Skocz do zawartości

Corsair 140cm, depron - mój pierwszy model :)


Rekomendowane odpowiedzi

Ja to widzę trochę bardziej krytycznie. Model budowany w technologii pancernej (nie wiem dlaczego) przy zwykłym "cyrklu"  w pionie traci kawałek skrzydła i steru kierunku. Tak wypełnionego kadłuba, skrzydeł i ogona nie widziałem jeszcze w żadnym modelu. Wszystko na sztywno z wzmocnieniami. przeczuwam, ze za każdym razem, przy najmniejszym błędzie będą duże straty. Przecież on wylądował w trawie. Spadł na plecy może z 30cm, no niech będzie metr. I ster poszedł? Mustangiem Art-tech z pianki  takich  lądowań miałem ze 20 i nic się nigdy nie stało. Teraz jeszcze ciekawe, co się porobiło po tym lądowaniu wewnątrz kadłuba, jak się mają łączenia tych wszystkich wzmocnień wzmacniających wzmocnienia i podpórki.

A uliczka faktycznie wąskawa, jak na taką prędkość podejścia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jesteś kozak. Dla mnie to najtrudniejsze z możliwych ustawienie. Wtedy muszę zrobić najszybszy ruch głową, by śledzić blisko (a więc i szybko!) mijający mnie model. Wszystko, co jest punktem odniesienia (pobocze, nawierzchnia pasa) przesuwa się/przekręca. I mózg głupieje. Wiem, że nie jestem w tym odosobniony.

 

To nie ma nic wspólnego z kozactwem, w porównaniu z większością ludzi tutaj latam raczej rzadko i bardzo przeciętnie. Po prostu dla mnie takie ustawienie jest łatwiejsze, bo jednocześnie kontroluję zarówno wysokość modelu nad ziemią, prędkość schodzenia, jak i ustawienie skrzydeł idealnie w poziomie, mam widok jak kontroler sprowadzający samolot na lotniskowiec. Patrząc z boku z oddalenia łatwiej jest źle ocenić przechył modelu, nie mówię że dużo, ale przy szybowcu tuż nad ziemią drobne przechylenie może zaowocować cyrklem. Widać podobnie jak mode w aparaturze jest to tylko kwestia przyzwyczajenia i wyrobionych nawyków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ćwicz, rób próbne podejścia to się nauczysz.  ;)

Ja na lotnisku (tylko w weekendy) mogę lądować gdzie chcę, ale kiedy chcę polatać niedaleko domu to ląduje na asfaltowym skrzyżowaniu (tak, tylko skrzyżowanie jest asfaltowe). Miejsce przyziemienia jest obok mnie. Też miałem problemy z trafieniem w drogę, jak każdy chyba  :lol: ale jak się już wprawiłem to muszę przyznać, że jest to całkiem wygodne.  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też teraz ląduję "na siebie", bo po zmianie lotniska nie mam szerokiej łąki równie beznadziejnej w każdym miejscu, tylko wspaniałe pola z odcinkiem startowym szerokości około 15 metrów. Staram się jednak, żeby samolot miał dłuższe podejście. W przypadku małych samolotów (110-120 cm rozpiętości) jakieś 50 metrów od siebie mam samolot w locie na wprost przed sobą na wysokości max 8-10m, i schodzę do lądowania na minimalnych obrotach, a tuż nad ziemią w ogóle wygaszam obroty. Lądowanie kończy się zwykle jakieś 5-10 metrów przede mną, ale ląduję na klepisku, nie asfalcie, w przypadku twardej nawierzchni jeszcze bym zwiększył odległość podejścia. Wiem, u Ciebie jest to drzewo przy drodze, ale chyba można przelecieć obok niego...

 

Większe moje samoloty mają jeszcze dłuższą ścieżkę podejścia. Na wszelki wypadek, jakiś wiaterek, czy coś - mam możliwość zareagować. Zawsze się staram, żeby samolot opadał płynnie (nie zawsze wychodzi), takie pompowanie jak na Twoim filmie zbyt często kończyło się u mnie pogiętymi goleniami podwozia...

 

Poza tym druga rzecz - klapy. Obojętne, czy samodzielne, czy w postaci klapolotek. Może mi się wydaje, źle oceniam film, ale odnoszę wrażenie, że masz dużą prędkość podejścia. Mustang FMS 1440mm, około 3 kg masy startowej na klapach leci wolniej niż Twój w sumie lekki depron:

 

Pomyśl o klapach...

