-
Postów
3 373 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
82
Treść opublikowana przez Patryk Sokol
-
Ależ proszę http://www.piotrp.de/MIX/abc.htm A poza tym: -Regler jak najdalej od odbiornika -Zapewniajmy stabilne zasilanie -Regularnie kontrolujmy wszelki styki - korozja to wredna, ruda jędza -I najważniejsze: Jakość lutowania! Jeśli coś będzie nie stykać, gwarantuje problemy. A o zimny lut wcale nie jest tak trudno. A sama Prafa to produkcja szwajcarska, a tak żeby było dziwniej
-
Dotarł do mnie ZYX, więc nie zostało mi nic innego, jak wmontować go w miejsce poprzedniego żyroskopu. Wmontowałem, skonfigurowałem przez USB i poszedłem latać. Wyszło to... źle... Po poderwaniu stwierdziłem, że ogon jest stabilny jak skała, a heli jest bardzo stabilny. Ale kiedy spróbowałem pochylić do powolnego lotu postępowego, to spotkała mnie przykra niespodzianka. To co się działo to był całkowity chaos, powolny, ale jednak chaos.Po krótkiej walce udało mi się helikopter postawić na ziemi w jednym kawałku. W efekcie na kolejne próby założyłem podwozie treningowe, żeby zminimalizować ryzyko kontaktu łopat z glebą. Walczyłem długo z ustawieniami, najlepiej latało się na ustawieniach "Extreme 3D", ale od komfortu było to dalekie. Niestety - ZYX się z flybarem gryzł. Myślę, że gdybym więcej w to chęci włożył, to bym to wyregulował, przez edycję parametrów PID osobno, ale... Ale wymyśliłem coś takiego: Czyli - odflybarowałem swojego helika I nie wydałem na to ani złotówki Jak widzicie - jest to przerobiona flybarowa głowica. Przeróbka, polegała na przeniesieniu ramion zmieniających skok łopat (ramion górnego miksera?) (1) bezpośrednio na głowicę (co nawet nie popsuło geometrii popychaczy, teraz są nawet bliżej prostopadłości do płaszczyzny łopat niż wcześniej) oraz na przeróbce ślizgacza(2), na coś co się nie ślizga Ta część przeróbki była bardziej intruzywna. Najpierw musiałem zeszlifować z ramion zmieniających kąt flybara (ramion dolnego miksera?) (4) mocowanie kulek, tak aby móc założyć na nie popychacze, które dbają o odpowiedni kąt fazowy tarczy (3) (czyli dbają żeby kręciła się razem z łopatami). To było o tyle istotne, ze gdy były z drugiej strony ramion, to zablokowany ślizgacz ograniczałby maksymalny skok łopat na jakieś 6st (bo część gdzie były kulki jest po prostu dłuższa i daje więcej miejsca na odsunięcie ślizgacza). Później musiałem zeszlifować mosiężną tuleję ślizgacza na równo. Sam ślizgacz jest zablokowany w miejscu przez zacisk używany do osadzenia wału na konkretnej długości, który ostał się po wale pogiętym podczas kraksy. Po tej prostej przeróbce mam heli całkowicie flybarless Tym razem heli ustawiony na presecie do F3C zachowuje się poprawnie w zawisie. Jest jakiś taki nerwowy, ale to już będę musiał dograć za dnia, a nie w świetle dwóch latarni, na parkingu pod domem. Na pewno będzie się latać dobrze, bo po paru minutach takiego zawisu zaczynam już temat czuć. Na pewno nie ma tej dziwnej bezwładności którą robił flybar. Zdecydowanie trzeba przywyknąć, ale czuję tu potencjał na dobrą zabawę
-
