-
Postów
4 651 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Treść opublikowana przez jarek996
-
Klej Ci podsechl (bo rozdzedzales), szpachla "dosc sucha". Moze kwiaty chociaz podlewasz? ?
-
Sami "czepialscy" na tym forum ?
-
Od zera do stowy masz ciagle czasy gorsze jak topowi biegacze. Tylko ze Ty do 100km/ h , a oni do 100m ?
-
TUTAJ te czolgi wysylali!! Rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby przekazał w piątek apel do władz Serbii o deeskalację napięcia w relacjach z Kosowem i wycofanie wojsk zgromadzonych przy granicy z tym krajem. W jego ocenie władze w Belgradzie rozmieściły tam "bezprecedensowo" liczne jednostki piechoty, a także siły pancerne i artyleryjskie. Przedstawiciel Białego Domu potwierdził, że liczebność sił pokojowych NATO w Kosowie jest systematycznie zwiększana.
-
I chyba sie nawet znajduje! W MODEL TECHNICS na 100% kilka % ? KLOTZ chyba tez .
-
Hahahah! Wcale tak nie twierdze. Ja dzisiaj (u nas tez "lato") pelnilem funkcje "trenera" juniorow. Smigalismy czasowki i ciagnac mlodych (po 13-15 lat) poczulem jakie to piekne uczucie, ze za 3- 4 lata, chlopcy zostawia mnie pod kazda gorke ? Na razie to JAREK dyktuje tempo, ale oni rozwijaja sie w niesamowitym tempie , a ja sie powoli "zwijam" ? Pozostana mi niedlugo jazdy turystyczne, ale w sumie to mam nadzieje , ze mlodziez zapamieta jak Jarek ich ciagnal na treningach i pociagnie kiedys Jarka jak bedzie zdychal ? Budze sie rano w Zajecarskim hotelu, schodze na serbskie sniadanko, toaleta , pakowanko i zmykam z hotelu okolo godz 8,00. Wybieram jeszcze kase w bankomacie i ruszam do Lisniskiego Raju, gdzie mam zaplanowany (ale nie zarezerwowany) koniec dnia. Wyjazd z Zajecara asfaltem, ale skrecam natychmiast w polne sciezki. Z 10 (moze 15 km) za Zajecarem trafiam na cos niesamowitego . Jade sobie polem, a nagle po prawej wyrastaja ruiny czegos bardzo specyficznego, Podjezdzam blizej (a pozniej nawet wjezdzam do srodka ) i okazuje sie, ze jest to palac Galeriusza z czasow rzymskich (FELIX ROMULIANA). Niesamowita rzecz, w najmniej spodziewanym miejscu (w TZW middle of nowhere). Wjezdzam, podziwiam i jade dalej. Kilka kilometrow dalej przejezdzam przez jakis szpital (sanatorium?) ktory(e) nie wyglada najlepiej. Przejazd stawia mi prawie pionowo wlosy na plecach (ktorych tam nie mam ?) i miejsce to traci niezlym horrorem. Dziwne miejsce, dziwni ludzie. Oddalam sie stamtad w kazdym razie z wielka przyjemmnoscia. 