Skocz do zawartości

AndrzejC

Modelarz
  • Postów

    2 286
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    19

Treść opublikowana przez AndrzejC

  1. Kol. Przemku tak jak napisali koledzy i ja powyżej. Twoja łódka nie ma prawa popłynąć tak jak Ty tego pragniesz. Śruby które stosuje się do szybkich łódek są tak zbudowane, żeby prawidłowo pracowały przy obrotach minimum 10 tys obrotów. I przy takich obrotach uzyskują jako - taką sprawność (przy odpowiedniej mocy silnika) , która pozwala wprowadzić kadłub w ślizg. U Ciebie ten wymóg nie został spełniony więc śruba nie ma choć minimalnej sprawności , żeby Twoja łódka popłynęła tak jak tego chcesz Można pokusić się o odsunięcie śruby daleko poza rufę kadłuba po to,żeby ulżyć silnikowi i spowodować to ,żeby śruba była pół wynurzona tak jak na filmie powyżej. Tak zrobił ten budowniczy z pierwszego Twojego filmiku. Lecz czy to wszystko jest warte dodatkowej pracy i nakładów finansowych? Moim zdaniem nie jest. Twoja motorówka popłynie co najwyżej tak jak ta na pierwszym filmie, a to nie jest warte zachodu. Ona płynie wolniej od zwykłego Standarda. I szybciej nie popłynie. bo nie ma takiej możliwości. Moc , obroty i nawet duży moment obrotowy tego silnika są niewystarczające. Żeby łódka płynęła w ślizgu należy spełnić kilka warunków Odpowiednio mocny szybkoobrotowy silnik ( bo inny do łódek się nie nadaje) przeniesienie napędu bez zbędnych oporów, odpowiednio dobrana śruba, i odpowiednia wielkość i kształt kadłuba. Czasem jeszcze potrzebne jest odpowiednie paliwo, ale żarowy silnik spalinowy nie wyżyłowany będzie dobrze pracował na paliwie zwykłym bez dodatków. A u Ciebie praktycznie żaden z tych warunków nie został spełniony Poniżej zamieszczam tekst o silnikach w którym na 10 stronie jest ładny wykres pokazujący charakterystykę silnika spalinowego i od tych prawideł jak na razie nie da się odejść. Więc ja myślę kol. Przemku : Nie idź tą drogą bo szkoda Twoich nakładów i Twojej pracy, bo nawet jak ten "bolid" jakoś tam popłynie to nie będzie to coś co powali... A.C. o silnikach.pdf
  2. No i następny optymista, który myśli, że z silnika od chińskiej kosy za 200 zł stworzy bolid, który na wodzie będzie pływał co najmniej z prędkością dozwoloną na autostradzie. Drogi Kolego Przemku, nie Ty pierwszy i nie ostatni. Z tym inwentarzem, który posiadasz nie da się tego zrobić. I tyle A dlaczego się nie da? A nie da się dlatego, że ta cała nasza mechanika rządzi się swoimi prawami i nawet Twoje chciejstwo tego nie zmieni. Twój silnik, który dla laika wydaje się być mocny i ogromny, co w domyśle powinno dawać POWER i prędkość w rzeczywistości jest silnikiem użytkowym stworzonym do napędu narzędzia ogrodniczego. I do tego tylko się nadaje. Moc tego silnika to jak myślę ok 1,5 Km przy obrotach max 4000obr/min. i dla narzędzia te parametry są ok. Silnik spełnia swoje zadanie. Lecz w łódce już tak dobrze nie jest...I tu zaczynają się schody. Dlaczego taki "porządny" motor, wielki, solidny, warczący nie chce porządnie napędzić takiego małego stateczka? I tu właśnie odzywa się wspomniana mechanika, a do tego jeszcze hydrodynamika i zwykła fizyka. Musimy zacząć od tego, że opór wody jest ok 800 razy większy od oporu powietrza, Sprawność silnika spalinowego nie jest zbyt duża, czyli na śrubie mamy tylko 1/3 mocy (jak ktoś obniży te straty w sposób znaczący, to Nobla ma jak w banku ) I jeśli spojrzymy na charakterystykę silników spalinowych, to najważniejsze parametry to: moc, moment obrotowy i obroty. Czyli musimy te wszystkie trzy podstawowe parametry zgrać. I tak: w silniku modelarskim prawidłowość jest taka: dążymy do uzyskania jak najwyższych obrotów, konstrukcja silnika powinna być taka, żeby uzyskać jak najwyższą moc, a moment obrotowy powinien być największy