



-
Postów
1 494 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
45
Treść opublikowana przez zbjanik
-
Pod tym też się podpisuję- ale już z praktycznych choćby względów dobrze jest nad tym co się wymyśliło i wyprodukowało zapanować w powietrzu- to jest dopiero "pełna pełnia". Przyznam się do tego, że kiedyś nawet chciałem wykupić turnus w jakiejś szkole latania RC, bo nie ćwiczyłem, nie to, że nie było postępu w umiejętności latania, tylko odwrotnie. Pracowałem za granicą, tułałem się z budowy na budowę, dom daleko (z modelarnią na strychu)- ale mogłem odwiedzać lotniska modelarskie- niemieckie. Dobrze zorganizowane, multum wypasionych modeli- aż żal byo tylko patrzeć- człowiek staje się wtedy miłośnikem pornografii: patrzy tylko, jak inni mają przyjemność, a sam tylko biernie ogląda. Postanowiłem to zmienić i zacząć od początku: znowu przewidywalny trenerek, przeprowadzka na wieś (ale to nie tylko oczywiście ze względu na modele- szerszy plan na resztę życia) i krok po kroku doskonalenie umiejętności. Latanie trzeba ćwiczyć, efekty przyjdą, tylko sprzęt musi być adekwatny do umiejetności, ale taki trochę rozwojowy, żeby nie hamował postępu. Wczoraj, o zmroku już prawie, zniechęciłem jakiegoś myśliwego, który się zaczaił na ambonie umieszczonej nieopodal. Pobuczałem mu trochę nad głową, nie odważył się zestrzelić modelu, tylko dał sobie spokój i odjechał. Nie lubię zabijania miewinnych zwierząt:)
-
Całkowicie się zgadzam z i z Arkiem i Pawłem- idż swoją drogą, przemyś ją, zdefiniuj co Ci pasuje. Ja wybrałem swoją dawno, sama mnie wybrała- zaczynałem kiedy gadżetów nie było, więc sprawa jest oczywista- minimum wspomagania, nie stosuję nawet dual rate. To oczywiście ogranicza środki wyrazu, trochę jakby zostać tylko przy czrno-białej fotografii... Do tego jeszcze mam skazę po prawdziwym lataniu, ale też nie na "dżojstikowych erbasach".
-
To może wrzuc jakiś filmik, zdawkowy chociaż. Jak czytałem, pomyślałem, że może nie założyłeś śmigła, ale napisałeś, że tak- dziwna sprawa...
-
Idea jest taka, że ma mieć "tępy tył", W taki sposób zmieniasz zasady- może i warto, ale żeby wiedzieć, co osiągnąłeś, lepiej podejść metodycznie: najpierw zrobić według założeń Kfm, a potem sfazować jak narysowałeś i mieć porównanie- o którym nam wszystkim napiszesz i wniesiesz swój wkład do nauki Drastyczna wersja: po próbie z oryginalnym profilem zmodyfikować tylko jedno skrzydło- ale to dla odważnych...
-
Podobne kolory Robercie
-
F/A-37 Talon - ze zmienną geometrią skrzydeł do przodu
zbjanik odpowiedział(a) na robertus temat w Skrzydełka, kaczki i "odrzutowce"
Robert- gratulacje! Cały wrócił na ziemię i to jest najważniejsze, resztę powoli da sie poprawić. -
Ja tak mam, z tym, że ładowarka Imax, ale działa dobrze w tym zestawieniu.
-
No po prostu- trzymać daleko, wtedy jest mniej groźny. To jest tzw. oczywista oczywistość
-
F/A-37 Talon - ze zmienną geometrią skrzydeł do przodu
zbjanik odpowiedział(a) na robertus temat w Skrzydełka, kaczki i "odrzutowce"
Też może być- może wyjdzie nawet lzejsze, niż ten składany pantograf. -
Płat wytrzyma spokojnie- mam model o rozpietości 1400, waga ok. 1kg, z pojedynczymi zastrzałami i jedną listewką 6x6 jako dźwigarem, pokrycie taśmą kolorową. Wytrzymuje nawet bardzo ostre wyrwania, szybkie beczki na dużych prędkościach, także odwrócone figury. Oklejenie papierem bardzo też podniesie sztywność, moja wersja pokrycia jest jednak dość elastyczna- widać jak to wszystko się ugina, ale działa dobrze- i o to przecież chodzi.
