Skocz do zawartości

d9Jacek

Modelarz
  • Postów

    4 766
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    26

Treść opublikowana przez d9Jacek

  1. d9Jacek

    ENYA fanclub

    ooooo tak, bardzo bardzo wiele produktów.....ale od jakiegos czasu staram się ich unikać ale Enya 0.9 to bierz bez wahania
  2. d9Jacek

    powrót

    Powroty są zawsze mile widziane??.......i co dalej z tymi kosiarkami się stało ??/
  3. d9Jacek

    ENYA fanclub

    j od siebie dodam, że dobrze jest ustawic wał korbowy, tak , aby czop wału i stopa korbowodu nie kąpały sie w potencjalnym wypłukanym syfie
  4. w tym dziale bo nie chce mi sie nowego tematu zakładac.....ehhhhhhh trochę nostalgicznie... My, urodzeni w latach ................tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych, "Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wspominamy z nostalgią lata 80. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo i Higiena Zabawy). Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki. Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za raczenie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy. Oczywiście na czas. Powrót po bajce był nagradzany paskiem. Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam karę. Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych. Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo – jak zwykle. Nikt nie pomagał nam odrabiać lekcji, gdy już znaleźliśmy się w podstawówce. Rodzice stwierdzali, że skoro skończyli już szkołę, to nie muszą już do niej wracać. Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął. Każdy potrafił pływać i nikt nie potrzebował specjalnych lekcji aby się tej sztuki nauczyć. Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego. Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na policję (wtedy MO), żeby zakablować rodziców. Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy. Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a Milicja zajmowała się sprawami dorosłych. Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice trzymali się od tego z daleka. Nikt z tego powodu, nie trafiał do poprawczaka. W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce. Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby. Trzymaliśmy się z daleka od fajki dziadka. Za to potem robił nam bańki mydlane z dymem fajki w środku. Fajnie się dym później rozchodził po podłodze jak bańka pękła. Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad. Ojciec postawił mu piwo. Do szkoły chodziliśmy półtora kilometra piechotą. Ojciec twierdził, że mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć kilometrów. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie (za 3 błędy nie zdawało się matury z polaka). Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot. Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również. Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię. Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie i poręcze w bloku. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii. Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą. Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł. W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jak się poskarżyłeś mamie na nauczyciela to jeszcze w łeb dostałeś. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością. Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi przechodnie, koledzy ze starszej klasy, pani na świetlicy albo woźna jak już świetlica była zamknięta. Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrotcie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami. Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu. A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!" znalezione w sieci ps. a od siebie dodam....miałem to szczęście , że mieszkałem około 3 km od Lotniska Gocław...więc każdy wolny czas spędzałem wraz z moimi kolegami na tymże lotnisku...a działo się tam wiele i nikt nas, gówniarzy, z tego lotniska nie wywalał... na Gocławiu działało rownież Lotnicze Pogotowie Ratunkowe zatrudniajace pilotów, których nie chciały ( nie mogły) zatrudnić PLL "LOT" , a panom pilotom zbierało się czasem na wspomnienia , których słuchalismy z wypiekami na policzkach.....lotnictwo i to małe i to duże.....piekna sprawa mały update...na temat wspomnianego juz Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Bogdan Act napisał ksiązkę opartą na faktach pt. Pomoc musi nadejść
  5. Darek, nie spinaj się, większośc poparła taką zmianę Regulaminu, zdecydowanie poparł ją Kuba i tyle na ten temat,, Forum ma żyć swoistą wymianą doświadczeń, równiez pogladów czy zainteresowań a nie darmowa giełdą KUPIĘ- Sprzedam....bo nie taka jest idea ... a cwaniakowanie kończy się tym o czym napisał Rafał... ps.A czy irytujace sa posty o niczym ??? czasami tak czasami nie, ?....jezeli to robi ktoś w celu nabicia minimalnej ilości postów to tak, w innym przypadku nie.. .Czy irytuje Cię post Robertusa majacego ponad 10k postów, post wyrażający podziw ,zachwyt cudzym modelem ?? Bo mnie nie. moim zdaniem temat do zamknięcia , bo za moment znowu bedzie gównoburza
  6. pewnie, każdy by miał??....bo jak do tej pory to takie "przeloty" vs obloty miedzy działami?.....lataj dalej , powodzenia zyczę
  7. dokładnie tak nie pręży , nie odbija , jest stabilny...imadło 50 kg też zamocujesz......no i kowadło
  8. napiszę jeszcze raz a co potwierdził Kol Roman - płyta OSB # 25 x 2 , im cięższy blat , tym stabilniejszy stół taki długi arkusz znalazleś czy go łąćzyłeś ?
  9. ok,pomysł dobry... problem tylko w równomiernym docisnięciu tej blachy do płyty OSB bo jednak powierzchnia słuszna ja mam blat warsztatowy zrobiony ze starego blatu kuchennego # 40 mm, bez blachy.... a inne z laminowanej płyty wiórowej ,starcza
  10. Ok.....to sprzedaj mi patent jak i czym chciałbys tę blachę, no całkiem spora płachta , bo 1,7m x 0,5 przykleić do tej płyty OSB.... ja znam tylko jeden sposób( lepiszcze) klejenia blachy do drewna , jeżeli ma to byc połączenie trwałe , ale chętnie się dowiem czegoś nowego
  11. d9Jacek

