



Ranking
Popularna zawartość
Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 21.07.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
18 punktów
-
18 punktów
-
17 punktów
-
Witam, Wrzucam kilka zdjęć z budowy modelu szybowca Foka-4. Dzięki uprzejmości kolegi z lotniska w moje ręce trafił kadłub foki w skali 1:5. Postanowiłem mu dorobić skrzydla i ogon oraz pozostałe niezbędne akcesoria by wzbił się w powietrze. Na pierwszy rzut poszły skrzydła. Wyciąlem rdzenie że styropianu i profilu HQ3.0/12 i po oklejeniu fornirem , zostały zalaminowane i pomalowane akrylem. Stateczniki wykonalem z balsy, wzmocnione tkanina szklaną i pokryte folią. Nie robiłem zdjęć z każdego etapu ale zamieszczam kilka z budowy. Model ma 3m rozpiętości i waga do lotu z pakietem 3s 4000mAh po wyważeniu wyszła 3310g. Napęd to silnik Xpower, ESC 80A i śmigło 14x7. Oblot jest zaplanowany na jutro.17 punktów
-
16 punktów
-
Polska Reprezentacja F3K wzięła udział w Mistrzostwach Świata w niemieckim Tarpie! Niestety z uwagi na słaby internet na lotnisku, nie byłem w stanie pisać postów z pola. Dlatego postanowiłem zamieścić relację po powrocie, żeby chociaż jakikolwiek ślad został na forum. Nasza ekipa składała się z: Seniorzy: Mariusz Jaroszak, Paweł Żak i ja Juniorzy: Franek Czechura, Szymek Mikuła i Jacob Szewczyk Pomocnicy: Sebastian Florek, Bartek Wojtkiewicz i fotoreporterka Iza, która jednocześnie pełniła rolę oficjalnej fotografki imprezy. Na lotnisko przyjechaliśmy w środę. Czwartek i piątek był przeznaczony na rozegranie tzw. precontestu - zawodów zaliczanych do Pucharu Świata, w których udział mogą brać wszyscy chętni, nie tylko reprezentacje zgłoszone przez poszczególne kraje. Zwykle takie zawody cieszą się ogromną popularnością i bardzo wysokim, wyrównanym poziomem, ponieważ startujący w nich zawodnicy są doskonale przygotowani do rozpoczynającej się przecież za chwilę największej imprezy roku. Ja postanowiłem się w tym roku wyjątkowo pooszczędzać i nie startowałem, za to Paweł stanął na wysokości zadania i zajął fantastyczne drugie miejsce! Ogromne zazdro i gratulacje z tego miejsca! W sobotę, pierwszego dnia tradycyjnie zorganizowano rejestrację ekip i processing modeli. Tylko jeden model miał za dużą rozpiętość, więc szlifowania dużo nie było Na wieczór, oficjalną ceremonią, rozpoczęto Mistrzostwa. W niedzielę zaczęliśmy latać. Seniorzy latali w sześciu grupach, juniorzy w trzech (niestety ci drudzy bez team protection, tj. w jednej grupie może być kilku zawodników z danego kraju). Runda nr 1 to all up. Po raz pierwszy od naszego przyjazdu do Tarp nie wiało i wszyscy czuli się zagubieni. Wrażenie potęgował fakt, że wyjątkowo dla tego zadania, piloci latają sami, bez pomocników w polu lotów. Na pierwszy ogień, w grupie A, poszedł Mario, który uzyskał solidne 912pkt, ponieważ drugi lot był o 45sek za krótki. Podobne czasy uzyskał Paweł, jednak w jego grupie nikt nie wylatał maksów, stąd wynik 998pkt. Moje loty nie były idealne i momentami musiałem krążyć na niskiej wysokości, ale mimo to dostałem komplet punktów za 3x3min. W tej kolejce juniorzy zgodnie z planem wylądowali w polu - i tu mniej więcej skończyły się plusy, aczkolwiek mogło być gorzej. Polatali ze zmiennym szczęściem. Seniorzy zdążyli skończyć przed obiadem jeszcze zadanie nr 2 (5 w 7 min). Wyniki bardzo zmienne - jak wczorajszy kebab (mieszane mieszane) Juniorzy zdążyli tego dnia odlatać rundę 3, natomiast seniorom udało się dolatać do 4. grupy 4. zadania. Warunki były wciąż mocno mieszane - w zadaniu trzecim best flight w swojej grupie zdobyłem tysiąca czasem 7:31, a chwilę później Mario dostał maks punktów za czas 3:15. Dzień trzeci w Tarpie, poniedziałek, zaczęliśmy końcówką zadania 1, 2, 3, 4 - ja wchodziłem na pole o godz. 9 (Mario i Paweł odlatali to jeszcze wczoraj). Potem to samo zadanie lecieli juniorzy, a potem mieliśmy ruszyć z zadaniem 5. Prognozy straszyły, że wiatr będzie się tylko wzmagał… Na szczęście piąte zadanie (5 x 2 min.) udało się rozegrać w jeszcze w miarę optymalnych warunkach. Kolejka 6. (dwa loty) już w wariackich, a niedokończona runda 7. (jeden lot) w równie silnym wietrze i już, na wieczór, słabnącej termice. Niedokończona, ponieważ wylataliśmy tylko 5 grup z 6 - Mario i Paweł już mieli to za sobą, a ja grupą 6. miałem rozpocząć kolejny dzień. Zapisało mi się z tego dnia krótkie wspomnienie: “Dzisiejszy dzień przyniósł pełny przekrój pogody do latania. Pierwsze zadanie leciałem lightem 215 g, drugie regularem na 280 g, a trzecie strongiem 390 - i było mało! Czyste wariactwo”. Juniorzy zostali przetyrani bardzo mocnym wiatrem, który przyszedł na ich drugą tego dnia kolejkę. W kolejny dzień, po ostatniej grupie seniorskiej rundy 6., juniorzy będą dopiero zaczynali zadanie “jeden lot”. fot. Arek Kubik We wtorek od rana mieliśmy zmienną pogodę - znowu. Poranek przywitał nas dwiema tęczami i orzeźwiającym, delikatnym deszczem oraz sporym jak na taką porę wiatrem. Mimo tego, już w pierwszej połowie dnia zajechał do nas busik z lodami i mrożoną kawą - bardzo fajny akcent od organizatorów, cieszący się niesłabnącą popularnością nawet przy zimnym wietrze. Po krótkiej rozgrzewce w rytm piosenki “The only way is up”, którą contest director puszczał nam co rano kwadrans przed rozpoczęciem pierwszej kolejki, wyszedłem w pole na ostatnią grupę zadania 7. - jeden lot. Z czasem 4:20 min. zdobyłem 960 pkt (tysiak należy do Francuza za 4:30 min.). Żaden z juniorów nie wylatał w tym zadaniu nawet 5 minut - najlepszy wynik należał do Niemca, który uciułał 4:43 min. Młodsza młodzież trafiła na naprawdę nieprzyjemne warunki. Kolejnym zadaniem było 3 z 6. Warunki cały czas zmienne - raz zamykaliśmy colemany, bo deszcz wdzierał się do namiotów prawie poziomo, by za chwilę ściągać ściany, żeby przez palące słońce nie skończyć jak w saunie. W grupie Maria jego suma czasów 8:45 min. dawała drugie miejsce i 973 pkt. Natomiast ja i Paweł w swoich grupach wylataliśmy w sumie po ok. 6:30 min., ale o ile mnie dało to czwartą lokatę na dwunastu zawodników w grupie (899 pkt), o tyle Paweł niestety zdobył tym wynikiem 733 pkt i ostatnie miejsce. W juniorach Jacob wylatał w tym zadaniu tysiąca - łatwo nie było, ale uzbierał w sumie z trzech lotów 7:13 min. Franek z wynikiem 6:16 min. zdobył 872 pkt, a Szymek z 5:27 min. - 784 pkt. Big ladder, kolejne zadanie, jak każde tego dnia, przerywał co chwila deszcz. Paweł stracił 18 sekund i był 5. w grupie. Mario ze stratą 14 sekund wylądował na 2. miejscu, tak samo ja - ale w moim przypadku taką lokatę zapewnił wynik bez 1:13 min. Podczas grup juniorskich brakowało tylko opadów śniegu. Chłopaki robili co mogli, ale warunki były zbyt szalone i ciężko szło wylatanie maksów. Zadanie 10. rozegrali tylko seniorzy - ostatnie 3 loty. U Maria i Pawła (grupy 2. i 3.) wiało, ale termika jeszcze mocno pracowała. Wspomnienie od Mario: “Warunki bombastyczne, ale można było trafić na ostry przeciąg. Przez to zamiast trzeciej trójki, zrobiłem 1:37 min.”