Skocz do zawartości

zbjanik

Modelarz
  • Postów

    1 475
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    45

Treść opublikowana przez zbjanik

  1. Robert- zgoda, myślałem o takim depronowym Anzani- zrobię! No i okulary, bo Louisowi oczkał łzawią od zimnego wiatru.
  2. Dzięki za dobre słowo! Tak, sprzęt taki sobie, a i obsługa reżysersko- operatorska też nie lepsza. Będziemy nad tym jednak jeszcze pracować. Obraz się właśnie tak wygina przez optykę i jest taki nieliniowy jak chodzi o odległość, jak lusterka w samochodzie- blisko, blisko, a naraz tylko punkcik w oddali, która w realu aż taka wielka nie jest. Ale i tak w sumie jakiś sukces, bo jak wiadomo "bez filmu się nie odbyło".
  3. Dzisiaj lataliśmy znowu obaj z Louisem- już bez nadmiaru adrenaliny typowej dla oblotu. Obserwacje są takie: sterowanie poprzeczne mało skuteczne- da się latać bez niego. .Ważne dla chcących tego systemu spróbować- należy zapewnić maksymalnie dużą sztywność kadłuba w obrębie mocowania skrzydeł i tych wszystkich wsporników-podpórek trzymających linki- ta partia kadłuba wbrew naszym oczekiwaniom chętniej się skręca niż skrzydła- to miejsce musiałem poprawić i usztywniać dodatkowymi wykrzyżowaniami; kadłub się chce bardziej skręcać, niż płaty. Musiałem też wzmocnić przednią strefę kadłuba, przestrzeń od "ramy od łóżka" aż do miejsca pierwszego dźwigara skrzydła. Jako podłużnice kadłuba zastosowałem balsę 6x6, i to bardzo dobrze się sprawdziło w tyle kadłuba, (zgodnie z oryginałem- cięgna, tu z dratwy + cellon dla napięcia- zero problemu z ciężkim tyłem i SC z tego powodu). Z przodu natomiast, te balsowe listwy we współpracy z twardymi listwami tworzącymi właśnie tą ramę i zastrzały podwozia przy pierwszej okazji zawiodły- zastrzały je wgniotły, cały przód się odłamał- okazją tą był lot z ręki, bez silnika (wykonany zresztą w nietypowej porze- o 23.45). Dodałem więc boczne, sklejkowe wypełnienia pierwszej sekcji kadłuba i blaszane (AL 0,5 mm) niby okucia od spodu kadłuba, w miejscu styku zastrzałów i podłużnic- w lotach silnikowych już nie było problemu. Zresztą, okazuje się, że to miejsce prawdopodobnie w prawdziwym samolocie też było słabszym punktem, a wnioskuje to po przestudiowaniu zdjęć kilku latających replik- też maja tam różne wzmocnienia. Do tego jeszcze trzeba pamiętać, że te samoloty często nie całkiem lekko lądowały- pierwszy z brzegu udokumentowany przykład- lądowanie Bleriota pod Dover... Nie trzeba stosować żadnych zabiegów deformujących proporcje samolotu- tu Papa Schier, w dobrej wierze, ale przedobrzył w opisie swojej koncepcji modelu, wznios, powierzchnie statecznika itd. mogą być oryginalne, co dla mnie osobiście było b. ważne- jestem purystą w tym względzie- tu robić tego absolutnie nie potrzeba. Co do spraw związanych z napędem- w sumie nieprawdopodobnie malutki silniczek bezszczotkowy (ciągle nie wierzę, że to tak działa- przecież jest tak mały, jak piasta śmigła w niektórym samolocie...) zapewnia dojmująco realistyczny lot, a ten aspekt był dla mnie podstawowy- i tu się wszystko udało. Ale jest też i minus- pomimo małego obciążenia powierzchni (ok. 18 g/dm2), motorek musi buczeć dość mocno- full gaz- start oczywiście i potem wznoszenie, lot poziomy- ok.85% gazu. Modelem o tej samej wadze, ale o lepszej aerodynamice i mniejszej powierzchni (np. mój wysłużony Spoko), latam na 25% gazu, jeśli mam kaprys i 30 minut, albo 20 z "szaleństwami". Bleriot jest natomiast "generatorem oporu"- czas lotu to wyraża najlepiej- 5-8 minut to max. Ale coś za coś, a tego czegoś chciałem, to mam- nie będę zakładał większych silników- może spróbuję jedynie tego co sugerował Robert- dla większego śmigła dam pakiet 2S. Podsumowując i chyba kończąc wątek- generalne założenia techniczne zostały zrealizowane, a wartość dodatkowa (ale to ona jest, nie oszukujmy się- najważniejszą motywacją)- czyli przygoda, odkrywanie i tworzenie- też wystąpiła w dużej ilości.