tuż przed uzyskaniem najwyższych obrotów. Dlatego silniki modelarskie uzyskują max. moc ok.8Km a obroty nawet powyżej 40tyś. Do tego jeszcze trzeba dodać sprawność śruby, która jest bardzo znikoma... Sumując> Twój silnik kompletnie nie nadaje się napędu łódki gdyż moc oddana jest bardzo malutka, do tego dochodzą opory wewnętrzne, czyli przeniesienie napędu a także żadna sprawność śruby, jaka by ona nie była. No i jeszcze pozostaje kwestia chłodzenia tego silnika. Twój motorek nie ma żadnego chłodzenia i nawet przy tych obrotach prędzej czy później się zatrze. I jeszcze jedno sprawność silników spalinowych i elektrycznych to dwa odrębne kierunki. Faktem jest ,że te drugie tą sprawność mają o wiele większą, ale w odróżnieniu od tych pierwszych duszy nie mają. Reasumując: Napracowałeś się kol .Przemku, ale kierunek nie ten. Jak chcesz sobie popływać spaliniakami to przeczytaj dokładnie temat: http://pfmrc.eu/index.php/topic/65389-fsr-standard-formu%C5%82a-asp/ I zacznij od prostych rzeczy. Ja Ci gwarantuję,że nawet na tym prostym silniczku ASP uzyskasz prędkość min 30 km/h A jak dobrze pokombinujesz to i ponad 40km wyciągniesz. I masz jak w banku: SATYSFAKCJA GWARANTOWANA. W końcu , nie Ty pierwszy i nie ostatni. A.C.
  3. No teraz to ma wygląd. Wygląda jak torpedowiec rakietowy... A.C,
  4. Ta zabawka za szybko nie pływa, więc sama sobie wody nie pociągnie. Żeby w ogóle było jakieś chłodzenie, to musi ono być wymuszone i w tym ceku należy wyprowadzić za śrubą, ale przed sterem- rurkę mosiężną z wewnętrzną średnicą ok 3-4mm. Tak jak na szkicu wyprowadzenie rurki nie zmieni ani pływalności, ani prędkości, ale w tym przypadku powinno chłodzić w czasie pracy silnika. Wylot może być wszędzie najlepiej w burcie Zmień śrubę na jakąś lepszą , bo ten "wiecheć" nie ma żadnego wyglądu, a już sprawności także nie . Jak zmienisz to zobaczysz jak ten Twój "model" popłynie szybciej A.C.
  5. Konrad, ale to chyba nie do Ciebie było...Choć mi także onegdaj przydarzyło się wzywać policję nad wodę. Teraz wożę solidną pałę na pijanych moczykijów. Sprawdza się idealnie w celu samoobrony oczywiście. Jak widzą to wymiękają A ja sobie dzisiaj na Kożuchowskiej popływałem do bólu. Nie musiałem informować wieży, ani nikogo innego. Przyjechaliśmy, wyjęliśmy sprzęt i pływaliśmy prawie do teraz, bo dopiero co wróciłem. I nikt nie miał prawa podskoczyć, bo na Kożuchowskiej rządzą modelarze. A tak poza tym w tym miejscu jest całkiem sporo miejsca do latania. I wg mnie nawet duże, albo nawet bardzo duże modele też sobie polatają. Jest dojazd, jest miejsce.Nie ma wieży, nie ma strefy, można startować z wody i na upartego nawet dostęp do prądu też się znajdzie, choć potrzeba długiego kabla... https://www.google.pl/maps/place/%22Stanica%22+Harcerski+O%C5%9Brodek+Wodny/@51.0971776,17.0903962,206m/data=!3m1!1e3!4m5!3m4!1s0x470fc2a6b192b0cd:0x48f83e410c8be64a!8m2!3d51.0983645!4d17.0916199 Myślę,że tam da się i polatać i popływać. A.C.
  6. W sobotę 14.07. będziemy trenować. Na Przystani Harcerskiej przy ul. Kożuchowskiej na Biskupinie ok 16.00. Każdy kto ma coś pływającego będzie mile widziany. Będzie okazja razem popływać i pogadać. A.C.
  7. No ale w linkach podanych przez kolegę Krzysztofa jest wyrażnie napisane, że oba dwa telemetrię mają. Różnią się tylko wewnętrznymi mikserami. Czyżby Graupner także żle nadawał? A.C.
  8. W sumie zatrzymałem się na polskich opisach. A tam to samo jest napisane dla obu odbiorników. Ale, że wbudowane miksery do niczego nie są mi potrzebne bo korzystam z tych co są w nadajniku, to wybiorę tańszą wersję, gdyż zamierzam dokonać zakupu w/w odbiorników. Chyba,ze znajdzie się doświadczony praktyk i wyjaśni wyższość jednego nad drugim. A.C.
  9. Czym się różnią odbiorniki GRAUPNER GR-12 od GR-12L? Opisy u sprzedawców takie same, a intryguje mnie ta literka "L" Ktoś coś wie? A.C.
