Skocz do zawartości

Patryk Sokol

Modelarz
  • Postów

    3 200
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    77

Treść opublikowana przez Patryk Sokol

  1. Czołgiem Panowie Dziś ciąg dalszy spełniania pragnień z młodości (czy robienie nostalgicznych modeli to pierwsza oznaka starzenia?) Tym razem na warsztat wziąłem IFO, czyli Indoor Flying Object. Jest toto model będący jednym z pierwszych latadeł halowych, które pozwalały robić jakieś tam 3D. Napędzany silnikiem klasy 280 i pakietem 10x Ni-Cd pozwał na loty harierrem i kilka figur autorotacyjnych. Moja historia z modelem jest taka, że miałem go w FMSie (ktoś pamięta?), a później trafiłem ten model na stronie Kapera (www.depron.prv.pl). Bardzo mi się spodobał, mały, zwrotny, podobno niezniszczalny i do tego z jednym tylko kółkiem. Jednak był z zestawu, więc ówcześnie był dla mnie nieosiągalny. Niemniej, korzystając z odwiedzin u rodziców na święta, przeglądałem co modelarskiego tu leży. Kiedy okazało się, że komplet materiałów i zestaw napędowy w sam raz do IFO to podjąłem się budowy. I tak powstał mój egzemplarz: Całość wykonana jest z prętów węglowych fi 2mm giętych na zimno, rowingu aramidowego (wyciągniętego z tkaniny) i delaminażu zabezpieczającego biaksialną tkaninę węglową (stąd tak mało fantazyjne kolory). Sama konstrukcja to może dwie godziny klejenia i godzina oklejania, jednak zreplikowanie konstrukcji to była już pewna przygoda. Planów w internecie nie ma, zdjęć jest bardzo mało i musiałem się nagłowić jak to powinno być zrobione. Koniec końców chyba dosyć solidnie podrobiłem oryginalny zestaw W obecnym stanie IFO waży 35g i będzie wyposażone w 10g silnik (160g ciągu), regler 6A nieznanego pochodzenia (mam takie coś w szufladzie bez oznaczeń) i pakiet 2s 360mAh. Serwa najpewniej SG-50. Do lotu powinno wyjść sporo poniżej 100g,więc liczę, że zmieszczę się z lataniem w pokoju Jeśli ktoś byłby zainteresowany to mogę przygotować plany i opis jak to się buduje.
  2. W końcu znalazł się dzień bez wiatru, więc Prząśniczka miała okazję polecieć Lata to... Powoli? Początkowo miało nie być filmu, bo nie miał kto ze mną iść, ale... Po 15 minutach lotu stwierdziłem, że w sumie mogę tym latać jedną ręką, więc wyciągnąłem telefon z kieszeni i zacząłem kręcić Rozpędzić to się nie pozwala (nurkuje z prawię tą samą prędkością co leci w poziomie), pętli nie jest w stanie zrobić, przeciągać też nie chcę, a lądowanie na punkt jest prostsze niż helikopterem. Żeby było śmieszniej - po 30minutach lotu władowałem w pakiet 427mAh Będzie dobry model do kontemplowania bezwietrznych, letnich wieczorów. Ale na zimę to bez sensu
  3. Ok, przegląd zrobiony, tragedii nie ma. Do wymiany są: -Łopaty (i nigdy więcej drewna) -Flybar -Wał główny -Belka ogonowa -Pasek napędu ogona -Zastrzały belki ogonowej (co akurat mnie drażni - zgubiło się jedno z umocowań, tak to bym sam ten pręt węglowy pociął) -Wał wirnika ogonowego (choć nie wiem czy przez kraksę, możliwe, że wcześniej się lekko telepał) Jaki wniosek? Jak podliczyć części które już mam i łopaty osobno to tragedii nie ma. Niewiele drożej niż 3 deski balsowe, butelka CA i pręty węglowe na naprawę drewnianego samolotu. Mam tylko jeden kłopot, tu liczę na Waszą pomoc. Nie mogę zlokalizować części która mocuje "statecznik poziomy" i do której mocuje się zastrzały belki ogonowej.. Jak ona się nazywa, względnie z czym ją się kupuję?
  4. Snapy są w całości nawet po glebie, ogólnie cała głowica i sterowanie trzyma się w jednym kawałku na szczęście. Pytanie tylko czy flybar powinien być z tak obrzydliwie miękkiej stali. Właśnie obciąłem jedną stronę używająć kombinerek i jednej ręki (żeby nie przeciągać przez otwór w głowicy krzywego pręta). Nie ma flybarów z uczciwszej stali?
