Skocz do zawartości

zbjanik

Modelarz
  • Postów

    1 447
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    40

Treść opublikowana przez zbjanik

  1. Leciał całkiem nie źle, jedynie co, to chyba faktycznie za duże wychylenia. Piszę to jako modelarz, ale też malarz ? Pomysł fajny, a jakiś pejzaż, czy portret w wersji skończonej będzie?
  2. zbjanik

    Podziękowania

    Ja też dziękuję naszemu najlepszemu kolarzowi wśród modelarzy, czyli Jarkowi 996 za piękne trzy śmigiełka. Jak tu nie lubić Szwedów??
  3. Niedawno, kilka tygodni temu, kupiłem Pioniera w sklepie modelarnia.pl za 669 zł (koszt całkowity z wysyłką) za pełny komplet z nadajnikiem, odbiornikiem, klejem itd. Do tego trzeba doliczyć jeszcze osobno 4 aku AA- ok. 25 zł (VARTA, kupione w sklepie Action). Szybko i sprawnie, model dla córki znajomego (14 lat)- na wiosnę zaczynamy lekcje latania?.
  4. Kazimierz- możesz pokazać ten uchwyt? Zrób jakąś fotkę.
  5. zbjanik

    IAR-80A skala 1:4,37

    Krzysztof- ale pozwolenie na broń to ty masz, rozumiem. Oczywiste jest dla mnie, że to będzie strzelać, jakość wykonania na to jednoznacznie wskazuje. ?
  6. zbjanik

    Wilga turbo

    Brnę dalej w temat "Wilga niekonwencjonalna". Tym razem model na forum zachodnich naszych sąsiadów. Model super lekki, trochę kanciasty, ma "zastrzały", ale w locie i dalszej odległości nie widać. Jest nawet wersja na pływakach! Link do relacji tu: https://www.rc-network.de/threads/bauplan-indoor-wilga.730345/
  7. Świetna robota! Przy okazji potwierdziło się jedno z wielu praw Murphiego (tych bardziej szczegółowych), że każdy samolot po naprawie lub remoncie, a nawet tylko przeglądzie, jak go poskładać, waży więcej niż przed tym zabiegiem?
  8. zbjanik

    Wilga turbo

    No to jest taka bardziej ciekawostka niż jakiś wzór estetyczny, choć o gustach, to...itd. Ale to pokazuje, że Wilga miała i ma duży potencjał, podatność na adaptacje i różne pomysły, weźmy choć wersję Draco. Zresztą ma to chyba w genach, bo przecież ta klasyczna 104, jeśli Grzegorzu masz na myśli warianty napędzane AI-14, to też właściwie trochę improwizowana przeróbka z wersji z silnikiem płaskim. Ale my, Polacy, jesteśmy w tej konkurencji dobrzy- chodzi mi tu improwizacje i prowizorki, i to akurat myślę nie jest akurat wada, bardziej zaleta, zwłaszcza w działaniu w trudnych, kryzysowych warunkach.
  9. zbjanik

