Skocz do zawartości

zbjanik

Modelarz
  • Postów

    1 460
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    41

Treść opublikowana przez zbjanik

  1. Mierzyć nie mierzyłem, więc odpowiedzi wprost nie podaję, ale podsuwam takie inżynierskie, fizykalne podejście: wirnik ogonowy w zawisie, ale i ustalonym locie po prostej, poziomo, powinien równoważyć moment od kręcącego się wirnika głównego- ma tylko inne ramię. Znając masy, wymiary, obroty, można to dość prosto policzyć. Sterując skokiem tego śmigła, trochę odchodzimy od tej równowagi, raz na plus, raz na minus. Ja tak bym do tego podszedł.
  2. Już zmieniłem a publiczny.
  3. Zamieszczam film zawierający również lądowanie, czyli kompletny lot. Pilot Bluesa mnie najpierw rozśmieszył, ale musiałem go w końcu potraktować poważnie. Taki tam, lekko sylwetkowy gość, myślałem o nim- żeby był. A on, wyobraźcie sobie, jak mu robiłem zdjęcie aktywował funkcję rozpoznawania twarzy w mojej komórce- upomniał się, tak to odbieram, o docenienie. Od tej pory ma pełne uznanie, nie będę go zmieniał . Link do filmu: https://youtu.be/hNA1ArVru98
  4. Film jest faktycznie zdawkowy, ale na pewno pojawią się jakieś kolejne. Chodziło o zaliczenie tematu, w dość jednak niesprzyjających filmowaniu, a nawet lataniu okolicznościach (do roboty się spieszyłem). Sylwetka słusznie- Baliila i Tiger Motch, może jeszcze trochę Curry Wot- też fajny obiekt do zrobienia. Dojdzie jeszcze, jak pisałem, nos, osłona silnika, chyba wydechy, coś jak od no może nie Merlina, a Kestrela, no i "uwiarygadniające" istnienie tego nieistniejącego samolotu oznaczenia.
  5. Aha, dobra, zmienię to. Koledzy- sprawdźcie jak teraz. Coś znowu unowocześnili w tym jutubie, niekoniecznie za tym wszystkim nadążam...
  6. Link do filmu z porannego lotu. Trochę wiało, znowu z południa, więc turbulentnie, a model leciutki- jedno i drugie widać w locie. Kamera obcięła lądowanie, ale odbyło się bez kłopotów. https://www.youtube.com/watch?v=bZxEvB5XkhE&feature=youtu.be
  7. Dzisiaj o 7.20, czyli zaraz po wchodzie słońca, którego zza chmur nie było widać, Blues poleciał. Niestety nie zrobiłem filmu, oczywiście uzupełnię ten brak jak najszybciej. Wczoraj przed północą, po uzyskaniu stanu "nie całkiem dokończony, ale gotowy do oblotu", wykonałem kilka próbnych rozbiegów w świetle lampy ulicznej, w lekkiej mżawce. Okazało się, że samolot dobrze trzyma kierunek, unosi ogon i w ogóle dobrze rokuje, jakby sam chce polecieć. Dzisiaj więc, przed wyjazdem do pracy zdecydowałem się na start. Start był z ręki, bo lekko, ale już wyraźnie podwiewało z południa, a w tym kierunku chwilowo nie mam dobrych warunków do rozbiegu, ze względu na przydużą trawę, zwłaszcza że chodzi o oblot. Adrenalina jak zawsze była, ale własności lotne oceniam bardzo dobrze, nie ma żadnych samoistnych tendencji do zmian kierunku, czy wysokości- po prostu stabilnie, niezbyt szybko sobie leci. Obawa o "niedomiar lotek" się nie sprawdziła- dwie dolne wystarczają, są dość skuteczne, choć beczek jeszcze nie próbowałem. Moje oczekiwania co do wrażeń z lotu modeli tego typu oraz makiet są takie- jak najbliżej prawdziwego samolotu. I tu się to udało- lata jak prawdziwy dwupłat, powoli, małe promienie manewrów itd. Waga do lotu, jeszcze bez osłony silnika, napisów, czy innych dekoracji 1460gram, nieco więcej niż zakładałem. Obciążenie powierzchni jest ok. 29 g/dm2, oraz wklęsły (choć cienki profil) sprawiają, że lata powoli, nie jak na przyspieszonym filmie.Jest oczywiście pilot- no bo jak bez pilota, zawłaszcza w otwartej kabinie? Z obowiązku zamieszczam "poszlakowy' jedynie dowód oblotu- zdjęcie wykonane już po, ale nieostre niestety, z braku dobrego światła.
  8. Żuk jest znakomity! Jako kierowcę przydałoby się zeskanować i wydrukować model pana Bartka Tołpy. Stworzył niedościgły wzór kierowcy Żuka w filmie "Zróbmy sobie wnuka". No i wtedy jeszcze musiałby myć w modelu malutki kocyk- szczegóły we wspomnianym filmie.
  9. E, to żaden wyczyn- u nas tak się latało na skoki spadochronowe Gawronami i Wilgami. No fakt- trochę wieje, ale za to lepszy widok
  10. Jest już zabudowany przód kadłuba, jest owiewka kabiny, zamknięta jest też komora skrzydeł, choć jeszcze bez linek, te będą po zamontowaniu serw i podłączeniu lotek (jeszcze nie odciętych). Teraz przybędzie wręga silnikowa, a chyba nawet jakaś forma "domku", z powodu wyważenia. Waga 950 gram.
  11. Adamie- chyba powinieneś albo przypomnieć sobie, albo poznać podstawowe określenia występujące w ciekawiącym Cię obszarze, czyli podstawy aerodynamiki. Weźmy na przykład to: jeśli myślisz o locie poziomym, takim ustalonym, to przecież musi być siła nośna, bo samolot, model by spadł- coś go w locie utrzymuje- prawda?
  12. Czasu jak zwykle mało, ale coś niecoś da się zrobić. Przybyły koła i podwozie, Są już stójki w kadłubie i między skrzydłami, ale jeszcze nie mocują skrzydeł, ot- taka przymiarka bardziej, brak więc olinowania i skrzydła lekko zwisają. Przymierzyłem się też do wykonania góry przodu kadłuba- na zdjęciu widać już zarys owiewki kabiny (na razie z papieru). owiewka będzie bardzo opływowa- jedna linia z przodem kadłuba. Waga na teraz 850 g.
  13. zbjanik