5 km dalej lapie pierwsza gume. Szybka wymiana i ruszam dalej. Teren zaczyna sie "faldowac" i pedalowanie wymaga troszke pracy. Mijam wioseczki , jade glownie szutrami, choc czasem z nienacka pojawia sie 2-3 km nowo polozonego waskiego asfaltu. Staje na radlerka i wiem, ze za chwile zaczyna sie POWAZNE pedalowanie. Jestem moze na 200m wysokosci, a wlasnie za chwile zacznie sie wspinaczka na 1000m. Poczatkowo szutrem z kamieniami, pozniej troszke chu....go asfaltu i znowu kamienna droga (pozniej jak sie okaze, rowniez w dol.) Zaczynam wspinaczke, ale jak jest forma, to sie po prostu wjezdza, a nie mysli JAK to jest ciezko. Komputerek pokazuje nachylenie 10 -16%, teren paskudny (glownie kamienie), ale trzeba cisnac. Z 200m wjezdzam lasem na 700, pozniej dojedzam do asfaltu (tez kiepskiego) i dalej wspinam sie na 1000 m. Na wysokosci w okolicach 1000m jade bardzo dlugo po plaskim (choc troszke pofaldowana, kamienna droga) i w koncu po moze 15-20 km zaczyna sie zjazd na ktory tak czekalem. Niestety sie NIE doczekalem, bo zjazd jest tez kamienny i predkosc zjazdu jest podobna jak podczas wspinaczki. Jak chce jechac szybciej to rower wpada w takie wibracje, ze kiera wypada z dloni. Trwa to ponad pol godziny (zjazd z 1000 na 400 m) i droga robi sie w koncu szutrowa, choc prawie plaska. Przez chwile zwatpilem (na tym kamiennym zjezdzie), ze dojade za dnia, ale obawy okazaly sie niepotrzebne. Dojezdzam w koncu do "skrzyzowania" gdzie mam skrecic w prawo i wspiac sie jeszcze ze 3 km do mojego noclegu. Staje jednak w restauracji przy rzeczce, zamawiam piwo, zupke rybna i jakas salatke. Powazna kolacje planuje zjesc u gory przy moim "spaniu". Wspinam sie wiec migiem 3 km i dojezdzam do noclegu. Jest poniedzialek i mimo, ze to bardzo znane miejsce, jest totalnie "wyludnione". Wiekszosc hoteli (i pensjonatow) pozamykana, ale sprawdzilem, ze moj ma byc otwarty (i rzeczywiscie JEST otwarty). Biore klucze (dostalem CALY domek 3 osobowy), prysznic i ide sie "napiwic". Zamawiam dwa piwka i biore menu, bo zaczynam byc tez glodny, Zamwiam jedzonko, biore jeszcze sliwowice, nalesniki na slodko i pozniej ide sie przejsc po okolicy. Jest juz zupelnie ciemno (szarzeje tam juz okolo 18.00), ale jest cieplutko. Cykady "zgrzytaja", strumyki szumia, wracam do siebie, zamawiam jeszcze jedna sliwowice i i ide spac. IMG_0108.MOV Jeszcze kilka fotek.
-
Ja tez NIGDY nie myje i nic mi nie rdzewieje. To tak jak z piwem. Sa ludzie ktorzy pija Lecha lub Tyskie, i im w zaden nie wytlumaczysz, ze to nie sa piwa , tylko jakies napoje "piwopodobne". Pili od zawsze, zawsze bylo "dobre" i beda bronic do smierci ? Znam takich klilku; co ty tam pierdolisz, TYLKO "Leszek" ???
-
Rowniez NIGDY nie bylem. Hola, hola ! Sa silniki ktore lataja na 2% mieszance !!! Pozniej zalacze fotke, bo zmykam na trening kolarski . Szwedzki boxer-czterosow na lozyskach igielkowych.
-
Dla mnie sa NAJLEPSZE, ale pewnie to sprawa "obycia". Na nich pracuje mi sie zdecydowanie najprzyjemniej. Probowalem kilka razy na innych "systemach", ale szybko wracelem do zrodla (mapy.cz) ?
-
Zapomnialem o jeszcze jednym zdjeciu! Az chcialem zapytac KOMU oni wysylaja te czolgi? ? Ja tylko go WLACZAM i WYLACZAM ? Moze go po prostu PRZEKREC o 180 stopni i bedzie po problemie !!!