. Zdobył przez to 871 pkt, ale przynajmniej nie zarobił zera za niedolot - a niedolotów było ci u nas dostatek. Ja leciałem w grupie 4., gdzie termika już się uspokajała i razem z trzema innymi zawodnikami zdobyłem tysiaka. W środę warun jak na załączonym obrazku. Namiot Pawła i Maria stał się amfibią, młodzi mieli lekko zalany przedsionek. Dopiero o godz. 13 organizatorzy ogłosili, że z dzisiejszych lotów nici. Prognozy nie dawały nadziei na jakiekolwiek loty. fot. Nicolae Apostolescu Piąty dzień mistrzostw świata (czwartek) na szczęście był lotny. Pierwsze zadanie dnia - ostatnie 3 loty, kończone przez juniorów - odbyło się jeszcze w spokojnych warunkach. Nie wiało mocno i dopóki w kolejnej rundzie nie włączyli wiatraków, można było latać lekkim modelem. Potem zaczęło brakować balastu... Na rundę 11. przygotowano pokera. W seniorach chciałem polecieć bezpiecznie, czekając przed rzutami, z dwoma deklaracjami (2 min. oraz W) zdobyłem drugą lokatę w grupie (954 pkt). Dla Maria i Pawła nie były to zbyt pomyślne rundy. W juniorach niestety Jacob wylatał tylko pierwszą deklarację, 1:30 min. Szymkowi poszło lepiej i uzbierał z trzech lotów 5:45 min., zyskując tym samym czwarte miejsce w grupie. Niewiele gorzej poszło Frankowi, który czasem 4:45 zdobył w grupie miejsce piąte. Dla Maria był to niestety jeden z gorszych dni - zaliczył pięćsetkę i trzysetkę, czyli drop murowany. Pawłowi w drugiej połowie dnia skończył się ołów. Czwartek generalnie był dniem pełnym niedolotów dla wszystkich. Nawet ja w 3:20 max nie doszacowałem trudności warunków i w pierwszym locie wylądowałem w kukurydzy obok lotniska. W dwóch czwórkach pierwsza grupa miała wariackie warunki, co widać po wynikach na gliderscore. Druga i trzecia, w której m.in. leciałem ja, wylatywała maksy ze zdecydowanie mniejszymi trudnościami (ja również go zdobyłem). Paweł i Mario trafili na ponowne pogorszenie warunków i dowieźli odpowiednio 520 i 306 pkt. W tych zadaniach, 3:20 max oraz dwie czwórki, juniorzy też nie polecieli zbyt pomyślnie. Piątek, przedostatni dzień eliminacji zaczęliśmy seniorami rundą 14 - 1, 2, 3, 4! Mario zarobił 992 pkt, leciał w 1. grupie. Ja w grupie 4. straciłem ponad minutę i uzyskałem 865 pkt - poleciałem za ciężko lub wręcz za lekko ;). Paweł pokazał noszenie całej grupie, więc większość wylatała pełne czasy i stracił tylko na lądowaniach. Z juniorów w tym zadaniu pierwszy leciał Jacob i zarobił stówkę kary za uderzenie oficjalnego timekeepera. Szymek i Franek wylecieli zadanie bez ok. 12-13 sekund. Nie obyło się bez dram. Szymek: „Myślałem, że umarłem” - junior z Turcji stracił panowanie nad modelem i wbił Snipe’a metr od Szymka i helpującego mu Karpia. Zadanie 15. - dwa loty, po 5 min. max. Paweł wylatał bez 70 sekund, ale w jego grupie było chyba sporo niedolotów, więc bezpiecznie. Ja leciałem w 3. grupie - zrobiłem max. bez 7 sekund. Mario leciał w grupie 5., udało się bez 12 sekund - zdążył znaleźć noszenie, zgubić i ponownie znaleźć. Po lunchu polecieli Juniorzy: Jacob uciułał ponad 4 minuty w jednym i minutę w drugim locie. Warunki były szalone, ale o dziwo ktoś z grupy zrobił dwie piątki. Szymek i Franek nie mieli wiele łatwiej. W rundzie 16. na grupę Maria przyszła chmura. Przygotowywał się na duży balast, ale okazało się, że wystarczyło 20 g. Paweł musiał mieć reflighta, ponieważ pandora oficjalnego timekeepera przestała działać. Został dopisany do mojej grupy i wylatał 992 pkt, ja natomiast ledwie 808 pkt. To była ostatnia tego dnia runda seniorów. Po kolejnej przerwie na deszcz zadanie odlatali juniorzy. Plan na sobotę wyglądał następująco. Rano wszyscy polecą rundę 17. z zadaniem ostatni lot 5 w 7. Następnie po 5 rund finałowych, przy czym do seniorskich finałów zakwalifikowanych zostanie 12 pierwszych pilotów, a do juniorskich - 8. Od rana panowała piękna pogoda, jakbyśmy wcale nie byli na Jutlandii. Większość zawodników robiła łatwo 5-minutowe loty, także i cała Polska, seniorska ekipa. W juniorach było różnie. Głównie za sprawą pogody, która zaczęła płatać figle, generować a to mocne podmuchy wiatru, a to przelotne deszczyki. Szymek pokazał, że był naszym najsilniejszym Juniorem i zdobył 927pkt. Frankowi nie poszło za dobrze, bo tylko 496, natomiast Jacob 639pkt. Dla większości zawodników w tym miejscu skończyły się Mistrzostwa. Żaden z naszych najmłodszych pilotów nie dostał się do finałów. Ostatecznie Szymek 17-ty, Franek 21-szy, a Jacob 26-ty. Z seniorów udało się to mnie, ponieważ skończyłem eliminacje piąty. Mariusz wylądował na 28., a Paweł 48. miejscu. O moich lotach w finałach będzie w kolejnym poście Wyniki eliminacji: Seniorzy Juniorzy:14 punktów
-
Wreszcie urlop można było zabrać się za PWS a Dorobiłem wsporniki słupków między skrzydłowych które zamocowałem do płatów ustawiłem PWS a w pozycji do lotu do czego potrzebowałem hali warsztatowej a podczas urlopu jest prawie pusta Dorobiłem wsporniki aby ustawić płaty na odpowiednie kąty i dzisiaj tyle jutro wracamy do tematu .14 punktów
-
12 punktów
-
12 punktów
-
Dziś RWDziak po raz pierwszy pokazał się na imprezie Czyli na Warbirdach w Bobrownikach Z tej okazji dostał też oprofilowane zastrzały (w końcu). Fajnie się prezentował koło małego pasu asfaltowego: A w locie tak: Ale najważniejszym co RWDziaka spotkało to młodsze rodzeństwo: Na fotce dwa RWDziaki, w zdecydowanie różnych skalach, ale oba robiące tak samo krzywe beczki I nawet polataliśmy razem:12 punktów
-
12 punktów
-
