



-
Postów
693 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Treść opublikowana przez FockeWulf
-
Heh, zgadza się, ale nawet nie wiem od czego zacząć. Tj. bardziej jak marka chodziło mi o system, tzn. kupować z wycięciem "męskim" czy nie, amortyzowane, wąskie / szerokie, z takiego czy innego materiału etc. Reszta to kwestia gustu, ale jakiś kanon pewnie jest? Co do trasy to wiadomo. Wolałbym jednak jakimiś drogami bocznymi, bo szosą w Polsce to mam obawy o życie i zdrowie. A rower - będę w domu to wrzucę, niemniej muszę go raczej wymienić. Na zjazdach i nierównościach zawsze zastanawiam się, czy widelec wytrzyma. Rower już jest zabytkiem (tzw. w sumie rama, widelec i kierownica, gdyż kaseta i koła były wymieniane - nie uśmiechało mi się jeździć na zszytkach; części oryginalne łącznie z siodełkiem skórzanym oczywiście mam odłożone). Mam jeszcze górala GIANT, ale coś ciężkawy jest. Chyba przyjdzie czas na zakup czegoś nowego. Wolałbym bardziej pionowo niż poziomo siedzieć (tj. po skosie ;-)), bo mam problem z plecami...
-
Rozumiem Twój punkt widzenia, mam podobne spostrzeżenia (również dużo pracuję i zauważam, że im mniej ktoś pracuje tym bardziej jest roszczeniowy, ale to nie ten temat). Mimo wszystko uważam, że wolny rynek sobie nie radzi ze wszystkim i czasami trzeba go pchnąć w dobrą stronę. Mamy inne zdanie na ten temat i tyle. Nie jestem natomiast zwolennikiem teorii spiskowych i tego, że ktoś chce zarobić. Pojawia się nowa branża, pojawiają się nowe firmy, inwestycje etc. Winni jesteśmy temu po części my - konsumenci, którzy chcą lepiej, szybciej, ale przy tym taniej. Wynik jest taki, że otrzymujemy co otrzymujemy... Jestem ciekaw, jak wrócimy do wątku za kilka lat. Może będzie tak, że pomysł upadnie bardzo szybko, może zostanie przesunięty na później (takie mam zdanie, gdyż często tak się dzieje w prawodawstwie krajowym i unijnym). A może pojawi się nowa technologia lub argumenty i obawy prezentowane w wątku okażą się słuszne i... pojawi się inna technologia...
-
Czyli nie powinno być dofinansowywania górnictwa, projektów innowacyjnych oraz w ogóle projektów w ramach kolejnych rund finansowania krajowego / europejskiego. Nie powinno być wspierania rolnictwa, rybołówstwa, pomocy w założeniu działalności gospodarczej, kursów przebranżowienia zawodowego etc. Wymieniać można bez końca? Po to jest budżet państwa, aby stawiać akcenty i kierować uwagę grup społecznych na pewne zjawiska, aby dojść do jakiegoś celu, który został założony. Przypomnę, bo jesteśmy w temacie elektromobilności, że data 2035 nie wzięła się znikąd. Chodzi o osiągnięcie neutralności klimatycznej w 2050 roku przy założeniu, że samochody wymieniane są średnio co 15 lat. Jest zatem polityka, są założenia i jest realizacja.
-
Dzięki za trasę, może się zbiorę wreszcie, bo Twoje przygody fascynują... Najwięcej jak przejechałem to 80 km jednego dnia i 80 km następnego aby wrócić do domu, więc ani nie jest źle, ani dobrze. Problem miałem jednak z siodełkiem, ewidentnie źle dobrane (odziedziczone w spadku?). Muszę coś kupić, może polecisz? Jeżdżę na starym Huraganie odrestaurowanym pod koniec lat 90.
-
Ale to się właśnie dzieje na naszych oczach ze wszystkimi zaletami i niedoskonałościami, aby nie powiedzieć wadami. Nie widzę możliwości rozwoju techniki bez jej powszechnego wdrożenia. Nikt nie sfinansuje rozwoju branży jak nie zobaczy jej potencjału. Marketingowo konsumenci dzielą się na kilka grup, w tym "innowatorów", którzy kupią bo nowe, mimo iż drogie, "rozsądnych", którzy poczekają, aż stanieje oraz "tradycjonalistów", którym to niepotrzebne (nie pamiętam dokładnie całego podziału, ale mniej więcej tak to szło). Jak wchodziły płaskie TV, chodziły po naście tysięcy złotych i był na nie zbyt. Obecnie technologia weszła pod strzechy i powszechna w każdym domu. Za kilkanaście tysięcy złotych są już nowe produkty (większe, z innymi funkcjami etc.). Nie widzę rozwoju w ten sposób, że dysponując już jakimś produktem, producent nie wprowadza go na rynek aby dopracowywać kolejne lata. To tak jakby nie instalować fotowoltaiki, bo za x lat będzie lepsza, tj. wydajniejsza, estetyczniejsza etc. (zob. peroskwity). Wielu ludzi korzysta i jest zadowolonych mając realne oszczędności. Tak samo jest wszędzie, włączając modelarstwo. Pierwsze produkty nie są doskonałe, ale z czasem są udoskonalane. Czasami jest też ślepa uliczka, jak np. przy rozwoju technologii cd / dvd, gdzie jedna z firm przegrała wyścig o wprowadzenie standardu w branży. >>>>Uderzenie kokiem to jest najgorsze co może być, nie trzeba dużej prędkości by się owinąć wokół drzewa słupa i zginąć. ? Daleko nie trzeba szukać: https://slask24.info.pl/potworny-wypadek-drogowy-samochod-roztrzaskal-sie-o-drzewo-zdjecia/
-
Kiedyś czytałem o koncepcie, aby baterie były wymienne, tj. że podjeżdżasz na stację, a pracownik / robot wymienia kasetę, wkłada do ładowarki wielkiej jak szafa i ładuje ci inną baterię. W tym układzie nie kupuje się baterii, tylko płaci za jej używanie. Baterie są serwisowane, sprawdzana jest ich wydajność i bezpieczeństwo. Nie potrafię się ustosunkować do pomysłu, a nawet nie wiem, czy jest on gdzieś poważnie brany pod uwagę. Ale to tylko pokazuje, że jak mówią Amerykanie, trzeba myśleć "out of the box" i wiele się może jeszcze wydarzyć. Przyjdzie pewnie pora na standaryzację, ale to temat bardzo dalekiej przyszłości. Ciekawy jestem co powie kolega od Tesli.
