Skocz do zawartości

madrian

Modelarz
  • Postów

    5 478
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    14

Treść opublikowana przez madrian

  1. Miałem ze dwie Bety, mam teraz też Sky Surfera. Czyli generalnie to samo co Pioneer czy Bixler. Różnic zasadniczych między tymi modelami nie ma. Na pewno nie są, w konfiguracji stockowej, modele które idą pionowo w górę i do wykonywania akrobacji pionowej potrzebują jednak pewnej prędkości. Z niewielkiego nurkowania, powinny jednak spokojnie robić pętle. I bez większego problemu wznosić się pod dość ostrym kątem. Jeżeli modele te mają problemy ze sterowaniem i napędem, to albo jest to złe wyważenie (naprawy mogły znacznie je zmienić), przeciążenie powierzchni nośnej (każda naprawa dodaje jednak masy), lub złe zaklinowanie silnika (wysokie umiejscowienie silnika względem SC, ma bardzo duży wpływ na prawidłową pracę napędu), a jeszcze dochodzą problemy ze śmigłem. Te fabryczne są bardzo różnej jakości i zwyczajowo we wszystkich tych modelach jakie miałem u używam dziś - zmieniam śmigło i piastę na coś lepszego. Przynajmniej APC serii E. Pioneer jest na tyle wdzięcznym modelem, że zawsze sprawia frajdę i naprawdę trudno go ubić. Bardzo fajny model do rekreacji i odprężenia. Osobiście lubię podobnym Sky Surferem, robić loty szybowcowe, silnik wykorzystując tylko do windowania modelu. Choć obecnie robi u mnie bardziej za platformę do FPV niż model do rekreacji. Jeżeli szukasz czegoś w miarę odpornego, taniego, wymagającego i masz aparaturę z mikserem V-tail, to polecam zrobić samodzielnie starą, dobrą Deltę120 min. (znajdziesz plany na naszym forum). Arkusz Depronu, dwa serwa, byle silnik od 100 W i odbiornik. Mała, szybka, zwrotna i niemal niezniszczalna. Obok Pioneera może ci dać odrobinkę adrenaliny, a przy okazji pokazać odmienną charakterystykę lotu, modelu w innej konfiguracji i metodzie sterowania. Co do samego Pioneera, to polecałbym po prostu kupić nową piankę (wersja KIT) i przełożyć wyposażenie ze starego modelu.
  2. Przy tej konstrukcji podwozia i wielkości modelu, oszczędność wagi z tytułu skrócenia goleni, będzie mieć wymiar symboliczny, a nie użyteczny. Sugerowałbym w 1/3 lub w połowie wysokości goleni zamocować jakiś stabilizator, który zmniejszy odkształcenie statyczne. Może to być nawet kawałek napiętej nieco gumy modelarskiej, który by ściągał golenie przy postoju, a pracował pod dodatkowym naciskiem. Mogą też być amortyzatory gumowe, na wzór samolotów z lat 30-tych, od nasady goleni do końcówki goleni przeciwległej. Trzeba by tylko wymyślić jakieś zaczepy w tych miejscach.
  3. Dziękuję za odpowiedź. Pasków nie ma. Transmisja jest w miarę dobra, jak na zabawkę z transmiterem 25 mW i chińska kamerką 600 TVL (wg chińskiej specyfikacji), z obiektywem jak szpilka. Nie mniej, rozdzielczość nagrań jest bardzo słaba, na poziomie chyba nawet niższym niż VGA. Jednak to faktycznie może być wina słabej kamery. Spróbuję "na krótko" uruchomić FPV z lepszą kamerą i wtedy sprawdzę jakość. Raczej nie będę się bawił w przeróbki. Mam jeszcze jedną nagrywarkę DVR, choć nie testowaną i kamerkę z opcją nagrywania, klona SJ4000. Obraz z niej był w czasie lotu akceptowalny, choć nie było to 4K. Porobię parę testów. Miałem nadzieję, że nagrywarka w goglach się przyda.
  4. Sorry za podpięcie się pod wątek. Też posiadam te gogle. Niestety testowane na razie tylko na zabawkowym quadzie. Zeszłoroczna platforma trochę się uszkodziła i trwa dopiero jej przygotowywanie do lotów. Jakość nagrań z wbudowanego DVR jest fatalna. Nie wiem jednak czy to z powodu naprawdę miernej kamery w dronie, czy te gogle tak mają i warto pomyśleć o innej formie dokumentowania lotów. Chciałbym się zatem zapytać, czy współpraca z lepszą kamerą i nadajnikiem, daje lepszą jakość nagrań, czy po prostu olać wbudowaną nagrywarkę, bo nic jej nie pomoże?
