



-
Postów
1 737 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
13
Treść opublikowana przez Vesla
-
Typowa nawiedzona bzdura. :-) W ten sposób można się doszukać kształtów wszystkiego we wszystkim. To tak jak z wizerunkami świętych wśród chmur czy na kanapce. Ktoś chciał coś na siłę udowadniać :-)
-
Brzydactwo z Imperium zła Tu-16K-10 Badger C Trumpeter 1:72
Vesla odpowiedział(a) na Ryszard58 temat w Modele redukcyjne.
Mnie tam Tu-16 się podoba. Ma ładną linię. W mojej opini Rosjanie projektują ładne samoloty. -
Zwykłe żelazko na minimum ustawione a później poprawki wprowadzasz suszarką. Patyczaka zbuduj sam. Pracy niewiele a dużo się nauczysz. Jak znajdziesz godzinę dziennie na budowę to uda się go zrobić.
-
Ja kupiłem najprostszego pada z dwoma analogowymi grzybkami :-) http://www.amazon.co.uk/gp/product/B0053GB1R2?psc=1&redirect=true&ref_=oh_aui_detailpage_o04_s00 Może nie jest to do końca wygodne ponieważ trzeba cały czas pilnować dźwigni mocy jak chce się lecieć inaczej niż z 50% ciągu, ale można się przyzwyczaić
-
Poniżej przedstawiam zdjęcia z budowy żaglowca w skali 1:96. W końcu to też model redukcyjny. Rys historyczny (za wikipedią) Żółty Lew - polski okręt wojenny - pinka (pinasa). Prawdopodobnie został zbudowany w Gdańsku w 1622 roku, jako pierwszy okręt wojenny zbudowany i ukończony w Polsce. W źródłach okręt ten występuje pod niemiecką nazwą (polskie brzmienie jest rekonstrukcją). Był pierwszym i najmniejszym okrętem floty polskiej tworzonej przez króla Zygmunta III Wazę i biorącej udział w wojnie ze Szwecją; nazywany był też "starą pinką" w odróżnieniu od nowszych okrętów tej klasy. "Żółty Lew" wchodził w skład pierwszej eskadry okrętów polskich, która wzięła udział w zwycięskiej bitwie z eskadrą szwedzką pod Oliwą 28 listopada 1627. Jego kapitanem był Hans Kizero. Okręt nie odegrał w bitwie większej roli; uczestniczył w nieudanej próbie pogoni za wycofującymi się Szwedami. 2 grudnia 1627 roku "Żółty Lew" został wysłany w rejs rozpoznawczy w składzie eskadry czterech okrętów (ponadto "Latający Jeleń", "Arka Noego" i "Panna Wodna"). Jako jedyny z nich odniósł powodzenie, zdobywając fluitę holenderską, z którą powrócił do portu 13 grudnia (zdobyty statek następnie wzmocnił polską flotę jako okręt "Feniks"). 15 kwietnia 1628 "Żółty Lew" wyruszył w kolejny rejs rozpoznawczy (z "Panną Wodną", "Czarnym Krukiem" i "Feniksem"). Podczas ataku wojsk szwedzkich wspieranych przez artylerię na polskie okręty stojące u ujścia Wisły koło twierdzy Latarnia (Wisłoujście) po północy 6 lipca 1628, "Żółty Lew" został trafiony zapalającą kulą w magazyn prochu i eksplodował, zginął przy tym również kapitan Hans Kizero. pojemność: 60 łasztów (ok. 120 ton) długość kadłuba między stewami - ok. 19,9 m (70 stóp amsterdamskich) szerokość kadłuba - ok. 5,4 m (19 stóp) załoga: 30 marynarzy i do 50 żołnierzy piechoty morskiej uzbrojenie: 10 dział niewielkich wagomiarów (do kilku funtów) w baterii burtowej oraz prawdopodobnie kilka miotaczy kamieni (perier) (ilość dział była zmienna w niewielkich granicach) Opis modelu: