



-
Postów
4 925 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
57
Treść opublikowana przez jarek996
-
RWD-10 2,5m
jarek996 odpowiedział(a) na Patryk Sokol temat w Konwersje spalin na elektryki i elektryczne "giganty"
Patryk, prosze NIE zaczynaj tak zdania! Po takim poczatku czlowiek sie poci i roluje na dol, zeby obejrzec zgliszcza 😂 -
-
Piekny dzien na dunskich szutrach! 128 km (z tego 110 po lesnych duktach). 12 stopni, sloneczko i lekki tylko wietrzyk. Wypilem tez najdrozsze piwo roku (72 dunskie korony, czyli 9,65 EUR za 0,5 l w PLASTIKU!!!) P.S Na trzecim zdjeciu zamek (Helsignör- Elsinore), w ktorym rozgrywa sie akcja HAMLETa.
-
Tak sie tez domyslilem. Ja tez czasem celowo pod jakas gore nie podjezdzam, tylko OBJEZDZAM 😉
-
Moze Ci troche podbije "EDka"? Szkoda byloby taki fajny silnik, tak tanio chwycic 😂 Trabanta wis´dzialem, nawet poinformowalem Pawla, ale pewnie ma ze trzy szt.
-
Nie chce sie czepiac modelarskich szczegolow, bo ja to w sumie rowerzysta, ale DLACZEGO tutaj (na powierzchni) jest widoczna "siateczka"? Jesli tak MA byc, to za kare robie jutro 132 km (i tak planowalem 😂)!!!
-
Napisanie , mam DT SWISS, to jak napisac: mam Volkswagena. Sa i POLO i PHEATONy 🙂 DT SWISS robi dziesiatki modeli kol (wiekszosc BDB, nawet te tansze), a ich topowym produktem do gravela sa kola GRC 1400 DICUT. 2000 EUR 😉 Wtedy zaczynamy "poprawiac" rower 😅 Pamietaj, ze to duzo drozej, jak poprawiac SIEBIE 🤣 Ja jutro na jednodniowa WYPRAWE. Wyprawa to moze zbyt wielkie slowo, ale jednak bede jechal 2x pociagiem (raz do Helsingborga, a raz mostem, z powrotem z Kopenhagi) i raz plynal promem (z Helsingborga do Helsingör). Tam (w miescie Hamleta) walne browca (Dania bardziej przypomina Niemcy w piwnej kulturze i mysle, ze o 10.00 rano mozna sie juz napic lanego piwa!) i ruszamy na dol, do Kopenhagi (ale mocno bokami). Tomek (moj kolega z ktorym jade) zaplanowal 132 km i mowi, z traska jest zacna! Wyglada to tak, jak na ponizej zalaczonej mapce: No i ostatni dzien wyprawy "niemieckiej", czyli odcinek do Sassnitz. Lekkopolciezki sen po germanskich kielbaskach, bez klimy i zbyt wczesna pobudka (6:30). Poranna toaleta, a nawet kolejny (tym razem poranny) prysznic po do dusznej nocy. Pakowanko i zmykamy o 7.30. i mamy 7 km do miejscowosci Bart (gdzie pierwotnie mielismy spac, ale nie bylo nic wolnego). Piekne male miasteczko polozone nad zalewem “wlasnym” (Barther Bodden). Wjezdzamy na rynek i szukamy kawiarenko-piekarni, ktora znajdujemy na rogu ryneczku! Jest 8.00, a w kawiarence juz kilka osob kupuje pieczywko, lub spozywa sniadanko. Zasiadamy na zewnatrz i sami zamawiamy drobny posilek z kawusia. Zjezdzamy do portu (Marek jest zeglarzem i kierujemy sie na wschod.Dzisiaj bedzie wiecej asfaltow, choc odcinki szutru tez sa w planach. Walimy wzdluz brzegu zatoki, co wydluza nam niemal dwukrotnie droge do Stralsund. Cudowne widoki, a po drodze co chwile male siedliska po kilka domow lezace 20 m od brzegu. Totalny spokoj i zadnego ruchu na sciezce. Marek niestety TOTALNIE opadl z sil po wczorajszych 160 (jednak jak sie jezdzi max. 60 km, to takie 160 zostawia slad). Wleczemy sie wiec 18-22 km/h (w zaleznosci od wiatru). W pewnym momencie wyprzedza na Niemiec na szosowce i postanawiam sie do niego podlaczyc (troszke treningu nie zaszkodzi). Pedzi prawie 40, wiec troszke sie zdziwil jak do doszedlem. Pedzilismy sobie tak 3-4 