-
Trasy "rysuje" w mapy.cz, a pozniej przerzucam na Garmina. Jezdze z Garminem w opcji, ze "mowi" mi tylko, czy mam skrecic w lewo, prawo, czy jechac prosto. NIE mam wlaczonej (choc moge miec) mapy na ekranie. Im mniej rzeczy mnie rozprasza, tym lepiej mi sie pedaluje ? Planuje je w opcji rower MTB, a czasem jak prowadze szlakiem pieszym, to sprawdzam w Google, czy to jest przejezdne. Rzadko mi sie zdarza, zebym ZLE cos zaplanowal. Czesciej szlaki sa NIEPRZEJEZDNE ( czesciowo zarosniete) , ale to nie wina programu (bo szlak tam rzeczywiscie JEST) , tylko, ze nikt nie lazi (jezdzi) i szlak zarasta ? Dlaczego akurat w mapy.cz? Bo pasuje mi ich "rozklad". Czy sa lepsi jak inni? Tego nie wiem, bo korzystam TYLKO z ich uslug. Powiem Ci ze NIGDY mnie zle nie poprowadzily. Nawet w dalekiej Gruzji wszystko sie zgadzalo. P.S: uzywam GARMIN EDGE 530 (nie lubie tych duzych, przypominajacych telefon, bo i tak NIE korzystam z funkcji pokazywania mapy ?)
-
Pieska ? Oto 1/100 pieskow z wyprawy. Gdybym mial stawac i robic zdjecia WSZYSTKIM, to lepiej leciec BEZ roweru ? Wiekszosc to SLICZNE psy, nieskazone angielska "lapa" psucia wygladu psa. Po prostu psy wygladajace jak psy!!! No i faktycznie, jak na psy zyjace "wolno" to moze z 2% ma jakies wyrazne chorobska lub zmiany na siersci. Reszta to czyste, ladne i "swieze" pieski. Nie widac jakichs szkieletow, lub bardzo chorych stworzen. Co jest w tym najlepsze, to ze prawie NIGDY nie atakuja rowerzysty ( czyli mnie). Popatrza i maja raczej wszystko w dupie. Szkoda energii (czyli ciezko zdobytego zarcia) na bezsensowne pogonie. Najczesciej widac je lezace, lub spokojnie idoda (rzadko BIEGAJACE). Jadac przez wsie, to najwiecej ujadaja burki na lancuchach przy domostwach. No ale one sa podpasione, wiec maja energie na szczekanie. Te wolno-chodzace, to jak mnichowie buddyjscy. Oazy spokoju i ZAWSZE przyjazne i chetne na jakas pieszczote (no mnisi, to sie moze nie pieszcza ?) ?
-
Laduje w Nis o godz 18.54, a tam wlasnie o tej porze zaczyna sie juz robic szarawo (w Malmö okolo 20.30). Temperatura uderza jednak w schlodzone samolotem cialo (jest okolo 30 stopni). Pokazuje dokumenty (Serbia NIE jest w EU), odbieram torbe z rowerem i ide skladac go przed barak (bo tak tylko mozna nazwac "lotnisko" w Nis). Skrecam bika, torba na plecy i jade kilometr do mojego noclegu. Znajduje go dosc latwo, kupuje piwko w sklepiku obok, przebieram sie, wsiadam na rower i jade do centrum. Jest to jakies 4 km od noclegu. Gdy tam dojezdzam jest juz zupelnie ciemno. Ludzi na ulicach tysiace, ze ledwo moge deptakiem jechac. Znajduje sobie knajpke w "centrum wydarzen", zamawiam jedzonko i spozywam niespiesznie, patrzac na przechodzace tlumy ludzi. Pozniej wsiadam na rower, krece sie po centrum i w koncu wjezdzam przez brame obronna do starej twierdzy, gdzie trafiam na jakis koncert. Slucham (i ogladam) go z gory, z murow obronnych (za freee). Ludzi na koncercie masa, wiekszosc spiewa, wiec gra chyba ktos znany. Po 22.00 zawijam sie do pensjonatu, kupuje ostatnie piwko w sklepiku, wypijam i udaje sie spac. Budze sie o 7.00 i udaje sie do pobliskiego sklepu po jakies sniadanko. Na szczescie obok sklepu jest piekarenka, wiec kupuje ciasteczka, jogurt i robie sobie do tego kawke w pokoju. Przebieram sie, sprawdzam rower, zostawiam torbe w garazu i zmykam! Wyjazd z Nis lekko "syficznymi" przedmiesciami, a za miastem od razu pod gorke. Jade jakimis winnicami , czesciowo beznadziejnym asfaltem, a czesciowo szutrami (grubymi!). Zaczynam mijac male wioseczki, a droga non stop gora-dol. W jednaj z wsi nie wiem