 

 

A co do lotu, to fajnie lata. Ale trochę jak samolot pasażerski :) Jakieś pętle, beczki - też potrafi? :)


A tu masz pełną procedurę startową, procedurę lądowania i jeszcze parę słów o lataniu :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorki, że się nie odzywałem. Już nadrabiam :)

Bardzo ładne loty. Droga jest wąska więc nie dziwię się, że przy podchodzeniu do lądowania "jeszcze się zwęża" i trudno w nią trafić.

Dzięki, Robert. Oj, zwęża się. I to sama. Taka magia tego miejsca :)

 

...Model budowany w technologii pancernej (nie wiem dlaczego) przy zwykłym "cyrklu"  w pionie traci kawałek skrzydła i steru kierunku. [...] Tak wypełnionego kadłuba, skrzydeł i ogona nie widziałem jeszcze w żadnym modelu. Wszystko na sztywno z wzmocnieniami. przeczuwam, ze za każdym razem, przy najmniejszym błędzie będą duże straty.

Stracił ten kawałek skrzydła, który miał stracić. To kawałek doklejonej pianki. Konstrukcja nienaruszona.

 

Wiele już razy niektórzy koledzy, włącznie ze mną, pisali o niedostatkach konstrukcji tego modelu. Można go było zbudować lżej, lepiej.

Technologia pancerna to jak rozumiem metafora. Idea wzmocnień (częściowo bezsensownych) ma swoje (tzn. moje ;) ) uzasadnienie.

Pisałem w wątku jakie. Chodziło o mocny i ciężki napęd.

Gdzie jest sztywno, a twoim zdaniem nie powinno? Gdzie nie powinno być wzmocnień? Napisz, wypunktuj. Chętnie skorzystam.

 

Z tym przewidywaniem start przy najmniejszym błędzie to nie dramatyzuj. Od dramatyzowania jestem tu ja :D.  Ten model zliczył już kilka kraks, jedną równie spektakularną jak ta, i poza uszkodzonym podwoziem, nic mu się nie stało.

 

Przecież on wylądował w trawie. Spadł na plecy może z 30cm, no niech będzie metr. I ster poszedł?

Ster akurat nie poszedł. Poszedł cały statecznik razem ze sterem, który o dziwo nie ucierpiał, mimo że to on został uderzony.

Statecznik to jedyny z elementów tego modelu, o którym wiedziałem przed oblotem, że jest słaby. Mimo wzmacniania został tyle razy uderzony, że zrobił się wiotki. Wiedziałem, że prędzej czy później będzie wymagał interwencji. Uderzenie w asfalt, nie pionowo, a w poprzek, z boku, nie dało mu szans.

Mustangiem Art-tech z pianki  takich  lądowań miałem ze 20 i nic się nigdy nie stało.[...] Teraz jeszcze ciekawe, co się porobiło po tym lądowaniu wewnątrz kadłuba,

Rozumiem ideę tego porównania, ale przykład mogłeś wybrać sensowniejszy. Bez urazy.

 

Co do uszkodzeń kadłuba - zaspokoję twoją ciekawość. Z na tyle dokładnych oględzin, na ile pozwala konstrukcja wynika, że nic się nie stało. Oczywiście, coś mogłem przegapić, ale kratownica na wysokości mocowania skrzydeł i przód na wysokości wręgi silnikowej (dwa miejsca, które najbardziej dostały po d...e) na 99,9% są w porządku.

jak się mają łączenia tych wszystkich wzmocnień wzmacniających wzmocnienia i podpórki.

Jak dla mnie, od tonu krytycznego, przeszedłeś do tonu ironizująco-kpiarskiego. Ponawiam prośbę o wypunktowanie bezsensownych wzmocnień, zwłaszcza "tych wzmacniających wzmocnienia".

Co do wąskiej uliczki i prędkości - tu się zgadzam w pełni.

 

Vowthy, robertus, Masło - chyba macie rację z tą techniką podchodzenia, że to kwestia treningu i nawyku.

 

Ja też teraz ląduję "na siebie", bo po zmianie lotniska nie mam szerokiej łąki równie beznadziejnej w każdym miejscu, tylko wspaniałe pola z odcinkiem startowym szerokości około 15 metrów. Staram się jednak, żeby samolot miał dłuższe podejście. [...]

 

Może mi się wydaje, źle oceniam film, ale odnoszę wrażenie, że masz dużą prędkość podejścia.