-
F/A-37 Talon - ze zmienną geometrią skrzydeł do przodu
zbjanik odpowiedział(a) na robertus temat w Skrzydełka, kaczki i "odrzutowce"
Robert- coś w deseń nitownicy nożycowej, tylko trzeba odwrócić zasadę- tam chodzi o uzyskanie dużej siły do zerwania nita przy małym wysiłku, a tu serwo musiałoby dawać duży posów. Dasz radę- to nie jest bardzo skomplikowane. -
To mi przypomniało czasy, kiedy takich baterii ze względu na niższe napięcie używało sie do odpalania Coxów, bo miały właśnie odpowiednie napięcie do żarzenia świec. Z tym, że miałem z innego źródła- górnicze.
-
W tych dawnych czasach malowałem też okładki do Małego Modelarza i Planów Modelarskich, sam z resztą się na MM wychowałem od małego. Pamiętam to ciągle pojawiające się pytanie, nie tylko moje- kiedy wreszcie pojawi się jakiś np. Messerschmidt. Przez wiele lat redakcja było nieugięta, potem miaem z nią już bardziej "służbowy" kontakt z racji tej współpracy i zaczęły się pojawiać stopniowo pierwsze zwiastuny zmian w postaci najpierw Fokkera DR z I WŚ, potem jakieś mysliwce japońskie, już z II WŚ, jeszcze później czeska Avia 199 (wyżej jest zdjęcie- ten Me z czeskimi znakami), a potem już ruszyło... Trzeba to jednak zrozumieć- w redakcji pracowali ludzie, którzy sami musieli się pewnie nie raz chować przed jakimś Stukasem, więc można im to spokojniw wybaczyć. Czas jednak leczy rany, nawet te najgorsze, choć to długo trwa.
- 103 odpowiedzi
-
Całkowicie popieram Pawła- Emhyriona- podobnie staram się rozdzielać wątki techniki i psychologii, czy jak to nazwać. Ćwiczę to od lat, akurat nie w dziedzinie modeli, ale w malarstwie- maluję obrazy lotnicze- mam za sobą namalowane dziesiątki Spitfirów, pezetelek, ale i Messerschmitów i Focke-Wulfów. Myśląc, jak niektórzy koledzy- tych ostatnich nie powinienem malować, a jeśli już, to wyłącznie ze smugą dymu (choć często faktycznie i takie obrazy powstawały). W jednym jednak różnię sie od Pawła: chodzi o samoloty rosyjskie- mnie z kolei urzeka ich prostota i praktyczność, ale to dotyczy także innych rodzajów broni, np. czołgów itd,- typowy myśliwiec amerykański jest większy, bardziej skomplikowany i ogólnie "wypasiony"- widać, kto się liczył z kosztami, a kto odwrotnie- wręcz dążył do tego, żeby było drożej (wojna to też biznes przecież, przynajmniej dla niektórych). Zewnętrznie może tylko Airacobra zbliża się wymiarami (akurat kształtem też) do przeciętnego Jaka, choć konstrukcyjnie już- zupełnie jest bardzo "amerykańska". Patrzmy na to w ten sposób: każdy ma swoje odczucia i emocje, ale uznajmy, że inni też je mają i to nie zawsze zgodne z naszymi, ale nie traktujmy tych róznic jako oręża, o którym nomen omen tu rozmawiamy.
- 103 odpowiedzi
-
- 1
-
-
Zasady wzięte z rzeczywistości, dużo z nich także pasuje do "braci mniejszych", czyli naszych modeli. Ale przypomniał mi się stary lotniczy, nierozstrygniety dylemat: czy mucha siada na suficie z półpętli, czy z półbeczki? Na tym etapie rozwoju techniki może dałoby się to rozwikłać przy pomocy superszybkich zdjęć poklatkowych, ale pozostaje ciągle otwarta kwestia, jak dogadać się z muchą, żeby usiadła akurat przed obiektywem. Tu nauka jest dalej bezradna, a nie ma już niezawodnych uczonych radzieckich, jedynie oni mogli coś tu pomóc, prace mieli mocno zaawansowane (słynne badanie zależności słuchu od ilości nóg).
