-
Postów
1 516 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
45
Treść opublikowana przez zbjanik
-
Szymon, no to super, wszystko się potwierdza, żeby tylko dało radę wyważyć. Napisz jaki masz do niego regulator, śmigło i pakiet. No i jaki czas lotu z tego wychodzi.
-
No ale teoretycznie powiedzmy, że OK, udało się, bo to w końcu jest "robialne", ale kolejna, większa trudność: jak w laminatowej formie spienić z sukcesem tworzywo sztuczne typu styropian. Tu trzeba temperatury, której laminat nie lubi (para, czyli 100 st. C).
-
Zgadza się, Marabut jest z kolorowego, z polipropylenowego. Z poliwęglanu zrobiłem stateczniki do motoszybowca Motyl- są lekkie i pancerne. Silnik Emax GT 2215/12 (905 KV), ale może się ujawnić problem z wyważeniem, bo model jest duży, a zespół napędowy lekki. Zastosuję wtedy przewymiarowany, ale ciężk,i silnik od wspomnianego Motyla (jakiś Ray, ale liczby do kompletu oznaczenia nie pamiętam), żeby uniknąć ołowiu.
-
Dzięki za uznanie. No fakt, że materiał specyficzny, choć już stosowany, ale człowieka zawsze ciągnie, żeby zobaczyć "co za horyzontem". Pomyśleć, że faceci budują z tego nawet spitfajery, z tymi wszystkimi obłościami. Ja wybrałem i tak bardzo prosty geometrycznie kształt.
-
Klei się maska przedziału silnikowego, lotki i klapy gotowe. Aktualnie tworzę zawiasy z drutu, takie pasujące do coroplastu, jak chodzi o zamocowanie. Przymiarka do oszklenia. Całość nabiera kształtów.
-
Przemek- doprecyzuj, na czym polegałaby metoda. Chciałbyś zrobić z laminatu formę (zdjąć negatyw z jakiegoś istniejącego modelu), a potem spieniać w niej "chałupniczo' klony? Czy tak?
-
Tak, masz rację, że wąsko. Ale to tylko skrzydło zasadnicze, stałe. Do tego będzie lotka i klapa. To co widać ma głębokość (cięciwę)190 mm, a dojdzie jeszcze 60 mm.
-
Skrzydło sklejone, bez lotek i klap waży 390 g, te zaś ważą po 52 g na stronę, czyli razem 104 g. Całość- kadłub ze statecznikami, skrzydło, to co na zdjęciu na teraz to 943 g. Wydaje mi się, że ta konstrukcja ma pewien zapas wytrzymałości w stosunku do rozmiarów, czyli inaczej mówiąc, model mógłby być jeszcze większy. Życie pokaże, jak będzie w locie i ogólnie, w eksploatacji.
-
No i tak jest w istocie, sięga ledwie co za żebro z okolicy którego wychodzi zastrzał. Aha- ten 1 metr, to ma cała listwa, w obie strony po połowie, skrzydło jest niedzielone.
-
Więc tak: po wspomnianym w pierwszym wpisie Breakfascie, ze skrzydłem z coroplastu (ale miał jeszcze wcześniej trzy inne wersje skrzydeł- ze styropianu, potem typu Armin, potem Kfm) widać było, że wytrzymałość konstrukcji jest bardzo duża. Tam też był pas sosnowy na dole dźwigara, do tego jeszcze zastrzały- skrzydła nie do złamania od obciążeń w locie. Nie przeliczałem tego, ale wypróbowałem praktycznie. Sama skorupa, powłoka coroplastu też by wystarczyła, tyle, że skrzydła na ziemi by lekko obwisały. jak w prawdziwych szybowcach, bo to tworzywo jest jednak dość elastyczne. Sprawę definitywnie rozwiązują zastrzały, ale te z kolei musza mieć jakiś porządny, konkretny punkt zaczepienia- i z tych najbardziej, konstrukcyjnych powodów, a mniej wytrzymałościowych, tą sosnę wkleiłem, no i z dołu z tej samej przyczyny, bo do dźwigara właśnie będzie mocowany węzeł zastrzału. Gdyby zastrzałów miało nie być z jakiegoś powodu- byłyby dwa pasy sosny- góra i dół.
-
Przyszedł czas na skrzydło. Na fotkach ich "życie wewnętrzne" przed zamknięciem górnego poszycia. Żebra i dźwigar ze styroduru 6 mm. Dźwigar ma dodatkowo metrową listwę sosnową 3x5 w dolnym pasie, sięgającą nieco dalej, niż punkty mocowania zastrzałów. Wewnętrzna warstwa coroplastu w obszarze największych krzywizn i w narożniku przy spływie jest przecięta wzdłuż komórek, żeby się dała ładnie ułożyć. Waga skrzydła na teraz to 435 g, ale dojdą jeszcze oczywiście klapy i lotki. Zaletą użytego materiału jest to, że mamy od razu wykończoną powierzchnię zewnętrzną i spada pracochłonność, oraz nie przybywa gramów na finiszu, przy malowaniu, czy oklejaniu. Ogólnie to taka konstrukcja najbardziej kojarzy mi się z metalową- podobnie są wykonane proste, amatorskie samoloty blaszane.
