



-
Postów
1 447 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
40
Treść opublikowana przez zbjanik
-
Właściwie tytuł wątku mógłby brzmieć Moto OTTO, bo będzie to aparat latający Otto Lilienthala, ale z napędem. Trochę się wahałem, czy dodanie malutkiego nawet silnika i śmigiełka do półmakiety (co najwyżej) tej wiekopomnej konstrukcji to nie profanacja, ale okazało się, że nie jestem pierwszy, przynajmniej w podjęciu próby takiej realizacji, więc uporałem się wewnętrznie z tymi obiekcjami. Konkretnie, to trafiłem na jedno usiłowanie, z resztą całkiem udane, ale w wersji szybowcowej, czyli jednak bliżej oryginału. Pewien Niemiec zbudował model o rozpiętości ok. 2 m, dobrze latający, choć dość uproszczony. Pamiętam jeszcze oprócz tego mały model w czeskim Modelarzu, taki do rzucania z ręki i po za jeszcze wzmianką u Papy Shiera, że to się da zrobić- raczej pustka. Na początku chciałem zrobić swojego OTTO z pianki, w dużym stopniu uproszczenia, takiego konturowego slowflajera ale jak to zazwyczaj bywa- w miarę myślenia co i jak, brnąłem dalej i dalej, aż do sposobu jaki będzie opisany w tej relacji. Model miał być dość duży, pianka musiałaby mieć wzmocnienia w miejscach jak oryginał, więc jak te wzmocnienia potraktować poważnie, to pianę można odrzucić i tak znalazłem się właściwie na drodze do odwzorowania prawdziwej konstrukcji. Wymiary całości zostały ograniczone maksymalną dostępną długością patyczków bambusowych do storczyków (źródło: OBI, dział ogrodniczy). To podstawowy materiał, a możliwa do osiągnięcia rozpiętość modelu wynosi ok. 160 cm. Konstrukcja waży teraz poniżej 500 g, ale powierzchnia wynosi ok. 70 dm2, więc zapowiada się raczej niskie jej obciążenie- i o to chodziło: powinno się dać latać bardzo powoli, robić delikatne zakręty, cało wylądować- i to wszystkie spodziewane i oczekiwane ewolucje. Zgłębianie tematu Otto Lilienthal, jakie towarzyszy tej realizacji to przygoda sama w sobie. Niby wiedziałem, że lotnia, że pierwszy, że "trzeba ponieść ofiary" itd. Ale że stworzył pierwszą wytwórnię statków latających działającą komercyjnie, produkującą seryjnie- już nie. Był faktycznie ojcem całego latania, tym co uruchomił pierwszy kamień w lawinie, a każdy model, prawdziwy samolot czy szybowiec, który zbudowaliśmy do tej pory i jeszcze ktoś po nas zbuduje, choćby nie wiem jak odrzutowy, czy inny, będzie miał w genach ślady konstrukcji Lilienthala. Jasne, byli też inni prekursorzy- choćby niesamowity tytan, wizjoner wszech czasów Leonardo da Vinci, którego projekty w branży "latanie" były fascynujące, dość przecież do Lilienthala podobne, i chyba nawet estetycznie patrząc- piękniejsze, to jednak pozostały tylko projektami. Otto Lilienthal był tu konsekwentnym realistą, inżynierem już nowych, dopiero nadchodzących czasów. Liczył, mierzył, konstruował i na końcu sprawdzał doświadczalnie. To on narzucił aktualny aż do teraz klasyczny układ: skrzydło, statecznik pionowy, poziomy. Zdefiniował wiele pojęć którymi posługujemy się do dziś: wznios skrzydeł, określił prawidłowo potrzebną powierzchnię potrzebną do uniesienia człowieka, znalazł sposób kierowania statkiem powietrznym (był na początku drogi, jego metoda powróciła w lotniach, ale wtedy był to slaby punkt, wiedział o tym, wiedział jak to poprawić, ale czasu, czytaj: życia nie starczyło). To temat zasługujący na osobne opracowania, wart jest tego. Wracając do modelu- po udanym i fajnym CSS-13, obiecałem sobie: nigdy więcej linek, sznurków i tak dalej, za dużo zachodu, uciążliwości, są prostsze metody na łatwe, codzienne latanie. A tu znowu nitki, patyczki, druciki no i sam Otto, skala 1:4,2 czyli postać o wzroście ponad 40 cm, w stroju z końca XIX wieku, do tego brak miejsca na elementy RC, aku, co ze środkiem ciężkości? Czyli jak zawsze- kochamy wyzwania i o to chodzi!