-
I tym miłym akcentem przejdźmy do wymieniania się rzeczowymi argumentami, budowania zgranej społeczności modelarskiej i zachęcania innych do bycia częścią tej społeczności. Każdy z nas ma inny charakter i temperament, ale skoro nie czatujemy, a piszemy na forum, to jest czas na publikowanie przemyślanych postów. Każdy z nas coś wniesie, właśnie dlatego że jesteśmy różni. Dowiedziałem się tu wielu ciekawych rzeczy, mój wirtualny notatnik nie nadąża za segregowaniem wiedzy / trików (fragmentów postów) zdobytej na forum. Dbajmy o to, aby tak było dalej, nawet kosztem ugryzienia się w język czasami.
-
Zobacz swoje wcześniejsze wypowiedzi o tym, że kolega nie widział akumulatora oraz szereg innych o prześmiewczym charakterze etc. Tych wypowiedzi jest bardzo dużo i ich jedyną wartością jest ośmieszenie rozmówcy. Może tego nie zauważasz, ale mnie to osobiście razi, że tych wypowiedzi jest coraz więcej. Zatraciliśmy - jako społeczeństwo- zdolność prowadzenia dyskusji. Jak rozmówca nie przyjmie argumentu raz, drugi, to pewnie dlatego, że głupi, niewykształcony, że ogląda taką a nie inną stację telewizyjną, albo właśnie, że czytał FB, oglądał YT etc. Już sam fakt, że ktoś się nie zgadza z danym poglądem świadczy źle o takiej osobie. I to jest absurd. Stosując taką mowę można już pewnych rzeczy nie dostrzegać, ale one są widoczne i kłują w oczy. Pracuję w branży wysoko eksperckiej i nigdy nie przekreślam żadnego źródła. Dla mnie można nawet zacząć od Wikipedii, byle skończyć na dokumentach źródłowych i fachowych artykułach, przede wszystkim na wiedzy. Powrócę do artykułu włoskiego inżyniera cytowanego wyżej - gość zadał szereg trafnych pytań i nic poza tym. Nie zaprezentował wiedzy, bo jej nie ma. Branża się dopiero rozwija, nie jest zupełna. To trochę tak jak w sąsiednim wątku dotyczącym nowej aparatury pulpitowej Graupnera - ktoś dał linka, a niektórzy już zaczęli krytykować, aby nie powiedzieć hejtować nowy produkt, nie zaznajamiając się nawet ze specyfiką produktu. A co do YT - dla rozluźnienia atmosfery: Kolega opowiadał mi jak uczestniczył w projekcie budowy domu jednorodzinnego przez swojego przyjaciela. Przyjaciel nie miał dużych środków, ale dysponował zapałem i czasem, nie miał jednak budowlanego wykształcenia. Wszystkiego się nauczył oglądając filmiki na YT. Fundamenty kładli na linijkę szkolną i przy jej pomocy mierzyli odstępy kolejnych zbrojeń / wiązań (nie znam się). W dniu wylewki betonu budowę wizytował kierownik budowy. Obszedł z każdej strony i śmiał się. Nie chodziło, że było złe - stwierdził, że tak dokładnej roboty nie widział od dawna.... Skracając historię, dom został wybudowany, wszystkie instalacje wykonane samodzielnie od początku do końca. Innymi słowy, jest dzisiaj tyle źródeł , że tylko chęci i bariera językowa mogą ograniczyć zdobywanie wiedzy. Trzeba jednak zaznajamiać się z różnymi źródłami i być krytycznym w myśleniu. A do Patryka Sokoła lub JarkaAviatika też bym się z chęcią zgłosił, bo chciałbym rozpocząć projekt, ale sobie z aerodynamiką sam nie poradzę...
-
Pisałem odpowiedź, niestety mi się przypadkowo skasowała (nie ma jakieś funkcji zapisywania projektu? Zatem w skrócie: Co do zasady się z Tobą zgadzam, niemniej nie jest to takie jednoznaczne, jak przedstawiasz. Każdy z nas ma inny zawód, wiedzę etc. Jesteśmy hobbystami / pasjonatami i nie jest wykluczone, że nawet „prawnik, lekarz, ekonomik (cokolwiek to znaczy), albo inżynier” będzie miał wiedzę na jakiś temat i to nie większą, niż przedstawiciel danego zawodu. Dlatego uważam, że argument ad personam jest najsłabszy i nic do dyskusji nie wnosi. Przykład z klejem jest nietrafny. Myślisz, że lekarz nie porozmawia na tematy ekonomiczne, a prawnik na temat sztuki, a modelarz amator z inżynierem? Nie mówię o wiedzy generalnej, bo byśmy doszli do absurdu, że lekarz wie więcej niż inżynier, ale o wiedzy punktowej na dany temat. Można się wczytać / zagłębić w daną problematykę i rozmawiać jak równy z równym, a nawet być bardziej kompetentnym. Dla mnie sięganie po takie argumenty to jest ostatnia deska ratunku i pokazanie słabości, że argumenty merytoryczne się wyczerpały. Na marginesie, argumentów merytorycznych, kolega Kakabe zacytował artykuły mające dowodzić odwrotu Norwegii od elektryków. Tylko że artykuły dowodzą zupełnie coś przeciwnego: „w 2021 r. ponad 2/3 sprzedanych nowych samochodów było elektrycznych. Udział samochodów spalinowych spada z roku na rok, a norwescy politycy twierdzą, że maksymalnie za trzy lata każdy samochód wyjeżdżający z salonu będzie zeroemisyjny.” Wycofanie korzyści podatkowych / dopłat jest zatem dowodem skuteczności polityki wsparcia przez państwo i rozwoju branży. Innymi