gdzie skrecic (dwie drogi w prawo) i pytam pana ktory akurat pedzi rakije za plotem. Oczywiscie zostaje "posmakowany" ciepla, mocna rakija. Nie byl to moze najlepszy pomysl, bo w powietrzu jest juz dobre 28 stopni! Dalej zjezdzam waskim, nowopolozynym, wijacym sie w gorach asfaltem. Dojezdzam do szlaku pieszo-rowerowego i musze pierwszy raz ZEJSC z roweru! Szlak jest "nie do podjechania"! Nie dosc ze grube kamole, to wznosi sie chyba 25%, Wprowadzam rower (ze 150m) i droga sie wyplaszcza, Smigam polami z dzikimi winnicami i polami kukurydzy dookola. Dalej zaczyna bardzo dlugi podjazd (starym popekanym asfaltem). Trwa dobrych kilka(kilkanascie?) km. Wjezdzam na plato, i tak sobie jade gora-dol ze 25 km. Piekan okolica, sady owocowe ( zjadam resztki wiszacych sliwek) , popijam wode tankowana w zrodelkach, a i tak ciagle czuje susze w gardle. Temperatura siega juz 35 stopni, a slonce przypieka niemilosiernie mimo, ze to koniec wrzesnia! Dojezdzam do Kniazevaca i tam postanawiam "zrobic" pierwsze piwko. W knajpie maja tylko butelkowe ( i do tego male) wiec zamawiam dwa. Krece (kiepski) film z orkiestra weselna (JAK oni graja !!!!!) i udaje sie dalej. Juz po kilometrze chce mi sie pic, wiec staje w sklepie i kupuje piwko. Pozniej juz dosyc plasko (choc nie CALKIEM plasko) i droga mieszana (raz zwirki przez wies, a raz asfalt) udaje sie w kierunku Zajecar. Staje czesto w sklepikach, pije jakies miejscowe napoje i marze o koncu dnia, gdy dojade do Zajecara i bede sie raczym piwem Zajecarskim ? Tymczasem smigam przy winnicach ( podskubujac czasem kisc winorosli). Na winncach widac ludzi zbierajacych tegoroczny"plon", widac twez na drogach traktory zwozace wninogrona do miejscowych winiarni. Do zajecara mam 25 km, jade dziurawym (bardzo) asfaltem, ciagnacym sie wzdluz drogi. Jest oznaczony jako SCIEZKA ROWEROWA, ale nie chcialbym jechac nim ZWYKLYM rowerem ? W koncu upragniony znak ; ZAJECAR !!! Zjazd do miasta i przy pierwszym sklepie staje, kupuje piwo JELEN i wypijam je w 5 sek. Jestem TOTALNIE odwodniony, mimo picia dziesiatek przeroznych plynow. Pogoda "koszmarna", 36 stopni i piekoca slonce. Wjezdzam do centrum i udaje sie do miejscowego browaru, przy ktorym ma byc pub. Niestety pub zamkniety ( i to nie wczoraj) , wracam wiec do centrum, zamawiam Spagetti alla Carbonara, piwko i szukam niespiesznie noclegu. Znajduje hotel lezacy 100m od restauracji. Cena : 22 eur ze sniadaniem za wsopnaialy, czystypokoik z klima i nowa lazienka. Ceny w Serbii sa fantastyczne! Jedzenie, picie i noclegi to naprawde smieszne pieniadze. Biore dlugi prysznic, leze pol godzinki i udaje sie "na miasto". Wybieram bar z lanym piwem Zajecarskim, i spotykam tam dwoch Polakow, ktorzy przyjechali tutaj motorami (z Krosna). Jada dalej do Grecji. Stawiam im po piwku (nie biora karty, a oni nie maj cashu) , gadamy pol godzinki o swoich podrozach i ida w koncu zrzucic "pancerze" . Ja bujam sie jeszcze po miescie i w koncu o godz. 22 udaje sie spac. IMG_0108.MOV
-
Temperatura rosnie! Jutro ma byc nawet 35 stopni!!! W niedziele burza( w Nis), ale mnie juz tam nie ma. Tam gdzie bede w niedziele, jest 30 stopni i sloneczko
-
Oto moj plan na Serbie (laduje w Nis): https://en.mapy.cz/s/macekelobu https://en.mapy.cz/s/namacesevu https://en.mapy.cz/s/donehakode
-
Ja juz spakowany na Serbie. Jutro mam 2-3 godz. pracy i wolne! Odlot o 16.30, wiec sporo wolnego czasu. Jak wyladuje i sie "rozgoszcze" w moim pensjonacie, to ruszam rowerem do centrum na piwko (piwka)! Ma byc tam jutro 30 stopni ? Sprawdzilem jeszcze raz, Ma byc jutro 34 stopnie !!!