- 8 odpowiedzi
-
- 20
-
-
-
Spitfire IX 1700 drukowany - konwersja skrzydła na laminat
zbjanik odpowiedział(a) na grabek1985 temat w Półmakiety
Natknąłem się na film z budowy modelu, gdzie gość poszedł inną drogą: drukuje np. elementy kadłuba, a laminatem je wzmacnia od środka. Podnosi więc wytrzymałość i odporność, ale formy nie robi- oszczędza czas. O kadłubie jest na samym początku, ale warto obejrzeć cały film, bo fajnie się patrzy na taką składną robotę. https://www.rcgroups.com/forums/showthread.php?4617011-Marko-Roolaid-1-3-Scale-Build-Video -
Spitfire IX 1700 drukowany - konwersja skrzydła na laminat
zbjanik odpowiedział(a) na grabek1985 temat w Półmakiety
Raczej do F1, prawda? -
Skysurfer jak najbardziej na początek. Masz już aparaturę, ale gdyby nie to, to polecałbym zakup w modelarnia.pl Pioniera (to samo co Surfer), rok temu za 669 zł za wszystko co potrzeba, więc sam model, wyposażenie, klej nawet, aku no i nadajnik wystarczający do tego modelu, jak i kilku późniejszych. Aha- jeszcze ładowarka w zestawie- taka prosta, ale też wystarczająca na ten etap.
-
Ja bym zrobił na serwach- będą działać absolutnie symetrycznie, zgodnie z twoją wolą. Nie wątpię, że dasz radę zrobić je jak w oryginale, ale to i tak będzie wymagało jakichś regulacji, prób itd.- jednym słowem komplikacja. Na serwach będzie prościej i pewniej.
-
Marcin- niczego nie odpuszczaj, to będzie piękny model- szkoda by było!
-
Arturze- dzięki za te prawdziwe słowa. Mam już teraz rzadsze kontakty z ludźmi bezpośrednio zaangażowanymi w te sprawy, ale ci z którymi czasem się spotykam, mówią to samo co Ty. I ten wątek chciał, nie chciał, splata się z innym poruszanym na naszym forum: wypadek Prząśniczki. Tam też chodziło mi właśnie o to samo: mentalnie tkwimy w starych czasach. Kolega Andrzej z Rzeszowa napisał tam, że przepisy w dozorze technicznym lżejszych, prywatnych letadeł się już zmieniły, ucywilizowały- ma oczywiście rację. Ale duch, sposób patrzenia na latanie się zmieniają niezwykle powoli, to widać ciągle właśnie choćby na tym przykładzie. Ciągle pamiętam dekret w APRL-u o drewnianych szybowcach, które polecili nam najlepiej natychmiast, wszystkie skasować. Wiele mimo wszystko jakoś przetrwało, ale ile wspaniałych, ciekawych egzemplarzy poszło na przemiał? To ta ciemna strona tamtych czasów, a ponury cień niestety widzę aż do dziś... No, ale czas biegnie, dochodzą nowe zjawiska, terendy- np. taki: stać mnie na helikopter, to to automatycznie oznacza, że już umiem nim latać. Ewentualnie bardziej jeszcze wypasiona wersja: nie będzie mi pilot mojego helikoptera mówił, że warunki kiepskie- lecimy i już...
-
Oto nowy obraz z Sokołem. Konstruktor- Antoni Kocjan oczywiście. W realu nie jest aż tak niebieski jak na tej fotce i leciutko ciemniejszy.
-
PZL 106 Kruk- większy Mały Modelarz
zbjanik odpowiedział(a) na zbjanik temat w Modele średniej wielkości
Jurek- nie wiem o co tu chodzi, potrzebowałem tylko położenie SC, do tego wyszło jeszcze przy okazji kilka parametrów takich łatwych do policzenia, jak powierzchnia, wydłużenie itd. Ale pewnie koledzy pomogą na forum... -
PZL 106 Kruk- większy Mały Modelarz
zbjanik odpowiedział(a) na zbjanik temat w Modele średniej wielkości
Oczywiście Jurku- zaznaczyłem ten wymiar- tam jest malutki minus przed wartością liczbową, więc wychodzi ten skos ujemny. Ale zamieszczam też drugie wyliczenie, a właściwie pierwsze jak chodzi o kolejność, bo robiłem to dwa razy w różnych programach. Miałem wątpliwość, czy cięciwę powiększyć o sloty, czy tylko sam płat zasadniczy, więc policzyłem tak i tak. Oba rezultaty były jak widać dość zbliżone, co potwierdził oblot. -
W wypadku Wilgi jako takiej, to ona już bardzo dawno wyfrunęła. Można powiedzieć, sami już dawno, słusznie, czy nie, z niej zrezygnowaliśmy, przestała mieć dla nas realne znaczenie. Teraz to jakby powrót, ale w zmienionej formie- czy to źle? Zgoda, to nie ideał historii, ale chyba lepiej niż wcale. Przecież Mike Patey to nie Polak, ale dostrzegł w Wildze coś, co go urzekło. Nas też kiedyś urzekało, ale jakoś przestało. Podobnie trochę jak z Morrisem Mini. Teraz jest znowu, tylko inny, nowszy. Mnie się tak wizualnie podobają oba- stary i nowy też. A propos Wilgi, ale obok tego tematu, choć może nie całkiem. Czemu Wilga, jako samolot całkowicie "blaszany", z trwalszym wydawałoby się pokryciem niż jej brat Gawron, a nawet kuzyn Jak 12, szybciej znika z aeroklubów? Silnik ten sam, wydawałoby się, że powinna być bardziej "wieczna", nie wymaga przepłótniania, a łatwiej znaleźć Gawrona czy Jaka, dalej czynne, nawet jako holówki, niż Wilgę w aeroklubie.