km, ale gdy zblizalismy sie do kolejnej wsi zrownalem sie z nim i wytlumaczylem, ze tutaj koncze i czekam na kolege, ktory w ten sposob NIE jezdzi Niemiec tylko zapytal skad jestesmy, klepnelismy piatke i czekalem na we wsi na marka WIELE minut. Wsie zaczely sie powiekszac i bylo ich coraz wiecej. Bylo to oznaka, ze zblizamy sie do Stralsund. Wjechalismy do miasta (niestety) zla droga (nie przy morzu), bo Marek weszyl juz podstepy, jak tylko chcialem gdzies skrecac Wjazd na rynek i pierwsze piwo dnia.Po piwku Marek znajduje kawiarenke i zaprasza na torcika (wczoraj obchodzil urodziny). Dojezdzamy do wody i kierujemy sie na most na wyspe Rugia. Walimy ostro na Rugie, gdzie Marek zakonczy swoja podroz (chce TYLKO wjechac na wyspe i zawrocic), gdyz musi wracac do Berlina, bo w poniedzialek ma wazne sprawy juz od samego rana. Przez to, ja zmienilem rowniez swoje plany i planuje zdazyc na szybki katamaran do Trelleborga (14.55), ktory odplywa spod Sassnitz (Neu Mukran). Mam 45 km do celu, wiec ukladam sie na kierownicy i robie sobie 10 km czasowke. Niestety wiatr w twarz, wiec trza sie lekko nadwyrezac, zeby cos tam bylo na liczniku. Perfekcyjny asfalt na sciezce, sporadyczne zakrety wiec idzie pelny ogien. Mijam ze 3 wsie, ale knajpy raczej (jeszcze?) pozamykane. Znajduje stacje benzynowa i postanawiam napelnic bidony, a przy okazji walnac browca, ktorego nigdy wczesniej nie widzialem. Po “naplynnieniu” sie, pozostaje mi kilka km do miasteczka Bergen auf Rugen. Postanawiam wjechac do miasta (mam troszke czasu) i nie zaluje! Po pierwsze, ze na rynek prowadzi niezly podjazd (ostatnie 500-700m wzniesienia to bruk), a po drugie miasteczko ma sliczny ryneczek! Staje, NIE wale fotki (nie wiem dlaczego) i zaczynam zjezdzac z z rynku w strone Sassnitz (tez bruk). Pozniej kilkanascie km asfaltami (dosc pofaldowanymi) i dojezdzam do Lietzow. Dawno temu, czesto jezdzilem do Polski przez Niemcy (prom plywal tylko 4 godz, a wolalem jechac, jak siedziec na polskim promie 8 godzin!). Znam wiec doskonale Rugie i zawsze chcialem pojechac sciezka ktora biegnie prawie wzdluz drogi. Po 35 latach spelnilem w koncu swoje “marzenie”. Staje w Lietzow, gdyz jest PRZESLICZNIE polozone, znajduje knajpke i zamawiam browca, ktory doskonale podsumowuje moja wyprawe: STÖRTEBEKER BALTIC-LAGER!!! Siedze i napawam sie cudowna panorama pijac doskonale niemieckie piwko! Zamiast dalej walic asfaltem, znajduje lesna przecinke do miejsca skad odplywaja promy do Trelleborga. Wracam 500m i skrecam w las (wzdluz torow i brzegu). Okazuje sie, ze przecinka ma kilkanascie podjazdow chyba po 20%!!! Czasu jednak mam wiele, a do promu tylko 4 km. W koncu szutry sie wyplaszczaja i po chwili wjezdzam na asfalt widzacw oddali baze promowa. Kontrola biletow, chwilka czekania i wjezdzam na prom. Zamiast planowanych 140km, wyszlo tylko 100, ale wole spac w domu, wiec nie mam zadnych wyrzutow, ze poszlo inaczej jak planowalem. Klade sie na zewnatrz (z tylu) i zazywam slonecznej kapieli przysypiajac sobie chwilami. Podroz mija bardzo szybko i po chwili schodze po rower, dojezdzam do stacji kolejowej. (nie chce mi sie pedalowac do Malmö, bo to moje “codzienne” trasy) , wsiadam do pociagu i po chwili jestem w Malmö. Wrzucam ciuchy do pralki i w tym momencie CUDOWNA wyprawa sie konczy
-
-
To Pawlowi postawilem kiedys MAXa. Szlo z automatu. Doolingi Pawel ma ze 3 wiec nie obstawial.