  5. A czemu szachownice "czołgowe"? Lotnicze się skończyły?
  6. Akurat tu nie masz racji. Tańsza ładowarka niekoniecznie będzie lepsza. Co zaoszczędzisz na ładowarce, wydasz potem trzykrotnie na wymianie zabitych pakietów. Podobnie jak z aparaturą - kup najlepszą ładowarkę na jaką cię stać. Poniżej standardu "nieśmiertelnego" Imaxa B6 nie ma co schodzić. A coś lepszego na pewno na siebie zarobi. Pakiety wieczne nie są, co jakiś czas trzeba je zastąpić nowymi, ale ten czas jest zdecydowanie dłuższy, gdy masz dobrą ładowarkę. Kiedyś sporo osób używało tanich ładowarek "z balancerem" i stałym prądem ładowania dodawanych do zestawów, lub sprzedawanych osobno. Były tanie, 30 zł nie majątek. Tylko, że po pewnym czasie okazywało się, że te osoby co chwilę kupują nowe pakiety, a po kilku lotach jest już po pakiecie. A pakiet droższy od ładowarki. I takie to były oszczędności. Porządną ładowarka z balancerem, programowaniem, regulowanym prądem ładowania i rozładowania, mile widziana opcja wprowadzenia pakietu w "storage mode". Może i zakosztuje trzycyfrowo, ale to zakup, jaki się zwróci w późniejszej perspektywie. Chyba, że nie zamierzasz kontynuować przygody z modelarstwem i planujesz za parę lotów, model wystawić na śmietnik z całym asortymentem - wtedy faktycznie najtańsza ładowarka może być opcją.
  7. Można sięgnąć po metody "starej szkoły". Mikrofilm nitrocelulozowy. Tylko zabawy trochę będzie, a i przygotowanie samemu mieszanki i oprzyrządowania do zdejmowania filmu z kąpieli, trochę się zejdzie. W ultralekkich modelach to całkiem sensowne rozwiązanie. W klasie "orzeszków" co prawda królowała "japonka", ale i powyższa metoda miała zastosowanie.
  8. Najprościej zmienić zestaw anten. Zrób sobie klasyczną antenkę Invert-V, albo zwykły bacik z kawałka przewodu antenowego i drutu. Złącze dostaniesz w każdym sklepie z asortymentem video lub elektroniką. Ostatecznie internet. Jeżeli nie zadziała na zwykłym "bacie", czyli po prostu kawałkiem przewodu ze zdjętym ekranem na odpowiedniej długości, to może być coś z nadajnikiem.
  9. W takim razie dodaj tylko bezpieczniki termiczne i po sprawie. Jeżeli zacznie się coś dziać z pakietem, to najpierw zacznie się grzać. Bezpiecznik termiczny nie pozwoli go dalej używać i pogłębiać uszkodzenia, przez wyłączenie układu. Będziesz też wiedział, że zadziałanie bezpiecznika było spowodowane problemami ze zbyt wysoką temperaturą chronionego elementu. Pamiętaj tylko, że bezpiecznik musi mieć kontakt cieplny z chronionym elementem.
  10. Ceramiczne doniczki. Na wierzch dasz sztuczną paprotkę i nikt się nie pozna. A poważnie, zrób testy pracy długotrwałej i sprawdź jak się zachowuje układ po np. kilku dniach racy. Zasada zabezpieczeń jest taka, że zabezpieczasz się przed powstaniem zdarzenia nieporządanego, a nie przed jego skutkami. Układ wyposaż w zabezpieczenia ograniczające pobór prądu i odcinające zasilanie po jego przekroczeniu. Zabezpiecz: zasilanie, wyjście z zasilacza, wyjście z akumulatora. Mogą być bezpieczniki aparatowe lub samochodowe. Są małe i skuteczne. Jeżeli się obawiasz o wzrost temperatury, to na elementach wrażliwych można zamocować wyłączniki bimetalowe, np. na 90*C. Jednorazowe kosztują kilka złotych. Odetną zasilanie po przekroczeniu temperatury, np. przy przeładowaniu akumulatora. Tym samym nie dopuszczą do przekroczenia temperatur krytycznych. Całość włóż w gotową uniwersalną obudowę do elektroniki. Można takie dostać w sklepach elektronicznych. Gdybyś chciał zrobić tak jak chcesz, to musiałbyś zrobić hermetyczną obudowę aluminiową, której fragment posłużyłby za radiator. Tylko, że taka obudowa, po zdarzeniu, przy próbie otwarcia może się okazać niebezpieczna - wysokie ciśnienie w środku, uwięzione gazy i sadza... Zdecydowanie lepiej nie kombinować tylko te parę groszy dać w odpowiednie bezpieczniki.