    mvvs 8

    może i nie był latany , mógł byc w modelu zamontowany ale NIB to on nie jest. Sprzedający wprowadził Cię w błąd , tych porysowań podkładki trudno nie zauważyć. Wysta o częsciowy zwrot kasy
  12. i dechy będa cały czas pracowały...blat musiałby być sklejony z listew
  13. zgadza się....ale są specjalne żywice epo do blatów też bym tak zrobił ale Piotrek konkretnie pytał i taka dostał odpowiedz
  14. Robinson....chyba wiem kto?
  15. zrobiłbym 2 x 25 i podparty w połowie długości
  16. d9Jacek

    mvvs 8

    bo "new to miał być box , a silnik used "....było napisane NB a masz zdjęcia silnika z aukcji na eBayu ?
  17. Zdecydowanie epoksydowa, na alledrogo masz żywice samopoziomujące do wylewania platów. Jakiej grubości płytę OSB chcesz dać na ten blat ? I jaki wymiar blatu ?
  18. Kuba, masz 1000% racji...miałem juz nie pisac ,ale trafiłem na taką ciekawostkę w ciekawym kraju, jezeli zdecydujesz to usuń to-moim zdaniem porażające https://www.dn.se/nyheter/sverige/geriatrikprofessor-det-har-ar-aktiv-dodshjalp/ dla malkontentów ,że nie można zrozumieć->> przeglądarka Chrome-->>> ustawienia---> tłumacz zawsze z...--> gotowe
  19. d9Jacek

    Zakupy z Japonii

    ok, dzięki, ale cena u nich to będzie 1000+ RcJapan to ~~~120$ +P&P
  20. d9Jacek

    Zakupy z Japonii

    Potrzebuję wał korbowy do OS FT 300 + jakieś pierdolety z RC Japan , więc moze coś wespól/ zespół ogarniemy
  21. Żalisz się czy chwalisz? nie wchodz "piszesz mi tu jakies podteksty o bracie Michnika ( bo inaczej "odprysku" gazetowego nie moge zrozumiec ) i ruskie przyslowia. "...w mojej wypowiedzi nie ma ani jednego słowa o bracie Michnika , więc standartowa manipulacja wypowiedziami innych... "ruskie przyslowia " ??? a gdzie tu je masz Obywatelu Świata jak sam się nazwałeś a nawet gdyby były to co ? przeciez jesteś światowcem więc nie powinno Cię to razić.."Ruskie " to takie pogardliwe określenie tej nacji więc skąd u Ciebie taka pogarda do innych narodów ??? Rosyjskie Jarku, jeżeli już to rosyjskie ... Tak, wiadomości o Polsce czerpiesz z GieWu , a przecież jeżeli tam napiszą , że u nas w Polsce Murzynów biją , to musi byc prawda jak dla mnie EOT ps. możeśz wrzucić , nie sądzę aby mnie to jakoś zabolało
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.