Skocz do zawartości

jarek996

Modelarz
  • Postów

    4 537
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    53

Treść opublikowana przez jarek996

  1. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Z goracego juz z rana Negotina ruszylem prosto po hotelowym sniadaniu i dodatkowej kawie. Jade asfaltem (12 km) w strone bulgarskiej granicy, mijajac miejsce, gdzie faktycznie mialem wczoraj dojechac (mialem spac wsrod winnic, w starym winnym domku). Na granicy (dosc sennej) okazuje dokumenty, krotka rozmowa z celnikiem , ktory kiedys pracowal w Legionowie ( ? ) przy ukladaniu kabli energetycznych. Za granica skrecam z powrotem w strone Dunaju i malymi wioskami pedaluje w strone Vidina, gdzie planuje zjesc lunch. Lapie gume (wsrod pieknych winnic) , i po zmianie detki pomykam dalej. Mijam zaniedbane bulgarskie wioski i stwierdzam, ze Serbia stoi WYZEJ cywilizacyjnie od Bulgarii. Czysciej we wsiach, obejsciach, lepsze drogi. Dojezdzam do Vidina i lapie w (jadac przez park) DWIE gumy (jakies cholerne kolce z roslin). Temperatura okolo 35 stopni, wiec dojezdzam na resztkach powietrza nad dunajski bulwar i zamawiam piwo. Niestety nie mam Lewa , a karta placic nie mozna. Ide wiec do bankomatu, wyplacam kase i wracam na piwo (a wlasciwie dwa, bo goraco jest naprawde ?). Latam detki, pompuje i szukam knajpy. Znajduje restauracje na statku, ktory przycumowany jest do dunajskiego nabrzeza. Zamawiam dunajskiego suma, piwo i racze sie posilkiem, siedzac 1m od wolno plynacego Dunaju. Zamawiam deser i kawe, sprawdzajac jednoczesnie jak mam jechac dalej. Niestety jedyna droga z miasta w MOIM kierunku, to droga E 79 z masa tureckich i bulgarskich tirow, Postanawiam ten odcinek pojechac pociagiem (okolo 30 km), bo nie chce zakonczyc podrozy na masce jakiegos Turka. Pociag mam o 17.30 , wiec zasiadam na jeszcze jedno piwko. Udaje sie na stacje, kupuje owoce na straganie i czekam na pociag, Niestety jest opozniony, bo zepsula sie lokomotywa i czekaja na pociag z Sofii, ktory ma uzyczyc nam napedu. Po 40 m przyjezdza "Sofia", lokomotywa sie podczepia i ruszamy mijajac dosyc upadle wsie. Po chyba 40 min (pociag wspina sie juz w gore, wijac sie wezykiem) dojedzam do Dimova i tam wsiadam na rower. Czeka mnie wspinaczka do Belogradchika , ktory jest celem mojego etapu. Piekne widoki, droga wspina sie leniwie w gore i po 20-kilku km "laduje" w centrum miasta. Zamawiam piwko i zaczynam szukac (w necie) noclegu. Poniewaz piwo pije w hotelowej kawiarni, postanawiam zapytac sie o cene noclegu w recepcji. Okazuje sie ze luksusowy hotel, jest tanszy jak wiekszosc noclegow na Booking.com w okolicy!!! 45 EUR za fantastyczny pokoj z klima (oj, potrzebna), basen i wspaniale sniadanie. Po dlugim prysznicu, podczas ktorego zmywam pot z calego, upalnego dnia, przebieram sie, latam detki i udaje sie do restauracji obok hotelu. Gdy zamawiam kolacje, nadchodzi prawdziwe oberwanie chmury (choc jest nadal ponad 25 stopni). Restauracyjne parasole wytrzymuja napor wody, wiec NIE przesiadam sie do lokalu, co uczynilo 90% gosci. Zamawiam bulgarskie dania, piwo, rakije i dlugo racze sie posilkiem. Pozniej zamawiam jeszcze nalesniki z miodem i orzechami i udaje sie na zasluzony spoczynek. Tylko 80 km, ale takie (krotsze dystansowo) dni tez musza czasem byc. Nie mam zadnego cisnienia, jestem w koncu na wakacjach ?