-
Ale koledzy, trzymajmy się jakiegoś porządku- ten dron, czy model z tytułu wątku, to już pewnie zgodnie z harmonogramem prac polowych skoszony i wymłócony, ew. zaorany ?
- 44 odpowiedzi
-
O ile pamiętam, to z Krupskiego Młyna. Ale faktycznie, jak się wnikliwiej przyjrzeć (w pracy czasem mam wgląd w różne opakowania, przekładki itd.) to są różne- czasem takie bardziej sztywne, czasem bardziej matowe (te byłyby lepsze do klejenia). Ale mój kupiłem w lokalnym składzie budowlanym w (małym). Taki sam jest też w Bricomarche.
-
Grubość 3 mm, a tnę nożykiem łamanym, takim do tapet. Tnę najpierw delikatnie, jedną warstwę, nie od razu na wylot. Ciekawe, ale deklarowana waga jednostkowa producenta jest wyższa od rzeczywistej, 1 m2 ma ważyć 500 g, a faktycznie jest ok. 400 g, czyli lepiej.
-
Wczoraj przybyło tylko kółko ogonowe oraz okna- choć może te ostatnie, lepiej powiedzieć odwrotnie, ze ubyły.
-
Soudal 66A, zmatowienie papierem ściernym, oraz dodatkowo nakłuwanie grubą igłą wewnętrznej warstwy, żeby klej wniknął w strukturę- taki mój mały wynalazek. To o spoinach "narożnych", a te są najważniejsze, bo to całkiem spora skrzynka, myślę tu o kadłubie. Całkiem na koniec narożnik od zewnątrz jest oklejony taśmą izolacyjną w kolorze. Wiem, że to nie szczyt estetyki i sztuki, ale co tam- to test rozwiązania. A w locie będzie i tak OK, bo z daleka.
-
Jesień idzie, nie ma na to rady, ale nie poddajmy się, trzeba podjąć jakąś budowę dla poprawy nastroju. Padło na Marabuta- model modelu w skali prawie 3:1, czyli odwrotnie niż zazwyczaj. Był kiedyś, jeszcze w czasach demoludów, czeski (czechosłowacki właściwie) zestaw Marabu, oryginalnie był to " model letadla na gumovy pohon", czyli gumówka. Konstruktorem był p. Milan Kacha, producentem zaś wytwórnia Igra. Model był bardzo ładny, spodobał się nie tylko mnie- parę lat temu znany słoweński modelarz Mitja "ultralajt", konstruktor m.in. ogólnie znanego motoszybowca "Guppy", ale też pierwszej dużej SZD Czapli jako zestawu, zbudował Marabu jako model elektryczny o rozpiętości ok. 2,5 m. Latał świetnie i świetnie wyglądał. Marabu pojawił się też ponownie jako zestaw w Czechach, oczywiście jako RC z napędem elektrycznym, ale o rozpiętości ponad metr. Patrząc na sylwetkę modelu, od razu nasuwają się dwa podobieństwa- do Pipera, oraz do FunCuba Multiplexa, ale Marabu, był od tego ostatniego grubo wcześniej- czyżby również inspiracja? Moja wersja będzie miała rozpiętość 1700 mm, materiał główny- coroplast. Na razie zrobione to co na zdjęciach- kadłub na surowo z usterzeniem. Długość 1245 mm, waga w tym momencie 423 g, ale brak jeszcze wzmocnień z patyczków bambusowych w przedziale silnikowym i w kabinie. Model ma być lekki, z klapami i ogólnie STOL. Jest też studium, badaniem możliwości i efektu użycia coroplasu na wszystkie możliwe elementy samolotu. Zbudowałem już kiedyś skrzydła (Breakfast) o rozpiętości 1400 mm i były OK, teraz idę na całość.
-
Jeśli łącznik skrzydeł czy inny element za słaby- to oczywiście trza go poprawić, zmienić, ale to ewentualny błąd w konstrukcji. Natomiast nikt nie powinien oczekiwać, że model Nietoperza, zwłaszcza tak bliski oryginałowi pod względem odwzorowania kształtu (aerodynamika), ale też wielkości, będzie lepiej sprawował się w powietrzu, niż oryginał. Na tym polega smak moim zdaniem tego przedsięwzięcia, dlatego ma to dodatkową wartość. W założeniu- miało być trudno i pewno będzie, ale przecież lata- jest do opanowania (vide film z pikniku z Żaru choćby). Chcemy mieć coś retro, ale całkiem przewidywalnego- zróbmy Salamandrę, czy ABC-aka, będzie łatwiej, ale nie każdemu o to chodzi.
