Skocz do zawartości

zbjanik

Modelarz
  • Postów

    1 460
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    41

Treść opublikowana przez zbjanik

  1. To i ja się przyłączam do ogólnych życzeń. No i dzisiaj już otworzyłem sezon lotny! Stary zamknąłem wczoraj (2 loty po 10 min.). Dzisiaj strasznie rzucało- ale mój Spoko-1 dał radę, choć jest depro-styropianowcem. Lot przypominał to co się wyrabia z samolotem w Jeleniej Górze w dolocie do rotora. Zresztą rotory były na pewno, bo raczej nie termika- takie pionowe ruchy w górę po 5-8 metrów w pół sekundy. Ale warto było!
  2. zbjanik

    Szybowiec z balsy.

    Szybowiec?- wyszedł Ci samolot! Jeśli ma latać, szkoda, że statecznika poziomego chociaż, nie zrobiłeś lżej- konstrukcyjnie, ogon będzie ciężki i ołów z przodu... Ale nostalgiczny kształt fajny. Aha, skrzydła osobiście też bym zrobił mocowane (gumka, kołeczki)- to się na prawdę przydaje- nio chyba ze jest bardzo mały.
  3. Nie prawda. Szybowce (w tym i szkolne) tak czasem mają ze względu na położenie środka ciężkości. Najlepiej, żeby drugi pilot był w SC, wtedy nie trzeba żadnych dodatkowych zabiegów związanych z doważaniem w locie solo. Skos w tył ustatecznia, skos w przód działa odwrotnie.
  4. Robertus- to podaj na priv adres do wysyłki (pocztowy), bo to jest plan na papierze. Ale rozważ jeszcze nowsza wersję z 1915 roku- zrobiłem sobie swój plan, pod depron i może styropian. Bardziej rasowo wygląda.
  5. Robertusie- modelu nie mam, ale mam plan z MFI z makietą na jakiś szczotkowy motorek, bo to już ma parę lat. Ale nie wiem, czy Cię zainteresuje, bo zawartość depronu- Zero, sama balsa.
  6. Chyba trzeba mu w takim razie paru A, bo te mili jak widać go nie biorą. Spróbuj- wiele nie tracisz.
  7. Uzupełnienie do mojego poprzedniego postu- taki zabieg rozładowania trzeba powtórzyć kilka czasem razy. W praktyce wygląda to tak, że jak po nawet całej dobie z tą żarówką proces ładowania trwa 3, czy 5 minut- oznacza że jeszcze się nie udało i trzeba rozładowanie powtórzyć. Jeśli po kolejnej próbie zauważysz, że coś ta ładowarka długo ładuje i ładuje- wygrałeś i odzyskałeś pakiet.
  8. Kolego- ja zrobiłem tak- rozładowałem taki pakiet dosłownie do zera (no, prawie), przy pomocy żarówki samochodowej, a potem ładowanie- dość brutalne, prądem 1,5 A. Pakiet ożył i miałem go w tym sezonie jako rezerwowy, do drugiego lotu. Bo latam na NiMh i chwalę sobie. Ktoś gdzieś, w innym wątku napisał,że ładowanie 17 godzin. Mam pakiet Shark 1000, ładuję normalnie prądem 1 A, ładowarka Imax 6, a trwa to 54 minuty, ok 870 jednostek. Latam latem, zimą (przedwczoraj) i jest OK.