  4. No więc wczoraj (bo piszę już po północy) Bleriot poleciał! Okazało się, że pakiet 2200 gorzej się spisuje niż 1500 w roli balastu- kalkulacje Papy Schiera dla tego typu, ale i niektóre plany (podglądałem dokonania Mika Reevesa) ustalały SC za bardzo z przodu- przynajmniej dla mojego modelu. Z mniejszym pakietem, (po też już udanej próbie, z tym cięższym-2200)- Louis, jeszcze bez obiecanych okularów, uniósł się w powietrze. Powiem Wam: dla mnie bajka! Widok naprawdę wzruszający- powolny, majestatyczny lot- całkiem tak samo, jak replika 1;1, o której wcześniej pisałem. Przepraszam za kiepski film, ale to mój debiut w you tubie (Robert- dzięki za pomoc!)
  5. Ja też stosuję folie reklamowe od lat- spisują się bardzo dobrze, nie tylko w elektrykach, czy szybowcach, ale i spalinowcach. Zrywa się papier, przykleja, napręża żelazkiem, czyli standard. Pewnie- dla mikromodeli są za grube, ale dla większych- nie ma przeciwwskazań.
  6. Poza tym, lepiej skrzydła jednak zrobić mocowane gumą- nie byłoby takiej destrukcji. Możesz wykorzystać tą naprawę do wprowadzenia takiej zmiany. Może się okazać, że nie będzie to żaden samolot jednokrotnego użytku- te mieli kamikadze z założenia. Wrażenie robi całkiem dobre- szkoda go na jeden raz.
  7. Trochę "niepisałem", ale coś tam powoli robię przy Bleriocie: jest pomalowany (pędzlem)- skrzydła i stateczniki akrylową farbą do ścian w kolorze beżowym, a kratownica lakierobejcą. Nieodłącznym składnikiem tego samolotu, ale i cechą całej epoki, są druty i linki- trochę jak w życiu: wszystko ze wszystkim jest powiązane. W Bleriocie- a zwłaszcza moim, nawet bardzo powiązane. W tym przypadku to bardzo efektywne i wygodne połączenia. Osobna podkategoria, to linki nośne i sterujące- prawdziwy takielunek jak żaglowcu. Ciekaw jestem sterowności poprzecznej, a zwłaszcza jak serwo będzie radziło sobie ze skręcaniem płatów- piloci tych maszyn zdaje się też nie mieli lekko w tym względzie- "lotki" mieli twarde bo już przy prędkości zero trzeba było pokonać opór sztywności konstrukcji, a w locie jeszcze dochodzi siła aerodynamiczna. Brakuje i tak jeszcze cięgien w tyle kratownicy kadłuba, ale z tym czekam, bo aktualnie pracuję nad napędem linkowym steru wysokości i kierunku, potem zabudowa serw, reszty wyposażenia, silnika, pomalowanie pilota, doklejenie wąsów i zawiązanie szaliczka (obowiązkowo). Aha, jeszcze taka złota (no, pozłacana) myśl, która mnie naszła przy tym wiązaniu, przeciąganiu, naciąganiu linek: Bleriot to także prekursor w kategorii "fly by wire" Waga aktualnie 690 g.