-
Dooling poszedl za 350 zl!!!
-
99,9% "zez". To stosunkowa nowosc i NIE jest stosowana w budzetowych kolach (przepraszam) 😂 Dzisiaj "wstawilem" kola w rower, ale tarcze hamulcowe odbiore jutro (juz leza na poczcie). No i mam nowe siodelko! Jednak z FIZIKIEM sie w 100% nie polubilismy 😅 Niby wszystko OK; ale po calym dniu w siodle czulem jakis dyskomfort. Wrocilem do SDG (model Bel Air). Na nich jezdzilem od wielu lat (gravel i MTB) i NIIGDY nic sie nie dzialo. To nowe po lewej na zdjeciu. To zbyt mocne slowo w przypadku "Pathfinderow". To NIE sa opony na powazny teren 😉 Oczywiscie, ze przejedziesz prawie wszystko, ale nie maja takiego "chwytu" jak opona dedykowana, do luzniejszego podloza. Zrozumiesz to na 22% skalisto-kamiennym podjezdzie 😉
-
Z tym piachem to najlepsze jest to, ze jak juz powoli ( i jadac i idac) zdobylem prawie gorke (bo to szlo jeszcze pod gorke!), to okazalo sie, ze powinienem skrecic w prawo na samym poczatku! Nadaremna "robota" 😅 No a z innej beczki, to doszly do mnie nowe kola do Gravela. Czekam tylko (juz sa w Malmö, ale odbiore w pon.) na tarcze hamulcowe, zeby moc je w tekola wkrecic i zaczac uzywac. Kupilem kola PROGRESS (mialem kupic Campagnolo Levante), gdyz sa o 100G i lzejsze, dostalem je w lepszej cenie. Levante mozna znalezc najtaniej za 900 EUR, a te ktore kupilem kosztuja 1450 EUR. Dostalem jej jednak po cenie "dealera", bo okazalo sie moj kolega jest dystrybutorem produktow firmy PROGRESS na Skandynawie. Maja bardzo szerokoa felge, a to w celu unikniecia efektu "gruszki" przy stosowaniu szerszych opon. Tlumacze roznice na odrecznym szkicu ponizej. Teraz juz coraz wiecej firm robi kola dedykowane do graveli, gdzie uzywa sie zupelnie innych (duzo szerszych) opon, jak na szosie. Przykladem moze byc DT SWISS XPLR . Prawie plaska felga, ale bardzo szeroka. Do tego hookless! Do hookless nie jestem w 100% przekonany, a do tego nie wszystkie opony sa przez nich certyfikowane. Wole jednak, zeby na zakrecie w lesie opona trzymala sie na "rancie" 😉
-
Pobudka o 7.00, toaleta, "biedronkowe" sniadanko i pierwszy raz w tym roku dlugi rekaw! Jest 7 stopni i nie odwazam sie jechac na krotko. Musze wystartowac wczesniej jak zwykle, bo "dobije" do mnie kolega, ktory rozpocznie swoja jazde w Gryficach, a spotkac mamy sie w Dziwnowku. Ruszam wiec dziarsko z nadzieja, ze za godzinke, gdy tylko sloneczko wzejdzie troszke wyzej, nbede mogl wrocic do krotkich rekawkow. Najpierw wyjazd ze srednio ciekawego (w porownaniu z Bytowem) Bialogardu i kieruje sie na Karlino (za miastem wjezdzajac w las). Lasem , a pozniej polami, dojezdzam do Karlina, ale szybow naftowych niestety NIE widze 😅 Pamietam z mlodosci, ze Karlino mialo byc polskim Kuwejtem. Jednak cos nie wyszlo z tego co widze. Za Karlinem dalej lasem, ale pozniej wskakuje na wspaniala asfaltowa sciezke (zrobiona na starym torowisku) i zasuwam ta sciezka chyba ze 35 km. Chwilami daje mocno ognia, a to z racji tego, ze dzisiaj odbywaja sie mistrzostwa swiata w jezdzie na czas. Uczcilem to kilkoma odcinkami bardzo szybkiej jazdy. Przed Gryficami wjezdzam w las i kilkanascie km wertepow. Dojezdzam do miasta i postanawiam wypic kawke i zjesc jakies ciacho. Jest juz cieplutko (ciuchy zmienilem duzo wczesniej) i siedze na zewnatrz cieszac sie jesiennymi promieniami slonca!. Dostaje cynk, ze kolega juz smiga (pojechal z Gryfic do Trzesacza i jedzie do Dziwnowka wybrzezem). Ja z Gryfic starymi