-
Marek dobrze pisze- a do tych obrotów smigłem to się trza dobrze przyłożyć- najszybcie jak tylko możesz! Z dwu powodów: żeby w ogóle zapalił, ale i po to, żeby nie oberwać smigłem, jak zapali. Przy takich ruchach raczej to pierwsze się nie stanie, a nawet gdyby- mocno Cię trzepnie- ale to chyba nieodzowne, bez tego raczej się nie da- ale najwyraźniej sam tego chcesz !
-
Trzeba przepchąć GPZ- górny punkt zwrotny- ENERGICZNIE!- jesteś rozrusznikiem i wymuszasz pierwszy cwkl pracy. Te wczesniejsze zabiegi dotyczyły wyjścia ze stanu zalania silnika.
-
Ad 1: Układ ma być taki: silnik w pozycji poziomej (oś)- czyli tarcza śmigła pionowo- tarcza, bo przecież będzie sie kręcić. Zbiornik paliwa powinien być tak umiesczony, żeby poziom paliwa po jego napełnieniu był nieznacznie (kika mm) niżej niz poziom igły gaźnika. Jeśli będzie odwrotnie, to paliwo grawitacyjne, niezależnie od tego czy silnik pracuje, czy nie, badzie do niego spływać i zalewać. Silnik po podjęciu pracy bedzie paliwo już sam sobie zasysał "pod górę"- tyle ile mu potrzeba. Tu jeszcze uwaga o ustawieniu śmigła, najlepiej się uruchamia, jeśli wyczuwalny początek sprężania następuję w pozycji "godzina 14.00)- ale to w moim przypadku. Wtedy mam najlepszy "wymach" i zakres ruchu. To sobie sam ustalisz. Ad 2: z Twojego opisu nie wynika, że jest niesprawny- rozumiem, że masz nadzieję, że zaskoczy- moim zdaniem: powinien. Ad 3:- chyba jest OK z ta zawartością- szału nie ma, ale chyba to wystarczy, o ile pamiętam. Ad 4. metanol tylko do silników żarowych (ze świecą)- tu tylko eter. Nie wiem gdzie teraz kupuje się eter, dawno go nie potrzebowałem. Szukaj w Googlu, albo na naszym forum w dziale silnikowym- ale spalinowym. Ad 5,; Stojąc przed sinikiem, w pozycji do startu kręcisz w lewo górną łopatą A widzisz- teraz uważnie przeczytałem Twój pierwszy post- chyba kręciłeś odwrotnie, przynajmniej zasysając paliwo...
-
Przez to trzeba przejść- zapacić to swoje "frycowe", potem będzie łatwiej. Jak już tak mocno chlapie, albo bardzo do tego jeszcze twardo przechodzi przez górny punkt zwrotny to oznaka zalania silnika- ma za dużo paliwa.Wtedy trzeba mu paliwo zmkąć lub wręcz odłączyć i pokręcić sinikiem, można w obie strony, dobrze w pozycji cylindrem w dół. Pomaga też energiczne dmuchnięciwe przez szczeliny wydechu (tłok schowany). To cały rytuał jest- tłuste ręce, poobijane palce i zapach eteru- wspomnienia z dawnych lat... Na początek, jesli silnik suchy (przedmuchany), poziom paliwa w zbiorniku prawidlowy (lekko niżej niż gaźnik), daj z 1,5-2 obroty otwarcia iglicy, zassij paliwo zatykając gaźnik palcem (1-2 obroty śmigłem) i próbuj energicznie (na początek zwłaszcza żadnych rozruszników bym nie polecał). Aha, kompresja dość mocno wykręcona- jeśli była za nisko, powinna odbić w góre aż do luźnej śruby. Chodzi o to, żeby nie mając zadnego jeszcze efektu, dojść do pierwszych "pyknięć" niejako od dołu- zwiększając ilość paliwa i kompresję. Trzeba to robić stopniowo, Te silniki mają duszę, no, może charakter- w każdym razie trzeba się z nimi jakoś dogadać. Powodzenia i wreszcze upragnionego zapasu spalin!