Ja bardzo dobrze wspominam moje latanie na 35MHz. Jako dzieciak to zrzędziłem na zakłócenia, utraty zasięgu etc. A później nauczyłem się jak robi się instalację elektryczną w modelu i w efekcie przestałem narzekać na cokolwiek. W efekcie latałem na 35MHz jeszcze dwa lata temu i zmieniłem z powodu zmęczenia odbiorników, a słabej dostępności nowych. Po przejściu na 2,4GHz też całkowicie nie narzekam na działanie sprzętu, zero problemu. Posiadam wciąż coś takiego (i raczej nikt z Was takiej nie ma ): Nazywa się toto Prafa MP-36, ma 8 kanałów, wszystkie przełączniki są w pełni programowalne i ma 60 wolnych mikserów, każdy z własną 5 punktową krzywą i możliwością zmiany każdej wartości pokrętłem w locie Czeka aż wstawię jej moduł na 433MHz i będzie do FPV, gdzie braknie mi kanałów w Cockpicie SX
-
Uczciwy układ, odpowiada mi Ale ten weekend jest dosyć zajęty, więc nie ma szans. Ale jak będę miał chwilę, to obiecuję, że się pojawię Spinblade'y do 450tki to prawie 30EUR. W tej cenie to już opłaca się nieco powalczyć Ale pamiętaj, ja planuję klepnąć łopaty do 450tki, nic nie obiecywałem z 800tką Testy to oczywiście podstawa - już mnie kątówka nauczyła (tak na 14 szwów ), że jak coś wiruje to żartów nie ma. A tymczasem, korzystając z przerwy w pracy, oblatałem helika po wszystkich zmianach. W dużym skrócie - nauka na poprzedniej konfiguracji to była strata czasu. Lata się sporo stabilniej, bardziej przewidywalnie i reakcja na drążek jest znacznie bardziej równomierna. Gdybym się uczył zawisu na tak skonfigurowanym heli to wisiałbym na pewno lepiej, bo nie musiałbym walczyć ze sprzętem, a jedynie z powietrzem. Wniosek jak zwykle - tani, słaby sprzęt nie nadaje się do nauki Teraz jeszcze tylko ZYX do mnie dotrze i koniec zmian w heli. Następne zmiany już jedynie w ramach napraw/wymiany zużytych części.
-
A nawet większe łopaty zdarzyło mi się w mojej karierze laminatora laminować. Ze dwa (a może trzy?) lata temu robiłem na PW łopaty do wiatrakowca, tak chyba z 1600mm długości pojedynczej łopaty (albo coś koło tego). W dużym skrócie - działały Ale tym razem myślę o łopatach dla siebie, tj. do 450tki. Tak, żebym nie miał przymusu, że formy muszą na siebie zarobić. Jak zrobię stricte pod handel to nieco inaczej problematyka kosztów wygląda
-
A ok Bo już myślałem, że stara wersja ma jakąś dziwną, pożądaną cechę, czy cuś w tym stylu Tymczasem dotarła do mnie moja paczka z Bangood. Łopaty które dostałem były perfekcyjnie wyważone. Ciekaw jestem czy taki mega fart, czy po prostu producent dobiera łopaty parami do siebie. Troszkę poprawiłem im krawędź natarcia, bo nieco była kanciasta (i spokojnie - wiem co robię. Obrobiłem w życiu już trochę kompozytowych krawędzi natarcia. Aczkolwiek, jak ktoś nie wie co robi, to może lepiej żeby tego nie robił ) Poza tym wrażenia bardzo pozytywne. Ogólnie zastanawia mnie idea, czy nie porobić samemu łopat do heli. Symetrycznych to nie ma co robić, rynek tym ostro zapchany. Ale asymetryczne, bardziej nośne to już wydają się być ciekawym pomysłem. Miałbym np. do zabaw w FPV (bo czas lotu się wydłuży). Po wytorowaniu to heli rozkręca się bardzo satysfakcjonująco, zero drgań, wszystko wiruje idealnie osiowo. Bardzo satysfakcjonujący widok, zdecydowana poprawa względem stanu w jakim heli kupiłem Po zmianie tarczy sterującej już luzów w sterowaniu nie ma. Ostatnie co zostało to gumki głowicy. Nieco się poddają pod naciskiem, zmienię je na toczone, mosiężne tuleje. Wtedy nie będzie już żadnego luzu, nigdzie * Jutro, jeśli pogoda pozwoli, to trzeba Rexia po niebie pogonić, zobaczymy co w praktyce są moje dłubaniny warte *A tak poważnie to żartuje, wiem po co tam są gumki
-
Kolega na forum sprzedawał dwie sztuki w śmiesznej cenie. Czemu chciałbyś kupić starą wersję?