asfaltami i troszke zapomnianymi wioseczkami i po mniej wiecej godzinie jazdy melduje sie w Dziwnowie, Spotykamy sie centrum, ale postanawiamy jechac na obiadek do Dziwnowa. Stajemuy na rybke, zjadamy, wypijamy po dwa browce i placimy paragon grozy. Po otrzasnieciu sie smigamy dalej, ale rozlaczamy sie w Mierdzywodziu. Kolega chce zdazyc na pociag o 17.36, a ja planowo odbijam w lewo i szutrami smigam w okolice jeziorek Kolczewskiego, Zolwienskiego i Kolczewskiego. Caly czas szutry, bardzo fajna droga no i po kilkunastu km dobijam do sciezki rowerowej (tez szutry) prowadzacej do Miedzyzdrojow. Tutaj w koncu jakjis ruch, wyprzedzam z dzisieciu rowerzystow i nagle szybki zjazd w strone miasta. Dojezdzam do plazy, staje na browca i widze, ze zdaze na pozegnanie z kolega. Wlaczam 5 bieg i za chwile jestem w Swinoujsciu pokonujac wspanialy kawalek laczacy te dwia miasta. Dojezdzam na PKP i gadamy jeszcze chwilke. Po 5 min pociag odjezdza, a ja udaje sie (promem) do miasta. Zamawiam piwko, pozniej jezdze jecszcze bez celu, a o godz 20 udaje sie w "podroz" powrotna promem, na moj wlasciwy prom do Ystad. Wjezdzam na prom, dlugi prysznic i schodze na piwko. Po piwku udaje sie do kabiny, i wale w kimono. Jestem w Ystad o 6.15, zjedzam pierwszy z promu i zdazam na pociag 6.30 do Malmö. Po 45 min wsiadam na rower i po 8 min. otwieram swoje drzwi.
-
Budze sie w Bytowie o 7.00, poranna toaleta, a o 8.00 schodze na sniadanko. Objadam sie potwornie i o godz. 9.00 zmykam w strone Bialogardu. Najpierw zajezdzam na start "Czesiowej" imprezy i widze dziesiatki podjaranych amatorow, pobierajacych numery startowe. Zajezdzam jeszcze na BYtowski zzamek i czas w droge! Pierwsze 25 km jade dokladnie trasa "Czesiowego" wyscigu i w kazdej wsi poruszenie (ale tylko pilnujacych imprezy strazakow OSP), bo mysla, ze to lider 😂 Uspokajam ich, bo start zawodow o 11.00, wiec jeszcze maja troszke wolnego. Pozniej juz skrecam w las i zasuwam na przemian szutrem, betonowynmi plytami i lesna droga (raczej piasek). CO chwile jakies jeziorko lub rzeczka, pogoda wspaniala, nic tylko sie cieszyc jazda!!! No i sie ciesze! Zasuwam dosyc szybko, a mam dzisiaj tylko 145 km. Moge wiec sobie czasem przystanac i nacieszysc sie okalajaca mnie przyroda. W lesie prawie zupelnie sam (ze dwa razy spotykam chyba grzybiarzy), czeste spotkania z sarnami i ciagle odglosy Sojek i Krukow (wiem, bo ptaki, to takie moje ciche hobby). Po chyba 70 km staje na drozdzowe i tankuje bidony siedzac na laweczce i lapiac jesienne sloneczko. Pozniej znowu jazda przepieknymi lasami, wzdluz rzek i jezior. Nastepna przerwa (tym razem browar) w Rosnowie. Pierwotnie mialem tam spac, ale ze wzgledu na koniec sezonu zmodyfikowalm trase, zeby syåpiac w wiekszych miejscowosciach. Tam cos sie przynajmniej dzieje, a w takim Rosnowie po godz, 20 w polowie wrzesnia, to juz tylko psy szczekaja. Z Rosnowa kanalem na rzece Radew, pozniej wzdluz rzeki i zostaje 10 km do celu podrozy. Spie w hoteliku BOSIRu, dgdzie jest tanio, czysto i przyjemnie. Ide na piechotke do centrum, roobie zakupy (sniadanie, bo w hoteliku NIE oferuja) i udaje sie na porzadnego (calkiem smaczny) burgera z dodatkimi i browcem. Pozniej wracajac, obserwuje uczestnikow Biegu nocnego organizowanego przez miasto. Fajnie, ze tak wielu uczestnikow!!! Czesc biegnie, czesc marszo-biegnie, a czesc szybko maszeruje. DOchodze do hoteliku, ogladam chwilke TV i zasypiam, bo jutro 187 km.