  10. Do dopasowania kolektora nie potrzeba piasku, sprężyn i innych przyrządów. Nic nie potrzeba oprócz imadła, rękawic palnika i pomyślunku. Dopasować kolektor razem z rurą to nie jest wyginanie o nie wiadomo ile.To są drobne wychylenia rzędu kilku stopni. A do tego nie potrzeba niczego oprócz palnika i dłuższej odpowiedniej rurki do wyginania. To pasowanie to jest na prawdę prosta czynność.Aby nie przegrzać i wszystko będzie OK. A.C.
  11. Tu nie chodzi o to, że nieładnie i, że ego. Napisałem na początku, że należy to robić delikatnie, czyli podgrzać alenie za mocno i giąć z wyczuciem I na pewno nic się nie stanie. Jakby któryś z Was koledzy choć raz to robił to by wiedział i nie dyskutował A w internecie od porad pod tytułem "nigdy tego nie robiłem ,ale wydaje mi się trzeba to zrobić tak i tak..." aż się roi. I gdyby kolega pytający posłuchał pierwszej porady to już by miał po kolektorze i poszukiwał nowego. A z fachowcami jest tak, że jeden wie, a drugi umie... No i tyle. A.C.
  12. Panowie, jak widzę, pojęcia nie mają o czym się tu pisze... U nas w łódkach największy problem jest właśnie z kolektorami wydechowymi. Kiedyś były kolektory od WEBRY w kompletach z rurami. Wykonane dość porządnie, ale bardzo ciężkie. Obecnie porządnego kolektora w zasadzie nie da się kupić. Przy silnikach z centralnym wydechem przystosowanych do łódek problemu nie ma. prosty kolektor lekko wygięty w jednym kierunku. W zasadzie jak kto potrafi może go sobie wytoczyć z jednego kawałka. Przy wydechu bocznym tak jak w tym danym przypadku problem się zaczyna, kiedy trzeba silnik i kolektor (jeżeli go posiadamy),dopasować do modelu i tu zaczynają się schody ponieważ całość rzadko kiedy pasuje i tłumik,czy rura jest tam gdzie ma być. Więc trzeba dopasować. A dopasowuje się to tak jak napisałem. I nie ma inaczej. Jeżeli kolektora nie posiadamy to musimy go sobie zrobić. I to jest i proste i trudne. Proste dlatego, że w sumie aż tak dużo pracy z tym nie ma, a trudne dlatego, że trzeba to wstępnie dopasować i umieć posługiwać się małym palnikiem gazowym. No i trzeba być w posiadaniu odpowiednich materiałów do lutowania. Najlepsze oczywiście są luty z zawartością srebra w otulinie Ale odpowiednie luty mosiężne też dają radę. W sumie coś o tym wiem, bo kolektory dla siebie i kolegów wykonuję od bardzo dawna i jeszcze nie było, żeby znalazły siędwa identyczne zawsze trzeba troszkę podgiąć w tą czy inną stronę. A jak coś się rozlutuje, to po rozlutowaniu wygląda to bardzo nieładnie. I w zasadzie lepiej zacząć robić nowy kolektor niż łączyć stare elementy. I to by było na tyle A.C.
  13. Niczego nie trzeba rozlutować a nawet NIE WOLNO!! bo zniszczysz kolektor. Kup sobie takie coś jeżeli jeszcze nie masz: http://allegro.pl/palnik-gazowy-ceramiczny-lutlampa-auto-zaplon-pg1-i7265245029.html?bi_s=ads&bi_m=listing%3Adesktop%3Aquery&bi_c=YTNlMzkxNjctOGFmMi00NDA2LTgxOTUtYmYxNDhkMmM4NGI2AA&bi_t=ape&referrer=proxy&emission_unit_id=33557e61-ecff-4562-bb18-c0117f49c8ad . Od montuj kolektor od silnika wkręć w imadło tak, żeby go nie uszkodzić i niepotrzebnie pokancerować. Następnie podgrzej kolektor w odpowiednim miejscu ale też nie za mocno i po podgrzaniu delikatnie wyginaj za pomocą odpowiednio dobranej rurki nałożonej na koniec kolektora tak jak Ci jest to potrzebne. To jest bardzo prosta czynność i możesz ją powtarzać aż do skutku. Jak rozlutujesz to zniszczysz sobie całkiem dobrze wykonany kolektor. I nie grzej za mocno, bo nawet tym palnikiem możesz wypalić dziurę w w kolektorze, który może być mosiężny, lub miedziany. Grzej tylko tyle,żeby rurka dała się łatwo wygiąć Taki sposób jest normalną czynnością w dopasowywaniu zespołu napędowego w łódkach. A.C.
  14. AndrzejC