Po analizach pogody na długi weekend razem z Ryszardem zdecydowaliśmy się pojechać na Cassoviacup do Słowacji. Na godzinę przed zamknięciem zapisów, dwa ostatnie wolne miejsca zostały wypełnione i zapisy zamknięte. Prognoza na zawody była super wakacyjna - niewielki wiatr i 30...33°C. Modele spakowałem w czwartek rano, 15 litrów mineralnej (tak, 10 butelek) i w drogę. Dystans to 550km (Ryszard miał ~100km więcej), nawigacja pokazywała lekko ponad 6 godzin - da się przeżyć, aby trochę polatać. Długi weekend od piątku, więc pół Polski ruszyło w Tatry tego samego dnia. Przejazd przez znane góralskie miejscowości (Białka, Bukowina, ...) to dodatkowe 1,5 godz. i w pakiecie gratis rozbijanie namiotu w ciemności. Samo lotnisko to prywatny teren użyczony na czas trwania zawodów. Główny pas startowy w kierunku północno-południowym. Na wschód lekkie wzniesienia, a na zachód drzewa i zabudowania po starej fermie drobiu, więc niejako latanie w małej dolinie. Pierwsze loty w piątkowe południe pokazały, że mimo słonecznej pogody jest "zagadkowo". Pierwsza grupa w locie podzieliła się na dwie podgrupy. Trzech pilotów znalazło swój upragniony komin i dolatali 10 min., pozostała piątka robiła co mogła, jednak po kilku minutach wszyscy byli już na ziemi i to z wysokości 120...150m w piękny słoneczny dzień. Tak to już jest, że pierwsi przecierają szlaki (pechowo Ryszard leciał w pierwszej grupie, ja w ósmej, więc mogłem skorygować strategię). Następne grupy widząc co się dzieje, skupiały się na miejscach, gdzie poprzednicy dolatali cały czas. W drugiej kolejce byliśmy z Ryśkiem w jednej grupie i pomagali nam czescy koledzy. Sytuacja zabawna, bo języki podobne, zrozumienie różne, a wynik proporcjonalny do zrozumienia Trzecia runda w piątek kończyła się około 19 lotami na wisielca i jak nie miałeś pod 200 m, to ciężko było dotrwać do 10min... Sobota to ponownie ponad 30°C i bezchmurne niebo. Tu podziękowania dla Jarka za pożyczenie Colemana, bez którego byłoby mega słabo. Nauczeni piątkową himeryczną pogodą, startowaliśmy raczej wyżej, bezpieczniej (>80m) z wynikami punktowymi od 950 do 1000. Niektórym topowym pilotom starty <50m opłacały się i po walce z naturą dolatywali czas, inni kończyli w groszku, na fermie czy drzewie... Niektórzy po trzech zerach pakowali się i wracali do domu Miałem odczucie, że lotnisko w piątek i sobotę znajdowało się w centrum wyżu. Wiatr, mimo że niewielki, z kolejki na kolejkę skręcał na wszystkie strony. Jedna grupa szukała odrywającej się termiki na niewielkim wschodnim wzniesieniu i było ok, a kiedy następna leciała w to samo miejsce, czekała ich niespodzianka i pracowali ciężko by dolatać (jednocześnie piloci, którzy wybrali przeciwną stronę lotniska radzili sobie "na luzie"). Każdy też wypatrywał ptaków, na niebie bez żadnej chmurki, jako wskaźnika. Generalnie ptaki to super podpowiadacz - ale mają też swoje upodobania, które nie są czasem dobrze skorelowane z oczekiwaniami pilotów. W pewnej grupie połowa pilotów poleciała pod dalekiego ptaka. Biedak ten, jak zobaczył 4 bombowce nacierające na niego z wyjącymi silnikami, to szybko zmienił miejsce, do którego już agresorzy nie dolecieli i spokojnie kontynuował krążenie. Wszyscy lecący pod ptaka, po paru minutach byli uziemieni. Druga połowa grupy równolegle bujała się po drugiej stronie lotniska nad drzewami i wylatali do końca czas. Były też odwrotne sytuacje. Sokół na przelocie zachęcony krążącą grupą dołączył się do komina i wszyscy polecieli w stratosferę. Sobota zakończyła się "tombolą", gdzie wszyscy trzymali kciuki, aby to ich numer został wylosowany jako nagroda główna (Pike 3PK). Los uśmiechnął się do Jany Strebovej, czyli ... przedstawiciela producenta modelu. Trochę wszyscy się pośmiali, bo to jakby główny sponsor nagrody wylosował swoją nagrodę Otarła tym samym łzy po kompletnym rozbiciu swojego modelu dwie rundy wcześniej. Niedziela, to zupełna zmiana pogody. Temperatura spadła, wiatr się wzmógł, niebo zachmurzone i przelotne poranne opady. Zawodnicy zaczęli składać "średniaki" i zonk... przestało padać i wiać, więc na pole powróciły lekkie modele. Na moje oko latały FAI limits. Z planowanych dwóch kolejek, rozegrano już tylko jedną. Finaliści latali na lekko, ryzykując niskie starty - raz im się udało, raz nie. Czasami zagęszczenie było w kominie tak duże, że jedna kolizja to świetna statystyka. Zderzenie wydawało się dość mocne, modele szczęśliwie się odczepiły, a że był to jedyny komin, gdzie wszyscy latali, piloci kontynuowali i pilnowali jak oka w głowie tego noszenia. Organizacyjnie zawody bardzo dobre. Przerwy na posiłki nie były konieczne, każdy miał wystarczająco czasu by się zorganizować i przeżyć po swojemu cateringowe kulinarne doświadczenie . Woda i otwarty prysznic dostępne na polu to było zbawienie w upały. Prąd był dostępny, toi-toiki nie tylko przywieziono - o 6 rano były serwisowane, a śmieci wywożone na bieżąco. Sprytnie zorganizowano komunikaty - na całym polu namiotowym rozstawiono 4 bezprzewodowe głośniki z odbiornikiem FM. Każdy też mógł na swoim radiu odbierać komunikaty organizatora - proste, działające bez kabli. Słowacy nie używali systemu Gliderscore, mają swój Sorg, który się sprawdził i jest bardziej otwarty. Powrót do domu to powtórka z rozrywki długiego weekendu czyli korki do Krakowa, a potem już z górki i po 8 godzinach własny prysznic. Z wyjazdu jestem bardzo zadowolony. Wnioskowanie i obserwacja jak inni piloci latali w danych warunkach, porównanie i sprawdzenie czy mój scenariusz lotu był optymalny, praktyka ratowania się nad lasem, wiszenie na minimalnym opadaniu, wnioskowanie z obserwacji zachowania ptaków, sprint na 100m po drugiego Altisa w czasie <10s i latanie z kołatającym sercem przez 10 min na wysokości lamperii, powroty ze stratosfery, radość helpera jak podpowiedzi się sprawdzają - wszystko to w gratisie complete_statistic Cassovia cup 2025-3.pdf11 punktów
-
No więc... Wciąż nie mam maski, ani kabinki. Z kabi ką okazało się, że to co na Allegro podpisane było jako PET-G, jest tak naprawdę PET-A i barfzo radośnie krystslizuje, zamiast mięknąć. A przy tłoczeniu kabinki z HIPSu zacząłem już gdzieś docierać Ale mi skrzynka implodowała zanim ogarnąłem załamania tworzywa. Stwierdziłem więc, że dosyć tego i Quickie leci goły. Tak się prezentował na murawie, stojąc koło innego dziwadła Na szczęście okazało się, że nawet to jeździ po trawie. Brak SW utrudnia, ale jest to ogarnialne. Na SK założona jest stabilizacja, tylko do startu. Inaczej ciężko go utrzymać w linii prostej (bardzo zarzuca na kępkach trawy, przez szeroko rozstawione koła). Poza tym w locie jest bardzo stabilny i prowadzi się naprawdę fajnie. To co jeszcze planuje zrobić to cofnąć ŚC, dzięki temu będzie można zejść jeszcze z prędkością minimalną (a obecnie i tak jest aż za stabilny). Po pierwszym starcie, podgiąłem trochę do góry goleń kółka ogonowego, żeby nos był wyżej, dzięki temu troche chętniej się odrywa niż na filmie. No i film z oblotu: Oczywiście - jak zwykle się zamknąć w trakcie oblotu nie umiem. Ale na to się poradzić nic już nie da A teraz - czas na powrót do vacformingu. Wiadomo, że fajnie lata, więc jest nowa motywacja11 punktów
-
