



-
Postów
1 447 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
40
Treść opublikowana przez zbjanik
-
Super model się zapowiada. To charakterystyczne przejście kadłuba w statecznik pionowy jest analogiczne jak w Komarze, a potem było jeszcze w Czapli.
-
Andrzej- no to bardzo się cieszę, że "szóstka" w końcu doleciała do celu! ? Pozdrawiam!
-
To w takim razie odpowiedź zbiorcza, po kolei. Cień- no mógłby być niżej, powinien być leciutko większy, ale wtedy schowałby się za obiektem pierwszoplanowym jeszcze bardziej niż teraz, bo już i tak na siebie zachodzą. A chodziło to, żeby cieniem oddać trzeci wymiar, to że samolot w ukazanym oka mgnieniu wisi w nieprawdopodobnej pozycji na zabójczo małej wysokości. Tak po prawdzie, to linka do przeskoczenia była rozciągnięta 8 m nad ziemią, prawie tyle wynosiła długość kadłuba, więc dużo luzu nie było, trzeba się posiłkować taką malarską "licencia poetica", żeby oddać wrażenie bardziej niż realizm do bólu. Wiem, że w dobie obrazów generowanych komputerowo pewnie ten komputer wyliczył by cień precyzyjniej, ale to byłby obraz nie mój, tylko komputerowy. Zostawiam sobie jakieś pole do własnej ekspresji, inaczej nie potrafię... Technika obrazów to gwasz- najkrócej to jak obraz olejny, czyli farba "kryjąca", nie przejrzysta jak w akwareli (choć często jednak technikę akwarelową lokalnie stosuję kiedy chodzi o efekt przenikania obszarów i kolorów), tyle że bazą, rozpuszczalnikiem farby nie jest olej, a woda. Stosuję więc farby akrylowe, emulsyjne, nawet szkolne i bywa, że próbniki do testowania farb do ścian itd. Akwarela nie stosuje farby białej- biel, czy rozjaśnienie daje podłoże, czyli papier. Gwasz traktuje biel jak każdy inny kolor i wymaga takiej farby. Format standardowy to 60 x 42 cm. Czasem zdarzają się zamówienia inne, raczej w górę i też je realizuję. Mniejsze niechętnie- za mało miejsca na szczegóły, a ta materia kocha szczegóły, więc dlatego. Aktualnie mam to co było już wspomniane na początku czyli Adepcię, PWS-y 101 (to są nowe obrazy). Oprócz tego nieco starsze, albo wręcz stare, czyli nie z tego przedwojennego cyklu. Dwa zdjęcia, CSS-13 z Muchą 100A i Foka 5 nad Beskidami wymagają takiej uwagi: są sfotografowane w swoich ramach, za szybą, więc proszę o uruchomienie wyobraźni i wykasowanie w głowie tego białego koła, jakby słońca- to jest odbicie lampy. Nie chciałem ryzykować wyciągania z ram, bo szyba jest cieniutka, ryzykowna operacja. Ale w razie co, oczywiście da się zrobić. Pozostałe obrazy są bez ram, więc nie ma tego efektu. Niektóre są już naprawdę stare, mają jakieś drobne skazy.
-
Tak, a fotel delikatny, z cienkich rurek... na którymś ze zdjęć widać jak drugi pilot trzyma się ręką uchwytu umieszczonego u góry szyby przedniej. Rakietowy start...