-
Też, ale widzę tu dużo jednak troski o jakże aktualne dobro narodu... to nie do przecenienia w tych ciężkich demograficznie czasach!
-
Marek- cieszę się, że podniosłeś ten jakże ważny, ukryty pod pozornym, niby to modelarskim- wątek
-
To jest "Spoko-1"- autorski syroduro- styropianowiec. Rozpiętość ok. 1200, waga ok. 900 g. Kadłub ma dwa boki z płyty z niebieskiego styroduru "Dow", takiego do izolacji fundamentów, z tego samego dodane klocki - góra i dół, potem opiłowane raszplą i na końcu paierem ściernym, ale przed sklejeniem, jeszcze wybrane na półokrągło w środku, Całość kadłuba oklejona papierem śniadaniowym, lakierowana "Śnieżką". Po poważniejszej kraksie przód kadłuba został zalaminowany szkłem i "Distalem". Wzmocnienia- szufladka pod podwozie, wręga silnikowa i dwie wręgi pod krawędziami skrzydeł, ze sklejki owocówki. Stateczniki też ze styroduru i kryte papierem. Wersja skrzydeł na zdjęciu, ale też w awatarze: styropian, pasowy dźwigar z forniru w centropłacie, z tak wykończoną powierzchnią jak kadłub, długo nie przeżyła- przegiąłem trochę z "niskością" i po złamaniu, wykonałem nowe. Też ze styropianu, tylko końcówki ze styroduru, ale oklejone folią, częściowo pomalowane. Jak widać- jest stylistycznie umiejscowiony w latach czterdziestych, trochę pomiędzy modelem, a duzym samolotem. W pierwszym skrzydle był profik SR-2 20%- bardzo dobrze się sprawował, choć trochę za bardzo działał efekt "uszu"- nie od dziś wiadomo, że taki układ jest bardziej stateczny, niż zwykłe V przy tym samym wartościowo wzniosie- jak już kiedyś napisałem, zachowywał się jak "Pirat"- niby się przechylał do zakrętu, ale równocześnie ciągnął ogonem w drugą stronę niż powinien. Można to zniwelować róznicowością lotek, ale wolałem nowe, szybsze skrzydła- profil ok. 12%. Akrobację wykonyał chętnie, poza beczkami- tych niestety nie lubił- jakoś mu nie szły, ale przecież trzeba mieć jakieś wady Model przerzył dwie rewolucje jakchodzi o napęd- najpierw z silnika szczotkowego na bez (silnik z Wing Dragona, potem Turnigy 1200 kV), wkrótce potem z NimH na Lipo (2200). Z mułowatego "ledwieco", do stosunku omalże 1:1 (waga do ciągu). Aha- jeszcze jeden przełom- przeszedł też z aparatury 35 Mhz, na 2,4. Wylatałem nim, jak z grubsza wyliczyłem, prawie 200 godzin- w każdych warunkach, aż do minus 12 st., w deszczu, mgle i w nocy (no takiej jasnej- księżycowej). Lądował w zbożu, na drzewie, w rowie z wodą, połamał i utracił w locie z 15 różnych smigieł, robił filmy i zdjęcia. Obecnie, już sterany swoim bujnym, ale ciekawym życiem "codziennego samolotu przyzagrodowego" wisi na zaszczytnym miejscu pod sufitem garażu przy swoich młodszych kolegach- jest na zasłużonej emeryturze.
-
Zgadzam się tu z Robertem- jak tak patrzę na ten rzut boczny, to dość podobnie jest w Bleriocie ,podobny profil skrzydeł i kąty, tylko poziomy nie płytowy, ale to szczegół. Mam tam wszystko na sztywno posklejane od początku i się dobrze sprawdza- nic nie musiałem regulować. Coś trzeba przyjąć, żeby iść dalej- ja bym zrobił, jak na rysunku.
-
Można zastosować klej polimerowy, dobrze jest zmatowić PET papierem ściernym, a klejąc, posmarować obie części i dość długo odczekać. Trzyma dobrze- tak skleiłem kabinę "Spoko-1", ale to do styroduru, PET-butelka od mleka z Lidla odpowiednio docięta.