Zauważyłem, że odkąd przestałem latać w Piastowie, mam zupełnie inny sposób podchodzenia do lądowania. Żadnych długich podejść, mniej pracy ciągiem, a więcej machania SW i niestety to się mści. Nie wiem czy to urok wąskiej drogi mnie spina, czy co... ;) Tu trzeba kontrolować staranniej więcej rzeczy na raz (pion, poziom, samochody) i procesor mi nie wyrabia :D.

 

Powód za dużej prędkości na podejściu - obawa przed przeciągnięciem, brak zaufania do swoich umiejętności i do modelu. Do modelu niesłusznie :D .

Teraz uświadomiłem sobie, że wynika to również w dużej mierze z mojej pozycji przy lądowaniu. Lecę niemal na siebie i trudno mi śledzić prędkość, więc asekuracyjnie daję więcej gazu.

Na nieokrojonej wersji filmu widać jak przed lądowaniem desperacko szukam miejsca w trawie na odejście parę kroków od pasa.

A o klapach muszę przestać myśleć, a zacząć z nich korzystać :P . Zwłaszcza, że kąt zaklinowania jest teraz mniejszy.

A co do lotu, to fajnie lata. Ale trochę jak samolot pasażerski :) Jakieś pętle, beczki - też potrafi? :)

Beczki potrafi, pętle - chyba, ale z tym napędem nie będę ryzykował, choć kolega mówił, że da radę jak go rozpędzić. Chcę jednak mieć zapas.

Wymienię silnik i  śmigło i wtedy nie będzie przeproś ;)

 

Świetne filmy. Znam, znam, a jakże B) .

to tez troche kwestia swiatla, w takich warunkach swieltnych wzrok kiepsko sobie radzi z ocena odleglosci (latales pod swiatlo prawie zachodzacego slonca)

Święta prawda.

Bartku 30/31/01 MUSI być gotowy !! :) chyba, że masz wolne na tygodniu, to zapraszam wcześniej. Pomyśl o kierowcy ;):)

Będzie gotowy. I tym optymistycznym akcentem kończę chyba mojego najdłuższego posta w tym wątku :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój ton nie jest kpiarski, ani nie zamierzam się tu podśmiewać. Tak jak napisałem, nigdy jeszcze nie widziałem tak wypełnionego wnętrza kadłuba i skrzydeł. Ilość połączeń i elementów, z których składa się ten model, jest obłędna. Jedyna rzecz, jaką tutaj trochę ironicznie punktuję, to to, że model był budowany tak, że nawet mimo kraksy miałby zostać cały. A nie został. Dlatego pytam, dlaczego zastosowałeś tyle wzmocnień, skoro pozostałe 90% modelarzy robi wręgi kadłuba, podłużne belki, domek i nic więcej? Po co to? O wiele lepiej by było, jakbyś się skupił na "umakietowieniu" (silnik jest przekozacki), a płatowiec budował według sprawdzonych zasad. Mi to wygląda na typowy kawał dobrej, zupełnie nikomu niepotrzebnej roboty.

 

Co do P-51 z Art Tech, to piankolot, bardzo ładnie robi "gwiazdę" na skrzydłach, silniku, ogonie. Twój model jest podobnych rozmiarów i powinien podobnie się zachowywać. Zbudowanie kamienia i tłumaczenie, ze potem trzeba wzmocnić konstrukcje, bo silnik jest ciężki, to dla mnie totalna bzdura. Ogromy silnik, wypakowany wzmocnieniami model, a wcale za szybko nie lata.

RWD-5 Skazzo dla nowicjuszy, które zbudowałem sam, tez się nie rozpada przy takich kraksach. I nie ma zupełnie niczego wewnątrz kadłuba i jest podobnych rozmiarów.

 

Żeby nie było tak, że tylko miauczę. Model fantastyczny, sam bym takiego nie zbudował. Silnik petarda. Ale "nierozbijalnego" modelu nie zbudujesz nigdy i założenie, ze budujesz model odporny na kraksy, jest z góry błędne.

 

P.S. Rzuć ta pianke w cholerę i buduj coś drewnianego. Makietę. I niech to będzie P-47, jakaś wczesna wersja bez kroplowej kabiny. Będę klaskał w pierwszym rzędzie.

 

Bartek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czekam z utęsknieniem na relację z remontu i z kolejnych udanych lotów. 

Takim emocjom oprzeć się nie sposób ;) . Podwajam więc remontowe wysiłki.

 

Pętlę na pewno da radę, tylko trzeba nadać mu prędkości i nie robić tego na niskim pułapie.

Wysoko rozpędź go w lekkim locie nurkowym i drążek na siebie. W P11c tez miałem przymaławy silnik, ale pętlę robił.