  2. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Rano niestety nie bylo sniadania, ale pani Czeszka zrobila mi w Rumunii turecka kawe ? Pogadalismy chwile i wsiadlem na rower. Najpierw zjazd (ale asfaltem) 500 m w dol (7 km) i jestem z powrotem na dunajskiej trasie. Pogoda super, sloneczko zaczyna przygrzewac i na pierwszej wspinaczce lapie Niemcow, ktorych mijalem wczorajszego dnia. Jada z sakwami do Isambulu, ale maja inna predkosc i dystans dnia okolo 60 km. Gadamy chwile i postanawiamy zjesc razem sniadanie w najblizszej miejscowosci. Dojezdza jeszcze Norweg na E-biku i jemy sobie w czworke gadajac o zyciu i naszych podrozach. Zmykam pierwszy, bo mam najdluzszy dystans do pokonania i to BEZ silnika elektrycznego ? Mijam fantastyczne miejsca, a po drodze ciagle wspaniale krajobrazy. Dojezdzam do Drobeta-Turnu Severin (niestety 25 km BARDZO ruchliwa droga z masa tureckich i bulgarskich TIRow), przejezdzam przez miasto i jeszcze 12 km E-75, zeby w koncu odbic w strone Dunaju i w mniej uczeszczane drogi. Robi sie znowu spokojnie, mijam podupadle ciche, zatrzymane w czasie rumunskie wioseczki, zatrzymujac sie w co trzeciej na piwko. Mam jeszcze 30 km do przejazdu przez Zelazne Wrota 2 i wjazd do Serbii. Pije ostatnie rumunskie piwo i przejezdzam przez zapore. Pozniej tylko 20 km i "laduje" w miastaczku Negotin, gdzie zatrzymuje sie na nocleg. Podczas kolacji towarzysza mi 4, czy nawet piec czworonogow. Zachowuja sie po francusku, zadnych warczen, szczekan czy innych przepyczanek. Kazdy czeka na swoj kes, a przy stole panuje bardzo mila atmosfera. Dwa sa miesozercami, a reszta wsuwa tez pieczywo i frytki. P.S. odnajduje tez zaginionego TITANA ( a nawet dwa, patrz zdjecie ponizej). Jest caly, wiec tamte znalezione szczatki to musi byc jakis inny "obiekt"
  3. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Dzisiejszy dzien: Rano prom na druga strone (oj, jakiego kaca mialem), pozniej do Golubac, ale okazalo sie, ze prom do Rumunii plynie dopiero o 16.30. Pojechalem wiec obejrzec twierdze Golubac, pojadlem pozniej w miescie i udalem sie na prom. Z promu ogien do Eibenthal (czeska wioska w Rumunii). Na szczescie wiaterek w plecy i szlo dobrze ponad 30. Na koniec 5 km szutrem pod gore do Czechow. We wsi wszyscy gadaja po czesku, leja czeskie piwo i serwuja czeskie zarcie. Spie oczywiscie u Czechow ?
  4. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Na razie zalacze fotki z wczoraj, ale napisze wieczorem. Paragony NIEGROZY z Serbii: salatka szopska, pieczywo, talerz mies z grila (cielecina, wieprzowina, jagniecina) okolo 800g, fryty i 300 ml wina + woda gazowana i lod ( 2 galy) : 14,50 EUR
  5. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    OK, wracamy na siodelka! Ja dzisiaj wieczorem lece do Belgradu, skad jutro rano udam sie w strone Sofii. Razem bedzie okolo 720 km rozbite na 6 dni, czyli mozna powiedziec, ze zadne to pedalowanie. Przyjmujac, ze jade z predkosciami 24-26 (gravel), to wychodzi to tylko okolo 5 godzin dziennie w siodle. No ale poniewaz mamy wakacje, to polacze to z lenistwem i bede sobie robil czeste przerwy na rozne przyjemnosci. Pojade wzdluz Dunaju (przez Zelazne Wrota), a pozniej odbije na Stara Planine i dalej na Sofie. CO ciekawe, dobrych kilka lat temu jechalem PRAWA koncowka (i to doslownie) Starej Planiny, ktora konczy sie na przyladku Emona, nad Morzem Czarnym! Spalismy wtedy na samym koncu, wlasnie w miejscowosci (wsi) Emona)! Teraz pokonam gory z ich LEWEJ strony (patrz mapka na dole) ? Po drodze bede spal (m.in.) w czeskiej wsi w Rumunii, ktora ma niemiecka nazwe (Eibenthal). Mieszkaja tam prawie sami Czesi (dotarli tutaj na poczatku XIX wieku), waza czeskie piwo i serwuja czeskie potrawy! Bede przekraczal wielokrotnie Dunaj (promy i mosty), ale sie raczej w nim NIE wykapie (on wcale NIE jest modry!). Postaram sie wszystko opisywac (i dokumentowac zdjeciami) na biezaco, bo jakos przeciez trzeba zabic czas przed zasnieciem. Tutaj macie rozklad "wycieczki" : https://en.mapy.cz/s/kovodulole No i troszke info o czeskiej wsi w Rumunii: Eibenthal - Czech Village in Romania - Restaurant / Beerhouse / Penzion | Dubova | Facebook
  6. jarek996