    Concorde....

    A, to po prostu Zappata, tylko w wersji poddźwiękowej, dla uboższych. Wiadomo- wersja odrzutowa, to tylko mocarstwa...
  14. Marcin, a nie myślałeś, żeby silnik dać głowicą w dół? Mało jest bardziej dogodnych konstrukcji. Ale ogólnie, to super, postrach nieba, jak sam oryginał!
  15. zbjanik

    Biblioteka

    Zbliża się jesień, dłuższe wieczory- proponuję oprócz budowy modeli, co oczywiste, także lekturę. Wyszła nowa książka Andrzeja Glassa "SZYBOWCE KOCJANA", wydana przez witrynę SCG, którym kieruje Marcin Błuś. Tytuł jest skrótowy, bo oprócz szybowców są też motoszybowce, oraz opis konspiracyjnych dokonań bohatera w dziedzinie badań nad niemiecką bronią odwetową. Antoni Kocjan to człowiek niezwykły, bardzo zdolny, przedsiębiorczy i na koniec nieustraszony, czego dowiódł swą bohaterską śmiercią. Co do szybowców zaś, to dość powiedzieć, że zaprojektował większość liczebną wszystkich przedwojennych szybowców (a w tej dziedzinie już wtedy nie byliśmy jakimś "trzecim światem", tylko odwrotnie), wiele z nich wyprodukował (ale powstawały też w innych wytwórniach). Chyba nie było polskiego pilota biorącego udział w wojnie, który przeszedłszy klasyczne szkolenie od podstaw (czyli najpierw szybowce, potem samoloty), nie latałby na Wronie, czy Czajce. Komar to osobny rozdział historii polskiego i nie tylko, szybownictwa, podobnie Orlik, czy znakomita, choć mało rozpowszechniona Mewa- szybowiec na poziomie Bociana. Konstrukcie te miały też swoje życie i znaczenie także poza granicami kraju, Komar, pomimo swej delikatności okazał się szybowcem długowiecznym, budowanym z powodzeniem po wojnie, a dzieje Orlika, to temat na ciekawy film- jeden kadr powstał w mojej głowie i jest tematem okładki. O Antonim Kocjanie dawno, dawno temu opowiadał mi z dumą mój ojciec, a ja urodziłem się w tym samym mieście co on- Olkuszu. pozdrawiam Olkusz! Książka zawiera oczywiście opisy, rysunki wszystkich konstrukcji, zestawienia ilości wyprodukowanych sztuk, różne ciekawostki i fakty dotyczące ich użytkowania itd. Dla miłośników historii skrzydeł- absolutny "must have".
  16. Włodek- jeszcze nie ma lotek, nie są wycięte. Jak zamocuję docelowe płaszczyzny, to oczywiście zamieszczę fotki.
  17. Dzięki Tomasz! Faktycznie, to nigdy nie myślałem że będę używał młotka do produkcji skrzydeł w tak bezpośredni sposób, ale to się sprawdza! Może na koniec zakleję te "szwy" taśmą w kolorze, ale zobaczymy jak z wagą wyjdzie.
  18. Dzięki Marcin- pewnie, że da radę go powtórzyć, choć plan, jak przy Marabucie- lekko ogólny, ale jest. Szczegóły wynikają na bieżąco. Używam perforatora Twojej produkcji, oraz dźwigary wyciąłem z listewek, które mi kiedyś dałeś- więc już masz wkład w "tego bluesa"...
