu naszło mnie, żeby zrobić to co Ty teraz- powiększyć wycinankę Kruka i wykonać go z depronu, z tym, żeTwoja realizacja idzie koncepcyjnie dalej- idea tego druku jest genialna. Czy mógłbyś mi wskazać jak podejść do tego druku- jak to skanować, na czym, gdzie wydrukować, czy są ograniczenia wielkości formatu itd. Kruk w oryginale ma 14,8 m rozpiętości- najlepiej żeby mój model też był 1:10- czy tak się da?, jeśli nie, to chociaż żeby miał z 1200-1300 mm rozpiętości. Kruk ma takie proporcje, że raczej poleci, nie mam większych wątpliwości, w każdym razie niż te, które są zawsze przy każdym nowym modelu.
  13. Aha, OK, rozumiem, że nie chcesz niczego nowego do tego dołożyć, a jedynie wspominasz o sprawie. Myślałem że pojawiły się jakieś nowe okoliczności...No ale poza wszystkim- to rzeczywiście fajny szybowiec, a Bociany nie będą wieczne.
  14. Grzegorz- rozwiń trochę myśl o tej dylatacji wieku załogantów.
  15. Moim zdaniem jednak Arek- przeciągnąłeś. Przyczyną samego przeciągnięcia mogla być faktycznie turbulencja, ale generalnie zerwało strugi. Model z małym obciążeniem, nadmiar mocy, więc go zdołałeś wyrwać. Te wychylenia sterów w stopklatkach nie są miarodajne, wszystko trwało moment, jak w szybkiej beczce, która jest de facto korkiem, tylko poziomo., czy nawet w górę. Nota bene "fick roll is forbiden"- tak było w instrukcji Spitfira ?
  16. Lucjan- przyłączam się do pochwał i gratulacji. Z filmu i komentarza wynika, że udało Ci się odtworzyć i "ciało i ducha" Messerschmitta. Ciało to wygląd, jak zawsze super u Ciebie, a ten duch to jego zachowanie w locie. Są wśród nas lepsi znawcy tematu, ale przypomnę, że ten typ miał masę zalet, i jak wszystko, również wady- był wredny przy starcie i przy lądowaniu, szczególnie dla niedoświadczonych, stare wygi jak zawsze poradzą sobie ze wszystkim. W przypadku modelu, według mnie to, że jakoś odzwierciedla, zachowuje cechy pierwowzoru, jest jego dużą zaletą. Do Bartka: a może FW 190, Mustang też w tej konkurencji nie byłby ostatni, czy rosyjskie Jaki, nawet Japończycy nie są u Lucjana bez szans...? Osobiście obstawiam Focke Wulfa.
  17. Bardzo się cieszę, że Jaskółka znowu lata. Mam sentyment do niej szczególny, bo byłem blisko w czasie jak poprzedni właściciel, Zbyszek Jezierski z Gliwic, z niemałym trudem ją ściągał do ojczyzny. Potem całe długie korowody z remontem, papierami itd. doradzałem w paru sprawach, oraz zaprojektowałem widoczną na filmie, jak to się teraz mówi "dedykowaną" Jaskółce przyczepę. Żywa pamięć dni chwały polskiego szybownictwa!
  18. A co by dał przepływomierz? Nie stosuje się go nawet w prawdziwych mniejszych samolotach- wskaźnik ilości paliwa, o, to tak! W modelu jak silnik buczy, to znaczy, że paliwo jeszcze jest.
  19. CSS ma już zabudowane docelowo oba silniki: napędowy i "wizualny"- jest więc w pewnym sensie dwusilnikowy?. Pojawił się też układ wydechowy, nie całkiem zgodny z oryginałem, ale raczej wystarczający w moim rozumieniu "makietowości" tego modelu. Rury wydechowe są z rurki igielitowej podformowywanej na gorąco opalarką.
  20. Grzegorz- widać, że ten model po prostu chce latać. Udana konstrukcja, kolejna z resztą. Ogólnie bliskie mi podejście do tematu- duże, lekkie modele, wykonane budżetowo i kreatywnie z "byleczego", dobrze zaprojektowane. Gratulacje!
  21. Michał- wg. mnie to SC jest OK. Jeśli musisz go cały czas ciągnąć wysokością, to raczej zmieniłbym kąt zaklinowania (Jarek by to lepiej opisał przy użyciu słowa "delalaż"). Czterokrotnie mniej roboty, jak da się to zrobić na stateczniku, bo skrzydła też wchodzą w grę, ale są cztery! Ale tak chciałeś ?. Poza tą drobną kosmetyką- jest super!