Dzięki za dobre słowo. Teraz trzeba coś o tych finałach? Może najpierw dlaczego są te finały? Zwyczajowo rundy eliminacyjne latamy z tzw. team protection, czyli nigdy w grupie nie miałem przeciwko sobie drugiego Polaka. Po pierwsze jest to ułatwienie w organizacji drużyny, bo zawsze wiadomo ilu pomocników potrzeba, niezależnie jak przebiegnie losowanie grup. Po drugie klasyfikacja drużynowa Mistrzostw liczy się właśnie tylko z rund eliminacyjnych. Żeby ukrócić możliwość wypaczenia wyniku, gdyby dwóch z jednego kraju leciało w jednej grupie, robi się team protection. Po rozegraniu kilkunastu rund, przez kilka dni, w różnej pogodzie, wyłania się pewna czołówka najlepszych. Jednak żeby wyłonić z pośród nich prawdziwego Mistrza trzeba ich skonfrontować w bezpośredniej rywalizacji. Tu na przykład wszystkich trzech Chorwatów - finalistów nigdy wcześniej nie latało przeciwko sobie. Aby rywalizacja była fair, muszą polecieć razem. Po 17. rundach eliminacji, wyłoniła się finałowa dwunastka: Od prawej: Borys z Ukrainy - szalenie sprawny i wysoko rzucający, Thomas z Włoch - bardzo doświadczony zawodnik z F3J, chyba pierwszy raz w finałach F3K, Adaś z Litwy - świetnie rzuca, bardzo odważnie lata, na Puchara Świata w Zielonej Górze wielokrotnie zajmował wysokie pozycje. Dalej trójka Chorwatów: Nikola - szalony pilot, stopklatki z jego rzutów pokazują, że bark ma chyba z gumy, Arijan - legendarny zmysł termiczny i Marco - młody, ale bardzo utalentowany, rzuca modelami z niebywała gracją. Potem Szwajcar Cederic - odkąd startuje w MŚ od 2015 zawsze wchodzi do finałów, potem Francuz Anthony - aktualny Mistrz Świata, Henry z Niemiec - MŚ z 2019 i aktualny Mistrz Europy, Vincent z Niderlandów - MŚ z 2017 i wielokrotny triumfator Pucharów Świata, oraz Paul z Niemiec - mega wysportowany, atletycznej budowy zawodnik, no i ja... To mój trzeci finał na MŚ, więc wiem czego się po sobie spodziewać, ale mimo to trema jest. Nogi sztywne, brzuch miętki, ciężko złapać koncentrację, bo w głowie kawalkada myśli "a co jeśli...?". Dobrze, że moim pomocnikiem jest Sebastian Karpiem zwany. W cięższych chwilach on mi powie gdzie lecieć, a ja tylko będę majdrował drążkami. Staram się wierzyć, że takich, jak nas dwóch, to nie ma ani jednego Pierwsze zadanie 5 x 2min. W tej pogodzie (sporo cumulusów, jak na zdjęciu grupowym powyżej, ledwo wyczuwalny wiaterek) wydaje się łatwe. Chwilę się zastanawiam czy brać Lighta, czy Regulara. Lżejszym modelem w tak łagodnej pogodzie można by się utrzymać na byle czym i uratować czas, gdybym spadł nisko, łatwiej też by się lądowało. Wybieram jednak Regulara, bo mam nim więcej wylatane i bardziej go czuję w precyzyjnych podejściach na czas. Tak jak się spodziewałem, zadanie jest konkursem lądowań, bo prawie wszyscy z łatwością wylatują czasy. Na jednym podejściu model mi lekko odlatuje, tracę chwilkę na dogonienie uciekającego modelu i ostatecznie kończę z czasem 9:53,2. Maksymalny wynik to 9:55, a ja jestem 3. od końca. Taki to jest poziom współzawodnictwa! Unikam sprawdzania swoich wyników (to mi pomaga zachować spokój umysłu), więc tylko czuję, że byłem za wolny i raczej mam odległe miejsce, ale staram się być spokojny, bo spodziewam się, że prawdziwa rywalizacja nastąpi na zadaniach z długimi czasami lotów. Od razu lecimy drugie zadanie - Najlepszy lot w 10min. Tutaj sprawa jest prosta. Regular z małym balastem. Jeżeli nie znajdę mocnego noszenia gdzieś nad głową, zamierzam lecieć daleko z prostej, bo wierzę, że przecież gdzieś ta termika musi być. Mały balaścik w tym pomoże, a w wykręceniu dobrej termiki nie przeszkodzi. Zaraz przed startem przechodzi podmuch, ewidentnie pokazujący gdzie lecieć, dzięki temu z większością grupy łapiemy bardzo dobre noszenie i z łatwością wylatujemy 9:59. Tylko dwóch myli się w ocenie sytuacji i robi krótsze czasy. Po przerwie na dwie rundy finałowe juniorów wchodzimy znowu my, tym razem na Poker w 15min. Loty Juniorów pokazują, że pogoda się uspokaja, termika słabo nosi i może być ciężko uwisieć w powietrzu 15 min w max trzech lotach. Oceniamy z Karpiem, że 15min z jednego rzutu nie da się zrobić na pewno, więc trzeba czas startowy rozbić na kilka deklaracji. Znowu biorę Regulara, bo dłuższe loty, mogą oznaczać większe odległości do przebycia, a ja lubię ciut ciężej, niż lżej. Zaczynam więc od 3. minut - niby bezpiecznie, jednak zupełnie łatwo nie jest. Trzeba lecieć baaaardzo delikatnie. Trzech zawodników jednak deklaruje 15min z pierwszego rzutu i zgodnie z naszą oceną nie dają rady, lądują po kilku minutach. Pod koniec mojego lotu warunki poprawiają się, zachęcając do dłuższej deklaracji. Stawiam więc na szali 5 minut i startuję. Rzut trochę nie wychodzi i dopadam do noszenia najniżej z grupy, jednak coś łapię, więc się trzymam. Niestety po kilku minutach gubię dobre powietrze i wysokość zaczyna szybko maleć. Próbuję się ratować to tu, to tam jednak bez skutku i ostatecznie ląduję 32 sek przed zaliczeniem docelowego czasu. Żeby zwiększyć swoje szanse, wymieniam jednak model na lżejszy i ponownie startuję. Szybko znajduję dobre powietrze i tym razem z łatwością wylatuję deklarację. Po lądowaniu zostaje już niewiele czasu do końca okna, więc ostatni lot jest formalnością. Szkoda tych straconych 4:30. Najwyższy czas nauczyć się latać w trudnych warunkach na lekko. Następne zadanie to 3 x 3:20. Niby niedługie czasy, ale wcale nie takie oczywiste w takiej pogodzie. Chmury się rozlały, odcinając dopływ energii ze słońca, a w dodatku przechodzą lekkie mżawki, tłumiąc noszenia. Nauczony doświadczeniem z poprzedniej rundy, lecę na lekko. Pierwszy lot idzie w miarę dobrze, lądowanie również w tempo. Drugi lot niestety krótszy o 15 sek. Gdybym został na dwa kółka więcej przed linią drzew, zamiast odwijać z wiatrem, byłby pewnie maksik. Niestety ambicja latania w termice bierze u mnie górę, bo już któryś raz zaklinam rzeczywistość. Na tych zawodach, jeśli nie łapiesz dobrego noszenia, skuteczniejszym sposobem ratowania się jest wiszenie na żaglu przed drzewami, niż bardzo wymagające delikatne kręcenie w mizernych "zerkach". Po przerwie obiadowej lecimy ostatnie zadanie: Wielką drabinkę 3 5 7, czyli mamy 15 minut, żeby zrobić 3 loty, każdy z większym maksem. Trochę to przypomina moją strategię na Pokera sprzed dwóch rund, tylko że tym razem, nie ma wymogu żeby czas "przelatać". Zaczynam znowu na lekko, bo pogoda wciąż ospała. Trochę się obawiam, czy w locie na 7 minut nie będę "za lekki", ale co po ciężkim modelu, który potrafi wracać z daleka, jeśli mnie nie podniesie i nie będzie z czego wracać? Po starcie "zerkujemy" z większością grupy jakiś ciasny bąbelek nie najgorszego powietrza. Jest ciasno, lecz podejmuję ryzyko, bo to przecież Finał MŚ. Niestety zaliczam zderzenie, tracę cenne metry wysokości, ale uszkodzonym modelem udaje się dotrwać do końca trzeciej minuty. Szybka podmiana modelu na Regulara (Lighta w mojej flocie miałem tylko jednego) i lecimy na 5 minut. Niestety cięższy model się mści, bo nie chce się zabrać w słabym noszeniu. Zostaję na dole