-
Andrzeju- dzięki za podpowiedź, próby były robione, nawet udane, tyle, że bardziej od strony prestiżowej bardziej. Ekonomicznie było tak sobie, nie dało się tego utrzymać. Rynek jest bezwzględny- preferuje ilość, a nasze wszystkie jakże piękne i wzniosłe (nomen omen) lotnicze i zaraz obok modelarskie hobby to nisze. Nawet to prawdziwe szybownictwo, czy i samoloty- nijak się ilością wyznawców mają do na przykład różnych piłek itp. sportów. Po kilku edycjach trzeba było sprawę wygasić, cały nowy kolejny projekt kalendarza ciągle czeka w zamrażarce. Jedna edycja kalendarza była poświęcona nie szybowcom, a samolotom LOT-u. Ta szacowna instytucja go nie zamawiała, zrobiliśmy go tak od siebie (wydawnictwo SCG Marcina Błusia i ja) dla upamiętnienia jubileuszu. Marcin udał się do LOT-u z nieśmiałą prezentacją, bez żadnych oczekiwań, a tam go ostrzeżono, że możemy mieć problem z powodu nieprawnego wykorzystania loga firmy. Ale to osobny temat- od kolegów pilotów tam pracujących słyszałem nieraz, że to "dziwna firma" i to się potwierdza także z innych stron. To wszystko nie zmienia faktu, że będę malował dalej, bo to lubię, a nabywcy obrazów to w 90-ciu procentach osoby indywidualne.
-
-
Kurczę, no to słabo mi poszło liczenie, a z drugiej strony się cieszę!
-
Pewnie lataliście z krukami w kominie? Ja często. Ale wczoraj- z 96-cioma! Tyle przynajmniej naliczyłem na zdjęciu, które wykonałem zaraz po wylądowaniu. Było tak: termika jak dla mnie ideał. Czyli słaba, rozległa, powtarzalna. Można było zapomnieć o dwóch podstawowych dylematach dotyczących noszeń: jak je znaleźć, a potem jak skutecznie z nich wyjść. Mam za płotem ogromne pole, już zasiane, o wymiarach 1000 x 600 metrów. Nosiło nad całym obszarem, do tego lekki tylko wietrzyk. Załapałem się Sunnyskyem made Jurek Markiton (Jurek- dzięki!) na końcówkę pięknego komina z krukami, a po wylądowaniu zrobiłem telefonem fotkę, bo komin się znacznie oddalił, czas było wracać. W innym kominie, znacznie wyżej latały już tylko bieliki, wczoraj tylko dwa. Moje obliczenia mogą być błędne, może ktoś je zweryfikuje, ale było na pewno prawie 100 szt. Na pierwszy rzut oka widać tylko błękit, ale po powiększeniu mnie wychodzi prawie sto. Jeśli to było zakończenie sezonu latania na termikę, to niech tak zostanie, chociaż pewnie będę próbował nawet w zimie ( nie mówiąc o lataniu samolotami, kiedy tylko się da).
-
I to Bogusław może być właściwy trop- jutro to sprawdzę, bo faktycznie próbuję to na koncie nieistniejącego już modelu. A wiem, że kiedyś, dawno, udało mi się podłączyć klapy i działały, i chyba lotki też były wtedy rozdzielone. To by poprawiło trochę sytuację w lataniu moim nowym nabytkiem od Jurka Markitona- motoszybowcem 3,4 m z klapami. Z konieczności latam nim tylko z lotkami, a przy jego osiągach klapy to mus. Bo jak wiadomo z termiką są dwa problemy: jak ją znaleźć, a potem z nie uciec. Rozwiązaniem radykalnym będzie przejście na Radiomastera, który cierpliwie czeka, ale tu brak mi jeszcze odbiornika, czytaj kasy na niego... Wracając do poczciwej Turnigy- czy jest możliwość resetu, ale na danym modelu, a nie wszystkiego do stanu początkowego? Albo lepiej nie próbować, bo się dopiero narobi...
-
Podepnę się trochę do wątku- u mnie jak lotki są lotki na kablu Y i wszystko gra, da się latać. Niestety nie działa po rozdzieleniu serw lotek na kanał 1 oraz 6 jak proponuje instrukcja. Odbiorniki sprawne, ośmiokanałowe, dla pewności próbowałem na kilku. Co może być przyczyną? Nie ma też reakcji na kanale 5, ani też 7. Może ktoś wie i coś podpowie...