Model wykonany od podstaw z drewna. Za wzór posłużył model kartonowy wydany przez wydawnictwo "Ship Yard". Kadłub wykonany został jako blok. Wręgową konstrukcję wypełniłem miękkim drewnem. Na zdjęciu widać też gotowy kadłub kartonowej wycinanki służący jako wzór. Na tym etapie wykonałem też pokład. Widać go na modelu w lewym górnym rogu. W tym samym czasie budowałem dwie takie pinki. Finalnie powstała tylko jedna. Drugi kadłub nadal gdzieś leży :-) Kolejnym krokiem było wykonanie poszycia na rufie. i burtach. Nie posiadam wszystkich zdjęć z całości prac. Mamy więc tutaj mały przeskok. Surowy kadłub jest częściowo wyposażony i pomalowany. Na kolejnych zdjęciach model jest wyposażony i czeka na takielunek. Lawety dział wykonane z pojedynczych elementów. Jeżeli chodzi o wielkość to dla porównania powiem, że do wykonania kul armatnich znajdujących się w jaszczach przy nadburciach (to te małe ustrojstwa pomiędzy armatami), zastosowałem kulki 0,7 mm z wkładów do długopisów. Widok od rufy Ujęcia gotowego modelu Dla porównania z obiektem o znanej wielkości :-) Ujęcia w całości Trochę mi to zajęło zbudowanie tego ustrojstwa, ale warto było :-)
-
Jak wielu z nas zaczynałem od modeli redukcyjnych. Budowałem chyba wszystkie typy modeli. Tak samoloty jak czołgi, żaglowce, rakiety i co tam jeszcze. Ostatnio robiąc porządki na dysku trafiłem na kilka zdjęć mojego Fokkera E.III. Fokker E.III, skala 1:72, zestaw Revell (ten brzydko wydany :-), malowany ręcznie pędzlami. Olinowanie z nici do produkcji pończoch :-)
-
Tytuł : Oczy na Niebie Autor : Wolfgang Schreyer To tyle co znalazłem. Można dostać na allegro.
-
Myślałem, że nikt już nie odpowie i bałem się, że mało kto jeszcze czyta książki. Tej jeszcze nie czytałem. muszę poszukać. Dzięki
-
To chwyt marketingowy :-) Ale masz rację wszystko jest tak dobre jak najsłabsze ogniwo łańcucha.
-
Pfalz DIII - model oklejany folią (czy to jeszcze ESA)
Vesla odpowiedział(a) na mirolek temat w Modele ESA
O.K. wiem nie jestem Esa-pilotem, ale śledzę tę "zadymę" od początku. Mam w związku z tym taki pomysł. Wprowadzcie kategorie. Formuła 1 - czysta pianka, czy jak to nazywacie. Formula 2 - model modyfikowany (folia, coroplast) Formuła 3 - klasa open ograniczona wymiarami maksymalnymi i napędem. Wielosilnikowce, jednopłaty, wiatrakowce i inne cuda. Dopuszczalne walki pomiędzy klasami. Tak na marginesie to wydawało mi się zawsze że esa to walki przyjaciòł chcących się świetnie bawić, a tutaj wychodzi, że to trochę sztywna paczka. Szkoda. Kodyfikacja zasad jest przydatna i pomocna ale jak ją interpretować to pozostawiam innym. Podstwą powinien być zdrowy rozsądek. Czy Warto sobie psuć dobrą zabawę? Sorki jak kogoś uraziłem. -
Ciekawy link, Kacper. I mamy w nim drona "idioodpornego" w wersji easy kit i do tego myśli za operatora. Super niektórym coś takiego by się przydało, zawsze to jakaś inteligencja. Tak to właśnie widzę. Z jednej strony "latacze" (drony) dla każdego (nawet psa wyprowadzą), po przeciwnej stornie pole do popisu dla nas i naszych następców, z dostępem do warsztatu rodem z filmów SF.