  11. Na to jest tylko jedna rada by się "naumieć". Drukować plany i budować. Za którymś razem musi się udać...
  12. Nie jest. Wystarczy zrobić drugie skrzydło. Będziesz miał dwa. A jeżeli jedno się uszkodzi, nie uziemi to modelu. Swego czasu miałem "Zefirka" z podkładów, do którego miałem 3 kompletne skrzydła, o różnych zmianach konstrukcyjnych. Jedno było powiększone, drugie bez wzniosu z lotkami, trzecie, oryginalne. Najlepiej i tak latał na oryginalnym.
  13. Dla tych co z niewiedzy czerpią zyski, wierzący co nie widzieli - są faktycznie błogosławieni. Każdy lubi tych co mu pieniążki za nic dają.
  14. IMHO, niepotrzebnie mocowałeś skrzydło na wkręty. Nie w modelu takiej klasy - lekkim, trenerku, który w zamyśle będzie się spotykał z ziemią. Twój już się spotkał. Mocowanie skrzydła na gumkę jest bezpiecznikiem uwalniającym nadmiar energii przy uderzeniu, Naprawa modelu jest w tedy znacznie prostsza, a zniszczenia mniejsze. Gumka pęka, czasem łamią się kołki, skrzydło odpada, energia rozładowana . Jak widać, już przy oblocie model trzasnął o ziemię. Nie pokazałeś stanu modelu po tej kraksie. Ale sądząc po odgłosach z filmu - parę rzeczy do naprawy było. Wkręty niestety wytrzymują znacznie więcej niż gumka, a przy konstrukcji z cienkiej pianki rodzi to niebezpieczeństwo, że energia rozładuje się na kadłubie, zamiast na mocowaniu skrzydeł. Zasadne byłoby to, gdyby ten model miał problemy z odpadaniem skrzydeł w locie. Wszyscy wiemy, że nie miał. Chyba, że ktoś zastosował złe gumki - np. stare i sparciałe. Dlatego uważam to za niepotrzebną modyfikację. IMHO 2, niepotrzebnie też rezygnowałeś ze wzniosu. Mogłeś go zmniejszyć, a nie likwidować całkiem. To nie akrobat, czy ESA. Akrobacji takim modelem się nie robi. Niewielki wznios rzędu 1-2 stopnie ułatwiłby utrzymanie stabilność, a lotki nadal byłby skuteczne.
  15. Przecież mówiem, że specjalistom nie jezdem,,, W tym temacie.
  16. A u nas nie jest to przypadkiem zabronione? Co prawda sam wędkarzem nie jestem, ale słyszałem coś o łowieniu "na dorożkę", że to fe i nie ładnie.
  17. madrian

    Parrot Disco

    W zasadzie się zgadza. Każdy model RC to "dron". Czyli robot sterowany zdalnie lub autonomicznie, bezzałogowy. Są różne rodzaje dronów. Jedynie przez marketing i media nazwa "dron" przylgnęła potocznie do wielowirnikowców. O tym, że sprzedawcy znają się na sprzedawaniu, a nie na szczegółach tego co sprzedają, to wiadomo od dawna.
  18. MK 34 będzie całkiem fajny. Miałem ich z 5. Jeżeli jednak chcesz latać nim na zewnątrz, warto wykonać je nieco solidniej i ciężej niż wersję halową. Tak w okolicach 230-270 gram. Wzmocnienia skrzydeł powinny być nieco sztywniejsze niż na halę. To samo dotyczy popychaczy. sterów wysokości i kierunku. Do pierwszych lotów warto zrobić D/R lub expo. Model lata wtedy jak trenerek, ale po mocniejszym wychyleniu robi się z niego niezły wariat. Niestety sam model jest dość wrażliwy na złe wyważenie. To główny problem przy oblocie. Trochę przesunięty ŚC i model świruje. Pada na pysk lub zwiesza ogon.