słowy, nie ma już potrzeby wsparcia czegoś, co działa. Przecież nikt nie dopłaca do samochodów spalinowych, bo po co? Sprzedają się same... Elektryki stały się codziennością w Norwegi i nie ma potrzeby dalszego wsparcia. Po co dopłaty? A może po to, aby przekonać nieprzekonanych i pokazać, że da się zorganizować transport inaczej. Rezygnacja z samochodu na rzecz transportu miejskiego? Jest wiele miast, gdzie nie wyobrażałbym sobie nawet potrzeby kupowania samochodu, a co dopiero jego użytkowania. Wszystko zależy od miejsca zamieszkania etc. Już o tym pisaliśmy. Nie każdy ma możliwość, ale ten co ma, może korzystać. Co zaś się tyczy zakazu przewożenia samochodów na promach – decyzja przez przewoźnika wynika z aktualnych uwarunkowań braku możliwości zapewnienia bezpieczeństwa, ale decyzja jest tymczasowa, o czym wspomina dyrektor zarządzający: „To jest wyłącznie ocena bezpieczeństwa, a wynik analizy ryzyka pokazuje, że ewentualny pożar w pojazdach napędzanych paliwami kopalnymi może być opanowany przez systemy i załogę, którą mamy na pokładzie. Pracujemy nad rozwiązaniem problemu z ich elektrycznymi odpowiednikami.” Nowe technologie wymuszają nowe rozwiązania, rozwiania z reguły nie pojawiają się przed powstaniem i upowszechnieniem się technologii. Skoro przewoźnik ma obawy co do bezpieczeństwa, to wstrzymuje przewóz i dla mnie to jest ok. Jeśli ktoś często korzysta z promów, to zapewne nie kupi elektryka tudzież kupi jako tzw. drugie auto. Pojawią się rozwiązania, zostaną uwzględnione i już. Czy ktoś oburza się dzisiaj (kiedyś pewnie tak), że w samolotach nie można już palić, używać otwartego ognia, wnosić ostrych przedmiotów, czy płynów powyżej 100 ml? Być może są tacy, ale jest to odpowiedź na aktualne zagrożenia. Nie ma zatem żadnej sensacji w działaniu Norwegii ani przewoźników. Jak wynika z cytowanych artykułów polityka była przemyślana, punktowa i racjonalna.
-
Kurczę, zazdroszcze kondycji i organizacji czasu oraz odwagi na takie wyprawy. Fajna sprawa, miło się czyta i ogląda Twoje relacje. Planuję jakaś wyprawę lokalną, co by się sprawdzić, ale za mało jeżdżę na takie voyaze.
-
Czy na forum nie można rozmawiać bez osobistych wycieczek? Nie przybędzie nam czytelników i w konsekwencji modelarzy jak każdy post będzie zaczepką. Czy ktoś coś widział czy nie widział to jego sprawa, nic to nie wnosi do dyskusji. Bakterii nigdy nie widziałem, ale wiem, że są i nie jest to kwestia wiary... Jakoś tak się porobiło dzisiaj, chyba przez politykę, że zamiast mówić o sobie to każda strona mówi o swoich adwersarzach. To jest Hyde Park ale jednak jakieś zasady powinny być. Inaczej zaczniemy mówić i się przerzucać, co kto ma, gdzie był, co widział. Ze ten to malomoasteczkowy, a ten to taki... Ale to nie ma znaczenia w dyskusji, liczy się argument. Jestem ostatnio częściej w tym dziale, bo w sumie innych niewiel się dzieje a i temat elektryków mnie zainteresował i mam takie spostrzeżenie, że na zlotach i na forum ileś lat temu pl.rec.modelarstwo (jakoś tak) nie było takiego języka. Łączy nas pasja, jest nas mało i coraz mniej. Czemu zatem mają służyć takie osobiste wycieczki? Nikt nie zabrania się umówić na telefon i obgadać kogoś jak czuje potrzeba, ale po co pisać na forum? Forum to nie chat, wszystko zostaje później i tworzy wrażenie skłóconego środowiska. A takie nigdy niczego nie zbuduje.
-
Z wyświetlacza zrezygnowano, gdyż z badań wynikało, że jest mały i słabo funkcjonalny. Zamiast tego jest przystawka na telefon, który można podłączyć pod nadajnik i wyświetlać na nim dodatkowe i formacje. Telefon zatem integruje się z nadajnikiem rozszerzając interface. Wiecej informacji można znaleźć tutaj: https://www.rc-network.de/threads/neu-graupner-mc-32-ex.11944271/#post-12475749 Chyba jednak są inowacje, bo tego jeszcze nie było... Proponuję zatem na te chwile ucieszyć się z nowego produktu, a z krytyką wstrzymać się do czasu zaznajomienia się z produktem lub poczytania testów.
-
Ok, ale czy warto czy nie, decyduje każdy klient indywidualnie. Jak to mówią, rynek zweryfikuje. Z wikipedii wyczytałem, że Graupner został przejęty przez koreańczyków już w 2013 roku, a radia produkowane były pod marką Graupner od lat 80 przez japońską firmę JR Propo, która wymyśliła serie nadajników pulpitowych MC-32. https://de.m.wikipedia.org/wiki/Graupner_Modellbau To trochę dyskusja jak z kolejnymi modelami samochodów, Golf pozostaje Golfem. Lekko inne kształty, może coś z wyposażenia... Może obniża cenę bo się nie przyjmie, a może jest tak jak kolega mówi, że takich nadajników jest jak na lekarstwo i mogą sobie pozwolić na wypuszczenie drogiego nadajnika bez inowacji. Ja tam się cieszę, że marka funkcjonuje.