-
No i bardzo dobrze! Życzę bezkretowego latania, ale ponieważ jest to nierealne, dasz radę naprawić sprzęt po najgorszym.
-
Borys- odciąć ostrym nożem po prostej tyle, żeby uzyskać równą płaszczyznę, czyli minimalnie poza powstałe wgłębienia. Potem przykleić nadmiarowy, wystający we wszystkich kierunkach klocek z pianki, jaką masz, albo możesz zdobyć. Po wyschnięciu kleju obrobić do najpierw obrysu, a potem jeszcze profilu. Jeśli pianka to będzie jakiś styropian, to zabezpieczyć taśmą klejąca, żeby było mocniej. To taka stolarsko- rzeźbiarska naprawa, choć inny materiał niż w tych profesjach. Ważne, żeby nie używać jakiegoś pancernego, albo gumowatego po wyschnięciu kleju, bo ten na pewno nieco wycieknie, a musi być zbliżony obrabialnością do pianki.
-
Wyglądają na za długie, ale najlepiej zacznij od orczyka na serwie przewidzianym dla kierunku. Z zakresu jego wychyleń trzeba przejść na zakładane wychylenia steru- wtedy wyjdzie stosunek długości dźwigni, a potem sama już długość dźwigni na sterze.
-
Mirek, to dzieło pasuje do wszystkiego. To ma naprawdę historyczne znaczenie. Pięknie, czekamy na następne. Brawo Agnieszka!
-
Ostatnio stosuję zastępczo stemple do wykrojników do blach stalowych na wały. No to już jest na prawdę twarde, ale małym dremelkopodobnym narzędziem z tarczką ścierną robię rowki pod segery i działa.
-
Raczej wymień wał, bo to wał jest (oś nie przenosi momentu, wał przenosi, a tu tak właśnie jest). Zdarzało mi się nawet prostować skrzywione i latać, ale stwierdziłem, że ponieważ to w zasadzie tyle samo roboty, co wymiana, bo i tak wszystko trzeba rozebrać, potem poskładać, a efekt nie zawsze zadowalający, to się nie opłaca. Generalnie, to objawy są zbliżone do niewyważonego śmigła, sprawność napędu spada, "idzie w łożyska", hałasuje... Drgania szkodzą na wszystko- elektronikę, połączenia klejone itd. W doborze zamiennika najważniejsza jest średnica, długość byle nie była mniejsza niż potrzebujesz. Te rowki, podtoczenia da się zrobić na stole w kuchni.
-
DUDEK- moje nowe skrzydło z depronu
zbjanik odpowiedział(a) na zbjanik temat w Skrzydełka, kaczki i "odrzutowce"
W ubiegły piątek Dudek zaliczył regularną katastrofę, taką realistyczną, jak z opisów oblatywaczy prawdziwych bezogonów. Tak na dwustu metrach złapałem komin i jak to często jest, powoli drapałem się w górę. Po jakichś 100-150 kolejnych metrach było już bardzo fajnie, stabilnie, co jednak przeszło w fazę silniejszą. Do tego obszar noszenia się bardzo rozrastał wszerz, zaczęło się robić niebezpiecznie- dałem po prostej i drążek od siebie. Wyszedłem z tego noszenia, ale było bardzo wysoko, oceniam to na 450, może i więcej, do tego dość daleko w poziomie, za długo, za mocno dusiłem wysokość, a może też jakiś uskok wiatru- rozległo się króciutkie na pół sekundy "wrrr', zakończone "paaach", Dudek się złamał na dwie części od flatteru. Opadły obie spokojnie, długo i powoli kręcąc swoje korkociągi, kilkanaście metrów ode mnie,- czyli "logistycznie" i tak nieźle- pomyślałem. Jedno serwo się elegancko wypięło z odbiornika, reszta wyposażenia działała bez zarzutu w drugiej części. Na drugi dzień, już po naprawie Dudek znowu poleciał i lata codziennie dalej, potwierdzając opinię kolegów z naszego forum- że model lepiej lata po kraksie, niż przed. Ma dodatkowe wzmocnienia- bambusowe na krawędzi natarcia w środkowej części, oraz dźwigar z też egzotycznego drewna teakowego- taką listewkę akurat miałem. Błędem był lot "na siebie"- brak wtedy kontroli szybkości, zwłaszcza jak jest daleko- lepiej byłoby lecieć w bok, można wtedy próbować ją jakoś oceniać. Ale trzeba przyjąć zasadę: jak znajdziesz noszenie- zachowaj czujność, miej plan odejścia, zrób to raczej za wcześnie, niż za późno. Będzie zaraz nowe noszenie, a może nie być czym polecieć.