grupy i muszę szukać "swojego" powietrza. Znowu popełniam błąd, że zamiast przed drzewa na żagiel, daję się zwiać na zawietrzną w lekkim bąbelku. Ten po chwili się rozpada i zostaję z niczym. Trzeba wracać do pola, żeby dowieźć chociaż ten krótszy czas, niż zero za niedolot. Ląduję na 1:15 wcześniej niż powinienem. No trudno, ale jeszcze lot na 7 minut, może inni teraz popełnią błąd, a ja nie? Ciśniemy więc odważnie "albo grubo, albo wcale!". Ale znowu delikatne noszenie mnie nie podnosi i grupa idzie w górę, zostawiając mnie w parterze. Nie mam już nic do stracenia, więc odpalam z prostej, do tyłu z bocznym wiatrem żeby zwiększyć zasięg penetracji. Żeby widzieć model muszę wyjść daleko za pole, prawie na kemping. Widzom na lotnisku mój model ginie za drzewami. Nagle trafiam na szalenie dynamiczny bąbel, który wyrywa model z butów. To z pewnością te zaciśnięte kciukasy moich kibiców! W szalonej jeździe pionowo do góry model szybko zdobywa wysokość, ale wciąż jest bardzo daleko od lotniska i momentami przestaję go widzieć na tle ciemnych chmur. Muszę wracać wcześniej niż miałem nadzieję, że się w tym kominie utrzymam. W tym momencie nie mam wysokości ani na bezpieczny dolot, ani zrobienie czasu, jedyna więc nadzieja, że starczy energii w modelu do przeskoku przed szpaler drzew wzdłuż alejki dojazdowej na lotnisko. Akurat zwiększa się wiatr, więc ostatnią minutę udaje się uwisieć na żaglu, kilka metrów od gałęzi. Bardzo emocjonujący lot, można by powiedzieć, że idealnie na ostatni w finałach, gdyby nie to, że pielucha do wymiany ;). Wyniki seniorskich finałów: Więcej zdjęć znajdziecie w galeriach na stronie: https://f3k.pl/index.php/galeria/ Chciałbym w tym miejscu podkreślić ogromną wartość, jaką było zbudowanie ekipy, z którą te Mistrzostwa przeżyliśmy. To były prawie dwa tygodnie przez które los testował nas na różne sposoby, a my byliśmy Drużyną. Szalenie jestem dumny, że spędziliśmy ten czas w takim świetnym składzie. W szczególności dziękuję Karpiowi, który jest współautorem powyższych wyników, a w szczególności kiedy w najtrudniejszych momentach potrafił mnie wyprowadzić ze strefy komfortu i nakłonić do polecania tak, że nie spodziewałem się, że to możliwe. Jeszcze nie raz zawojujemy tabele wyników Udział reprezentacji polskiej był dofinansowany ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki.11 punktów
-
W robieniu imitacji blach i nitów niema nic magicznego. Do imitacji zakładek blach poszycia używam taśmy Tesa grubości 0,3mm i szpachlówki Novol Finish. Na pomalowany podkładem płat czy kadłub w miejscu podziału blach naklejam taśmę i do grubości taśmy nakładam szpachlówkę na szerokości około 12-15mm. Po stwardnieniu odrywam taśmę i nałożoną szpachlówkę lekko szlifuję papierem na mokro. I zostaje uskok imitujący zakładkę blach. Podobnie robione są imitacje połączenia blach na styk, w tym celu tnę taśmę na szerokość około 0,6-0,7 mm, przyklejam do konstrukcji i nakładam szpachlówkę po obu stronach paska. Do zrobienia imitacji nitów wpuszczanych używam mini szlifierki z założonym kawałkiem igły lekarskiej grubości 1,4 mm zeszlifowaną na płasko. Do wykonania imitacji nitów wypukłych używam małego elastycznego pojemnika wypełnionego klejem do drewna z założoną igłą 0,8 mm zeszlifowaną na płasko. Gęstość kleju trzeba dobrać doświadczalnie żeby naniesiona kropelka nie rozpływała się po nałożeniu na konstrukcję. Klej to Pattex wodoodporny. Po wyschnięciu całość maluję podkładem.10 punktów
-
Pogoda wspaniale dopisała można spokojnie powiedzieć że aż nadto. Brak wiatru i temperatura 34 stopnie C potrafi zmęczyć każdego. Dlatego spalinami i elektrykami polataliśmy zaraz po przyjeździe i późnym popołudniem. Za to szybowce miały używanie, noszenia były. Nawet polewanie wodą na ten upał nie pomagało. Na tej samej działce za drzewami kwaterują pszczoły w swojej pasiece. Jak tylko wyczuły że mamy wodę natychmiast opanowały kanistry z wodą (trochę przeciekały) do tego stopnia że nie było możliwości korzystania z wody. Na początku zwabiliśmy je do miseczki z wodą a potem miseczkę pomału wynieśliśmy daleko od obozu i problem został rozwiązany. Na zdjęciu słabo widać tę chmarę latającą i czekającą na swoją kolejkę aby się napić wody. Kanistry z wodą i butelki musieliśmy schować. Jutro sobota czy pogoda będzie taka sama nie wiadomo. O godzinie 20tej zerwał się ciepły porywisty wiatr a wiatraki obróciły się o 180 stopni z południowo-wschodniego na północno-zachodni. Czy wróży to zmianę pogody ? Zobaczymy 🙂9 punktów
-
9 punktów
-
8 punktów
-
8 punktów
-
Minęły 4 miesiące jak przerwałem budowę modelu. Jeszcze przed długim weekendem majowym wycięte zostały elementy domków pod silniki oraz elementy gondol silników ale na sklejeniu domków temat się zatrzymał. Zająłem się budowa kombata w wersji elektrycznej i wykonałem kilka laminowanych próżniowo skrzydeł a RWD-11 musiał poczekać na swój czas. Wykorzystując długi weekend wracam do budowy modelu i relacji z postępów prac. Domki zostały dopasowane do osłony silników, ustawione i wklejone... a od zewnętrznej strony połączenia dodatkowo wzmocniłem tkaniną szklaną. c.d.n.8 punktów
-
https://www.powiat.oswiecim.pl/aktualnosci/aktualnosci-powiat-oswiecim/2025/08/mistrzostwo-swiata-dla-modelarza-z-przeciszowa Modelarstwo kartonowe - wymaga również cierpliwości , pomysłowości, wiedzy i umiejętności. Przyjemnie gdy ktoś z Naszych jest w tym najlepszy .... .8 punktów
-
8 punktów
-
8 punktów
-
8 punktów
-
A wiem, wszystkie mi to mówią Najpierw sprawy życiowe muszę ogarnąć (przeprowadzka itp.). Trzymaj kciuki, że szybko się weźmmiemy, bo wtedy znaczy, że dobrze idzie. A tymczasem Serdelk poleciał Tak wyglądał na murawie między jedną ulewą, a drugą A tak wygląda w locie (ja fociłem, wiecie jedna ręka na drążku, a drugą fotografuję) No i dobra, a jak się tym lata? A bardzo ciekawie. Jest prosty w pilotażu, ale specyficzny. Jeśli do czegoś miałbym porównać, to do... Wiatrakowca Na początku model miał w nosie 50g ołowiu. Z tym balastem latał poprawnie, ale był trochę dziwny w reakcji na ster wysokości. Tak jakby na początku nie reagował jakoś szczególnie, ale po ułamku sekundy reagował gwałtownie. Paradoksalnie - zdjęcie 25g ołowiu rozwiązało temat Po tym reagował prawidłowo. Do sprawdzenia jest jak lata bez ołowiu, ale to może jutro. O dziwo, mimo że model jest lżejszy o 230g niż podaje producent (bo oryginał był na 400tce i pakiecie Ni-Cd), to lata stosunkowo szybko. Myślę, że właśnie zdjęcie balastu z nosa pozwoli latać wolniej, bo łatwiej będzie wejść na wysokie kąty natarcia. Na 30min lotu zużyłem 1000mAh z 2500mAh, więc całkiem oszczędnie. Ogólnie-mam co chciałem. Dziwny samolot, który się dziwnie prowadzi, czyli jest super8 punktów