  9. No tak, ale bardziej efekt towarzyszący przyjętym założeniom przez konstruktora- bo ważniejsze jest jaki miał być ten obiekt latający, jakie miał mieć cechy użytkowe. Przy okazji krótkiego startu i lądowania, będzie też bezpieczniejszy w locie z małą prędkością. Samą odporność na wejście w korkociąg, czy szerzej przeciągnięcie, można zrealizować np. doborem profilu, zwichrzeniem płata, nawet gładkością powierzchni, czy innymi zabiegami. Zachęcam przy tej okazji do poczytania o RWD-9- tam jest o własnościach STOL dużo ciekawego, może mniej akurat o korkociągu, ale na pewno się przyda.
  10. Nie, masz rację! Idzie tu tylko o skalę tych mas, bezwładności itd. Po to Reynolds zadał sobie właśnie trud, żeby to ogarnąć. Mamy tu taki sam problem, jak zdwulatkiem, który przewraca się dziennie 20 razy i nic mu nie jest, a dorosły raz na dwadzieścia lat i kończy się gipsem. Ale ja szanuję nawet ten pogląd, że są dwie aerodynamiki- duża i mała, modelarska, bo wiem, że każdy ma prawo do swoich obserwacji, wniosków- to jest przecież twórcze, wymagało czasu, konsekwencji i nawet pasji- to jest cenne, nawet jeśli gość twierdzi, że korkociąg, to nie korkociąg, jak na początku wątku. Tyle, że mam inne zdanie, poparte wiedzą, jakąś praktyką i tym, że lepiej widzieć szerzej- tak się staram przynajmniej. Ale z tym "węziej"- też się da- nawet latać- co koledzy udowadniają- przecież im te samoloty jakoś latają, nawet jak hasło "zwichrzenie aerodynamiczne", czy inne., nic nie mówi.
  11. Niestety- sloty (skrzela) są dla małych prędkości i dużych kątów natarcia- do lądowania, wyrwanego startu itd. Generalnie, to psują opływ, ograniczają prędkość. Dlatego Wilga, Gawron- mają stałe sloty, bo dużych prędkości nikt nie oczekiwał, ale małej minimalnej, stromego schodzenia i wznoszenia na dużym kącie natarcia- już tak. Dlatego też takie RWD 9 miało "i tak, i tak"- czyli sloty zamykane, na okoliczność szybszego lotu. Tak ma też Antek, choć do demonów szybkości nie należy- no, ale chociaż konstruktor próbował. Czasem stosuje się krótkie sloty przed lotkami- tylko dla zachowania sterowności na przykrytycznych kątach natarcia (Kania). Ale co ja tu ciągle o tych dużych samolotach- przecież jak parę stron wcześniej koledzy zawyrokowali, że aerodynamika, czyli prawa fizyki modeli są całkowicie inne. Zamiast wziąć jaką książkę z teorii lotu, trza chyba będzie wszystko zbadać i napisać od nowa...Tak na serio- wszystko już było wynalezione, opisane, trzeba tyko czytać.
  12. Koledzy- jak to? Drąg w korku od siebie- no nie- przecież "modele lataj całkiem inaczej"! Wiem, wiem, miałem się już nie odzywać...
  13. zbjanik