-
Aviatik D.1 i Fokker DVII (uproszczone) - relacja z budowy
Vesla odpowiedział(a) na Vesla temat w Modele ESA
Po dłuższym czasie przyszła pora na uzupełnienie relacji. Wreszcie dotarły do mnie serwa z Chin. Musiałem reklamować przesyłkę bo poprzednia zaginęła i wysyłali ponownie. Oba samoloty mają już zabudowane lotki i są gotowe do oblotu. Waga do lotu: Fokker - 305g Aviatik - 315g Pierwsze loty pokażą jak je trzeba wyregulować. Jakoś tak (chyba z lenistwa) mam zdjęcia tylko Fokkera. Ale Aviatik jest wyposażony podobnie. Serwa w skrzydłach to HTX 500 6,2g http://www.hobbyking.com/hobbyking/store/__30374__HXT500_6_2g_0_6kg_08sec_Micro_Servo_EU_Warehouse_.html Serwa siedzą w szufladkach z balsy. Kable przeczepione jak na zdjęciu, jak już wcześniej pisałem nie przewiduję długiego życia dla tego typu materiałów z jakich zbudowane są samoloty, tak więc wyposażenie można łatwo zdemontować. Bateria wchodzi do kadłuba i jest zabezpieczona taśmą na rzepa. Tak to wygląda w całości. Jak wspomniałem Aviatik prezentuje się identycznie. :-) -
Dlatego wspomniałem o handicapie dla "gorszych maszyn".
-
O.K. Nie mam co robić bo czekam na części do PWS 50 to napiszę coś o książkach które lubię (mniej lub bardziej). Każdy z nas ma w domu kilka książek poświęconych lotnictwu lub budowie modeli. Czasami są to głównie książki instruktażowe (jak zbudować model i go (nie) rozbić), czasami historyczno-techniczne (konstrukcja, użycie i malowanie samolotów). W literaturze lotniczej poczesne miejsce zajmuje też różnego rodzaju beletrystyka. Napisana przez ludzi którzy w swoim życiu zetknęli się z "wielkim" lotnictwem a do tego mieli zacięcie pisarskie. Takie książki potrafią obudzić w człowieku pasję i zamiłowanie do latania. Nawet jeżeli nie uda mu się spełnić marzeń o "wielkich" skrzydłach to gdzieś między codziennymi sprawunkami znajduje czas na pielęgnowanie swojej pasji i objawia się to później w redukcyjnych czy też w latających miniaturach. Poniżej przedstawiam zestawienie książek z mojej biblioteczki. Książek będących beletrystyką o tematyce lotniczej. Wspomnieniami, pamiętniki fabularyzowane historie czy zwykłe opisy. Co poniektóre z nich przeczytałem wielokrotnie. Nie są to wszystkie pozycje przeczytane, czy znane. Brakuje np. "Dywizjonu 303" Skalskiego (bo zaraz ktoś by mi to zarzucił) i innych. Jeżeli któryś z kolegów jeszcze nie miał okazji sięgnąć po te pozycje to powinien to jak najszybciej nadrobić. Słowem: czytamy Panowie (i Panie)! Uwaga: Opinie o książkach są moimi osobistymi opiniami i niekoniecznie mogą się pokrywać z opiniami kolegów. 1. Janusz Meissner „Wspomnienia Pilota” Tom 1-3 Zdziwiłbym się gdybym musiał tego Pana komukolwiek przedstawiać. Można go nie lubić, można narzekać na jego styl ale nie można go nie znać. Pisarz na którym wychowały się pokolenia młodych pasjonatów lotnictwa i żeglarstwa (bo takie książki też miał w swoim dorobku). Dlaczego ta trylogia jest w moim zestawieniu? Krótko: Lotnictwo polskie lata 20-te, lata 30-te XX wieku. Od tej książki zaczęło się moje zainteresowanie początkami lotnictwa w Polsce. Barwne opisy i dużo ciekawostek, forma fabularyzowanych wspomnień. Chwilami czyta się jak książkę przygodową. 2. Henryk Żwirko „Polskie Skrzydła” Napisana przez Henryka Żwirko biografia jego ojca Franciszka. Kolejna książka opisująca początki polskiego lotnictwa sportowego niestety ograniczona do postaci Żwirki i Wigury ale zawsze coś. Chcesz się zakochać w RWD 4 lub RWD 6? Poczytaj. 