-
8 punktów
-
Film z oblotu: Dobrze lata Co ciekawe, zeby go wywazyc odpowiednio, musialem 300g(!) ciezarkow pod maske z przodu wkleic Mimo tego, ze baterie sa oparte o sciane silnika, i nie da sie ich nawet o milimetr do przodu posunac.8 punktów
-
W terminie 1-3 sierpnia ekipa IMAC Poland brała udział w międzynarodowych zawodach IMAC Hungary Cup, które rozgrywane były na lotnisku w Jakabszallas! Jako Polacy nie mieliśmy blisko, ale czego się nie robi żeby konkurować z innymi - my mieliśmy 1150 km w jedną stronę.. Zawody rozegrane były na pięknym lotnisku, na terenie którego znajdowało się dosłownie wszystko - hotel, restauracja, hangar dla modeli, basen, kręgle, bilard czy pub! 🤩 Na tych zawodach w końcu udało mi się stanąć na podium w kategorii Freestyle! Zająłem 🥉 miejsce! 💪 Natomiast w Unlimited zająłem 5 miejsce. Nasza Polska reprezentacja uplasowała się na następujących miejscach: Sportsman: 7 miejsce - Mikołaj Gruszewski 9 miejsce - Guido Schneider Intermediate: 5 miejsce - Karol Szendi 7 miejsce - Marcin Kościelak 9 miejsce - Radosław Salomonik Advanced: 5 miejsce - Mirosław Sałam Trzeba również pogratulować naszym sędziom biorącym udział w zawodach - Maciek Idczak, Karol Szendi oraz Sylwia Falkowska ! 💪7 punktów
-
Ja również dziękuję wszystkim przybyłym. W sobotę pogoda dimetralnie się zmieniła. Upału nie było i to był plus za to dął silny i porywisty wiatr i to był minus. Większość czasu spędziliśmy na rozmowach. Tylko "twardziele" zdecydowali się na loty, niestety nie wszystkim zrobiłem zdjęcia 😳 Zechciałem i ja dołączyć do tego grona 😥 Niestety mój "Monaro" po wyjściu z zakrętu nagle tuż przed lotniskiem, mimo zaciągniętego drążka steru wysokości na ,aksymalnej prędkości (wysokość ok. 5-6 m) poszedł ostro w dół i zakończył żywot w pięknie wyrosłej gryce. Przyczyny takiego zachowania nie ustalono, są tylko domysły. "W tłumie słychać było okrzyki zachwytu oraz jęk zawodu ale przważały głosy przerażenia, ludzie o słabych nerwach zakrywali rękami oczy, kilka pań zemdlało, starsze matrony zaczęły się modlić reszta rozpierzchła się w połochu" Tak mniej więcej kilkadziesiąt lat temu ówczesne gazety relacjonowałyby katastrofę jak by na to nie patrzeć - lotniczą. Dzisiaj niestety okrzyki zachytu i przerażenia brzmią zupełnie inaczej 🙂 Tak wyglądają resztki "Monaro". W sobotę pod wieczór ze względu na prognozę pogody która nie zapowiadała większej zmiany na niedzielę... w dobrych nastrojach rozjechaliśmy się. Silnik wbił się, na szczęście w miękką ziemię na ok. 15 cm i wyglądał tak. Dzisiaj "skoro świt" umyłem go i jako że jest niedziela i nie wypada zakłócać sąsiadom tego dnia hałasem. Pojechałem na lotnisko uruchomić go. Prognoza sprawdziła się choć wiatr troszkę zelżał. Niezawodny OS zapalił od razu i nie widać po nim żadnych oznak tak ciężkiego przeżycia 😀7 punktów
-
Przed drugą wojną światową Francja to kolonialne mocarstwo o wspaniale rozwiniętym przemyśle w tym również lotniczym , a mimo to została pokonana w ciągu 42 dni przez Niemców. Wiosną 1940 roku Francja dysponowała 4360 bardzo nowoczesnymi samolotami , podczas gdy Luftwaffe miało ich 3270 sztuk. Polska we wrześniu 1939 r dysponowała 404 jednostkami bojowymi !!! Samoloty francuskie miały osiągi i możliwości bojowe w pełni porównywalne lub często lepsze niż sprzęt Luftwaffe. Francja z tych swoich 4360 maszyn wprowadziła do walki 1708 egzemplarzy !!! Resztę pochowali po lotniskach na lepsze czasy ? Mało tego poprosili RAF o pomoc i otrzymali 12 z 40 dywizjonów myśliwskich RAF-u w tym nowoczesne Hurricane. TRAGEDIA do czego mogą doprowadzić kłótnie polityków. / Jakież to dzisiejsze/. Jest fajna pozycja " Francuskie Siły Powietrzne w roku 1940" ,polecam można dowiedzieć się ciekawych rzeczy na temat "Kampanii francuskiej" Z tego okresu wywodzi się samolot który bardzo mi się podoba Bre.693. Samolot szturmowy i lekki bombowiec. Gdyby wojna zaczęła się o rok później Polska była zainteresowana zamówieniem około 80 szt. tego samolotu, czyli latałby na naszym niebie. Marek spokojnie przyjął zamówienie i przysłał fajne pianki które fajnie rokują. dodając do zestawu farby sił francuskich. Bardzo podoba mi się malowanie Breguet z 1940 roku więc i tak muszę uzupełnić ten zestaw o brakujące kolory. Samolot to centropłat przez co troche mało miejsca na elektronikę w kadłubie. Kadłub jest duży przypomina mi swoim kształtem wieloryba. Bre.693 posiadał bardzo duże silniki pod względem mocy oraz gabarytu/ dawały mu niezłą jak na tamte czasy prędkość 490 km/h/ i postanowiłem w nich umieścić regulatory zapewniając im należyte chłodzenie. W kilku modelach to się sprawdziło więc i tu będzie ok. Breguet Bre.693 w samej Kampanii Francuskiej nie odnosił znaczących sukcesów raczej doznawał wiele porażek z powodu słabego opancerzenia jako szturmowiec , a jako bombowiec z naprędce skonstruowanym celownikiem / strasznie niecelny/ również nie popisał się skutecznością. Błędna / wręcz głupia/ była taktyka podczas walki, która doprowadzała do licznych zestrzeleń. Jednym słowem nie był to AS przestworzy lub nawet Asik , ale jest to bardzo piękny samolot dlatego warto go przypomnieć. Żeby coś do niego włożyć , musiałem trochę powycinać , potem posklejać i prawie skończony modelik. Jeszcze kabina , malowanie i .....jasne nie będzie to super combat , ale szybki to on będzie . To bardzo ładny samolot był . Pozdrawiam m7 punktów
-
"Jaki koń jest każdy widzi " podobnie jest z moim Bre.693. Mówiłem że przypomina mi wieloryba, teraz bardziej kulturystę. Zobaczcie sami jaki zwalisty jest ten model o tali osy . Wymiary to rozpiętość 98 cm , kadłub 63 cm i waga do lotu 614 gram. Mimo ,że to centropłat ma dużo miejsca na baterie , ponieważ regulatory są w gondolach silników. a Oczywiście podwozie jest tylko do zdjęć. Czy będzie dobrze latał zobaczymy dopiero we wrześniu. Wszystkie modele od Marka świetnie latały , no może "Arsenal - Delanne 10C2" jest wyjątkiem , ale ten samolocik jest cały wyjątkowy. Bre. 693 jest fajny w budowie, może taki będzie również w powietrzu. Pozdrawiam Marek7 punktów
-
7 punktów
-
7 punktów
-
Witam Lecimy dalej z PWS -26 korzystając z urlopu 😄 Z profilu aluminiowego 60x60x2 mm wyciąłem kawałek co by wykonać mocowanie serwomechanizmów lotek z tego wyciąłem 4 wsporniki ( potrzebne 2 a reszta do następnego projektu ) w prefabrykatach wyciąłem miejsca na serwa wywierciłem 4 otwory i nagwintowałem pod śruby mocujące serwo oraz 2 otwory do mocowania wspornika Sprawdziłem serwa były OK to je przykręciłem do wsporników a wsporniki do sklejki mocującej wklejonej w płat , do montażu użyłem śrub i nakrętek kłowych wklejonych w sklejkę ,wsporniki zostały tak dopasowane aby ciasno pasowały między żebrami . Z 20mm paska sklejki 3mm wykonałem zabezpieczenia "N" między skrzydłowych aby po poluzowaniu śrub mocujących "N" się nie przesunęła ,potrzeba wykręcić śrubę ok 4mm aby wyjąc słupek dorobiłem pokrywki luków serw oraz wkleiłem peszle do poprowadzenia przewodów elektrycznych A na koniec poszpachlowałem skrzydła które po oszlifowaniu będzie można oklejać CDN7 punktów