    LITERATURA LOTNICZA

    Kiedys na jakiej austriackiej stronie, byl fajny plan, ale sie spoznilem ?
  7. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Jak ja plywalem, to nie bylo jeszcze internetu. Moim jedynym (waznym) zajeciem, bylo ogladanie wszystkich widocznych flag w miescie, obserwacja chmur i "wywrozenie" z tego pogody (a raczej wiatru) ?
  8. jarek996

    LITERATURA LOTNICZA

    Ufff........ Jednak bardzo wazne jest, czytanie CALYCH zdan ? P.S. Morawa zawsze mi sie BARDZO podobala !!!!
  9. W razie czego lezy u mnie nowiutki DLA 32 ?
  10. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Ja , stary winsurfingowiec mialbym NIE wiedziec (na desce plywam od 89) ? Niestety kite mnie nie wciagnal i to raczej tez mnie nie wciagnie. Jak jestem gdzies na wakacjach, to czasem wypozycze klasyczna deske z zaglem, zeby troszke sobie poszalec.
  11. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Wszystkie kilometry w "pieluszce" ?
  12. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    W sobote pyknalem tylko 120, ale za to w temp. okolo 32 stopni. Powietrze stalo w miejscu, wiec gdy wyjezdzalem z zacienionego lasu, bylo to jak wjazd do pieca. Wiekszosc z tych 120 km to bruki, lesne sciezki i szutry + moze z 15 km asfaltu (ale takiego siodmej kolejnosci odsniezania). Jechalem kawalek wzdluz Odry (przed Kostrzynem), ale niestety sciezka idzie poza walem, tak ze rzeki (jadac) nie widac. Pozniej (za Kostrzynem) , troszke jakimis zapomnianymi przez swiat wsiami, ale klimaty bardzo fajne. Do Morynia dojechalem o 20.30, ale niestety mimo ze miasteczko lezy nad przepieknym i czystym (dziewiatym pod wzgledem glebokosci w Polsce) jeziorem, klimat lekko tragiczny, ZADNEJ otwartej knajpy, ZADNEGO baru, zeby strzelic browca. Katastrofa!!! Zero ruchu i lekko przygnebiajaca atmosfera. Zaopatrzylem sie wiec w "biedrze" w 5 czeskich piw i pojechalem w miejsce noclegu. Niestety Andrzej ( gospodarz i wlasciciel) piwa (i nic innego ) nie pija ( mowi , ze jak zacznie, to mu moze posmakowac ?), wiec musialem obalic je sam. Dal mi kolacje (TZN odgrzal mi obiad), wiec najedzony przystapilem do osuszania zasobow. Towarzyszylo mi chyba 10 kotow (dwie kotki mialy mlode), dwa psy, do tego popiewal czasem kogut i gdakaly kury. Sielska atmosfera, wielki ogrod (czeresnie giganty). Po wypiciu pogadalismy jeszcze do 23 i poszedlem lulu. Obudzil mnie kogut i cisza. Spalem PRZEWSPANIALE! Pogadalismy jeszcze z ranca, wypilismy kawke i udalem sie (5 km) na pociag do Szczecina. Na stacji spotkalem czterech kolesi na rowerach UKRAINA. Jezdza sobie z sakwami na kilkudniowe wyloty ze Szczecina. W Szczecinie ruszylem do mariny, gdzie kolega ma lodke. Pozniewaz mial plynac w dziewiczy rejs po prawie rocznym remoncie, spakowalem rower na poklad i poplynelismy do Lubczyny. Po drodze po 3 browarki, w Lubczynie rybka (paragon grozy ?), pozniej jeszcze po jednym browarku (bylo ponad 30 stopni) i o 19.00 popedalowalem sciezka rowerowa (14 km) do Goleniowa. Tam wskoczylem w pociag do Swinoujscia i udalem sie na prom do domu.
  13. jarek996