-
Tryb Head Hold jest ewidentnie robiony w nim jedynie przez klasyczne całkowanie wskazania akcelerometru. Jeszcze udało mi się ustawić, że w trybie rate nie ma zjawiska zbyt niskiej czułości. Na płytce żyroskopu nie widzę nigdzie wzmacniacza operacyjnego, więc najpewniej całkowaniem zajmuje się bezpośrednio procesor. Podejrzewam, że źródło jego nieczułości leży w zbyt słabym procesorze (bo to wymusza rzadkie "zgrubne" całkowanie). Innymi słowy - tryb Head Hold jest w rzeczywistości, po prostu jest mało dokładny. A zakupiłem ZYX od Tarota. Niestety w pierwszej wersji, ale czytając po RC Groups to pozwalał na naprawdę dobrych wyników, zaczyna popuszczać dopiero przy bardzo zaawansowanej akrobacji.
-
Bez przesady, jakiegoś wielkiego problemu tu nie mam. Po prostu dziwi mnie pieczołowite torowanie i wyważanie łopat, a powszechne olewanie flybara. Uwierz mi, ja sobie radzę z obsługą tego heli Oczywiście - praca serwa jest jak najbardziej ok. Problem polega na tym, że ten żyroskop jest nieregulowalny i tyle. Tak samo zachowuje się w modelu kolegi, bo problem (jak napisałem wcześniej) jest też na stole. I nie przeczę, że doświadczony pilot sobie z tym poradzi, nawet ja jestem w stanie z tym skutecznie latać. Problem polega na tym, że później siadam do symulatora i łapię się na tym, ze w symulatorze mam tendencję do ciągłego podpierania drążkiem obrotu w zawisie (bo wtedy heli się obraca) i odpuszczania w locie postępowym (bo wtedy żyroskop koryguje już jak należy). To jest zdecydowanie szkodliwe, bo na pewno skutkować będzie paskudnymi nawykami, które później jest trudno wyplenić, a które wyjdą przy sytuacji stresowej. Poza tym, ja kupiłem używany żyroskop 3 osiowy, za 50 zł Nie powiesz mi, że jakikolwiek upgrade w tej cenie poprawi tak bardzo odczucia z lotu, jak pozbycie się tego złomu
-
Ten sam efekt jest kiedy serwo i żyroskop są poza helikopterem, luźno na stole. Po pewnym wprawieniu się mogłem kręcić żyroskopem dookoła, nie wprawiając serwa w nawet drgnięcie.