Tak też mówił Andrzej (andrzej_t). Jestem dobrej myśli. Zwłaszcza, że w odwodzie jest silnik 540kV i lepsze śmigło.

 

Jedyna rzecz, jaką tutaj trochę ironicznie punktuję, to to, że model był budowany tak, że nawet mimo kraksy miałby zostać cały. A nie został.

Bo nie był tak budowany. Idea wzmocnień była inna.

 

Co do P-51 z Art Tech, to piankolot, bardzo ładnie robi "gwiazdę" na skrzydłach, silniku, ogonie.

To cudownie. Podwozie w moim, jakby nim mocno klapnąć, potrafiłoby zrobić szpagat.

Dalej uważam, że porównanie firmowej pianki do modelu jak mój, jest nadużyciem. Jest bez sensu.

 

Twój model jest podobnych rozmiarów i powinien podobnie się zachowywać.

Jak wyżej. Proszę, nie ciągnij tego porównania.

 Zbudowanie kamienia i tłumaczenie, ze potem trzeba wzmocnić konstrukcje, bo silnik jest ciężki, to dla mnie totalna bzdura.

:blink:

 

[...] Ale "nierozbijalnego" modelu nie zbudujesz nigdy i założenie, ze budujesz model odporny na kraksy, jest z góry błędne.

:blink: Bartosz, gdzie w tym wątku pisałem, że wzmacniam dla uzyskania kretoodporności?

 

Ogromy silnik, wypakowany wzmocnieniami model, a wcale za szybko nie lata.

Wzmocnienia były nie po to by szybko latał, a silnik nie jest taki, żeby udźwignąć zbyt ciężki model.

 

Mnie samemu często zdarza się czytać pobieżnie i z doskoku.

Jeśli dyskusja cię wciągnęła, a chcesz się dowiedzieć, dlaczego zrobiłem tak a nie inaczej, przeczytaj sobie pierwszych kilka stron wątku raz jeszcze. Tam jest wszystko kawa na ławę. Możesz też przeczytać artykuł w "Przeglądzie".... Tam masz wszystko w pigułce.

 

Za wszystkie słowa uznania dziękuję. Następny model będzie na pewno drzewienny ;) . Na pewno nie P-47, przynajmniej nie w pierwszej kolejności.

 

Edit:

post-11729-0-84372700-1400662698_thumb.jpg

post-11729-0-28140700-1400662686_thumb.jpg

post-11729-0-17789300-1400662712_thumb.jpg

post-11729-0-81754400-1400662733_thumb.jpg

post-11729-0-92266500-1400662722_thumb.jpg

Przedłużona belka statecznika. Poprzednia była śmiesznie krótka.

post-11729-0-03189100-1400662779_thumb.jpg

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybacz, nadal nie wiem, dlaczego w modelach np. Robertusa nie ma takich rzeczy, a latają:

 

http://images35.fotosik.pl/1871/98651bcd402cef4a.jpg

 

Mi nie chodzi o błędy konstrukcyjne, bo za cienki jestem w uszach, żeby to w ogóle komentować. Zamiast zrobić wręgi z drewna, zrobiłeś z depronu, plus narożniki, plus podpórka. Po co? Ja tego nie potrafię zrozumieć.

Po co budujesz z z depronu, skoro chcesz mieć wytrzymałość co najmniej drewna? To jest błąd myślowy, Robertus ma dobre podejście. Jakbyś miał w fabryce takie samoloty robić, to by cie zwolnili za marnotrawienie  materiału i czasu. Wytrzymałość powinieneś uzyskać materiałem, a nie ilością wzmocnień. Ja jako totalny nowicjusz uważam, że kierunek w którym poszedłeś, to ślepa uliczka z wieloma zakrętami po drodze. I powiem ci, że jakbym rozbił taki model, jaki zbudowałeś, to bym chyba oszalał, bo niewiele tutaj modeli, na tym forum, o podobnym stopniu komplikacji. Model ładny, ale jak dla mnie, koncepcja budowy, porażka technologiczna (czas, koszt, rozwiązania konstrukcyjne). Narobić się bez sensu, to nie sztuka.

I śledzę ten wątek od samego początku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybacz, nadal nie wiem, dlaczego w modelach np. Robertusa nie ma takich rzeczy, a latają:

 

http://images35.fotosik.pl/1871/98651bcd402cef4a.jpg

 

Mi nie chodzi o błędy konstrukcyjne, bo za cienki jestem w uszach, żeby to w ogóle komentować. Zamiast zrobić wręgi z drewna, zrobiłeś z depronu, plus narożniki, plus podpórka. Po co? Ja tego nie potrafię zrozumieć.