-
7 punktów
-
Wielu modelarzy pojęciowo cellon utożsamia z nitrocellonem a tymczasem są to nazwy oznaczające dwie różne substancje zarówno pod względem składu chemicznego jak też zastosowania. Cellon jest octanem celulozy czyli produktem oddziaływania kwasu octowego oraz kwasu siarkowego na celulozę. Jest głównym składnikiem lakierów jako rozpuszczalnik żywic, olejów i innych substancji ulepszających z wykluczeniem pigmentów. Z tego powodu lakiery mają niską lepkość oraz małą zdolność tzw. krycia za to są bardzo dobrym środkiem błonotwórczym. Nitrocellon zaś jest mieszaniną cellonu i nitrocelulozy czyli azotanu celulozy oraz kleju (ogólnie: substancji klejącej). Najważniejsza jest nitroceluloza bo to ona odpowiedzialna jest za napinanie np. papieru japońskiego czy jedwabiu lotniczego (naturalnego). Muszą to być jednak materiały zbudowane z tzw. naturalnych włókien wyplecionych (ułożonych) w arkusz papieru czy tkaniny. Napinanie polega na sklejaniu tych włókien do siebie co skutkuje zmniejszeniem powierzchni czyli naprężeniem okleiny skrzydła czy kadłuba. Nitroceluloza jest produktem reakcji roztworu kwasu siarkowego, kwasu azotowego w wodzie z celulozą i zwiększa przyczepność substancji klejącej(adhezja) do włókien papieru czy tkaniny a poprzez szybkie odparowanie przyspiesza sklejenie tych włókien czyli usunięcie wolnej przestrzeni miedzy nimi (bezpośrednia przyczyna napinania np. papieru japońskiego). W dzisiejszych czasach nitroceluloza jest materiałem tzw. podwójnego przeznaczenia tj. cywilnego i wojskowego (produkcja materiałów wybuchowych) i z tego względu wymaga specjalnych koncesji na produkcję i dystrybucję. Jest też substancją silnie trującą. Toteż czasami dziwnie wyglądają Karty Charakterystyki produktu o nazwie np. „Lakier Nitro-lakier celulozowy”, gdzie w wykazie składników nie ma ani grama nitrocelulozy a mimo to podaje się nazwę „nitro”. Jest też pewne nieporozumienie wśród modelarzy co do stosowania nitrocellonu w celu napinania/impregnacji pokrycia z tkaniny syntetycznej. Otóż jest to tkanina termokurczliwa co oznacza, że pod wpływem temperatury jej syntetyczne włókna zmniejszają swoje wymiary liniowe o określony procent i ani mikrona więcej pozostawiając jednak małą przestrzeń miedzy włóknami. Gdy pokryjemy napiętą temperaturowo tkaninę syntetyczną nitrocellonem to nitroceluloza nie da większej przyczepności kleju do ścianki włókna syntetycznego, gdyż jej właściwości adhezyjne dotyczą tylko włókien naturalnych. Dlatego też klej z nitrocellonu zostaje jedynie wypełniaczem przestrzeni między skurczonymi włóknami tkaniny syntetycznej co czasami stwarza wrażenie dodatkowego napinania tkaniny syntetycznej. Zasadniczą cechą nitrocellonu jest posiadanie w swoim składzie azotanu celulozy, która jest bezpośrednio odpowiedzialna za napinanie pokrycia skrzydła. Starsi Modelarze pamiętają jak robiło się cellon w latach 70/XXw. (w małych miejscowościach, gdzie daleko było do sklepów CSH) poprzez rozpuszczanie celuloidu (błony fotograficzne, szybki celuloidowe, zdjęcia RTG, etui z legitymacji szkolnych) w rozpuszczalniku nitro. Celuloid to niemal wyłącznie azotan celulozy – super łatwopalny. Ci Modelarze pamiętają też zapewne jak nitrocellon napinał doskonale szyfon celulozowy czyli tzw. sztuczny jedwab wytwarzany z celulozy (dzisiaj szyfon to już tkanina w pełni syntetyczna). Zasadniczym elementem w stosowaniu nitrocellonu jest odpowiedni rozcieńczalnik. Nie może to być dowolny rozcieńczalnik nitrocelulozowy, celulozowy czy aceton. W latach 90/XXw. w Polsce był wykonywany remont główny setki samolotów An-2(agro) a barwach Interflugu (linie lotnicze Niemieckiej Republiki Demokratycznej) co wiązało się z ich przepłótnieniem. Z tego powodu uruchomiono produkcję nitrocellonu wg normy lotniczej a ja miałem okazję porównać ten nitrocellon ze sprzedawanym w polskich sklepach modelarskich. Nitrocellon do antków różnił się wszystkim: barwą, konsystencją a nawet zapachem. Napinał japon i jedwab naturalny jednostajnie, bez plam i zacieków, ładnie połyskiwał po położeniu kilku warstw. Z tamtych czasów pamiętam zalecenia i wymagania producenta: nitrocellon ten rozcieńczać tylko rozcieńczalnikiem producenta nitrocellonu, żadnym innym. Dzisiaj jest tak samo, chociaż nie wszyscy zwracają uwagę na tę oczywistą zasadę. W sklepach modelarskich wraz z dzisiejszym nitrocellonem jest oferowany dedykowany rozcieńczalnik lecz jego cena za jeden litr jest 10 krotnie wyższa od rozcieńczalnika „nitro” sprzedawanego w marketach budowlanych co znacznie podraża stosowanie nitrocellonu. Natomiast „prawdziwy” nitrocellon jest dzisiaj coraz trudniejszy do kupienia i coraz rzadziej stosowany bo współczesne materiały pokryciowe w lotnictwie to już wyłącznie tkaniny syntetyczne pokryte jednostronnie termoklejem, szybkie i wygodne do stosowania a pędzel jest zastępowany przez żelazko. Chcąc spróbować jak działa nitrocellon na tkaninę syntetyczną okleiłem skrzydła małego trenerka lekką tkaniną poliestrową tzw. podszewką i po naprężeniu jej żelazkiem pokryłem ją nitrocellonem ze starych zapasów jednak niestety rozcieńczonym acetonem (bo rozcieńczalnika oryginalnego już nie miałem). Co to był za widok. Powstały plamy jak kamuflaż, druga warstwa nic nie zmieniła. Jednym słowem sytuacja całkowicie nie do przyjęcia. I tu wpadłem na pomysł, aby całą powierzchnię skrzydeł pokryć wodnym lakierem akrylowym o konsystencji mleka. Pomogło. Powierzchnia skrzydła została pozbawiona plam i nadaje się do malowania. Konkluzja jest taka, że nitrocellon trafił/trafi wkrótce do muzeum modelarstwa zaś nowoczesne syntetyczne tkaniny pokryciowe dają dzisiaj olbrzymie możliwości pokrywania konstrukcji lotniczych zarówno samolotów jak też ich modeli. Trzeba z nich korzystać.7 punktów
-