-
Nigdy nie używałem graupnera, ale cieszę się, że wychodzą nowe radia. Trochę nie rozumiem krytyki. Nie ma najlepszego rozwiązania, dobrze natomiast, że jest wybór. Pojawienie się radia że stajni Graupner rokuje, że pojawią się nowe modele elektroniki modelarskiej że i firma będzie żyła. Słychać na forum narzekania, że modelarni nie ma, że sklepy / firmy sie zamykają. No to chyba dobrze, że niektóre się rozwijają? Przymusu zakupu nie ma. A że koreanska czy chińska? Dla mnie nie ma to znaczenia, bo większość rzeczy z tamtych kierunków pochodzi z tantad, z lekarstwami (substancjami) włącznie. Nie jestem uprzedzony do kapitału. Problemem nie jest chińska produkcja, ale warunki brzegowe produkcji (zamówiona jakość komponentów),l i kontrola jakości oraz serwis posprzedażny. Więcej nowości sobie bym życzył, bo to buduje zdrową konkurencję i rozwój. Skoro koledze pasuje radio to po co przekonywać do swoich racji? Nikt w sumie nie napisał, czego w tym nadajniku brakuje...
-
Sęk w tym, że dane, które podaje są niepełne - nie przedstawiają bowiem kosztów alternatywnych, o których wspomniałem, a ponadto stanowią jedynie tło artykułu, który opiera się na domysłach, tezach i pytaniach. Same pytania i obawy nawet najlepszego inżyniera nie są żadnym faktem, a dopiero zaczynem do badań. Dlaczego inżynier nie wspomniał o kosztach kopania pod ziemią, zakładania kolejnych kopalni, chodników i utylizacji kopalni oraz szkodach górniczych, nie wspominając o zdrowiu ludzi. Jeśli artykuł miałby być rzetelny, powinien to uwzględniać. Dopiero zestawienie tych danych byłoby istotne, tak jak robili to koledzy wyżej w ramach badania efektywności obu rodzaju napędów. Możesz wskazać, dlaczego wykształcenie Pana Timmermansa ma znaczenie i to "olbrzymie"? On nie jest ekspertem tylko politykiem. Odpowiedź typu "bo tak", nie jest żadną odpowiedzią... No właśnie, jak kolega jest chory to idzie do właściciela kliniki / managera, który lekarzy zatrudnia lekarzy, czy może specjalisty (lekarza), który w tej przychodni jest zatrudniony? Sprawdza kolega, czy właściciel przychodni to lekarz danej specjalizacji, czy może jest to koledze obojętne? Stanowisko Komisarza nie jest stanowiskiem eksperckim. Do tego są odpowiednie ciała / komisje / organy, podobnie jak w polskim sejmie. Komisarz nie bada, a wyznacza kierunki, podobnie jak szef firmy programistycznej nie programuje, tylko organizuje proces wokół jakieś idei / pomysłu. Źle odczytałeś zatem. Wskazałem jedynie, że gdyby zastosować taką samą miarę, jaką zastosował autor artykułu, należałoby wytknąć właśnie, że inżynier jest stronniczy i broni swojej pracy. Tak może być, ale może też być, że jako ekspert w swojej dziedzinie ma wiele do powiedzenia. Tak jak wskazałem, inżynier poruszył ciekawe zagadnienia, ale na nie nie odpowiedział (zapewne brak danych) i mimo to wysnuł określone wnioski. To trochę jak na forum - niektórzy zadają pytanie, dostają szereg pytań, po czym wskazują, że to w sumie nieważne, że model w małej skali, że i tak poleci. Sęk w tym, że o ile w hobby to przejdzie, o tyle w takich tematach tak robić nie można. Niestety widzę, że reguła się potwierdza - jak brak argumentów to najlepiej uderzyć w adwersarza. Bo czym innym są wstawki Jacka typu: dobry argument, nie ma co... Sęk w tym, że nie podaje. To tak, jakbyś wskazał, jakie są koszty zmiany źródła ogrzewania + docieplenia domu (ogólnie bardzo duże), nie wskazując, jakie koszty poniesiesz, nie decydując się na taką modernizację...
-
Ciekawy artykuł zwracający uwagę na szerszy kontekst. Nie lubię jednak takiego dziennikarstwa, tj. przywoływania jako argumenty obaw, że "coś będzie" lub "czegoś nie będzie", a także wnioskowania bez niezbędnych podstaw ku temu podstaw. Nie mam czasu wskazywanie wszystkich elementów tekstu, ale pokrótce: w raporcie włoski inżynier zadaje więcej pytań niż daje odpowiedzi - i to nie jest złe, bo od czegoś trzeba zacząć. Niemniej autor artykułu opierając się na pytaniach stawia od razu tezę, że ekotransformacja jest zła. Już w tytule pojawia się teza "Mit czystej energii” obliczenia dotyczące budowy fotowoltaiki - pytam szczerze o jaki beton chodzi? Fotowoltaika jest stawiana na lekkich konstrukcjach i nie wymaga znacznej ilości betonu. Być może jakieś fundamenty pod te konstrukcje, ale przecież to nic poważnego. zakładając, że obliczenia są prawidłowe, dlaczego nie zostały zestawione z ilością betonu i surowców potrzebnych do utrzymania produkcji prądu z kopalnych źródeł energii, w tym w związku z koniecznością budowy nowych elektrowni? Do tego dochodzi potrzeba rekultywacji terenów nawet lata po zamknięciu kopalni, vide przykład Trzebini. Dlaczego też nie porusza się kwestii zdrowotnych (smog, stężenie pyłów etc.) "panele słoneczne, samochody elektryczne czy farmy wiatraków kiedyś się w końcu zużyją, a nie mogą być one poddane