    Wilga turbo

    Wiem, wiem, nie wszystkim Wilga się podoba. No to może wersja turbo przekona malkontentów swoim niepowtarzalnym wdziękiem ? Załączony opis zdjęcia jest taki: 1986 PZL 104 (Turbine conv.) for sale in (KGF) Karaganda, Kazakhstan => www.AirplaneMart.com/aircraft-for-sale/Single-Engine-TurboProp/1986-PZL-104-Turbine-conv/13074/ Oprócz wszystkich różnic warto zwrócić uwagę na obecność zastrzałów!
  10. Ja bym chyba jednak bardziej szedł w stronę Wilgi. Może ta klatka wewnętrzna miała jeszcze być uzupełniona po bokach dla większej wypukłości, albo też ktoś zamierzał zrobić tylko coś wilgopodobnego?
  11. Dariusz- robię co mogę, może się uda zdążyć, ewentualnie drugi wariant- że zima będzie niezdecydowana, jak ta poprzednia, dało się właściwie latać bez większych przerw. Ale do rzeczy: odpiłowałem nos Salamandrze, przykleiłem wręgę nr. 1, a do niej domek, Salamandra przeobraziła się więc już w Cirrusa. Silnik, a nawet dwa już zamontowane. Dwa, bo jeden to ten prawdziwy napęd, drugi to atrapa cylindrów VW jak w oryginale. Do tego dojdzie blaszane okapotowanie napędu, z charakterystyczną, niesymetrycznie zabudowaną owiewką aparatu zapłonowego. Ponieważ ilość, ale i jakość zachowanej ikonografii Cirrusa jest nieimponująca, tak to ujmę, to w kwestii silnika posiłkowałem się internetem, żeby podejrzeć więcej szczegółów w innych przypadkach gdzie go stosowano. Jest tego dużo, VW napędzał w swoim czasie w zasadzie większość małych konstrukcji amatorskich, szczególnie na Zachodzie, ale i u nas też się zdarzało- choćby w Pchle Nieba Gorszczyńskiego z Katowic (dokładnie był to silnik francuski Rectimo, ale to właśnie licencyjny VW 1200 cm3, czyli to samo). Jest też już "takielunek"- linki nie do pominięcia w tej konstrukcji. Brakuje jeszcze tylko dwóch łączących przód kadłuba z węzłami zastrzałów na skrzydłach.
  12. Model oklejony. Trochę cienko pocellonowany, mała puszka czekała kilka lat na użycie, co prawda nie aż tyle co sama Salamandra, ale była szczelna, cellon nie wysechł. Trzeba poszukać źródła tego już nieco archaicznego lakieru, albo poeksperymentować z czymś zastępczym, bo powłoka jest cienka, wymaga jeszcze dalszych warstw. Gondola kadłuba pokryta prawdziwą japonką otrzymaną od kolegi Piotra (dzięki jeszcze raz!), na to pomarańczowy spray. Model ma już swój kształt, da się go złożyć i moim zdaniem wygląda fajnie. Dalej jest to jeszcze Salamandra z podwoziem, Cirrusem stanie się przez zabudowę napędu. Koncentruję się na wykończeniu, przynajmniej takim podstawowym samego płatowca, żeby zbadać jak będzie ze środkiem ciężkości. Na razie wygląda, że pierwszy raz w makiecie ogon może być nieco za lekki. Oczywiście z taką opcją jest dużo łatwiej sobie poradzić, niż gdy jest odwrotnie. Waga modelu z zabudowanymi serwami wynosi 670 gram, powinno się udać nie przekroczyć kilograma na finale.
  13. Powolutku do przodu. Oklejam papierem dumas. Nie jest to "prawdziwa" japonka, przypomina modelspan, który kiedyś był. Ale w sumie jest ok- cienki, ma ładny kolor i napręża się prawidłowo. Uzmysłowiłem sobie ogromny szmat czasu jaki upłynął od ostatniego razu, kiedy to robiłem- może to i z 40 lat. Pojawiły się folie, laminaty itd., więc ten sposób został daleko na osi czasu, natomiast ma on swoje zalety, jak lekkość, no i ten powiew nostalgii.
  14. Wiesław- maż duży plus dodatni ode mnie za tą obieraczkę. Super pomysł!
  15. To będzie wątek o modelu rekordowym. Makieta i rekord? Bardziej makietka, rozpiętość tylko 175 cm, a i "makietowość" też nieco umiarkowana. Rekord będzie jeśli zostanie uznany, ale na pewno padnie dobry wynik- tego jestem pewien, a kategoria to "długotrwałość budowy". Otóż początek nastąpił w roku 1993, czyli pełne 30 lat temu. Powstał wtedy "stan surowy" wszystkich elementów i model przeleżał na dwu strychach cały ten czas, aż do teraz. Nie zjadły go myszy, a mogły- były obok, a nawet w samym pudle od projektora dźwięku Yamaha (to drugi strych, 15 lat, po przeprowadzce na Opolszczyznę) w którym model leżał. Samo zaś poczęcie modelu miało miejsce na saksach, we Frankfurcie nad Menem, gdzie pracowałem. Warunki do budowy były mocno spartańskie, miało to wpływ na wielkość modelu- musiał być mały. Koncepcja była taka: niewielka makietka polskiego szybowca do latania na