    Full HD za 10zł

    Faktycznie, strasznie ta poczta droga coś. Może w takim razie odbiór osobisty? Ale mimo to, nie jest drogo, rozważam zakup.
  14. W czasopiśmie niemieckim FMT parę lat temu gość prezentował Lublina z pływakami, napęd spalinowy (może to i gdzieś mam- jak znajdę to ujawnię). Fajny model, pamiętam, że był srebrny, średniej wielkości. Wątek kartonówek- pierwszy był Mały Modelarz, wersja w kamuflażu, lądowa.
  15. Kolego- moja analiza zjawiska tego jakby wchodzenia w odwróconą pętlę jest taka: następuje wędrówka środka parcia wzdłuż cięciwy, w kierunku krawędzi spływu (efekt podobny częsty w samolotach przy otwarciu klap)- spowodowana warunkami opływu w danym momencie. Sam piszesz, że to się działo przy schodzeniu do lądowania, czy ogólnie przy zniżaniu, czyli w jakichś określonych i powtarzalnych warunkach. Może trzeba tu pójść w kierunku statecznika poziomego nośnego- tak jak jest w Bleriocie. Taki układ pozwala przesunąć środek ciężkości do tyłu. To wszystko działa podobnie do profilu samostatecznego- teraz wygląda na to, że skrzydło a tych krytycznych momentach zacienia opływ statecznika poziomego, wklęsły profil powoduje właśnie tor lotu jak przy odwróconej pętli- Samolot zachowuje się jak żle pomyślane latające skrzydło, bez skosu, który by je ustatecznił i jeszcze z wklęsłym, niesamostatecznym profilem. Coś o tm wiem, bo robiłem kiedyś bezogonowce F1C- bywały nawet zawody w tej kategorii w Gliwicach. Też chodzi za mną Bleriot w podobnej wielkości (1500 mm), oparty na podobnych założeniach, jak Twoje. Będzie wierny w proporcjach, ale nie będzie szczegółów, żeby był lekki- obmyślam koła ze szprychami, najlepiej takie, żeby nic nie ważyły.
  16. Pewnikiem noszenie, turbulencja- może termika, albo innego pochodzenia. W każdym razie na to wygląda. W przyszłości spróbuj wrócić w to samo miejsce, jeśli będzie znowu jakieś zakłócenie, "kopnięcie" w dowolnym kierunku- trafiłeś w obszar ruchów pionowych powietrza, a przynajmniej wir. Lecąc szybowcem, trzeba skręcić w kierunku podnoszonego skrzydła, żeby próbować wycentrować tą okazję.
  17. Link nie działa- jakiś błąd.
  18. bziku-Radek ma rację- to jest ten sposób widzenia modeli, jaki i mnie się podoba- modele to takie same samoloty jak te duże, tylko że mniejsze. Ten Piper z twojego linka ma chyba o połowę mniejsze obciążenie powierzchni- jest jak wielki depronowiec, a może i jeszcze się dołożył czołowy wiatr- ogólnie bliżej balonu, niż samolotu (choć też pięknie...)
  19. Pewnie skończył zawodówkę dla didżeji- oni obowiązkowo w wełnianych czapkach.
  20. Kapitalne- fajna historyjka! Przypomniało mi się przy tym, choć to może raczej do działu "Aparatury", jak w zamierzchłych czasach, w latach siedemdziesiątych byłem na obozie instruktorskim w Krośnie. Był tam kolega z szybowcem RC (kierunek i wysokość). Sterowanie aparatura bodajże Piłot, w każdym razie 27,12 Mhz. Do tego mieliśmy walkie-talkie - radio, też na tym paśmie. Dało się głosowo sterować tym modelem w ten sposób, że na komendę przez to radyjko "w lewo" model skręcał, był to całkiem skuteczne i przewidywalne. Tyle, że na komendę " w prawo"- też skręcał- w lewo, no ale nie wymagajmy perfekcji we wszystkim!
  21. Kiedyś było po prostu inaczej- te pierwsze kroki to może i było nieco łatwiej zrobić. Ale pamiętajmy o poważnej barierze materiałowej. Teraz płacisz i masz, kiedyś trza było kombinować, kupienie jako metoda wejścia w posiadanie było tylko jedną z metod...Poważniejsze modelarstwo było już bardziej elitarne niż powszechne. Sam mam za sobą taką drogę- od amatora- chłopaka z podstawówki, przez potem modelarnię, wyczyn, zostałem też czynnym instruktorem. Takie aparatury, czy lepsze silniki były z APRL-owskiego czy LOK-owskiego rozdzielnika, dla nielicznych. Ale też- kto miał wyniki- sprzęt miał- choć nie wszyscy, a wielu tylko marzyło. Tu uwaga z tym CSH- sprzęt bywał bardziej niż był- chyba tak jest ściślej. Teraz zwycięża modelarstwo "kupowane": "...kto ma już nowego Iziflaja od ...-czy warto go kupić- wasze opinie? Kiedyś trzeba było go samemu wyrzeźbić. Czy to dobrze- czy źle? Odpowiedź moim zdaniem jest ani dobrze ani źle- tylko właśnie inaczej! Są zastępy modelarzy, którzy już nie znają zapachu cellonu, eteru, nie mają poprzecinanych palcow przez Rytmy, czy inne Jeny. Niczego nie polerują, szlifują, a co najwyżej kleją cjanopanem i zamawiają kurierem zapasowe skrzydła po kraksie. Niektórzy tez budują, ba projektują konstrukcje nie bardzo mając pojęcie o zasadach aerodynamiki (faktycznie- czasem się da i bez tego), niektórzy piszą YAK, zamiast JAK, ale niech tam- chyba jednak jest rozkwit tej choroby nieuleczalnej, ale przyjemnej- modelarstwa. A więc taka dostępność wszystkich gotowców i elektroniki, także wolny rynek, ma dobre strony: jest dużo zainteresowanych- latają, pasjonują się. W tamtych czasach byli by w gronie niewtajemniczonych. A teraz jednak stanowimy razem wielkie koło "kolegów po fachu", z rożnymi tylko odcieniami i barwami.
  22. zbjanik