-
Myślę, że wciąż podobna. Pamiętaj, że w locie szybowcem wzmożona koncentracja może trwać i pół godziny Tak jeszcze w kontekście prowadzenia heli. Cały czas walczę z tendencją do latania heli "szybowcowo" Co to znaczy? Że nadaję jedynie z grubsza kierunek, a model prowadzi się sam. Nawyk typowy do szybowania, bo nadmierne, zbyt dokładne sterowanie to strata energii. Model prowadzi się sam, a my reagujemy jak otoczenia na niego reaguje. A na pałacową podjadę, szybujący też mnie o to cisną . Tyle, że warto by mieć helika na swoich łopatach najpierw Wiesz, ja byłem alternatywny zanim stało się to modne Niemniej - z racji wkurzenia się na nędznej jakości żyroskop, to żyroskop do FBLa już kupiłem i zmieniam go jak tylko pocztą przyjdzie. Aczkolwiek - najpewniej będę latał z flybarem (z FBLowym żyroskopem) tak długo aż trzeba będzie wymienić głowicę po jakimś crashu
-
O to to Ogólnie szybownictwo jest o tyle fajne, że polatać w kółko może każdy. Wesoło jednak zaczyna się robić wtedy kiedy okazuje się, że jesteśmy nisko, termika jest słabo, a te drzewa na skraju lotniska mają ochotę podskoczyć W takich momentach latanie szybowcem powoduje u mnie więcej adrenaliny, niż obecne latanie śmigłowcem (inna rzecz z akrobacją 3D, ale to daleka i nieśpieszna droga). Do czego zmierzam? W sumie do niczego, po prostu z racji zimy, albo ja nie mam czasu, albo jest ciemno i nie ma termiki, więc myśli uciekają w stronę szybowania. Z heli też nędznie, bo czekać trzeba na paczkę, a latanie w kółko kawałkiem EPP jakoś mało ambicje łechcze. A żeby było bardziej merytorycznie stwierdziłem, że pokaże czemu HK401B to parszywy żyroskop (wybaczcie jakość filmów, ale nie będę się bawił w kinematografię do zobrazowania zjawiska): Na obu filmach diódka ładnie świeci na czerwono. To znaczy, że żyroskop ustawiony jest w trybie AVCS, drążek jest dokładnie w neutrum. Zwracajcie uwagę na poruszanie się serwa. Najpierw co się dzieje przy szybkich ruchach: Zacnie prawda? Żyro bardzo ładnie kompensuje wszelkie szybkie ruchy. I faktycznie - nie ma zjawiska gwałtownego uciekania ogona, czy nagłych przeskoków, nawet przy gwałtownym dodaniu gazu. A teraz co się dzieje przy powolnych ruchach: I nie - to nie jest tak, że pakiet jest wyłączony, albo czułość żyrka jest ustawiona na zero... Z czego to się bierze? Zaryzykuje, że to kwestia źle ustawionego filtrowania. Ten żyroskop wyposażony jest w jeden akcelerometr kątowy. Ten podaje procesorowi informacje o tym jakie przyśpieszenie rejestruje (a czy to jako cyfrową komendę, czy jako napięcie jest mniej istotne), a procesor zaczyna mu przeciwdziałać. Problem polega na tym, że celem pozbycia się szumu (czy to elektronicznego, czy będącego wynikiem drgań) ewidentnie wycięto najniższy zakres zmian, żeby uniknąć nadmiernego sprzężenia zwrotnego (co wygląda jak padaczka ). Na pewno robią to wszystkie układy działające w sprzężeniu zwrotnym (inaczej byłaby padaczka), ale tutaj maksymalna czułość żyroskopu jest zbyt czuła. Efekt jest dosyć interesujący. W trybie AVCS mamy do czynienia z tym, że w neutrum helikopter obraca się wokół własnej osi z taką samą, niewielką prędkością (bądź powoli przyśpiesza, w sumie muszę to sprawdzić). Radą jest na to niewielki trym, ale jakbyśmy dokładnie nietrymowali to zawsze lekki dryft będzie, albo w jedną, albo w drugą stronę Jaki z tego wniosek? Układ ten nadaje się tylko do układów bez silnie dominującego jednego kierunku działania siły. Czyli do autek, albo na ster kierunku do samolotu.
-
FBL jest w planach, na razie ogarnąłem temat żyroskopu do tego. Na początek pożenię to z głowica z flybarem. Jak się będzie gryzło to wyzeruje czułość dla osi X i Y (to tak w ramach upgrade'u tego nędznego żyroskopu). Później oczywiście dostanie głowicę DFC (bo taką najprościej kupić obecnie).. Ogólnie trochę źle interpretujesz moją walkę z luzami, wyważaniem wszystkiego do ostatku, etc. To nie jest kwestia tego, że szukam czegoś do latania co nie wymaga mojej uwagi. Na takie okazję mam tego pogromcę przestworzy: Tu bardziej chodzi o to, że heli służy mi (oprócz latania oczywiście) do zaspokajania swoistego... hmm... fetyszu mechaniki . Chodzi o to, ze dla mnie walka z wyważaniem, pozbywaniem się luzów, czy niedoskonałościami układu to kawał dobrej zabawy. A jak Ci się wydaje, że podpada pod zachowanie kompulsywne, to nie widziałeś jak regulowałem luzy w swojej frezarce CNC ps. Szybowiec wymaga znacznie więcej skupienia i uwagi niż heli
-
Nie no efekt jest dosyć zacny, nie telepie się. Chodzi o to, że chciałbym żeby było tak idealnie, jak na śmigle po solidnej akcji na wyważarce.