zboczu, rewolucja bezszczotkowców miała dopiero nadejść, więc szybowiec i tak padło na Salamandrę. Materiał zakupiłem w małym sklepiku modelarskim, w starszej części miasta, przy ulicy Wszystkich Świętych (Alle Heilligen), pewnie dawno go już nie ma. Kupiłem tam balsę i listewki sosnowe. Na ścianie wisiał napis: "Nie mamy tu wszystkiego, ale to co mamy, jest najwyższej jakości". I to była prawda. Tuż za rogiem natomiast był inny jakiś sklep, nie wiem z czym, ale na wystawie, jako chyba dekoracja, siedziały żywe panie (ubrane, żeby nie było)- taka dygresja. W połowie tych 30-tu lat, czyli 15 lat temu przeprowadziliśmy się z Górnego Śląska, z Zabrza, do naszego Bukowa. Znalazłem sobie pracę w Wojciechowie koło Olesna. Wiedziałem, że do Olesna przeprowadził się Józef Borzęcki, mentor wszystkich konstruktorów amatorów w czasach PRL-u, postać najważniejsza w tej dziedzinie,. Zacząłem się rozglądać, szukać jakiegoś śladu po Borzęckim, który już wtedy nie żył- zginął tragicznie, śmiercią lotnika w roku 1990. Dla bardziej zainteresowanych podaję link do strony o JB: https://basia38.tripod.com/jozefborzecki/id3.html, bardzo ciekawa jest też autobiograficzna książka JB „Na własnych skrzydłach”, pewnie gdzieś jeszcze d kupienia w internecie. Jednak nikt z moich współpracowników z Wojciechowa ani Olesna nie słyszał, o wypadku, nie znał tego nazwiska. Dziwiło mnie to, przecież takie rzeczy jak lokalna katastrofa samolotu- to się raczej pamięta... Tak było może z pięć lat, kiedy to wybrałem się z jednym z pracowników zakładu po odbiór nowego auta służbowego do Katowic. Mieliśmy więcej czasu na rozmowę, Artur opowiadał o sobie. Powiedział, że no wzorcem grzeczności jako nastolatek to raczej nie był. -Gdyby mama wiedziała, gdzie ja po nocach buszowałem”. -No gdzie? Zapytałem. - No wchodziło się na wieże triangulacyjne, szlajało po budowach, pustostanach, a nawet wkradaliśmy z kolegami do opuszczonej stodoły, gdzie były jakieś stare samoloty, śmigła, skrzydła, rysunki, książki o samolotach. I to było bingo! To była posesja ze schedą Józefa Borzęckiego! Najlepsze, że mieściła się około kilometra od mojego zakładu. Zagroda owszem dalej istnieje, ale pozostałości nie przetrwały. Ale jest ślad po wypadku: dojeżdżając do Olesna od strony północnej, czyli od Kluczborka, mijamy Wojciechów i jest kilkaset metrów pól, potem stacja benzynowa Shell. Około 100 metrów przed nią, w polu stoi samotny krzyż na miedzy- tu spadł "Skowronek" Borzęckiego. Odnalazłem też grób na oleskim cmentarzu z fotografią lotnika-konstruktora, spotkałem też panią pracującą w kiosku, która co tydzień odkładała dla niego "Skrzydlatą Polskę", a także młodszego kolegę Borzęckiego z pracy. Okazało się, że JB był technologiem-konstruktorem w oleskiej mleczarni. Teraz o modelu: w tym nowym otwarciu postanowiłem swoją Salamandrę zrobić w wersji Cirrus, czyli motoszybowcowej. JB uzyskał z aeroklubu zdemobilizowaną Salamandrę, wykonał przeróbkę i z sukcesem wylatał ponad na niej 2000 godzin, nazwał ją Cirrus. Adaptacja polegała na dodaniu silnika,co oczywiste, ale zmienił też system sterowania: zmiksował kierunek z lotkami, dodał podwozie. Masa napędu wymusiła korektę położenia skrzydła w celu zachowania środka ciężkości. To z kolei spowodowało utrudnienie dostępu do kabiny- zastosował odchylany do wsiadania wiatrochron. Mój Cirrus będzie nieco uproszczony- minimalnie podwyższyłem podwozie, ze względu na małą odległość końcówki śmigła od ziemi, zastosuję silnik z większym kV, żeby śmigło było małe (JB też miał „duże kV" i małe śmigiełko- widać na zdjęciach). Proporcje płatowca będą takie jak w Salamandrze, nie zastosuję przesunięcia skrzydła, ze środkiem ciężkości chyba sobie poradzę manipulując umiejscowieniem pakietu. Na teraz Sally/Cirrus bardziej przypomina Salamandrę z dodanym podwoziem, ale to się zmieni po odcięciu przodu (trochę mi go szkoda, ale trudno).
  16. Filip- i to jest tzw. "słuszna racja"! W lotnictwie i dużym i naszym małym, nie powinno się chodzić na skróty, bo następstwa mogą być przykre. Trudniejsze, złożone tematy przechowuj w szufladce "marzenia", wrócisz do nich w stosownym czasie. Patrząc po tym co i jak robisz, jak to relacjonujesz, widzę, że idziesz dobrą drogą, edf-y, w tym wielosilnikowe na pewno się spełnią.
  17. zbjanik