    MZ 24 Graupner

    Spojrzałem. Radio cud malina, tylko dla mnie zbyt piękne. Ja nie potrzebuję tych wszystkich pięknych i wypasionych funkcji. To co mi potrzebne, aż nadto mam w MZ 24, a nawet MZ18. FSR to jest kowalstwo. U nas liczy się MOC. Radio to jest sprawa drugorzędna ( oprócz serw, bo serwa akurat muszą być porządne). Ma być niezawodne, dobrze leżeć w rękach i mieć tyle funkcji, żeby dało się model porządnie ustawić.I nie za ciężkie, bo jak się trzyma w dłoniach ciężkiego kloca przez pół godziny, to później łapy bolą i szyja. Przez to odpadło w przedbiegach radio JETI, które testowaliśmy przez prawie dwa miesiące. Jeszcze nikt się nie zgłosił, ale mogę jeszcze poczekać. Radio będzie kupowane nie na jeden sezon, tylko na wiele następnych,i będzie pracować w ekstremalnych warunkach(Fsrowcy wiedzą...) więc muszę sprawdzić przed zakupem. Teraz zauważyłem, że się powtarzam... No stary już jestem i sklerozę małą mam A.C.
  15. AndrzejC

    MZ 24 Graupner

    Jakoś polubiłem Graupnera. Moje MX 22 służą bez awarii chyba jeszcze od zeszłego wieku. I dlatego chcę Graupnera. Ja to radio muszę przerobić pod względem przełączników wg moich potrzeb i w każdym radiu graupnerowskim da się to zrobić. My w łodkach nie potrzebujemy jakichś bardzo skomplikowanych programów jak w helikach czy szybowcach. Ale radio ma leżeć w rękach i mieć w miarę proste i czytelne oprogramowanie. I być niezawodne. I Graupner spełnia te kryteria. Nie wiem czy je kupię, najpierw chcę je sprawdzić, a w naszych sklepach we Wrocławiu takiego radia nie ma. stąd moja prośba. Jest MX 20 ale to radio nie ma bocznych potencjometrów i przez to odpada. Na pewno znajdzie się kolega tutejszy, co takie radio ma i użytkuje. A.C.
  16. AndrzejC