-
A jaka jest przewaga ciężarka nad przesuwaniem o kawałki milimetra?
-
Rexiu wrócił do życia (Doceńcie arthouse'owy styl fotki, Przepalania jasno mówią o niemożności odnalezienia siebie w rzeczywistości nowego roku, a utrata ostrości mówi o tym, że we współczesnym świecie komórka nigdy nie zastąpi porządnego aparatu foto) Na razie na BARDZO zastępczych łopatach (pożyczone od kolegi, tylko po to żeby sprawdzić, czy po moim skręcaniu do kupy poleci, czy nie). Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze paczki z Banggood z łopatami ogonowymi, zwykłymi i tarczą sterującą. Na razie wymieniłem te nieszczęsne MG-90s na Corony, co zredukowało luz o połowę (drugą połowę liczę, że zredukuje nowa tarcza). Obecnie różnica w prowadzeniu jest ogromna! Mam wrażenie, że jak zawieszę Rexia w miejscu, to mogę pójść na herbatę i będzie wisiał w podobnym miejscu. Teraz tym bardziej czekam na nową tarczę. Choć podejrzewam, że efekty nie będą już tak spektakularne (bo być nie mogą). Teraz luźne myśli. Najpierw naprawę robiłem dosyć ostrożnie, tj. rozkręcałem tylko to co konieczne (bo po co naprawiać coś co działa). W pewnym momencie stwierdziłem, ze całość rozkręca się jakoś tak łatwo gdzieniegdzie. Stwierdziłem więc, że lepiej przejrzę wszystkie gwinty i było to słuszną decyzją. Tj. wiele rzeczy głowicy wykręcało się całkowicie bez oporów. Najzimniej mi się jednak zrobiło gdy sprawdzałem szpindel łopat głównych. Ten rozkręcił się zupełnie bez oporów. Wszystko skręciłem na klej zabezpieczający gwinty (i uprzedzając uwagę - nie gwintów wchodzących w plastik na to nie skręcałem ). A druga sprawa która mnie gnębi to flybar. Bo sprawa wygląda tak: Nowiutkie łopaty, pieczołowicie wyważone i wytorowane, wyważony wirnik ogonowy, prościutki wał, nowiutka głowica. Wszystko kreci się równiutko, cichutko itp. A później na to montuje tego ciężkiego, obleśnego flybara. Oczywiście wszystko wymierzone suwmiarką (do 5 setek dokładności), później jeszcze poprawione ręcznie (czyli helik bez łopat się kreci i nieco telepie, to flybar minimalnie w jedną stronę i zobaczyć czy lepiej czy gorzej), ale nie ma opcji żeby było idealnie. Stąd pytanie do Was: Jaka jest metoda na pozbycie się niewyważenia flybara (taki wiem - wywalić flybar, ale to później, na razie prostsze metody)?
-
Tak całkiem najtaniej to można zrobić wyłącznik podciśnieniowy z puszki po mleku skondensowanym. Używałem takiego długie lata i było ok.Ale jak zmieniłem na elektronikę to poczułem ulgę, że to już koniec Jak w końcu będę w warsztacie to popatrzę czego ja dokładnie używam, bo drogie nie było, a jest diablo skuteczne (ustawiana histereza, dobry wyświetlacz etc.)
