Skocz do zawartości

No i po Graupnerze


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jarek to było 50 lat temu, dawno się przeterminowało.  :)

 

Ja piromanem to byłem od dziecka i to strasznym.

Mówisz kapsle, hmmm.... my zaczęliśmy od śrub M5. W nakrętkę siarka ze szturmówki dwie śruby mocno skręcone i sru w powietrze tak aby spadły na asfalt lub chodnik. Było marne puf i tyle. No to poszliśmy po bandzie i poszła śrubeczka M20 potem M25 (chyba taka, bo to była śruba od torów tramwajowych którymi przykręcali tory do drewnianych podkładów).

 

Z tego co pamiętam to wchodziły do nakrętki 2-2,5 paczki siarki ze szturmówek. Ale tego nam było mało, a że miałem dostęp do prochu strzelniczego - ojciec był myśliwym, więc rozbrajałem pociski do dubeltówki i odzyskiwałem proch :o. Ten mieszaliśmy z siarką po szturmówkach i do nakrętki. Mówisz, że te Toje kapsle latały, no to sobie wyobraź ja latały nasze pociski skoro huk było słychać ze 100m z końca ulicy. :ph34r:  :D

To że nam łap nie pourywało i tych pustych łbów nie rozwaliło to cud. No ale w domu była nuda więc trzeba było coś robić. :)

 

Teraz, jak tak reasumuje to moje piękne dzieciństwo to ciarki mi po grzbiecie przechodzą i dziwie się, że nic sobie w dzieciństwie nie zrobiłem.  :) Moja piromania doprowadziła do lekkiego spalenia części pokoju. To wydarzenie było tak silne emocjonalnie dla mnie, że spowodowało wywalenie wszystkich odczynników i całkowite zaprzestanie mojej piromanii. Myślę, że to zdarzenie było darem od losu bo kilka dni wcześniej na poligonie znaleźliśmy łuski po chyba (bo sie nie znam) ciężkim karabinie albo czymś przeciw lotniczym. Średnic to około 3cm a wysokość łuski prawie 20cm. Strach pomyśleć co by było gdyby ta moja mikstura nie zjarała się w domu i gdybym ją wepchnął do tej łuski.  :wacko:  :wacko:

 

PS

Żona była zawsze dobra z chemii i nasz syn też od dzieciaka wykazywał ogromne zainteresowanie chemią i eksperymentami. Żona była dumna i powtarzała, że to po niej odziedziczył zamiłowanie. Ja na wszelki wypadek nigdy jej nie wyprowadzałem z błędu i czym prędzej skierowałem zainteresowanie syna w stronę informatyki tak aby zapomniał o chemii. :)

preferowaliśmy te same zabawy...śruby M25 wyjęte z rusztowania otaczającego Komendę Wojewódzką MO , to dopiero dawało ale żeby komu dziury we łbie nie zrobiło to łączylismy to sznurkiem....dostęp do prochu był , przy niskiej wodzie w Porcie Praskim całe łódki nabojowe można było znależć :D  :D ...bo to lata 60-te były

Nadmanganian + pył glinowy ubijało się w łusce od rakietnicy, w miejsce po wybitej spłonce  owinięty w papierek łepek od sztormówki i ognia.....efekt nocą o 23 murowany wizualny i akustyczny... a Komenda pod nosem....oj działo się

 

ale najlepszą przygodę , dopiero teraz sobie o tym przypomniałem miał mój były szwagier, na Komunię dostał jakąś tam kasę, podobno uzbierało się tego ok 100 zł ( wszystko lata 60-te), więc chłopaczyna  mając taką fortunę ruszył  po skarb zakazany  małolatom a mianowicie  po korki do korkowca. Kupił tego całą paczkę, którą wsadził w kieszen portek komunijnego garniturka. No i cały czas gmerał łapą w tej kieszeni sprawdzając czy te korki  cały czas tam są. Oczywiście   cała paczka  korków wybuchła mu w kieszeni  wyrywając dziurę w spodniach, rękę mu trochę poparzyło ale kasa poszła w strzępy. a szwagier dostał  wp.......l

Opublikowano

Wiesławie wydzielę te nasze wspominki dziecięce do innego wątku ale jeszcze za chwilę. :)

Tu zostanie tylko sam Graupner.

Konrad jak wydzielisz i posprzątasz to na bank, oba wątki padną jak tytułowy Graupner  ;) 

No ale porządek musi być :)

Opublikowano

Jestem dokładnie tego samego zdania co Ty Boguś i dla tego napisałem że jeszcze chwilę. Jak już się wszyscy wygadamy to posprzątam. :)

 

PS

Ze wszystkimi wydzielanymi wątkami własnie tak było.

Opublikowano

Pytanie tylko czy osoba rozpoczynająca wątek zgadza się na posprzątanie, bo nie wiadomo...może lubi takie relaksujące OT i wyjdzie z tego jakaś awantura jeszcze.