  5. Ech, no więc... Stało się dokładnie to przed czym ostrzegał Andrzej - łopata zgubiła wyważenie. Jak to było? Słuchaj starszych i mądrzejszych? Inna rzecz - jednak posłuchałem, łopaty zamówiłem już jakiś czas temu, po prostu jeszcze nie dotarły, No dobra, ale co tu się stało? Wczoraj zdefiniowałem 3 nowe tryby lotu - autorotację (nie zdążyłem się dotknąć), Idle1 (kąty +/-11st, gaz 100-85-60-85-100) i Idle2 (kąty +/-11st, gaz 100-90-80-90-100). Polatałem sobie nieco w normalu w kółku i stwierdziłem,że sprawdzę nowy tryb lotu (na razie Idle1, Idle2 się nie dotykałem właśnie z obawy o łopaty). Chwilę sobie powisiałem w Idle, heli był znacznie stabilniejszy, bardzo podobała mi się reakcja na dodanie gazu, ogon jak wmurowany (wcześniej mu się uciekało). Postanowiłem polatać jakieś bardziej radosne rzeczy. Ranwers wychodził mi bardzo podobnie, pętla w końcu wyglądała jak pętla. Okazał się, że flip na plecy przez ogon i z powrotem też nie jest trudny. Zwykła beczka też nie robiła problemów, po trzeciej nawet to osiowo wychodziło (zakładając, że heli miał prędkość). Ogólnie wniosek jest taki,ze nawet latać tym potrafię, teraz tylko żmudne trenowanie precyzji lotu (co pewnie zajmie 10x tyle, co nauka do tej pory). Podejrzewam,że to efekt posiadania kompletu nawyków w locie na siebie, czy w robieniu tych takich "samolotowych figur". No, ale dobra jak sama kraksa? Otóż robiłem beczkę na dużej wysokości (jak wszystkie inne, nisko tego jeszcze jakiś czas nie dotknę) i w momencie kiedy byłem w drugiej żyletce (czyli już przy przejściu do lotu normalnego) zobaczyłem, że coś z heli odleciało. Wróciłem jeszcze siłą rozpędu do pozycji normalnej, ale heli był zwyczajnie niesterowny. Telepał się jak z padaczką, a ogon latał to w lewo to w prawo (kto by go winił w sumie, od kosmicznych drgań żyro zdurniało). Przez chwilę próbowałem jeszcze powalczyć z posadzeniem modelu, ale duża wysokość połączona z resztkową kontrolą spowodowała, że nic z tego nie wychodziło, a heli zaczynał pokazywać, że może zawędrować zadziwiająco daleko, zanim go ziemia spotka. Wtedy mi została już tylko jedna decyzja, stwierdziłem "Sorry, Rexiu, nic osobistego, ale lecisz w glebę", odciąłem silnik, a heli postawiłem w żyletkę, żeby wyeliminować ryzyko, że jednak jeszcze siłą rozpędu gdzieś zadryfuje. Oczywiście najpewniej ktoś byłby w stanie to posadzić, ale nie miałem ochoty sprawdzać czy należę do tych osób, lepiej uwalić samego helika niż helika i coś przy okazji. Jak i wynik tej kraksy? Na pewno belka ogonowa, zastrzały belki ogonowej, pasek napędu ogona, wał główny i pręt flybara. Czy coś więcej to dowiem się jak go rozkręcę i wszystko przejrzę. .
  6. Korzystając z tego, że na Steamie jest Aerofly RC7 postanowiłem go przetestować (tzn. teoretycznie nie ma dema, ale póki nie używam dłużej niż 2 godziny, to mogę bez kłopotów zwrócić za pełną kwotę). Powiedzcie mi - czy ja jestem jakiś dziwny, czy ten symulator nie tylko nie rozwinął od czasów AeroFly Professional Deluxe, ale wręcz się cofnął, czy ze mną coś nie tak? Już mniejsza ze śmigłowcami, które prowadzą się jakby nie posiadały masy, ani jakby prędkość lotu nie wpływała na siłę nośna na wirniku, bo powiedzmy, ze się mało jeszcze znam. Ale tutaj nawet samoloty i szybowce prowadzą się żałośnie. Przede wszystkim nie mają charakterystyki przeciągnięcia, zachowują się całkowicie liniowo. Szybowcami można latać na zaciągniętym drążku, pętle za pętlą i jedynie zyskiwać wysokość na zboczu. To jest odwzorowane tak słabo, że wręcz nie da się robić figur autorotacyjnych modelami 3D, bo zamiast opuszczać ogon w przeciągnięciu, to kierują tor lotu w górę :| Czy ja robię coś źle, czy naprawdę jest tak fatalnie i wraca skąd przyszedł, póki mogę się tej pomyłki pozbyć?