-
Dawno temu naoblatywałem się Fuksów do znudzenia (instruktor modelarni kupił chyba z 5 sztuk dla młodszych adeptów do nauki). Taki dosyć toporny ten model jest Przede wszystkim ma źle dobrany profil. SD7037 jest bardzo dobrym profilem, ale do większych, cięższych modeli, tutaj powoduje,że ten model lata jak balon. Kolejnym problemem jest typ wzniosu jak na sterowanie samym sterem kierunku. Choć uwielbiam modele sterowane jedynie ogonem, tak Fuks mnie strasznie drażnił. Właśnie przez modele z tak dobranym wzniosem modele bez lotek mają opinie topornych w prowadzeniu. Zdecydowanie polecam wykonanie innych skrzydeł, najlepiej na którychś AG (np. na zestawie z tego modelu: http://charlesriverrc.org/articles/allegrolite2m/markdrela_allegrolite2m.htm , bardzo łatwo je się robi w drewnie). Obrysu może zmieniać aż tak nie trzeba, ale warto by zrobić wznios podwójny, wtedy model na samym sterze kierunku prowadzi się naprawdę przyjemnie. Serwa 17g będą jak najbardziej ok. Silnik też zdaje się być ok, może bym szukał raczej większego śmigła o mniejszym skoku.
-
IFO - model halowy w starym stylu
Patryk Sokol odpowiedział(a) na Patryk Sokol temat w Parkflyer, slowflyer,shockflyer
I IFO poleciało Nie mam filmu z oblotu, bo był robiony pod domem, przy świetle latarni o 3 nad ranem Niestety - koniec końców mam nieco cięższy model jak chciałem, bo nie było SG-50 w sklepie i byłem zmuszony kupić SG-90 (znaczy - nikt mi nie groził, że mnie pobije jak nie kupię, po prostu chciałem oblatać IFO ) Z racji wyposażenia model w bardzo lekki silnik, to trochę te dodatkowe gramy czuć. Nie ma problemu z lotem jako takim, do tego mocy jest aż nad to. Brakuje za to mocy do bezproblemowego harierra i bardzo łatwo stracić w czasie niego wysokość. Poza tym - wrażenia są absolutnie rewelacyjne! Może być szybkie, może być wolne, jest bardzo zwrotne i bardzo precyzyjne w pilotażu. Konstrukcja jest świetnie przemyślana, nie da się temu modelowi zrobić krzywdy, ani on sam nikomu krzywdy zrobić nie może. Podwozie i przedni pręt węglowy całkowicie kryją śmigło. No i ten przedni pręt działa jak rasowa sprężynka. Efekt taki, że ujeżdżam ten model w swoim pokoju, zupełnie nie przejmując się tym, że odbija się od ścian i innych modeli które mam powieszone na ścianach No i ma dziwną właściwość - sterolotki są wytrymowane na zero do lotu poziomego. Efekt jest taki, że i w locie normalnym i na plecach nie trzeba podciągać SW żeby lecieć prosto. Jedyne wyjasnienie jakie mam to odkształcanie się poszycia. No i na koniec króciutki filmik: Nie przewidziałem, że tam będzie rura od kaloryfera Gdyby nie to lot byłby kontynuowany po otarciu się o ścianę Szczerze tę konstrukcję Wam polecam. Kosztuje nic, waży nic, roboty niewiele więcej niż nic, a jest fantastyczna jako model do wydurniania się bez ryzyka dla czegokolwiek -
IFO - model halowy w starym stylu
Patryk Sokol odpowiedział(a) na Patryk Sokol temat w Parkflyer, slowflyer,shockflyer
Nie znasz się, jest piękny A projektów mam kilka, ale pokończonych, nowy robię jak poprzedni poleci, więc to chyba jest ok? Film oczywiście będzie, najpewniej oblatam go po powrocie do Warszawy (bo tam mam połowę osprzętu). -
IFO - model halowy w starym stylu
Patryk Sokol opublikował(a) temat w Parkflyer, slowflyer,shockflyer
