



-
Postów
1 460 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
41
Treść opublikowana przez zbjanik
-
Wacek, Mirek- dzięki za odzew w sprawie Vipana (i upomnienie się o Luciolę). Luciola, jak napisałem w wątku o niej, jest tylko przystopowana, będzie na pewno skończona i to niedługo. Dzisiaj zrobiłem jej i Vipanowi taki przedwczesny "roll-out" w pełnym słońcu- zamieszczam fotki. Słońce też ulawniło pewien mankament kabiny Lucioli- zaparowała się od środka. Trzeba zrobić jakąś wentylację, bo nie moę pozwolić, żeby Jean nic nie widział Plany Vipana były dwa- jeden, lepszy, skala 1:1 jako wkładka do Modelara, ale tej nie miałem, ale był też plan zamieszczony na stronie czasopisma (ale papierowej www jeszcze wtedy nie wymyślono!), ale na tyle dokładny i szczegółowy, że zbudowałem wedlug niego pierwszy model, oraz ten aktualny. Mam tą stronę, jak ktoś chce, to prześlę. Przeskanuję to w robocie i wyślę na prv. Jest to oczywiście wersja podstawowa, to co zaprojektował Jaroslav Fara, więc balsa, sosna, silnik spalinowy, wznios i brak lotek. Można go tak zrobić ale jako elektryka- będzie świetny na pierwszy model. Można bez wzniosu i z lotkami- będzie dobry jako drugi model dla poczatkującego. Ja powiększyłem go nieco, i zastosowałem piankę. Silnik mam taki Turingy 2210A 1550, albo 15650 kV, ma wylatane z 250 godzin, ale po zmianie wału i łożysk jest jak nowy. Regiel jakiś na 30 A, aku 1500- 2200. Smigło do tego silnika najlepsze 8x4. Poczciwy Emax też będzie OK, może nawet lepszy ze swoim większym śmigłem.
-
Wiem z autopsji, że rozpoczynanie budowy nowego modelu przed końcem budowy poprzedniego jest niebezpieczne, bo jest duża szansa, że tego pierwszego się nie skończy. Najlepszym przykładem jest Salamandra, którą zacząłem w oklocach 1994-go roku i od tego czasu czeka w stanie surowym (balsa, rozpiętośc ok, 1800 mm- dobrze, że myszy jakoś ją pomijają- ale postanowiłem, że i do niej wrócę). Zatrzymałem więc, pomimo znajomości tych zasad i siebie, budowę Lucioli, bo potrzebny jest mi bezproblemowy, szybki w budowie samolot do codziennego latania. Pomyślałem, że fajnie byłoby, jak niektórzy "wicherkowcy", wrócić do korzeni. Moim pierwszym modelem silnikowym RC był Vipan. Zbudowałem go pod koniec 1979 roku według planu Jaroslava Fary z czeskiego Modelara. Fara konstruował i publikował masowo plany niedużych makiet, ścislej- półmakiet różnych samolotów, a także swoich "kompozycji"- ale też bardzo "samolotopodobnych". Te które widziałem w realu, zawsze świetnie latały, były proste i funkcjonalne. Mój pierwszy Vipan był więc kontrukcją klasyczną, balsa, japonka), miał wznios, nie miał lotek (SW SK). Pierwotnie latał na silniku MK-16- bardzo statecznie, dostojnie i przewidywalnie- dzięki tym cechom szybko się nauczyłem latać samolotem, po szybowcu, który był "najpierwszy". Prawdziwa jazda jednak sie zaczęła po założeniu Cox'a Tee Dee 1,5 cm. Jakoś przetrwałem szok pierwszego lotu z taką mocą (bez regulacji odrotów- cały czas pełny gaz), a potem stopniowo coraz lepiej opanowywałem różne możliwe i niemożliwe figury- szczególnie efektowne były girlandy szybkich beczek, przechodzące w korkociąg. Potem dostał jeszcze Cox'a 2,5 Medaliona (z regulacją obrotów) i skrzydła bez wzniosu z lotkami- stał się de facto drugim, bardziej zaawansowanym trenerem. Teraz postanowiłem zbudować Vipana od nowa i po nowemu, czyli depron, styrodur, napęd elektryczny. Powiększyłem nieco plany pana Fary- z 1100 do 1320 mm. Waga stanu surowego modelu na kołach, bez wyposażenia i przed malowaniem 570 g. Co do prawdziwego Vipana, to powstał w wytwórni MFI w Malmoe w Szwecji z początkiem lat 60-tych. Był wtedty dość nowoczesną konstrukcją, zastosowano w nim np. laminatowe golenie podwozia przekładkowe, pionierskie wypełnienia itd. Na oko samolot to coś pomiędzy Wilgą, a Cessną. Część kabinowa wręcz bliźniaczej kostrukcji do Wilgi, taki sam układ drzwi, ale za to ma zastrzały, jak Cessna. Nie jest też samolotem STOL jak Wilga, ma dużo dłuższy rozbieg, ale jest o wiele szybszy. Model jedynie z daleka przypomina oryginał- ma kanciasty kadłub itd.- nie jest więc nawet półmakietą. Ale naprawdę świetnie lata, taką mam też nadzieję co do aktualnie budowanego, ale wiadomo- oblot pokaże...