    Papier DUMAS

    Koledzy- pytanie: czy papier pokryciowy firmy DUMAS to japonka, albo choć coś podobnego? Cellon go naciągnie? Może ktoś stosował, proszę o opinię. papier-pokryciowy-508-x-762-mm-1szt-pomaranczowy-dumas.pdf
  18. Roman, przecież nie ma takich ryb, jakaś ściema?
  19. zbjanik

    Co to za samolot

    Avro Anson, tak na 98%.
  20. Dla przypomnienia- też z tektury, na naszym forum, ale mniej bojowy i nie dron: https://pfmrc.eu/topic/60222-papi-skrót-od-papier/#comment-611859
  21. Powinno być OK, za miękkie też jest niedobre. Dobrze żeby koła były za to miękkie, np. piankowe. Ogólnie masz moje uznanie za czystą, porządną budowę, no i relacja też jest fajna- tak trzymaj!
  22. "klapy są zbędne, powiem więcej bez klap prędkość minimalna jest mniejsza,bo wszelkie opory są mniejsze"- to cytat z drugiego wyżej postu, owszem, wyrwany trochę. Marku- jest w nim sprzeczność: jeśli bez klap mamy mniejszą prędkość minimalną, to po co konstruktorzy komplikują swoje samoloty o ten zbędny gadżet? Tu jest błąd- z klapami jest wolniej- przeanalizuj to jeszcze raz...
  23. Marku- śledzę budowę P-47 i widzę, że idzie Ci coraz lepiej- tak trzymaj! Ale natknąłem się na coś, co przypomniało mi początek wątku, te dywagacje o wycinaniu eliptycznych płatów drutem na gorąco. Popatrz jak gość sobie poradził (no radzi, model nie jest jeszcze gotowy), ze skrzydłami Spitfire. Tu jest link do relacji, widać to od razu na pierwszym zdjęciu: https://www.rcgroups.com/forums/showthread.php?4122481-Big-foam-Spitfire
  24. zbjanik

    Solo-Fox

    Samolot ma zaczep taki jak szybowiec. Jak szybowiec nie może się wyczepić, albo pilot holówki uzna że jest sytuacja niebezpieczna, może w każdej chwili wyczepić linę- zostanie ona przy szybowcu. Lądowanie na holu- nie słyszałem, ale teoretycznie chyba możliwe. Szybowiec na hamulcach oczywiście, a samolot musiałby sztucznie przedłużać dobieg, bo szybowiec ma dużo większą doskonałość, żeby nie dogonił samolotu. Ale to raczej jakaś teoria, chyba, że komuś się przyśnił taki wyczyn i go może zrealizował, nie takie dziwactwa się przecież wydarzały...
  25. zbjanik

    Tak to wyszło wczoraj

    Józef- rytuał palenia rozbitych modeli to stara słowiańska tradycja. Paliliśmy swoje rozbitki na obrzeżach lotniska w Gliwicach nie jeden raz. Ale to było dawno, sama sklejka, sosna i balsa. Do tego papier japoński i cellon, który powodował, że dym był lekko nie eko. Tyle, że obok było koksownia, dymiła 24/7, więc to nie miała znaczenia. Jak wiało od wschodu i szło się z A-dwójką na start, to słychać było delikatne, cichutkie bębnienie spadających z nieba drobinek koksu o wspomnianą japonkę. Tak się jakoś rozrzewniłem pod wpływem tego wątku?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.