  7. Tak będzie na AG, bo nie bardzo jest co tu poprawiać (znaczy można, ale nie będzie tak fajnie do drewnianej konstrukcji pasować). Mój BD będzie miał 3m, bo na większe skrzydło, to kadłub który mam by mało pasował. Wątek oczywiście będzie, ale na razie to mam tylko kupkę desek balsowych i progrwm na frezarkę. Założe jak będzie co pokazać
  8. Eee... My Cię po prostu oszukujemy nieco, że masz robić to samo. Nasze pomysły są tak odległe od Twojego pierwotnego pomysłu jak to tylko możliwe
  9. Wrażenia z ćwiczenia są takie, że trzeba wyrównać i dać gazu. Strata wysokości wynika głównie z czasu do rozkręcenia wirnika. Myślę, że jak przejdę na idle'a to wyjście będzie szybsze A co do latania w wietrze to masz oczywiście rację, tylko, że ja mam ochotę po prostu polatać w dobrych warunkach, tak dla zabawy.
  10. Replikowałem ten manewr na który Krzysiek zwrócił mi uwagę (2:25 na moim filmie). Tylko wyżej, tak żeby nauczyć się go unikać i na niego reagować.
  11. Ok, myśl na dzisiaj. Do tej pory łopaty było leciutko roztorowane (tak na oko ze 3mm rozjazdu. Nie na oko to nie mierzyłem, bo jak ). Poprawienie tego wymagało 1,5 obrotu na jednym ze snapów kulowych. Teraz wszystko wiruje idealnie w jednej płaszczyźnie. Jaki efekt? Ogon w ogóle nie dryfuje, a wcześniej potrafił lekko uciekać (albo w lewo, albo w prawo - zależy od trymu). Mogłem też bezkarnie podnieść czułość żyroskopu, wcześniej skutkowało to rozchwianiem się ogona. Ponadto trochę eksperymentowałem z "przeciąganiem" heli. W sumie ciekawe zjawisko, ale jednak dosyć niebezpieczne, wyjście z niego kosztuje niemało wysokości, Poza tym? Polatałbym w końcu w słabym wietrze i bez turbulencji, to zaczyna mnie już męczyć
  12. Sam chciałeś Sugestie mam dwie: 1. Powiększ jednak miśka do 1,5m, a stosunek powierzchni skrzydła do ramienia stateczników i powierzchnie stateczników przyjmij taki jak w Twinstarze (służę pomiarami jak coś). Skąd ten pomysł? Bo Twinstar to taki kochany model, że jak go dobrze wyważyć i wyregulować to jest tak stateczny, że po po utracie zasięgu FPV sam powróci nad lotnisko (poważnie , zdarzyło mi się to ). A bardziej poważnie - jest to jeden z lepiej prowadzących się modeli jakimi latałem. Da się to zrobić tak, żeby na oko wiele więcej się od Twojego wybranka nie różnił. 2. Zrezygnuj z tak ambitnego odwzorowania. Zrób kadłub sylwetkowy (jako krzyżak), skrzydła wykonaj jako giętą płytkę depronu, lub z profilem KFM. Wtedy całość będzie w wadze park flyera, będziesz miał lekkie tanie wyposażenie i z uczciwym wzniosem może się prowadzić całkiem przyjemnie, nawet jako model na początek. Jednak, mimo szczerych chęci, ciężko (dosłownie) widzę ten model jako taką konstrukcję jak planujesz. Jak już mówiłem, to trudna bestia będzie.