-
Najpierw napiszę, że budowa postępuje, jest postęp od odtatniego wpisu, ale z drugiej strony, przyhamowałem z powodu następnego modelu- Vipan, o tym będzie osobny wątek. Wykonałem więc do Lucioli kabinę. Choć samolot jeszcze nie gotowy, pilot (na imię ma Jean) już siedzi i czeka w środku. Musi tam być- przecież pilot ma na głowie cały samolot- Jean też, ale na razie w sensie dosłownym, bo podtrzymuje dach kabiny. Potem, jak już bedzie latał, też go nikt z tego nie zwolni. Oklejona folią jest już grzbietowa część kadłuba, oraz wylaminowana "mordka"- osłona silnika. Miałą być zrobina metodą obkurczania z PET-u, ale pozyw (kopyto) wykonałem z materiałów rozpuszczalnych i miękkich (styrodur i styropian), to pomyślałem, że zamiast kolejnych odlewów pośrednich z materiałów twardych i odpornych na temperaturę, od razu zrobię formę laminatową. Laminatowa osłona jest cięższa niż "butelkowa", ale nieznacznie- zostanie więc jak jest. W sumie więc odłożyłem budowę, mam nadzieję, że nie na długo, bo rozpocząłem wspomnianego Vipana, ale i tu już mam bliżej niż dalej- samolocik ma już wszystkie podstawowe elemanty, stoi na kołach- długo to nie potrwa. Potem powrót do Lucioli.
-
Czy ktoś może się podzielić opinią wynikłą z praktyki i doświadczenia, odnośnie stosowanaia urządzenia o takiej funkcji: zabezpieczenie odbiornika przed spadkiem napięcia. Na chłodno analizuję przebiegi swoich kretów, biorę pod uwagę np. niewydolność pakietów, jako przyczynę, bo wizualnie było dość podobnie: ster wysokości jakby od siebie, pion, albo blisko pionu, brak reakcji na sygnały i łubudu... Ale miałem też takie przed- wskazówki, że coś jest nie halo, bo na dłuższym, ostrym wznoszeniu na dużym, albo pełnym gazie też następowało jakby odcięcie prądu, ale wracało potem do normy. Był na to czas, bo wysokość wtedy była większa. Kraksy konkretne były w lotach na mniejszych wysokościach, odbiornik mógł się nie zdążyć powtórnie połapać w sytuacji. Używam Turniigy 9,v2, czyli 2,4 Hz. Przykład takiegi rozwiązania (chyba to kondensator ?) : http://mmhobby.pl/zabezpieczenie-odbiornika-przed-spadkiem-napiecia-turnigy-voltage-protector-p-286.html Właściwie, to kupiłbym to w ciemno, ale pod warunkiem, że nazwa byłaby krótsza, bez ostatniego słowa- żeby ogólnie zabezpieczało prze spadkiem całego modelu, a nie tylko jednego parametru
-
Dzięki za wyrazy zainteresowania. Profil- tak, jednak ze względów głównie estetycznych, poszedłem w pełny, "prawdziwy" profil. Jedno co mogłoby to zmienić, to nieudane próby w locie, spowodowane malutką cięciwą (150 mm)- wtedy zrobię nowe skrzydło z KFMem. Z drugiej jednak strony, powinno się wszystko udać, bo waga wychodzi jak dotąd bardzo korzystnie- kadłub (bez pokrycia grzbietu, skrzydło i stateczniki, czyli płatowiec bez podwozia, maski silnika i i tych wszystkich drobnych elementów wyposażenia (dźwignie, bowdeny, rożne jeszcze wzmocnienia) to poniżej 600 g. Ale pomalowane! Pierwszy raz natomiast użyłem do tego wałka z pianki, farba akryl do ścian prosto z puszki. Bartku- kabina, ta część nad centropłatem, ma wzmocnione boki owocowką, będzie jeszcze poprzeczka z bambusa, a to w celu zaczepienia gumy- skrzydło bowiem będzie mocowane gumą wewnątrz kadłuba. Centropłat ma dwa haczyki z blachy AL przyklejone do dźwigara w tym celu. Pewnie ktoś już tak zrobił, ale ja też to wymyśliłem, można to zastosować właściwie do większości dolnopłatów o mniej makietowych ambicjach. Zrobię zdjęcia, będzie widać, jak to działa. Ten grzbiet, to owszem, jest okazały, ale zapewniam, że w skali, tylko aparat tak go wyolbrzymia. Jest on zresztą bardzo delikatny- tylko tak groźnie wygląda, ale to strodurowe wręgi, niektóre ażurowane, a podłużniczki z dwu listewek balsowych 1,5x3 i 1,5x2 sklejonych na płasko w momencie układania, żeby się ładnie gięły. Stronę nośną stanowi płyta styrodurowa, po oklejeniu folią niewidoczna- góra skrzynki kadłuba..