-
PZL 106 Kruk- większy Mały Modelarz
zbjanik odpowiedział(a) na zbjanik temat w Modele średniej wielkości
W realu, mam na myśli model niezależnie od skali, to wychodzi tuż przed drugim węzłem mocowania zastrzału, okolice tej "drżącej" białej linii na zdjęciu. -
PZL 106 Kruk- większy Mały Modelarz
zbjanik odpowiedział(a) na zbjanik temat w Modele średniej wielkości
Otóż skorzystałem z internetowego e-calca, zamieszczam fotkę z wyliczenia. Pasowało, więc nic już w realu nie korygowałem. Poza tym Kruk ma duży statecznik poziomy, jest raczej dość tolerancyjny jak chodzi o stateczność podłużną. Więcej- ogólnie jest wyraźnie stateczny i łatwy w pilotażu. To jest zbieżne w sumie z cechami oryginału, który taki właśnie był. No i jeszcze sloty- wyraźnie pracują, spełniają swoją rolę, nie są dekoracją w tym modelu. -
A co macie na "nie"?
-
PZL 106 Kruk- większy Mały Modelarz
zbjanik odpowiedział(a) na zbjanik temat w Modele średniej wielkości
Rzeczywiście, przeważnie w lewo. Takie stare przyzwyczajenie, jeszcze chyba z uwięzi, potem z szybowców, gdzie przeważnie były lewe kręgi nadlotniskowe. Prawy krąg był rzadkością, jak były dwa straty wyłożone. I tak już zostało- lepiej mi się krąży w lewo, zresztą chyba nie tylko mnie, coś tam było kiedyś nawet o półkulach mózgowych, naukowo- ale może nie idźmy aż tak daleko. Dobra, zrobię specjalny filmik, że umiem też w prawo🙂 -
PZL 106 Kruk- większy Mały Modelarz
zbjanik odpowiedział(a) na zbjanik temat w Modele średniej wielkości
Dzięki za te słowa. Mnie też było miło! Pozdrawiam! -
PZL 106 Kruk- większy Mały Modelarz
zbjanik odpowiedział(a) na zbjanik temat w Modele średniej wielkości
Stosuję zwykłe niebieskie 9 gramowe, Tournigy, jakieś HS itp. Dla tych celów są wystarczające no i tanie. -
PZL 106 Kruk- większy Mały Modelarz
zbjanik odpowiedział(a) na zbjanik temat w Modele średniej wielkości
Filmik z latania po naprawie podwozia. W Raciborzu, na pikniku, miałem twarde lądowanie, wyrwało się podwozie- "jako komplet", trzeba go było tylko po prostu znowu wkleić na swoje miejsce. Wczoraj był pierwszy lot, dzisiaj drugi. Powiększyłem też wychylenia lotek- teraz są wystarczająco skuteczne, lepiej się lata. Po odjęciu gazu Kruk szybuje z doskonałością 3-4 jednostki. Oryginał chyba też tak miał, bo niedaleko jabłko od jabłoni itd.😄. Ale to żaden zarzut, w pilotażu jest całkiem spoko. -
Jak chodzi o przepisy, to dalej tkwimy w starych oparach epoki minionej. Wtedy najlepiej było nic nie budować, nie wychylać się, bo monopol na latanie miało państwo- czytaj wojsko. Największych pasjonatów ewentualnie tolerowano, ale tak bardziej na zasadzie wyjątków. Byli przecież Borzęcki, Janowski, Margański (który był jedną nogą w systemie, drugą w obszarze poza nim)- nie możemy powiedzieć, że nie. Ale jak popatrzeć na ilość amatorskich przedsięwzięć w dowolnie wybranym okresie, np. za komuny, kilka lat po jej upadku i aż do dziś, to bracia Czesi biją nas zawsze na głowę- pomimo, że populacja kilka razy mniejsza. Owszem ostatnio coś jakby może lepiej, ale ciągle lepiej zarejestrować taki statek latający za południową granicą. U nas dalej pokutuje przekazywane z jednego urzędniczego pokolenia na kolejne przeświadczenie że ktoś z góry lepiej zadba o twoje bezpieczeństwo. Od zawsze też istniała na zasadzie przeciw reakcji partyzantka, jak widać- do dzisiaj. I od razu dodam, że w IKCSP i wszystkich jego kolejnych wersjach, byli kompetentni, czasem nawet przyjaźni amatorom ludzie. Tyle, że system wzięty chyba jeszcze z czasów caratu, a już na pewno przedwojennych radzieckich, ogólnie był na nie jak chodzi o amatorskie latanie. Takie mentalne zmiany zachodzą bardzo, bardzo powoli niestety...