Po co budujesz z z depronu, skoro chcesz mieć wytrzymałość co najmniej drewna? To jest błąd myślowy, Robertus ma dobre podejście. Jakbyś miał w fabryce takie samoloty robić, to by cie zwolnili za marnotrawienie  materiału i czasu. Wytrzymałość powinieneś uzyskać materiałem, a nie ilością wzmocnień. Ja jako totalny nowicjusz uważam, że kierunek w którym poszedłeś, to ślepa uliczka z wieloma zakrętami po drodze. I powiem ci, że jakbym rozbił taki model, jaki zbudowałeś, to bym chyba oszalał, bo niewiele tutaj modeli, na tym forum, o podobnym stopniu komplikacji. Model ładny, ale jak dla mnie, koncepcja budowy, porażka technologiczna (czas, koszt, rozwiązania konstrukcyjne). Narobić się bez sensu, to nie sztuka.

I śledzę ten wątek od samego początku.

Jeszcze raz, w skrócie. Model powstawał wokół napędu - odwrotnie niż większość modeli, gdzie napęd dobiera się na końcu. Błąd powstał w chwili, gdy postanowiłem ten napęd ożenić z planami typowego deproniaka. To powinno ogólnie odpowiadać na twoje zdziwienie, czemu wręgi takie a takie, czemu nie drewno, czemu brak spójności konstrukcji, czemu wytrzymałość dzięki wzmocnieniom, zamiast dzięki materiałom, itd, itp. Inna sprawa, że można było zrobić z tym napędem i z tych planów i zrobić to lepiej.

 

Dziwi mnie, że ten temat powraca, pół roku po oblocie modelu, a propos kraksy, w której, jeszcze raz to napiszę:

 

BRAK USZKODZEŃ ZASADNICZEJ KONSTRUKCJI MODELU.

 

Przeżył, (pokołował nawet do samochodu ;) ) odpadło to, co odpaść powinno (poza statecznikiem, który był zrobiony po prostu słabo).

Jakbym się sprężył to w 2-3 dni by znów poleciał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bartek, czym Ty go malowałeś na finiszu? Gunzo? Mam problem z dobraniem kolorów dla Corsaira malowanego w tricolor...

Paweł, ja wykańczałem akrylami eco revolution. Kolory są odległe od oryginału jak stąd do Księżyca.

Rozumiem, że malujesz od początku?

Pactry są bardziej niebieskie od Gunze, które zdecydowanie idzie w szarości. Mam zakupione jedne i drugie, ale chyba zdecyduję się na Gunze. Będzie bardziej szary a gwiazdy będą się ładnie odznaczać. Na tle Pactry gwiazdy niestety giną.

 

Malujesz serią Mr. Color czy Mr. Hobby (organiczne czy wodne)?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pactry się za szybko ścierają, więc odpadają w przedbiegach.

 

Jestem bardzo zadowolony z Gunzo, które na F4F świetnie mi się sprawdziły, ale w przypadku F4U mam problem z niebieskimi. Ale chyba zrobię tak jak Ty - postawię na jakość, nawet jeśli model będzie za bardzo wpadał w szarości... Bo na mieszanie nie mam melodii, za dużo tej farby, musiałbym w jakichś słoikach to robić a potem modlić, żeby wystarczyło...

 

Będę malował w zasadzie od początku, choć podobnie jak w przypadku Wildcata - jakiś tam kolor bazowy to już jest...Tylko też taki trochę cukierkowy, i za ostre przejścia barw, więc... do poprawki :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... postawię na jakość, nawet jeśli model będzie za bardzo wpadał w szarości...

Wiesz, ciężko powiedzieć, czy za bardzo, czy nie. Ja nie mam dostępu do dobrych kolorowych zdjęc. Intermediate blue Pactry jest podobno bardzo bliski oryginałowi. Jak stawiamy na wiernośc to cała seria Model Master Authentic się kłania, ale nie wiem jak z paletą US Navy.

 

Dużo zależy jaką historię ma robiony egzemplarz. W klimacie Pacyfiku kolory szybko się zmieniały, ścierał je pył koralowy, a na lotniskowcach zżerała sól, blakły, potrafiły się różnic w zależności od dostawy i dostawcy. Jak prysnę mojego Gunziakami to będzie miał swój urok, taki bardziej wojskowy. Na razie jest jak napisałeś zbyt cukierkowy.

 

Myślałem jeszcze nad domieszaniem niebieskiej do Gunze, ale czy to warto...?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.