  8. Super pomysł- ile by człowiek dał, żeby wtedy, kiedy Jaskółki się kleiło całymi seriami, można je było tak napędzać- a jeszcze do tegosterować, żeby choć mniej więcej leciały tam gdzie chcemy... Ktoś też elektryfikuje Drucha- też fajny był model, pozostała jeszcze kategoria mikro- np. Zuch.
  9. Ten plan się nada- z tym, że, przedstawia model swobodnie latający, a Ty zdaje sie chcesz budować RC? Ale można, trzeba tylko przewidzieć stery, zabudowę wyposzżenia itd. Szukaj dalej, może znajdziesz coś jeszcze bliżej, czyli już z tym, czego tu brakuje. Acha, przy tych wymiarach, to raczej powinno być poniżej 1000 g (do lotu). Kierunek dobry- idziesz w dobrą stronę.
  10. Waga jaką zakłądasz jest realna. Rysunki samolotu są OK, wystarczą jako punkt wyjścia- na ich podstawie trzeba zrobić swój rysunek modelu, czyli zaprojektować jego konstrukcję. Ilość potrzebnych materiałów właśnie z tego wyniknie. Inna jeszcze droga, szczególnie dla nie posiadających doświadczenia w projektowaniu, to wyszukać plany np. w sieci, ale już modelu, nie samolotu. Często, zwłaszcza starsze, porządnie narysowane plany, mają tabelę- zestawienie materiałów- można wtedy od razu zamówić materiał. Kolejna zaleta jest jeszcze taka, że masz już kluczowe sprawy rozstrzygnięte i wypróbowane; robiąc to samemu masz wiele niewiadomych i problemów do pokonania, a to morze spraw- geometria modelu: kąty, profile, środek ciężkości, ale i przekroje, rodzaje materiałów, rozwiązania róznych węzłów itd. Taką też drogę na początek bym sugerował- przed braniem wszystkiego na barki od razu.
  11. Ja bym chciał - wierz mi, ale nie znam odpowiedzi na pytania, może poza tym o odklejanie się folii: spokojnie - nie odklei się.
  12. Ciąg, tah, trust, Zugkraft- to się dzisiaj liczy, ale to moda. Nie narzekajmy- kto rozumie aerodynamikę i "widzi" przezroczyste powietrze skrzydło, ma poprostu lepiej. Wie też, czemy to lata, ale "siłowcy" też latają i o to głównie chodzi- żeby latać.
  13. Trochę racji w tym jest- trendy idą w kierunku modeli , jak Niemcy mówią (fonetycznie) ibermotoriziert. Lekkie, to już tylko piankowe- wypraski elektryczne. To jednak może zachęcać do dokonań własnych- budowania samemu.
  14. W Zabrzu, moim byłym miescie, gość zbudował też piękne Lamborgini, ale nie dał rady go zarejestrować. Szkoda, bo lepsze od wielu firmowych aut.
  15. Kiedyś byłem na dłuższej delegacji i wylecia.la mi plomba z górnej dwójkii- mniej więcej 20% widocznej powierzchni (zęby przednie raczej cienkie są, więc wizualnie to kiepsko wyglądało, a dodatkowo nie był to kraj tarzeciego świata, gdzie by może jakoś uszło). Ponieważ plomby nie połknąłem, wkleiłem na jakąś Kropelkę i z trzy tygodnie, do powrotu, wytrzymało.
  16. Marku- super! Czyli Fokker ma już serce (no, makietę, ale sam też jest makietą).
  17. Moim zdaniem będą za duże- skuteczność takich sterów jest większa niż normalnych- krawędziowych. Ale ponieważ tak z góry niczego nie można przesądzić, to optymalnie byłoby pozostawić sobie pole do zmian w czasie prób. Dla bezpieczeństwa, jak zawsze pierwsze podrygi zaczynałbym od małych wartości, które można potem powiększyć.