-
Latanie zgodnie i przeciwnie do wskazówek zegara
zbjanik odpowiedział(a) na lekarz temat w Jak zacząć, technika latania itd.
Dobra, komu wieje, temu wieje, ale jest inny problem: uczeni zauważyli, że, jak chodzi o młode pokolenie (wyszło też w kontekście modelarskim- chodziło o instrukcję do modelu gumówki, jak nakręcać gumę)- zatraca się, znika z powszechnej świadomości pojęcie "zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara", no i kierunek przeciwny oczywiście także. Zegar, jego układ i wygląd był oczywistością, teraz w dobie zegarów cyfrowych i innych ajpodów staje się anachronizmem. To widać też w stale spadającej ilości osób z zegarkiem na ręce (no, pomijam tu oczywiście polityków- ci je noszą, nawet niektórzy jakby bardziej). Niedługo bez aplikacji na smartfonie do określania gdzie lewo, gdzie w prawo nie będzie się dało żyć. -
Latanie zgodnie i przeciwnie do wskazówek zegara
zbjanik odpowiedział(a) na lekarz temat w Jak zacząć, technika latania itd.
Latamy dalej i czekamy, aż nadejdzie. -
No właśnie- i tak masz dobrze, że hocki-klocki się zaczęły dopiero po naprawie. Ileż modeli lata źle jeszcze przed kraksą ?
-
Kontynuuję budowę, przybywa elementów składowych, na pierwszym zdjęciu dźwigar z dwu listew sosnowych 3x5 z wypełnieniem sklejką w części centralnej, później styrodurem. Dalej, to co lubimy najbardziej w tej fazie: przymiarki i niecierpliwe wyglądanie efektu końcowego.
-
Ks to skrót od kus- sztuka, kawałek, czyli ilość szt,
-
Latanie zgodnie i przeciwnie do wskazówek zegara
zbjanik odpowiedział(a) na lekarz temat w Jak zacząć, technika latania itd.
Dwie sprawy: fizyka- reakcja od śmigła, powodująca niesymetrię własności samolotu. A druga to psychika, czy ogólniej pilot. Ogólnie znaną okolicznością jest to, że szybownicy lepiej krążą w lewo, niż w prawo, ten kierunek też instynktownie w większości wybierają. Powody są różne, napiszę o swoim przypadku, ale to norma: szkolenie na wyciągarce, kilkadziesiąt lotów po kilka minut w tzw. lewym kręgu (nie "krąg okrągły", ale runda czterozakrętowa), co daje od razu 200-300 lewych zakrętów. Prawe rundy też, owszem bywały, ale na zasadzie wyjątku. To się od tego momentu raczkowania utrwala i zostaje. Do dzisiaj modelami też zazwyczaj tak latam. -
Luciola powstaje. Kadłub w zasadniczej części jest prawie gotowy. Aktualnie powstaje część kabinowa z górnym poszyciem przodu, ale powstają też stateczniki. Zdecydowałem się na pewne odstępstwo od oryginału, jak chodzi o statecznik poziomy- powinien być płytowy, pływający, ale zastosuję normalny, klasyczny układ z ruchomym sterem, a to ze względów wytrzymałościowych. Model nie jest za duży, często ląduję w wyższej trawie, a takie punktowe, przegubowe mocowanie będzie mniej trwałe, niż klejone na stałe.