Opublikowano

Myślę, że Graupnera po prostu wykończyła chińszczyzna . Balsa od Graupnera zawsze była słaba , twarda i włochata . Plantacje miał w Ekwadorze a tam taka słaba balsa rośnie . Jedyne co na plus to niemiecki porządek z dostawami i terminami . Tego u innych nie ma ...

Opublikowano

Pani Lindgren "Dzieci z Bullerbyn" napisała...

Wy też napiszcie :)

Może jaką nagrodę literacką Wam dadzą.

Moim zdaniem warto spróbować :D.

A co do Graupnera, to ostatnio stare katalogi wywaliłem.

A chyba trzeba było zostawić bo wartości historycznej zaczynają nabierać.

A.C.

Opublikowano

Pytanie tylko czy osoba rozpoczynająca wątek zgadza się na posprzątanie, bo nie wiadomo...może lubi takie relaksujące OT i wyjdzie z tego jakaś awantura jeszcze.

Słuszna uwaga. :)

Opublikowano

Jako prekursor tematu uśmiecham się na analogię wątków i śmieci do sytuacji z np. z pod budki z piwem.

O czym by nie zacząć rozmawiać i tak się skończy ...na babach.

Powspominają , poprawią świat , zawrócą 4 litery na lewo . A my "prawomyślni" i tak trzymamy rękę  na spłuczce.

Opublikowano

Taki "Varioprop" pokazany bodaj w "Modelarzu"(a może gdzieś indziej)  widoczny w 4:38 filmu śnił się człowiekowi po nocach... :)

 

Mam i ja swoje "zasługi" w dziedzinie badań przeprowadzanych onegdaj w Peenemünde nad napędami odrzutowymi... smiley67.gif

Po wielu przeprowadzonych eksperymentach z 'karmelkowym", nadmanganianem, "srebrolem", i innymi takimi, nabiliśmy z drugim "uczonym" - moim szkolnym kolegą Zbyszkiem właściwą mieszaniną gilzę od długiego naboju syfonowego (nie mam pojęcia skąd ją Zbyszek wtedy wziął, bo ogólniej dostępne były te krótkie), Doskonale nadawały się na taki silnik z powodu swojego odpowiedniego kształtu. Napęd ów został zamontowany na ślicznie wystruganym z lipowego klocka ślizgaczu, i odpalony z brzegu jeziora.

O dziwo silnik nie wybuchł przy starcie, i wehikuł pooooszedł po powierzchni wody niczym FSR.. :)

Naturalnie o jakimkolwiek sterowaniu nie mogło być mowy, wiec tor bolidu dalece odbiegał od zamierzonego, na nasze nieszczęście wchodząc w kurs kolizyjny z kajakiem jakiegoś  wczasowicza.pływającego sobie po tym parymetrze jeziora.

Niestety sklejkowe poszycie (innych wtedy zresztą nie było) dziobu nieszczęsnego kajaka nie wytrzymało ataku naszej V-1, i "Bismarck" po niedługiej chwili poszedł na dno wraz ze zdumionym załogantem. Który na szczęście nie ucierpiał w ataku, i potrafił dopłynąć do niedalekiego na szczęście brzegu.. Do tego oderwany w kolizji silnik wpadł w trzcinowisko wywołując mały pożar.

Oczywiście obaj "eksperymentatorzy" chyłkiem dali nogę z miejsca katastrofy, ale i tak jakimś cudem komendant miejscowego posterunku MO dotarł niedługo do domów obu winowajców. :o

Na to co się działo dalej pozwolę sobie spuścić zasłonę tajemnicy....  :rolleyes:

  • Lubię to 1
Opublikowano

Taki "Varioprop" pokazany bodaj w "Modelarzu"(a może gdzieś indziej)  widoczny w 4:38 filmu śnił się człowiekowi po nocach... :)

 

Mam i ja swoje "zasługi" w dziedzinie badań przeprowadzanych onegdaj w Peenemünde nad napędami odrzutowymi... smiley67.gif

Po wielu przeprowadzonych eksperymentach z 'karmelkowym", nadmanganianem, "srebrolem", i innymi takimi, nabiliśmy z drugim "uczonym" - moim szkolnym kolegą Zbyszkiem właściwą mieszaniną gilzę od długiego naboju syfonowego (nie mam pojęcia skąd ją Zbyszek wtedy wziął, bo ogólniej dostępne były te krótkie), Doskonale nadawały się na taki silnik z powodu swojego odpowiedniego kształtu. Napęd ów został zamontowany na ślicznie wystruganym z lipowego klocka ślizgaczu, i odpalony z brzegu jeziora.

O dziwo silnik nie wybuchł przy starcie, i wehikuł pooooszedł po powierzchni wody niczym FSR.. :)

Naturalnie o jakimkolwiek sterowaniu nie mogło być mowy, wiec tor bolidu dalece odbiegał od zamierzonego, na nasze nieszczęście wchodząc w kurs kolizyjny z kajakiem jakiegoś  wczasowicza.pływającego sobie po tym parymetrze jeziora.