Przedstawiam swoją ostatnią konstrukcję- jest to KUDOS. Wygląda jak modele RES, aerodynamicznie jest wzorowany na modelu RESt autorstwa naszego kolegi Patryka, ale jest powiększony do 150%, co daje rozpiętość 3,6 m. Udało mi się spotkać z Patrykiem w Kosorowicach, gdzie pogadaliśmy na ten i inne jeszcze tematy. Ta konsultacja miała duży sens i pomogła w paru sprawach dotyczących KUDOSA, a może i innych, przyszłych modeli- dzięki Partyk!. Skrzydło ma cechy geometryczne RESta, ale profil AG36 (RESt ma "tajne", zastrzeżone przez ART- hobby profile). Rdzenie wycięte przez Marka Rokowskiego ze styroduru, pokrycie z forniru 0,6 mm na Soudal 66A. Ogólnie bez dźwigarów, jedynie w centropłacie sosnowa listwa 5x5, z powodu naruszenia ciągłości pokrycia wgłębieniami pod hamulce. Natarcie tworzy listwa balsowa ucięta z deski 5mm, doklejona do ofornirowanych wcześniej części. Balsę po opiłowaniu okleiłem paskiem natronu na lakier wodny do parkietów, w celu nadania większej twardości i odporności na uszkodzenia.. Licencję na ten lakier z kolei otrzymałem od innego kolegi z forum- Józefa vel Rob-Roy'a- również jemu dziękuję. Segmenty zewnętrzne połączone na stałe, wsuwane potem na bagnety stalowe łącząc się z centropłatem. Przód kadłuba w postaci skrzynki ze sklejki "owocówki" wzmocnionej w narożach patyczkami bambusowymi fi 5 do storczyków. Tył kadłuba z dwu segmentów od wędki zakupionej w Action. Stateczniki ze styroduru, opiłowane z płaskiej płyty, bibułka na podłogowy lakier. Mają drewniane dźwigarki w krawędziach zagięć- pod zawiasy. Napęd sterów: serwa standard, bowdeny z rurki plastikowej i drutu spawalniczego. Kabinka- styrodur z papierem na lakier. Model ten więc w dużym zakresie jest też piankowcem, jeżeli tak na to patrzeć. Silnik Turnigy D3536 1000kV, śmigło 10,5x6. Waga do lotu 2540 gram, co przy powierzchni pod 80 dm2, daje obciążenie ok. 31 g/dm2. Jak model lata? jest OK jak na ten etap, czyli oblot i jeszcze dwa loty dzisiaj szczęśliwie, a to najważniejsze. Trochę trzeba poeksperymentować z wychyleniami sterów, SC itd. Szczególnie kierunek jest skuteczny. Po latach latania z lotkami mogłoby ich brakować, ale na szczęście mam bieżący trening modelem OTTO, gdzie też stery są tylko na prawym drążku. Hamulce są skuteczne, ale większe wychylenie powoduje moment pochylający do przodu, nurkowanie. I tu pytanie do wytrawnych RES-owców: czy też tak macie? Czy drogą jest kompensacja jak w przypadku klap? Będę wdzięczny za uwagi. Film z lotu nr 2, zaraz po oblocie:6 punktów
-
Aż wstyd cokolwiek pisać bo do przodu tylko malutkimi kroczkami. Usprawiedliwiam się zawirowaniami rodzinnymi... Dziś chcę skończyć linkowanie - dokończyć lewą stronę i dół. Potem zastanowić się jak to składać - która linka do czego 🙂 W tygodniu koniecznie zabieram na dwór by odpalić silnik i sprawdzić czy nic nie odpada czy urywa się. Niestety do samochodu podwozie musi być odkręcone, stateczniki też. Za to dobra nowina - do nowego I30 chyba wejdzie wszystko :-)Za to w pokoju przemieszczanie się to tragedia 🙂6 punktów
-
6 punktów
-
Fordońska łączka ostatnimi czasy nie zachęca mnie do fruwania, natomiast w ostaną niedzielę trafiły sid bardzo dobre warunki na loty zboczowe w Unisławiu. Udało mi się zachecić Manaqa i po bardzo długiej przerwie fajnie zalataliśmy zbocze i to byl bardzo dobry poranek, kibicował nam Jerzy który nabiera pomału chęci na fruwanie zboczowe.6 punktów
-
Witam materiałem na "N" między skrzydłowe jest rurka stalowa fi 10mm której końce zostały spłaszczone dla wygodnego spawania . wykonałem jedna "N" oraz drugą waga gotowej "N" tak prezentuje się w całości korzystając z urlopu wykonałem też mocowanie maski silnika . druciarnie zostało teraz pospawać na gotowo i wymienić nakrętki na nitonakrętki aby łatwo było zdejmować maskę ( 8 śrub )6 punktów
-
6 punktów
-
Witajcie. Długo nic nie robiłem, inne ważniejsze sprawy... i największy problem to moja "modelarnia", która znajduję się w piwnicy bloku. Po ostatnich pożarach w blokach w kraju, niektórym nie podoba się warsztat w piwnicy. Nie dziwię się... Jestem teraz w trakcie przeprowadzki, znalazłem super pomieszczenie, garaż w hali garażowej, 19m2... Teraz to będę miał miejsca😁...6 punktów
-
6 punktów
-
Zmontowałem relację z zawodów ... dla wytrwałych, ale aby oddać klimat nie dało sie krócej ms5 punktów
-
Witam, chciałem skończyć w 3 miesiące, ale dopiero po trzech miesiącach mogłem do tego usiąść; dobrze było skończyć sesję 😅. Na pewno 100% rozwiązań z tego modelu nie jest idealna, ale jako że jest to mój pierwszy tego typu model, nie zwracam tak bardzo na to uwagi. Chcę tylko (i aż) żeby poleciał. Zacząłem od wystrugania łączeń "kadłub-skrzydło". Od samego początku planowałem mechanizm składania skrzydeł jak w oryginale, Potem połączyłem wszystko w całość, złożenie "na sucho", wszystko da się ładnie rozłożyć. Czy patyczki od szaszłyka wytrzymają na skrzydłach? Mam nadzieję, że tak, bo łączenie kadłub-skrzydło wyszło, mam nadzieję, dość solidnie. Szykują się już poszycie kadłuba, podwozie i kilka mniejszych detali. Pozdrawiam Antek5 punktów
-
5 punktów
-
Kolega Marcin zrobił taką wariację: Mam nadzieje, że opisze tutaj na forum jak poszła budowa.5 punktów
-
To małe podsumowanie na zakończenie Pucharu Polski F5J 2025. Ostatnimi zawodami w tym cyklu były zawody w Lipowej na lotnisku użytkowanym prze SMO Feniks. Dzięki wielkiej przychylności Prezesa jak i wiceprezesa tego stowarzyszenia mogliśmy super latać w świetnych warunkach tu ponownie wielkie podziękowania. Dziękuję także Markowi Dominiakowi, który był naszym sędzią i pilnował poprawności wyników przez całe zawody! W tym miejscu pierwszy raz lataliśmy, ale patrząc na zadowolenie wszystkich nie ostatni. Co do samych zawodów to odbyły się one w bardzo równych i przyjaznych warunkach choć wędrówki kominów były nieraz zaskakujące (sam się nabrałem 2 razy). Odlatalismy 12 rund co jak na zawody 2-dniowe jest super wynikiem. Ja się bardzo cieszę że udało się mi wraz z wielką pomocą Konrada zorganizować te zawody i obyło się na nich bez większych uszkodzeń w modelach oraz cieszę się że wszyscy zawodnicy byli zadowoleni. Przy odparowaniu tylu rund tabela punktacji cały czas się mieszala choć drugiego dnia po moim i Jarka drugim zerku to Jerzy wyskoczył na prowadzenie którego nie oddał aż do końca. Wielka szkoda mi Romana bo do ostatniego lotu był na 2 miejscu poleciał bezpiecznie ale ta runda okazała się bardzo trudna i przez to mu uciekło podium. Do Jurka na podium dołączyli Edek oraz Rafał którzy przez całe zawody bardzo równo latali i ostrzegali się błędów . Wielkie gratulacje ! Jako, że była to ostatnia runda Pucharu Polski to podsumowaliśmy także cały puchar. Po dwóch rundach PP kilka osób miało możliwość zdobycia Pucharu przechodniego. Jurek swoim zwycięstwem w ostatniej rundzie wyszarpal także cały Puchar Polski F5J 2025. Podium uzupełnili Radek(jeszcze junior także wielkie gratulacje dla niego) oraz Roman. Poniżej foto wyników oraz kilka zdjęć nas. Dziękuję za super zawody i jak zawsze świetna atmosferę. Zawody zostały dofinansowane ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki.5 punktów