  19. Jakiś czas temu, może dawno, może nie tak dawno. Będzie ze dwa kontenerowce z Chin temu. Postanowiłem zrobić sobie prezent z pewnej okazyjnej okazji. Na pewnym znanym serwisie z mydłem i powidłem, zakupiłem najprawdziwszego drona FPV, typu racing. Przynajmniej tak głosił niesamowity opis tego cuda techniki. W zestawie otrzymać miałem samego drona, w pełni wyposażonego, gotowego do lotu. Z zamontowaną „niesamowitą” kamerą 600 TVL z wbudowanym transmiterem obrazu wideo 5,8 GHz 25 mW. Do tego oczywiście nadajnik w technologii 2,4 GHz, z najbardziej przodującego w handlu kraju, oraz co mnie tak naprawdę skusiło – Wyświetlacz LCD 4,5” z wbudowanym odbiornikiem wideo 5,8 GHz, 40 kanałami, auto wyszukiwaniem aktywnego kanału i w pełni niezależny od samego drona. Można go zatem wykorzystać np. jako drugi ekran podglądowy w innym modelu FPV. A to wszystko, za ok. 300 zł. Po pewnym nerwowym okresie oczekiwania i nerwowego przestępowania z nogi na nogę, widząc komunikaty w trackingu: „Actual localisation – Poland”. Choć krajowy monopolista uparcie twierdził, że takiej paczki nie ma, nikt nie widział, nie znają się, nie ma takiego miasta: „Pekin”... W końcu jednak listonosz podrzucił paczkę, udając że nic się nie stało, rodacy nic się nie stało... Przyszedł czas rozpakować mój niesamowity zakup. Ten niesamowity wynalazek wschodniej myśli technicznej i spełnienia snu księgowego o kosztach produkcji to Lieber „Birdy 1060”. Dron waży kompletny, wg deklaracji producenta: 44 gramy. Ważony na wadze jubilerskiej – wynik pokazuje 46 gram. Z kamerą i akumualtorem. Ten ostatni to jednocelowy pakiet LIPO 3,7 V 430 mAh. O dziwo... firmowy. Dość znanej marki na rynku pakietów modelarskich - „Shida”. Może nie jest to szczyt techniki, ale przecież zawsze mógłby być produkt, którego producent wstydziłby się podpisać. Rozpiętość wirników to jakieś 85 mm po przekątnej. Sam dron ma szerokość 4,2” czyli jakieś 110 mm. Mieści się na dłoni. Napęd stanowią 4 mikro silniczki szczotkowe, bardzo zbliżone do tych stosowanych w innych zabawkach tej klasy. Każdy silnik napędza trójłopatowy wirnik, zabezpieczony wyjątkowo solidnie przez obudowę tunelową z miękkiego i elastycznego tworzywa. Tym samym dronik może bez większego problemu spotkać się z twardszymi przeszkodami. Niebezpieczne mogą być tylko te przeszkody, których elementy mogą wpaść do środka tunelu wirnika. Już po kilku „testach” zderzeniowych, dron potwierdził swoją odporność. Zwykle w tej klasie zabawek wirniki są albo całkowicie odsłonięte, albo osłonięte przez bardzo delikatną i kruchą konstrukcję z plastikowych patyczków. To duży plus dla tej zabawki. Oczywiście standardowo producent podzielił się z nami dodatkowym kompletem wirników. Wadą jest tylko to, że w żaden sposób nie są oznaczone jeżeli chodzi o kierunek obrotu, ani jak powinny być zamontowane. Ciekawie rozwiązano budowę kamery. Nie jest ona integralną częścią drona, lecz podobnie jak wyświetlacz może zostać zdemontowana i odłączona. Jeżeli znajdziejmy odpowiednią wtyczkę (niestety nie wiem, który to konkretnie model), możemy ją zasilić z pakietu 3,7 V i wykorzystać do innych celów. Wg producenta, kamera ma zasięg 500 metrów. Jednak moc 25 mW i siła sygnału na poziomie deklarowanym 12 – 14 dBm, w połączeniu z bardzo prymitywnymi antenami, każe podchodzić do tego raczej pesymistycznie. Sam model ma zasięg do 100 metrów. I w tym zakresie to mikro FPV powinno się sprawdzić. Kamera jest zamontowana na pałąku, w sposób obrotowy. Możemy dowolnie ustawić kąt nachylenia kamery, niestety tylko w jednej osi. Kamera jest zamocowana dość delikatnie i przy szarpnięciach i uderzeniach może