  18. Endrju- to by tak mniej więcej było. Co do wielkości wychyleń, to faktycznie mogą być za duże- wszak są to stery płytowe, a te zazwyczaj wymagają niewielkich kątów. Można to zniwelować w prosty, mechaniczny sposób- na serwie popychacz bliżej osi obrotu, na tym przejściowym orczyku do linek- przeciwnie- dalej od osi. Tak się to kiedyś robiło, jak nie było tyle elektroniki co teraz, nawierć więcej dziurek i próbuj.
  19. Staszek- znowu masz rację z tym różnicowaniem długości- zapewne dlatego Santos- Dumont zastosował linki z luzem- ciągnąca- aktywna sie napinała, druga miała luz. tak chyba było z kierunkiem, bo co do wysokości to już by tak nie przeszło- tu myślę, że z racji na mało raczej samostatechny profil, przy takiej histerezie układu sterowania, nie dało by się lecieć prosto poziomo (chodzi o pion). Co do motywów konstruktora- dlaczego tak szeroko wyprowadził linki, to być może szło o to, że przy tej konfiguracji łatwiej mu było je bezkolizyjni wyprowadzić z kadłuba, przez ten las "patyków", bo wychodzą pod dużym kątem, a przy krótkich dźwigniach, taka wąska wiązka, dodatkowo jeszcze wędrująca "za sterem" pewnie grdzieś by tarła.
  20. Ha, ale najlepsze, że serwo kierunku trzeba połączyć do statecznika/steru wysokości, a serwo wysokości do statecznika/steru kierunku. Tak jest, ponieważ każda z tych płaszczyzn stanowi równocześnie "dźwignię" dla przeciwnego steru. Prosze o potwierdzenie tego rozumowania. Jeśli wyjdzie pozytywnie- dodatkowy punkt dla Santos-Dumonta za otwartą głowę i kreatywność- nie miał przecież właściwie żadnego wzorca.
  21. Tak kiedyś rozbili czterosilnikowy, wielki samolot, chyba to był Babazon, angielski. Pilot oblatywacz spytał mechanika (obaj w kabinie)- lotki działają? Sam ich z fotela nia widział, tylko przechylił wolant. Mechanik patrzył przez okno i potwierdził: OK, działąją. Tylko, że nie wiedział, że ruch był w drugą stronę, niż chciał pilot-były zamienione napędy, a na nieszczęście dało się je zmontować w obu wariantach. Wystartowali i rozbili się na przedłużeniu pasa, po pierwszym ostrzejszym użyciu lotek. W górze daliby radę, doświadczony pilot by to opanował, ale przy starcie nie miał szans. Przez brak uwagi ja też miałem teraz wpadkę- ten powyższy, jakże słuszny i na temat tekst, napisałem w innym wątku- o Focke Wulfie- u Marka Rokowskiego. Trzeba więc uważać, spinając lotki, latając Focke Wulfem i pisząc
  22. Bartosz- Stanisłąw wcześniej słusznie napiał: linki sterujace były podłączone do końców sterów- NIE BYŁO WIĘC DŹWIGNI. Ale ogólnie coraz bardziej mi sie podoba- coraz bliżej oryginału!
  23. Robert- zgoda, ale na samej kulce to się będzie jeszcze obracać także wokół osi podłużnej, a muszą być tylko dwa stopnie swobody.
  24. Stanisław- rówieśniku mój- masz rację: tam jest po prostu przegub kardana i tyle, wychyla się wszystko na raz. I tu wniosek do Andrzeja- najlepiej skoopiuj oryginalne rozwiązanie, ja bym tak przynajmniej zrobił. Co do wagi tego węzłą, to zbytnio bym się nie obawiał, można go wykonać prosto i "ręcznie", z powiedzmy odrobiny płytki laminatpwej, może kawałka blachy duralowej, żywicy i przy pomocy wiertarki. A będzie masa satysfakcji z ożywienia starego, ale skutecznego pomysłu.
  25. Andrzej- dobrzeeee, tak trzymaj!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.