-
DooLing 2,9cc Glödstiftmotor Rare Vintage 1949 .. | Köp på Tradera (645841920) Brazylijczyk: Micromecânica CB 25 ABC Motor | Köp på Tradera (646108684)
-
Och jak pieknie miec WIELE ciezkich, samotnych i dlugich dni w siodle za soba! Dzisiaj na klubowym treningu jak sie zabralem do roboty (pod gore i pod bardzo silny wiatr), to grupa zaczela pekac w szwach 😅 Pozniej oczywiscie czekamy na siebie, ale chcialem zeby wiedzieli KTO ma dzisiaj dzien konia😉 137 km w fajnej (15 stopni i sloneczko), ale BARDZO wietrznej pogodzie.
-
Jeszcze nie poleciales Lucjan? Odkad zaczalas zrobilem juz chyba z 10 000 km rowerem ( i wypilem ze 120 piw), a Ty dopiero malujesz 😂
-
WOW! Z przeciwbieznymi smiglami!!! 😉
-
Wylot puktualnie o 13.00 (leci z nami Andrzej Szarmach😉), a ladujemy w Gdansku planowo o 14.00. Podjezdza kolega, zabieramy karton do jego fury i jedziemy na stacje beznynowa skladac rower i pogadac. Gadamy do 15.00, bo wlasnie o tej godzinie chcialem ruszyc. Mam prawie 90 km i 4 godziny do zachodu slonca. Pogoda wspaniala (23 stopnie?), tylko lekki wietrzyk. Wskakuje na rower i ruszam (najpierw dookola lotniska), dalej przygdanskimi (kaszubskimi) wioseczkami. Teren lekko pagorkowaty i co chwile jakies jeziorko lub rzeczka, czyli po prostu: KASZËBË!!! Mijam Ostrzyce, Wiezyce, Stezyce i gnam ile sil w nogach, zeby zdazyc przed zachodem slonca. Gorek wiecej niz myslalem (na koniec okaze sie, ze bylo ponad 1000 m przewyzszenia!). Przed samym Bytowem piekna sciezka rowerowa, wiec moglem troszke przyspieszyc. Ogolnie cudowny kawalek, ale pokonany ZA szybko. Tymi widokami nalezy sie w spokoju cieszyc, a nie tylko gnac przed siebie i stawac na fotke. No ale tak sie to (tym razem) wszystko czasowo ulozylo i inaczej sie nie dalo ogarnac. W koncu dojezdzam do mojego spanka, gdzie ukrainski personel pomaga mi sie “ogarnac”, Pan Jura odbudowuje moje sily serwujac stakanik samogonu i ide sie “prysznicowac” i przebierac. Pozniej zamawiam taksowke (do centrum Bytowa jest ze 3 km, a rowerem mi sie nie chce) i ruszam na Bytow. Osiadam w fajnej restauracyjce na samym rynku (Atmosfera), a po kolacji (i pierwszym miejscowym piwku) udaje sie do kawiaranki na dalsza degustacje miejscowych piw. Walcze do 23.30, zamawiam ta sama taksowke i jade spac. P.S. zdazylem tuz przed odlotem zalozyc nowe opony. Mialem juz takie 40mm, ale teraz zdecydowalem sie na 45mm. WTB VULPINE. Bardzo fajne na mieszany teren i zdecydowanie lepiej “wgryzaja” sie w teren, niz moje poczciwe BYWAYe, ktore sluza raczej do lzejszych terenowych jazd, ze wskazaniem do dobrze ubite podloze.
-
-
Jedna ENYA juz skrecona. Wyczyszczony, naoliwiony z nowymi uszczelkami. Lozyska jak nowe! Pozostaje pogrzebac, znalezc mu gaznik, wydech i na poleczke!
-
Nie chodzi mi o jego wartosc, tylko o uratowanie przed zaniedbaniem. Niech sobie lezy u mnie szafce i blyszczy naoliwiony i czysciutki!
-
Na TRADERA. Wygralem za 117 koron 🙂
-
-
RWD-10 2,5m
jarek996 odpowiedział(a) na Patryk Sokol temat w Konwersje spalin na elektryki i elektryczne "giganty"
Zrob jej po bokach srebrne zdobienia, to sie Erwudziakiem "spasuje" 😁 Wlasnie kupilem nowe kola do mojego gravela. Ciekawe ILE Dacii sa warte 😉