się przestawiać. Właściwie to nie może... Po prostu się przestawia. Do nadajnika, który przypomina po prostu pad, bardzo minimalistyczny. Do pada można zamocować uchwyt do ekranu. Uchwyt jest mocowany na zatrzask i blokowany śrubą, do której montażu i demontażu nie potrzeba narzędzi. Procedura bindowania drona jest bardzo prosta, jak to w przypadku innych podobnych zabawek. Włączamy drona, włączamy nadajnik-pada. Włączamy opcjonalnie ekran, o którym za moment. Dźwignię gazu dajemy maksymalnie w górę i opuszczamy. Dron jest włączony, choć silniki nadal nie działają. Włączamy je za pomocą specjalnego przycisku, który odblokowuje napęd. Bardzo pomysłowe rozwiązanie. Ryzyko przypadkowego uruchomienia drona jest minimalne. Dron włącza się zawsze w trybie „hover” sygnalizowanym zieloną diodą. W tym trybie nieco inaczej rozwiązano sterowanie dronem. Reakcja na wychylenia jest dość słaba, przez co dron jest dość ospały – idealnie dla początkujących. Jednak wysokością nie steruje się osobno. Silniki uruchamiają się dopiero w połowie zakresu gazu. Dając więcej gazu, ustawiamy wysokość na jakiej dron ma się utrzymywać. Trzymając gaz w połowie – dron trzyma wysokość jaką zadaliśmy. Może to ułatwiać sterowanie i lot FPV osobom początkującym. Dla tych bardziej zaawansowanych, dron oferuje dwa kolejne tryby pracy, oznaczone odpowiednio diodą żółtą i czerwoną, pozwalają na bardziej agresywne latanie, a sterowanie jest już całkowicie zależne od pilota. Testując drona na ograniczonej powierzchni mieszkania, oraz ogródka, zauważam niestety, że dron nie grzeszy nadmiarem ciągu. Ma tendencję do opadania przy skręcaniu, reakcja na dodanie gazu jest ospała i powolna. Dron słabo się wznosi, łatwo opada. Przy tej masie, niestety też reaguje na wiatr, nawet słaby. Life hack dla początkujących – starajcie się latać pod wiatr. Wtedy dron zawsze do was wróci. Powrót pod wiatr, może być kłopotliwy. Dron jest też wyposażony w diody LED, niestety są one tak zabudowane, że w dzień po prostu ich nie widać. Znacząco utrudnia to orientację, jeżeli latamy bez użycia kamery. Jedyną opcją dodatkową jest standardowe w tych zabawkach – wykonywanie automatycznych beczek w prawo lub lewo. Jednak sam dron to po prostu klasyczna zabawka, mieszcząca się w dłoni. To co mnie skusiło na ten model, to dodany do niego system FPV. Poza opisaną już kamerą, o dość specyficznej perspektywie – dalekich widoków w niej nie ujrzymy – mamy jeszcze 40-to kanałowy odbiornik wideo 5,8 GHz zintegrowany z wyświetlaczem. Biorąc pod uwagę, że sam wyświetlacz i kamera nie są częściami drona i aparatury, tak naprawdę otrzymujemy pełnoprawny system FPV, który możemy zamontować wszędzie. Jedyną wadą jest brak możliwości rozbudowy tego systemu (nie licząc możliwości zmiany kamery i nadajnika wideo). Odbiornik poza wyświetlaczem nie posiada ani zapasowego wyjścia video, gniazda zasilania zewnętrznego, poza portem ładowania – micro USB, ani zapisu DVR. Anteną jest brymitywny „bacik”, ale możemy go na szczęście odkręcić i zastąpić lepszą anteną. To jedyna zaleta. Sam odbiornik pozwala wybrać kanał ręcznie, lub wyszukać automatycznie aktywny kanał wideo. Można zatem sparować go z inną kamerą, czy np. podglądać innego kolegę, latającego FPV z linkiem 5,8 GHz. Sam wyświetlacz ma wbudowaną baterię LIPO 2S 1200 mAh. Ładowaną przez port mikro USB. Niestety brak jest wskaźnika ładowania oraz co gorsze – samej ładowarki. Lecz nada się każda ładowarka, np. od smartfona. Można przyjąć, że ładuje się ok. godziny do półtorej. W pełni naładowany powinien wytrzymać również ok. godziny. Jakoś obrazu jest dość dobra jak na ekranik 4,5” oraz kamerę 600 