recyklingowi." - dlaczego nie mogą być poddane recyklingowi, skąd taka teza? Przemysł recyklingowy już się rozwija, a sprawność recyklingu będzie tym większa, im większy będzie rynek. Nie ma chyba takiej zależności, aby recykling odpadów rozwinął się przed powstaniem tych odpadów? "Ekologiczny bilans całej operacji pozostaje wysoce niepewny" - ok, pytanie trafne. Ale nie jest to argument. "Brussato zauważa, że Europa chce w ciągu kilkunastu lat zlikwidować cały sektor przemysłowy, który budowała przez ostatnie półtora wieku" - wydźwięk jest taki, jakby Europa nie wiedziała co robi i chciała się unicestwić... Ja to rozumiem tak, że Europa chce przejść na bardziej ekologiczne rozwiązania i pójść dalej, niż poza wydobywanie węgla i spalanie go w atmosferze... Przykład podałem we wcześniejszych postach - transformacja miasta Schenzen. Wypowiedź inżyniera rozumiem bardziej jako troskę o własne miejsce pracy, niż losy Europy. "Włoski inżynier nie jest też pewny, czy przejście z aut spalinowych na elektryczne będzie miało rzeczywiście dobroczynne skutki dla środowiska naturalnego." - dlatego właśnie trzeba prowadzić badania. Nie jest to jednak argument przeciwko nowym rozwiązaniom. Równie dobrze ktoś może stwierdzić, że "nie jest pewny, czy pozostanie przy paliwach kopalnych nie zaprzepaści szansy Europy na transformację energetyczną i ochronę zdrowia i życia ludzi, nie wspominając o zmianach klimatu etc." I najlepsze na koniec: "W przypadku włoskiego autora mamy natomiast do czynienia z doświadczonym inżynierem górnictwa, a więc przedstawicielem branży kluczowej dla przemysłu energetycznego zarówno obecnie, jak i w przyszłości. On nie mówi o wzniosłych ideach, lecz o twardych faktach. Opiera się na prawach matematyki, fizyki i chemii, których nie da się nagiąć do swoich pragnień. W końcu rzeczywistość upomni się o swoje." Branża kluczowa, ale po pierwsze nie wszędzie (vide Francja, gdzie energia pozyskiwana jest z atomu oraz innych odnawialnych źródeł), po drugie autor autorytarnie stwierdza, że górnictwo paliw kopalnych (bo chyba o to chodzi) jest kluczowe dla przyszłości. W przyszłości też pewnie będzie kluczowe, ale w kontekście metali rzadkich etc. Ale tu jest inny kontekst. Poza tym inżynier nie mówi o twardych faktach, tylko w większości spekuluje tudzież zadaje pytania. Pytania nie są jeszcze faktami, a tym bardziej twardymi... Inżynier raczej wyraża swoje pragnienia, aby było jak było, na zasadzie, że "lepsze jest wrogiem dobrego". Ponadto nie lubię, jak ktoś używa argumentów ad personam, co niestety od kilku lat jest normą w debacie publicznej i pracy dziennikarskiej. Jakie znaczenie ma, że "główną twarzą transformacji energetycznej pozostaje filolog, specjalista od prawa europejskiego i literatury francuskiej Frans Timmermans". Argument ab absurdum mający dowieść, że to co głosi jest jedynie retoryką i "szczytnym hasłem". Argument pojawia się często wtedy, gdy brakuje innych - merytorycznych. Wtedy uwaga kieruje się na rozmówcy / polityku, nie zaś na tym, co ma do powiedzenia. Jeśli chcielibyśmy w taki sposób argumentować, to o wiele większe znaczenie niż wykształcenie polityka ma fakt, iż autorem raportu jest włoski inżynier górnictwa, tj. osoba zainteresowana w utrzymaniu statusu quo. Dlatego nie warto sięgać po takie argumenty, bo są one obosieczne, jeśli nie absurdalne jak w tym przypadku. Gdyby Timmermans miał fabrykę akumulatorów lub kopalnie litu etc., to byłby to trafny argument. A tutaj nawet nie da się postawić argumentu, że Niemcy wymuszają coś na Unii, bo inżynier wskazuje nie na Niemcy czy Francję, które chciałyby w ten sposób zdominować rynek europejski preferując swój przemysł, ale na Chiny tudzież inne części świata. Nawiasem mówiąc, postawienie na prąd uderzy w aktualny przemysł samochodowy Niemiec, które są jednym z liderów tej branży... Dla mnie to trochę jak w F1 - prawie z każdym sezonem (nie śledzę dokładnie tematu, ale zawsze tak było) pojawiają się nowe przepisy zmieniające reguły gry, czasami bardzo diametralnie. Wynik jest taki, że pojawiają się innowacje technologiczne. Wiele rozwiązań idzie później do "cywilnych" branż. Podobnie tutaj.
-
Albatros dIII 1800mm rozpiętości, zestaw firmy Pichler
FockeWulf odpowiedział(a) na Viper temat w Półmakiety
Piękny! I słuszna skala [emoji1] -
Qcze, wychodzi na to, że nie tylko elektryki są złe, ale i system ABS... Czego to się na forum człowiek nie dowie! Tu jest jednak dobra wiadomość, zawsze można wyłączyć bezpiecznik. Spytam retorycznie: Wyłączacie? [emoji1] A tak na poważnie. Pojechałem kiedyś z własnej woli na kurs doskonalenia jazdy. Polecam każdemu, bez względu na staż. To nie kwestia wiedzy / teorii, tylko nawyków.
-
Lucjan, możesz opisać w skrócie budowę kapy silnika. Rozumiem, że styropianem wyklejasz, kształtujesz i później po położeniu tkaniny odetniesz wypłukując styropian?