  19. Znowu złamałem zasadę "nie rozpoczynaj nowego modelu, dopóki nie skończyłeś poprzedniego"- biało- niebieski CSS-13 musi poczekać, no może i rok- aż stanę się statecznym emerytem, bo wtedy mam nadzieję na więcej czasu. Ustąpił miejsca Bluesowi- też dwupłatowi i też z coroplastu. Założenia: szybki w budowie, ale powoli snujący się po niebie, przyjazny oku (sylwetka nieodrażająca, albo nawet lepiej, ale wiadomo- rzecz gustu) samolocik. Rozpiętości 1200 mm, powierzchnia 46 dm2, co przy zakładanej wadze 1200-1300 g, powinno dać obciążenie poniżej 30 g/dm2- nie będzie więc szybki. Do tego jeszcze profil skrzydła- miał być KFM, ale z coroplastu łatwo wykonać bardziej finezyjny, łagodniejszy dla oczu, taki trochę od wolnolotek, ale stare dwupłaty przecież latały na wklęsłych profilach, np. RAF-15. Powstał przez zagięcie całego poszycia (po wstępnym wgnieceniu rolką krawędzi natarcia) na sosnowym dźwigarze. Następnie obie powierzchnie łączy taśma klejąca dwustronna, spoinę fiksują jednak dopiero zszywki takerowe (zagięte i sklepane młotkiem!). Bez nich taśma nie utrzymała by dość dużego naprężenia- spód profilu jest płaski, to cięciwa łuku utworzonego górnym pokryciem. Jedno skrzydło waży 214 g, oba więc 428, do tego kadłub ze statecznikami w aktualnym stanie to 247 g, ale tu dojdzie jeszcze dużo elementów (wnętrze komory silnikowej, podwozie, podpórki skrzydeł, góra przodu kadłuba itd. Na teraz jest jednak 675 g, chyba nie źle. Postanowiłem używać tym razem tylko kleju na gorąco, z oszczędności czasu- na razie się to sprawdza. Materiał- coroplast- ten biały- kupiony w sklepie, natomiast błękitny, to recykling z opakowań surowca, otrzymywanego z Chin. Ma pewne ograniczenia: wymiarowe (dlatego końcówki skrzydeł doklejone), miejscami lekko pognieciony, ale za to lekki, cieńszy od naszego, taki powiedzmy 2,5 mm. Na początek lotki tylko na dole, jak będą słabo skuteczne- dodam jeszcze górę. Do listy materiałów, jak zwykle: patyczki bambusowe od szaszłyków, taśma izolacyjna, sklejka owocówka itp. Dolne zdjęcia, to model w mojej "przymierzalni"- ułożony wstępnie z elementów.
  20. Ja tam mam od dawna pomysł, jak radykalnie ukrócić jazdę "dwieście w mieście", ale i na autostradzie. Wynika on z prostej logiki- jeśli największa dopuszczalna prędkość jest 140 km/h, to żadne auto w sprzedaży nie powinno móc jej przekroczyć, czyli fabrycznie blokada na 140, no może 145, na wypadek zagrożenia, jeśli miałoby to komuś pomóc w sytuacji ekstremalnej. To chyba oczywiste, że jeśli chcesz mieć powiedzmy otwór w desce fi 8 mm, to taką średnicę powinno mieć wiertło- nie większą. Tymczasem uparcie, wbrew rozsądkowi każde auto ma grubo więcej- PO CO? Od razu podpunkt b.- że co ja zrobię, jak pojadę do Niemiec, gdzie są odcinki bez limitu- w nowych konstrukcjach da się to zrealizować elektronicznie, zaraz po przekroczeniu granicy- to nie problem. Wiem, że zaraz zostanę zrównany z ziemią za te herezje- ale zastanówcie się. No dobra, dam emotikona dla złagodzenia sytuacji, że to nie całkiem poważnie..