Niestety sklejkowe poszycie (innych wtedy zresztą nie było) dziobu nieszczęsnego kajaka nie wytrzymało ataku naszej V-1, i "Bismarck" po niedługiej chwili poszedł na dno wraz ze zdumionym załogantem. Który na szczęście nie ucierpiał w ataku, i potrafił dopłynąć do niedalekiego na szczęście brzegu.. Do tego oderwany w kolizji silnik wpadł w trzcinowisko wywołując mały pożar.

Oczywiście obaj "eksperymentatorzy" chyłkiem dali nogę z miejsca katastrofy, ale i tak jakimś cudem komendant miejscowego posterunku MO dotarł niedługo do domów obu winowajców. :o

Na to co się działo dalej pozwolę sobie spuścić zasłonę tajemnicy....  :rolleyes:

czyli jednym słowem puchło równomiernie :rolleyes:  :rolleyes:  :rolleyes:

Opublikowano

 

 

Na to co się działo dalej pozwolę sobie spuścić zasłonę tajemnicy....  :rolleyes:

 

Nie musisz spuszczac zaslony tajemnicy , bo wiemy wszyscy , ze musiales spuscic spodnie  ;)

Opublikowano

Nie wiem JAKI to ma wplyw na koniec GRAUPNERA , ale jak ostatnio przegladam moje ulubione strony z anonsami modelarskimi , to nastapil jakis wysyp historycznych zestawow GRAUPNERA ! 

 Wyglada to troche , jakby modelarze chcieli wyrzucic GRAUPNERA z pamieci  ;)

Ponizej przyklady z wczoraj . Za Cometa zycza sobie 320 EUR !!!

post-6937-0-57930100-1574833709.jpg

post-6937-0-28241500-1574833716_thumb.jpg

post-6937-0-73495200-1574833721.jpg

Opublikowano

Taki "Varioprop" pokazany bodaj w "Modelarzu"(a może gdzieś indziej)  widoczny w 4:38 filmu śnił się człowiekowi po nocach... :)

 

Mam i ja swoje "zasługi" w dziedzinie badań przeprowadzanych onegdaj w Peenemünde nad napędami odrzutowymi... smiley67.gif

Po wielu przeprowadzonych eksperymentach z 'karmelkowym", nadmanganianem, "srebrolem", i innymi takimi, nabiliśmy z drugim "uczonym" - moim szkolnym kolegą Zbyszkiem właściwą mieszaniną gilzę od długiego naboju syfonowego (nie mam pojęcia skąd ją Zbyszek wtedy wziął, bo ogólniej dostępne były te krótkie), Doskonale nadawały się na taki silnik z powodu swojego odpowiedniego kształtu. Napęd ów został zamontowany na ślicznie wystruganym z lipowego klocka ślizgaczu, i odpalony z brzegu jeziora.

O dziwo silnik nie wybuchł przy starcie, i wehikuł pooooszedł po powierzchni wody niczym FSR.. :)

Naturalnie o jakimkolwiek sterowaniu nie mogło być mowy, wiec tor bolidu dalece odbiegał od zamierzonego, na nasze nieszczęście wchodząc w kurs kolizyjny z kajakiem jakiegoś  wczasowicza.pływającego sobie po tym parymetrze jeziora.

Niestety sklejkowe poszycie (innych wtedy zresztą nie było) dziobu nieszczęsnego kajaka nie wytrzymało ataku naszej V-1, i "Bismarck" po niedługiej chwili poszedł na dno wraz ze zdumionym załogantem. Który na szczęście nie ucierpiał w ataku, i potrafił dopłynąć do niedalekiego na szczęście brzegu.. Do tego oderwany w kolizji silnik wpadł w trzcinowisko wywołując mały pożar.

Oczywiście obaj "eksperymentatorzy" chyłkiem dali nogę z miejsca katastrofy, ale i tak jakimś cudem komendant miejscowego posterunku MO dotarł niedługo do domów obu winowajców. :o

Na to co się działo dalej pozwolę sobie spuścić zasłonę tajemnicy....  :rolleyes:

 

Pozwolę sobie spuścić zasłonę milczenia nad takim bajkopisarstwem.

 

,ale - wez sobie ślicznie wystrugany z lipowego klocka ślizgaczmłoteczek i przywal nim w ten ślizgacz w ta sklejkę. (Taką jak na kajakach) i pokaż tą powstąłą "wyrwę".

 

Potem wez sklejkowy kajak i nalej do niego pełno wody. Nawet z czubem i nawet usiądz nnim i pokaż

jak "Bismarck" po niedługiej chwili pójdzie na dno. Bardzo się zdziwisże nie tonie?

 

Bajkopisarzu.   :D:ph34r:

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.