-
W wątku o literaturze lotniczej napisałem, że planuję namalowanie cyklu obrazów o tematyce przedwojennej. Pierwsze były dwa szybowce PWS 101, teraz dołączyła do nich Adepcia, JD-2 bis- samolot osobisty Witolda Rychtera, rajdowca i lotnika. Pamiętam go z telewizji, występował w Studiu-2, gdzieś pod koniec lat 70-tych, ale najbardziej go cenię za "Skrzydlate wspomnienia"- niezwykle cenne świadectwo początków naszego lotnictwa. A u mnie chyba pora na jakieś RWD...
-
Arku- da się zrobić. Jeśli gustujesz w starszych typach, to właśnie wystawiłem na allegro obraz z dwoma PWS-ami 101. Dla uczestników forum zastosuję rabat 25%, wycofam aukcję Jak chciałbyś coś innego, to podaj temat i też wykonam. Link: https://allegrolokalnie.pl/oferta/obraz-szybowce-pws-101?utm_source=notification&utm_medium=02-newClassified&utm_campaign=5287cbde-f1de-4f80-8f4c-1f5551a54ced
-
No to do roboty Jacku! Trzymam kciuki. Te kotwy też mi wpadły w oko- zastosuję je do ustawienia dodatkowych słupków odciążających dźwigary płotu. U mnie płot jest klasyczny- sztachety czy balaski drewniane, a słupki betonowe. Z tym, że są ustawione w dużych odległościach, całość przęsła się ugina, albo ściślej tak by było po wymianie wszystkich elementów (sztachety i te dźwigary już mam- jodła), bo teraz to już stan starego jest opłakany. To następna robota przede mną. Powodzenia i życzę, żeby budowa była szybka, bo jak się przeciągnie, to może być szopka bożonarodzeniowa?
-
OK, wygląda dobrze. Przy tym lżejszym dachu słupki mogły by być lekko cieńsze- np. 8 x 8, albo nawet 8 x 6. Ważne, żeby były solidne zastrzały, a ich przekrój jest ważny, ale też długość. Im większa, tym stabilniejszy trójkąt który tworzą.
-
Jacku- słupy są 10 x 10 i 10 x 8 około, tzn lekko w minusie, bo je przestrugałem lekko elektrycznym hebelkiem. Elementy poziome 10 x8. Tak potraktowałem zresztą wszystkie elementy składowe. To przydało dużo roboty, hałasu i wiórów ale było potrzebne ze względów choćby estetycznych. Oczywiście heblarka stacjonarna, czy gróbościówka to lepsze wyjście, ale trzeba je mieć- ja próbuję radzić sobie bez i jakoś to uchodzi. Ponieważ surowiec jest z odzysku, należy się liczyć też z tym, że któryś z gwoździ jednak pozostał niewyciągnięty, ukryty, będzie kolizja z nożami strugającymi. Tak też było, ale to boli mnie, a nie stolarzowi, który by mnie pewnie chciał zastrzelić gdyby dostał zlecenie na taką robotę, ale najpewniej by wcześniej odmówił. Konstrukcja na zakładkę nie daje 100% szczelności, dlatego trzeba od środka dać folię chroniącą od wiatru. Podaję też mój patent na drzwi- podstawą jest płyta wewnątrz ze sklejki, na którą nałożyłem oheblowane deski- nie wichrują się i nie obwisają. Podobnie wykonałem nawet bramę wjazdową do garażu, z tym, że na płycie OSB. Co do więźby, to zastosowałem wiązary poskręcane wcześniej jako rodzaj prefabrykatu. Tu zastosowałem belki 9 x 4,5 (mają wyfrezowany rowek- widać na zdjęciach) z poprzednio rozebranej starej szopki, ale już tam były one z odzysku. Czyli recykling do kwadratu. Zdjęcia powiedzą najwięcej, ale w razie co- służę wyjaśnieniami. Dwa zdjęcia pokazuja wspomniany wczoraj garaż. na nim testowałem pierwszy raz rozwiązania, tam jest też wszystko oczywiście solidniej wykonane, np. głównie metodą na wpust, w szopce z racji na rozmiary, posługiwałem się łącznikami typu blaszany kątownik itp.