3. Kazimierz Chorzewski „Z dawnych lotów” Nadal klimat Polski przedwojennej. I kolejny pilot który wspomina jak to wtedy było. Samoloty ze sklejki i drutu a ludzie chyba ze stali :-) 4. Wacław Makowski „Cywil w Wojsku” Tom.1 To Świeżak w mojej biblioteczce i jeszcze go czytam ale już wpisuję na listę. Tom 1 to oczywiście polska międzywojenna. Autor? Pierwszy pilot wyszkolony w wolnej Rzeczpospolitej. Ciekawie się czyta i napisana fajnym językiem. Drugi tom już do mnie jedzie. 5. Antoine de Saint-Exuperey „Nocny Lot. Ziemia, planeta ludzi. Pilot wojenny” Kolejny autor którego nie powinienem przedstawiać i nie zrobię tego. Jedną z jego książek przerabialiśmy w szkole podstawowej (Mały książę). Wielkie skrzydła opisane wspaniałym poetyckim językiem... Ech to trzeba przeczytać. „...Wzgórza pod samolotem żłobiły już swe bruzdy cienia w złocie wieczoru. Równiny stawały się świetliste, ale światłem, którego promieniowanie trwało - w tym bowiem kraju oddają one w nieskończoność słoneczne złoto a gdy nadejdzie kres zimy - biel śniegów. Pilot Fabien, który z leżącej na dalekim południu Patagonii wiózł pocztę do Buenos Aires, poznawał zbliżanie się wieczoru po znakach, po których zazwyczaj poznaje się wody portu - jest to cisza i łagodne smugi zastygłych w spokoju obłoków. Wkraczał do przystani rozległej i błogosławionej. Wśród tego spokoju doznawał złudzenia, że odbywa niefrasobliwą wędrówkę, niby jaki pasterz patagoński powoli wędrujący od stada do stada - on przelatywał od miasta do miasta, był pasterzem rozsypanych po drodze mieścin. Co parę godzin oglądał z góry któreś z nich, pijące wodę z rzecznej strugi lub pasące się na równinie. Czasem znów. na stukilometrowym obszarze stepu bardziej bezludnego niż morze, mijał zapadłą fermę, która zdawała się odpływać wstecz, unosząc na rozkołysanych falach łąk brzemię istnień ludzkich - pozdrawiał wtedy skrzydłem ów statek. „Widać już San Julian za dziesięć minut lądujemy.” Tę wiadomość przekazywał radiotelegrafista wszystkim stacjom linii lotniczej. ..." 6. Kazimierz Sławiński „Lotnicy Września” W naszym zestawieniu zbliżamy się do czasów Drugiej Wojny Światowej. Zaczynamy od kampanii wrześniowej. Książka jest zestawieniem wspomnień i relacji pilotów którzy brali w niej udział. Swoje wspomnienia opisuje W. Arct, S. Skalski, J. Zając, W. Łokuciewski i inni. 7. „Seria ze śmigiełkiem” (macie jakieś inne poza opisanymi książki z tej serii?) Dotarliśmy do Drugiej Wojny światowej. Tutaj przedstawię „Serię ze śmigiełkiem”. Każda z nich to wspomnienia pilota z różnych stron konfliktu i miejsc na świecie. 7.a. Heinz Knoke „Walczyłem dla Fuhrera” - chcesz wiedzieć jak to było latać Messerschmittem? Autor książki wykonał ponad 400 lotów bojowych. Ciekawie napisana książka w formie pamiętnika. 7.b. Adolf Galland „Pierwsi i ostatni” - nazwiska autora nie powinienem przedstawiać. James H. Doolittle (Gen. USA AF) tak o nim powiedział: „Luftwaffe posiadała bez wątpienia wielu asów lotnictwa, ale tylko jednego Adolfa Galanda”. 7.c. David P. Williams „Nocni łowcy” - napisana przez brytyjskiego autora opowieść o pięciu niemieckich lotniach wykonujących zadania nocnych myśliwców. 7.d. Wasilij Rieszetnikow „Na kursie bojowym” Ciekawe wspomnienia pilota a późniejszego dowódcy w Radzieckim lotnictwie strategicznym (bombowce dalekiego zasięgu). Zajrzyjmy za „żelazną kurtynę”, Głód, wszy i wszechobecne NKWD. Walka z wrogiem i rodakami wykonującymi rozkazy Stalina. Ciekawa pozycja. 