    [P] Bird of Time- plan

    Fajnie- wreszcie jest czego szukam. Nie wiem czy Dave- ojciec tej konstrukcji wie o tym, ale tak, czy tak, przybywa mu więcej chwały za swoje dzieło.
  23. Witam! Tu bym Cię scrolller poparł- nie dyskredytując bynajmniej wysiłku Kramarza. Wydaje mi się też, że lepiej, przynajmniej na początku takiej nauki-zabawy byłoby wyjaśnić czemu da się latać zwykłym statkiem typu balon, szybowiec, potem o śmigle i itd. Takie zjawiska jak ef. Coandy, czy jakieś paradoksy wynikłe z prawa Bernoullego, to może być taka przyprawa smakowa- przerywnik dla dodania atrakcyjności. Ja teraz próbowałem wciągnąć dwu wnuków moich sąsiadów w modelarstwo, ale budowa takich depronowych niby- Jaskółek bardziej podobała się ich ojcu, choć potem latanie tymi modelami już tak. To musi być bardzo dobrze dobrane do wieku- wtedy pewnie działa. Mam ciągle ważne uprawnienia instruktorskie, ale działałem z trochę inną grupą wiekową. Ale w sumie pomysł, żeby uczyć coś robić rękami samemu jest bezcenny, w czasach kiedy już powoli dzieci nie będą umiały utrzymać ołówka w ręce, bo przecież każdy będzie miał tablet (jak nie przymierzając jakiś wicepremier).
  24. Krzysiek- fakycznie pechowo. Ale tak bywa czasami, a na pewno o wieleczęściej w przypadku wyrobów o niższym standardzie- a tu nie ma co gadać- tak właśnie jest. Na temat samolotu Wing (d?)- ciągle mi się to myli, napisano już nie mało. Moja historia z nim jest taka, że zajeździłem swój egzemplarz do końca- nie zmarnował się. Ale na początku, od razu, ponieważ nie cierpię krawędzi spływu o grubości 6mm (taka sama jak w praedziwym Boeingu 737) w takim małym, ani żadnym modelu, dokleiłem listewki balsowe. Dodatkowo też, wkleiłem dźwigar ze sklejki 1,0 ustawiony pionowo o długości 60% rozpiętości. Jego wysokość była na pełną grubość profilu., bo skrzydło było wiotkie i giętkie jak w jakim szybowcu, zresztą komuś się złamało- krok był słuszny. W sumie jako kostrukcja o przeznaczeniu: kupić, poskładać przy urzyciu śrubokręta co najwyżej i latać- kwalifikuję go na powiedzmy 4. Co do miejsca do latania, to ja mam też tak, że lotnisko mam za płotem, ale pas startowy własciwie to już na podwórku
  25. Robertus ma rację z tym mikserem- jest. Mam taką aparaturę (albo podobną) z Wing Dragona już czwarty sezon. Faktem jest, że na początku, zaraz po upłynięciu gwarancji oczywiście, padł odbiornik. Zamówiłem nowy w nitroteku i już od tej pory nie narzekam. Oczywiście rozglądam się za czymś nowym, ale na razie używam jej w piperowatym górnopłacie z depronu własnej konstrukcji. Ostatnio zmieniłem serwo, ale twarde ladowanie to moja była wina, nie aparatury. Latam dość dużo, ale spokojnie, w tym sezonie to już pewnie przekroczyłem 15 h nalotu. Jak chodzi o zasięg, to np. dzisiaj poleciałem na wysokość tak, że już trochę strach mnie wziął, bo ocena położenia zaczęła szwankować- no więc pewnie z 200-250 m (rozpiętość 1240 mm)- u mnie przynajmniej barierą jest raczej widoczność i kontrola wzrokowa, niż zasięg radia. Tak było także kiedy latałem wcześniej większymi modelami- szybowcami na termice. Oczywiście zasięg jest ważny, ale nie demonizowałbym przy mniejszych modelach- wcześniej braknie czego innego. Szykuję się do nabycia czegoś poważniejszego, ale na pewno nie pozbędę się tej prostej, taniej i jak się okazuje dość niezawodnej aparatury. Wszystko zależy czego komu potrzeba i co go zadowala.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.