-
Jacku- jutro pomierzę, to napiszę. W każdym razie nie nie wszystkie słupy są jednakowe, to widać nawet na zdjęciach.
-
Dzięki za dobre słowa! Dokumentacji nie było, nie licząc szkicu rzutu- to miał być jej początek, ale dalszy ciąg nie powstał. Wymiary poziome są 1,5 x 4,5 m, tyle mi wyszło z posiadanego na zabudowę miejsca. Budowałem "z doświadczenia", według garażu, który powstał obok, 10 lat temu. Też jest drewniany, jest miejsce na 2 auta i oczywiście modelarnię. Jutro, "za jasności" zrobię parę fotek pokazujących kilka prostych zasad i rozwiązań, którymi się kierowałem. Generalnie takie budynki, stawiane w pojedynkę i takimi metodami składają się z "drewna i uporu". Garaż nawet nie ma nawet betonowej wylewki- podstawę stanowi płyta złożona ze zdemobilizowanych podkładów kolejowych opartych na punktowych fundamentach zalanych w gruncie- wisi więc w powietrzu (pod spodem mieszkają kuny, ale zaprzyjaźnione, nie szkodzą). Szopka zaś, ma jednak betonowe podłoże, ale jest to płyta ułożona z typowych bloczków fundamentowych na płasko, spiętych po obwodzie taśma ze stali nierdzewnej, żeby przypadkiem nie chciały się porozjeżdżać, bez zaprawy. Całość koncepcji opiera się na takiej jakby pergoli, której trzeba potem dodać dach, a ściany pokryć na zakładkę. W wersji bardziej rozrzutnej, można powierzchnię ścian wyłożyć gotowymi deskami elewacyjnymi, lub takimi które dekarze stosują na podbitki- są elegancko wyfrezowane, wchodzą szczelnie jedna w drugą, ale nie są za darmo, a wręcz przeciwnie. Ja stosowałem deski z większych palet niż standard 120 cm, bo takie miałem. Chcąc stosować te 120, najbardziej popularne, trzeba dostosować moduł tej pergoli do posiadanej długości.
-
Ja z kolei tego lata zbudowałem taką szopkę ogrodową jak na zdjęciu. Na kosiarki, rowery i inne grabie i łopaty. Całość drewna z palet i pozostałości z poprzednich robótek. Dachówka też odzyskowa, taka jak na domu- marsylka z Koddersdorfu ( leży zaraz za Zgorzelcem, Niemcy) z okresu I WŚ, popularna w mojej okolicy. Brak jeszcze rynien i folii paro-przepuszczalnej na wewnętrznej stronie ścian. Rynny oczywiście też będą z odzysku, tylko folia nie, ale za to pochodząca z odrzutu jakościowego, czyli w sumie jednak też odzysk. Tylko wkręty (tak ok. 1000 szt. wyszło)- nowe.
-
Całkiem bogaty zbiór, gratulacje. Pomimo, że dziedzina sportu, techniki nie najbardziej popularna, to jednak dobrze i szeroko opracowana w literaturze, to bardzo cieszy. Przy okazji- doliczyłem się 11-tu okładek swojego autorstwa, jakoś mnie to zaskoczyło, a i tak to nie wszystkie. Po dłuższej przerwie wróciłem do malowania, aktualnie na tapecie jest PWS-101. Jak skończę- zaprezentuję. Planuję zrobić szerszy cykl o starszych, przedwojennych szybowcach, może wyjdę jeszcze dalej niż tylko szybowce- może cykl o RWD, a jeśli tak, to czemu nie PZL? I tak można bez końca...