7.e. Pierre Closterman „Wielki Cyrk”. Przeczytałem tę książkę wiele razy, więcej niż piętnaście. Za każdym razem jest dla mnie wielkim przeżyciem. Książka kultowa dla wielu. Napisana w trzy lata po zakończeniu wojny kiedy wspomnienia są jeszcze świeże, poraża dynamicznymi opisami brutalnych walk powietrznych. Kolejna pozycja którą po prostu trzeba przeczytać. ...”W świecącym kole celownika spostrzegam dolną powierzchnię jednego skrzydła, wielkie łapy podwozia, czarne krzyże i bladoniebieski brzuch któregoś ze szkopów. Przez dłuższą chwilę naciskam na spust, wstrząsany zda się aż do szpiku kości hukiem moich czterech rozszalałych działek... Coś się potwornie rozdziera - wielki płat blachy oddziela się od „długonosego" Focke-Wulfa, który zatacza dwie beczki, rzygając ogniem i odłamkami. Mijam go o włos. Jego płat prując powietrze przeleciał niewiele ponad pięć metrów od steru mego samolotu. Straciwszy szybkość, rozpaczliwie usiłuję dokończyć rozpoczętą pętlę, gdyż wmanewrowałem się w najbardziej niekorzystną sytuację - przecież ten Focke-Wulf nie jest sam! Idiotycznie przewracam się na grzbiet i jak mucha w pajęczej sieci wiszę na pasach. Skręcam drążek sterowy jak najsilniej w lewo, lecz stery już nie działają. Utraciwszy nośność, Tempest drży i opada. Bang! Oślepiający wybuch przed moimi oczami szarpie mi bębenki. Instynktownie przykrywam twarz obydwiema rękami! Zapach ozonu i gumy, taki jak przy krótkim spięciu, zmieszany z cierpkim i wywołują cym mdłości dymem kordytu. "... 7.f. Pierre Closterman „Płonące niebo” Autor poprzedniej pozycja, napisał tę książkę w celu przedstawienia sylwetek kilku pilotów i ich historii. Ciekawe uzupełnienie do „Wielkiego Cyrku” 8. Janusz Meissner „Żądło Genowefy. L-Jak Lucy” Mieszanka faktów i fikcji z działań i życia polskich dywizjonów bombowych w Wielkiej Brytanii. Autor znany z pierwszej opisanej pozycji. Książka też należy do kanonu literatury lotniczej. 9. Bohdan Arct „Alarm w St. Omer” Nie oceniajmy książki po okładce, tutaj jest fatalna. Książka to zbiór opowiadań lotniczych kolejnego naszego pilota, uczestnika Bitwy o Anglię. Opowiadania wesołe i tragiczne, obrazy wojny. Polecam 10. Jan Zumbach „Ostatnia Walka” Czy muszę przedstawiać tego Pana? Dowódca dywizjonu 303. Człowiek legenda, z tych co to nie mogli usiedzieć w jednym miejscu. Świetnie napisane wspomnienia. Ciekawostką jest to, że obejmują też powojenną działalność lotniczą autora w tym udział w 1967 w wojnie w Nigerii jako pilot i dowódca lotnictwa bombowego Biafry. 11. Aleksander Pokryszkin „Myśliwiec”. Wróciliśmy na front wschodni. Książka jest stara więc propaganda wylewa się z każdej strony i czasami to trzeba wycierać stół. Mimo to warto przeczytać. 12. Wasilij B. Jemieljanienko „Czerwona Gwiazda Przeciw Swastyce”. Znowu front wschodni. Tym razem książka napisana bez propagandowej otoczki, otwarcie i bez osłonek. Wojenna rzeczywistość w lotnictwie Związku Radzieckiego 1941-45 13. Len Deighton „Nalot” Co prawda jest to fikcja literacka, ale bardzo ciekawie napisana. Książka opisuje jeden nocny nalot alianckich bombowców na miasto w Niemczech. Nalot widziany oczami załóg i ludzi przebywających na ziemi. Warto przeczytać. To tyle jeżeli chodzi o moje zestawienie. Wiele z tych książek dostępne jest na portalach aukcyjnych tak więc zawsze istnieje możliwość uzupełnienia biblioteczki. Kolegów którzy nie czytali zachęcam do lektury. Wpisujcie wasze ulubione książki w tej tematyce. Zawsze warto szukać czegoś nowego. A wy jakie książki polecacie?