  13. Prawie. Tzn. rezygnuję z tak potężnego dzwigara, jak ma oryginał, bo mój BubbleDancer będzie wykonany jako motoszybowiec (oryginał jest przystosowany do bardzo agresywnych startow z holu). Poza tym wszystko się ma zgadzać. Na frezarce planuje wykonać komplet żeber, hamulec, listwy natarcia i spływu. Szczególnie liczę na to, że listwy dobrze wyjdą, bo trudno zrobić dokładną krawędź natarcia ręcznie, a ręczne piłowanie spływów to gehenna
  14. To nie mam dla Ciebie dobrych wiadomości. Niestety, choć modele się skalują w dól, to powietrze już nie. W ten sposób zrobisz model o bardzo niskich cięciach (kolo 70mm na końcówce) i zdecydowanie za małych statecznikach. To co dobrze działa w lotnictwie nie będzie już się chciało tutaj sprawdzić, bo od modeli wymagamy większego zapasu stateczności (bo nie wozi się tyłka w samolocie, nie czuć od razu każdej zmiany kierunku lotu). I to jest mniejszy problem. Większym problemem będzie paskudnie niska liczba Reynoldsa na końcówce, przez co ten model będzie miał okropną charakterystykę przeciągnięcia. Dorzuć do tego duże obciążenie powierzchni nośnej (bo dwa silniki i mało powierzchni nośnej) i w efekcie będziesz miał model który będzie stanowił olbrzymie wyzwanie nawet dla zaprawionych w bojach modelarzy, A jeśli masz ochotę trochę poszerzyć wiedzę w temacie to polecam zajrzeć tutaj: http://pfmrc.eu/index.php/topic/59972-tajemnica-liczby-reynoldsa-przep%C5%82yw-laminarny-przep%C5%82yw-turbulentny/ Wyjaśniam tam kilka zjawisk związanych ze skalowaniem modeli w dół
  15. To raczej takie wiązanie różnych końców Wiesz kończę kiedyś zaczęte projekty, uzupełniam hangar o rzeczy na które nigdy nie mogłem sobie pozwolić. Teraz mam już zaprojektowanego BubbleDancera na frezarkę (bo zawsze chciałem BubbleDancera), ale na razie się wstrzymam, jak przeprowadzimy firmę, to wtedy się wezmę za robotę, bo będzie gdzie trzymać
  16. Czołgiem Panowie Właśnie udało mi się doprowadzić do końca taki projekcik: Jest toto Prząśniczka z planów opublikowanych w 2004r. w Modelarzu. Z samym modelem mam zadziwiająco długą historię. Pierwszy raz zacząłem to budować kiedy plany się ukazały w modelarzu, bo wydawało się być to dobrym modelem do nauki latania RC. Wtedy poległem na trudności budowy, to jednak nie jest taki prosty model. Drugie podejście miałem na drugim roku studiów (z 5 lat temu), kiedy wykonałem całość drewna, przyszło do zakupu materiałów na oklejenie i... Brakło funduszy Całość poleciała więc na strych i tak sobie leżała aż do listopada tego roku. Wtedy korzystając z obecności w Nysie zgarnąłem gołą Prząśniczkę i wziąłem się w końcu za skończenie całości. Zacznijmy od tego czym jest ten model. Otóż Prząśniczka to park flyer w starym stylu, z czasów kiedy jeszcze silniki szczotkowe i akumulatory niklowe były popularne. Stąd aby mogla latać powoli ma ultralekką konstrukcję, która sztywności nie ma w ogóle, wszystko trzyma się na odciągach. Żeby było zabawniej - skrzydło oklejony jest jedynie od góry, od spodu folii nie ma. Dodatkowo ma olbrzymią powierzchnię nośna (37,5dm^2 ) i profil tak bardzo wysklepiony, że katedry gotyckie się chowają. Całość modelu została zaprojektowana pod oklejeniem Airspanem. Niestety - Airspan i Ecospan w naszym kraju wymarły. Kolejnym pomysłem było użycie Solarfilmu Lite. Okazało się, że Solarfilm Lite też wymiera i był problem z dostępnością kolorów. Nie chciałem decydować się na jakąkolwiek cięższą folię, bo zmasakrowałaby ona konstrukcję. Koniec końców utknąłem na kremowym i czerwonym Solarfilmie (a Prząśniczka miała być biało-czerwona). Samo zastąpienie Airspanu folią wyszło średniawo. Tzn. Airspan ma swoją sztywność, nie