  22. zbjanik

    PZL 37 w 3D

    Agnieszko- takie tempo jest oczywiście możliwe, jeśli operuje się sterownicami tak jak pokazałaś czyli raczej powoli, ale mogło by być troszkę szybciej, tak żeby konkretniej- o 20-30%. Gdybyś chciała zademonstrować wychylanie klap skrzydłowych (nie lotek), to byłoby idealnie.
  23. Dzięki Bartku, niebo mam ogromne, ale z pasami startowymi to tak sobie, w zależności od stanu upraw polowych i kierunku wiatru. Model wymaga jeszcze trochę dłubania, ale faktycznie- mnie też się podoba. Za chwilę będzie 100 lat, jak poleciał prototyp, to jest naprawdę relikt odległej przeszłości w każdej swojej części. Prezentuje w całej okazałości typowe rosyjskie podejście do takich rzeczy (samoloty, uzbrojenie itd.)- siermiężna prostota, materiały pośledniej jakości, często kiepskie wykonanie, ale jednak niezawodność, no może często przez naprawialność bardziej niż fabryczną jakość. Pamiętam te czasy jak CSSy już jednak powoli wychodziły z użytku w początkach lat 70-tych, a inni od 30 lat sportowo latali metalowymi, "zadaszonymi" Cessnami, a tu sklejka, płótno i druty na wierzchu. No żeby chociaż hamulce na kołach, czy jakiś rozrusznik- gdzie tam. Wtedy z tzw. oskomą (bywa to słowo w starszych słownikach ?) spoglądałem na czasem przelatujące jakieś Mooneye, Socaty, czy Pipery..., teraz jednak patrzę na to nieco inaczej- stąd taki wybór obiektu- należy mu się mały hołd. W końcu, było nie było, należy do czołówki w kategorii ilości wyprodukowanych egzemplarzy, i jeszcze to, że miałem z nim dość bliski osobisty kontakt.
  24. Poprawka do wcześniejszego postu- chodzi o film, który zamieściłem bezpośrednio, teraz wersja z youtube, będzie chyba sprawniej działało:
  25. Proszą koleżeństwa- dzisiaj u schyłku dnia CSS poleciał. Oblot to byłoby za dużo powiedziane, lepsza byłaby nazwa "przed-oblot". Chciałem sprawdzić, który z ewentualnych napędów (trzy do wyboru) się sprawdzi, zanim obuduję go wydrukowaną gwiazdą. Rozpocząłem więc od najmniejszego wagowo Emaxa 2817/07 i już wiem, że jest wystarczający. W modelu brak jeszcze: olinowania płatów i podwozia (uznałem, że całość już teraz wytrzyma łagodniejszy lot), wspomnianej gwiazdy, której wagę zastąpiłem adekwatnym ciężarkiem, oraz drobiazgów makietowych, jak chodniki na skrzydłach, rurki Venturiego, oświetlenie itp. W kabinie nie było też pilota. Waga do startu wyniosła 3300 gram. W sumie ten lot trzeba uznać za udany, choć nieszczęście było blisko. Po starcie, który przebiegł spokojnie i realistycznie, zaczęło ściągać w lewo, ale tak z razu umiarkowanie. Tendencja jednak zaczęła się pogłębiać i przechyłu już nie dało się wystarczająco korygować kierunkiem, zdjąłem gaz i wykonałem awaryjne lądowanie z cyrklem i podparciem nosem.Model się nie uszkodził na szczęście. Przyczyną okazała się wybudowana dźwignia na serwie prawej lotki, wypadła z ośki, bo chyba nie dokręciłem śrubki. Lotka zaczęła swobodnie zwisać, powodując przechył, którego lewa lotka nie zdołała skorygować. Dodam, że w tym locie czynne były tylko lotki dolne, górne zakleiłem na razie taśmą- może i dobrze, bo góra ma mieć napęd popychaczowy z dołu, a co dwie to nie jedna, zwis byłby na pewno silniejszy i skutki chyba gorsze. Poza tym, to wnioski są pozytywne: mocy starcza, stery skuteczne, wysokość nawet bardzo- albo się przyzwyczaję, albo coś poprzekładam na dźwigniach, lot realistyczny, środek ciężkości nawet przy tym dość lekkim silniku w dobrym miejscu- warto więc temat kontynuować i wreszcie zakończyć. CSS przedoblot 9.08.20_Trim2.mp4
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.