-
Jak stary kawal ; Pyta sie Rusek Ameykanca ; jaka u was kukurydza? No, tak ze 2- 3 metry. A u was ? U nas jak slupy telegraficzne. Taka wielka ???? Nie, tak rzadko rosnie.
-
Tak powinno byc w KAZDYM kinie. Ogladasz film w "polu" kukurydzy, a nad glowa lata ISKRA i robi popcorn ?
-
-
Ja dzisiaj zamowilem bilety do NIS (Serbia). Lece w piatek po poludniu, wieczor w Nis, a rano 140 km do Zajecar. Drugi dzien to 117 km (GORY!!!) i nocleg w przepieknej gorskiej miejscowosci. Trzeci dzien gora dol (caly dzien), ale gorki takie po 100-300m. Odlot do Malmö o 19.55 w pon. Ma byc 29-31 stopni!!! Bedzie oczywiscie relacja.
-
Racja! Pedalowanie niech mi zostawi ? Jakimi rowerami jedziecie ? Szosa, czy zwirki i lasy? Jak lasami, to na szybko "stworzylem" takie cos : https://en.mapy.cz/s/repokelome Szosa jest kilka opcji : https://en.mapy.cz/s/najosunuju Dzisiaj policzylem swoje kilometry. Mam ich w tym roku 8215 (za 3,5 godz. bedzie 8335 ?). Moze niezbyt wiele, ale sa to kilometry JAKOSCIOWE! Polowa z nich to ciezki trening, ktory umozliwia pozniej, cieszenie sie jazda "turystyczna" ?
-
Ja na razie OSTRE treningi klubowe i miejscowe wyskoki na gravelu. Jechalbym teraz z Budapesztu do Belgradu, ale z powodu WSPANIALEJ Pogody (tez przeciez ja macie) obowiazki zawodowe zatrzymaly mnie wdomu. Co sie odwlecze........
-
Bedzie relacja (choc moze to NIE bedzie Albania) ?
-
A no spali ktos sobie czasem Koran, a pozniej jest odwet i splonie kilka samochodow. Poza tym normalka. Dla mnie palenie ksiazek (jakichkolwiek) to totalny idiotyzm. Jeden Austriak tez kiedys palil i wiadomo jak to sie skonczylo. Wystarczy NIE czytac jak sie nie lubi ? Dwoch Arabow zglosilo nawet chec publicznego (bo to trzeba zglosic) spalenia Biblii, ale jak dostali pozwolenie, to napisali, ze NIE maja zamiaru palic, bo to jest IDIOTYZM. No i wyszlo, ze byli madrzejsi od tych co pala Koran ? CO jest ciekawe, u nas jest dwoch glownych "palaczy" Koaranu. Jeden Dunczyko-Szwed Rasmus Paludan- ultraprawicowiec, a drugi to Irakijczyk, Salwan Momika. W Iraku popieral, szyitow, a w Szwecji zglosil sie ANTYIMAGRANCKIEJ partii i pali Korany ? Swiat staje na glowie. No ale zeby NIE bylo OT, to jezdze BARDZO duzo na rowerze, a latam wcale. Wkrotce szykuje sie na jakas kolejna Albanie.