    MZ 24 Graupner

    A czy ktoś z Wrocławia ma takie radio? Muszę kupić nowe radio, bo moje stare radia już się wysłużyły. Popadło na MZ 24 ale przed zakupem chcę sprawdzić, czy do moich celów się nadaje i jak w leży w rękach. Ktoś z Wrocławia pomoże? Dużo czasu to nie zajmie. Przyjadę potrzymam sobie, popatrzę i tyle. A.C.
  17. No nie żebym był się chwalił, ale ten motorek od pękniętego sworznia właśnie wypracował pierwsze miejsce w FSRV7,5 Czyli nawet szrocika da się naprawić. A.C.
  18. Jak co roku w Jaworze odbędą się największe polskie zawody ślizgów FSR V H O Obsada bardzo mocno międzynarodowa. Termin 8.10 czerwiec. Jawor - Jawornik ul. Myśliborska. Więcej szczegółów tu: http://www.fsrv.wroclaw.pl/forum/viewtopic.php?f=11&t=3220 Zapraszamy bo impreza ciekawa a wyścigi na bardzo wysokim poziomie. Wstęp wolny. A.C.
  19. Ta łódka,którą tu budowałem i za którą byłem opieprzany przez niektórych -nie uwierzą koledzy- trafiła w takie ręce, że nawet ja bym nie uwierzył... I to co na zdjęciach, to nie jest żaden fotoplastikon czy inna fatamorgana tylko rzeczywista rzeczywistość. Ta pani nie jest ani żoną, ani siostrą, ani dziewczyną któregoś z kolegów zawodników. Ta pani jest samodzielną zawodniczką. Uczy się, i postępy są. Wszyscy pomagają jak mogą. Już niedługo będzie pierwszy start na zawodach, a na razie nasza zawodniczka kompletuje sprzęt...U mnie oczywiście kompletny gwarancyjny i pogwarancyjny serwis ma. Te gacie na zdjęciu, to dlatego, że musieliśmy się schować bo lunęło i one tam wisiały. A.C.
  20. No i jeden wał spięty... Za pomocą przyrządu ułatwiającego centrowanie. Jednak i tak muszę wykonać drobną korekcję przed całkowitym zaciśnięciem. Przyrząd pozwala na uzyskanie minimalnego bicia w granicach max 0.03mm i to w zasadzie wystarcza,żeby motorek dobrze pracował. Mi taka odchyłka nie wystarcza. U mnie ma być max 0.01mm. I przeważnie jest choć nie zawsze się to udaje. Korekcja polega na normalnym walnięciu małym młoteczkiem w trzpień mosiężny przyłożony w odpowiednim miejscu. I tu właśnie jest problem bo trzeba wiedzieć gdzie uderzyć i z jaką siłą ,żeby tą setkę uzyskać. Czasem nawet udaje się na zero. Choć rzadko. Oczywiście to walenie młoteczkiem ma być delikatne i precyzyjne, bo diabli wezmą całą robotę. Skutki walenia młotkiem sprawdzam czujnikiem na pryźmie magnetycznej. Metoda stara jak świat Ten wał na zdjęciu ma bicie 0,01 mm i to jet OK. Będzie działał. Potraktujemy go dla pewności laserkiem i będzie dobrze. Pragnę zwrócić uwagę kolegów na wygląd tego wału w stosunku do tego co było na początku. Następne wały jutro... A.C.
  21. Rzadko zdarza się, żeby czop był za luźny. Jeżeli już jest to wtedy trzeba niestety radykalnie potraktować dany wał i użyć lasera nie tylko w jednym punkcie, ale na większej powierzchni. I to jest ostanie spięcie danego wału. Po awarii zostaje już tylko wiaderko na złom pod stołem Skąd wiemy,że czop jest za luźny? A stąd, że przy wciskaniu czuć jak wchodzi w otwór. No i mamy manometr na prasie. Wystarczy troszkę wyczucia i doświadczenia i wszystko jasne. Czasem można użyć innego czopu który w granicach tolerancji lepiej pasuje do otworu , ale do tego trzeba mieć troszkę części, które nie są w sumie tanie. No i delikwent dostarcza tylko