    Aukcja enya V

    Ja tez nie. Czwarty mi naprawde NIEPOTRZEBNY ? Ale cena faktycznie calkiem przyzwoita.
  14. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Wczoraj walnalem coroczna (choc troszke inna kazdego roku) traske Swinoujsie-Lagow. Wyszlo tym razem 276 km , w tym okolo 60 na brutalnych brukach i raczej szutrach i lasach. Bardzo malo asfaltu. Pogoda ok , okolo 23 stopni i mocny zachodni wiatr (dla mnie boczny) . Srednia ( przez te bruki) to tylko 24 km/h (rok temu bylo ponad 26). Dzisiaj odpoczynek (choc nie taki lekki, bo wypilem chyba z 8 piw) , jutro 120 km do Morynia, a pojutrze 120 ze Szczecina do Swinoujscia.
  15. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    No i stalo sie! Na moja doroczna wyprawe do Lagowa ruszam jutro rano ze Swinoujscia. Zanalazlem piekne okienko pogodowe (w niedziele ma byc tam 30 stopni). Dzisiaj wieczorem prom do Swinoujscia i jutro start okolo 6.30. Mam tym razem do przejechania okolo 271 km. W piatek sobie odpoczne, a w sobote po poludniu (15-16) rusze w strone Morynia (122 km). Tam sie przespie, w niedziele rano zlapie pociag do Szczecina i okolo godz 12.30 rusze rowerem dookola (prawa strona) Zalewu Szczecinskiego. W Stepnicy mam sie spotkac z kolega (zjemy obiadek i walniemy po piwku) , ktory doplynie tam jachtem. Pozniej juz tylko do Swinoujscia i na wieczorny prom do Ystad. Bedzie 270 + 120 + 120 km. Oczywiscie fotki zamieszcze po wyprawie.
  16. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Ja oczywiscie poza wyjazdami, ciagle walcze na szosie. Wczoraj np. (niestety sam) pyknalem 116 km. Nie pamietam czy sie juz tlumaczylem, ale mojej corocznej wyprawy Swinoujscie-Lagow Lubuski nie odbylem, gdyz w weekend w ktory mialem jechac byla BARDZO niesprzyjajaca pogoda. Przerzuce to na inny termin. W zamian odbylem fajna wycieczke (z kolega) po moim Skåne. Pojechalismy pociagiem do Hässleholm i tam zaczelismy przygode. Niby niedaleko od Malmö, a klimaty juz zupelnie inne. WIekszosc szutrami, choc zdarzaly sie odcinki asfaltowe. Wyszlo 183 km i ponad 1000m w pionie
  17. jarek996