-
Koledzy się rozpisali... Gdyby tylko taka aktywność była w modelarskich tematach ? Prześledziłem z opóźnieniem cały wątek od ostatniego wpisu i padło wiele ciekawych argumentów, w większości jednak obaw związanych z rozwojem elektromobilności. W dalszym ciągu mam wrażenie, że technologia oceniana jest "zero-jedynkowo" na zasadzie "lepsze jest wrogiem dobrego". Na tę chwilę nikt nikogo nie zmusza do zakupienia elektryka. Jest co prawda deadline 2030-2035, niemniej w tym czasie jeszcze wiele się wydarzy. Na forum są modelarze, którzy latają wyłącznie na benzynie i w dodatku na puszkach oraz koledzy, którzy latają elektrykami. Osobiście mam kilka elektryków, ale ładowanie akku, logistyka z tym związana odstraszają mnie od "poważniejszych" sprzętów. Wolę benzynę lub metanol - w prawdzie dalej latam w granicach... pojemności akumulatora zapłonowego i odbiornika, a do tego mam fajne wrażenia związane z zapachem, olejem i tym całym brudem, który dla mnie tworzy otoczkę. Dla innego będzie to argument wyboru elektryka i nie będzie widział problemu z targaniem cegieł na lotnisko i ich ładowaniem. Padły argumenty, że drogie, że niedostępne i elitarne. Ale to żaden argument. Raz, że każda technologia jest na początku droga, a potem powszechnieje; dwa, że nie każdego stać na wszystko i tak po prostu już jest. Bardzo chciałbym latać jetami, ale na tę chwilę są poza zasięgiem, tj. uważam, że w takiej cenie nie kupię modelu, który mogę zaraz rozbić w takiej cenie. Współczynnik radości z latania wychodzi niski; innym kolegom wychodzi na plus i mają kilka w swoim hangarze. W przyszłości pewnie zrewiduję ocenę, ale po co krytykować?! Padły argumenty, że nie jest ekologicznie. Ale co jest lepsze? Technologia sprzed 20 lat, która trzyma parametry (bo parametry ma tak słabe, że się w nich nie zmienia), czy nowa technologia, bezpieczniejsza dla użytkowników, bardziej ekologiczna, wygodna etc. Koszt samochodu spalinowego to nie tylko benzyna, ale jak ktoś trafnie zauważył koszty serwisów i napraw. Można wymienić silnik w ASO lub naprawić poza ASO. Podobnie z elektrykami jest już teraz. Można wymienić baterię w serwisie, a można pojechać do firmy, która wymieni uszkodzone moduły / ogniwa. Nie będzie jednak serwisów jeśli nie będzie zapotrzebowania na nie. Nie liczyłem nigdy kosztów eksploatacji, bo nie mam jak. A powoływanie się na źródła jest również zawodne. Wiem natomiast jedno - ludzie nie są idiotami i potrafią liczyć. Tylko kryteria mają inne. Jeden chce się wyróżnić, inny jest w stanie dostosować tryb życia do elektryka, lub już taki tryb życia prowadzi. Inny nie jeździ na długim dystansie, tylko lata samolotem lub jedzie pociągiem. Dla każdego coś się znajdzie. Dobrze jest jednak, że wśród konsumentów jest zawsze grupa, która zaryzykuje zakup za wyższą kwotę, bo bez tego nie rozkręci się sprzedaż. Jak już wspomniałem i kilku kolegów zauważyło, elektryki mogą być tylko stadium pośrednim, a nawet... ślepą uliczką. Ale czy to jest argument aby wietrzyć spisek możnych tego świata? Tzn. na czym polega spisek? Na tym, że ktoś chce zarobić kosztem nafciarzy czy na tym - jak kolega wyżej napisał - aby biednych nie było stać na samochód i jeździli komunikacją miejską? To chyba byłby spisek zielonych, a nie możnych tego świata ? Taka sytuacja przyszła mi do głowy aby unaocznić bezsensowne przepychanie się, że elektryk jest zły, że nad morze nie dojedzie w tym stuleciu etc... Idąc do pracy, widzę punkt kurierów rowerowych. Doręczają nie tylko listy, ale i paczki i to całkiem spore - rowerami transportowymi z zabudową. Nie wiem jaki to ma zasięg, ale podejrzewam, że chodzi o ścisłe centrum Wrocławia. Nie sądzę, że komuś przyjdzie do głowy pukać się w czoło, że rowerowy kurier towarowy raczej paczki do Warszawy nie dowiezie i że kurier to idiota... Wszystko kwestia stylu życia, dostępnych środków, ładowarek etc. A odnośnie dyskusji o kamienicach, blokach i domach - upieranie się nie ma sensu. Połowa ludzi mieszka na swoim i może wiercić bez zgody zarządcy / wspólnoty. Oznacza to, że połowa z nas może z dnia na dzień założyć sobie ładowarkę i podeprzeć się instalacją fotowoltaiczną. Druga połowa też nie jest bez szans - ci co mają garaże / garaże podziemne również mogą doposażyć się w ładowarki, nie jest to science fiction. Na parkingach naziemnych też mogą pojawić się stacje ładowania. Rozwiązaniem może być też ładowanie samochodu w miejscu pracy. Wiecie jak w Berlinie rozwiązali problem (zapewne tylko tymczasowo) - prąd ciągnięty jest z latarni ulicznych. Wydajność pewnie niższa, nie jest to szybka ładowarka, ale co istotne - jest to ładowarka w miejscu zamieszkania. W dodatku, jeśli straty są faktycznie tak duże jak wskazuje kolega Latacz, to chyba dobrze by było, aby prąd był produkowany tam, gdzie jest zużywany i nie był sprzedawany do sieci i transportowany na długie dystanse? Stąd osoby mające panele instalują pompy, kupują elektryki etc., gdyż wtedy cały ekosystem pracuje najwydajniej. Osobiście bym nie kupił teraz elektryka jako "pierwsze" auto, ale jako drugie - miejskie jak najbardziej. Auta miejskie z reguły mają 3 cylindrowe silniki, wcale nie są nadwyraz oszczędne i wyjątkowo dynamiczne. Co innego elektryki - jeżdżą żwawo, są ciche. Do tego dochodzi, że eksploatowanie samochodów na krótkich dystansach nie jest dla nich dobre. A dla elektryka bez znaczenia. Niech każdy policzy za siebie, co się mu opłaca i na co go stać i wybierze. Z chęcią posłucham relacji użytkowników aut elektrycznych. Ze swojej strony mogę jedynie przytoczyć przykład Shenzen - miasto w chińskiej prowincji Guangdong, w którym pomyślnie przeprowadzono modernizację floty publicznych autobusów na elektryczne celem poprawy jakości powietrza. Miasto praktycznie z dnia na dzień postanowiło przejść na autobusy elektryczne, później "dorzucono" do koszyka elektrycznego również taksówki. Wiadomo, w Chinach wszystko inaczej działa, ale nie jest to działanie na zasadzie "sztuka dla sztuki". Transport jest odpowiedzialny za znaczną część emisji gazów cieplarnianych: https://www.eea.europa.eu/pl/themes/transport/intro i stąd podjęto taką decyzję. Z tego co pamiętam z reportażu telewizyjnego szybka elektryfikacja transportu byłą możliwa dlatego, że producent baterii kupił producenta autobusów - nie ma co... mają rozmach ;-) https://www.chinskiraport.pl/blog/elektryczne-autobusy-w-shenzhen/ https://www.transport-publiczny.pl/wiadomosci/jak-chinczykom-udalo-sie-zelektryfikowac-wszystkie-autobusy-w-shenzhen-58271.html I ostatnie słowo do transportu miejskiego - jak mieszkasz na dobrej linii, przy przystanku - jest ok. Jak nie... to jest mniej ok lub wcale. Podobnie z pociągami - na głównych trasach jest ok. Jadę właśnie na trasie Wrocław - Warszawa - koszt 82 zł, czas podróży 4:30. Samochodu na miejscu nie potrzebuję. Czego więcej trzeba? JKtos powie, że jadę dłużej niż samochodem, ale w taką pogodę jak dzisiaj to nie była by żadna przyjemność. W dodatku, w samochodzie mógłbym tylko prowadzić, tutaj mogę pisać, czytać, słowem: pracować, bawić się lub spać. Że pociąg ogólnie lepszy niż samochód? Nie! Ale w tym konkretnym przypadku tak. Podobnie z elektrykami. Pozwólmy je kupić innym, poczekajmy, aż technologia i infrastruktura dojrzeją i wtedy inaczej spojrzymy na elektromobilność. A jak nie spojrzymy, to zawsze możemy jeździć benzyniakami.