  21. Próba, która niewiele kosztuje- a nóż się uda! Skoro i tak samego czuba kadłuba nie będzie, bo zastąpi go kołpak śmigła, odetnij ten niepotrzebny nos, ale tylko sam laminat- np. brzeszczotem do metalu. Może po nacięciu uda się oderwać "czapeczkę" od ołowiu- miałbyś teraz ten ołów od przodu na wierzchu. Może teraz uda się, wcisnąć ołów w głąb kadłuba, może trzeba by go lekko podgrzać, żeby ten silikon zmiękł, a może samo puści. Jeśli to by się nie udało, to można iść dalej- przy użyciu piły o większych zębach (ołów jest miękki), po przewierceniu centralnie, wzdłuż osi kadłuba większym wiertłem, piłować go w kierunku kadłuba. Naturalnie pod koniec tej operacji trzeba by specjalnej uwagi, żeby nie ciąć laminatu. Efektem byłby więc wydrążony stożek, z ubytkiem wzdłuż tworzącej- teraz można by go ścisnąć imadłem (to co wystaje przed skróconym kadłubem- powinno się odkleić, bo obwód się zmniejszy. Jakby nie, to powtórzył bym to cięcie obok, żeby luz do ściśnięcia był większy. To jest taka metoda, "na Jerzego Stuhra", albo raczej tego hydraulika o którym śpiewał, że "nie ma takiej rury, której nie można odetkać", co jest przecież prawdą- i tego się trzymajmy. Sorry- tak się wciągnąłem w swój wywód, że zapomniałem , że piszesz o długim wałku, więc nos zostaje... Ale i tak będzie otwór, więc go zrób i próbuj przez niego wybić ciężarek- może puści!
  22. Bezpieczeństwo musi być, to jasne. Ale tu chodzi o takie zamaszyste, urzędnicze podejście. Tak bywało w PRL-u, znają to wszyscy starsi, jak ja, członkowie aeroklubów- przerywali nawet międzynarodowe zawody szybowcowe, bo jakiś "pałkownik" zażyczył sobie pół polskiego nieba, bo może mu się zachce polecieć Migiem na podtrzymanie uprawnień. Chodzi o szacunek dużych (urzędy), do tych małych (no choćby tacy modelarze).
  23. Grzegorz- Wilga super wygląda, to jeden z kilku moich ulubionych typów. Przypadkiem nie weź sobie do serca tego co wyniknie dalej z mojego wpisu. Wpadłem na filmik na youtubie "5 najbrzydszych samolotów", tu link: https://youtu.be/pq6hOmZkMJ4 Co do tego Faireya z pozycji nr 1, to się nawet zgadzam, to jednak pozycja nr 2 mnie zszokowała. Gość się chyba nie zna na samolotach, do tego nie widział też naszych: Bephegora albo Żubra , więc nie traktujmy tej opinii wiążąco w najmniejszym nawet stopniu . .
  24. zbjanik

    COXownia

    Piotrze- sposób "na szmatę" jest OK, ćwiczyliśmy to w młodości wielokrotnie w modelarni, w latach kiedy przytłaczającą większość stanowiły silniki made in CCCP. Miały one swoje słabości, głównie z powodu użytych materiałów, awarie były częste, ale nie spotkałem się nigdy, żeby powodem była szmata. Taki Cox-sik jest malutki, bezwładność części ruchomych jest niska, obstawiam, że to wytrzyma- zresztą filmik to prezentuje... Bardzo podoba mi się ten nostalgiczny temat, też miałem kilka Coxów i dobrze je wspominam- głównie za to że są nie do zdarcia i osiągi- całkowite przeciwieństwo tych wspomnianych radzieckich.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.