-
Grzegorz- znakomicie! samolot powoli ładnieje i coraz lepiej lata. Napisz jaki masz silnik, pakiet i jakie czasy lotu wyciągasz. Bardzo dobrze kręci te beczki- super! Masz zaprogramowaną strefę zgniotu- pochłaniacz energii od kreta- fajnie to działa.
-
Grzegorz- widać, że bardzo poważnie podszedłeś do tych crashtestów- widać dużą determinację- no bo żeby aż po dwa w jednym locie... Sorry, filmie, loty były dwa. Ale faktycznie- wytrzymałość to cecha takich modeli (SPAD- mają swoją niszę pod tą nazwą).
-
Walczmy- na razie, mamy po prostu słabe wyniki.
-
Stanę po stronie poprawności- włośnica. OK, dobra, dopuściłbym jeszcze laubzegę ze względów historycznych, jako nazwę zwyczajową. Natomiast inne to już nieuzasadniona, zaśmiecająca język niepotrzebna twórczość. O język należy dbać- jest ważny, bo nie chodzi tylko o to, żeby się jakoś, tylko dobrze porozumieć- czyli "jakość, a nie jakoś". Ostatnio kupowałem zmiatkę (zmiatek?- kurcze, wymądrzam się tu, a mam takie wątpliwości) i szufelkę. Na etykietce pisało: zamiatacz ręczny. Jedna jest tego tylko przyczyna: dyletanctwo i niedouczenie. Co komu przeszkadzał listonosz, żeby powstał doręczyciel. Doręczy, albo nie- jak np. niewłaściwy adres, więc może niedoręczyciel? Listonosz to niósł ten list w jedną, albo w dwie strony i w ten sposób zawsze był sobą. DAJMY ODPÓR ŚMIECIOM- TO SĄ ŚMIECI. Wiem też jednak, że są osoby o nastawieniu mniej pedantycznym do spraw językowych- rozumiem to, są też ludzie którym zielony z pomarańczowym się nie gryzie, nie można o to mieć pretensji. Ale mam do nich apel, żeby przynajmniej tolerowali uwagi takich purystów językowych jak kol. Bogdan, czy moja skromna osoba, jeśli nie chcą się do nich stosować (a szkoda!) i nie wchodzili w zbędną dyskusję, bo bronią złej sprawy.
-
Faktycznie- pilot chyba nawet popadł w "deprechę", albo jeszcze gorzej- lata na pamięć, bez patrzenia. Gratulacje- piękne modele! Zbudowałem kiedyś malutkiego jodelka ze styropianu (pokrycie z bibułki kolorowej) na silnik CO2, ale twoje, to prawie prawdziwe samoloty, tylko mniejsze.
-
Nie, no oba są dobre! Stosuj co masz, ale polecam też drugi, którego nie masz- byle budować i latać. Stosowanie materiałów nieoczywistych to dodatkowy smak zabawy .
-
Różnica jest duża- coroplast jest z chyba z PCV, dość miękki, jakby tektura falista, tylko z folii. Poliwęglan to inne, twardsze tworzywo (przystanki autobusowe, zadaszenia itd.). Taka sama zaś jest ich przestrzenna struktura, ale wytrzymałość poliwęglan ma o wiele większą, także sztywność, odporność na zagniecenia itd., wagą jednostkową też się poważnie różnią. Oba materiały jednak są "latające". Tu jest wątek główny o Breakfaście: http://pfmrc.eu/index.php?/topic/44028-breakfast-samolot-og%C3%B3lny/?hl=breakfast , jego ostatnie skrzydła były z coro, więc koniec są na końcu postów, a tu o Motylu (poliwęglan): http://pfmrc.eu/index.php?/topic/52286-motyl-motoszybowiec-25-m/?hl=motyl
-
Grzegorz- ale czy to jest na pewno coroplast, czy może poliwęglan? Ta wręga silnikowa przynajmniej tak wygląda. Poliwęglan też stosowałem- na stateczniki.