-
Czytam z zainteresowaniem ostatnie dyskusje i mam wrażenie, że wielu kolegów nie rozumie, że samochody elektryczne nie są i nie mają być odpowiedzią na wszelkie zło tego świata. Być może niedługo zapomnimy o elektrykach i napędy na wodór okażą się korzystniejsze, lub jeszcze jakieś inne rozwiązania. Nikt nikogo nie zmusza do zakupu elektryka na tę chwilę. Ma się to zmienić, ale jeszcze nie teraz. Biorąc pod uwagę dynamiczny rozwój technologii i spadające koszty produkcji, stan techniki za 10 lat będzie się pewnie znacznie różnił od obecnego, podobnie jak rozwój infrastruktury. Elektryki nie są 100% eko i nie są najlepsze. Jak pokonujemy długie dystanse (któryś z kolegów czynił obliczenia), to nie ma po co sobie zawracać głowy elektrykami. Podobnie nie ma sensu kupować samochodu na gaz, jeśli chcemy go użytkować w kraju, w którym takich stacji nie ma... Nie mam elektryka, ale wyobrażam sobie, że jeśli bym miał dom jednorodzinny z własną instalacją fotowoltaiczną i pompą ciepła, to kolejnym krokiem byłby elektryk. Mógłbym go ładować w trybie zwykłym każdego dnia ograniczając zużycie akumulatorów i jeździłbym i ekologicznie i tanio. Już teraz wielu wybiera elektryka z uwagi na koszty, trzeba jednak kalkulować czy się opłaca. Tak jak nie ma jednego sposobu ogrzewania domu, tak i sposoby transportu są różne. Dla jednego będzie to samochód, a dla innego pociąg, transport miejski, hulajnoga, rower lub... własne nogi, bo mieszka w centrum. Mieszkam we wspólnocie mieszkaniowej i myślimy o zainstalowaniu paneli na dachu na cele wspólnoty a i może indywidualnych mieszkań. Są już wspólnoty, które są kompletnie niezależne i których nie dotknął wzrost cen surowców. Spójrzmy na to nie jak panaceum na wszystko, ale jak na narzędzie, które musi być użyte w konkretnych warunkach. Osobiście uważam, że nawet jeśli na tą chwilę rura wydechowa elektryka jest długa i ma - jak kolega wyżej napisał - 400-500 km, bo gdzieś tam jest elektrownia, która sieje zanieczyszczenia, to uważam, że już samo przerzucenie źródła zanieczyszczenia z zatłoczonego miasta na tereny pozamiejskie jest dobre. Mam w domu oczyszczacze powietrza, które się same włączają przy przekroczeniu jakiegoś tam progu. I one się potrafią włączyć przy zamkniętych oknach w środku nocy! Kilka lat temu we Wrocławiu było tak duże zanieczyszczenie, że filtry w szpitalu, które miały starczyć na bodajże 1 rok lub 6 miesięcy, musiały zostać wymienione, bo uległy zalepieniu. Gdy czujesz smak powietrza, i nie jest to smak wiosny, to jest coś nie tak. Może technologia nie jest idealna, ale bez rozwoju, pierwszej komercjalizacji, sprawdzenia pomysłu w skali, nigdy nic nie osiągniemy. Niektórzy koledzy wietrzą spisek "wielkich tego świata", że teraz elektryki, a później wodór, a później coś innego. No a co w tym dziwnego? Rozwój technologii nie następuje z dnia na dzień! Czy ktoś na forum krytykuje rozwój w modelarstwie? Tęsknicie do aparatur jednokanałowych i silników szczotkowych oraz ciężkich akku NiCd? A może przeszkadza miniaturyzacja sprzętu rc? Widzę na forum dużo pianek, modeli prefabrykowanych, z wszelkimi możliwymi wodotryskami. Technologia oferuje coraz więcej i stara się odpowiedzieć na problemy. Transport jest znaczącym źródłem zanieczyszczeń, podobnie jak palenie byleczym w piecach. Zobaczcie jak zmieniło się powietrze w Krakowie (choć tu jeszcze sporo do zrobienia w tzw. obwarzanku) po wymienia pieców. Czy koledzy jeżdżą np. do Szklarskiej Poręby albo Dusznik? Zimą nie da się oddychać... Tutaj oficjalne dane na temat transportu drogowego https://www.europarl.europa.eu/news/pl/headlines/society/20190313STO31218/emisje-co2-z-samochodow-fakty-i-liczby-infografiki. Można by oczywiście posprawdzać źródła etc., być może pomiary się różnią w zależności od badań, ale transport nie jest jedynie nieznaczącym emitentem zanieczyszczeń. Powracając do elektryków - na tą chwilę nie kupię, nie mam jak ładować. Ale powoli oswajam się z tą myślą, że mogę mieć auto o sportowym charakterze (dobre przyspieszenie) i w wielu aspektach ekologiczne. Jest też inny aspekt - prąd można produkować wszędzie. Z wiatraka, paneli, turbin, atomu, geotermy, węgla etc. Przy czym jeśli w Polsce będziemy mieli dajmy na to 40 % samochodów, to o ile obecnie ładowanie ich "prądem