ma tendencji do marszczenia się gdy położy się go bez napięcia. Folia nie daje już takiego luksusu, niestety musiałem poszycie napiąć. Wyszło to w miarę sensownie. Stateczników udało się nie zwichrować, acz nieco kosztem powginania się listewek do środka (mogę z tym żyć, dam radę...). Ze skrzydłami było sporo gorzej. Walka z wichrującymi się skrzydłami zajęła mi solidne kilka dni, a i tak skrzydło są nieco zdeformowane. Koniec końców udało mi się to zwalczyć odpowiednim napięciem odciągów skrzydła. Z wygięciem się skrzydła do góry już nie walczyłem, ma teraz taki przyjemny krzywoliniowy wznios. Na sam koniec folię na skrzydle od spodu wytalkowałem, coby nie łapała syfu do kleju. Efekt jest ok. Nie rewelacyjny, ale będzie latać Oryginał był wyposażony w dwa mikro serwa, pakiet Ni-MH 500mAh 7,2V (jakoś tak), mikroodbiornik i napęd GWS-IPS-D. Serwa i odbiornik, to wiadomo, nic nie zmieniałem . Ale co do silnika to zastosowałem Turnigy bardzo popularnych kiedyś w shock-flyerach (ten taki złoty). Nie jest to tak dobry napęd jak oryginalny GWS (tak, powiedziałem to - tamta szczotka była lepsza w tym zastosowania niż dowolny typowy bezszczotkowy). Oryginał miał taką przekładnię, że kręcił śmigłem 10x4,7". I mimo nieco niższej sprawności samego silnika, to tak duże, wolno kręcące się śmigło było naprawdę bardzo sprawne do tak powolnych modeli. Ale z racji tego, ze zastosowałem pakiet 2s 2200mAh Li-Ion, to nie ma mowy żeby moja Prząśniczka latała krócej niż oryginał Poza tym względem oryginału zmieniłem podwozie. W oryginale było wykonane z giętej listwy bambusowej. Ja wykonałem lutowane z trzech kawałku drutu. Bez konkretnego powodu, po prostu jeszcze od czasów kiedy robiłem swojego dwupłata to czułem potrzebę polutowania podwozia z z drutu. Dziś miał być oblot, niestety z jakiegoś powodu silnik przestał kręcić. Wczoraj kręcił, dziś nie kręci, będę musiał regler przejrzeć
  17. 20min modelem dwusilnikowym, to nie jest jakiś mega trudny wynik. Sam latam do godziny swoim Twinstarem (po zmianie z Li-Poli na Li-Iony No i Twinstar to nie jest metrowy model, tylko nieco większa krowa). Ale, żeby takie czasy osiągać to już trzeba wiedzieć co się robi Istotna już tu jest uczciwa aerodynamika. I stąd mam pytanie - czy powierzchnie stateczników i cięciwy skrzydła to po prostu przeskalowane plany oryginału?
  18. Z tymi zawisami to jest tak, że jak mam wisieć to wiszę równo, po prostu na tym filmiku chciałem sobie nieco polatać, bez konkretnych celów. A to, że wygląda to dosyć ósemkowo było kwestią wiatru. Latam zawsze mając wiatr na siebie, trzymając model z grubsza bokiem do wiatru. Obecnie staram się na zmianę to wisieć, to robić loty postępowe. Gdybym miał robić cały czas zawisy, to bym chyba umarł z nudów Aczkolwiek przypadek z 2:25 jest ciekawy i warto o nim powiedzieć. Złapałem się tam na zmianę krzywej skoku Teraz zdjęcie drążka powoduje szybszą utratę wysokości i nieco mnie to zaskoczyło. Aczkolwiek do przywitanie się z terraformą, jednak nieco brakło Niemniej - dziś zdjąłem podwozie treningowe. Mam wrażenie, że Trex stał się sporo stabilniejszy, dużo łatwiej się równo wisi (i to mimo mocniejszego niż wczoraj wiatru)i wydaje się być stabilniejszy przy locie postępowym. Na razie nie udało mi się wywrócić modelu przy lądowaniu, nawet nie było do tego blisko. No i mam wrażenie, ze bez podwozia treningowego wiatr mniej kopie. A co do stabilizacji na YT. Pokażę screenem : Funkcja którą należy kliknąć została oznaczona czerwonym okręgiem Działa to czasem rewelacyjnie, a czasem działa bardzo nędznie. Ale jest za darmo, to warto używać Poprzednią wersję filmu zawsze można przywrócić.