jeden komplet, a stary czop bardzo rzadko nadaje się do powtórnego montażu Na świecie mało kto regeneruje wały sam. Przeważnie oddają do takich "majsterków" jak ja. Kilku dobrych jest. No i części zapasowe w postaci korbowodów i czopów. Można użyć fabrycznych oryginalnych, a można też zastosować elementy produkowane przez kolegów zawodników I ja tak właśnie czynię ponieważ po wielu doświadczeniach uważam, że te jak to niektórzy nazywają, "podróby" są o wiele lepiej i dokładniej wykonane od oryginałów. I sprawdzone to zostało w akcji Igiełki także muszą być z najwyższej półki. Ja używam igieł firmy INA Na zdjęciach oryginałami są korbowody pokryte miedzią. Te srebrne to produkcja chałupnicza pochodząca z Czech. I tyle o ile jest lepsza, to tyle jest tańsza, co przy takim "przerobie" wałów przez zawodników ma olbrzymie znaczenie. Wieczorem centrowanie mnie czeka. No i chciałem nadmienić,że ta rozwalona tuleja z pierwszego silnika także zostanie naprawiona bo po oględzinach okazuje się, że szrotem jeszcze do końca nie jest . Wykonamy tuning, jeszcze będzie hulać. I w kieszeni zostanie 160 ojro. O tym także będzie A.C.
  22. No właśnie spinam. A raczej męczę się z wkładaniem igieł. Upierdliwe to jest troszkę, ale da się zrobić. Za pomocą małego neodymka te igły wkładam Czekałem na jakieś konkretne pytanie... Używam,i owszem. Do rozpinania, przyrządów wielkich nie potrzeba, wystarczy solidne podparcie i da się wycisnąć bez problemu, tyle,że trzeba pamiętać, żeby wyciskać czopy zawsze na zewnątrz. Z powodu, że jak czop jest uszkodzony to może uszkodzić otwór, a nawet spowodować, że wał pęknie. A na czym? A na małej prasie protetycznej. Potrzeba jakieś cirka minimum 3,5 tony nacisku, a lepiej jak jest 5 ton. I to jest jedno z moich podstawowych urządzeń jakich używam... A na razie efekt połowiczny spinania. Igły na miejscu. Na dzisiaj dosyć. Jutro zaczną się schody. CENTROWANIE. I tu już żarty się kończą. Zdjęcia będą. Na razie igły na miejscu A.C.
  23. No pewno, że jestem psuja...I to jaka. Byś nie uwierzył. Ale też to co popsuję umiem sobie naprawić. No i w temacie naprawy właśnie się zabieram. Wszystkie zagotowane albo pokiereszowane wały rozpięte, poczyszczone, gdzie trzeba było, dopieszczone (a było trzeba). I oczywiście porządnie umyte w myjce. I teraz będą spinane z powrotem. Korbowody mam, igły i czopy także więc nic nie stoi na przeszkodzie. A spieszyć się muszę bo już niedługo nasze sztandarowe zawody w Jaworze, a jeszcze trzeba pójść na wodę i to wszystko podocierać... Szczegóły na zdjęciach. A.C.
  24. Mam dwa takie (dla przyszłych wnuków ) i też chcę przerobić. I jak to powoli lata, to czy nie wystarczy sam ster kierunku i wysokości? Zawsze to prostsze w robocie i mniej ciężaru dokładamy. Ktoś tak próbował? A.C.
  25. Coś pechowy sezon chyba się szykuje, bo nowe zawody i nowy szrocik... Znów mamy grzechotkę z silnika. Tym razem pękł sworzeń tłokowy. Miałem go wymienić przy następnej wymianie łożysk, ale był szybszy i się rozleciał. Wygląda to nieciekawie, ale da się naprawić. Na szczęście tuleja nie ucierpiała, a tłok się dobierze. Kilka mam w zapasie. No i następny wał do roboty. Będą jeszcze inne zdjęcia, ale później A.C.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.