TVL. Link w czasie testów był stabilny, nie przycinał, nie było istotnych zakłóceń. Trzeba by jednak potestować model na granicy zasięgu, czego na razie nie miałem okazji zrobić. Kamerę i wyświetlacz możemy wykorzystać też w innym modelu, jeżeli nas dron się popsuje lub zgubi. Wyświetlacz ma też opcję liczenia czasu od momentu włączenia, co pozwala kontrolować czas latania. Ten nie jest wybitny. Słaby napęd i niewielka bateryjka 430 mAh, pozwalają na korzystanie z drona i kamery przez ok. 6 minut. Typowa wartość. Do drona dołączona jest ładowarka USB do pakietu. Co pozwala doładowywać ją np. z power banka lub laptopa, czy dowolnej ładowarki z wyjściem USB. Czas ładowania ok. pół godziny. Dołączona ładowarka posiada wskaźnik naładowania baterii. Miła opcja. Tak naprawdę, zabawka ta nie zastąpi nam prawdziwego drona wyścigowego z systemem FPV. Ale za ok. 300 zł, możemy zapoznać się z takim lataniem, „poczuć blues'a”, pobawićsię, poczuć się przez moment jak ptak. Może pozwolić na zabawę w mieszkaniu lub na hali, dać chwilę zabawy. Możemy też zamocować cały system do innego modelu, samochodu, samolotu, łódki. Kamera działająca w systemie 5,8 GHz, pozwala na sparowanie jej z goglami video, jeżeli ktoś takie posiada. W moim wypadku bez problemu działa z EV800D. W takim wypadku aż dwie osoby mogą się cieszyć z latania dronem. A jeżeli mamy gogle lub inny odbiornik wideo z zapisem lub możliwością jego podłączenia, możemy też nagrać nasze filmy. Nie jest to może model wybitny, ale w zalewie tanich dronów z kiepskimi kamerami i linkami WiFi lub zupełnie bez nich, otrzymujemy całkiem sensowny produkt, jak za takie pieniądze. Zabawka jest mała, wyposażona w pełnoprawny system FPV 5,8 GHz, wykonanie jest dość odporne na błędy pilota. Czego więcej możemy chcieć? To co mi się jedynie nie podoba, to brak częśći zamiennych do samego drona. Nie ma jeszcze, dedykowanych do tego modelu baterii czy silników. Trzeba by kombinować z zamiennikami. Wielka szkoda. W razie awarii drona lub jego zasilania czy napędu, zostanie nam na otarcie łez, mikro system FPV.
  20. Robiłeś już test oślepienia kamerki?
  21. Przy takiej konstrukcji, spokojnie powinien wystarczyć silnik bezszczotkowy o mocy ok. 200 W, ze śmigłem w okolicach 9-10". Silniki takie można dostać w okolicach 40 zł + regulator ok 30-35 A. Można z takiego silnika uzyskać ciąg w okolicach 1 kg. Powinno to wystarczyć do napędu nawet 1,5 - 2 kg trenerka/parkflyera. Jednak to tylko "na oko". Zważ model choćby na zwykłej wadze kuchennej. Wielkiej precyzji nie trzeba. deko w tę, czy w drugą stronę, nie zrobi dużej różnicy. Mając wagę można lepiej dobrać silnik, w zależności od przeznaczenia modelu i oczekiwanych osiągów. Są bowiem osoby, które lubią górnopłatami latać pionowo i bić rekordy prędkości. Innych satysfakcjonuje latanie "na gazetę". Gusta i guściki, a napęd dobrać trzeba.
  22. Do FPV WiFi się nie używa. Akurat w tym wypadku ta piękna technologia się kompletnie nie sprawdza. Po prostu nie do tego służy. Jako, że dziś można za 30 zł dostać kamerę z transmiterem 5,8 GHz, za 40 zł i gogle video z odbiornikiem, już za 150 zł, szkoda nerwów dla męczenia się z WiFi.
  23. Wbrew pozorom, natężenie oświetlenia w mieszkaniu, jest nieporównywalnie niższe niż na zewnątrz w świetle dziennym. A tanie kamerki z BG, nie należą do technologicznych liderów rynkowych. Dla pewności, wyjdź na dwór i sprawdź jeszcze reakcję kamery na bezpośrednie oślepienie światłem słońca. Niektóre tanie kamery, potrafią się wtedy wyłączyć, lub okresowo zaczernić ekran. W FPV jest to praktycznie niedopuszczalne.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.