    Implozja

    To na 100%, ale mnie nigdzie MNIEJ nie ciagnie, jak na dno ocanu. Wolalbym chyba pojsc do burdelu, wiedzac, ze wszystkie panie sa zarazone? No to sie zanurzamy ?
  18. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Corka jest akurat przewodniczaca ateistow w mojej rodzinie ? Koscioly dlatego, ze na szwedzkim forum rowerowym jestem w czolowce przesylania zdjec w tematach: KOSCIOLY POZA KRAJAMI NORDYCKIMI POKAZ SWOJA KOZE (nie z nosa, tylko napotkane zwierzeta) JAKIE PIJESZ TERAZ PIWO Jezdze akurat w kraje, gdzie jest duzo kosciolow i kaplic, pasa sie setki koz i do tego zlopie mase roznego piwa ? P.S. rozmawialem z jakims miejscowym i twierdzil, ze dawno, dawno temu, bylo 365 kosciolow i kaplic w samym Ohrid!!! Z kolei Sw. Naum (ten od monastyru) byl uczniem Cyryla i Metodego , czyli postaci bardzo waznych w kulturze prawoslawia. Zrobilem to czesciowo dla Ciebie, a czesciowo z braku miejsca w moim miniplecaczku. No i wyszlo tylko (srednio) 35 km dziennie, a tyle to mozna bez siodelka ? To pierwsze zdjecie (chyba pierwsze) to sniadanko w Lin. Gospodyni zrobila gore racuszkow, wlasny dzem figowy, jajeczka i owczy ser. Do tego kawa i byla pelnia szczescia! Poniewaz jezdzilismy DOOKOLA wody, wiec nastepny projekt z corka, to rajd (dwa dni) dookola Bornholmu, czyli tym razem woda na zewnatrz ? Tez okolo 110 km , tyle ze mniej pod gore. Oczywiscie kapiele, piwka i inne przygody. Dunskie jedzenie jest troszke inne jak szwedzkie, wiec tez bedzie polegzotycznie. Mamy promy z Ystad (1.20h). Pierwszy rusza o 8.30 , wiec damy spokojnie ( z masa postojow) objechac pol wyspy. Drugi dzien powrot wieczornym promem. No i ja czaje sie na okienko pogodowe (weekend) na moje 300 km do Lagowa Lubuskiego (ze Swinoujscia). Niestety wtedy kiedy planowalem, lalo strasznie w pn-zach Polsce. Na 100% zrobie to niebawem (tym razem W PIELUSZCE) !! Na dole jeszcze kilka fotek z wyjazdu:
  19. jarek996

    Nasze Pedałowanie ...