Czołgiem Panowie Dziś ciąg dalszy spełniania pragnień z młodości (czy robienie nostalgicznych modeli to pierwsza oznaka starzenia?) Tym razem na warsztat wziąłem IFO, czyli Indoor Flying Object. Jest toto model będący jednym z pierwszych latadeł halowych, które pozwalały robić jakieś tam 3D. Napędzany silnikiem klasy 280 i pakietem 10x Ni-Cd pozwał na loty harierrem i kilka figur autorotacyjnych. Moja historia z modelem jest taka, że miałem go w FMSie (ktoś pamięta?), a później trafiłem ten model na stronie Kapera (www.depron.prv.pl). Bardzo mi się spodobał, mały, zwrotny, podobno niezniszczalny i do tego z jednym tylko kółkiem. Jednak był z zestawu, więc ówcześnie był dla mnie nieosiągalny. Niemniej, korzystając z odwiedzin u rodziców na święta, przeglądałem co modelarskiego tu leży. Kiedy okazało się, że komplet materiałów i zestaw napędowy w sam raz do IFO to podjąłem się budowy. I tak powstał mój egzemplarz: Całość wykonana jest z prętów węglowych fi 2mm giętych na zimno, rowingu aramidowego (wyciągniętego z tkaniny) i delaminażu zabezpieczającego biaksialną tkaninę węglową (stąd tak mało fantazyjne kolory). Sama konstrukcja to może dwie godziny klejenia i godzina oklejania, jednak zreplikowanie konstrukcji to była już pewna przygoda. Planów w internecie nie ma, zdjęć jest bardzo mało i musiałem się nagłowić jak to powinno być zrobione. Koniec końców chyba dosyć solidnie podrobiłem oryginalny zestaw W obecnym stanie IFO waży 35g i będzie wyposażone w 10g silnik (160g ciągu), regler 6A nieznanego pochodzenia (mam takie coś w szufladzie bez oznaczeń) i pakiet 2s 360mAh. Serwa najpewniej SG-50. Do lotu powinno wyjść sporo poniżej 100g,więc liczę, że zmieszczę się z lataniem w pokoju Jeśli ktoś byłby zainteresowany to mogę przygotować plany i opis jak to się buduje. -
Prząśniczka z modelarza - park flyer w starym stylu
Patryk Sokol odpowiedział(a) na Patryk Sokol temat w Parkflyer, slowflyer,shockflyer
W końcu znalazł się dzień bez wiatru, więc Prząśniczka miała okazję polecieć Lata to... Powoli? Początkowo miało nie być filmu, bo nie miał kto ze mną iść, ale... Po 15 minutach lotu stwierdziłem, że w sumie mogę tym latać jedną ręką, więc wyciągnąłem telefon z kieszeni i zacząłem kręcić Rozpędzić to się nie pozwala (nurkuje z prawię tą samą prędkością co leci w poziomie), pętli nie jest w stanie zrobić, przeciągać też nie chcę, a lądowanie na punkt jest prostsze niż helikopterem. Żeby było śmieszniej - po 30minutach lotu władowałem w pakiet 427mAh Będzie dobry model do kontemplowania bezwietrznych, letnich wieczorów. Ale na zimę to bez sensu -
Ok, przegląd zrobiony, tragedii nie ma. Do wymiany są: -Łopaty (i nigdy więcej drewna) -Flybar -Wał główny -Belka ogonowa -Pasek napędu ogona -Zastrzały belki ogonowej (co akurat mnie drażni - zgubiło się jedno z umocowań, tak to bym sam ten pręt węglowy pociął) -Wał wirnika ogonowego (choć nie wiem czy przez kraksę, możliwe, że wcześniej się lekko telepał) Jaki wniosek? Jak podliczyć części które już mam i łopaty osobno to tragedii nie ma. Niewiele drożej niż 3 deski balsowe, butelka CA i pręty węglowe na naprawę drewnianego samolotu. Mam tylko jeden kłopot, tu liczę na Waszą pomoc. Nie mogę zlokalizować części która mocuje "statecznik poziomy" i do której mocuje się zastrzały belki ogonowej.. Jak ona się nazywa, względnie z czym ją się kupuję?