-
Faktycznie najważniejsze że lata- to sukces. Jestem po sezonie użytkowania modelu ze skrzydłem z coroplastu (Breakfast), który zakończył się mocnym kretem- zniszczenia duże, ale też trzeba powiedzieć, że ten materiał "ma moc"- jest wytrzymały, czyli materiał się sprawdził. Kraksa była na tyle silna, że puściło wiele spoin wewnątrz skrzydła, ale w sumie, gdyby się uprzeć, można wszystko skleić na nowo z istniejących elementów- nic nie odpadło . Planuję też zrobić akrobata, czyli idea podobna do twojej. Profil będzie symetryczny, góra i dół z coro, dźwigar i kilka żeber z depronu. Z tym dźwigarem to jest tak, że przy metrowej około rozpiętości, nie tyle będzie elementem nośnym bo to zapewni samo pokrycie, a raczej ma on zapewnić profil skrzydła- oddalenie obu powłok- górnej i dolnej od siebie, Sam zaś model będzie trochę sylwetką nawiązywał do akrobatów uwięziowych, które dawno temu budowałem. Co do twojego modelu, to: przydałby się właśnie symetryczny profil, krótszy przód, co da się zrobić m. in. dzięki pomniejszeniu statecznika poziomego (będzie lżejszy)- jest przewymiarowany. Ale generalnie wybrałeś dobrą drogę: ciekawy materiał, jakiś punkt wyjścia, potem stopniowy rozwój- któraś wersja będzie jeszcze pewnie dodatkowo ładna.
-
Mało zdjęć mi się zachowało, a modeli zbudowałem dużo. Odnalazłem kilka, już z ery RC- a były jeszcze inne: swobodnie latające, uwięź, a także Małe Modelarze, latawce, balony, wiatrakowce, nawet spadochrony- próbowałem chyba wszystkiego. Szybowiec to Ganimedes- mój pierwszy model RC. Rozpiętość 2500 w pierwotnej wersji, SK, SW, aparatura samoróbka kolegi Ryszarda Jureckiego z szarymi serwami Graupnera, ale na zdjęciach już firmową Webrą 6 FMSI- jeszcze na "zabawkowej" częstotliwości 27,12 MHz. Ukazana wersja już ma dodane lotki, zredukowany wznios i rozpiętość- bardziej pod zbocze. Skrzydła i stat. poziomy na styropianowych rdzeniach firmy Modela, pokrycie- balsa i japonka, lakier. Kadłub balsa, podłużnice sosna, przód wzmocniony sklejką 0,8 mm. Wersja dwukanałowa bardzo dobrze nadawała się do nauki- był czas na zastanowienie się, małe opadanie, majestatyczny powolny lot. Na zboczu też nieźle, ale w słabych i umiarkowanych warunkach- w silniejszych było trudno (deficyt umiejętności, ale też clarkowaty, powolny profil skrzydeł). Na zdjęciach okolice Węgierskiej Górki i moi synowie, koniec lat 80-tych, może początek 90-tych. Następne zdjęcia to VIP- żwawy dolnopłat, trzeci model silnikowy, na Coxa 1,5 Tee Dee, a w końcu Medaliona 2,5 (z regulacją obrotów). Może nie pierwszy, ale na pewno jeden z pierwszych modeli w PL wykonany z poważnym użyciem styroduru- przynajmniej kadłub, stateczniki, lotki. Też dwie wersje- pierwsza, bez wzniosu, okazała się zbyt narowista, nie zdążyłem zdążyłem zastosować Dual Rate. Po kraksie więc, wykonałem styropianowo-papierowe skrzydła z grubszym profilem i wzniosem. Latał jak marzenie- szybko (na Tee Dee bez regulacji obrotów), bardzo przewidywalnie. Super szybował, czasem można było zaliczyć komin po wyczerpaniu paliwa. Po założeniu większego Coxa można było latać i powoli i szybko. Podwozie miał, nawet z owiewkami, ale zdemontowałem ten niepraktyczny dla tego modelu dodatek. Serwa oczywiście standard, innych wtedy nie miałem, ale aparatura już na 35 MHz- Simprop Superstar.
-
Tylko łebki śrubek.
-
Zalakieruj śrubki kropelką lakieru- w razie co da radę odkręcić, można tez użyć kleju polimerowego. To piszczenie to względna sprawa- czasem silniki wydają taki dźwięk, ale to bardziej bez śmigła, po jego założeniu już im raczej ochota do tego odchodzi...
-
Zapewne to nikt z naszego forum, ale afera jest: http://wiadomosci.onet.pl/kraj/warszawa-embraer-195-o-malo-nie-zderzyl-sie-z-dronem/8kg0nk