    Jestem, jestem! Wrocilem wlasnie z kilkudniowej wyprawy rowerowej, ale tym razem z moja corka! Polecielismy do Ohrid, ale przez potezne gradobicie i wiatry, wyladowalismy w Tiranie. WIZZAIR spisal sie BDB i po chwili siedzielismy juz w autobusie do Macedonii. O 17 odbieralem rowery w wypozyczalni w Ohrid i ruszylismy w strone Lin (Albania). W ciagu 3 godzin , bylismy drugi raz w Albanii ?. Przejechalismy przez Struge, pozniej jedyna wspinaczka dnia (ponad 300m w pionie) i zjezdzamy do Lin. Robi sie ciemno, a mamy tylko tylna lampke (nie planowalem jezdzic wieczorem, ale cale opoznienie wynioslo okolo 5 godz.) Dojechalismy do wspanialego noclegu, poszlismy na pozna kolacje i po kolacji spac. Rano sniadanko, i wsiadamy na rowery udajac sie w strone Pogradec. Wzdluz jeziora (z tej strony) jest sciezka rowerowa oddzielona od drogi, wiec jazda byla bezpieczna. Dojezdzamy do Pogradec, kapiel w jeziorku i idziemy na bazar. Po bazarze lody, kawa, ciacha, piwko i ponowna kapiel. Pozniej powoli z postojami na plazach udajemy sie w strone Macedonii. Granica, a 3 km dalej Swiety Naum (monastyr z 905 roku) i zrodlo wplywajace (i zasilajace jezioro). Woda ma chyba z 10 stopni, bo wsadzona reka az cierpnie! Potem jeszcze z 10 km (w tym kilka wspinaczek) i ladujemy w Trpejcy u mojej macedonskiej "matki" . Odwiedzam ( i spie ) u nich trzeci raz i smieje sie zawsze, ze sa moja macedonska rodzina. Kapiele w Trpejcy, pozniej kolacja i spac. Rano sniadanko z "rodzina", kolejne kapiele i powoli udajemy sie do Ohrid, stajac wielokrotnie po drodze (piwka, a cora woda i jakies inne napoje). Oddajemy w Ohrid rowery, znajdujemy nocleg, zostawiamy plecaki i idziemy sie kapac. Pozniej wycieczka dookola miasta , zwiedzanie kosciolow, twierdzy i powrot do centrum. Kolacja, szwedanko, deser i udajemy sie spac. Rano sniadanko, i taksowka na lotnisko. W domu planowo o 14.40. Wyszlo 105 km i 1000m w pionie i pewnie z 12 piw ? Tutaj mapka wycieczki: https://en.mapy.cz/s/cesuremele Cora zdala egzamin, a ja mialem najspokojniejsza wycieczke rowerowa w swojej historii ? P.S. mimo zapowiadanych deszczy, nie spadla na nas kropla wody, ale co wieczor obserwowalismy wspaniale spektakle burzowe nad Albania. Temperatura osiagala w dzien okolo 26-27 stopni i bylo przewazajaco slonecznie. Woda w jeziorze ma 23 stopnie. Rowery kosztowaly nas 60 EUR za dwa ( na dwa dni), Z zamkiem (nie uzylismy ani raz), kaskami, pompka , kluczami i dwoma detkami. Noclegi 40-50 EUR (ze sniadaniem). Piwo w Albanii 1 EUR, w Macedonii 1,60-2 EUR. Obiad od 5 do 10 EUR. Salatka szopska (porcja gigant) w Albanii 1,50-2 EUR , w Macedonii 3 EUR. Owoce BARDZO tanie. Marcin; tym razem BEZ pieluchy ?
  20. Nie pisz takich rzeczy, bo ruscy zaczna za chwile "wypijac" nasze pakiety ?
  21. Ale TYLKO ponad nim. Pozniej idziesz do sypialni i lizesz tam inne rzeczy i Twoj status (mimo 100kG) nagle spada w domu do zera ?
  22. Gdybys sie znalazl w mojej sytuacji, robilbys wszystko dokladnie odwrotnie, jak nas uczyli ? W takich sytuacjach czasem zapomina sie CO sie powinno zrobic. Zreszta nigdy nie ma gwarancji, ze jak Ty przykucniesz, to pies przykucnie. Wolalem pokrecic "wiatrak", bo przynajmniej bym go trafil gdybysmy sie starli. Dalej to juz nie wiem, co bys stalo ? Ty to wiesz, czy on to wie, bo to spora roznica ?
  23. Jade sobie kiedys w Gruzji rowerem, wysokie gory, a po obu stronach drogi (droga zwirowa) laki . Wysokosc ponad 2000 m.n.p.m. Jade, jade, na lakach dookola mnie pasa sie owce i jakies bydlo, gdy nagle widze zblizajace sie do mnie (ale bylo to jeszcze ze 200-300 m) dwa stworzenia. Jade i patrze, i nagle dostrzegam w stworzeniach dwa wsciekle ujadajace, pedzace na mnie "Kaukazy". Zeskok z roweru i tysiace mysli kotlujacych sie w glowie. Psy zblizaja sie BARDZO szybko, a ja podejmuje decyzje, ze bede sie jednak bronil!!! Chwytam rower za rame i zaczynam z tym rowerem "wirowac" krzyczac pewnie glosno. Katem oka ( obracam sie wciaz w kolko) widze ich ociekajace slina mordy i slysze ujadanie ( stanely z metr ode mnie) . We lbie mi sie juz kreci , ale widze, ze biegnie do mnie pasterz i cos wrzeszczy po gruzinsku. We lbie kreci mi sie niemilosiernie, psy ujadaja, pasterz dobiega i cos do psow krzyzczy. Odchodza , ja przestajke sie krecic ( prawie upadam jak staje w koncu w miejscu), siadam dyszac z rowerem. Lamanym ruskim tlumaczy mi, ze krzywdy by mi nie zrobily, bo szkolone na wilki i niedzwiedzie. Ludzi nie ruszaja, a biegly, bo nigdy moze nie widzilay rowerzysty. Powiedzial , ze na przyszlosc stanac, podniesc kamien i udawac, ze sie w psa rzuca. Gewarancja, ze sie odwroci i ucieknie. Przezycie bylo jednak dosyc ekstremalne ? To bylo kilka km za ta wsia na zdjeciu, a ponizej zaznaczylem na mapce. https://en.mapy.cz/s/rarepevuno
  24. Ja "niecombatowy". Z wiadomych wzgledow, TYLKO uczesniczy mogli latac przez dwa dni.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.