-
Jestem laikiem jeżeli chodzi o ESA i jak na razie nie planuję tego zmieniać. Pewnie o tym rozmawialiście decydując się na takie a nie inne zapisy w regulaminie, ale przyszło mi do głowy coś takiego: Wprowadźcie ESA klasa 2 z handicapem. Jednopłatowce nie mogą mieć ciągu na śmigle większego niż .... i tutaj trzeba ustalić odpowiedni ciąg maksymalny dla modeli o zadanej rozpiętości. Albo punktacja dla jednopłatowca x 0,5. Utrudni to zdobywanie punktów a zwiększy różnorodność konstrukcji.
-
Kilka a może i wiele pytań na temat sterowania i tego wszystkiego.
Vesla odpowiedział(a) na gregorian temat w Od czego zacząć??
Nie martw się :-) Do modelarskiego to i tak jeżdżę tylko po drobiazgi. Resztę zamawiam na HK. Ale zrobił się nam lekki OT. :-) -
Kilka a może i wiele pytań na temat sterowania i tego wszystkiego.
Vesla odpowiedział(a) na gregorian temat w Od czego zacząć??
Witam z Portsmouth. Chłopaki macie blisko, ja tu na tej wsi to na "zadu...u" mieszkam :-) -
Latam w zwykłych okularach. Zawsze staram się mieć słońce za plecami i nie zbliżać się do niego :-) Jeżeli się zdarzy to mrużę oczy. Jak jestem blisko słońca to zamykam jedno oko a drugie mrużę. Może to śmieszne ale jak oddale się później od słońca to oko które było zamknięte nie jest porażone słońcem i je otwieram a zamykam te porażone. Ma ono wtedy czas dojść do siebie a ja nie tracę "wizji" i lecę dalej.
-
Dzisiaj mały drobiazg. Ale nie zawsze mamy czasu tyle ile by się chciało. Pokrywy na serwa i popychacze lotek. Lotki pracują aż miło :-) Serwa są mocowane przeciwnie o 180 stopni ("odbicie lustrzane") dzięki temu lotki pracują przeciwbieżnie. Mam nadzieję, że później na radiu uda mi się odpowiednio ustawić klapolotki. Może koledzy który robili już coś takiego rozjaśnią moje wątpliwości? Jak się nie uda to cóż, zostają dwie opcje: przebudować serwa lub "szybko lądować" :-) Pokrywy delikatnie wystają ponad skrzydło bliżej krawędzi spływu. Za mało miejsca w środku. Stąd też wrażenie krzywo wyciętego otworu w depronie.