  19. Nie no oczywiście masz rację. Tylko tak statystycznie, to w Polsce rzadko masz takie warunki na naprawdę lekkie modele. No i jak celujesz w taki lekki model to nie obejdzie się bez naprawdę dobrej aerodynamiki, bo inaczej masz balon meteorologiczny, który jest szukany przez termikę, a nie na odwrót
  20. Symka na razie nie tykałem... Tyle pracuję przed komputerem (to jakby ktoś myślał, czemu tyle pisuje ostatnio), że nie chce mi się jeszcze dobrowolnie przed ekranem siedzieć A sekret stabilności obrazu jest bardzo prosty. Kręcił mój współlokator i to trzęsącymi się rękami. Po prostu YouTube całkiem fajnie radzi sobie z cyfrową stabilizacją
  21. No właśnie to nie tak działa. O utracie namagnesowania w magnesie decyduje dezorientacja domen magnetycznych (bądź utrata orientacji, jak wola) w materiale. Temperatura w której to następuje nazywa się temperaturą Curie która jest stałą materiałową! Co to znaczy? Że temperatura rozmagnesowania jest zależna od składu fazowego materiału. Problem polega na tym, że najlepiej magnesujący się materiał ma temperaturę Curie najniższą (czyli neodym). Efekt jest taki, że podnosząc temperaturę Curie całego spieku zmniejszamy maksymalne pole koercji, czyli zmniejszamy maksymalne namagnesowanie materiału. To nie ma związku z jakością, ceną etc. to ma związek z tym jak mocne mamy magnesy. Innymi słowy - najmocniejsze magnesy zawsze będą miały niską temperaturę w której stracą własności magnetyczne. Inną kwestią jest, że nie zawsze mocniejszy magnes w silniku to lepszy magnes Ale do tego jestem już mniej kwalifikowany
  22. Miałem przerwę w lataniu, bo pogoda to się na latawca nie nadawała, a wisieć w firmie już mi się nie chce (mało to fascynujące). Dziś jednak może i nieco wiało (i to nie tyle mocno co z podmuchami), ale skusiłem się na kolejne dwa pakiety. Oczywiście wszystko zaczęło się od trymowania tarczy, bo standardowo neutrum się od zimna przesunęło (poziomowałem tarczę w domu, po zmianie zakresu kątów i wystarczyło, żeby heli latał krzywo w zimnym) No, ale po trymowaniu tarczy nawet ze dwa filmiki udało się nagrać: Tutaj nieco radosnego bujania się po niebie i nieco zawisu. Patrząc teraz po filmie to widać, że wiatr nieco w zawisie szarpie No i jeszcze próby wykonania zawisu z ciągłym obrotem: Bez wiatru nawet mi to sensownie idzie, z wiatrem jednak nieco mnie nosi Od ostatniego latania poprawiłem napęd ogona. Cierpiał na tą samą chorobę co napęd tarczy - czyli maks wychylenia na serwie i ograniczenie elektroniczne. Po zmianie nawet to żyro już jakoś pracuje. Jeszcze nieco niedomaga przy gwałtownym dodaniu gazu, ale poza tym to już nie ma co narzekać. Poza tym Lenovo A602 robi fatalne filmy Po ostatnich lotach stwierdziłem też, że znudziło mi się wieczne trymowanie helika, więc zamówiłem już Corony, kompozytowe łopaty główne i ogonowe (znaczy nie liczę, że ogonowe dużo zmienią, ale za 7zł to można dorzucić do paczki ) i nową tarczę sterującą. Ale zanim dojdzie to latam na tym co mam.
  23. Patryk Sokol

    Ciąg śmigła

    Bezpośrednio policzyć to tak średnio, ale APC ma to wszystko pomierzone: https://www.apcprop.com/technical-information/performance-data/ Dla innych śmigieł można przyjąć parametry APC nie będzie to bardzo odbiegać (znaczy nieco będzie, ale szacuje się całkiem nieźle).
  24. Panowie,ale nie fetyszyzujcie tej wagi... Dwukrotne zwiększenie wagi powoduje wzrost prędkości lotu o zaledwie 1,4 raza, a wzrost prędkości opadania o wartość nieco mniejszą, bo z prędkością rośnie doskonałość. Strasznie nie lubię tego mitu, że szybowiec musi być jak najlżejszy, to bardzo dalekie od prawdy. Często słyszę, że ktoś miał ciężkie DLG i słabo się latało, ale zapominacie, że szybowiec to nie tylko waga. Problemów z prawidłowym lataniem MIMI szukałbym raczej w profilu i jego odwzorowaniu, zmniejszanie wagi wcale go nie rozwiąże. Zaryzykuje nawet,ze ultralekkie szybowce mają większe wymagania co do jakości profilu. Kiedyś miałem nawet 200g Apogee 30" i latało się ok. W sumie to miałem nawet SuperGee II o masie 215g do lotu, ale przez zepsutą krawędź natarcia latać się nie dało.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.