-
Radiolink AT 10 II gen czyli fajna relacja jakość/cena ??
zbjanik odpowiedział(a) na ASmen temat w Aparatury RC
No właśnie- tu skręcamy trochę w stronę dyskusji jak o smartfonach, bo to idzie w podobną stronę . Fajnie że są "wszystkomogace", ale coraz bardziej skomplikowane, nienaprawialne, a przecież wyjściowo to telefon, czyli żeby do kogoś zadzwonić albo odebrać rozmowę. Takie czasy... -
Radiolink AT 10 II gen czyli fajna relacja jakość/cena ??
zbjanik odpowiedział(a) na ASmen temat w Aparatury RC
Mam Radiomastera, kupiłem rok temu. Nie używałem, tylko na początku uruchomiłem- działał. Kilka dni temu wróciłem do tematu i okazało się, że wyskakuje komunikat "Emergency mode" i nic nie pomaga. Pomógł jednak internet, są filmiki jak z tego wybrnąć i się udało. Trzeba nadajnik otworzyć, zdemontować taką taśmę ze ścieżkami, przemyć spirytusem i działa. Ale trochę się rozczarowałem tym, że jednak muszę nabyć odbiornik który będzie mi działał z tym nadajnikiem, bo mam tylko współpracujące z Tournigy 9, choć pamiętam, że przed zakupem pytałem o to na Forum i ktoś odpisał, że to będzie razem działać (tzn. nadajnik Raiomaster i te zwykłe odbiorniki). Na szczęście do tego czasu mogę używać poczciwej, starej aparatury Tournigy... -
Właśnie- to najczęstsza sytuacja awaryjna. Ale żeby nie było: rozwaliłem kiedyś pięknego akrobata w pierwszym locie: przeszedłem na plecy i obroty spadły. Próbowałem mimo wszystko wrócić do normalnego lotu no i linki sflaczały... pozostało tylko zbieranie kawałków. A na chłodno- trzeba było co najwyżej dolatać paliwo do końca, lądować na plecach i byłoby do naprawy. Ale zazwyczaj można się uratować tak jak Adam pisze. Jeszcze co do trudności latania na uwięzi: samo latanie jest bardzo intuicyjne, pomaga fizyczny kontakt poprzez siłę odczuwaną w ręce od naciągu linek i szybka reakcja- jest się jakby jednością z modelem. Ale przynajmniej dla mnie było trudniej, bo równocześnie na to nakładało się opanowanie, nauka obsługi silników, marnej zresztą jakości. Trochę tak jakby uczyć się grać ale równocześnie naprawiać fortepian w kiepskim stanie. Ale uwięź wspominam dalej ciepło, może trochę też z powodu że to była młodość...?
-
Wiesław- nie kręci się w głowie, to mit. Koncentrujesz się na modelu, świat schodzi na dalszy, nieistotny plan i nie przeszkadza. Samo latanie jest łatwe, szybsze do opanowania niż RC.
-
Zgadzając się generalnie z tym co piszą wyżej doświadczeni koledzy, zastosowałbym radykalną wersję naprawy, jeśli metoda z nagrzewaniem by się nie powiodła. Brzeszczotem do metalu przeciąłbym stat. pion. zaraz pod mocowaniem poziomego, następnie nawet bez szlifowania, czy innych korekt kształtu skleił to na Soudal 66A (ekspandujący). Ponieważ odchylenie wygląda na niewielkie, klej powinien to wypełnić. Ważne żeby to dobrze ustawić, podobnie jak do prezentowanego zdjęcia i to we wszystkich kierunkach oczywiście. Po wyschnięciu usunąć ew. nadmiar spienionego kleju, no może podmalować na biało. Nikt już tego potem nie zauważy.
-
Robert- leć! Taki zabieg, lekkie skrzywienie poziomego, w ustalonym locie powoduje powolne "odpływanie" ogona w stronę niżej położonej końcówki- czyli efekt podobny do małego wychylenia steru kierunku. To się stosuje w modelach swobodnie latających, szczególnie tych bez ruchomych, czy nastawnych powierzchni na statecznikach w celu np. ustawienia krążenia. Inna sprawa, że estetycznie to może lekko wkurzać tego co o tym wie...