-
Piotrze, wyobraź sobie, że wczoraj zadałem sobie to samo pytanie. Tylko w mniej kulturalny sposób :-)
-
Zdjęcia gorszej jakości wykonuję gąsienicą od czołgu (telefonem) za co przepraszam. Telefon jest zawsze pod ręką a jakoś nie chce mi się wyciągać z szafki aparatu. Dzisiaj walki ze skrzydłami ciąg dalszy. Miałem lekkiego stracha jak to zawsze za pierwszym razem. Na przygotowane wcześniej szablony nakleiłem szkielet. Punktem (linią) odniesienia była linia dźwigara głównego. Przeszlifowałem krawędź spływu i wkleiłem wewnątrz dodatkową listwę która ma być usztywnieniem dla lotki. Zaznaczyłem też miejsca gdzie ma wypaść linia lotki i otwór techniczny do serwa. Linie te naciąłem w depronie. Jest to przydatne aczkolwiek można dodatkowo ułatwić sobie tym, że depron prześwituje pod światło. Wysmarowałem żebra klejem (UHU Por) i jazda. Przykleiłem poszycie górne. Skrzydło poleżało trochę pod dociskiem, kolekcja komiksów przydaje się do czegoś. :-) Pierwsza przymiarka do kadłuba. Wyciąłem otwór techniczny, niestety trochę za duży. Okazało się także, iż aby dokręcić orczyk do serwa muszę dorobić małe otworki przez które wsunę śrubokręt. Wszystko to zastanie w kolejnej fazie odpowiednio zamaskowane. Prawdopodobnie balsą. Wyciąłem lotki. Wklejona wcześniej listwa znalazła się tam gdzie powinna. Zostało tylko oszlifować krawędzie. Zawiasy wykonałem z dyskietki. Wkleiłem je od strony lotki na CA od strony skrzydła na UHU Por. Dało to możliwość ustalenia pozycji lotki. Muszę kupić wolno schnący CA :-) Teraz już mogłem wkleić owiewki na golenie podwozia. Na obecną chwilę tak to wygląda po złożeniu. No i jakoś poszło ośle (jak to powiedział shrek) Teraz zostało skończyć stery (orczyki, cięgna itp.) i brać się za kadłub.
-
Książki są pogrupowane tematami. Tutaj trafił się rysunek i komiks :-) Lotnictwo to inna półka. Co do Thorgala to mi jeszcze brakuje do kompletu ale sukcesywnie zbieram kolejne . :-)
-
No i zacząłem skrzydełka :-) Przebieg dźwigarów i żeber na dolnej części poszycia narysowałem na depronie 3mm używając przygotowanego szablonu. Narysowałem od wewnątrz oczywiście :-) Od wewnątrz na linii krawędzi natarcia klockiem ściernym zrobiłem rowek. Tam będzie największy stopień zgniecenia materiału. Z zewnątrz nakleiłem taśmę żeby depron nie pękał przy zaginaniu. Później tę taśmę usunę i trzeba będzie przeszlifować lekko skrzydełko. Wielokrotnie przeciągając i naginając na krawędzi stołu uzyskałem ładne wygięcie. Całość wylądowała na noc na półce żeby się przypadkiem nie rozprostowała ;-) Jutro jak będzie czas to naklejam poszycie na szkielet skrzydła.
-
Na dzisiaj miałem trudniejsze zadanie - Podwozie. Nigdy tego nie lubiłem :-) Zgodnie z planem podwozie miało być dzielone do demontażu. I tak to wygląda. Zakładając skrzydła wsuwam górne golenie w łączniki rurowe z dolną częścią podwozia. Pręty które znajdują się wewnątrz rurek nie stykają się i jest pomiędzy nimi ok 10 mm luzu. Zapewnia to możliwość ugięcia podwozia zanim zacznie działać "amortyzator" w skrzydle. Na goleń wejdzie jeszcze owiewka wykonana z balsy. Owiewka będzie przyklejona do górnej goleni, dolna luźno wsuwa się w otwór w owiewce. W dolnej części wszystkie golenie zbiegają się w jednym punkcie i połączone są razem. Obwiązane linką (bardzo wytrzymałą nicią do szycia butów). Owinięte trzy razy, każda warstwa pokryta klejem epoksy. Na koniec na całość nasunięta rurka aluminiowa. Gwoli ścisłości golenie są przedłużone i biegną wewnątrz przez całą długość poziomej rurki aluminiowej. Tu widok na wnętrze rurki aluminiowej. (dlaczego ta fotka jest "do góry nogami" :-) Po złożeniu wygląda "szkieletor" wygląda tak: Kolejny etap to poszycie skrzydła. Ojej, już się boję :-)
-
Pfalz DIII - model oklejany folią (czy to jeszcze ESA)
Vesla odpowiedział(a) na mirolek temat w Modele ESA
Napisz później jak się połączenie sprawowało. Też mnie to ciekawi.