z węgla" jest mało eko, to po zmianie ładowania na indywidualne źródła prosumenckie, tudzież po przestawieniu produkcji prądu w skali kraju, zmienia się drastycznie wartość ekologiczna samochodów bez potrzeby ich wymiany na inne. Różnica polega tylko i aż na tym, czy będziemy ładować węglem czy np. wiatrem. A tutaj Polska ma bardzo dobre warunki do takiej produkcji. To jest myślenie typu "kupuję odkurzacz bo unia zakazuje sprzedaży odkurzaczy o mocy większej niż 900 W". Chcesz mieć samochód, aby go mieć, czy chcesz wygodnie żyć i przemieszczać się spokojnie z punktu A do B? W wielu miastach zachodnich jest dobrze rozbudowana sieć transportu miejskiego i mało kto myśli o tym, aby kupić i utrzymywać samochód. Korzystają z transportu publicznego i nie myślą o kupnie auta, podobnie jak dzisiejsza młodzież, dla której posiadanie samochodu nie jest priorytetem. Po co kupować deskę surfingową (tu można wstawić obojętnie jaki rzadko używany przedmiot), jeśli używamy jej raz na rok? Miałem dłuższą awarię samochodu (silnik wyzionął ducha) i o ile brakowało mi samochodu na początku, o tyle później przestałem zwracać uwagę. Jak chciałem pojechać poza miasto to pożyczałem auto rano, oddawałem wieczorem i po sprawie. Owszem, co innego w mieście, co innego na wsi etc. Ale jak wskazałem wyżej - każdemu według potrzeb. Tak jak w transporcie przebija się transport intermodalny, tak i tutaj można znaleźć swój mix. Niestety dla nas ciężko się rozstać z myślą nieposiadania czegoś na własność (samochodu, mieszkania, narzędzi). Ale jak się człowiek zastanowi to lepiej żyć i przeżywać, niż posiadać. PS. W poniedziałek jadę do Warszawy i wybieram pociąg, bo wolę poczytać książkę, niż siedzieć za kółkiem...
-
Opowieść o lotnictwie i sekcji modelarskiej z dawnych lat
FockeWulf odpowiedział(a) na mjs temat w Filmy modelarskie
A ostatnie wydarzenia odnośnie korupcji w Parlamencie Europejskim doskonale to ilustrują !!! Ale co ilustrują? To, że kilku europosłów wzięło łapówki i popełniło w ten sposób przestępstwo, za które poniosą odpowiedzialność? Bo u nas ludzie przestępstw nie popełniają / nie popełniali?! Kiedyś łapówkarstwo było na potęgę, z prawem nie liczono się wogóle. Po części jest tak też dzisiaj. W każdej grupie zawodowej znajdą się czarne owce, ale to nic nie dowodzi poza konkretnym przypadkiem, chyba że przestępstwo ma charakter systemowy... Z ciekawością przyglądam się dyskusji i widzę, że wielu kolegów tęskni nie tyle do PRL co do czasów swojej młodości. Dzisiaj czasy są inne, ale nie znaczy, że złe. Niech każdy uprawia modelarstwo takie, jakie lubi. Jest wiele klas, technik wykonania. Na forum mamy nawet koleżankę, która jest świetnym wirtualnym modelarzem /grafikiem. Oferta jest niezwykle bogata, konkurencja hobby bardzo duża. Szkoda, że nie ma już Modelarza (lubiłem wyjątkowo tego starego na cienkim papierze, miałem wrażenie, że treści jest więcej niż na kredowym papierze). Dzisiaj czytam prasę zagraniczną, Internet, forum, etc. Czasu niestety mało, ale pasja towarzyszy mi przez życie. Budujmy, pokazujmy nasze projekty a chętni się zawsze znajdą! -
Już od 40 lat w Oleśnicy organizowane są konkursy modelarskie. Pamiętam modelarnie w jednostce wojskowej (modele plastikowe), były także modelarnie miejskie, ale nie było mi dane do nich chodzić. Była armia, było życie [emoji1]
-
Opowieść o lotnictwie i sekcji modelarskiej z dawnych lat
FockeWulf odpowiedział(a) na mjs temat w Filmy modelarskie
Żadna zagadka moim zdaniem. Zawsze było łatwiej grać w gry na komputerze i tam coś 'budowac', nic rozkładać gazety, mozolnie coś wycinać, a potem składać, sprzątać etc. w szczególności, gdy zamknięto modelarnie. Mieszkałem w bloku i modelarnie miałem w pokoju, gdzie nie dało się nic zostawić na noc, tylko trzeba było odkurzyć, umyć etc. Potem otrzymałem pomieszczenie do dyspozycji to już była inna jakość. Myślę, że klikanie w necie jest łatwiejsze, atrakcyjniejsze, podobnie jak składanie z klocków. Z drugiej strony można złożyć drona lub heli, nie trzeba do tego odrębnego pomieszczenia, a jednak tez nie ma wielu pasjonatów, którzy chcieliby opanować sprzęt... Zatem kontrargument. Jesteśmy chyba wygodniejsi, a i oferta hobby jest bogata jak nigdy. -
A ja dziękuję @jarek996 za super markowe naklejki [emoji2]