-
Snapy są w całości nawet po glebie, ogólnie cała głowica i sterowanie trzyma się w jednym kawałku na szczęście. Pytanie tylko czy flybar powinien być z tak obrzydliwie miękkiej stali. Właśnie obciąłem jedną stronę używająć kombinerek i jednej ręki (żeby nie przeciągać przez otwór w głowicy krzywego pręta). Nie ma flybarów z uczciwszej stali?
-
Ech, no więc... Stało się dokładnie to przed czym ostrzegał Andrzej - łopata zgubiła wyważenie. Jak to było? Słuchaj starszych i mądrzejszych? Inna rzecz - jednak posłuchałem, łopaty zamówiłem już jakiś czas temu, po prostu jeszcze nie dotarły, No dobra, ale co tu się stało? Wczoraj zdefiniowałem 3 nowe tryby lotu - autorotację (nie zdążyłem się dotknąć), Idle1 (kąty +/-11st, gaz 100-85-60-85-100) i Idle2 (kąty +/-11st, gaz 100-90-80-90-100). Polatałem sobie nieco w normalu w kółku i stwierdziłem,że sprawdzę nowy tryb lotu (na razie Idle1, Idle2 się nie dotykałem właśnie z obawy o łopaty). Chwilę sobie powisiałem w Idle, heli był znacznie stabilniejszy, bardzo podobała mi się reakcja na dodanie gazu, ogon jak wmurowany (wcześniej mu się uciekało). Postanowiłem polatać jakieś bardziej radosne rzeczy. Ranwers wychodził mi bardzo podobnie, pętla w końcu wyglądała jak pętla. Okazał się, że flip na plecy przez ogon i z powrotem też nie jest trudny. Zwykła beczka też nie robiła problemów, po trzeciej nawet to osiowo wychodziło (zakładając, że heli miał prędkość). Ogólnie wniosek jest taki,ze nawet latać tym potrafię, teraz tylko żmudne trenowanie precyzji lotu (co pewnie zajmie 10x tyle, co nauka do tej pory). Podejrzewam,że to efekt posiadania kompletu nawyków w locie na siebie, czy w robieniu tych takich "samolotowych figur". No, ale dobra jak sama kraksa? Otóż robiłem beczkę na dużej wysokości (jak wszystkie inne, nisko tego jeszcze jakiś czas nie dotknę) i w momencie kiedy byłem w drugiej żyletce (czyli już przy przejściu do lotu normalnego) zobaczyłem, że coś z heli odleciało. Wróciłem jeszcze siłą rozpędu do pozycji normalnej, ale heli był zwyczajnie niesterowny. Telepał się jak z padaczką, a ogon latał to w lewo to w prawo (kto by go winił w sumie, od kosmicznych drgań żyro zdurniało). Przez chwilę próbowałem jeszcze powalczyć z posadzeniem modelu, ale duża wysokość połączona z resztkową kontrolą spowodowała, że nic z tego nie wychodziło, a heli zaczynał pokazywać, że może zawędrować zadziwiająco daleko, zanim go ziemia spotka. Wtedy mi została już tylko jedna decyzja, stwierdziłem "Sorry, Rexiu, nic osobistego, ale lecisz w glebę", odciąłem silnik, a heli postawiłem w żyletkę, żeby wyeliminować ryzyko, że jednak jeszcze siłą rozpędu gdzieś zadryfuje. Oczywiście najpewniej ktoś byłby w stanie to posadzić, ale nie miałem ochoty sprawdzać czy należę do tych osób, lepiej uwalić samego helika niż helika i coś przy okazji. Jak i wynik tej kraksy? Na pewno belka ogonowa, zastrzały belki ogonowej, pasek napędu ogona, wał główny i pręt flybara. Czy coś więcej to dowiem się jak go rozkręcę i wszystko przejrzę. .