-
Ja miałem kilka miesięcy temu problem z kupieniem kolejnej butelki kleju Soudal 66A. W OBI, gdzie zawsze był, zniknął bez śladu, a skądinąd życzliwa obsługa nie mogła trafić na ślad po nim, nawet w postaci nazwy w komputerze, w spisie wszystkich dóbr jakie mają. Wyjaśniło się to w prosty sposób: zmieniono nazwę z 66A na D4. Dostawca, czy zamawiający, nie zadbali o to, żeby o tym powiadomić nawet bezpośrednich sprzedawców. Butelki sobie spokojnie stały na półce z tą nową nazwą i też o tej zmianie nic nie powiedziały, przypadkowo jednak zdemaskowałem jedną z nich. I był tam nawet opis, wspomnienie starej nazwy, ale literki były tak małe, że byłem pełen podziwu dla drukarki, która to napisała w jakichś nanopikselach. Oczywiście, na pewno ta zmiana była wykonana w trosce o dobro klienta, na 100%. Józef- a ten Kleberit to gdzie jest do kupienia?
-
Patryk- no film jakiś koniecznie, nie tylko dla zatwierdzenia oblotu, ale zaspokojenia naszej czystej ciekawości!🙂
-
Wzorem były modele akrobatek uwięziowych z dawnej przeszłości, takie bardziej treningowe, jakie budowaliśmy i rozbijali w młodości. Z tym, że teraz pianka (skrzydło), trochę koroplastu (kadłub, stateczniki). Rozpiętość 116 cm, długość 94 cm, waga ok. 900 g. Model jest już oblatany. Pierwsze dwa loty były z podwoziem, potem kilka bez, ale teraz znowu jest ono zamontowane, choć w zmienionej, lżejszej wersji. Najpierw zamontowałem "fabryczne" kółka i goleń z drutu 4 mm, które zmieniłem na ręcznie wykonane z pianki do ćwiczeń jogi, w jakże pięknym, jasnoniebieskim kolorze 😀, drut ma teraz milimetr mniej. Oczywiście podwozie nie jest w tym modelu konieczne, ale ma dodatkowe znaczenie wizualne- pomaga lepiej widzieć czy leci się normalne, czy akurat na plecach, co ważne przy raczej niedużym modelu. Do wykonania jeszcze jest pokrycie góry kadłuba- maska przedziału silnikowego i kabina- będą w jednym kawałku. Model lata fajnie, nie za szybko, dopiero zaczynam odkrywać jego możliwości (i swoje, a tu dużo do zrobienia). Nie jest to "śmigło z doczepionym szczególnym rodzajem helikoptera", czyli akrobat 3D (wybaczcie mi koledzy biegli w tej dziedzinie 😄), ale model do akrobacji bardziej klasycznej. Na minimalnym gazie, to jest po prostu slowflajer.
-
- 2
-
-
Super sprawa, fajny! Ciekawi mnie jak kończymy lot- czy jest jakaś czasówka, czy samemu trzeba rozłączyć, bo chyba nie latamy do rozładowania? Dodam jeszcze, że kończę właśnie "uwięziówkę RC", piankowca o proporcjach nieduzego akrobata (gaz, wysokość i lotki). Jest już po oblocie, będzie relacja.
-
Pierwsza zasada po kraksie, nawet najgorszej: pozbierać wszystkie kawałki. Nie podejmować pochopnej decyzji! Po czasie, często da się mimo wszystko model odbudować. Sprawdzone wielokrotnie, osobiście i u kolegów 😀
-
Nie jestem "ulubieńcem" tych urządzeń, ale popatrzcie co kombinują Chińczycy. Ciekawe jakie to może mieć przełożenie na "zwykłego szarego modelarza". https://apnews.com/article/china-drones-export-restrictions-eb7acb88b84d97cf5fc1cbafdb650d43
-
- 1
-